poniedziałek, 31 lipca 2017

Kalendarium choczeńskie- wydarzyło się między 31 lipca a 6 sierpnia

31 lipca

  • 1810- urodził się Ignacy Balon, ksiądz wyświęcony w Tarnowie w 1840 roku. Uczeń gimnazjum w Podolińcu, student filozofii w Tarnopolu oraz teologii we Lwowie i w Tarnowie. Do emerytury w 1881 roku sprawował posługę wikariusza w 18 parafiach diecezji tarnowskiej. (link)
  • 1890- w Źródłach urodził się Jan Dębowski, rolnik. współwłaściciel młyna parowego nad Choczenką przy granicy Choczni i Wadowic, który spłonął w maju 1934 roku. Straty wyceniono na 35.000 zł. W czasie wojny wysiedlony przez niemieckich okupantów. 
  • 1913- urodziła się Aniela Zając, później po mężu Potoczek, przedwojenna działaczka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej w Choczni. W 1932 roku wybrana bibliotekarką.
  • 1932- nadzwyczajne zebranie walne członków Kasy Stefczyka w Choczni- wybrano nowego kasjera w osobie Tomasza Szczura i nowego urzędującego członka zarządu Jana Pateraka.
  • 1974- zmarł Józef Czech, rolnik i kolejarz.

1 sierpnia

  • 1847- na tyfus zmarł choczeński leśniczy Wincenty Pawiński, członek Towarzystwa Trzeźwości.
  • 1926- urodził się Mieczysław Bator, żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Obczyźnie w okresie II wojny światowej. W momencie wybuchu II wojny światowej wchodząc w skład rodziny osadników z Choczni mieszkał w Janowej Dolinie na Wołyniu. W 1941 roku został wysiedlony do Kazachstanu, gdzie pracował w kołchozie. W 1942 wstąpił do oddziałów junackich armii Andersa. Po ukończeniu szkoły kadetów w Palestynie znalazła się (od 1944 roku) we Włoszech, w I batalionie 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Walczył między innymi pod Monte Cassino. Po demobilizacji w stopniu kaprala podchorążego pozostał w Wielkiej Brytanii, gdzie pracował jako chemik i spawacz. Członek polskiego chóru „Varsovia”. Za zasługi wojenne odznaczony Krzyżem Walecznych.
  • 1977- Chocznia zaczęła podlegać Urzędowi Miasta i Gminy w Wadowicach.
  • 1992- zmarł Klemens Guzdek, w latach 1954-1972 przewodniczący Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej w Choczni. Absolwent trzyletniej szkoły zawodowej, w czasie II wojny światowej robotnik przymusowy w Kędzierzynie. Od lutego do marca 1945 roku milicjant w komendzie powiatowej MO w Wadowicach. Szef referatu wojskowego i meldunkowego w zarządzie Gminy Chocznia od 1946, taką samą funkcję sprawował w latach 1950-54 w prezydium Gminnej Rady Narodowej. Przewodniczący Kolegium Orzekającego w Choczni i Urzędu Stanu Cywilnego. Wybierany radnym gromadzkim w 1954, 1958, 1961, 1965 i 1969 roku. Członek Związku Samopomocy Chłopskiej. Komisarz spisowy, przewodniczący Gromadzkiej Komisji Obrony (1970) i Gromadzkiego Frontu Jedności Narodu (1971). 

2 sierpnia

  • 1820- szesnastoletnia neofitka Józefa Joanna Marianna Tomicka poślubiła w Choczni Bartłomieja Marcinkowskiego z Wieprza, lat 50.
  • 1831- w Choczni wybuchła epidemia cholery, na którą w ciągu 18 dni zmarło 49 osób.
  • 1837- urodził się Bolesław Chwalibogowski, dziedzic Rudna Średniego herbu Nałęcz, który w 1873 roku poślubił w Choczni Mariannę Wolską. 
  • 1909- urodził się Ludwik Turała, ślusarz, rusznikarz. W kampanii wrześniowej 1939 roku ranny w rękę. W czasie okupacji pracował w Krakowie i w Tomicach, był członkiem Armii Krajowej. Po wojnie w Gdańsku, pracował w SPRM „Jedność Rybacka” oraz jako kierownik robót silników okrętowych w Gdańskich Liniach Okrętowych. Po przejściu na rentę mieszkaniec Mielniczek koło Gdańska.
  • 1946- w Cieszynie rozstrzelany został Edward Bąk z Choczni, przedwojenny podoficer zawodowy 12 pułku piechoty, w okresie okupacji członek patrolu dywersyjnego AK- Narodowej Organizacji Wojskowej. Komendant ochrony obozu dla volksdeutschów w Wadowicach w 1945 roku. Od czerwca 1945 komendant NOW (NZW) w Cieszynie w stopniu podporucznika, organizator struktur tej organizacji w Cieszynie i w Bielsku. Zajmował się werbowaniem nowych członków, tworzeniem oddziałów dywersji i przygotowaniem ataku na siedzibę UB w Cieszynie. W dniu 7 października 1945 roku został zatrzymany w Bielsku przez Urząd Bezpieczeństwa za przynależność do NOW i przechowywanie broni. W procesie w sali cieszyńskiego ratusza został skazany w 1946 roku na utratę praw na zawsze, przepadek mienia i karę śmierci.
  • 1951- zmarł Franciszek Romańczyk, rolnik, szynkarz i sklepikarz, żołnierz armii austriackiej w okresie I wojny światowej, działacz Katolickiego Stowarzyszenia Mężów w międzywojennej Choczni. Emigrant zarobkowy we Francji, zatrudniony jako górnik w kopalni w Billy Montigny do 1927 roku. Po powrocie w Choczni pracował na roli i prowadził sklep z wyszynkiem. W 1939 roku pomagał w ewakuacji Sądu Okręgowego z Wadowic na wschód. W 1940 roku wysiedlony z rodziną na Kielecczyznę, skąd przeniósł się do Krakowa. Do końca wojny pracownik lodowni browaru, gdzie nabawił się astmy. Powrócił do Choczni w 1945 roku. Od lipca 1947 roku członek Gminnej Komisji Mieszkaniowej i Kwaterunkowej. Od grudnia 1947 roku członek Gminnej Sekcji Ochrony Roślin.

3 sierpnia

  • 1809- urodził się Dominik Cibor, pozostający przez długi czas „w niemoralnym związku” ze swoją pasierbicą Katarzyną Warmuz, mimo wielokrotnych doniesień urzędu gromadzkiego, chcącego zapobiec „temu zgorszeniu”. 
  • 1866- urodził się Wawrzyniec Świętek, rolnik i pszczelarz, który w 1903 zwoływał wiec pszczelarski z powiatu wadowickiego. Korespondent „Przyjaciela Ludu”. 
  • 1914- ogłoszono mobilizację, do do wojska austriackiego mieli się zgłosić wszyscy zdolni do noszenia broni mężczyźni z Choczni do 42-go roku życia. 
  • 1927- w Dobrzanicy urodziła się Albina Kasprzycka, później po mężu Bajorska, rolniczka, absolwentka szkoły podstawowej w Choczni. W czasie wojny zatrudniona u niemieckiego osiedleńca. Od grudnia 1954 roku radna gromadzka, członkini komisji oświaty, kultury i zdrowia. Ławnik Sądu Powiatowego w Wadowicach od 1956 roku. W 1958 roku wybrana ponownie radną, zastępca przewodniczącego Gromadzkiej Komisji Kultury i Spraw Socjalnych. 
  • 1927- urodził się Konstanty Ramenda, cholewkarz, pracownik Spółdzielni Pracy „Podgórzanka” w Krakowie, a potem właściciel własnego zakładu rzemieślniczego.
  • 1938- w Łyścu zmarł ksiądz Marian Józefowicz (urodzony jako Marian Ciempa), wikariusz choczeński od 1936 roku, wyświęcony rok wcześniej we Lwowie dla obrządku ormiańsko- katolickiego.
  • 1949- Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa w Wadowicach zatrzymał wójta Choczni Władysława Babińskiego, zastępcę wójta Lena Bąka, członka zarządu Józefa Piegzę, wiceprzewodniczącego Prezydium GRN Kazimierza Szczura, członków Prezydium Tomasza Szczura i Władysława Świętka oraz radnego Józefa Malatę. Zatrzymani zostali przesłuchani i bez postawienia zarzutów przetrzymani przez dwie doby (wójt 60 godzin) bez jedzenia i możliwości snu, a ich domy w tym czasie poddano rewizji, mimo braku polecenia sądu, czy prokuratury. Nieoficjalnym powodem tej akcji była próba zastraszenia niepokornego samorządu choczeńskiego i nakłonienia radnych do współpracy z PUB zamiast z obecnym wówczas w Warszawie Józefem Putkiem.
  • 1984- w Szczecinie zmarł Stanisław Bąk, członek Rady Zborowej zboru Betania w Szczecinie od 1971 roku i chóru kościelnego. Przystąpił do Kościoła Zieloświątkowców w 1959 roku po ponownym chrzcie. 
  • 1998- zmarła Teodozja Twaróg z domu Gazda, przedwojenna działaczka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej w Choczni. 

4 sierpnia

  • 1831- zmarł Ludwik Burzey, choczeński młynarz, oskarżony w 1788 roku o bezprawne wycięcie drzewa z lasu dworskiego na potrzeby budowlane po pożarze domu. 
  • 1893- urodził się Władysław Bąk, wiceprzewodniczący zarządu Kasy Stefczyka w Choczni od 1922 do 1923 roku. 
  • 1944- podpułkownik Tadeusz Bandoła pseudonim "Wirtuoz", syn nauczyciela z Choczni Józefa Bandoły, objął dowództwo zgrupowania Armii Krajowej w lasach chojnowskich. 

