środa, 30 maja 2018

Słownik wyrazów i zwrotów w Choczni używanych- "Ź" - "Ż" i podsumowanie

źgane (o ziemniakach) – tłuczone (od źgać)
źlamdać – jęczeć, wyrzekać, marudzić; patrz uźlamdany
źrały (o owocach) – dojrzały
źróbek- źrebak; młody chłopiec
źwakać – dogadywać, wiercić dziurę w brzuchu, zrzędzić
żarnówka – mąka zmielona na żarnach
żeby cie krowami wozili – żebyś umarł, zdechł marnie; nawiązanie do wywożenia zmarłych na cmentarz choleryczny wozem zaprzęgniętym w krowy/woły
żyrdka – tyczka służąca na przykład do suszenia bielizny bądź trzepania chodników

Na koniec publikacji kilka uwag napisanych przez Krzysztofa Woźniaka- pomysłodawcy i autora połowy haseł słownika. W oryginale to podsumowanie stanowiło wprowadzenie do treści słownika.


Nieodłącznym elementem podbeskidzkiego folkloru była i wciąż pozostaje (choć w coraz mniejszym stopniu) charakterystyczna gwara choczeńska. Rzecz jasna, nie występuje ona jedynie na terenie Choczni, jest zjawiskiem szerszym, choć niektóre określenia nie są znane w innych, nawet pobliskich miejscowościach.
Jest to swoisty, unikatowy konglomerat staropolszczyzny, dawnych wpływów wołoskich (walaskich), czeskich i blisko półtorawiekowego austriackiego panowania na tych ziemiach. O ile składnia i gramatyka była i pozostała polska, o tyle szereg nazw i określeń to zapożyczenia mające związek ze wspomnianymi zaszłościami historycznymi.
Echa wołoskiej proweniencji (prócz dość licznych jeszcze nazwisk np. Talaga, Byrski [1], Bryndza, Malata, Ramenda) znajdujemy gdzieniegdzie w nazwach geograficznych (np. Beskid, Magura, Groń). Dawniej często używane były różnorakie powiedzenia (basam ci Turek, namuldajku, meszty itp.), dziś już praktycznie niespotykane. Liczne germanizmy natomiast dotyczą szeroko rozumianych terminów technicznych (śtreka, kajfos, malta, brusek, pragac) gospodarskich (juzyna, mutusia), wreszcie wykonywania czynności (na pasblind).
Gwara ta ma kilka cech, przydających jej oryginalności i swoistego piękna. I tak w sferze fleksyjnej specyficzną jej cechą jest odmiana czasowników. 1 os. l. mn., powstaje wprost przez dodanie przyrostka –my do 1 os. l. poj., na przykład: chodzę - chodzemy, pójdę – pójdemy, robię – robiemy, bawię – bawiemy itp. Jak wiadomo, w literackim języku polskim liczba mnoga powstaje przez dodanie przyrostka -my do 3 os. l. poj.: chodzi – chodzimy, pójdzie – pójdziemy, robi – robimy, bawi – bawimy itp.
W kwestii artykulacji natomiast warto podkreślić, iż gwarę choczeńską charakteryzuje dość powszechne na ziemiach polskich mazurzenie [2]. Potwierdza ono tezę postawioną przez cytowanego na tych kartach wielekroć Bolesława Marczewskiego [3], który określa mieszkańców Choczni i okolic mianem „Mazurów nadwiślańskich”. Samogłoska „a” wymienia się na „o” (np. trowa, prowda, jo), podobnie „e” wymienia się na „y” (rzyka, syr, brzyg). Ponadto zespoły spółgłosek „trz”, „drz”, wymawiane są jak „cz”, „dż” (np. czeba, czymać, dżewo itp.), a spółgłoska „ch” wewnątrz wyrazu, bądź na jego końcu, wymawiana jest jak „k” (np. „sknie” zamiast „schnie”, „takik” zamiast „takich” itp.). Jest to zjawisko charakterystyczne także w gwarze góralskiej. Gwara choczeńska, choć wchodzi w skład dialektu małopolskiego, nosi przy tym pewne cechy właściwe gwarze śląskiej.
Na osobną uwagę zasługuje specyficzna „melodia” tej gwary. Wyróżnia się charakterystycznym zaśpiewem w postaci lekko wznoszącej intonacji, a także akcentem inicjalnym (na pierwszą sylabę wyrazu) i nieco przedłużoną artykulacją ostatniej sylaby - również w zdaniach oznajmujących. W wołaczu natomiast akcent przesuwa się na ostatnią sylabę.
Przekazywana z pokolenia na pokolenie gwara choczeńska przetrwała wojny, czas zaborów i rozmaite zawieruchy dziejowe. Niestety, w dzisiejszych czasach, w dobie wszechobecnych środków masowego oddziaływania, a zwłaszcza telewizji i internetu, mowa naszych pradziadów z wolna odchodzi do lamusa. Dlatego warto o niej pisać, aby ją - przynajmniej częściowo - „ocalić od zapomnienia”.





[1] według tradycji rodzinnych nazwisko Talaga ma być pochodzenia tatarskiego, a Byrski wywodzić się od mazowieckich Berskich lub Birskich (uwaga moja).
[2] mazurzenie - wymowa spółgłosek dziąsłowych sz, ż, cz, dż jako przedniojęzykowo-zębowych s, z, c, dz, np. lepse, przysed, jus, wiecór, sukienecke, starsy, rózne, więkso, muse, zył – zamiast: lepsze, przyszedł, już, wieczór, sukieneczkę, starszy, różne, większą, żył itp. Mazurzenie to bardzo ważna cecha dialektalna, dzieląca dialekty polskie na mazurzące i niemazurzące, jedno z dwóch podstawowych kryteriów podziału w tym względzie.
[3] Bolesław Marczewski - „Powiat wadowicki…”, op. cit., str. 126.

