piątek, 27 września 2019

Nauczyciele w Choczni- Zofia Polak

Zofia Polak urodziła się 18.05.1940 r. w Inwałdzie. 
Tam skończyła szkołę podstawową, po czym rozpoczęła naukę w liceum Pedagogicznym w Bielsku-Białej. 
Po jej ukończeniu podjęła pracę jako nauczycielka w szkole podstawowej w Choczni.
Na początku lat sześćdziesiątychrozpoczęła trzyletnia studia w Instytucie Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. 
Następnie podjęła pracę w Zakładzie Wychowawczym dla dziewcząt niedostosowanych społecznie w Krakowie. Przez kilkanaście lat była tam wychowawcą.
Równocześnie uzyskała tytuł magistra pedagogiki specjalnej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. 
W połowie lat osiemdziesiątych została wicedyrektorem szkoły podstawowej dla dzieci upośledzonych umysłowo. 
Rozpoczęła także pracę jako nauczyciel akademicki w WSP w Krakowie w Instytucie Pedagogiki Specjalnej.

Zmarła w Krakowie 9.02. 1992 roku. Spoczywa na Cmentarzu Batowickim w Krakowie.
Miała opinię człowieka niezwykle uczciwego, prawego, a zarazem kompetentnego. Zarówno w życiu prywatnym jak i publicznym uchodziła za osobę zawsze gotową do bezinteresownej pomocy.

Maria Biel Pająk

środa, 25 września 2019

Echa pobytu Legionów Polskich w Choczni

105 lat temu na szkoleniu w Choczni przebywał batalion rekrucki Legionów Polskich.
Wspomnienia o tym wydarzeniu zachowały się w pamięci chocznian i ćwiczących w Choczni legionistów.
Echa pobytu w Choczni znaleźć można w opublikowanych książkach Juliana Kulskiego "Z minionych lat życia , 1892-1945" i "Stefan Starzyński w mojej pamięci" oraz Romana Starzyńskiego "Cztery lata wojny w służbie komendanta: przeżycia wojenne 1914-1918".
Jako ciekawostkę można podać, że Kulskiemu i jego kolegom legionistom szczególnie przypadła do gustu anyżówka serwowana w choczeńskiej karczmie.
Z kolei wiersz upamiętniający przysięgę legionistów w Choczni napisał Henryk Szczerbowski:

Komendant czeka

Wrześniową nocą
w beskidzkiej cichej wsi
latarki Legunów migocą
i łza się lśni
w chłopięcym oku żołnierza
co dziś się z Polską sprzymierza
na wieki, na śmierć, na przeżycie...
Beskidu dała perć
swe dzieci w życia świcie...
Z pod Kęt, Wadowic i Białej
orlęta się młode zleciały
i w karnym stanęły ordynku
na Choczni szkolnym rynku
Na białym wjechał koniu
dowódca bataljonu:
"Prezentuj broń !"
i podniósł dłoń
do orła maciejówki:
"Koledzy ! Żołnierze !
Czynu otwiera się dźwierze
przed wami dzisiejszej nocy
z kwatery przemocy
tajne nadeszły rozkazy,
by zmienić dróg waszych szlak !
Nas własne drogowskazy
pod inny wołają znak
- Komendant czeka !"
I chwila tej nocy jedyna
Chłopięca zadrżała powieka,
góralskie się serce zacina...
"Nie rzucim Ciebie Wodzu nasz,
nie damy pogrześć sprawy..."
przysięgi świętej zgłoski
"Na ramie broń !"
Czwórkami wyszli z wrót
uśpionej ciszą wioski
Przed nimi na białym koniu
dowódca bataljonu
za nim Beskidu mgieł ciche szlochy
powrócą do ziemi ich prochy...

Wspomniane w wierszu czapki maciejówki zostały przyjęte do użytku przez pozostałe oddziały Legionów dopiero jesienią 1916 roku. Do tego czasu noszono czapki rogate, zwane przez ich przeciwników „habsbursko-jagiellońskimi kompromisówkami”. Józef Sitko, pełniący służbę w batalionie uzupełniającym 1. pp w Choczni, opisał moment wymiany mundurów po przemianowaniu oddziału na II Baon 3. pp, co miało miejsce 30 września 1914 roku: 
„Wyfasowaliśmy austriackie mundury polowe oraz rogatywki z orłem polskim nieco odmiennym od orła noszonego w Strzelcu. W związku z tym zniesiono w bataljonie mundury strzeleckie i maciejówki”. (Tomasz Zawistowski "Orły Legionów Polskich").

Maciejówka Związku Strzeleckiego
i kapelusz Drużyn Bartoszowych
Wcześniejsze notatki:


poniedziałek, 23 września 2019

Adam Ryłko- kierownik szkoły w Choczni- uzupełnienie

W uzupełnieniu notatki dotyczącej Adama Ryłki (1855-1949), który przez 20 lat kierował szkołą w Choczni (1896-1916), zamieszczam trzy jego fotografie, które pochodzą z prywatnego archiwum Marii Klingbajl z domy Ryłko, wnuczki Adama Ryłki.