5 sierpnia

  • 1876- w Krowodrzy (obecnie część Krakowa) urodził się Ludwik Jura, handlarz dewocjonaliami. W 1899 roku po ślubie z Antoniną z domu Siepak przeprowadził się z Bujakowa do Choczni. 
  • 1877- urodziła się Maria Dąbrowska, która jako siostra Elja przeżyła 30 lat w domach zakonnych sióstr karmelitanek.
  • 1879- w Wadowicach urodził się Józef Pukło, inżynier drogowy- powiatowy nadzorca dróg do 1939 roku, jeden z inicjatorów powstania "Sokoła" w Choczni i jego działacz (wydziałowy od 1911 roku). Od 1 lipca 1911 komendant sekcji Związku Walki Czynnej w Wadowicach. Od 1 stycznia 1913 komendant dzielnicowy Sokolich Drużyn Polowych i drużyny miejscowej. W czasie I wojny światowej żołnierz 2 pułku piechoty Legionów.  W latach 1917-18 działacz Polskiej Organizacji Wojskowej w Wadowicach. Organizator oddziału pionierów 2 Pułku Legionów i jego dowódca. Przewodniczący Komisji Historycznej Związku Legionistów w Wadowicach (1937-39). Odznaczony Krzyżem Niepodległości. 
  • 1906- w Holyoke w USA urodził się Bolesław (William) Wójcik, do powtórnej emigracji w 1921 roku mieszkaniec Choczni. Pracownik gastronomii w Holyoke.
  • 1913- urodził się Tomasz Malata, syn wójta Maksymiliana, prawnik- absolwent wadowickiego gimnazjum i UJ. W 1937 roku ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy w Zambrowie i został awansowany na stopień podporucznika rezerwy. W latach 1942-43 dowódca placówki AK w Suchej Beskidzkiej. Po wojnie pracownik garbarni w Zembrzycach, a po przeprowadzce do Krakowa znalazł zatrudnienie w zakładach garbarskich w Krakowie i w Kielcach. Członek ZBOWiD-u. 
  • 1944- Julian Kulski, legionista szkolony w 1914 roku w Choczni został komisarycznym burmistrzem Warszawy.
  • 1956- zmarł Jan Fujawa, choczeński karczmarz i sklepikarz- handel towarów różnych. Karczmę wniosła mu w wianie żona Maria z domu Kręcioch, córka Franciszka i Marii z domu Romańczyk. Radny gromadzki od 1935 do 1939 roku. W czasie okupacji wysiedlony. Po wojnie ponownie prowadził karczmę, zlikwidowaną w  1949 roku oraz sklep spożywczy.
  • 1969- po potrąceniu przez pociąg na torach kolejowych w Choczni zmarła Ludwika Marczyńska z domu Piątek.
  • 1986- zmarła Wanda Wandor, rolniczka, członkini Frontu Narodowego w Choczni w 1953 roku.
  • 2010- zmarł ksiądz Stanisław Migas, były wikariusz choczeński (1956-58), a później proboszcz w Łękawicy i Raciborowicach.

6 sierpnia

  • 1879- zmarł Karol Wojciechowski, dzierżawca/współwłaściciel majątku sołtysiego w Choczni, wnuk Józefa i Justyny Duninów.
  • 1887- została zarejestrowana i wpisana do rejestru handlowego firma Georga Silbigera, właściciela placówki handlującej towarami mieszanymi w Choczni.
  • 1901- urodził się Władysław (Walter) Bąk, emigrant do Kanady w okresie międzywojennym (1926), który po 10 latach powrócił do Choczni, by po kolejnych trzech latach wyjechać za ocean ma stałe. Początkowo zamieszkał z rodziną w Blenheim. Od 1945 roku mieszkaniec Bradford w prowincji Ontario, gdzie prowadził rodzinną farmę ogrodniczą na terenach bagiennych, sprzedając produkty najpierw na stoisku, a później we własnym budynku handlowym. Ojciec księdza Stanisława Bąka.
  • 1926- w Krzeszowie urodziła się Klara Bania, później po mężu Roman, mieszkanka Choczni od 1937 roku, w czasie wojny pracował przymusowo u niemieckiego osiedleńca. Członkini spółdzielni produkcyjnej im Rokossowskiego w latach 50-tych XX wieku, radna gromadzka od grudnia 1954 roku. Ławnik Sądu Powiatowego w Wadowicach od 1956 roku. 
  • 1953- w Krakowie zmarła Józefa Karczmarczyk, członkini patronatu nad Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży Żeńskiej w Choczni w okresie przedwojennym, gdzie prowadziła kursy gotowania i szycia oraz zasiadała w sądzie koleżeńskim.  Pochodząca z Wadowic mieszkanka Choczni, a od 1933 roku Krakowa. Spoczywa na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Siostra Marii Gondek, żony kierownika szkoły w Choczni, opiekunka ich dzieci i prowadząca dom Gondków w Choczni.
  • 1954- na emigracji w USA zmarł Stefan Woźniak, uczeń szkoły zawodowej w Białej (1906-1908), czeladnik stolarski  po terminowaniu u E. Wywiołka w Białej (1910), w 1913 roku członek choczeńskiej Sokolej Drużyny Polowej. W tym samym roku wyemigrował do USA, gdzie był rejestrowany podczas draftów w 1918 i 1942 roku. Mieszkał w Nowym Jorku i pracował w Simplex Cloth Cutting Mach Co. 

piątek, 28 lipca 2017

Zakonspirowane spotkania w starej chacie część I - wspomnienia Ryszarda Woźniaka

Kolejny fragment wspomnień Ryszarda Woźniaka z okresu II wojny światowej, udostępniony przez jego syna Krzysztofa.