poniedziałek, 28 maja 2018

Choczeńskie rody- Piątkowie

W oficjalnych dokumentach związanych z Chocznią nazwisko Piątek pojawia się po raz pierwszy w maju 1695 roku, kiedy to Tomasz Piątek i jego żona Regina ochrzcili w choczeńskim kościele parafialnym swoją córkę Anastazję.
Wydaje się jednak, że Anastazja nie była pierwszym dzieckiem tej pary urodzonym w Choczni, tyle że jej starsze rodzeństwo zapisywane było nie jako jako dzieci Tomasza i Reginy Piątków, lecz Tomasza i Reginy Kumorków (od 1685 roku).
Po 1695 roku Tomasz Piątek pojawia się z pewnością w kolejnych zapisach dotyczących:
- ślubu Wita Sordela i Anny Wawrzyńczak w 1696 roku (jako świadek),
- płatników taczma (podatku kościelnego) z 1699 roku (jako zarębnik).
Ten drugi zapis wskazuje, że Tomasz zamieszkiwał górną część wsi, gdzie znajdowały się zarębki, czyli dawne obszary leśne, po wyrębie i wykarczowaniu drzew przystosowane przez zarębników do upraw i hodowli. Potwierdza to także w sposób pośredni dobór chrzestnych dzieci Tomasza (pisanego zarówno jako Piątek, jak i Kumorek), którzy wywodzili się najczęściej z innych rodzin zarębniczych, bądź z rodzin kmieci z górnej części wsi.
Po około dziesięcioletniej luce w zapisach chrztów (1696-1706) ostatnim dzieckiem Tomasza i Reginy Piątków zanotowanym w metrykach choczeńskich był syn Bartłomiej w 1707 roku.
Natomiast w latach dwudziestych i trzydziestych XVIII wieku odnotowano w Choczni liczne dzieci kowala Jana Piątka i jego żony Justyny oraz Józefa Piątka z żonami Zofią i Reginą.
Nie jest wykluczone, że nie tylko Jan, ale i Józef Piątek trudnił się kowalstwem, ponieważ do nazwisk ich potomków dodawano często przydomek Kowalczyk, który z biegiem czasu zaczął niekiedy funkcjonować jako osobne nazwisko.
Nie wiadomo, czy Józef był bratem Jana, czyli synem Tomasza i Reginy Piątków/Kumorków. W Choczni brak jest metryki jego chrztu, który mógł przypaść na wspomnianą wyżej lukę w zapisach. 
W drugiej połowie XVIII wieku dzieci w Choczni posiadali:
- Józef Piątek, Leon Piątek, Łukasz Piątek i Wojciech Piątek/Kowalczyk, czyli najprawdopodobniej potomkowie Józefa,
- Błażej Piątek, Szczepan Piątek/Kowalczyk i Klemens Piątek/Kowalczyk, czyli potomkowie Jana.
Zachowały się także dopiski w metrykach, które wskazują, że Klemens Piątek zajmował się tkactwem, a Błażej i Szczepan Piątkowie nie byli samodzielnymi kmieciami, lecz poddanymi plebana choczeńskiego.
Wojciech Piątek, urodzony w 1756 roku syn wspomnianego wyżej Józefa, w latach 1794-1807 sprawował zaszczytną funkcję wójta gromady choczeńskiej, a wcześniej wspomagał radą swoich poprzedników na wójtostwie.
Najbardziej znanym przedstawicielem rodu Piątków w pierwszej połowie XIX wieku był jednak Jakub Piątek, syn wójta Wojciecha i jego żony Kunegundy z domu Woźniak alias Adamczyk, urodzony w 1811 roku.
Jakub Piątek po ukończeniu gimnazjum w Podolińcu na Spiszu (1833) i studiów teologicznych w Tarnowie został w 1839 roku wyświęcony na księdza. Sprawował posługę wikariusza w: Białej, Żywcu, Pilźnie, Myślenicach i Nowym Targu, by ostatecznie w 1852 roku objąć probostwo w parafii św. Sebastiana w Niedźwiedziu koło Mszany Dolnej, gdzie pracował do śmierci w 1858 roku.
Analizując zestawienia płatników podatku kościelnego (messaliów) z I połowy XIX wieku można stwierdzić, że liczba gospodarstw w Choczni, których właścicielami byli Piątkowie, stale się zmniejszała.
O ile w spisie z 1803 roku podano 4 Piątków (wójta Wojciecha, Tomasza, Aleksego i Agnieszkę) i 2 Kowalczyków/Piątków (tkacza Klemensa i jego kuzyna- poddanego plebańskiego Jana), to w 1823 roku wymieniono tylko dwóch Piątków (Piotra i Tomasza) oraz jednego Kowalczyka/Piątka (Wojciecha).
W spisie własności gruntowej (Grundparzellen Protocoll) z lat 1844-1852 jest ujętych trzech gospodarzy Piątków:
- Antoni Piątek spod numeru 196, właściciel niespełna 16 morgów gruntu,
- Sebastian Piątek spod numeru 195, właściciel prawie 8 morgów gruntu,
- Antoni Piątek spod numeru 198, właściciel zaledwie 3 i pół morgi gruntu.
Wszystkie te gospodarstwa usytuowane były w Niwie Dolnej od Wadowic, przy obecnej ulicy Zawale, blisko mostu na Choczence w ciągu szosy E 52  z Wadowic do Andrychowa.
Szczególnie ciekawą postacią był ów Antoni Piątek spod numeru 196, syn Piotra Piątka, a wnuk wójta Wojciecha Piątka. Ten były żołnierz 56 pułku piechoty w 1855 roku pełnił obowiązki przysiężnego gromady choczeńskiej przy wójcie Antonim Widlarzu. W 1866 roku sporządził testament, na mocy którego po jego śmierci powstała fundacja mszalna i wspominkowa w kwocie 200 złotych reńskich. Odsetki z tej kwoty miały być przeznaczane po wieczne czasy na msze w intencji fundatora i jego rodziny (w tym stryja ks. Jakuba Piątka), a kapitał na ewentualną dobudowę kaplicy do kościoła parafialnego w Choczni, która miała przylegać do nawy kościoła od strony południowej. Tenże kapitał fundacji Antoniego Piątka w 1880 roku stanowił zaczątek funduszu pod budowę nowego kościoła (czyli aktualnego).
Jedna z sióstr Antoniego o imieniu Marianna (ur. 1821) poślubiła krawca Karola Smolarskiego, syna choczeńskiego organisty Walentego Smolarskiego, inne wyszły za: Golarczyka (Agnieszka), Semika (Magdalena), Spytkowskiego (Anna) i Kręciocha (Józefa).
Antoni Piątek zmarł bezpotomnie, jako ostatni z rodu wójta Wojciecha, ale nazwisko Piątek przetrwało w Choczni w innej linii tego rodu lub w osobnym rodzie o tym samym nazwisku.
Sprawa nie jest do końca jasna, ponieważ współcześni choczeńscy Piątkowie są potomkami niejakiego Filipa Piątka, nieślubnego syna Agnieszki, który urodził się w 1792 roku, a we wcześniejszych  metrykach chrztów w Choczni nie zapisano żadnej Agnieszki Piątek lub Kowalczyk, pasującej wiekiem na jego matkę.
W zestawieniu ofiarodawców na przetopienie i zakup nowych dzwonów kościelnych w 1875 roku doszukać się można syna owego Filipa- Józefa Piątka spod numeru 359.  
Józef Piątek był z kolei ojcem Jana Józefa Piątka (ur. 1875), który w czasie I wojny światowej jako emigrant zarobkowy stawał do amerykańskiego poboru i dziadkiem Stefana Piątka (ur. 1907), choczeńskiego listonosza i członka orkiestry strażackiej.
Szkody poniesione w wyniku II wojny światowej zostały wycenione  w tej gałęzi Piątków na 11042 złote i obejmowały przede wszystkim zniszczenia domu oraz straty spowodowane wysiedleniem.
Spis gospodarstw rolnych z 1951 roku nie uwzględnił żadnych Piątków.
Natomiast w spisie wyborców z 1973 roku figurowało siedmioro Piątków z Choczni, zamieszkałych pod numerami 197 i 213. Cała siódemka stanowiła najbliższą rodzinę listonosza Stefana Piątka.

piątek, 25 maja 2018

Zwyczaje i obyczaje w dawnej Choczni

Ciekawym źródłem informacji o zwyczajach i obyczajach w dawnej Choczni jest "Kronika wsi Chocznia" Józefa Turały, przekazana przez autora parafii Chocznia w 1984 roku.

