czwartek, 18 kwietnia 2024

Karol Guzdek - niedoceniony talent

 "Nowa Reforma" w numerze 139 z 19 czerwca 1896 roku zamieściła notatkę o nieodkrytym i niedocenianym talencie artystycznym z Choczni pod tytułem:

Kotlarz i Portrecista

"W Biały (obecnie część Bielska-Białej - uwaga moja) pracuje w warsztacie kotlarskim Ochsnera niejaki Karol Guzdek, pochodzący ze wsi Choczni pod Wadowicami, który posiada niezaprzeczalny talent rysowniczy. W wolnych chwilach od pracy rysuje on podług fotografj portrety, które odznaczają się więcej niż rutyną odtwórczą, samorodny artysta uwydatnia wszystkie cechy charakterystyczne fotografowanych, nie posługując się siatką, lecz rysuje z wolnej ręki i dorabia nawet fryzury modne, jeżeli fotografje zdjęte są w dawniejszych latach. 

Pan Guzdek liczy lat 29 i chce uczęszczać do szkoły rysowniczej, na ten cel rysuje portrety, aby zaoszczędzić pewną sumę na dalsze kształcenie. Dodać należy, że p. Guzdek rysuje także z natury, a chociaż nie słyszał nigdy o prawach perspektywy, jego utwory świadczą o artystycznym talencie.

Możeby który z naszych mecenasów sztuki zwrócił uwagę na tego samorodnego artystę, którego ulica bialska nazywa drugim Defreggerem (Franz von Defregger to austriacki malarz akademicki chłopskiego pochodzenia - uwaga moja) i ułatwił mu dalsze kształcenie, przysparzając naszej sztuce jednego więcej z artystów, dokumentujących żywotność narodu polskiego."

----

Niestety apel dziewiętnastowiecznego dziennikarza nie spotkał się z odzewem mecenasów sztuki i talent Guzdka nie został wykorzystany, a on sam jest dziś postacią kompletnie anonimową. Kilkadziesiąt lat później poświęcił mu kilka akapitów Józef Turała w swojej "Kronice wsi Chocznia". O talencie Guzdka wspomina on tylko w tym kontekście, że Karol zwany "Kinkesem" znany był mu jako malarz wnętrz i elewacji kościelnych. I nie chodziło tu tylko o świątynie chrześcijańskie, ale również meczety w Turcji i w Egipcie.

Talenty artystyczne w dziedzinie malarstwa i rzeźby przejawiał także brat Karola Guzdka - ksiądz Jan Guzdek, ale jego dzieła były znane tylko osobom, które odwiedzały go na plebanii w Browerville w amerykańskim stanie Minnesota, gdzie przez wiele lat sprawował posługe kapłańską.

Wspomniany Karol Guzdek był synem Wojciecha Guzdka z Choczni i pochodzącej z Kaczyny Marii Sordyl. Przyszedł na świat 25 października 1866 roku. Gdy powstawał cytowany wyżej artykuł w "Nowej Reformie" był już od roku mężem Katarzyny Dudek rodem z Czańca. Na początku XX wieku ich pięcioro dzieci: Karol, Rozalia, Emilian, Władysław i Józefa zostało ochrzczonych w kościele w Kętach. Po śmierci żony Karol Guzdek pwrócił do Choczni. W 1909 roku odwiedził swojego młodszego brata Jana w Ameryce. Zmarł w 1922 roku w czasie szalejącej w Choczni epidemii czerwonki. Spośród jego dzieci najbardziej znany był Władysław Guzdek (ur. 1907), bielski restauraor, którego drugą żoną była chocznianka Elżbieta ze Ścigalskich. Ich ślub w 1937 roku był głośnym wydarzeniem w przedwojennej Choczni.



poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Wilczkowie czyli Rokowscy czyli Dziadkowie

 

Gdy 27 lutego 1693 roku Marcin Dziadek sprzedawał młyn w górnej Choczni Pietrowi Capowi, to w opisie tej transakcji zostało wspomniane, że tenże Marcin Dziadek wcześniej sprawował urząd choczeńskiego wójta. Co ciekawe, osoby o tym imieniu i nazwisku próżno jest jednak szukać wśród siedemnastowiecznych wójtów Choczni. Ich dane znamy z najstarszej choczeńskiej Księgi Sądowej, w której żaden wójt Marcin Dziadek nie występuje.