Zakonspirowane spotkania w starej chacie

Im więcej przybywa mi lat, tym częściej wracam myślami do przeszłości i zastanawiam się nad swym życiem. Czas mknie tak szybko, iż trudno sobie uzmysłowić, że kiedyś byłem małym dzieckiem i całkiem inaczej przeżywałem mijające dni. Upływały one na podobieństwo nurtu wartkiego strumienia, który wciąż toczy naprzód swe fale. Upływały więc lata, zmieniały się epoki, a dziecko stawało się zrazu nastolatkiem, potem młodzieńcem, dojrzałym mężczyzną, wreszcie panem w sile wieku. Na koniec tych zmagań z losem znalazłem się na ostatniej przełęczy, niedaleko tego brzegu, do którego zmierza powoli łódź mego żywota.
Dziś, w swym dostojnym wieku, ze srebrnym włosem na skroni, zasiadam wieczorem przy biurku i w jasnym świetle nocnej lampy rozpamiętuję dawne dzieje. Sięgam słabnącą pamięcią do chwil dawno minionych, za wszelką cenę usiłując je ożywić i ocalić od zapomnienia.
Po tragicznej śmierci Ojca po raz kolejny tułaczy los rzucił nas, biednych wygnańców, w nowe miejsce, do wspominanej już starej chaty koło domostwa Dąbrowskich. Tam znaleźliśmy dach nad głową i wydawało się, że odnajdziemy także tak bardzo upragniony spokój. Choć trwała nadal okrutna wojna, która codziennie zbierała okrutne żniwo śmierci, dawały jednak znać o sobie pierwsze przebłyski świtu w okupacyjnej nocy i budziły w sercu oczekiwane nadzieje.
Jak wiadomo, pierwsze lata wojny były dla Niemców bardzo pomyślne i zdawało się, że nikt i nic się już im nie oprze. Niemiecka machina wojenna funkcjonowała perfekcyjnie i kolejne podboje wydawały się tylko kwestią czasu. Z wolna jednak układ sił zaczął się zmieniać i latem 1944 roku coraz częściej widziało się ich z opuszczonymi głowami. Nie było to bez powodu; wtedy musieli już walczyć na dwóch frontach, doznając coraz więcej niepowodzeń. Potwierdzeniem tego były liczne naloty samolotów alianckich, bombardujących okoliczne zakłady przemysłowe, czego wielokrotnie byliśmy świadkami. Eskadry bombowców nadlatywały nad Oświęcim, a my patrzyliśmy trwożnie w niebo z obawą, czy przeżyjemy te groźne chwile, a jednocześnie z narastającym przekonaniem, że nadchodzi kres znienawidzonego okupanta. Potwierdzeniem tego była podawana z ust do ust wieść o zamachu na Hitlera [1], którego tylko przypadek uratował od śmierci.
Coraz głośniej powtarzano, że wolność ma nadejść ze wschodu, gdzie od dłuższego czasu Niemcy ponosili spektakularne porażki, zwłaszcza po słynnej bitwie pod Stalingradem. Miała nam ją przynieść Armia Czerwona wespół z odrodzonym Wojskiem Polskim.
W tym czasie często przebywał u nas wujciu Józek, który przez całą okupację ukrywał się szczęśliwie i, jak się okazało, należał do AK. Był błogosławionym duchem naszej rodziny, jak mógł pomagał Mamie, a dla mnie osobiście znaczył bardzo wiele – był mi starszym bratem, idolem i ideologicznym przewodnikiem. Zawsze uśmiechnięty i wesoły, przywoził dobre wieści z frontu, gdyż jako członek podziemnej organizacji dysponował zapewne gazetką konspiracyjną.
On sam doskonale pamiętał te chwile, kiedy będąc 18-letnim młodzieńcem urabiał za naszą stodołą postawę światopoglądową grupki 12-latków, do której należałem ja i kilku moich szkolnych kolegów. Teraz, po 6 latach, zaczynało to wszystko kiełkować. Podstawą jego sukcesów była żelazna wytrwałość w wytaczaniu argumentów, których nie można było obalić. Ich siłą potrafił przekonać każdego, wpajając głęboko cel i motywy swego działania oraz zasady konspiracji, jako gwarancję własnego i zbiorowego bezpieczeństwa tych wszystkich, którzy byli zaangażowani w jakiekolwiek polityczne zadanie. Decydowało to o powodzeniu wszelkich, zwłaszcza długofalowych, działań.
Nasza grupa (o której za chwilę) uznała ważność tych argumentów, a wspomniane zasady weszły nam w krew do tego stopnia, że stały się dla nas najważniejszym przykazaniem, o którym pamiętaliśmy we dnie i w nocy. Miarą znaczenia tej kwestii w naszym życiu niech będzie fakt, że my wszyscy nawet po wojnie, zwłaszcza w tej nowej, specyficznej rzeczywistości, baliśmy się o tym wspominać. Stało się to normalnością, że nie napomykano o tym nigdy, dlatego nawet dziś mało kto o tym wie.
Wiosną 1944 roku z inicjatywy wujcia Józka zaczęły się więc odbywać konspiracyjne spotkania u nas, w starej chacie. Zapraszałem na nie moich byłych szkolnych kolegów, w większości uczestników wspominanych „ideologicznych” zebrań za stodołą. Do grupy wtajemniczonych prócz mnie należeli: Karol Janoszek, Władek Wójcik, Władek Woźniak, Staszek Matuśniak, Kazek Mlak, Klimek Skowron i Józek Gawroński. Animatorem i reżyserem tych spotkań był oczywiście sam Józek. Jak to zwykle w gronie młodych zapaleńców bywa, tematem dominującym była polityka, a zwłaszcza wydarzenia na obu frontach, choć nie tylko.
Rozmowy z Józkiem zaczynały się zawsze niewinnie – od spraw zwykłych, nawet banalnych, lecz jednak interesujących młodzieńców w tym wieku. A więc dziewczyny, znajomości towarzyskie, flirty czy intymne przygody. Potem nasz starszy druh, jako wytrawny konspirator, umiejętnie wkraczał w sferę spraw politycznych: najpierw lżejszego kalibru, a więc dowcipy o Hitlerze i Stalinie (których znał niezliczoną ilość) by potem stopniowo przejść do konkretów. Po dłuższej chwili nikt z nas nie zauważył, że Józek już dotykał sedna sprawy. A trzeba przyznać, że umiał robić to znakomicie.
Pamiętam, że komentowaliśmy przebieg bitwy pod Monte Cassino, gdzie Polacy odnieśli decydujące, choć okupione wielkimi stratami zwycięstwo. Miało ono strategiczne znaczenie dla działań wojskowych aliantów na froncie włoskim. Niemców pozbawiono bazy wypadowej w tym rejonie, a więc praktycznie droga do Rzymu została otwarta. Dziś jest to rzeczą znana i oczywistą – wtedy było to tajemnicą.
Wydarzenia na froncie wschodnim były przedmiotem naszego najżywszego zainteresowania. Rzecz jasna propaganda niemiecka, a szczególnie szczekaczki [2], donosiły niezmiennie o sukcesach swych wojsk. Wpajano społeczeństwu, że jednostki niemieckie celowo odrywały się od nieprzyjaciela, by go potem otoczyć i zniszczyć. Jednak na przekór wciąż powtarzanemu goebbelsowskiemu sloganowi, że Adolf Hitler ist der Sieg [3] front nieubłaganie przesuwał się na zachód. Po klęsce stalingradzkiej i przegranej pancernej bitwie pod Kurskiem armia hitlerowska ponosiła ciężkie straty na całej linii olbrzymiego Ostfrontu. Jeśli do tego dodać lądowanie aliantów w Normandii i powstanie drugiego frontu na Zachodzie – los III Rzeszy wydawał się być przesądzony. Wszystkie te informacje uzyskiwaliśmy od wujcia Józka, bowiem w istocie rzeczy zwykli ludzie z naszego otoczenia niewiele wówczas wiedzieli o sytuacji na poszczególnych frontach.
Wreszcie nasz przewodnik i inspirator konspiracyjnych działań przechodził do interesujących go konkretów. Wykonując polecenia swego kierownictwa, zalecał młodszym kolegom przekazywanie wiadomości o działaniach wojennych innym osobom, aby przez to budzić określone nastroje wśród różnych grup społecznych. Do tajnych zadań należało także informowanie grona znajomych o wyczynach polskich partyzantów i odnoszonych przez nich sukcesach, w czym, naturalnie, wujciu Józek był świetnie zorientowany. Dalszy ciąg instrukcji polegał na podawaniu przezeń nazwisk zaufanych osób, którym należało obowiązkowo dać cynk o zamierzonych obławach SS i żandarmerii niemieckiej na partyzantów, mających swe kryjówki w pobliskich górach. Zwrotnie natomiast Józek prosił o informacje o każdym transporcie wojskowym wyjeżdżającym na wschód, z czego wynikało, że pełnił funkcję łącznika w sieci informacyjnej.
Wielką wagę przywiązywał do obserwacji i kontrolowania zachowań volksdeutschów. Jak wiadomo wszyscy oni byli zobowiązani donosić na policję i gestapo o zauważonych w polskich środowiskach działaniach czy wypowiedziach skierowanych przeciwko III Rzeszy. Byli wśród nich tacy, którzy czynili to w głębokiej konspiracji i trudno było im dowieść kolaboracji. Ale byli też inni, których można było rozszyfrować. Dziwić może fakt powierzania takich zadań zwykłym zjadaczom chleba, nie zaś profesjonalistom. Odpowiedź jest prosta: my i nam podobni spotykaliśmy się i rozmawialiśmy z nimi codziennie, łatwiej więc nam było śledzić ich poczynania, podczas, gdy osoby spoza środowiska najczęściej wpadały w łapy gestapo.
Jeden z takich volksdeutschów, Czesław Bryndza (notabene pasierb Luzarowskiego, naszego sąsiada) był żołnierzem niemieckim. Walczył nawet pod Stalingradem, gdzie stracił nogę. Po okresie rekonwalescencji nie wrócił już na front, został szefem miejscowego Arbeitsamtu. Któregoś dnia odwiedził Staszka Dąbrowskiego oraz grupkę jego kumpli i chwalił się medalami niemieckimi, które otrzymał za wzorową służbę. Tamci jednak, będąc już na niezłym rauszu, oderwali mu odznaczenia od munduru i rzuciwszy na podłogę podeptali. Bryndza w zacietrzewieniu chciał zaraz iść na gestapo i donieść o tym, co gdyby uczynił, miałoby tragiczny dla podchmielonych śmiałków finał: rozstrzelanie lub w najlepszym przypadku Oświęcim. Na szczęście jego matka, błagając go na wszystkie świętości i całując go po butach (!) nie dopuściła do tego, by syn zakapował [4] kolegów. Pamiętam, że zaparła się w drzwiach i nie chciała go puścić, wołając:
- Czesiu, ja cię na wszystko proszę, nie idź! Przecie jakby się co odwróciło, to wszyscy by się na nas mścili i na śmierć by nas zagnębili!
Z początku Czesiek butnie się odgrażał, że „nic się nie odwróci”, ale koniec końców, pod wpływem matczynej perswazji, zmiękł i nie poszedł. Gdyby mimo wszystko do tego doszło, to - wedle słów Józka - Bryndza jeszcze tej nocy zostałby zlikwidowany, a Dąbrowski wraz z pozostałymi mieli pójść do lasu.
Niestety, Czesiek nie był dobrym prorokiem - „odwróciło się” i to bardzo szybko. Ale od czego głowa na karku. Widząc, co się święci, szczwany kuternoga, który pochodził z Bystrej koło Bielska [5], pojechał do swojego proboszcza, którego uprosił, aby przyjął go jako kościelnego. Kiedy sprawiedliwość upomniała się o niego, pleban stanął w obronie swego krajana, zaklinając się, że Bryndza to dobry człowiek, pracuje w kościele i nikomu krzywdy nie zrobił. I tym właśnie sposobem uniknął kary.
Efekty inwigilacji volksdeutschów były nie do przecenienia: z jednej strony pozwalały uchronić zagrożonych Polaków przed represjami hitlerowskimi, a z drugiej umożliwiały unieszkodliwienie owych sprzedawczyków przez partyzantów. Kilku renegatów dostało wyroki śmierci, które wykonano. Innych, mniej niebezpiecznych, ostrzeżono, że w przypadku podjęcia czynnej współpracy z okupantem czeka ich to samo.
O egzekucjach i represjach stosowanych wobec zdrajców, kapusiów i puszczalskich panien informowano społeczność choczeńską poprzez odpowiednie napisy i ogłoszenia umieszczane w miejscach publicznych. Miało to niezwykle doniosłe znaczenie w sensie i moralnym, i politycznym.
Znamienne było to, iż Józek nigdy się oficjalnie nie przyznawał do tego, że jest członkiem AK. Można to było jedynie wnioskować z jego zaangażowania, posiadanych informacji i kontaktów. Aczkolwiek ufał mym kolegom, jednak niedwuznacznie dał im do zrozumienia, co ich czeka za jakąkolwiek próbę denuncjacji. W takich sytuacjach obowiązywały ścisłe zasady konspiracji i ostrożności, co my wszyscy i bez przypominania pojmowaliśmy doskonale. Zresztą gdyby ktoś z nas nie chciał współpracować i mieć osobistego wkładu w to szczytne dzieło – od razu by zrezygnował. Byliśmy wszakże młodymi zapaleńcami, którzy mimo różnorakich niebezpieczeństw, czyhających na nas na każdym kroku, chcieli mieć satysfakcję, że mogą zrobić coś pożytecznego dla Polski.




[1] zamach 20 lipca – nieudany zamach stanu, mający na celu m.in. zabicie Adolfa Hitlera, przeprowadzony 20 lipca 1944 przez oficerów Wehrmachtu pod przywództwem pułkownika Clausa von Stauffenberga.
[2] szczekaczka - pot. megafon uliczny, przez który okupanci hitlerowscy nadawali propagandowe wiadomości dla ludności polskiej.
[3] Adolf Hitler ist der Sieg (niem.) – Adolf Hitler – to zwycięstwo.
[4] zakapować - pot. wydać, zdradzić kogoś; donieść na kogoś; zadenuncjować.
[5] w rzeczywistości Czesław Bryndza był rodowitym chocznianinem, synem Ignacego Bryndzy i Walerii z domu Latocha.