W I tomie tej kroniki przeczytać można między innymi, że:

(...) chleb zawsze był otoczony największym szacunkiem i nazywano go świętym. Zasiadając do posiłku mężczyźni zawsze zdejmowali nakrycie z z głowy, każdy żegnał się, a jeśli przypadkowo kawałek chleba , czy nawet drobna kruszyna spadła na podłogę lub na ziemię, to podnoszono ją z szacunkiem i całowano ją, jakby dla przeproszenia za zniewagę. W zamożniejszych domach gospodarzy dla większego szacunku chleb kładziono na białym obrusie lub na białej serwecie, zaś normalnie kładziono go na czystym stole.
Nieraz na wiosnę, w lecie, czy jesienią widziało się robotników rolnych, jak orali, czy siali zboże, czy też jak inne roboty w polu wykonywali, a gdy przyszła pora śniadania lub podwieczorku (na wsi nazywano "juzyna"), to gospodyni przynosiła im w kobiałce, czy w torbie posiłki.
Robotnicy wtedy wyprzęgali konie, ustawiali je gdzieś przy miedzy, czy przy drodze, dawali im jeść owies i siano, poczem sami siadali gdzieś obok, zdejmowali nakrycie z głowy, żegnali się i dopiero zaczynali jeść. O tej samej porze widziało się i w innych miejscach grupki podobnych robotników rolnych spożywających posiłki. Poczem chwilę jeszcze odpoczywali i brali się dalej do pracy (...)

Natomiast w tomie III Józef Turała w ten sposób omawia sposób odnoszenia się osób młodszych do starszych i prowadzenia konwersacji przy odwiedzinach:

(...) Gdy będąc dziećmi z domu wychodzili do kościoła lub do szkoły, to rodziców i babcię całowali w rękę i mówili "Zostańcie z Bogiem"- i tak samo było, gdy wracali do domu, to mówili "Pochwalony Jezus Chrystus" i też całowali ich w rękę. (...) Ja już studentem byłem i dochodziłem do matury, a także w ten sposób żegnałem i witałem rodziców, gdy wychodziłem i gdy wracałem do domu, czy też gdy przyjeżdżałem na wakacje, czy święta, to chwaląc Boga całowałem Mamę i Ojca w rękę, a następnie w twarz- w policzek z jednej i z drugiej strony (...)

(...) gdy rodzice posyłali dzieci, czy to do rodziny, czy też do sąsiadów i znajomych z jakimś poleceniem, to dzieci tak były wyuczone, że gdy przyszły do ich domu, to najpierw mówiły "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a następnie całowały w rękę tych krewnych, czy znajomych i sąsiadów, do których przyszły, a także i inne starsze osoby, jeśli one tam się znajdowały i wtedy dopiero dziecko śmiało wypowiadało, po co przyszło, jeszcze przez krótki czas odpowiadało na zadawane pytania, na przykład o zdrowiu rodziców, co porabiają, czy już w polu posiali?/posadzili ziemniaki?/posiekli zboża?/koniczyny?/wymłócili?/nawóz w pole wywieźli? (w zależności od pory roku), poczem już uważając, że sprawę załatwiło na odchodnem całowało w rękę krewnych, czy gospodarzy i mówiło "Zostajcie z Bogiem" i wychodziło (...)

Zwyczaj całowania w rękę był również powszechny w stosunku do księży i dotyczył nie tylko dzieci, ale i osób dorosłych. Pierwszym, który go zwalczał w Choczni był dopiero ksiądz wikary Leon Bzowski, sprawujący posługę w miejscowej parafii od 1932 roku. Przy próbach całowania ks. Bzowski chował ręce za siebie, tłumaczył, że takie zachowanie jest niehigieniczne i należy go stosować tylko w stosunku do płci pięknej i osób starszych.



środa, 23 maja 2018

Płatnicy podatku kościelnego w 1855 roku

Dawni mieszkańcy Choczni wnosili daninę na rzecz probostwa, która w dokumentach kościelnych jest zapisywana pod nazwą messalia, missalia lub meszne. Ten podatek za odprawianie mszy w kościele nie był odprowadzany w formie pieniężnej, lecz w zebranym ze swoich pól zbożu.
Wysokość messaliów była uzależniona od obszaru gruntów rolnych, które posiadał płatnik.
Regulację wysokości wpłat ustalono po raz ostatni 23 grudnia 1823 roku i gdy w połowie XIX wieku rozliczano sprawy finansowe związane z uwłaszczeniem chłopów, to probostwo powoływało się właśnie na tę umowę.
Oczywiście przez ponad 30 lat od jej zawarcia część gospodarstw przeszła w ręce spadkobierców lub nabywców, ulegając z reguły rozdrobnieniu, stąd w zestawieniu z 1855 roku w wielu przypadkach podzielono wyliczoną w 1823 wartość stosownie do aktualnego stanu posiadania.
Największymi płatnikami messaliów w 1855 roku byli:

  • po 12 garnców żyta i owsa- Maciej Wątroba (nr domu 204- obecne Zawale),
  • po 8 garnców żyta i owsa- Augustyn Guzdek (9), Wincenty Szczur (17), Szymon Guzdek (36), Melchior Styła (42), Jan Paterak (51), Jan Dąbrowski (170), Jan Gancarz (201), Jan Guzdek (214), Walenty Balon (220), Jan Zając (239), Szczepan Malata (248),
  • po 6 garnców żyta i owsa- Wojciech Szczur (1), Jakub Zając (13), Jan Szczur (19), Michał Rzycki (43), Franciszek Wątroba (44), Leon Nowak (164), Antoni Piątek (196), Franciszek Bąk (207), Jan Bryndza (208), Antoni Balon (220), Wojciech Szczur (240), Wojciech Rzycki (244), Józef Szczur (289), Jan Wider (316).
1 garniec odpowiadał 3,84 litra, czyli Maciej Wątroba wnosił na rzecz plebana po 46 litrów żyta i owsa.

Ogółem w ciągu roku na messalia zbierano w Choczni po 31 korców i 7 garnców żyta oraz owsa, czyli po 3840 litrów tych zbóż. Szacować można, że stanowiło to równowartość około 406 złotych reńskich, przy przeciętnym dochodzie rocznym z gospodarstwa chłopskiego w wysokości 25 złotych reńskich.

