czwartek, 29 grudnia 2016

List biskupi z Choczni

10 września 1898 roku, nazajutrz po rozpoczęciu kanonicznej wizytacji parafii choczeńskiej przez biskupa krakowskiego Jana Puzynę1, doszło w Genewie do zabójstwa cesarzowej Elżbiety2, żony Franciszka Józefa, władcy Austro-Węgier.
Dwa dni później, nadal przebywający w Choczni biskup Puzyna wystosował kurendę do duchowieństwa i wiernych diecezji krakowskiej, w którym nawiązał do tego tragicznego wydarzenia.
Oto jego treść:

Doszła Nas właśnie, gdy odbywamy kanoniczną wizytę w dekanacie wadowickim, przerażająca wiadomość o skrytobójczym morderstwie, dokonanem na  osobie Najdostojniejszej Monarchini naszej, Cesarzowej Elżbiety. 
Straszny ten wypadek, będący wymownym dowodem zupełnego zdziczenia obyczajów i zaniku poczucia samego nawet prawa natury, a smutnym owocem odstępstwa od Boga i Kościoła, na jakie niestety patrzymy w naszych czasach, przerazić i  poruszyć musi do głębi każdego, kto z myślą wnika w jego znaczenie i czuje sercem człowieka. 
Straszny ten wypadek, którym spodobało się Panu Bogu nawiedzić Najdostojniejszego Monarchę naszego, głęboką boleścią przejmuje serca wszystkich Jego poddanych. 
Nasz naród, będący szczególnym przedmiotem Jego sprawiedliwej i miłościwej opieki i troski, tem silniej odczuwać musi i odczuwa ogrom tego ciosu, im głębszą żywi wdzięczność ku Wspaniałomyślnemu i Najukochańszemu Władcy swojemu.
I cóż nam czynić wypada, aby przynieść ulgę zbolałemu sercu naszego Najdostojniejszego i Najdroższego Monarchy, w tak wielkiem Jego cierpieniu? 
Oto pełni najwyższego współczucia zwróćmy się wszyscy do Pana Zastępów z pokorną prośbą, aby w tem ciężkiem nawiedzeniu raczył stać się dla Niego źródłem prawdziwej pociechy, aby dodał Mu sił i mocy do chrześciańskiego zniesienia tego krzyża, a duszę ś. p. Cesarzowej Elżbiety przyjąć raczył do przybytków wiecznego pokoju i szczęścia.
Po powrocie do rezydencyi Naszej w Krakowie odprawimy tamże dnia 16 bm. żałobne nabożeństwo za spokój duszy ś. p. Cesarzowej, a niniejszem polecamy Wielebnym Rządcom wszystkich kościołów parafialnych i filialnych dyecezyi naszej, aby w sobotę dnia 17 września br. urządzili w swoich kościołach jak najuroczystsze żałobne nabożeństwo, a mianowicie odśpiewali jeden Nokturn cum Laudibus i Mszę św. z konduktem przy katafalku. 
Nabożeństwo to należy zapowiedzieć wiernym i zawiadomić o niem w sposób właściwy miejscowe władze rządowe, szkolne i autonomiczne.

Dano w Choczni, w czasie kanonicznej wizyty, dnia 12 września 1898 r.

Jan książę-biskup



1Jan Puzyna herbu Oginiec, urodził się w 1842 roku w Gwoźdźcu na terenie dzisiejszej Ukrainy.
Pochodził z magnackiego rodu książęcego Puzynów, a jego dziadkiem był generał Józef Dwernicki, dowódca kawalerii w czasie Powstania Listopadowego.
Po zakończonych doktoratem studiach prawniczych na Uniwersytecie Lwowskim i w Pradze pracował w sądownictwie galicyjskim. W 1876 roku wstąpił do seminarium duchownego, został wyświęcony na księdza i rozpoczął posługę jako wikariusz w Przeworsku, a następnie już jako kanonik w Przemyślu.
W 1886 roku został mianowany biskupem pomocniczym diecezji lwowskiej, a w 1894 roku diecezjalnym biskupem krakowskim. W 1901 roku uzyskał godność kardynała.
W 1903 roku podczas konklawe złożył veto przeciw wyborowi na papieża kardynała Rampoli, w wyniku czego papieżem został kardynał Sarto, znany jako Pius X.
W Krakowie bp. Puzyna wzniósł nowy budynek seminarium, założył Muzeum Diecezjalne, dokończył odnowę konserwatorską katedry wawelskiej, koronował obraz Matki Bożej Bolesnej w kościele oo. Franciszkanów i odzyskał dla biskupstwa kościół Bendyktynów w Tyńcu.
Nie był popularny wśród patriotycznie nastawionych wiernych, zrażając ich odmową przyjęcia prochów Juliusza Słowackiego na Wawel, czy brakiem zgody na mszę polową w dniu postawienia Pomnika Grunwaldzkiego.
Podczas wspomnianej wyżej wizytacji w Choczni przyjął chłopską delegację na czele z Antonim Styłą, a zirytowany za ich poparcie dla partii ludowej i czytelnictwo ludowej prasy miał podnieść na Styłę laskę z zamiarem uderzenia, wykrzykując "A co ty tu wyprawiasz?". Zmitygowany stanowczą postawą Styły i jego słowami "A ty co chcesz po mnie? bij, spróbuj !" odłożył jednak laskę do kąta i dalszą rozmowę prowadził już w innym tonie.
Zmarł w 1911 roku i został pochowany w katedrze wawelskiej.

2Elżbieta Amalia von Wittelsbach zwana Sissi, księżniczka bawarska, urodziła się w 1837 roku w Monachium.
W 1854 roku poślubiła austriackiego cesarza Franciszka Józefa, z którym doczekała się czworga dzieci. Była uważana powszechnie za najpiękniejszą kobietę na świecie i cieszyła się niezwykłą popularnością wśród ludu. Pasjonowały ją jazda konna, polowania, podróże, literatura- sama pisała liryki i poematy elegijne.
10 września 1898 roku, podczas jednej z jej licznych podróży została zaatakowana przez włoskiego anarchistę o nazwisku Lucheni, gdy oczekiwała na parowiec wycieczkowy w Genewie. Zamachowiec wbił jej pilnik w serce, powodując śmierć po kilkunastu minutach.
Zwłoki Elżbiety sprowadzono pociągiem do Wiednia i uroczyście pochowano w krypcie cesarskiej (Kaisergruft) w Kościele Kapucynów (Kapuzinerkirche).
Jej zabójca Luigi Lucheni zeznał, że zamach miał na celu zastraszenie arystokracji i był wyrazem jego niechęci do tej warstwy społecznej. Nie planował pierwotnie zabójstwa cesarzowej, ale chciał zabić władcę, nieważne jakiego. Władze Szwajcarii odmówiły wydania go Austrii i w procesie sądowym skazany został na dożywotnie więzienie. Zmarł śmiercią samobójczą w 1910 roku.

wtorek, 27 grudnia 2016

Kalendarium choczeńskie - wydarzyło się między 26 grudnia a 1 stycznia

26 grudnia
  • 1778- ochrzczony został Szczepan Bandoła,  w 1810 roku notowany jako choczeński kupiec.
  • 1821- urodził się Szczepan Koman, późniejszy nauczyciel w Wadowicach, Ropczycach i Otałężu koło Mielca.
  • 1832- urodził się Szczepan Malata, członek komitetu budowy kościoła (1880-1886), przysięgły przy c.k. Sądzie Obwodowym w Wadowicach (1885), ojciec wójta Maksymiliana oraz przodek wszystkich Malatów pochodzących z Choczni.
  • 1914- podczas podroży służbowej do Wiednia zmarł w Bohuminie Szymon Dąbrowski, starszy oficjał pocztowy, wieloletni radny miasta Krakowa (link).
  • 1914- urodził się w Skawinie Tomasz Jan Fidziński, późniejszy ksiądz wikariusz i katecheta w Choczni (1947-1951).
  • 1926- urodził się Kazimierz Ligięza, członek Ochotniczej Straży Pożarnej (1951).
  • 1945- zmarł Andrzej Kręcioch, były członek zarządu Kasy Zapomogowo- Pożyczkowej w Choczni (1920).
  • 1948- w Okonku zginął tragicznie w wyniku napadu Józef Habina, przedwojenny podoficer zawodowy WP, po wojnie księgowy w PGR Węgorzewo, represjonowany przez aparat bezpieczeństwa.
  • 1972- zmarł Karol Wider, radny gromadzki i gminny, ławnik zarządu gminy (od 1947r.), członek rady nadzorczej Kasy Stefczyka, Komitetu Elektryfikacji Choczni, Frontu Narodowego i Związku Samopomocy Chłopskiej. Z zawodu rolnik i drwal.
  • 1993- zmarł Józef Dąbrowski, żołnierz straży granicznej we wrześniu 1939 roku, wzięty do niewoli przez Niemców i osadzony w stalagu Villingen.

27 grudnia
  • 1878- rada gminna na wniosek wójta Józefa Czapika podjęła uchwałę o budowie nowego kościoła "z twardego materiału z dobrowolnych składek i ofiar", w  związku z rozrostem wioski i szczupłością miejsca w kościele dotychczasowym.
  • 1897- urodził się Jan Bryndza, żołnierz armii c.k. w czasie I wojny światowej, który zginął pod Fossalta we Włoszech w 1918 roku.
  • 1944- zmarł Michał Cholewa, wynajmujący izbę na potrzeby nauki szkolnej (1910/1911), były emigrant zarobkowy w USA.
  • 1963- zmarł Szymon Wróbel, członek Komitetu Radiofonizacji Kraju (1949), prezes Związku Samopomocy Chłopskiej w Choczni (1955), ojciec poety i listonosza Józefa Wróbla.
  • 1988- zmarła Maria Palewicz, magister inżynier, absolwentka Akademii Rolniczej w Krakowie.