Znaleźć w niej można za to innego Marcina, nazywanego Wilczkiem, wójta z początku lat 80. XVII wieku. Tenże Marcin Wilczek figuruje także w zapisach kilku transakcji handlowych z II połowy XVII wieku:

- w 1671 roku, gdy w raz z żoną Anną kupił za 40 zł zarębek od Krzysztofa Proroka,

- w 1685 roku, gdy wraz z synami: Józefem, Jackiem i Sebastianem sprzedał za 30 zł wymieniony wyżej zarębek Jackowi Balończykowi,

- w 1688 roku, gdy był świadkiem przy sprzedaży zarębka przez Reginę, wdowę po Majcherze (Melchiorze) Wilczku).

W ostatnim z wymienionych zapisów Marcin Wilczek określany jest jako dziewierz w stosunku Reginy Wilczkowej, co oznacza, że był bratem jest zmarłego męża Majchra.

Z kolei poszukując w choczeńskich księgach metrykalnych Marcina Wilczka, męża Anny, dowiadujemy się, że w 1663 roku rzeczywiście takiej parze małżeńskiej urodził się syn Józef, a ponadto córki:  Zofia i Krystyna. Nie ma żadnego Jacka, syna Marcina, a jedyny pasujący Sebastian był wprawdzie synem Marcina, ale… Rokowskiego i jego żony, której błędnie przypisano imię Regina. Natomiast tenże Sebastian biorąc w 1681 roku za żonę Felicję Burzejonkę, został zapisany pod nazwiskiem Dziadek i tak samo był określany w metrykach chrztów swoich dzieci. Co więcej, w 1661 roku Marcin, mąż Anny, skądinąd znany jako Wilczek, ochrzcił swoją córkę Urszulę jako Marcin Dziadek.

Mamy więc tu do czynienia z częstym w ówczesnej Choczni zjawiskiem, że te same osoby w różnych dokumentach występowały pod różnymi nazwiskami. Marcin, mąż Anny, jest w kilku zapisach Księgi Sądowej podawany jako Wilczek, a w jednym z zapisów metrykalnych chrztu jako Dziadek. Również jako Marcin Dziadek określony został w metryce swojego zgonu (w 1703 roku), w dokumencie z Księgi Sądowej, w którym zawarto informację, że niegdyś był wójtem oraz w transakcji z 1673 roku, gdy sprzedawał ziemię swojemu bratu Majchrowi. Z kolei jako Rokowski zapisany jest w metryce chrztu swojego syna Sebastiana oraz w transakcji sprzedaży półroli Stanisławowi Czai w 1673 roku.

Z kolei jego syn Sebastian przy urodzeniu nazwany jest Rokowskim, a we wszystkich kolejnych dokumentach jako Dziadek. Jego brat Jacek Wilczek, którego metryki chrztu nie ma w choczeńskich księgach parafialnych, na początku XVIII wieku także podawany jest jako Dziadek.

Natomiast Majcher Wilczek, brat Marcina i stryj Sebastiana, konsekwentnie zapisywany jest we wszystkich źródłach jako Wilczek. Najprawdopodobniej jego synami byli Jan i Maciej Rokowscy, wymieniani w Księdze Sądowej jako bratankowie Marcina Wilczka/Dziadka/Rokowskiego.