Płatnikami tego podatku było 321 gospodarzy o nazwiskach:
Balon (5), Banaś (2), Bandoła (6), Bąk (5), Brandys (1), Bryndza (11), Buldończyk (4), Burzej (2), Bylica (5), Cap (3), Cibor (7), Dąbrowski (13), Drapa (6), Dunin (1), Dziadek (1), Figura (1), Gałuszka (1), Gancarz (2), Garżel (2), Gawęda (1), Gąsior (1), Gładysz (1), Góralczyk (2), Graboń (2), Graca (1), Grządziel (1), Guzdek (15), Gzela (4), Haczek (2), Hanusiak (1), Harnik (1), Jucha (1), Jura (1), Kiszka (1), Kloss (2), Kobiałka (5), Kolber (2), Koman (4), Kręcioch (13), Krystian (1), Kulczycki (1), Kumorek (1), Leń (1), Leśniak (1), Lipowski (1), Łopata (2), Łuszczyński (2), Majkut (1), Malata (1), Nicieja (1), Nowak (4), Odrobina (2), Paterak (2), Pękala (1), Piątek (3), Pietruszka (4), Pindel (9), Płonka (1), Ramenda (3), Ramza (1), Rokowski (4), Roman (1), Romańczyk (4), Ruła (7), Ryczko (1), Rzycki (3), Sikora (3), Spytkowski (1), Stankowicz (1), Strzeżoń (2), Styła (6), Szczur (21), Szymonek (2), Ścigalski (1), Świętek (3), Tomaszek (2), Turała (1), Tuszyński (1), Twaróg (3), Warmuz (1), Wątroba (5), Wcisło (7), Wider (6), Widlarz (15), Wojtala (1), Woźniak (9), Wójcik (7), Zając (12), Żak (5).

Sporządzony w podobnym czasie "Grundparzellen Protocoll" (1844-1852) obejmował 408 właścicieli gruntów w Choczni, czyli messalia płacili nie wszyscy z nich.



poniedziałek, 21 maja 2018

Słownik wyrazów i zwrotów w Choczni używanych- "Z"

za barchatki – za wszarz, za kołnierz
zabocyć- zapomnieć
zachmurane – zachmurzone (niebo)
zacierka- potrawa z gotowanej na wodzie mąki
zaduszny – nie wywietrzony (na przykład zaduszna izba)
zaforantować – zaopatrzyć, zgromadzić zapas
zajzajer – kwas solny
zakrzos- zacios na drzewie do oznaczania granic gruntów leśnych
zaleziony piec/komin- nie wymieciony przez kominiarza, nie wyczyszczony
zarębek- pole powstałe po wykarczowaniu lub wypaleniu lasu
zarozinek - zaraz
zasadczy - zaradczy np. środek przeciwko czemuś
zatyłek- tylna część domu
zawdy- zawsze
zawryć, zawrzyć – zamknąć (np. okno, drzwi). zawarte- zamknięte
zbijok- psotnik
zbolały- nadpsuty, o powierzchni pokrytej plamami (o ziemniaku)
zbyrceć- dzwonić (o krowim lub owczym dzwonku)
zchacharzyć - zniszczyć
zechcyk – „66”, popularna niegdyś gra w karty
zepszały- zgniły
zewlec – zdjąć z siebie
zezyrka – łasuch; ktoś lubiący dobrze i dużo zjeść
zgrot – grat, staroć
zgatusić – wymiąć ubranie, pościel, które są potem zgatuszone
zgibać sie – zginać się
zgroty- rupiecie, starocie, stare sprzęty
ziandarm- policjant
ziugać – źgać (np. kijem), szturchać
ziulc – galareta z nóżek wieprzowych albo ryby
złodziejosa, kurosa! – okrzyk na prima aprilis
złotać (kogoś)– obić, stłuc; złoić tyłek (dziecku)
zmora- chudzina, niejadek
zmówiny – zaręczyny
zobzierać, zobzieroć – pooglądać
zoc – szacunek, poważanie
zocyć- zobaczyć (zocył – zobaczył)
zwajceć – płakać, beczeć, zawodzić.
zwurdzić sie – (o mleku): zwarzyć się, ściąć się; (o kimś): zhardzieć, stać się nieposłusznym, zbiesić się, pokazać rogi
zwyrtnońć – obrócić, skręcić (zwłaszcza szybko)
zwyrtnońć sie (komuś) – poszczęścić się, udać się (np.: ale ci się zwyrtło!)
zwyrtny - obrotny
zygać (do kogoś) - zaczepiać kogoś, napastować

piątek, 18 maja 2018

Bronisława Marcinkowska z domu Ryłko - nauczycielka i konspiratorka w czasie II WŚ

Bronisława przyszła na świat 13 stycznia 1893 w Podolszu koło Zatora w rodzinie Adama Ryłki, kierownika tamtejszej szkoły ludowej i jego żony Marii z domu Kąkol, która w charakterze nauczycielki wspomagała męża w pracy w szkole.
Gdy miała zaledwie trzy lata, jej ojciec został przeniesiony służbowo do Choczni, gdzie objął kierownictwo szkoły w dolnej części wsi. Rodzina Ryłków zamieszkała w drewnianym budynku szkolnym, obejmując także przyległy sad, ogród i pole uprawne.
Bronisława nie miała więc daleko do szkoły, a po ukończeniu I etapu edukacji w Choczni kontynuowała naukę w szkole wydziałowej w Wadowicach, a następnie w seminarium nauczycielskim w Kętach (1910-1911). Później przeniosła się  do Prywatnego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego im. Sebaldy Münnichowej w Krakowie. Tam po kolejnych dwóch latach zdała maturę 19 czerwca 1913 roku. Bardzo dobry wynik podczas tego egzaminu osiągnęła z gry na skrzypcach, a dobry z: religii, metodyki, geografii, kaligrafii, rysunkach, śpiewie, gimnastyce i robotach ręcznych.
W czasie wolnym od nauki w seminarium nauczycielskim Bronisława Ryłko była aktywną uczestniczką przedstawień choczeńskiego teatru amatorskiego.
6 sierpnia 1911 roku prasa odnotowała jej udany występ w przedstawieniu "Chłopi arystokraci" według Anczyca, z którego dochód był przeznaczony na budowę Domu Ludowego w Choczni.
Mniej więcej z tego okresu pochodzi fotografia członków choczeńskiej trupy teatralnej, na której uwieczniono również Bronisławę Ryłkównę (trzecia z prawej strony wśród siedzących).