28 grudnia
  • 1904- urodziła się Bronisława Płonka, absolwentka wadowickiego gimnazjum (1926), magister farmacji, pracowała w aptekach w Krakowie i Myślenicach, Po wojnie zielarka.
  • 1970- zmarł Władysław Styła, prezes TG "Sokół" w Choczni w 1935 roku, piłkarz Olimpii Chocznia, w czasie służby wojskowej uczestnik licznych sportowych zwodów konnych. Powojenny kierownik spółdzielni budowlanej w Wadowicach. Po przejściu na rentę pracował jako sekretarz Józefa Putka. 
  • 1978- zmarł Stanisław Widlarz, były żołnierz 32 pułku piechoty c.k., ranny w czasie I wojny światowej.

29 grudnia
  • 1881- ksiądz Wojciech Sułek został nowym wikariuszem w Choczni.
  • 1941- Franciszek Markiewicz, mieszkaniec Choczni rodem z Mucharza, został uwięziony w KL Auschwitz.
  • 1995- zmarła Stanisława Dąbrowska z domu Szurman, rolniczka i ogrodniczka, kandydatka w wyborach do Krakowskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej w 1969 roku.

30 grudnia
  • 1878- urodził się Józef Szczur, żołnierz 56 pułku piechoty w czasie I wojny światowej, uwięziony przez Rosjan w Barnauł w guberni tomskiej.
  • 1894- urodził się Kacper Twaróg żołnierz 56 pułku piechoty w czasie I wojny światowej, wzięty do niewoli przez Rosjan.
  • 1976- zmarł Józef Maj, powojenny radny gminny i gromadzki, członek zarządu Kasy Stefczyka (1950).
  • 2007- zmarł Stanisław Balon, członek gromadzkiej komisji budżetowo- finansowej w 1954 roku, z zawodu robotnik.

31 grudnia
  • 1857- urodził się Kacper Drapa, kierownik mleczarni w Choczni przed I wojną światową, członek Okręgowego Towarzystwa Rolniczego w Wadowicach oraz komitetu parafialnego.
  • 1872- urodził się Alojzy Bąk, członek choczeńskiej Sokolej Drużyny Polowej, żołnierz 31 pułku piechoty c.k. ranny w czasie I wojny światowej. Podczas II wojny światowej złamał nogę potrącony umyślnie przez niemiecki motocykl. Z zawodu palacz cegły.
  • 1893- urodził się Kacper Harnik, żołnierz 16 pułku piechoty c.k., który zginął podczas I wojny światowej.
  • 1893- urodził się Jan Wcisło żołnierz 20 pułku piechoty c.k. w czasie I wojny światowej, który po postrzale w brzuch zmarł w szpitalu polowym.
  • 1900- galicyjski spis statystyczny, który wykazał w Choczni 2893 mieszkańców, w tym 2817 katolików i 74 izraelitów, 454 domy, 125 koni, 637 krów, 217 świń oraz kościół, stację kolejową, pocztę, dwie szkoły i jedną fabrykę. Powierzchnia wsi wynosiła 2049 hektarów.
  • 1903- Krajowe Biuro Statystyczne podało dane odnośnie majątku podworskiego, jedynej większej posiadłości ziemskiej w Choczni. Jego powierzchnia wynosiła nieco ponad 82 hektary, prawie w całości zalesione. Jako właściciel figurował Stanisław Dunin, a płacony podatek przekraczał 105 koron.
  • 1930- spółdzielnia mleczarska z Choczni została przyjęta do Patronatu Polskich Spółdzielni Rolniczych we Lwowie. To spółdzielnia z ograniczoną odpowiedzialnością członków i wpisowym w wysokości 15 zł, której statut uchwalono w tym samym roku.
  • 1942- ruch oporu podpalił stodołę niemieckiego osadnika w Choczni Antona Enderle.
  • 1973- zmarła Antonina Remer z domu Nowak, nauczycielka w Wielkopolsce, na emeryturze ponownie zamieszkała w Choczni. Siostra kierownika szkoły Tadeusza Nowaka.

1 stycznia
  • 1876- wprowadzono nowe jednostki miar i wag: metr i pochodne (zamiast łokci, stóp, sążni, cali, linii), kilogram i pochodne (zamiast cetnarów, funtów, łutów i kwintali) oraz litr i pochodne (zamiast korców i garnców).
  • 1878- w Kukowie urodził się Kacper Legut, szewc, działacz ludowy z kręgu Józefa Putka. Członek rady nadzorczej Kasy Stefczyka w Choczni, powojenny radny gminny, kierował robotami szarwarkowymi w czasie elektryfikacji wsi.
  • 1905- we Frydrychowicach urodził się Władysław Homel. wymieniany jako krawiec w zestawieniu przygotowanym przez niemieckiego okupanta w 1941 roku.
  • 1915- pożar w austerii Szymona Łapki- spalił się jej dach kryty papą.
  • 1920 - urodził się Antoni Drożdż, więzień obozów w Auschwitz i Flossenbürg w czasie II wojny światowej.
  • 1927- urodził się Emil Twaróg, powojenny dyrygent choczeńskiej orkiestry OSP.
  • 1930- w Gminie Chocznia na mocy wyniku plebiscytu z 3 maja 1929 roku wszedł w życie całkowity zakaz sprzedawania i podawania napojów zawierających jakiekolwiek ilości alkoholu.
  • 1931- Zbigniew Szczerczak otrzymał nominację na stopień podporucznika i przydział do 73 pułku piechoty Wojska Polskiego.
  • 1934- Stanisław Zając otrzymał nominację na stopień podporucznika i przydział do 50 pułku piechoty Wojska Polskiego.

piątek, 23 grudnia 2016

Mało znany zwyczaj wigilijny

W części rodzin choczeńskich znany jest i niekiedy kultywowany stary zwyczaj wigilijny, z którym z kolei zapewne nie zetknęła się większości obecnych mieszkańców.
Zwyczaj ten polega na przywoływaniu do stołu wigilijnego wilka, co następuje po zakończeniu wszelkich przygotowań do wieczerzy wigilijnej i pojawieniu się na niebie wyglądanej z niecierpliwością pierwszej gwiazdki.
Tak opisuje to w swoich wspomnieniach z okresu przedwojennego chocznianin Ryszard Woźniak:

(...) Świat cały okryty jest białym całunem. Śnieg obsypał dachy domów i stodół; we wszystkich oknach – podobnie jak u nas - migocą jarzące się choinkowe światełka. Stajemy u węgła stodoły nad rzeką i spozieramy w niebo. Nad nami mrugają gwiazdy, a gdzieś pośród nich i ta betlejemska, która przyprowadziła do lichej stajenki trzech magów, aby oddali swój hołd nowo narodzonemu Zbawicielowi świata.
Przy tej okazji musi się stać zadość tradycji wołania wilka. Zgodnie z bardzo starą tradycją w wigilijny wieczór zapraszano wilka do wieczerzy, by go udobruchać i uchronić przed nim ludzi i zwierzęta domowe. Odbywało się to w ten sposób, że po zapadnięciu zmroku należało wyjść z domu i zawołać w stronę lasu:

- Wilku! Chodź ku nom jeść! Przydziesz - bedziesz, nie przydziesz - nie bedziesz!

Ponieważ wilk nie kwapi się z przyjęciem zaproszenia, wracamy nieco zmarznięci, lecz weseli do domu.(...)

W przypisie do tego tekstu autor wyjaśnia, że:

Kult wilka w okresie tzw. Godów był niewątpliwie echem dawnych wierzeń pogańskich. Słowianie zachodni i południowi zgodnie z tradycją zapraszali („wołali”) wilka do wieczerzy wigilijnej, by obłaskawić drapieżcę symbolizującego złą moc oraz uchronić przed nim ludzi i zwierzęta. Wilkom poświęcano też niektóre dni późną jesienią lub zimą, gdy stawały się bardziej napastliwe.

Z kolei na Podkarpaciu przywoływanie wilka przyjmowało nieco inną formę (za wprost.pl):

(...) Wśród tych zwyczajów, które dziś mogą budzić zdumienie, było zapraszanie na wieczerzę wilka z lasu. Drapieżniki z okolic Łańcuta, zapraszano np. na groch. "Najczęściej przy spożywaniu grochu gospodarz albo stawiał na oknie w miseczce trochę grochu i wołał wilka na wieczerzę, albo pukano w okno i wołano: 

>”Wilku, wilku z Kosiny przychodź na wiliję, jeśli nie przyjdziesz teraz, nie przychodź do roku<" 

Jak wyjaśnił Dariusz Drąg - kierownik Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie, to zapraszanie zwierzęcia miało uchronić przez cały nadchodzący rok gospodarza i jego dom od szkód wyrządzonych przez dzikie zwierzęta. (...)

Natomiast etnolog Ewa Tomaszewska z Muzeum Wsi Kieleckiej tak opowiada o tym zwyczaju (cytat z www.tygodnik-rolniczy.pl):

(...) Z niezwykle obecnym w obchodach Wigilii kultem przodków miał też związek zwyczaj przyzywania, przywoływania przez chłopa wilka. Gospodarz wychodził przed dom i wołał:
 „Wilku, wilku, chodź do grochu, jak nie przyjdziesz do grochu, abyś nie przyszedł, aż za rok”.
 Wilk symbolizował duszę, której obecności życzono sobie tego jednego dnia. Obcowanie ze światem duchów na co dzień uznawano za niebezpieczne, zaklinano więc wilka-duszę, by nie nawiedzał domostwa do kolejnej Wigilii. (..) 