Na związek Wilczków z Rokowskimi wskazuje również wprost adnotacja w Księdze Sądowej z 1652 roku, w której przysiężny choczeński o imieniu Marcyn jest określany jako Wilczek zwany Rokowskim, co może wskazywać na jakieś jego związki z Rokowem koło Wadowic. Ów Marcyn nie był jednak tożsamy z późniejszym i wymienianym wyżej Marcinem Wilczkiem/Rokowskim/Dziadkiem. Wiadomo, że jego żona miała na imię Regina (stąd wzięło się błędne imię matki wspomnianego wyżej Sebastiana), ochrzcił w Choczni syna Wojciecha i córkę Teresę oraz że zmarł w 1663 roku. W pierwszym znanym spisie płatników taczma (podatku kościelnego) z 1663 roku występuje już tylko wdowa po nim, określana jako Marcinowa Wilkowa. Jej gospodarstwo znajdowało się na prawym brzegu Choczenki, w okolicach dzisiejszej remizy OSP. W tym samym spisie ujęto jeszcze Jadama Wilków, gospodarującego w sąsiedztwie Styłów i Balonów, w dolnej części obecnej ulicy Głównej oraz wspomnianego już wyżej Majchera Wilczka, zarębnika z górnej części wsi (powyżej Sołtystwa).

W 1664 roku Jadam Wilk przejął spadek po Marcynie Wilczku zwanym Rokowskim, co świadczy o tym, że musiał być z nim blisko rodzinnie powiązany. W Księdze Metrykalnej odnotowano chrzty trojga jego dzieci zapisanych pod nazwiskiem Wilczek. W tym samym roku bezimienny Dziadek był jednym z choczeńskich zagrodników, utrzymującym się głównie z rzemiosła, a nie z uprawy roli.

Natomiast w spisie płatników taczma z 1670 roku pojawia się po raz pierwszy nazwisko Rokowski, w odniesieniu do sąsiada Dziadka z rejonu obecnej remizy OSP. Ponieważ podano także jego imię (Marcin), to możemy utożsamiać go z wielokrotnie już tu omawianym Marcinem Wilczkiem/Rokowskim/Dziadkiem. Dziadkiem zaś musiał tam zostać nazwany Jadam Wilków/Wilczek, spadkobierca Marcyna Wilczka zwanego Rokowskim. W latach 70. XVII wieku wśród płatników taczma ujmowano również niejakiego Janka Wilków, czyli znanego z Księgi Metrykalnej Jana Rokowskiego, bratanka Marcina.

Najwcześniej z trzech omawianych tu nazwisk tego samego rodu odnotowano miano Dziadek. Już w 1537 roku, czyli niemal 500 lat temu, jeden z choczeńskich kmieci był nazywany w spisie podatku rogowego (od ilości bydła) jako Dyadowicz/Dziadowicz. Z kolei pod koniec XVI wieku i w  I połowie XVII duże znaczenie osiągnął ten ród pod nazwiskiem Wilczek. Jan i Grzegorz Wilczkowie byli „urzędnikami” starostów barwałdzkich Komorowskich i reprezentowali ich interesy w Choczni, zaś Józef, Jakub i Wawrzyn Wilczkowie posiadali funkcje przysięgłych choczeńskich, sprawujących wraz z wójtami władze sądowe we wsi. Bliżej połowy XVII wieku przysiężnymi byli również Błażej i Marcyn Wilczkowie zwani Rokowskimi, a jak już wspomniano w latach 80. stanowisko wójta objął Marcin, używający wszystkich trzech nazwisk przypisanych do tego rodu.

Nazwisko Wilczek stopniowo wychodziło z użycia i od XVIII wieku w tym rodzie posługiwano się już tylko nazwiskami Rokowski i Dziadek, które w przypadku Dziadków było przenoszone przez kolejnych męskich potomków aż do czasów współczesnych. Współcześni choczeńscy Dziadkowie wywodzą się więc od Marcina Dziadka/Wilczka/Rokowskiego, jego syna Sebastiana i wnuka Jerzego. Do czasów współczesnych dotrwali także potomkowie Rokowskich z I połowy XVIII wieku, ale o ich związkach z Dziadkami i Wilczkami możemy jedynie domniemywać, ponieważ na podstawie zachowanych zapisów metrykalnych nie da się ich jednoznacznie potwierdzić.

czwartek, 11 kwietnia 2024

Choczeńska kronika policyjna - część XII

 W numerze 41 "Gazety Podhalańskiej" z 1921 roku znalazł się komunikat Policji Państwowej, dotyczący oszusta z Choczni:

Dnia 24 września b. r. doszło do wiadomości tut. Komendy Policji Państwowej, iż w gminach: Maruszyna i Stare Bystre powiat Nowy Targ, jawił się nieznany mężczyzna w ubraniu cywilnem, w towarzystwie Marji Trybuś, kąpielowej od p. Markockiego i legitymując się jako Kazimierz Zawadziński, Komisarz Policji Śledczej, wyłudził oraz wymusił przy pomocy rewolweru i kajdanków większą kwotę pieniężną (ok. 50.000 marek) na tamtejszych gospodarzach Zarzyckim, Bukowskim, Ciszku, Zarębie i Wróblu.

Ponieważ aresztowana przez Posterunek P. P. Marja Trybuś wzbraniała się podać bliższych danych, odnoszących się do osoby sprawcy, zarządziła tut. Komenda Powiatowa natychmiast za zbiegłym energiczny pościg w powiatach Nowy Targ i Spisz Orawa, zawiadamiając równoczesnie wszystkie sąsiednie powiaty.

Wynikiem pościgu było ujęcie sprawcy, operującego już na na terenie Okręgu Sądowego Krościenka, pod nazwiskiem Wojciecha Źróbka fnia 28 września b. r. przez Komendanta Posterunku P. P. Krościenko starszego przodownika Korabiewskiego. 

Z dokumentów przy aresztowanym znalezionych wynikałoby, że sprawca nazywa się Wojciech (Adalbert) Źróbek, rodzony w r. 1891 w Choczni pow. Wadowice z zawodu ślusarz (syn Jana Źróbka z Woźnik i Elżbiety z domu Bąk - uwaga moja). 

Wszelkie informacje i wyjaśnienia, tyczące się osoby aresztowanego sprawcy, a któreby mogły służyć jako uzupełnienie posiadanego dotychczas materjału dowodowego, uprasza się skierować do Powiatowej Komendy P. P. , Nowy Targ, ul. Jana Kazimierza lokal 4.

O dalszych losach Źróbka można dowiedzieć się z pisma "Naprzód", które w numerze 73 z 29 marca 1931 roku informowało:

Z aresztów tutejszego Sądu Powiatowego zbiegł Józef Wojciech Źróbek, rodem z Choczni, powiat Wadowice, karany juz 6-cioletniem więzieniem za zbrodnie oszustwa. Zbiega przytrzymano ostatnio mpod zarzutem nowego oszustwa i odstawiono do Sądu Powiatowego w Jordanowie. Za zbiegiem zarządzono pościg.

----

"Kattowitzer Zeitung" w wydaniu 29 lipca 1934 roku zamieścił następujaca notatkę:

Na terenie Dziedzic i Żebracza (obecnie części Czechowic-Dziedzic; uwaga moja) od kilku miesięcy trwała aktywność powodującego znaczne szkody złodzieja ubrań. Ostatnio udało się go zatrzymać, gdy wynosił z pewnego mieszkania w Żebraczu ubrania o wartości 700 złotych. Okazał się nim być poszukiwany Władysław Gzyla (właściwie Gzela - uwaga moja) z Chocznicy (prawidłowo z Choczni - uwaga moja). Po zatrzymaniu został on doprowadzony do sądu.

----

"Głos Ziemi Cieszyńskiej" z 7 września 1969 roku podawał:

Czesław J. z Choczni na mocy amnestii zwolniony został z reszty kary, którą miał do od­bycia, na mocy wyroku, za popeł­nioną kradzież. Dnia 19 sierpnia br. przyjechał do Cieszyna i po ura­czeniu się alkoholem w jednej z knajp udał się na plac budowy obok Cieszyńskiej Drukarni Wydawniczej. Tu jednemu z robotników skradł płaszcz ortalionowy wartości 1.400 złotych. W porę jednak został zauważony i zatrzymany przez współtowarzyszy pracy poszkodowanego. Złodzieja przekazano w ręce MO, zaś prokurator wydał nakaz osadzenia recydywisty w areszcie.