Świadectwo dojrzałości uzyskane w seminarium nauczycielskim uprawniały ją do pełnienia obowiązków tymczasowej nauczycielki w szkołach ludowych.
Toteż od 1 listopada 1913 rozpoczęła pracę zawodową w szkole jednoklasowej w Lipowej Dolnej k. Żywca, jako nauczycielka tymczasowa z pensją roczną w wysokości 700 koron plus 70 koron dodatku mieszkaniowego. 
23 listopada Ryłkówna złożyła w Żywcu uroczyste ślubowanie w obecności tamtejszego inspektora szkolnego Jana Widlarza.
Następnie kontynuowała służbę w szkolnictwie w: 
  • jednoklasowej szkole powszechnej Lipowej Górnej (od 1 lutego 1915 roku), 
  • dwuklasowej szkole powszechnej w Babicy (od 16 lutego 1915 roku), 
  • dwuklasowej szkole powszechnej w Ponikwi (od 1 kwietnia 1918 roku),
  • czteroklasowej szkole męskiej w Inwałdzie (od 2 lutego 1919 roku), z wynagrodzeniem rocznym w wysokości 1100 koron.
Pod koniec pracy w Lipowej Górnej, szóstego lutego 1915 roku, poślubiła w Inwałdzie dziesięć lat starszego Józefa Marcinkowskiego rodem z Biskupca Radłowskiego, nauczyciela w tamtejszej szkole. W czerwcu tego samego roku przyszedł na świat ich pierworodny syn Władysław.
W październiku 1917 roku Marcinkowska uzyskała w Krakowie patent na nauczycielkę szkół ludowych pospolitych. Przeczytać w nim można między innymi, że kandydatka została uznana za uzdolnioną do udzielania nauki robót ręcznych kobiecych, samodzielnego sprawowania urzędu nauczycielskiego, uczenia języka polskiego i niemieckiego, zastępowania nauczyciela religii swojego wyznania, prowadzenia gier i zabaw oraz udzielania nauki śpiewu.
Natomiast w 1919 roku zaliczyła egzamin praktyczny dla nauczycieli w Poznaniu. Pracowała wówczas w Osiecznej koło Leszna. 
Od 15 października 1920 roku była zatrudniona z mężem w szkole w Drobninie w powiecie leszczyńskim.
21 grudnia tego samego roku urodziła drugiego syna, któremu na chrzcie nadano imię Kazimierz.
W latach 1924-1939 pracowała roku w szkole powszechnej III stopnia w Miejskiej Górce w powiecie rawickim. Od 1 stycznia 1935 roku uzyskała VIII grupę uposażenia zawodowego.
W 1939 roku zmarł w wieku 56 lat jej mąż Józef.
Po wejściu Niemców Bronisława Marcinkowska straciła posadę w Wielkopolsce i przeniosła się do Krzeszowic. 
W styczniu 1940 roku przystąpiła do Związku Walki Zbrojnej, a później była łączniczką Armii Krajowej i kolporterką prasy podziemnej. Jej mieszkanie przy ulicy Polnej było punktem kontaktowym sztabu AK, mieściła się w nim redakcja i drukarnia pisma „Służba informacyjna”. 
Bezpośrednio po wojnie Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego planowało zatrudnić ją w szkolnictwie powszechnym w Poznaniu. Bronisława Marcinkowska przebywała jednak na rocznym urlopie w celu załatwienia spraw osobistych i zwolnieniu lekarskim, a do pracy w zawodzie nauczycielskim zgłosiła się ponownie 01.09.1946. Uczyła najpierw przez rok w Państwowym Zakładzie Naukowo-Wychowawczym im. Tadeusza Kościuszki w Krzeszowicach, a od 1 września 1947 roku w siedmioklasowej Szkole Powszechnej nr 2 w tej samej miejscowości. 

Bronisława Marcinkowska z synem Kazimierzem i ojcem Adamem Ryłko
Krzeszowice 1946
Zdjęcie z archiwum Marii Klingbajl
3 października 1949 roku złożyła ślubowanie służbowe według następującej roty:

"Ślubuję uroczyście, na powierzonym mi stanowisku urzędowym szczególnie w zakresie wychowania i nauczania powierzonej mi młodzieży, przyczyniać się ze wszystkich sił do ugruntowania wolności, niepodległości i Potęgi Rzeczypospolitej, której wierności zawsze dochowam; umacniać w młodzieży poszanowanie prawa i wierności dla Ludowego Państwa Polskiego; obowiązki mojego urzędu wypełniać gorliwie i sumiennie, ściśle przestrzegać obowiązujących przepisów i stosować się do zarządzeń władz szkolnych; dochować tajemnicy służbowej, a w postępowaniu kierować się zasadami godności, uczciwości i sprawiedliwości społecznej."

Rok później została przeniesiona z urzędu do Publicznej Szkoły Powszechnej Męskiej nr 1 w Krzeszowicach. 
Bronisława Marcinkowska (druga z prawej strony) ze swoim rodzeństwem (1967)
Pierwszy z lewej Józef Ryłko, obok Paulina Starzyk, pierwszy z prawej Władysław Ryłko
Zdjęcie z archiwum Barbary Ryłko Bauer
Jej nekrolog został opublikowany w londyńskim "Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza" z 27 maja 1969 roku:
Nekrolog
Podpis pod własnoręcznie spisanym życiorysem


środa, 16 maja 2018

Donos z Choczni do władz we Lwowie w 1914 roku

16 maja 1914 roku Wydział Krajowy, czyli organ wykonawczy Sejmu Krajowego we Lwowie zwrócił się do Wydziału Powiatowego w Wadowicach z poleceniem zbadania zarzutów podniesionych w otrzymanym przez Wydział Krajowy anonimowym piśmie z Choczni oraz podjęcia stosownych zarządzeń i zdania sprawy WK w odpowiedzi zwrotnej.
Treść tego donosu przedstawiała się następująco:

Do Wysokiego Wydziału krajowego we Lwowie

Zażalenie Członków gminy Choczni w powiecie wadowickiem

Trudno abyśmy się wszyscy podpisywali i zaznaczali swoje nazwiska natoby potrzeba dużo czasu- gdy przeciwnie same okoliczności na miejscu istniejące wskażą o naszem prawdziwem doniesieniu. Donosić o tem Radzie powiatowej lub Władzom tutejszym byłoby bez celowem, gdyż ma o tem wszystkim co tu napiszemy dawno wiedzę, a nic dotychczas nie poradziły, ale może trafi do uczuć Wysokiej Władzy by te choć kres temu położyła.
Nasz świetny wójt w Choczni ma starą studnię, ze nie tylko ludzie, dzieci, lecz nawet zwierzęta mogą do niej wpadać, gdyż poziom ziemi jest z nią równy, takich studni jest także masa w gminie, a nie robią na to nic inni, bo wójt jest im przykładem.
Od gnoju i nieczystości cała jego osada śmierdzi, grozi ogólną zarazą w razie dni gorących, jest także w kilka takich innych osad w gminie, które nie mają odpływu od gnojowisk do rzeki, bo  od czego przykład z góry.
 Z tych ognojonych studni piją ludzie, dużo się pisze- masa okólników - ale bardzo mało wykonania tychże, bo ci co mają to przestrzegać, sami są temu przeszkodą.
Nadto w Choczni niedorostki chodzą z papierosami w ręku, a wszystko się to podoba Panu Naczelnikowi, który jest kontent z takiej emancypacyi.
Szynkarze widząc nieporządki w gminie i wójta temu schlebiającego odpoczynku niedzielnego nie przestrzegają i wyśmiewają się z takiej władzy, która jest przedmiotem zachęcania do przekroczeń.
Albo Żyd rzeźnik w takiej wodzie myjący mięso i dający to mięso do jedzenia także zasługuje na zaufanie- a ty biedny gospodarzu cierp, znoś wszystko, bo ci nikt nie przyjdzie z pomocą, płać podatki, bo za to masz cudną autonomię, grożą ci zarazami a wdodatku egzekutorem podatkowem.
Proszę przeczytać; cierpliwość nasza się wnet wyczerpie i akt niniejszy znajdzie się na szpaltach dziennikarskich.