Okazuje się, że to zwyczaj znany również na Ukrainie:


(...) Skądinąd w świadomości rolniczej zło i nieszczęście miały nie tylko oblicze „sił nieczystych”, bowiem w codziennej pracy zagrażały również siły natury, dzikie zwierzęta i choroby. W związku z tym kultywowano obrządek improwizowanego „zapraszania” ich do wspólnej wieczerzy, wykonywany przez pana domu. Stojącemu pod drzwiami gospodarzowi i tym razem towarzyszą wigilijne potrawy, które trzyma on w lewej ręce, zaś w prawej ściska bicz. Rytualne trzykrotne przywołanie: mrozu, wiatru i wilka, na które nikt nie odpowiada, stanowią ostatnie ogniwo obchodów na zewnątrz domu. Od tej chwili nie wolno było wychodzić na podwórze. Zaczynała się wigilia, ukraiński Swiat-weczir. (...) - cytat z www.geekweek.pl


Okres Bożego narodzenia i Nowego Roku w Choczni w 1872 roku- LINK.


środa, 21 grudnia 2016

Walenty Smolarski - organista i nauczyciel

Walenty Smolarski – nauczyciel szkoły parafialnej, organista w Choczni w latach 1814-1840.

Walenty Smolarek vel. Smolarski - organista, nauczyciel szkoły parafialnej - ludimagister, urodził się 12 lutego 1785 roku we wsi Skidzin koło Oświęcimia (obecnie Skidziń w gminie Brzeszcze), w domu pod numerem 8. Wieś należała do dominium[1] Nowa Wieś w cyrkule myślenickim.
Był synem Jana Nepomucena Smolarka (ur. 1744) i Agaty (jej nazwisko panieńskie nie zostało ustalone). Ojciec Walentego oraz jego młodszy brat Stanisław (ur. 1746) byli konfederatami barskimi[2], czym zaskarbili sobie poważanie wśród miejscowej szlachty: Szembeków, Dembińskich, Russockich, Moszyńskich, Bobrowskich oraz kupców krakowskich z rodów: Hallerów, Gherri i Klose.
To pozwoliło dzieciom Smolarków w niedalekiej przyszłości na awans społeczny, poprzez intratne zatrudnienie w charakterze: organisty, nauczyciela, ekonoma, czy sędziego dominalnego. Nominacja do tych zawodów spowodowała zmianę nazwiska ze Smolarek na Smolarski i była dodatkową nobilitacją wśród miejscowej społeczności.
I tak Piotr Smolarski (syn Jana, a brat Walentego) został organistą oraz nauczycielem szkolnym w Pisarzowicach, Oświęcimiu i Jawiszowicach, co potwierdzają „Schematyzymy Królestwa Galicji i Lodomerii” z lat 1796-1806[3] oraz schematyzm kościelny z 1817 roku[4].
Natomiast kuzyn Walentego - Wawrzyniec Smolarski (syn Stanisława Smolarka), jako stypendysta trafił do gimnazjum św. Anny w Krakowie (w 1803 roku), a następnie na Wydział Prawa Wszechnicy Jagiellońskiej w Krakowie. Później jako mandatariusz[5] i justycjariusz[6] został sędzią dominalnym w Zatorze. Jego brat Jan Smolarski (kolejny kuzyn Walentego) pracował jako ekonom, zarządca w Jawiszowicach i Brzeszczach.
Pozostałe dzieci Jana i Stanisława Smolarków urodzone w Skidziniu pozostały przy pierwotnym nazwisku, nie opuściły rodzinnej wsi, a ich potomkowie, czyli Smolarkowie, żyją dalej w rejonie Grojca, Brzeszcz, Bielan, Wilamowic, Oświęcimia.

Walenty Smolarski już w 1804 roku, jako niespełna dwudziestoletni młodzieniec, został organistą w parafii Wniebowzięcia NMP w Oświęcimiu, co potwierdzają metryki kościelne (Valentinus Smolarski - organarius Oswencimensis).
Na przełomie XVIII i XIX wieku ten kościół parafialny w Oświęcimiu obsługiwał ludność miasta oraz kilkanaście przynależnych wsi. Parafia zatrudniała wówczas co najmniej 2 organistów: Piotra Smolarskiego, starszego brata Walentego oraz Macieja Płonkowskiego.
Gdy starosta oświęcimski Kajetan Russocki h. Zadora dodatkowo zatrudnił Piotra Smolarskiego, jako nauczyciela szkoły normalnej w Oświęcimiu, część jego obowiązków organistowskich przejął właśnie Walenty.
W latach 1804-1807 Walenty pracował i mieszkał w Oświęcimiu pod numerem 3, w domu prepozyta[7] Egidiusza (Idziego) Russockiego z Brzezia herbu Zadora. Tam też poznał przyszłą swoją małżonkę Katarzynę - córkę Józefa Grabani herbu Brochwicz i Urszuli z Jezierskich. Katarzyna Grabania nazywana była ,,panną z prepozytury’’ i mieszkała wraz ze swoją matką u prepozyta Egidiusza Russockiego. Rodzina Grabaniów nie pochodziła z Oświęcimia, prawdopodobnie przybyła z Wojakowej koło Czchowa, otrzymując schronienie u rodziny Russockich.
Ślub Walentego Smolarskiego i Katarzyny Grabani odbył się dnia 21 kwietnia 1807 roku. Uroczystość została wpisana do księgi metrykalnej ślubów (Liber copulatorum) w tomie dotyczącym miasta Oświęcimia i Klucznikowic. Świadkami na ślubie byli Ignacy de Dembiany Dembiński herbu Rawicz jako właściciel Klucznikowic, tj. części Oświęcimia i Mikołaj Moroz Hoszowski burmistrz Oświęcimia, późniejszy profesor prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zaraz po ślubie Walenty Smolarski opuścił Oświęcim, by podjąć dalszą pracę organisty w Czańcu koło Kęt.
W tym czasie właściciele Skidzinia, Przeciszowa, Wilczkowic (kupiec Fryderyk Klose i Marianna Haller) byli powiązani rodzinnie z właścicielami Czańca (Ignacym Rottmanem, konsyliarzem[8] sądu apelacyjnego Galicji zachodniej i jego żoną Barbarą Haller), a właścicielem Porąbki, należącej do parafii czanieckiej był wymieniony wyżej Fryderyk Klose.
Można przypuszczać, że dzięki nim Walenty Smolarski znalazł pracę w tamtejszej parafii pod wezwaniem św. Bartłomieja.
Księga metrykalna chrztów dla wsi Czaniec obejmująca przełom XVIII i XIX wieku (Tom 1 po 1786 roku) zaginęła w oryginale, nie jest dostępny niestety także wtóropis zapisów kościelnych w krakowskiej Kurii, ale tutaj prawdopodobnie urodziła się trójka dzieci Walentego Smolarskiego:
  •  Karol Smolarski (1808 - 22.10.1868),
  • Antoni Wawrzyniec Smolarski (09.08.1810 - 09.10.1811),
  • Józefa Smolarska (1813 - 08.02.1830).
    W 1810 roku w pobliskim Międzybrodziu Lipnickim została wybudowana kaplica Św. Marii Magdaleny, gdzie Walenty Smolarski również został zatrudniony jako organista. Wcześniej mieszkańcy tej gromady chodzili na nabożeństwa do parafii Czaniec, a ksiądz prowadził osobne księgi metrykalne dla Czańca, Porąbki i Lipnika.
        W ciągu kilku lat spędzonych w Czańcu rodzina Smolarskich mieszkała w domu pod numerem 120, który należał do kościoła i był przeznaczony jako dom dla organisty (tak zwana organistówka).
Następnym (i jak się okazało ostatnim) przystankiem w wędrówce Walentego organisty była wieś Chocznia. Walenty Smolarski wraz z żoną Katarzyną oraz dwójką dzieci: Karolem i Józefą pojawił się tutaj około 1814 roku. Pierwszym dokumentem potwierdzającym pojawienie się Smolarskich w Choczni jest zapis w księdze chrztów parafii Narodzenia św. Jana Chrzciciela z dnia 22 grudnia 1814 roku. W tym dniu w Choczni, w domu pod numerem 34, urodziło się czwarte dziecko Walentego, tj. Józef Jan Ewangelista Smolarski, przedstawiciel jedynej zachowanej do dzisiaj linii męskiej rodziny Smolarskich, wywodzącej się od Walentego, która obecnie zamieszkuje w Krakowie.
Położony nad Choczenką nieopodal kościoła dom numer 34 nie był własnością Smolarskich. Należał wówczas do dominium Rudze, czyli do rodziny Bobrowskich herbu Jastrzębiec i pełnił funkcję mieszkania dla organisty oraz szkoły przyparafialnej. Był to nowy budynek, postawiony w 1804 roku, dzięki staraniom proboszcza ks. Jacka Majeranowskiego.
16 sierpnia 1816 roku dom, w którym zamieszkiwali Smolarscy został podmyty przez falę powodziową na Choczence, a wezbrany nurt tej niewielkiej zwykle rzeczki urwał w jego pobliżu duży fragment brzegu, odsłaniając resztki trumien i kości z ulokowanego przy kościele cmentarza.
Organistówka,  oprócz plebani i austerii, stanowiła centrum życia społecznego wsi. Walenty Smolarski był jej drugim lokatorem po Jakubie Pilarskim.
Nie jest do końca jasne, czy obowiązki nauczycielskie rozpoczął równolegle z organistowskimi. Z pewnością natomiast nauczał choczeńskie dzieci czytania, pisania i rachowania w 1818 roku[9] i w kolejnych latach[10]. Koszty nauczania ponosili w czasie jego pobytu w Choczni aktualni proboszczowie, to znaczy najpierw ks. Jan Znamierowski (do 1826 roku), a następnie ks. Wojciech Komorek (1826-1840). Nauka odbywała się w jednej izbie.
Przeglądając księgi parafialne można odnaleźć wiele wpisów dotyczących Walentego Smolarskiego.
W pierwszych latach pobytu w parafii choczeńskiej, obejmującej również Kaczynę, był określany jako organista, później jako „miejscowy” organista (łac. organarius loci), organista choczeński, czy ludimagister. W tutejszym kościele występował kilkanaście razy przy chrztach i ślubach parafian, jako ojciec chrzestny lub świadek. W Choczni rodziły się jego kolejne dzieci:
  • Józef Jan Ewangelista Smolarski (22.12.1814 - 09.09.1868 ),
  • Antonina Janina (Joanna) Smolarska (02.05.1817 - 02.07.1855),
  • Jan Błażej Smolarski (02.02.1820 - ),
  • Antoni Franciszek Smolarski (20.03.1822 - 04.06.1846)
           Walenty Smolarski zmarł dnia 7 stycznia 1840 roku w wieku 56 lat na ostrą gruźlicę płuc, chorobę nieuleczalną w tamtych czasach. Został pochowany na miejscowym cmentarzu - prawdopodobnie w jego obecnej lokalizacji, a nie na starym cmentarzu przy kościele. Pogrzeb odprawił miejscowy wikariusz ks. Stanisław Michalik oraz proboszcz z Wadowic ks. Mikołaj Zamoyski.
Był jednym z najdłużej urzędujących organistów w Choczni- w ciągu 26 lat pracy był świadkiem wielu istotnych dla wsi wydarzeń. Przeżył epidemie tyfusu w 1830 roku i pierwszą udokumentowaną epidemię cholery rok później, która w przeciągu zaledwie 19 dni pochłonęła życie 49 chocznian. Uczestniczył zapewne w poświęceniu nowego cmentarza (w obecnej lokalizacji) w 1836 roku. Miał okazję obserwować zmiany w wystroju choczeńskiego kościoła parafialnego, w którym za jego bytności w Choczni dodano dwa boczne ołtarze z ruchomymi obrazami oraz murowaną kropielnicę, a na wieży zawieszono nowy dzwon o wadze 3 cetnarów. Spośród jego podopiecznych ze szkoły przyparafialnej kilku kosztem dużych wyrzeczeń kontynuowało dalszą naukę, ze studiami włącznie, a dwóch z nich (Ignacy Balon i Jakub Piątek) wybrało ostatecznie karierę duchowną. Istotną, aczkolwiek być może nie docenianą za życia Walentego Smolarskiego zmianą, było także wprowadzenie w latach 20-stych XIX wieku do powszechnej uprawy ziemniaków, które zrewolucjonizowały zwyczaje żywieniowe chocznian, stając się podstawą ich wyżywienia.
Po śmierci Walentego Smolarskiego do domu pod numerem 34 w Choczni wprowadził się nowy organista Antoni Danecki.
Wdowa po Walentym - Katarzyna Smolarska zamieszkała w Choczni w domu pod numerem 179, u swojej córki Antoniny Góralczyk z domu Smolarskiej. Zmarła 17 grudnia 1844 roku śmiercią naturalną.
Różnie potoczyły się losy dzieci Walentego. W choczeńskich księgach metrykalnych odnotowano śmierć czworga z nich:
  •  Karol Smolarski był znanym choczeńskim krawcem, ojcem dwóch córek urodzonych w Choczni z jego związku z Marianną z domu Piątek,
  • zwłoki Antoniego Smolarskiego, wówczas żołnierza 56 pułku piechoty zostały znalezione w plebańskim lesie, a lapidarny łaciński opis zdarzenia, zawarty w księdze zgonów, nie wyjaśnia jednoznacznie szczegółów jego śmierci,
  • Antonina Smolarska poślubiła Wojciecha Góralczyka, z którym miała sześcioro dzieci. Dalszym potomkiem tej pary był między innymi Edward Bańdo, znany choczeński działacz samorządowy po drugiej wojnie światowej,
  • Józefa Smolarska zmarła bezdzietnie jako panna.