środa, 26 lipca 2017

Choczeńskie rody- Bylicowie

Teresa Kolber w „Słowniku nazwisk mieszkańców dekanatu wadowickiego z lat 1786-1839” wymienia występowanie nazwiska Bylica, bądź też Belica w: Andrychowie, Choczni, Inwałdzie, Kosowej, Półwsi, Wadowicach, Wieprzu i w Zagórniku. Najdawniejszy zapis metrykalny z użyciem tego nazwiska miał pochodzić z Choczni z 1682 roku.
Przeglądając metryki choczeńskich małżeństw można natrafić jednak na nieco wcześniejszy ślub Marcina Bylicy i Łucji Styła z sierpnia 1681 roku. Właśnie z rodem Styłów łączą się odległe i dość zagmatwane początki występowania nazwiska Bylica/Belica w Choczni. Wymieniony wyżej Marcin Bylica co najmniej do 1699 roku gospodarował na dawnych gruntach Styłów w górnej części wsi (poniżej sołtystwa- od Choczenki w kierunku Zawadki), zapewne wniesionych mu w wianie przez Łucję, wdowę po Wincentym Style. Sama Łucja wywodziła się z kolei z rodu Matejków/Wawrzyńczaków, czyli dzisiejszych Widlarzów. Z analizy starych metryk wynika, że osiemnastowieczni choczeńscy Bylicowie nie byli wcale potomkami Marcina Bylicy, wymienianego w 1681 roku, lecz jego żony Łucji z pierwszego związku z Wincentym Styłą. Doszło po prostu do błędnego przeniesienia na nich nazwiska ich ojczyma Marcina. 
Nie wszyscy ówcześni Bylicowie znajdowali się w dobrej sytuacji materialnej. Jeden z nich- Jędrzej syn Franciszka Styły vulgo Bylicy, został poddanym plebana choczeńskiego Jana Byliny i utrzymywał się z pracy na jego roli. 
Pierwszym choczeńskim Bylicą, na temat którego istnieją zapiski historyczne inne niż metrykalne był Wawrzyniec Bylica syn Sebastiana (a wnuk Pawła Styły vulgo Bylicy), który w 1788 roku został oskarżony przez Jana Chrzciciela Biberstein Starowieyskiego (właściciela Choczni) o bezprawne wycięcie 5 drzew z lasu dworskiego na potrzeby budowlane po pożarze domu.
W sporządzanej w tym samym czasie Metryce Józefińskiej- pierwszym austriackim spisie własności do celów podatkowych, brak jest roli nazywanej od nazwiska Bylica, co nie oznacza, że Bylicowie byli wtedy pozbawieni własności rolnej- ich włości mogły znajdować się w obrębie roli noszącej historyczne miano wywodzące się od innego nazwiska.
W 1805 roku w choczeńskiej księdze Liber Copulatorum zanotowano ślub młynarza Ludwika Burzeya z Górnej Choczni z Agatą Bylicą.
Natomiast w sporządzonym po 1817 roku spisie podatku kościelnego (messaliów) wymieniono w Choczni własność zaledwie trzech Byliców:
  • Józefa Bylicy spod numeru 241 (Niwa Zakościelna północna)
  • Jana Bylicy spod numeru 107 (Zarębki i Morgi)
  • Tomasz Bylicy spod numeru 70 (Niwa Zakościelna południowa)

Kilkadziesiąt lat później (1844-1852) władze austriackie w kolejnym spisie własności gruntowej uwzględniły:
  • Jana Bylicę spod numeru 241 (spadkobiercę w/w Józefa), który posiadał parcele o łącznej powierzchni 8,49 morgi,
  • Jana Bylicę spod numeru 70 (spadkobiercę w/w Tomasza), który posiadał parcele o łącznej powierzchni 8,63 morgi,
  • Jana Bylicę spod numeru 227 (Niwa Zakościelna północna), który posiadał zaledwie 1,84 morgi,
  • Jana Bylicę spod numeru 331 (Zarębki i Morgi), posiadacza 5,69 mórg,
  • Jakuba Bylicę spod numeru 107 (spadkobiercę w/w Jana), posiadacza prawie 12 mórg.
Byliców musiało być jednak wtedy w Choczni sporo, ponieważ do założonych przez proboszcza Józefa Komorka Towarzystw Trzeźwości i Wstrzemięźliwości zapisało się aż 35 dorosłych osób noszących to nazwisko- więcej było przedstawicieli zaledwie 8 choczeńskich rodów.
W 1840 roku odnotowano w Choczni śmierć na suchoty ponad czterdziestoletniego Franciszka Bylicy, żołnierza 2 batalionu 56 pułku piechoty.

Z kolei w 1853 roku niejaki Bartłomiej Bylica z Zawadki, w Choczni zamieszkały, został oskarżony o kradzież (wspólnie z Józefem Woźniakiem i Antonim Kręciochem).
Najbardziej znanym przedstawicielem choczeńskich Byliców w XIX wieku był Józef, syn Jana Kantego Bylicy i Franciszki z domu Figura z Frydrychowic, urodzony w 1842 roku. Po ukończeniu szkoły przyparafialnej w Choczni i dalszej nauce w Wadowicach uczęszczał do gimnazjum w Cieszynie i Bochni (dwie ostatnie klasy), a następnie studiował teologię i filozofię w seminarium tarnowskim (od 1867 roku). 21 lipca 1871 roku został wyświęcony w Tarnowie na księdza i sprawował posługę wikariusza w: Lisiej Górze, Bolesławiu i Białej oraz proboszcza w Głogoczowie i Bieńkówce. Był także dziekanem dekanatu lanckorońskiego. Ostatnie dwa lata życia spędził na emeryturze w Choczni, gdzie zmarł w 1910 roku i spoczął na miejscowym cmentarzu parafialnym.
Dwóch Byliców z Choczni straciło życie w czasie I wojny światowej, walcząc w składzie 56 pułku piechoty: Jan Bylica (ur. 1891) i Antoni Bylica (ur. 1897), a jego brat artylerzysta Franciszek Bylica (ur. 1893) został ranny. Józef Bylica (ur. 1893) dostał się do niewoli rosyjskiej, a przedwojenny woźnica Jan Bylica (ur. 1878) wstąpił w 1914 roku do Legionów Polskich, gdzie przydzielono go do szpitala koni i 2 szwadronu 2 pułku ułanów.
W okresie międzywojennym spośród choczeńskich Byliców wyróżniali się:
  • Jan Bylica (ur. 1883), „sługa gromadzki”- goniec i herold, który po 1945 roku został zatrudniony w gminie jako woźny. W 1929 roku władze sanacyjne poddały rewizji jego mieszkanie w poszukiwaniu dokumentów i pieczęci gminnej, co miało związek z rozwiązaniem dotychczasowego zarządu gminy z Józefem Putkiem na czele i wprowadzeniem rządów komisarycznych,
  • Józef Bylica (ur. 1863) rolnik i murarz, przewodniczący Rady Nadzorczej Kasy Stefczyka w Choczni od 1922 do 1923 roku.
W powojennej Gminnej Radzie Narodowej w Choczni znalazła się natomiast od 1953 roku Teresa Bylica (ur. 1899 w Wadowicach), robotnica, była właścicielka sklepiku, która prowadziła w Choczni punkt Polskiego Czerwonego Krzyża i uczestniczyła w pracach Gromadzkiej Komisji Kultury, Oświaty i Zdrowia (od 1954 roku).

Z osób żyjących warto wspomnieć o Marii Bylica (ur. 1937), siostrze szarytce, absolwentce wadowickiego liceum (1955), szkoły laborantów medycznych i Wyższego Instytutu Życia Zakonnego (1973), która w latach 1982-2000 sprawowała funkcję dyrektorki Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Tarnowie, przyczyniając się do znacznego rozwoju tej placówki, za co przyznano jej honorowe obywatelstwo miasta Tarnowa.

Na początku XXI wieku nazwisko Bylica nosiło w Polsce 1557 osób, najwięcej z nich zamieszkiwało w powiecie myślenickim (207), wadowickim (163), w Krakowie (127) i w powiecie krakowskim (101).

poniedziałek, 24 lipca 2017

Kalendarium choczeńskie - wydarzyło się między 24 a 30 lipca

24 lipca

  • 1742- ochrzczony został Ignacy Wcisło, syn Walentego i Zofii, późniejszy choczeński szewc, brat kościelnego Macieja Wcisło.
  • 1809- dywizja armii armii austriackiej pod dowództwem barona Schaurotha na wieść o ruchach wojsk napoleońskich opuściła miejsca zakwaterowania w okolicy Wadowic i  pociągnęła przez Chocznię w kierunku Cieszyna.
  • 1840- urodził się Jakub Sikora, rolnik i kowal, członek komitetu budowy kościoła i współwykonawca elementów metalowych użytych do jego budowy (1880-1886), fundator pierwszego drewnianego krzyża milenijnego na Gancarzu (1900). Członek Komitetu Kościelnego (1904-1908). Był bratem wójta Antoniego Sikory.
  • 1849- zmarł ksiądz Karol Sprongl, z pochodzenia Czech, kapelan wojskowy, były wikariusz choczeński i krótkotrwały administrator parafii w 1842 roku. 
  • 1912- urodził się Ignacy Nowak, radny Gromadzkiej Rady Narodowej wybierany w 1961, 1965 i 1969 roku. Sekretarz Komisji Mienia Gromadzkiego od 1961 roku, wiceprzewodniczący Gromadzkiej Komisji Rolnej i Zaopatrzenia Wsi (od 1967 roku). 
  • 1922- zmarł Stefan Ruła, nauczyciel, były uczeń wadowickiego gimnazjum (1911-1917).
  • 1950- zmarł Piotr Bandoła, rolnik, furman i majster murarski (paler), budowniczy kościoła w Osieku. Czynny uczestnik I wojny światowej w armii austriackiej, w czasie kolejnej wojny został wysiedlony przez Niemców na Lubelszczyznę.
  • 1973- zmarł Kazimierz Bandoła, mistrz krawiecki, właściciel zakładu krawieckiego w Krakowie.
  • 1983- zmarł Jan Mlak, żołnierz armii austriackiej w czasie I wojny światowej, ranny podczas działań wojennych. Zastępca radnego Gromady Chocznia wybrany w marcu 1939 roku. Członek Gminnej Rady Narodowej w Choczni w latach 1949-1950 i ponownie w 1951 roku. 
  • 1987- zmarła Weronika Bandoła z domu Skirło, członkini choczeńskiej Spółdzielni Produkcyjnej im. Rokossowskiego (1953). 

25 lipca

  • 1714- do Choczni w dzień pod patronatem św. Jakuba przybyło pięciu włóczęgów- żebraków, którzy w komplecie zmarli z głodu i chorób. Jeden z nich uzyskał ostatnie namaszczenie od proboszcza Adamkiewicza.
  • 1913- w Kornatowie koło Chełmna urodził się Bronisław Michalski, późniejszy ksiądz, w czasie okupacji wikariusz w Radziszowie, gdzie uczestniczył w tajnym nauczaniu. Później proboszcz w Rzykach (1950-1969) i w Choczni (1969-1988). Doprowadził do powieszenia dzwonów na wieży kościoła w Choczni, wyposażenia ich w napęd elektryczny, odmalowania kościoła wewnątrz oraz odnowienia ołtarzy i polichromii. 
  • 1929- po złożeniu wizyty w Wadowicach przez Chocznię w kierunku Andrychowa i Kęt przejeżdżał prezydent RP Ignacy Mościcki z żoną i współpracownikami. W komitecie powitalnym nie wziął udziału zarząd choczeńskiej gminy, kierowany przez wójta Józefa Putka.