Mieszkańcy Choczni.

W odpowiedzi Naczelnik Gminy (wójt), którym był wówczas od pięciu lat Maksymilian Malata, odpisał 16 maja, że:
- stara się sumiennie wykonywać wszelkie zarządzenia i polecenia władz zwierzchnich w celu przestrzegania porządku w gminie, a przede wszystkim tych, które dotyczą studni i gnojowisk,
- podawał natychmiast do publicznej wiadomości przez gminnego gońca takie zarządzenia, 
- kontrolował osobiście i z udziałem assesorów (radnych) ich wykonanie,
- stara się wpływać na upartych, nie przestrzegających przepisów i grozi im grzywnami,
- nieprawdziwe są zarówno informacje o konstrukcji jego studni, umożliwiającej rzekomo wpadnięcie, jak i o braku odpływu nieczystości z osadnika, ponieważ te odprowadzane są rurami pod powierzchnią ziemi do jego prywatnego ogrodu i dalej ze względu na ukształtowanie terenu spływają przez warstwy ziemi w kierunku rzeki,
- będzie się starał wyśledzić anonimowego autora tych nieprawdziwych zarzutów, który wystawia na szwank jego dobre imię.

Co ciekawe, jest to jedyna korespondencja pomiędzy ówczesnymi władzami gminy w Choczni, a władzami zwierzchnimi, która zachowała się do dziś w archiwach państwowych.
Paradoksalnie z wszystkich innych, zapewne o wiele istotniejszych pism, ponad 100 lat i dwie wojny światowe przetrwał tylko anonimowy donos i odpowiedź na niego naczelnika Malaty.


poniedziałek, 14 maja 2018

Słownik wyrazów i zwrotów w Choczni używanych- "W"

w bosu (chodzić) – chodzić boso
w dyrdy – biec szybko
w nagu, po nagu (chodzić) - chodzić nago
w zocy (mieć kogoś lub coś) – mieć w poszanowaniu, szacunku
wacek – zawinięta w szmatkę odrobina cukru dawana dziecku do ssania
wadzić sie – sprzeczaczać się, kłócić się
waga (waserwaga) – poziomica
wcora- wczoraj
wćmoszyć/wćmosyć – zjeść dużą ilość pokarmu, wepchać w siebie dużą ilość pokarmu.
wiater- wiatr
wiejok- maszyna/urządzenie do oddzielania plew i słomy od ziarna, oraz gorszych frakcji zboża
więcy- więcej
wierch- wierzch, z wierchu- z wierzchu, z  góry
wilk- maszynka do mielenia mięsa
Wilyjo- wigilia
winówka - beczka na wino
weka- długa miękka bułka, bułka paryska
wereda – brzydal, potwór
wielkie rele! – dużo hałasu o nic, wielkie rzeczy!
wodzionka – okraszony słoniną wrzątek z nadrobionym doń chlebem
wojarzyć (o dzieciach) – dokazywać, broić
wojtki – spinacze do suszenia bielizny
wolaśka- gdziekolwiek
wołoszczoki- spodnie białe z samodzialowego płótna, przylegające, przeważnie bez ozdób, z jednym bocznym rozcięciem ułatwiajacym ubieranie
woźniak – furman, wozak
wól nie wól – chcąc nie chcąc
wujciu – wujek (brat matki)
wujenka – ciotka (żona wujka)
wycewiały- lichy, marny, wysuszony
wycupkać – wydeptać nogami, częściej dotyczy wydeptania czegoś (np. trawy, zboża) przez bydło/owce/kozy
wychełzać się- wytrzeć się o drzewo grzbietem, pocierać się o coś plecami lub grzbietem, jak swędzi (częściej o krowie, niż o człowieku)
wychełzany- wytarty, na przykład wychełzane portki.
wykidać – wyrzucić np. widłami gnój z obory
wypietnaścić – zrobić coś złego, wykręcić numer
wyścigać – wygonić, odpędzić
wyścigować sie - ścigać się
wyśmotrać, wysmotrać – wybrudzić się; też wysmotrany/wyśmotrany
wytrykus- kościelny
wywód- pobłogosławienie w kościele matki po urodzeniu dziecka
wyzryć - wypić alkohol (w szczególności w dużych ilościach)
wyzwyrtać- odbyć stosunek seksualny, też w odniesieniu do zwierząt np. kogut wyzwyrtoł kure

piątek, 11 maja 2018

Stare fotografie z Choczni

5 maja 1929
Dzieci komunijne (rocznik 1920) przed szkołą w Choczni Dolnej
W środku siedzi ks. Józef Kmiecik, w ostatnim rzędzie stoją: z prawej strony Andrzej Gondek (kierownik szkoły), z lewej strony Jan Pamuła, nauczyciel, były i przyszły kierownik szkoły w Choczni Górnej.
Jedyną żyjącą jeszcze osobą utrwaloną na tej fotografii jest Józef Widlarz (drugi z lewej w pierwszym rzędzie),  z którego archiwum pochodzi to zdjęcie