Pamięci Józefa Jana Ewangelisty Smolarskiego w 202 rocznicę urodzin”, mojego przodka z Choczni.

Maciej Smolarski

Kraków, grudzień 2016




[1] Dominium- zwierzchność gruntowa, najmniejsza jednostka administracyjna w Galicji.
[2] Konfederacja Barska- zbrojny związek utworzony w miejscowości Bar w 1768 roku, w obronie niepodległości Rzeczypospolitej i wiary katolickiej, skierowany przeciw kurateli rosyjskiej, królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu i popierającym go wojskom rosyjskim- link.
[3] Szematyzm Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim- austriacki rocznik wydawany w latach 1782-1914, zawierający schemat organizacyjny galicyjskich władz administracyjnych ze spisem zatrudnionych urzędników- link.
Publikowano również osobno szematyzmy kościelne.
[4] Schematismus cleri utriusque ordinis partis dioecesis Cracoviensis, in regnis Gallicae et Lodomeriae, tribus circulis Bochnensi, Myslenicensi, Sandecensi comprehensae 1817
[5] Mandatariusz - urzędnik wykonujący czynności administracyjno- policyjno- sądowe w stosunku do warstwy chłopskiej, w prawach związanych z pańszczyzną.
[6] Justycjariusz - mianowany przez właściciela wsi lub miasta urzędnik rozpatrujący sprawy cywilne i drobne karne.
[7] Prepozyt - duchowny kierujący pracą kapituły katedralnej lub proboszcz kolegiaty.
[8] Konsyliarz - doradca z wyboru lub z mianowania.
[9] Na podstawie „Schematismus cleri utriusque ordinis partis dioecesis Cracoviensis, in regnis Gallicae et Lodomeriae, tribus circulis Bochnensi, Myslenicensi, Sandecensi comprehensae”. - (Leopoli, Piller) 1817-1918.
[10] Począwszy od 1827 roku w szematyzmach pojawiają się nazwiska innych nauczycieli choczeńskiej szkoły przyparafialnej.




poniedziałek, 19 grudnia 2016

Kalendarium choczeńskie - wydarzyło się między 19 a 25 grudnia

19 grudnia
  • 1889- urodził się Adam Drapa, żołnierz 56 pułku piechoty, ranny w rękę na froncie I wojny światowej.
  • 1931- zmarł Andrzej Wcisło, cukiernik piernikarz, żołnierz 16 pułku piechoty w czasie I wojny światowej, więziony przez Rosjan w Tomsku.
  • 1988- zmarł Józef Warmuz, absolwent wadowickiego liceum w 1948 roku, członek komisji wyborczej Frontu Narodowego w Choczni (1953). Spoczywa na cmentarzu komunalnym w Zielonej Górze.
  • 1990- zmarł Stanisław Woźniak, były więzień nr 80573 obozu koncentracyjnego w Flossenbürg (Bawaria) w czasie II wojny światowej.

20 grudnia
  • 1813- urodził się Tomasz Kręcioch, choczeński karczmarz (1840).
  • 1874- w Krzeszowie urodził się Tomasz Płonka, agent emigracyjny przed I wojną światową, organizujący wyjazdy zarobkowe do Ameryki i Niemiec. W 1927 roku kandydat koalicji "Chjeno-Piasta" w choczeńskich wyborach samorządowych, a od 1929 roku pomocnik zarządcy komisarycznego gminy. Po II wojnie światowej aresztowany i osądzony za kolaborację z Niemcami.
  • 1877- we Frydrychowicach urodził się Tomasz Ramza, wysiedlony z Choczni w czasie II wojny światowej. Zginął w Auschwitz, w którym osadzony został za nielegalne przekroczenie granicy.
  • 1884- urodził się Józef Turek, żołnierz 8 pułku piechoty w czasie I wojny światowej, uwięziony przez Rosjan w Omsku.
  • 1885-  w miejscowości Zagacie urodził się Szczepan Bańdo, członek Rady Nadzorczej Kasy Stefczyka w Choczni od 1936 do 1939 roku i po jej krótkotrwałej powojennej reaktywacji.
  • 1886- urodził się Józef Kręcioch, urzędnik kolejowy w Muszynie, Gorlicach, Krakowie, Chrzanowie, Zatorze, Wadowicach i w Krzeszowicach.
  • 1887- urodził się Tomasz Szczur, zasłużony dla Choczni działacz samorządowy, współpracownik Putka, radny gminny, przewodniczący zarządu Kasy Stefczyka, sekretarz Chłopskiego Towarzystwa Wydawniczego i PSL "Wyzwolenie", ławnik sądowy, wiceprzewodniczący GRN w Choczni.
  • 1903- Rada Gminna w Choczni uchwaliła, że zwróci się o subwencję do Rady Szkolnej Krajowej na budowę nowej szkoły.
  • 1924- urodziła się Władysława Widlarz, po mężu Wilk, radna gminna (1953), członkini zarządu Spółdzielni Produkcyjnej im. Rokossowskiego w Choczni (1956).
  • 1953- zmarł Franciszek Ramenda, radny gromadzki 1935-1939, powojenny taksator gminny, radny GRN w Choczni, członek Komitetu Elektryfikacji Choczni, ławnik Sądu Okręgowego w Wadowicach, przewodniczący Związku Samopomocy Chłopskiej.
  • 1970- zmarł ksiądz Władysław Ruliński (wcześniej Ruła), pochodzący z Choczni wieloletni proboszcz w Tłuczani (LINK).
  • 1987- zmarła Franciszka Budowska z domu Bandoła, druhna zastępowa organizacji harcerskiej w przedwojennej Choczni, w czasie II wojny światowej wysiedlona i skierowana na roboty przymusowe w Niemczech. Spoczywa na cmentarzu w Iłowej koło Żagania.

21 grudnia
  • 1898- w Bachowicach urodziła się Marta Kajdas, nauczycielka i była zakonnica, która na emeryturze zamieszkała w Choczni, malując obrazy o treści religijnej i pomagając w kancelarii oraz bibliotece parafialnej.
  • 1904- urodziła się Franciszka Widlarz, po mężu Ślączka, członkini choczeńskiego teatru amatorskiego, uczennica seminariów nauczycielskich w Wadowicach i w Białej. 
  • 1920- w Zawadce urodziła się Anna Zawiła, w czasie II wojny światowej aresztowana w Choczni i osadzona w obozie Auschwitz, w którym poniosła śmierć.
  • 2003- zmarł Adam Drożdż, były więzień obozów w Auschwitz i Flossenbürg.