26 lipca

  • 1911- urodził się Leopold Pasternak, powojenny funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej w Poznaniu.
  • 1933- w Kleczy przy torze kolejowym znaleziono bezgłowe zwłoki, które zidentyfikowano jako Wincentego Siwka i pochowano na miejscowym cmentarzu. Dwa dni później okazało się, że identyfikacja była błędna, żywy Siwek paradował po ulicach Wadowic, a rzeczywistą ofiarą był chocznianin Antoni Styła, dawny poseł i zasłużony działacz ludowy, zaginiony kilka dni wcześniej, który popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg.
  • 1939- policja bialska zatrzymała trzech oszustów, którzy przy stacji kolejowej Biała- Lipnik nakłaniali śpieszących do pracy robotników do gry w naparstki. Wśród zatrzymanych znalazł się 27-letni Władysław K. z Choczni.
  • 1961- zmarł Jan Bylica, „sługa” gromadzki w latach dwudziestych XX wieku, a następnie pomiędzy 1935 a 1939 rokiem. Po rozwiązaniu zarządu gminy w 1929 roku jego mieszkanie poddano rewizji w poszukiwaniu dokumentów i pieczęci gminnej. Po wojnie woźny gminy Chocznia (od 1946 do 1954 roku), gminny goniec i herold. Członek Związku Samopomocy Chłopskiej. Spirytysta- hobbysta. 

27 lipca

  • 1842- urodził się Józef Guzdek, podwójci,  członek Rady Miejscowej Szkolnej wybrany w 1877 roku i ponownie w 1880 roku, członek: komitetu budowy kościoła (1880-1886) oraz zarządu Kółka Rolniczego (od 1891 roku). Mieszkaniec Choczni pod nr 251. 
  • 1867- urodził się Władysław Widlarz, hutnik w czeskiej hucie w Vitkovicach w rejonie opawsko-karwińskim. 
  • 1895- krakowski "Czas" poinformował, że ksiądz Jan Szewczyk, dotychczasowy wikariusz choczeński, został mianowany administratorem parafii w Choczni po śmierci długoletniego proboszcza ks. Józefa Komorka.
  • 1905- Rada Szkolna Krajowa zorganizowała szkołę jednoklasową w Choczni Górnej na miejsce klasy eksponowanej istniejącej od 25 lat.
  • 1911- urodził się Stefan Gzela, który według napisu na nagrobku w Choczni zginął w Oświęcimiu w 1944 roku.
  • 1913- w Bohuminie urodził się Leopold Główka, przedwojenny mieszkaniec Choczni, z zawodu piekarz. W latach 1940-1944 robotnik przymusowy w Trebsen w Niemczech.
  • 1937- zmarł ksiądz Stanisław Kluska, absolwent gimnazjum w Wadowicach (1903) i Wydziału Teologii UJ (1907), były wikariusz choczeński (1907-1910). Po opuszczeniu Choczni katecheta w Targanicach i Sułkowicach-Bolęcinie (1910-1913) oraz w Andrychowie (1910-1937). Dzięki jego staraniom wybudowano Dom Katolicki w Andrychowie (1925), na parceli zakupionej przez niego w 1919 roku. W latach 1917-25 był patronem katolickiego stowarzyszenia pracownic fabrycznych „Oświata i Praca”. Wyróżniał się w działalności dobroczynnej i opiece nad dziećmi z ochronki. Przez 18 lat piastował godność radnego Andrychowa. 

28 lipca

  • 1798- ochrzczony został Jakub Widlarz, późniejszy choczeński rzeźnik (1833).
  • 1820- w Barwałdzie Średnim urodził się Ignacy Bucki, w 1848 roku wyświęcony na księdza i skierowany na posługę w charakterze wikariusza do parafii choczeńskiej.
  • 1853- urodził się Ignacy Widlarz, rolnik, zaangażowany w budowę Domu Ludowego, mleczarni, remizy i klasztoru o. Karmelitów w Wadowicach. Przysięgły zastępca przy c.k. Sądzie Obwodowym w Wadowicach w 1885 roku. W 1890 roku był członkiem-udziałowcem Towarzystwa Ochrony Ziemskiej Własności w Wadowicach, ofiarodawcą na fundusz pożyczkowy fundacji 100-lecia Konstytucji 3 Maja oraz uczestnikiem obchodów złożenia zwłok Adama Mickiewicza na Wawelu. Na terenie jego ogrodu odbywały się festyny, zabawy ludowe i dożynki. Wynajmował również izbę na potrzeby nauki szkolnej w latach 1902-1907 i 1910/1911. Sprawa braku zapłaty za wynajem ze strony starostwa była przedmiotem interpelacji w Sejmie w Wiedniu w 1908 roku. W 1911 roku wybudował na cmentarzu kaplicę, w której po śmierci został pochowany razem z żoną Magdaleną z domu Wider.
  • 1876- zmarł Franciszek Cibor, członek Rady Miejscowej Szkolnej i zastępca jej przewodniczącego od 1872 roku. Ustanowił legat (ponad 6 mórg pola) na rzecz uposażenia organistów choczeńskich Ofiarował również pole pod poszerzenie cmentarza, na którym jego nagrobek należy obecnie do najstarszych.
  • 1881- urodził się Ignacy Ścigalski, emigrant z Choczni do USA w 1905 roku, „policyant” w banku Peoples Stock Yards State Bank w Chicago, żołnierz armii generała Hallera, członek komitetu do spraw zakupu dzwonów dla Choczni w 1927 roku. 
  • 1896- urodził się Stefan Widlarz, żołnierz armii austriackiej w czasie I wojny światowej (20 pułk piechoty). Ranny w czasie działań wojennych. Funkcjonariusz policji państwowej w II RP. Czynny uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku. Przez Węgry, Jugosławię, Bułgarię i Turcję dostał się do Palestyny, gdzie w Hajfie wstąpił do 2-go Korpusu Brygady Strzelców Karpackich. Walczył pod Tobrukiem w stopniu sierżanta, a potem z Egiptu został przetransportowany z 2 Korpusem do Włoch. Brał udział między innymi w walkach o Monte Cassino. Po II wojnie pozostał na emigracji, najpierw w Anglii, a od 1947 roku w Argentynie (razem z synem). W 1969 roku powrócił z emigracji do Polski, gdzie znalazł się w orbicie zainteresowania służb bezpieczeństwa PRL. 
  • 1904- w Krakowie zmarł Wojciech Guzdek, nauczyciel i kierownik szkół krakowskich, absolwent gimnazjum św. Anny w Krakowie, student Wydziału Filozoficznego UJ. Był bliskim współpracownikiem doktora Henryka Jordana, działaczem Towarzystwa Pedagogicznego, prekursorem logopedii oraz autorem bądź współautorem podręczników szkolnych i książki „Miejski park doktora Jordana w Krakowie”. (link)
  • 1940- w Toledo w stanie Ohio zmarł Józef Kręcioch, żołnierz Armii Hallera, uczestnik wojny polsko- bolszewickiej.

29 lipca

  • 1889- zmarł Szymon Pietruszka, radny gminy, według niektórych źródeł wójt lub podwójci, członek komitetu budowy kościoła (1880-1886). 
  • 1916- dotychczasowy kierownik szkoły w Choczni Dolnej Adam Ryłko przeszedł na emeryturę po 37 latach pracy.
  • 1943- w KL Auschwitz zginęła Katarzyna Węgrzyn, przed uwięzieniem przez Niemców mieszkanka Choczni.
  • 1958- połączone posiedzenie komisji gromadzkich: Finansów oraz Mienia Gromadzkiego w sprawie rozdysponowania dotacji w kwocie 50.000 zł na usunięcie szkód powodziowych: zabezpieczenia mostu przy kościele, podmycia mostu na Dąbrowszczyźnie, zniszczenia czterech tam na Choczence, oraz zniszczenia drogi Chocznia-Kaczyna na odcinku 80 m.
  • 1989- zmarł Władysław Jończyk, członek zarządu świetlicy w Choczni od 1957 roku. 

30 lipca

  • 1882- w Wadowicach urodził się Alfons Szczurowski, syn choczeńskiego młynarza Jana Aleksandra Szczura/Szczurowskiego, profesor gimnazjalny, przez wiele lat związany z Sanokiem.
  • 1885- urodził się Ludwik Bryndza, żołnierz armii austriackiej w czasie I wojny światowej (56 pułk piechoty), który dostał się do niewoli rosyjskiej i był więziony w Permie. 
  • 1888- w Marcyporębie urodził się Jan Pamuła, nauczyciel i kierownik szkoły w Choczni Górnej, wcześniej pracował w Wyźrale i w szkole zawodowej w Wadowicach (1927-1932). W czasie II wojny światowej w tajnym nauczaniu. W 1948 roku został powołany do Gminnego Komitetu Bibliotecznego. W latach 1950-51 sekretarz Komitetu Elektryfikacyjnego, członek Komitetu Funduszu Budowy Szkół. W 1952 roku członek Gminnej Komisji Oświatowej. W 1953 roku działał w Froncie Narodowym w Choczni i w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym. Skarbnik Komitetu Budowy Szkoły w Choczni Górnej (1959). 
  • 1893- urodził się Ferdynand Wawro, ksiądz, wikariusz choczeński w latach 1924-1925. Sprawował również posługę duszpasterską w Niegowici, parafiach krakowskich, parafii wojskowej w Modlinie (jako proboszcz) i w Osielcu (administrator, a później proboszcz do 1967 roku). Były legionista, konspirator w okresie II wojny światowej, szykanowany przez organy władzy PRL.
  • 1901- urodziła się Maria Wątroba, później po mężu Oleksy, rolniczka, w 1949 roku członkini Gminnej Komisji Zdrowia, a w 1950 roku Komisji do Zwalczania Analfabetyzmu. W latach 1951-53 członkini Gminnej Rady Narodowej w Choczni oraz Koła Gospodyń Wiejskich. 
  • 1901- urodził się Tadeusz Woźniak, absolwent czteroklasowego gimnazjum w Wadowicach (1916), w latach 1917-1919 zatrudniony w Mielcu, gdzie skończył zawodową szkołę handlową. Po powrocie do Wadowic pracował między innymi w MAFO, a w 1930 roku otworzył własny sklep. Od 1935 do 1951 roku poborca podatkowy w Izbie Skarbowej w Krakowie. W latach 1952-1954 pracownik Krakowskiej Fabryki Wyrobów Papierniczych. Motocyklista, uczestnik licznych rajdów motocyklowych. 
  • 1905- w Ponikwi urodził się Franciszek Paleczny, po ślubie z Salomeą z domu Bylica (1930) mieszkaniec Choczni, żołnierz powołany w 1939 roku do służby w 5 baonie saperów w Krakowie, który zaginął bez wieści w trakcie kampanii wrześniowej.
  • 1911- ukończono budowę szkoły w Choczni Dolnej, a jej kierownik Adam Ryłko wprowadził się do nowego mieszkania służbowego, mieszczącego się w nowo wybudowanym budynku.
  • 1916- na froncie I wojny światowej zginął niespełna dziewiętnastoletni Antoni Bylica, żołnierz 56 pułku piechoty.
  • 1916- pod Stanisławowem zginął żołnierz armii c.k. Józef Kręcioch (z zawodu krawiec), osieracając trzech synów.
  • 1930- w Caurcelles-les-Lens we Francji urodził się Stefan Mikołajczak, radny gromadzki od 1961 roku, przewodniczący Komisji Mienia Gromadzkiego.
  • 1938- zmarła Salomea Bryndza z domu Świętek, była prezeska Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Żeńskiej w Choczni (1927-28). 
  • 1976- w Świdnicy zmarła Kornelia Bandoła, nauczycielka, absolwentka seminarium nauczycielskiego w Kętach. Przed II wojną światową uczyła w Kaniowie koło Dankowic (od 1924 roku) i w Nowej Wsi koło Kęt. W czasie wojny pracowała w fabryce tekstylnej w Bielsku, a po 1945 roku jako nauczycielka w Szczyrku Centrum (do emerytury w 1960 roku).