środa, 9 maja 2018

Jan Ruła powstaniec styczniowy z Choczni

O udziale Jana Ruły w powstaniu styczniowym dowiedzieć się można z zeznań, jakie 22 stycznia 1864 roku złożył w Krakowie przed przesłuchującym go sędzią śledczym Bojarskim i protokolantem Przybyłowiczem.
Na pytanie śledczego o nazwisko i miejsce urodzenia Ruła odparł, że nazywa się Jan Ruliński i jest rodem z Choczni powiatu wadowickiego.
Następnie zeznał, że ma lat 40, jest katolikiem, stanu wolnego i żadnych żyjących krewnych już nie posiada.
Przez 14 lat służył w wojsku austriackim, a po wyjściu do rezerwy od 7-8 lat utrzymywał się z prac dorywczych na terenie Krakowa. Nie miał stałego miejsca zamieszkania, a dokumenty otrzymane po wyjściu z wojska spaliły się.
Potwierdził, że przed trzema laty był skazany przez sąd w Krakowie na karę 15 miesięcy ciężkiego więzienia za kradzież.
Oświadczył także, że nie wie, z jakiego powodu jest przesłuchiwany.
Okoliczności swojego aresztowania Ruła opisał w ten sposób:
"W poniedziałek 18 stycznia przybyłem tu (to znaczy do Krakowa- uwaga moja) w towarzystwie jakiegoś nieznajomego mi człowieka, który się podawał za kleryka, już wieczór, koło szóstej godziny. Ów kleryk zaprowadził mnie do jakiegoś domu na Kleparz, którego już bliżej opisać nie mogę. Wziął mi kartkę, którą miałem od komendanta powstańców, mnie zostawił u jakiegoś nieznajomego Pana, a sam poszedł. Na drugi dzień rano we wtorek odniósł mi kartkę, a ja poszedłem z nią na Kazimierz do jakiegoś szynku, w którym we środę 20 stycznia zostałem aresztowany."
Śledczego zainteresowała kwestia powstania i zapytał o to, kiedy, z kim i z czyjej namowy przesłuchiwany wziął udział w powstaniu.
Ruła wyjaśnił, że w maju 1863 roku spotkał na rynku w Krakowie nieznajomego, który namawiał do udziału w powstaniu. Ponieważ nie miał wtedy zarobku, dał się namówić i pojechał z agitatorem bryczką do pewnego dworu pod Krakowem. Tam zastał około 20 osób zwerbowanych do powstania. W ciągu następnych dni ich liczba powiększyła się do około 70. Cała grupa dostała konie, rynsztunek i broń- każdy wyposażony został w dwa pistolety, sztuciec i pałasz. Następnie wyruszyli konno w kierunku granicy. Nieznany Rule przewodnik przeprowadził ich przez bród na Wiśle i cały oddział przyłączył się do powstańczych ułanów Chmielińskiego. Ruła przekręcił nieco jego nazwisko, w rzeczywistości dowódca nazywał się Zygmunt Chmieleński i nosił stopień pułkownika. 
Oddział Chmieleńskiego operował w tym czasie w rejonie Gór Świętokrzyskich i wkrótce połączył siły z powstańcami pod dowództwem generała Józefa Hauke- Bosaka.
Ruła przyznał się do udziału w 8 potyczkach. Nie potrafił wymienić konkretnych lokalizacji, z powodu jak twierdził braku znajomości terenu. Najprawdopodobniej uczestniczył w walkach z Rosjanami pod Strojnowem (4 listopada) i Górą koło Pińczowa (5 listopada), w udanym ataku na Opatów (25 listopada), gdzie powstańcy zdobyli znaczne ilości broni i amunicji oraz 35.000 złotych z kasy miejskiej i w bitwie pod Ocięskami (28 listopada),  w której Rosjanie stracili 80 ludzi.
16 grudnia 1863 roku oddział, w którym walczył Ruła, został rozbity pod Bodzechowem (św. Krzyżem według określenia Ruły). Do niewoli dostał się Chmieleński, którego rozstrzelano 23 grudnia w Radomiu.
W jednej z kolejnych mniejszych potyczek Ruła odniósł dość poważną kontuzję przy próbie pochwycenia rosyjskiego konia, który wywrócił go na ziemię. Mocno stłuczony kurował się około miesiąca w Wodzisławiu koło Jędrzejowa. Po tym czasie uznano jednak, że nie jest zdatny do dalszej służby- nie jest w stanie nawet dosiąść konia. Od komendanta otrzymał rozkaz powrotu do Galicji i kartkę- pisemny rozkaz ułatwiający mu podróż. Okazując ową kartkę po wskazanych w rozkazie dworach, otrzymywał każdorazowo transport wozem konnym do następnego dworu i w ten sposób dotarł aż do Krakowa. Ostatni etap podróży odbył razem z wymienionym wcześniej w zeznaniach klerykiem, który skorzystał dzięki Rule z łatwej możliwości przemieszczania się. 
Jak zeznał Ruła na końcu, aresztowanie w szynku na Kazimierzu przeszkodziło mu w zamiarze udania się do szpitala św. Łazarza.
Wobec przyznania się Ruły do udziału w powstaniu śledczy oskarżył Rułę o zbrodnię zaburzenia spokoju publicznego i polecił zatrzymać go w areszcie do rozprawy. Przeciwko temu postanowieniu Ruła nie wniósł odwołania.
Przed rozprawą zwrócono się do urzędu gromadzkiego w Choczni o wydanie zaświadczenia o majętności i moralności.
Wójt Wojciech Widlarz i proboszcz ks. Józef Komorek w pismie z 20 lutego 1864 roku stwierdzili, że Jan Ruła, wysłużony żołnierz i wyrobnik, żadnego majątku w Choczni nie posiada i w rodzinnym miejscu nie zamieszkuje. "Ponajwiększej części włóczy się, w miejscu rodzinnem niewiadomo, aby jaką kradzierz popełnił. Lecz po kilka razy już słychać było, iż pozarodzinne miejsce dopuszczał się kradzierzy i był za to karany kryminałem. (...) Gdzie by ten teraz się znajdował i czy się jaką pracą, czy wyrobnictwem trudni niewiadomo całkiem jest, gdyż około dwa roki niewidziano go w miejscu rodzinnem."
27 lutego 1864 roku Ruła stanął przed sądem w składzie: Chitry (przewodniczący), Schaetzel i Jaworski.
Prokurator wniósł o uznanie go za winnego zarzucanego czynu i zażądał dla Ruły 6 miesięcy więzienia. 
Ruła w ostatnim słowie powiedział:
"Przez mój małoznaczący udział w powstaniu niezasłużyłem na tak wysoką karę, upraszam zatem, żeby sąd raczył ją zmniejszyć".
Sędziowie podzielili opinię prokuratora o winie oskarżonego, natomiast wymierzyli Rule tylko 2 miesiące więzienia oraz nakazali pokrycie kosztów postępowania i kary.
Okolicznościami łagodzącymi miał być fakt dotychczasowej niekaralności Ruły z tytułu zbrodni zaburzenia spokoju publicznego, przyznanie się do winy i brak dodatkowych okoliczności obciążających.
werdykt sądu
Ruła wyrok odsiedział w więzieniu w Wiśniczu, skąd wyszedł na wolność 26 lutego 1865 roku.
Postanowienia o zwolnieniu nie udało się jednak mu doręczyć.
Wójt Choczni Wojciech Widlarz w odpowiedzi na pismo z c.k. Sądu Krajowego wytknął, że nazwisko Ruliński, na jakie zaadresowano ww. pismo, wcale w Choczni nie istnieje.
Wójtowi znany był Jan Ruła rodem z Choczni, o przybranym nazwisku Ruliński, ale tenże od wielu lat zamieszkiwał w Białej i trudnił się krawiectwem damskim.
Wojciech Widlarz domyślał się, że pismo z sądu może dotyczyć znanego włóczęgi Jana Ruły "syna po Kaźmierzu", a nie Jana Rulińskiego.
Z braku innych danych musimy oprzeć się znajomości wójta swoich rodaków i przyjąć, że Jan Ruła, 13 z kolei dziecko Kazimierza i Anny z domu Paterak (a trzecie o imieniu Jan), był właśnie tą osobą, której dotyczył wyrok za udział w powstaniu.
Urodził się wprawdzie 25 sierpnia 1815 roku, czyli o osiem lat wcześniej, niż podawał w zeznaniach, ale prawie wszyscy żyjący wówczas Janowie Rułowie z Choczni odbiegali wiekiem od 40 lat jeszcze bardziej.
Wyjątkiem jest Jan Ruła, syn Jana i Salomei z domu Guzdek, liczący sobie w 1863 roku dokładnie 40 lat, którego losy są zupełnie nieznane.
Jako ciekawostkę można podać fakt, że w 1867 roku niejaki Jan Ruła z Choczni został posądzony o dokonanie kradzieży w kościele w Zatorze...