22 grudnia
  • 1889- w choczeńskich polach zamarzł dwudziestoletni Jan Kobiałka.
  • 2001- zmarła Kamila Karkowska/Jachna z domu Ramenda, absolwentka Wydziału Prawa UJ w Krakowie, radca prawny w krakowskiej administracji miejskiej. 
  • 2007- zmarł Stanisław Gazda, rolnik, członek Gromadzkiej Komisji Finansowo- Budżetowej od 1954 roku.

23 grudnia
  • 1839- w Oświęcimiu zmarł ksiądz Jan Gąsiorowski, były wikariusz choczeński.
  • 1889- urodził się Stefan Świętek, żołnierz 31 pułku piechoty w czasie I wojny światowej, ranny w ramię, po powrocie z leczenia w Pradze zginął w walkach na froncie.
  • 1891- urodził się Nikander Szewczonek, absolwent gimnazjum w Petersburgu, mieszkaniec Choczni po poślubieniu Mieczysławy Kumalówny. W roku szkolnym 1950/51 nauczyciel języka rosyjskiego w wadowickim liceum.
  • 1968- zmarł Jan Czapik, pochodzący z Choczni lekarz stomatolog.

24 grudnia
  • 1883- urodził się Jan Kręcioch, żołnierz 56 pułku piechoty w czasie I wojny światowej, uwięziony przez Rosjan w stanicy Nikołajewskiej w guberni akmolińskiej.
  • 1891- w Zawadce urodził się Józef Studnicki, mistrz krawiecki i sklepikarz w Choczni przed II wojną światową. Po wojnie sekretarz Ochotniczej Straży Pożarnej od jej reaktywacji w 1947 roku, członek ZSL.
  • 1914- w bitwie pod Łowczówkiem koło Tarnowa zginął urodzony w Choczni Stanisław Wiśniowski, syn byłego kierownika choczeńskiej szkoły. Żołnierz Legionów Polskich.
  • 1922- urodził się Kazimierz Płonka, stolarz, radny gminny od 1950 roku.
  • 1990- zmarła w Wadowicach Urszula Zając, emerytowana nauczycielka, zatrudniona między innymi w Kaniowie, Nowej Wsi i w Szczyrku.

25 grudnia
  • 1800- urodził się Szczepan Guzdek, pełnomocnik wójta, współinicjator powstania pierwszej trzyklasowej szkoły ludowej w 1859 roku. 
  • 1857- urodził się Jan Guzdek, filolog klasyczny, profesor gimnazjalny w Brzeżanach, Stryju, Wadowicach i w Krakowie, uwieczniony w "Zmorach" Zegadłowicza (LINK).
  • 1869- urodził się Szczepan Bandoła, emigrant zarobkowy w USA do 1921 roku, ojciec nauczycielki Kornelii i urzędnika pocztowego Jana.
  • 1893- urodził się Franciszek (Francis) Kręcioch, emigrant w USA, artylerzysta armii USA w czasie I wojny światowej, ranny w czasie walk frontowych, za co przyznano mu w 1918 roku dożywotnią rentę.
  • 1896- urodził się Władysław Mocniak, uczeń wadowickiego gimnazjum (1910-1914), członek wadowickiej drużyny skautowej, kapral 3 pułku Legionów Polskich w czasie I wony światowej, zginął w bitwie pod Mołotkowem.
  • 1905- urodził się Władysław Wcisło, przedwojenny górnik kopalń belgijskich, po wojnie mieszkaniec Świdnicy na Dolnym Śląsku.

piątek, 16 grudnia 2016

Choczeńskie rody- Ramendowie

Wszyscy współcześni polscy Ramendowie, podobnie jak Widlarzowie, czy Bandołowie, mają choczeńskie korzenie.
Pochodzenie nazwiska Ramenda i osób je noszących nie jest jednak w dostatecznie przekonywujący sposób wyjaśnione i zbadane.
Zajmujące się etymologią choczeńskich nazwisk panie: Ewa Widlarz i Teresa Kolber sugerują, że nazwisko Ramenda może pochodzić od: 
  • ramy (połączonych listew), 
  • od niemieckiego słowa rahm (śmietana, krem),
  • od również wywodzącego się z języka niemieckiego słowa ramda/remda- w znaczeniu „człowiek tęgi, kloc, ewentualnie kobieta wysoka, tęga, a niezgrabna” (za „Słownikiem Języka Polskiego” Niedźwieckiego z 1909 roku).
Natomiast Józef Putek uważał, że Ramendowie byli z pochodzenia Wołochami/Walasami, którzy dotarli do Choczni lub okolicy z południa, lub południowego wschodu, jako osadnicy na prawie wołoskim i ich pierwotne nazwisko związane z rdzeniem „Roman” zostało przekręcone do obecnej postaci.
Problem w tym, że nazwisko Ramenda nie występuje na obszarze Karpat, ani w żadnym z państw sąsiadujących z Polską, a ponadto zapisywane było od samego początku w obecnej postaci, różniąc się co najwyżej ortografią (Ramenda lub Ramęda, pisane niekonsekwentnie na dwa sposoby, nawet w obrębie najbliższej rodziny).
Jedyne zbliżone w brzmieniu nazwisko, jakie udało mi się wyszukać, to Remenda, używane na terenie Ukrainy.
Nazwisko Ramenda pojawia się po raz pierwszy w polskich źródłach pisanych w 1630 roku. 
Wymienia je Stanisław Szczotka w książce „Powstanie chłopskie pod wodzą Kostki Napierskiego”. Według niego w listopadzie 1630 roku, przy okazji buntu chłopskiego na Podhalu, skierowanego przeciw Mikołajowi Komorowskiemu (także dzierżawcy starostwa barwałdzkiego z Chocznią w składzie), w Ratułowie miało dojść do pobicia „urzędnika” Sebastiana Ramendy, który ponownie został schwytany przez buntowników w zasadzkę na drodze publicznej 31 grudnia 1630 roku.
Natomiast w choczeńskich księgach metrykalnych odnotowano je po raz pierwszy w marcu 1656 roku, przy okazji chrztu Józefa, syna Augustyna Ramendy i jego żony Reginy. 
Nie jest na 100% pewne, czy tenże Augustyn Ramenda jest przodkiem wszystkich Ramendów z Choczni, ale z pewnością ich dużej części.
W spisie płatników podatku kościelnego (taczma) z 1663 roku zapisano Ramendę, jako współwłaściciela roli położonej powyżej kościoła parafialnego, którą dzielił wówczas z niejakim Cudakiem. Rola Ramendy (prawdopodobnie owego Augustyna) sąsiadowała wtedy z rolą Malaty i Tarkoty. Począwszy od 1670 roku jako właściciel tej roli podawany jest już tylko Ramenda, bez współwłasności Cudaka.
To położenie roli Ramendów powyżej kościoła nie zmieniało się na przestrzeni wieków i zostało utrwalone w nazwie Pagórek Ramendowski, obecnie określany jako Osiedle Ramendowskie. 
Taką, a nie inną lokalizację potwierdza spis własności gruntowej z lat 1844-1852, w którym wymieniono czterech Ramendów (Antoni, Mikołaj i dwóch Janów), posiadających parcele gruntowe i leśne powyżej kościoła, na południe i północ od Choczenki. Własność każdego z nich była nieco wyższa od ówczesnej średniej choczeńskiej, zarówno jeżeli chodzi o powierzchnię, jak i wyliczony dochód roczny.
Wprawdzie we wcześniejszym spisie- Metryce Józefińskiej z lat 1785-89 brak jest roli nazwanej Ramendowska, a występują jedynie dwie role Romandowskie w Górnej Choczni, które przypisać należy jednak Romańczykom, a nie Ramendom. Nie oznacza to jednak, że pod koniec XVIII wieku Ramendowie nie posiadali własności ziemskiej na terenach zajmowanych wcześniej i później. Mogą to wyjaśnić szczegółowe zestawienia Metryki Józefińskiej, przechowywane we Lwowie.
W pierwszej połowie XVIII wieku ród Ramendów był już w Choczni mocno rozrośnięty, o czym świadczą chrzty dzieci aż ośmiu par małżeńskich o tym nazwisku.
Jeden z ówczesnych Ramendów, o imieniu Urban, bywał też zapisywany pod innym nazwiskiem (przezwiskiem?) Chałupski.
Natomiast od 1742 do 1759 roku nie urodził się w Choczni żaden Ramenda, a w późniejszym okresie dzieci chrzcili jedynie Leonard Ramenda (syn Urbana Chałupskiego), Antoni Ramenda (syn Adama) i Wiktor Ramenda. W porównaniu do pierwszej połowy XVIII wieku widać więc znaczy regres, który trudno jednoznacznie wyjaśnić. Być może część choczeńskich Ramendów wyprowadziła się ze wsi, o czym świadczy na przykład niewiele późniejsza obecność tego nazwiska w nieodległym Wieprzu.
Z wymienionej trójki- Leonarda, Antoniego i Wiktora- nazwisko Ramenda przetrwało do czasów współczesnych tylko wśród potomków dwóch pierwszych z nich, linia Wiktora wygasła.
W 1798 roku Walenty Ramenda był przysiężnym gromady choczeńskiej, czyli według dzisiejszej nomenklatury radnym i ławnikiem, pomagającym wójtowi w rozstrzyganiu drobniejszych spraw spornych między mieszkańcami, sprawach spadkowych, itp.
W 1844 roku siedmiu Ramendów przystąpiło do Towarzystwa Wstrzemięźliwości, założonego w Choczni przez proboszcza ks. Józefa Komorka- wśród nich pojawiają się imiona trzech (Mikołaj i dwóch Janów), wymienionych w „Grundparzellen Protocoll”, spisie własności prowadzonym w tym samym czasie.
Ten sam Mikołaj Ramenda i dwóch Janów Ramendów figurują także w spisie właścicieli parcel budowlanych z 1859 roku.
W liście dla potomnych, spisanym przez budowniczych obecnego kościoła parafialnego z lat 1880-1886 (LINK) znalazło się nazwisko Antoniego Ramędy, jako członka komitetu budowy kościoła. 
Ten sam Antoni Ramęda, mąż Anny z domu Kloss, był kilka lat później wybrany do zarządu Kółka Rolniczego, założonego w Choczni w 1889 roku, a rok później uczestniczył w delegacji włościańskiej w uroczystym złożeniu zwłok Adama Mickiewicza na Wawelu.
Na początku XX wieku wśród choczeńskich emigrantów, udających się za ocen w poszukiwaniu szans na lepsze życie, nie zabrakło i Ramendów. Chocznię opuścili wówczas: Helena Ramenda (po mężu Klimasz, ur. 1894), Jan Antoni Ramenda (ur. 1884), Józef Tomasz Ramenda (ur. 1885) i Franciszek Ramenda (ur. ok. 1883).
W rozwijającym się w Choczni przed I wojną światową ruchu sokolim uczestniczył Józef Ramenda (ur. 1882), który później jako żołnierz 56 pułku piechoty został ranny w kolano (1914), a następnie zginął na froncie (1915).
W pierwszej wojnie światowej czynny udział wzięli również między innymi:
  • Andrzej Ramenda (ur. 1891) ranny w rękę na froncie włoskim,
  • Antoni Ramenda (ur. 1887) poległy na froncie włoskim,
  • Ludwik Ramenda (ur. 1894) ranny, który po dostaniu się do niewoli rosyjskiej był więziony w Ufie,
  • Józef Ramęda (ur. 1884) który po dostaniu się do niewoli rosyjskiej był więziony w Irbit.
W wojnie 1918-1920 odznaczył się z kolei sierżant 4 pułku strzelców podhalańskich Stanisław Ramenda (ur. 1888), za co nagrodzono go Orderem Virtuti Militari i przydziałem ziemi w Łobaczówce na Wołyniu.
W okresie międzywojennym wyróżniali się natomiast:
  • Julia Ramenda (ur. 1897) działaczka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej, a później przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich,
  • Karol Ramenda (ur. 1875) członek zarządu Kasy Stefczyka w Choczni (1926),
  • Józef Ramęda (ur. 1909) listonosz i działacz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej,  instruktor sportowy, uczestnik strajków chłopskich jako pracownik wielkoobszarowych gospodarstw rolnych na Lubelszczyźnie.
W spisach drobnych przedsiębiorców z tego czasu przewijają się w Choczni: fryzjer F. Ramenda (1930) i właściciel sklepu z wyszynkiem Jan Ramenda.
Do Kanady w okresie międzywojennym wyemigrowali : Julian Ramęda (ur. 1899) i Weronika Ramenda po mężu Woźniak (ur. 1902).
Natomiast w czasie II wojny światowej:
  • wymieniony wyżej Józef Ramęda (ur. 1909) konspirował w Armii Krajowej pod ps. „Ryś”,
  • Franciszek Ramenda/Ramęda (ur. 1914) zginął w obozie Gross Rosen (1943),
  • Jan Ramenda (ur. 1908) walczył w kampanii wrześniowej, był więziony przez NKWD w obozach w Szepietówce i Równem, a w 1941 roku wstąpił do armii gen. Andersa. Zginął w bitwie pod Monte Cassino i spoczywa na tamtejszym cmentarzu wojennym,
  • wymieniony wcześniej Stanisław Ramenda (ur. 1888) zaginął w czasie deportacji do Kazachstanu.
Do istotnych postaci związanych z  Chocznią w rzeczywistości powojennej należeli:
  • Franciszek Ramenda (ur. 1891) radny, gminny taksator, ławnik sądowy, członek Komitetu Elektryfikacji Wsi, przewodniczący Komisji Rolnej GRN i Związku Samopomocy Chłopskiej,
  • Jan Ramenda (ur. 1913) członek OSP od jej reaktywacji w 1951 roku,
  • wymieniony wcześniej Józef Ramęda (ur. 1909) radny gromadzki, zootechnik, inspektor rolny i działacz ZSL,
  • Konstanty Ramenda (ur. 1927) właściciel cholewkarskiego zakładu rzemieślniczego,
  • Aleksandra Gzela z domu Ramenda (ur. 1908), działaczka Koła Gospodyń Wiejskich, artystka ludowa- twórczyni kwiatów z bibuły,
  • Kamila Karkowska/Jachna z domu Ramenda (ur. 1923) prawniczka, radca prawny w Krakowie,
  • wymieniony wcześniej Ludwik Ramenda (ur. 1894) działacz Gminnej Komisji Drogowej.
Najbardziej znanymi potomkami choczeńskich Ramendów byli:
  • Stanisław Ramenda (1926-2011) syn Stanisława, urodzony w Łobaczówce na Wołyniu, doktor nauk rolniczych, znany hodowca nowych odmian roślin, który po wojnie mieszkał i pracował w Wielkopolsce,
  • Henry Ramenda (1919-1993) syn Józefa, urodzony w Hartford, USA, koroner hrabstwa Hartford w stanie Connecticut.
Na początku tego wieku w Polsce mieszkały 192 osoby o nazwisku Ramenda, z tego 119 w powiecie wadowickim oraz 53 osoby o nazwisku Ramęda, z tego 39 w powiecie wadowickim.