piątek, 21 lipca 2017

Chocznianie w Armii Hallera

Nazwa Armia Hallera powstała od jej ostatniego dowódcy - generała Józefa Hallera, który pełnił tę funkcję od 4 października 1918 roku.
Nazywano ją również Błękitną Armią (po francusku L’Armée bleue)- od koloru mundurów lub Armią Polską we Francji.
Została sformowana na terenie Francji na podstawie dekretu prezydenta Francji z 4 czerwca 1917 roku, z inicjatywy Komitetu Narodowego Polskiego, kierowanego przez Romana Dmowskiego.
W jej skład wchodzili głównie byli jeńcy wojenni, służący wcześniej w armii austro- węgierskiej lub pruskiej oraz emigranci polscy w pierwszym lub drugim pokoleniu z terenu Francji i obu Ameryk.
Żołnierze Armii Hallera byli wyposażeni i uzbrojeni sprzętem i uzbrojeniem jednostek francuskich i służyli początkowo głównie pod dowództwem francuskich oficerów.
Niewielka część Armii Hallera wzięła udział w walkach podczas I wojny światowej.
W 1919 roku Błękitna Armia opuściła terytorium Francji i pociągami została przetransportowana przez Niemcy na teren Polski. Pierwszy transport żołnierzy Hallera stanął na polskiej ziemi w nocy z 19 na 20 kwietnia 1919 roku. W maju 1919 roku oddziały Armii Hallera zostały wysłane na front polsko- rosyjski, a 1 września zostały formalnie włączone organizacyjnie do Wojska Polskiego.
Wśród około 69.000 żołnierzy, którzy przybyli z Armią Hallera do Polski nie zabrakło również chocznian i ich potomków.

Byli to:
  • Karol Bandoła, urodzony w 1886 roku w okolicach Ostravy jako syn choczeńskiego górnika Franciszka Bandoły, emigrant z USA,
  • Eugeniusz Bielenin, urodzony w 1891 roku w Kętach, od dzieciństwa mieszkaniec Choczni, były żołnierz armii austro-węgierskiej i jeniec rosyjski,
  • Franciszek Graca, urodzony w 1894 roku w Choczni, emigrant z Ford City w stanie Pensylwania w USA,
  • Jan Gzela, urodzony w 1881 roku w Choczni, emigrant z Detroit, USA,
  • Szymon Hałat, urodzony w 1898 roku w Choczni, emigrant z USA,
  • Józef Alfred Kręcioch, urodzony w 1900 roku w Massachusetts, USA, jako syn chocznianina Wojciecha Kręciocha,
  • Franciszek Mlak, urodzony w 1895 roku w Stryszowie, emigrant z Rochester w stanie Nowy Jork, USA,
  • Piotr Nęcek, urodzony w 1893 roku w Czułowie, przed I wojną światową mieszkaniec Choczni, były jeniec rosyjski,
  • Ignacy Ścigalski, urodzony w 1881 roku w Choczni, emigrant z USA,
  • Jan Ścigalski, urodzony w 1893 roku w Choczni, emigrant z Francji,
  • Klemens Turała, urodzony w 1898 roku w Choczni, były jeniec włoski,
  • Jan Wątroba, urodzony w 1892 roku w Choczni, były jeniec rosyjski,
  • Adam Wcisło, urodzony w 1893 roku w Choczni, emigrant z Chicago w USA,
  • Władysław Wider, urodzony w 1899 roku w Choczni, były jeniec włoski,
  • Józef Ignacy Widlarz, urodzony w 1886 roku w Choczni, żołnierz armii austriackiej- wstąpił we Włoszech do Pułku Piechoty im. Francesco Nullo.
W Armii Hallera walczyli także późniejsi mieszkańcy Choczni:
  • Jan Latocha, urodzony w 1898 roku w Przybradzu, żołnierz armii asutriackiej, który trafił do niewoli włoskiej,
  • Jan Filek, urodzony w 1892 roku w Barwałdzie Średnim, emigrant z Toledo w stanie Ohio, USA.
Jan Ścigalski w okresie międzywojennym był działaczem Związku Hallerczyków w Krakowie, organizacji skupiającej byłych żołnierzy Armii Hallera, pod honorowym przewodnictwem generała Józefa Hallera.
Natomiast Eugeniusz Bielenin- w okresie międzywojennym znany dziennikarz i działacz ludowy, swojemu pobytowi w Armii Hallera poświęcił komedię sceniczną "Hallery idą", wyróżnioną w konkursie Związku Teatrów i Chórów Włościańskich we Lwowie w 1923 roku oraz część swoich wspomnień, opublikowanych w "Szkicach z przeszłości" i zapiskach "Z włóczęgi po szerokim świecie".

Z tego drugiego tytułu pochodzą cytowane poniżej fragmenty:

 (…) Po przybyciu z Marsylii do Quintin, po paru dniach zostałem wezwany, wspólnie z innymi oficerami- ochotnikami do Paryża, by przedstawić się naczelnemu wodzowi wojsk polskich we Francji, generałowi J. Hallerowi.
Poprzedzony przez kapitana Malinowskiego, adiutanta wodza wojsk polskich, wszedłem do gabinetu generała.
Rozmowa – było to właściwie „curriculum vitae”, ściągane ze mnie krótkim stylem wojskowym. Szczególny nacisk położył generał Haller na moje miejsca pobytu w Rosji, sondując moją opinię co do bolszewizmu. Zaraz na audiencji dowiedziałem się, że będę przeznaczony na uzupełniający kurs francuski, który według opinii gen. Hallera miał być wysoko postawiony. (…)
(…) W uroczej pagórkowatej okolicy, w departamencie „Cotes du Nord', nad potokiem Gues, leży miasteczko Quintin. Nad stawem, przez który przepływa wspomniany potok, w dawnym parku, znajdowały się baraki obozu polskiego. Ze barakami rozciągały się wzgórza z uprawnemi polami. Tamto w jednym z tych baraków zostałem zakwaterowany z kilkoma mami kolegami, z którymi odbyłem podróż z Szanghaju do Marsylii. Reszto towarzystwa tworzyli elewi szkoły podoficerskiej, przeważnie poznańczycy, dawni jeńcy pruscy, a także Polacy z Ameryki, z obozów wojskowych z Kanady. Umieszczony na środku baraku piecyk żelazny oblegano wieczorami, a to z powodu dosyć chłodnych dni. Nie brakowało nigdy jednak humoru i właściwego tylko starym żołnierzom nabierania na kawał współkolegów. Zdrowy humor żołnierski wzniecał czasami takle barze śmiechu, że aż drewniany barak dygotał. Nie obeszło się bez tego, że wspólnie z kolegami prowadziliśmy wykłady, objaśniając żołnierzom przyszłe stanowisko Polski w Europie Środkowej. Autorytet mój i kolegów wzmagał się z każdym dniem, tak że w końcu staliśmy się wyroczniami we wszystkich sprawach politycznych, jakle dochodziły do nas z gazet francuskich, które w tym czasie zaczęły żywo interesować się kwestią polską.(…)
(…) Rozejm zawarty... Warunki, podyktowane przez Focha (marszałka Francji), przyjęte przez Niemców ! Vive la France ! Dzwony biją w uroczysty ton w jesienny wieczór. Garnizon wojska wyszedł na ulice. Parada. Rzecz nie da wiary. Wąsate Wojtki, Franki, Staszki, Bartki, w rogatych czapkach, lub hełmach, z długimi bagnetami na karabinach, idą miarowym krokiem ulicami Quintin- Vive la Pologne ! odbija się od starych murów kamienic I leci echem pomiędzy pagórki bretońskie. „Vive la Pologne ! wołają tłumy cywilów siwych i wąsatych basowym głosem. Vive la Pologne ! wołają kobiety i dzieci. 
Nie do wiary. W ten cichy świąteczny wieczór obywatel francuski w dzień swojego wielkiego święta narodowego tak wiwatował na cześć Polski i wojska polskiego, jakby co najmniej Polscy przechylili szalę zwycięstwa na stronę Francji i Koalicji. Serdeczny lud francuski w tej wielkiej swej radości wiwatował na cześć tej Polski, która dopiero wyłaniała nią z mroków historii. Światła lampjonów odświetlające rynek, zapchany ludem. Słychać głos jakiegoś mówcy. I znowu Vive la Pologne ! Tak witała ludność Quintin wieść o zwycięstwie nad „bochem" (Niemcami). Tak witał ją garnizon polski. Tak witały ją garnizony polskie w Lemans, w Lessaye, w Potigny itd. itd. (…)
(…) Witaj nam, majowa jutrzenko „lewicowa" ! Z końcem listopada 1918 r. porozsyłano do żołnierzy i oficerów Armii Polskiej we Francji odezwy. Treść ich była mniej więcej taka: 
„Obywatele! Stary, burżuazyjny rząd runął w Warszawie! Nowy, demokratyczny, rodzi się w bólach itd.”
Trochę o burżujach, trochę o proletarjatach, a na końcu, by nie tworzyć armii na obczyźnie, bo tego „kraj" nie żąda.
Szkoda, że pod odezwą tchórzliwi a przewidujący autorzy zapomnieli się podpisać. ...”Główki ich należałoby spalić pod historycznym kamieniem Quintin” - tak rozumowali żołnierze w błękitnych mundurach.
Z końcem listopada 1918 r. otrzymaliśmy wiadomość, że do naszego garnizonu przyjeżdża Haller. Przed przyjazdem Hellera jednak przyjechał do nas p. Potocki, krytyk-literat. Celem jago przyjazdu było poinformowanie żołnierzy o sytuacji, jaka się w Polsce wytworzyła. Bezsprzecznie, że przyjazd stał w związku z odezwami, które jakiś tajemniczy komitet rozrzucał po obozach polskich. Potocki rozwinął przed audytorjum perspektywy „naszej potęgi w przyszłości, ideę sojuszu Polski z Francją itd.”. Przemawiał również do żołnierzy p. Wacław Gąsiorowski, znany literat, wonczas porucznik wojsk polskich we Francji. (...)
(...) Ze miastem, na łące, pod lasem, stoją kompanje w kolumnach, karabiny maszynowe w szyku, szkoły oficerska i podoficerska w dwu szeregach. Garnizon miejscowy oczekuje na przybycie gen. Hellera, Zbliża się samochód. Na łące ukazuje nią gen. Haller z adjutantem, w towarzystwie gen. Capade Ponte. Las bagnetów zachrzęścił na „Prezentuj broń !". Haller okrzykiem: „Czołem !” powitał garnizon. A podpierając się laską, przechodził przed frontem kompanij. Po kilku małych zadaniach taktycznych następuje defilada. Tak zakończyłaby się każda parada wojskowa w normalnych warunkach. Na ziemi jednak francuskiej takie zakończenie parady nie wypełniłoby programu, bo żołnierze chcieliby dowiedzieć się, co myśli ich naczelny wódz. Komendant oddziału na obczyźnie powinien być nie tylko dobrym wodzem i organizatorem, lecz także i mówcą. I dobrze się stało, że generał Haller po całej paradzie wojskowej w kilku jędrnych słowach zwrócił się do żołnierzy. Treść jego przemówienia była następująca: 
,,Zbliża się czas, że wkrótce mamy wrócić do Polski, Mamy wrócić silnymi, gdyż Polska takich nas oczekuje. Po wsiach i miastach w Polsce mówią tak: Niech tylko wrócą ci z Francji, to i w Polsce nastanie poprawa. Wrócimy silni, dzięki tym narodom, które miały dla Polski rozum i serce. Kiedy jeszcze byłem w Warszawie, to tam szeptano sobie, że tylko tych oficerów i żołnierzy chcemy, którzy tam we Francji się ćwiczą. Musimy wrócić silni moralnie i fizycznie. I ja wierzę, że te obowiązki, jakie na was wkłada nowopowstałe państwo, spełnicie”. 
Odśpiewaniem „Boże coś Polskę” i „Roty” zakończył się przegląd wojsk garnizonu w Quintin.(...)
(...) W tych właśnie dniach wrócił z niewoli niemieckiej jeniec francuski z okolic Quintin, który był umieszczony w obozie kolo Poznania. Nauczył się tam trochę po polsku I zapoznał się ze stosunkami, panującemi w Poznańskiem. Toteż kiedy wrócił do swojej ojczyzny i dowiedział się, że niedaleko od jego wioski rodzinnej znajduje się obóz wojsk polskich, uważał za stosowne złożyć Polakom w obozie wizytę, nawiązać z nimi znajomość i poinformować ich o tem, czego był świadkiem w Poznańskiem. W rozmowie z żołnierzami nie szczędził pochwał pod adresem poznańczyków. W czasie swojego wyjazdu z Poznania widział jak Polacy Niemców przeganiali. Nic też więc dziwnego, że Francuza raczyły Wojtki winem, opychali tytoniem i ze śpiewem odprowadzili za miasteczko. To serdeczne współżycie miedzy żołnierzem polskim i żołnierzem wojsk aljanckich nie datowało się od tej chwili. Żołnierz polski z pierwszej i drugiej dywizji polskiej we Francji, gdy jechał na urlop, to był karmiony, a równocześnie i pojony winem, nie tylko przez żołnierzy francuskich, swoich towarzyszy broni, lecz również i przez ludność cywilną. Ponieważ żołnierz z korpusu polskiego nie miał gdzie przepędzać urlopu, dlatego też zwykle wybierał się do tego gospodarza, u którego ongiś praco-wał, jako jeniec wojenny. I nie zawiódł się też nigdy. Przyjęcie bywało zwykle uroczyste. Dawnego jeńca „bocha”, a obecnego żołnierza wojsk sprzymierzonych, sadzano za stołem na poczesnem miejscu, raczono winem, dając mu nocleg w izbie gościnnej. Jeżeli zaś padło na wdową, to ta jeszcze i czem innem umiała uraczyć żołnierza.
Zachowanie się naszych było zawsze taktowne, nic więc dziwnego, że „rogate czapki” byty lubiane we Francji, jak nikt z armii sprzymierzonych. Na zabawach w gospodach podmiejskich nasi zawsze rej wodzili, nierzadko ku oburzeniu francuskich żołnierzy. Tęga mina, pewnego rodzaju elegancja, zdrowy, junacki wygląd — były właśnie temi przyciągającemi magnesami, dzięki którym lgnęły do naszych kobiety francuskie. Żołnierz dbał o swoją powierzchowność, chwacki, pełen animuszu, zyskał sobie w krótkim czasie nie tylko popularność, ale i ogólną sympatię, jak żaden żołnierz z armil koalicyjnej. Mimo częstych zabaw w dni świąteczne, nie słyszało się nigdy o jakiejś bójce, czy też ordynarnej awanturze, bo żołnierz polski instynktownie odczuł, że na obczyźnie powinien i musi strzec honoru Polski.(...)
(...) Dnia 4 czerwca 1919 r. o godzinie 17.40 załadowany samochodami ciężarowemi z eskortą pół kompanii i ze sztabem I batalionu 20 pułku strzelców polskich, ze stacji St. Dizier, ubrany chorągiewkami o barwach polskich, ruszył pociąg (z marszrutą na Metz-Nassau-Wilhelmshoehe-Cottbuss) do Polski. Poprzez sady i winnice, przez urocze krajobrazy, leciał ten potężny wąż, wioząc do Polski któryś już z setnych transportów tych niebieskich wojaków, którzy przez Murmańsk, Odessę, Władywostok, z obozów dla jeńców z Francji, Włoch, Serbii, wolnych z Ameryki Północnej, Brazylii, z Legji Cudzoziemskiej z Marokko, zebrawszy się we Francji, utworzyli stutysięczną armię generała Hallera, mając dawny wzór w sławnych Legionach Dąbrowskiego, a kamień węgielny w Legionie Bajończyków (jednostki polskie sformowane w Bayonne we Francji w 1914 roku i wcielone do Legii Cudzoziemskiej).(...)

Wykorzystano informacje znalezione przez Barbarę Goralczyk z USA.

środa, 19 lipca 2017

Kalendarium choczeńskie - wydarzyło się między 17 a 23 lipca

17 lipca

  • 1816- w Nowym Sączu urodził się Jan Zdrzelski, późniejszy ksiądz, od 1854 do 1855 roku sprawujący posługę wikariusza w Choczni. Od 1857 roku proboszcz w Harklowej, a od 1869 roku proboszcz w Lanckoronie. 
  • 1856- w Wadowicach odbyła się rozprawa konkurencyjna w sprawie ustanowienia szkoły ludowej w Choczni i sprawowania nad nią opieki, o której poinstruowani zostali ksiądz proboszcz Józef Komorek i  władze gminne z wójtem Janem Rokowskim na czele. Pierwsze starania w kierunku powstania szkoły ludowej podjęły poprzednie władze gminy- wójt Jan Szczur i radni Szczepan Guzdek oraz Wojciech Widlarz.
  • 1897- urodził się Ludwik Płonka, radny Gminnej rady Narodowej w Wadowicach od 1945 roku oraz ławnik Sądu Okręgowego w Wadowicach powołany w 1946 roku. W 1947 roku znalazł się w zarządzie choczeńskiej  Kasy Stefczyka. 
  • 1905- urodził się Ignacy Szczur, kowal wymieniany w 1941 roku w zestawieniu przygotowanym przez niemieckiego okupanta. 
  • 1910- urodziła się Michalina Widlarz, później po mężu Kądzielawa, nauczycielka w szkołach podstawowych w Koszarawie i w Okrajniku w okresie międzywojennym, a po wojnie nauczycielka w liceum w Katowicach. 
  • 1946- dokonano napadu na dom Józefa Putka, ówczesnego ministra Poczt i Telegrafów. Skradziono 8.000 złotych i garderobę.
  • 1999- zmarła Helena Burzyńska z domu Gawęda, radna Gromadzkiej Rady Narodowej w Choczni wybrana w 1969 roku oraz Gminnej Rady Narodowej w Wadowicach, wybierana w 1973 i 1978 roku.
  • 2013- zmarła Danuta Gruszczyńska z domu Guzdek, nauczycielka w szkole podstawowej w Choczni Górnej od 1977 roku. Absolwentka wadowickiego liceum (1966) i Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Wychowawczyni w Domu Dziecka w Czechowicach-Dziedzicach, nauczycielka w SP nr 3 w Andrychowie. Od 1997 roku rencistka, pracowała społecznie na rzecz choczeńskiej parafii i wspólnoty karmelitańskiej w Wadowicach. Autorka poezji religijnych. 

18 lipca

  • 1920- urodziła się Czesława Hawryszko, przedwojenna działaczka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej w Choczni. W 1936 roku wybrana zastępczynią sekretarki, a  w 1939 roku zastępczynią bibliotekarki. 