poniedziałek, 7 maja 2018

Wyniki spisu rolnego 1951

Przeprowadzony w 1951 roku spis rolny wykazał istnienie w Choczni 627 gospodarstw rolnych o łącznej powierzchni 1522 hektarów i 13 arów.
Łatwo wyliczyć, że średnie gospodarstwo rolne w Choczni miało wtedy powierzchnię 2 hektarów i 43 arów.
Zestawienie największych gospodarstw obejrzeć można we wcześniejszej notatce- link.
Warto wspomnieć, że tylko cztery gospodarstwa przekraczały 10 hektarów.

Prawie 889 arów przeznaczono pod uprawę warzyw,  w tym:
  • kapusty 360 arów,
  • marchwi 93 ary,
  • buraków ćwikłowych 84 ary,
  • cebuli 80 arów,
  • pomidorów 64 ary,
  • ogórków 56 arów.
Jeżeli chodzi natomiast o owoce, to w 1951 roku rosło w Choczni 1116 krzaków agrestu i 730 krzaków porzeczek, a truskawki i maliny uprawiano odpowiednio na 7,7 ar i 0,81 ar gruntu.

W sadach dominowały jabłonie (4548 sztuk), śliwy (3214 sztuk), grusze (864 sztuki), czereśnie (686 sztuk) i wiśnie (471 sztuk). Odnotowano także jedno drzewko morwy.

W całej Choczni hodowano wówczas tylko 114 koni.
Najwięcej- 3 sztuki- posiadali Stanisław Dębak i Franciszek Szczur.
Z kolei właścicielami pary koni byli: Władysław Płonka, Józef Guzdek, Wiktoria Ramenda, Kazimierz Szczur i probostwo.

W hodowli bydła wyróżniali się:
- Teofil Malata i probostwo (właściciele 6 sztuk),
- Wiktoria Ramenda, Jan Wątor, Karol Balon i Józef Malata (właściciele 5 sztuk bydła).

Ogółem trzymano w Choczni 1045 sztuk bydła, czyli średnio 1,67 szt. na gospodarstwo.
Rolę rozpłodową pełnił tylko jeden buhaj.

Ponadto spisano:
  • 459 sztuk trzody chlewnej,
  • 77 owiec,
  • 149 kóz,
  • 3952 kur (średnio nieco ponad 6 na gospodarstwo),
  • 45 gęsi,
  • 46 kaczek,
  • 6 indyków,
  • 602 króliki,
  • 93 roje pszczół.
Średnie plony z hektara w gminie Chocznia przedstawiały się w 1951 roku następująco:
  • koniczyna 12 kwintali (I pokos), 13 kwintali (II pokos),
  • siano łąkowe 15 kwintali (I pokos), 8 kwintali (II pokos),
  • pszenica ozima 10,4 kwintali,
  • pszenica jara 8,6 kwintali,
  • żyto 9,85 kwintali,
  • jęczmień 8 kwintali,
  • owies 8 kwintali,
  • kukurydza 17 kwintali,
  • mieszanki zbożowe 7,4 kwintali,
  • fasola 9,2 kwintali,
  • rzepak ozimy 12 kwintali,
  • len 24 kwintale,
  • mieszanki zbożowo- strączkowe 30 kwintali,
  • peluszka, wyka, bobik 26 kwintali,
  • ziemniaki 46 kwintali,
  • buraki cukrowe 160 kwintali,
  • buraki pastewne 200 kwintali.


piątek, 4 maja 2018

Słownik wyrazów i zwrotów w Choczni używanych- "U"

uciorać sie- ubrudzić się, uciapać
uciorany- ubrudzony
udrzyć sie – zakrzyknąć, wrzasnąć
ujek - brat matki, wujek
ujeść – ugryźć, chapnąć
ukąpać sie- wykąpać się
ukochać – przytulić, objąć
ulypek- zbyt słodka ciecz
urobiony- zmęczony
urok- choroba spowodowana czarami
usnaktować – łasować, podjadać
uskwirknąć – zmarznąć, przemarznąć, uświerknąć
uwidzieć – zobaczyć
uwrocie- koniec pola, gdzie nawraca się zaprzęgiem konnym
uzdać sie- spodobać się, nadać się
uźlamdany- zapłakany, ubeczany

środa, 2 maja 2018

Największe gospodarstwa rolne w Choczni w 1951 roku

Powierzchnia
w hektarach
Właściciel Nr domu
16,85 probostwo ?
10,80 Malata Teofil ?
10,10 Ramenda Wiktoria 486
10,07 Cap Jan 112
9,09 Guzdek Józef 169
8,34 Matuśniak Jan 246
8,22 Kosycarz Andrzej 554
7,70 Płonka Władysław 391
7,45 Balon Władysław 211
7,36 Ochman Jan 523
7,24 Wcisło Elżbieta ?
7,13 Dziadek Stanisława 168
6,86 Woźniak Józef 144
6,70 Szczur Franciszek 120
6,65 Wcisło Władysław 405
6,60 Bernacik Zygmunt 103
6,52 Dąbrowski Franciszek 315
6,50 Bąk Wladysław 265
6,43 Bryndza Jan 95
6,42 Ramenda Józef 105
6,39 Guzdek Jan 115
6,33 Góra Teodor 202
6,22 Graca Jan 146
6,00 Balon Karol 263
5,95 Świętek Władysław 256
5,92 Gawęda Franciszek 101
5,88 Woźniak Stanisław 298
5,81 Wymysło Jan 461
5,75 Ramenda Andrzej 222
5,75 Wójcik Stanisław 294
5,60 Ścigalski Antoni 218
5,58 Paleczna Salomea 162
5,56 Zając Ignacy 91
5,52 Balon Franciszek ?
5,40 Turała Julia 325
5,35 Michalik Anna 381
5,32 Bańdo Szczepan 303
5,30 Ciejek Piotr 485
5,30 Ruła Józef 59
5,29 Byrski Wincenty 74
5,28 Stuglik Antoni 504
5,28 Ramenda Ludwik 68
5,23 Wątroba Adam 63
5,20 Stuglik Michał 504
5,19 Gawęda Aleksander 124
5,18 Placek Franciszek 472
5,18 Paterak Kamila 501
5,18 Romańczyk Łucja 257
5,18 Banaś Jan 603
5,11 Bryndza Józef ? Jan? 130