W notatce uwzględniono wyłącznie nieżyjących przedstawicieli rodu Ramendów/Ramędów.


W tym samym cyklu:

środa, 14 grudnia 2016

Wspomnienia szkolne Henryka Ramędy

Dzięki uprzejmości pana Henryka Ramędy zamieszczam jego interesujące wspomnienia i refleksje dotyczące szkoły w Choczni Dolnej oraz sytuacji społeczno- politycznej w jego rodzinnej wsi w latach czterdziestych i pięćdziesiątych minionego wieku.
Autor jest mieszkańcem Szczecina o choczeńskich korzeniach, ukończył Liceum Ogólnokształcące w Wadowicach (1960) i Wydział Mechaniczny Szczecińskiej Wyższej Szkoły Morskiej. Pracował jako starszy oficer mechanik w Polskiej Żegludze Bałtyckiej i "Euroafrice" oraz na stanowisku dyrektorskim w Urzędzie Morskim w Szczecinie.


WIELCY NIEPOKONANI
Szkoła Podstawowa w Choczni dolnej 1949 – 1956
KSZTAŁTOWANIE GODNOŚCI WŁASNEJ MŁODYCH POLAKÓW W CHOCZNI
I ICH DROGA DO SUWERENNEJ POLSKI

   Do siedmioklasowej Szkoły Podstawowej w Choczni Dolnej uczęszczałem w latach 1949 – 1956. Do szkoły tej, w wieku 7 lat, zapisała mnie moja Mama. 
W słoneczny sierpniowy dzień, trzymając za rękę, zaprowadziła mnie do sadu przy szkole, w którym w średnim wieku mężczyzna przy jednym z uli, otwartym i w otoczeniu uwijających się i brzęczących pszczół wysłuchał od Mamy, jaki jest cel naszej wizyty. Mężczyzną tym był Kierownik Szkoły Tadeusz Nowak, który po swoich Rodzicach odziedziczył ten zaszczyt i odpowiedzialność.
Były to czasy, kiedy w sklepach w Choczni nie sprzedawano warzyw, owoców ani mleka. Pożywienie mieszkańcom całej wsi zapewniała uprawa na własnej roli zbóż, ziemniaków, buraków, uprawa grządek, hodowla zwierząt domowych i posiadany sad. Niektórzy hodowali również pszczoły. Rzeczą naturalną więc było, że ziemia, nawet do małych upraw była niezbędna. Jedna z nauczycielek, Pani Irena Palewicz też posiadała własne, małe gospodarstwo rolne. 
W powyższej sytuacji, osoby pełniące funkcje publiczne - kierownika szkoły i organisty, posiadały ziemię do uprawy z nadania gminy. Natomiast Probostwo choczeńskie było wyposażone we własne, rozległe gospodarstwo rolne, z lasami i stawami. Inni mieszkańcy radzili sobie stosownie do swoich umiejętności i posiadanych środków. Powszechne były usługi murarskie, ślusarskie, stolarskie, krawieckie, szewskie, fryzjerskie oraz prace polowe końmi i transport konny furmankami świadczony gospodarstwom, które nie posiadały koni. Źródłem utrzymania było też prowadzenie sklepów.
Kierownik Szkoły Podstawowej w Choczni Dolnej mieszkał z rodziną w szkole i miał pod uprawę może około pół hektara ziemi, z małą stodółką i budynkiem gospodarczym połączonym z toaletami dla nauczycieli i uczniów. Z budynku gospodarczego odzywały się świnki, wokół spacerowały kurki, a Kierownik Nowak od czasu do czasu był „łapany” wzrokiem uczniów, z korytkiem w ręce. Na tej samej parceli położona była szkoła i duży plac, pokryty drobnym żwirem, od strony południowej graniczący z rzeką Choczenką. Plac ten, przeznaczony był do prowadzenia lekcji wychowania fizycznego, do spędzania czasu przez uczniów na przerwach pomiędzy lekcjami oraz był wykorzystywany do grania w piłkę po lekcjach.
Gra w piłkę po lekcjach trwała zwykle do silnego uczucia głodu, albo do wybicia szyby w jednym z licznych okien szkoły. Na dźwięk tłuczonego szkła w przeciągu kilkunastu sekund, zabierając torby z książkami znikali wszyscy „piłkarze”, bo niemal równocześnie pojawiał się Kierownik Nowak. Dopadał wtedy najbliższych uczniów i ich rodziców obciążał kosztem wymiany szyb.
Naukę rozpocząłem 1-go września w 1949 roku, z elementarzem z czarno-białymi obrazkami bliskich mi zwierząt domowych i z napisem na okładce, że jest przeznaczony dla szkół wiejskich. Może po trzech miesiącach, egzemplarz ten został zastąpiony bardzo ładnym elementarzem kolorowym, jednolitym dla wszystkich dzieci w Polsce, który w zbliżonej formie służy nauce czytania nadal.
Nauczyciele, którzy mnie uczyli, to:

1.     W klasie I wyłącznie Pani Janina Sidorowicz, a potem
2.     Pan Tadeusz Nowak, Kierownik Szkoły - matematyki;
3.     Pani Maria Nowak, żona Kierownika T. Nowaka - tak zwanego śpiewu, czyli wychowania muzycznego;
4.     Pani Irena Palewicz, siostra Kierownika T. Nowaka – geografii;
5.     Pani Albina Tarasek – języka polskiego;
6.     Pan Władysław Gołda (żołnierz AK, ps. ”Korczak”) – matematyki i fizyki z chemią;
7.     Pani Józefa Wróblewska – języka rosyjskiego od piątej klasy;
8.     Pani Kazimiera Medwecka – języka polskiego w klasie siódmej oraz prowadziła z wielkim oddaniem i umiejętnością, kółko recytatorskie dla wszystkich klas.

Historii, biologii, prac ręcznych, rysunku i wychowania fizycznego, uczyli nas wymiennie ci sami nauczyciele. W szkole odbywały się również lekcje religii, z krótką modlitwą przed i po lekcji. Najdłużej w naszej klasie, nauczał religii ksiądz Antoni Karabuła. Uczył nas też religii ksiądz proboszcz Adam Bogucki, ciekawie, testując na bieżąco nasze poprawne rozumienie wiary, z jej zastosowaniem do codziennego życia. Nauczał, że modlitwa powinna być, przede wszystkim dziękczynna. Krótką modlitwą rozpoczynał się i kończył także każdy dzień nauki. Przed lekcjami i po lekcjach modlił się z nami któryś z nauczycieli, czasem również Kierownik Nowak. W klasach były obrazy ukrzyżowanego Chrystusa, a potem krzyże.

Rozpoczynając I klasę, zastaliśmy wszystkie klasy w trakcie wymiany ławek czteroosobowych, na dwuosobowe. Pulpit ławki składał się z części poziomej i z części pochyłej w kierunku ucznia. W części poziomej posiadał zagłębienia na pióra i ołówki oraz dwa otwory po prawej stronie każdego ucznia, na stożkowy szklany kałamarz, z kołnierzem umożliwiającym jego zawieszenie.

Rocznik 1949 trafił na trudne lata stalinowskiej indoktrynacji. Posiadający znakomite, patriotyczne tradycje Związek Harcerstwa Polskiego został rozwiązany i nic nam o nim nie mówiono. Od mojej drugiej klasy, Kierownik Nowak otrzymał na swojego zastępcę, zetempowskiego „politruka”. Pan Pezdek organizował harcerstwo w jego nowej formie. Wspierała go w tym, aktywna wśród dziewcząt ale bardzo sympatyczna Pani Krysia z Andrychowa. Do powołanej nowej Organizacji Harcerskiej zostali wpisani uczniowie wszystkich klas. Dzień szkolny rozpoczynał się apelem o godzinie wpół do ósmej. Na apelu, wybrani przez nauczycieli reprezentanci uczniów w swoich klasach, stawali równolegle do nauczycieli uczestniczących w apelu.
Zgłaszali ilość obecnych i nieobecnych oraz wygłaszali formułkę, że ich „klasa jest gotowa do lekcji”. Salutowali wyprostowaną prawą dłonią, ukośnie do czoła – tak jak to robili „radzieccy pionierzy”. Na apelach, nie wprost ale nieustannie i w różnych formach, wmawiano nam, że żyjemy w jakimś świecie, który w rzeczywistości w ogóle wokół nas nie istniał. Śpiewaliśmy, że:

Prysły mroki, słońce świeci, pieśnią huczą nam traktory,
wolnych ojców, wolne dzieci, przeorzemy wzdłuż ugory”.

W pięciotysięcznej wsi były tylko dwa poniemieckie traktory „lanzbuldogi”, nieustannie naprawiane, a ugorów nie było wcale. Śpiewaliśmy też, że:

Ciężki kłos się do ziemi ugina,
Kołchozowa w nim nurza się dłoń,
Kiedy piosnkę zanuci dziewczyna,
Podchwytują żniwiarze ten ton!

Kołchozu na szczęście nie było, ale każdy, kto poznał pracę na roli, a wiedzę tę posiadali wszyscy uczniowie w Choczni, wiedział, że wykopywanie z gleby ziemniaków lub buraków czy koszenie zbóż odbywa się w nieustannym ruchu i wymaga wysiłku i koncentracji, a więc wyklucza jakikolwiek, równoczesny śpiew. Śpiewało się w kościele, przy kapliczkach w maju albo na weselach, czy też przy sobótkach - na święto Zesłania Ducha Świętego.

Ponadto pieśń i jej śpiewanie, według apelowego rytuału, to miał to być sposób na pokonanie każdego wroga i na osiągnięcie każdego celu. Przy czym wróg znajdował się – albo w nieznanym nam zupełnie kraju, chociaż nazywany był „ojczyzną”, a oferowana przez nas forma pomocy była czysto teoretyczna, bo takiego „sprzętu” nie posiadaliśmy:

Pójdę, zobaczę Oviedo,
Chwycę karabin i granat,
Pójdę się bić za Asturię,
Moją ojczyznę kochaną!

- albo jak w hymnie Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej - „Naprzód młodzieży świata”, wróg był całkowicie anonimowy. Nikt nie wyjaśnił nam gdzie przebywa i jak wygląda, a myśmy śpiewali:

Naprzód młodzieży świata,
Nasz braterski połączy dziś marsz,
Groźne przeminą lata,
Hej kto młody pójdź z nami i walcz!

Z nami słońce i drzewa w pochodzie,
Maszerują przez miasto i wieś,
Niech w szeregi jednoczy się młodzież,
Niechaj praca nas łączy i pieśń!
Nie zna granic ni kordonów pieśni zew, pieśni zew!
Przez cały świat, słowa pieśni tej niech niesie wiatr!
Niech rozbrzmiewa, niech przewodzi wolny śpiew, wolny śpiew!

W sytuacji nękania naszej i okazało się, że nie tylko naszej wyobraźni nierzeczywistym światem, jedynym odprężeniem umysłu było wyśmianie nieznośnej do bólu nieprawdy. Nie ustaliłem z jakiego „źródła osobowego” pochodziła niezwykle atrakcyjna dla nas, choć nie dla wszystkich uczniów zrozumiała zamiana słów:

Nie zna granic ni kordonów pieśni zew, pieśni zew!
na, z przeproszeniem:
Nie zna granic ni kondomów! Pies mi zdechł! Pies mi zdechł!

Ta wersja podobała się wszystkim uczniom szalenie i na pewno wyszła od dorosłych. Śmialiśmy się i śpiewaliśmy ją z całych swoich sił. Kierownik Nowak i pozostali nauczyciele łącznie z „politrukiem”, udawali, że jej nie słyszą.

Natomiast prawdziwym katowaniem ludzi dorosłych było lansowanie „spółdzielni produkcyjnych”, czyli polskiej wersji „kołchozów”. Było to czymś najbardziej przerażającym na wsi, ze względu na zupełnie nierealistyczne założenia, że wszyscy o tej samej godzinie będą wychodzić do pracy na wspólnym polu i o tej samej godzinie będą wracać do domu. A przy pracy będą śpiewać ! Każda rodzina w Choczni żyjąca z uprawy roli, różniła się liczbą osób i ich wiekiem oraz ilością i rodzajem posiadanych zwierząt domowych. Z różną też starannością wykonywała swoją pracę. To wykluczało sytuację, że wszyscy będą mieli identyczne potrzeby i identyczne troski w tym samym czasie.

Chocznia była przed wojną wsią o dużej aktywności politycznej, silny był ruch ludowy kierowany przez dr. Józefa Putka. Dlatego w czasie II wojny światowej w ruchu oporu udokumentowano uczestnictwo 45 chocznian lub osób związanych z Chocznią - według wyszukiwarki Google. Również dlatego w pokoleniu naszych rodziców, posiadających wiedzę o straszliwym głodzie i śmierci milionów ludzi na Ukrainie, utworzenie kołchozu w Choczni było oczywistym aktem samobójczym. Wyznawana przez komunistów strategia destrukcji, była wobec przesłanek racjonalnych bezwzględna i dla części Choczni zwanej Zawalem zbudowano dużą stajnię i dużą stodołę, dla przyszłej spółdzielni produkcyjnej. Wtedy to już chyba sam Pan Bóg interweniował – w czasie burzy, jeszcze przed zbiorami, wiatr przewrócił stodołę, a piorun ją spalił.

Ogromną uciążliwością były też tak zwane „obowiązkowe dostawy” zbóż i mleka, w ilości i po cenach ustalonych przez państwo, znacznie niższych od cen wolnorynkowych czyli od cen rzeczywistych. Komunistyczny eksperyment ekonomiczny, w tym przypadku nie uwzględniał relacji ilości pieniądza do towaru na rynku, jako odzwierciedlenia nakładu pracy.
Miał też miejsce krótkotrwały okres walki z „kułakami”, czyli z gospodarzami wielokrotnie przerastającymi powierzchnią swoich gospodarstw małe gospodarstwa i osiągających swoje wysokie dochody, głównie z pracy najemnej. W Choczni taki problem nie istniał, gospodarstwa 5-cio hektarowe to były już duże gospodarstwa i były one prowadzone rodzinnie, jak każde inne. Podstawowe zamierzenie propagandowe, to jest likwidacja „wyzysku człowieka przez człowieka”, zupełnie nie miało tutaj zastosowania.