19 lipca

  • 1890- w miejscowości Krzywiń urodził się Alwin Adolf Ruppelt, przedwojenny nauczyciel w Otorowie koło Szamotuł i Niederröblingen w Saksonii-Anhalt, kolonista niemiecki w Choczni w czasie II wojny światowej, kierownik szkoły z nadania władz niemieckich. Spalił książki ze szkolnej biblioteki i część archiwum Józefa Putka. Od 1 października 1942 urzędnik do spraw prac w ogrodach szkolnych w Żywcu. 
  • 1922- urodził się Alojzy Burzej, radny Gromadzkiej Rady Narodowej w Choczni wybrany w 1969 roku. Wcześniej członek Komisji Finansowo-Budżetowej (od 1966 roku). 
  • 1950- zmarł Eryk Aron Muenz, syn choczeńskiego karczmarza, doktor praw, uczeń wadowickiego gimnazjum od 1904 roku (absolwent w 1912 roku), student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego (od roku akademickiego 1912-13). Po II wojnie światowej mieszkaniec Londynu, w 1947 roku otrzymał angielskie obywatelstwo. 
  • 1954- w Montevideo w Urugwaju zmarł Władysław Wider, pochodzący z Choczni murarz, uczestnik renowacji choczeńskiego kościoła w 1924 roku. W Urugwaju przebywał od 1926 roku.
  • 1988- w Adelaide w Australii zmarł Jan Widlarz, żołnierz kampanii wrześniowej 1939 roku, który uciekł z niewoli pod Łańcutem i wrócił do Choczni. Więzień hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen (w 1944 roku), doczekał wyzwolenia w 1945 roku. Od 6 grudnia 1949 roku na emigracji w Australii, gdzie dotarł statkiem z Włoch. Ojciec siostry zakonnej Herminy Widlarz, zmartwychwstanki, dyrektorki szkoły katolickiej w Australii.
  • 1996- zmarł Władysław Szczur, rolnik, członek orkiestry Ochotniczej Straży Pożarnej i Związku Młodzieży Polskiej, pracownik GS w Wadowicach. W 1949 roku znalazł się w Gminnym Zarządzie Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.  

20 lipca

  • 1807- urodził się Jakub Kręcioch, choczeński kowal i sklepikarz.
  • 1809- dywizja armii austriackiej pod dowództwem barona Schaurotha, wchodząca w skład VII Korpusu Armii, korzystając z rozejmu w wojnie z Napoleonem zakwaterowana została w Wadowicach. Jeden z magazynów zaopatrzeniowych tej dywizji został założony w Choczni. 
  • 1830- zmarł Jan Ławicki, stolarz i cieśla.
  • 1842- ksiądz Józef Komorek objął probostwo w Choczni po swoim przyrodnim bracie Wojciechu.
  • 1860- urodził się Jakub Widlarz, gospodarz. Zezwolenie na budowę jego stodoły na drodze publicznej prowadzącej do szkoły było przedmiotem interpelacji posła Styły, wniesionej pod obrady Sejmu Krajowego we Lwowie w 1897 roku. W latach 1910/1911 wynajmował izbę na potrzeby nauki szkolnej. 
  • 1956- zmarł Adam Drapa, żołnierz armii austriackiej w czasie I wojny światowej (56 pułk piechoty), który w 1914 roku przebywał w szpitalu w Pradze po postrzale w rękę. 
  • 1969- o 15.00 nastąpiło uroczyste otwarcie nowo wybudowanej szkoły w Choczni Górnej w obecności władz wojewódzkich, powiatowych, gromadzkich, przewodniczącego Komitetu Budowy Szkoły inż. Eugeniusza Kosycarza i orkiestry OSP. Odbyła się uroczysta sesja Gromadzkiej Rady Narodowej i Frontu Jedności Narodu. Upamiętniono 25-lecie PRL. 
  • 1977- zmarł Józef Piegza, członek Rady Nadzorczej Kasy Stefczyka w Choczni od 1935 roku i jej przewodniczący od 1936 roku, radny Gromady Chocznia wybrany w marcu 1939 roku. Członek Gminnej Rady Narodowej w Wadowicach w 1945 roku i ławnik Sądu Okręgowego. Od lipca 1946 roku radny Gminy Chocznia z ramienia Stronnictwa Ludowego i ławnik zarządu. W sierpniu 1946 roku wszedł w skład gminnej Komisji Polowej i Pomiarowej, a we wrześniu 1946 roku w skład komisji Kontroli Gospodarki Publicznej. W 1947 roku ponownie znalazł się w radzie nadzorczej reaktywowanej Kasy Stefczyka. W 1949 roku przewodniczący zarządu Spółdzielni Samopomoc Chłopska, a w sierpniu 1949 roku został zatrzymany przez UB. Członkiem Gminnej Rady Narodowej w Choczni pozostał do 1951 roku, zasiadał w Komisji Oświaty i Kultury. W 1956 roku członek Rady Mleczarskiej.

21 lipca

  • 1871- po ukończeniu studiów teologicznych i filozoficznych chocznianin Józef Bylica został wyświecony w Tarnowie na księdza, a następnie skierowany do pracy w parafii Lisia Góra.
  • 1935- zmarł Andrzej Poradzisz, członek Zgromadzenia Badaczy Pisma Świętego. 
  • 1941- choczeński pilot myśliwski Władysław Nowak został zestrzelony w walce powietrznej nad kanałem La Manche, w czasie której zaliczono mu uszkodzenie dwóch samolotów Messerschmitt. Poparzony wyskoczył na spadochronie. Po wyłowieniu przez angielski kuter przebywał w szpitalu i na rekonwalescencji.
  • 1986- zmarła Maria Woźniak z domu Bandoła, radna Gminnej Rady Narodowej w Choczni w latach 50-tych XX wieku, członkini Koła Gospodyń Wiejskich. 
  • 1997- w Łukowie zmarła Wincentyna Talaga, nauczycielka w Choczni Dolnej i Suchej Beskidzkiej. W 1939 roku znalazła się w sowieckiej strefie okupacyjnej, gdzie została aresztowana przez NKWD, a po okresie uwięzienia deportowana ze Lwowa wgłąb ZSRR. Do Polski powróciła w 1945 roku. 

22 lipca

  • 1877- urodził się Jan Twaróg, mistrz stolarski, który pracował w Fabryce Mebli, Trumien i Parkietu pod Ostrawą, a w 1905 roku wrócił do Choczni i został współwłaścicielem Fabryki Krzeseł. Jeden z budowniczych szkoły w Choczni Dolnej (od 1910 roku), którą wyposażał w meble. W 1919 roku z rodziną i bratem wyjechał na stałe do Wielkopolski, najpierw zamieszkał w Kamieńcu, a po roku w Murowanej Goślinie, gdzie prowadził zakład rzemieślniczy, specjalizujący się w meblach sakralnych na potrzeby okolicznych kościołów. Członek Towarzystwa Przemysłowego.
  • 1904- urodziła się Maria Aniela Bąk, później po mężu Bałys, przedwojenna działaczka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej w Choczni i członkini teatru amatorskiego. W styczniu 1928 roku wybrana zastępczynią gospodyni lokalu KSMŻ. 
  • 1959- zmarł Jan Luzarowski, który osiedlił się w Choczni po I wojnie światowej, jako inwalida po wojnie polsko-bolszewickiej i rencista. Zajmował się rolnictwem i szewstwem. 
  • 1976- zmarła Anna Zając z domu Kumala, nauczycielka w Trzebuni, Inwałdzie, Żywcu-Sporyszu, Łysinie nad Okrajnikiem, Kocierzu Moszczanickim i w Kleczy Dolnej. Absolwentka seminarium nauczycielskiego w Kętach. (link)
  • 1979- spłonęła stodoła i szopa w gospodarstwie rolnym. Straty wyceniono na 100000 zł. Przyczyna- podpalenie przez dzieci. 

23 lipca

  • 1918- urodził się Stanisław Jarczak, który w okresie międzywojennym wyjechał z rodziną do Windsor w Kanadzie (18.10.1934), gdzie otrzymał obywatelstwo i pracował w pralni. W 1941 przeprowadził się do żony w USA i zamieszkał w Detroit. Żołnierz armii USA w czasie II wojny światowej, dostał się do niewoli w czasie walk w Belgii i został uwięziony przez Niemców w stalagu 7A Moosburg w Bawarii.
  • 1919- w Detroit urodził się Władysław (Walter) Brońka, działacz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w okresie międzywojennym. W 1937 roku w Krakowie ukończył kurs przodowników gier sportowych. Ślusarz w Bielsku- Białej. We wrześniu 1939 roku służył w stopniu starszego szeregowego w obsłudze naziemnej 2 pułku lotniczego w Krakowie. Dostał się do niewoli niemieckiej i był więziony w Stalagu II B Hammerstein na Pomorzu (do sierpnia 1940 roku). Po zwolnieniu robotnik przymusowy w Koszalinie i Szczecinie. Od 1947 roku ponownie w USA. Pracował jako elektryk w Detroit oraz grał na saksofonie i akordeonie w kapelach polonijnych.
  • 1931- urodziła się Anna Malata, nauczycielka w Rabce.
  • 1963- zmarł Konstanty Mizera, członek Gminnej Komisji Drogowej w 1954 roku. 
  • 1979- zmarł Jan Bryndza, żołnierz armii austriackiej w czasie I wojny światowej, w okresie międzywojennym działacz społeczny, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Choczni, przewodniczący Akcji Katolickiej w Choczni (1935). W czasie kampanii wrześniowej 1939 roku kapral w 12 pułku piechoty, ranny w okolicach Dąbrowy Tarnowskiej i przysypany wybuchem bomby lotniczej w Nisku. 18 września 1939 pod Czortkowem został rozbrojony przez Armię Czerwoną. Pracował przy budowie autostrady w rejonie Moskwy. 24 listopada 1939 roku został wydany Niemcom w Brześciu. Uciekł z obozu pod granicą holenderską i pracował u bauera w Sudetach i we Frankfurcie. W październiku 1940 wrócił do Choczni. W grudniu 1940 roku został wysiedlony z rodziną w okolice Jędrzejowa, po pewnym czasie przeniósł się do Zasarnia koło Tarnowa. Pracował w ekipie do wykrywania i zwalczania chorób zakaźnych oraz współpracował z Armią Krajową („Jędrusie”). Do Choczni dotarł ponownie w styczniu 1945 roku, tuż przed ucieczką Niemców. Po wojnie pracownik służby zdrowia.  
  • 1998- zmarł Jan Gazda, ofiarodawca na fundusz wyborczy PSL „Wyzwolenie” (1928). Po wojnie członek Gminnej Sekcji Ochrony Roślin (od grudnia 1947 roku), Rady Scaleniowej (od 1948 roku) oraz członek Komitetu Radiofonizacyjnego Kraju, wybrany przez gminę Chocznia w 1949 roku. Radny gminny od lutego 1949 roku. Członek komitetu elektryfikacyjnego w Choczni w latach 1950-51.