Prowadzona była równocześnie bardzo niebezpieczna, konsekwentna walka o zmianę duchowej tożsamości młodych Polaków - przede wszystkim poprzez eliminację powszechnych tradycji chrześcijańskich, obchodzonych w kościelnym roku liturgicznym. Te najbardziej wyraziste dla nas - uczniów, to Święty Mikołaj, którego miał zastąpić „dziadek mróz”, oraz drzewko/choinka na Boże Narodzenie, którą miała zastąpić „choinka noworoczna”.

Tak się boleśnie złożyło, że mąż siostry Kierownika Nowaka, nauczycielki Ireny Palewicz – major Eustachy Palewicz został zamordowany w Katyniu. O tym nie można było wtedy publicznie mówić, nawet bólu rozpaczy okazać. Kierownik Tadeusz Nowak i jego zespół nauczycielski wiedzieli doskonale, że w tym spacyfikowanym społeczeństwie, za przeciwnika mają bezwzględnego mordercę. W tragicznej dla całej Polski sytuacji i wobec osobistych tragedii, lecz w sytuacji ponoszenia odpowiedzialności za prawidłowe rozpoznawanie dobra i zła przez nas - dzieci, nasi nauczyciele potrafili się bardzo mądrze zachować.

Nie słyszałem, żeby Kierownik Tadeusz Nowak i jego nauczycielski zespół, kiedykolwiek działania nowych władz opatrywali jakimkolwiek komentarzem. Nie pochwalali publicznie narzuconego porządku politycznego, ani nie dali się sprowokować do jego krytyki. Kierownik Nowak wykonywał otrzymywane polecenia, takie jak pochody 1-majowe do Wadowic czy polityczne akademie rocznicowe w zakresie podstawowym, bez jakiegokolwiek entuzjazmu. 
„Dziadki mrozy” czy „choinki noworoczne” w budynku „Sokoła”, były zręcznie rozbudowywane poprzez recytacje polskich utworów poetyckich i śpiewów polskich i stawały się kulturalną rozrywką, z elementami pewnej egzotyki. Były przedstawieniem, a nie przeżyciem religijnym.

Kierownik Nowak również umiejętnie milczał w sytuacji poważnego zagrożenia, jakim były podstępne, różne formy walki z kościołem, oraz próby „uspółdzielczania” wsi czy „walki z kułakami”. Pozostał na swoim posterunku ze swoimi nauczycielami by ratować, na wszystkie możliwe sposoby, tożsamość nas, małych Polaków. Nawet śmierć Stalina została uczczona tylko apelem oraz obowiązującymi i kontrolowanymi minutami ciszy, bez okazywania jakiejkolwiek rozpaczy ani też kpin. Byłem już dorosły, gdy zaczynałem to dostrzegać.

W kształtowaniu osobowości dzieci, nauczyciele otrzymywali pożądane wsparcie od ich rodziców oraz od Kościoła. Mój Tata czasy przedwojenne określał konsekwentnie i wyłącznie terminem - „za wolnej Polski”. Gdy mu przekazałem usłyszaną od któregoś z nauczycieli informację, że Stalin odwraca biegi rzek, zapytał mnie – a po co, sugerując rozważenie zmiany kierunku strumienia Choczenki. Zastanowiłem się wtedy, jaki pożytek byłby z odwrócenia biegu Choczenki w kierunku Kaczyny – praca ogromna, a korzyść z tego żadna. Kiedy Tata dowiedział się, że robotnica - prządka z andrychowskiej fabryki została posłem do Sejmu, w różnych rozmowach w domu i ze swoimi przyjaciółmi stawiał pytanie – co ma do szukania w Sejmie to głupie babsko? Mama nas też wspierała - opowiadała, że od pierwszej klasy musiała śpiewać „Boże wspieraj, Boże ochroń nam cesarza i nasz kraj”, no i cesarza już dawno nie ma.

Odbywały się też w latach pięćdziesiątych poszukiwania stonki ziemniaczanej. Stany Zjednoczone, zwane skrótowo „Ameryką”, kojarzyły się wszystkim z krajem nieograniczonego dobrobytu, a dzieciom z czekoladą z UNRRY, o niedoścignionym smaku i niezwykle trudno dostępnym artykułem. Okazało się, że oprócz dolarów i czekolady, Ameryka ma również takie owady, które zjadają zielone liście ziemniaków i nie pozwalają ziemniakom dorosnąć. Nazywają się stonka i zrzucają je Amerykanie, na polskie ziemniaki, w tym również na ziemniaki w Choczni, przy czym na chłopski choczeński rozum zupełnie bez powodu, aczkolwiek robią to tylko „imperialiści”. Stonki nie można było znaleźć, nikt nie wyjaśnił czy amerykańscy imperialiści się rozmyślili, ale obowiązek jej szukania ustał dopiero po paru latach. Osobą odpowiedzialną za organizację i przebieg poszukiwania stonki był lubiany w Choczni, agronom Adam Biel. 
Nieufność i kult syzyfowej pracy były charakterystyczne dla tego ustroju, toteż czynności poszukiwania były sprawdzane przyklejaniem papierowej stonki do badyla.
Społeczeństwo Choczni i Kaczyny prawie w 100% potraktowało zjawiska wrogiej indoktrynacji jako dopust boży i wzięło je „na przetrzymanie”. Do kościoła w Choczni chodzili wszyscy, z niedostrzegalnymi wyjątkami. Wszyscy też przestrzegali roku liturgicznego, w tym Świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, a ich dzieci uczestniczyły w nauce religii i przystępowały do I Komunii Świętej. W maju, przy kapliczkach, odbywały się krótkie, śpiewane nabożeństwa do Matki Bożej. W kościele, w stallach przy głównym ołtarzu zasiadali nauczyciele a Państwo Pamułowie kierujące i nauczające w szkole w Choczni Górnej, mimo znacznej odległości było obecne w każdą niedzielę. Kierownika Tadeusza Nowaka można było zobaczyć w tylnej części nawy, pod tak zwanym chórem.

Kierownika Tadeusza Nowaka i wszystkich wymienionych nauczycieli, zapamiętałem jako znakomitych pedagogów. Wśród nich tak wspaniałe i niezapomniane obrazy jak – niezauważona wcześniej, pochylona nade mną Pani Sidorowicz i nagle ujmująca swoją dłonią moją małą rączkę, żeby pomóc mi w umieszczeniu literki „o” w dwóch równoległych liniach. Kilka lat później, w siódmej klasie Pani Medwecka powtarzająca nieustannie, że konstrukcja każdej pisemnej relacji, żeby była klarowna, musi mieć wstęp, osnowę i zakończenie. Wiedza praktyczna i niezwykle użyteczna, na całe życie !
Kiedykolwiek myślę o tamtych latach, to w każdych okolicznościach mogę tylko wypowiadać – Bóg Wam zapłać nasi mądrzy i wspaniali Rodzice oraz Bóg Wam zapłać nasi mądrzy i odpowiedzialni nauczyciele i księża!

Z czasem okazało się, że komunistyczna plaga miała też swoje dobre strony. Niskie technologie w przemyśle wymagały wielkiej liczby pracowników i zlikwidowały bezrobocie. Tworzono szkolnictwo podstawowe oraz średnie – ogólnokształcące, techniczne i ekonomiczne. Rozszerzono też w sposób odczuwalny opiekę lekarską. Nastąpiły również nieprzewidywane zmiany cywilizacyjne.

Niskie pensje, uzupełnione wyprodukowaną własną żywnością, stworzyły na wsiach warunki finansowe, które umożliwiały budowę nowych domów i zabudowań gospodarczych. Będące w Choczni, w przeważającej większości drewniane domy kryte słomą i bez kominów, zniknęły zupełnie. Budowano domy przestronne z dużymi oknami, przeważnie z cegły wypalanej „chałupniczo” lub z tak zwanej szlaki, czyli z żużlu. Na wsi powstała nowa grupa społeczna, nazwana później „chłoporobotnikami”, ludzi już z nowymi potrzebami i z możliwościami ich realizacji.

Wobec oporu rolników i oczywistej sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, a nade wszystko zagrożenia głodem, zrezygnowano po latach z „uspółdzielczania” polskiej wsi. Jeszcze wcześniej, bo na początku lat pięćdziesiątych, z inicjatywy najbardziej zasłużonego dla Choczni i najsławniejszego obywatela Choczni dr. Józefa Putka, nastąpiła elektryfikacja wsi. Tak została otwarta droga do uczestniczenia w przemianach cywilizacyjnych całego świata.

Naród polski czekała jeszcze jedna próba rozróżniania kłamstwa od prawdy. Była to tak zwana „radiofonia przewodowa”, czyli doprowadzenie do domów instalacji zawieszonej na słupach, dźwigających przewody elektryczne. Zawieszone poniżej przewody „radiowe” były w domach zakończone głośnikiem. Po prasie, nastąpiła i tutaj pełna reglamentacja informacji. Z powodu nieustannego wychwalania spółdzielni produkcyjnych, głośniki te nazwano „kołchoźnikami”.

Elektryfikacja Choczni i równocześnie całego Kraju, a potem pojawienie się odbiorników radiowych, umożliwiły słuchanie wolnego słowa z „Wolnej Europy” i innych niezależnych rozgłośni i przywracały stopniowo wolnościowe i obywatelskie aspiracje Polaków. 
Tak cały Naród, a z nim kolejne pokolenia Choczni, pokonały najpierw austriacką i niemiecką germanizację, a potem sowiecką rusyfikację.


HENRYK RAMĘDA 

Szczecin, 15 listopada 2016