Adam Ryłko z wnukiem Zygmuntem
Adam Ryłko z wnukiem Zygmuntem i wnuczką Marią.
Wadowice 1927


środa, 18 września 2019

Chocznianie w Arolsen Archives cd

Dokumenty z archiwum w Bad Arolsen (link) dostarczają interesujących informacji na temat wojennych losów tych chocznian, którzy po II wojnie światowej pozostali z różnych względów za granicą- głównie na terenie Niemiec i starali się o uzyskanie statusu uchodźcy politycznego.

  • Walenty Buldończyk urodził się w Choczni 14 stycznia 1902 roku, w Choczni ukończył także pięć klas szkoły powszechnej. Przed wojną mieszkał w Andrychowie i pracował jako tkacz w fabryce braci Czeczowiczka. Wziął czynny udział w kampanii wrześniowej 1939 roku jako plutonowy 5 pułku saperów. Pod Zamościem dostał się do niewoli niemieckiej i był więziony w Krakowie oraz we Wrocławiu, skąd zbiegł. W grudniu 1939 roku próbował dostać się nielegalnie do Rumunii, ale ponownie został schwytany przez Niemców i uwięziony w czeskiej Opavie. W więzieniu spędził półtora roku, a następnie został wysłany do pracy przymusowej na zdobytych przez Niemców terenach Związku Radzieckiego. Wykonywał między innymi pracę traktorzysty w rejonie Homla i Smoleńska, później trafił także na Litwę. W latach 1944-45 pracował natomiast przymusowo jako palacz i robotnik w Niemczech i okupowanej Belgii. Po wojnie znalazł się w obozie dla uchodźców i pracował tam jako kucharz, kierowca i mechanik. Związał się z przebywającą w tym samym obozie Agnieszką Konkol, o 13 lat od niego młodszą Kaszubką pochodzącą z Chałup i razem starali się o uzyskanie statusu uchodźcy politycznego. W 1949 roku urodziła się w Lubece ich córka Krystyna.
  • Magdalena Płonka, według wszystkich danych z aplikacji o status uchodźcy miała urodzić się w Choczni 7 maja 1895 roku. Tymczasem w metrykach chrztów choczeńskich jest podawana zupełnie inna jej data urodzenia- 16 maja 1891 roku. Magdalena była córką Antoniego Płonki i jego żony Marianny z domu Drapa. W kwestionariuszu osobowym napisała, że w latach 1902-1909 uczęszczała do szkoły powszechnej w Choczni, a w latach 1937-39 pracowała jako służąca w Pas-de-Calais we Francji. W grudniu 1939 roku powróciła do Choczni, a następnie znalazła zatrudnienie w Krakowie i w podkrakowskich miejscowościach jako gospodyni i opiekunka do dzieci. W lutym 1941 roku trafiła na przymusowe roboty do Niemiec, na farmie w Willich koło Krefeld i pozostała tam także po wojnie. We wrześniu 1949 roku otrzymała status uchodźcy i propozycję emigracji do Australii, USA lub Kanady.
  • Anna Jurecka, córka choczeńskiego organisty, urodziła się 2 lipca 1918 roku. Ukończyła szkołę realną i handlową. Od grudnia 1938 roku pracowała w Szwajcarii jako gospodyni polskiego wicekonsula. Po wojnie zamieszkała w Bazylei, ukończyła odpowiednie kursy i została zatrudniona jako laborantka w firmie JR Geigy. W 1949 roku otrzymała status uchodźcy politycznego, ponieważ dwaj jej bracia walczyli w armii generała Andersa i Jurecka obawiała się po ewentualnym powrocie do Polski represji ze strony władz. Zgodnie z jej życzeniem umożliwiono jej emigrację do Australii, gdzie mieszkała w Melbourne (1968), Kooyong (1972), Kalgoorie (1977).
  • Jan Cibor urodził się w Choczni 4 lutego 1920 roku, jako syn Franciszka Cibora i Franciszki z domu Bandoła. W 1934 roku ukończył szóstą klasę szkoły powszechnej w Choczni. Pracował jako ślusarz/robotnik fabryczny w Wadowicach (1936-1942). Od 1942 roku był robotnikiem przymusowym (tokarzem) w istniejących do dziś zakładach Himmelwerk w Tybindze. Po wojnie pozostał w Niemczech i do 1947 roku mieszkał w Ludwigsburgu. W 1947 roku został żołnierzem Polskich Oddziałów Wartowniczych przy armii USA stacjonującym w Mannheim. Po otrzymaniu statusu uchodźcy wyemigrował do USA wraz z żoną Heleną z domu Stanek i urodzoną w Niemczech 1949 roku córką Krystyną. Helena- żona Jana także urodziła się w Choczni (w 1925 roku) i od 1942 roku pracował przymusowo jako robotnica w zakładach Himmelwerk, a po wojnie znalazła zatrudnienie w kantynie Polskich Oddziałów Wartowniczych. Na emigracji Ciborowie zamieszkali w stanie Michigan. W 1954 roku Jan otrzymał amerykańskie obywatelstwo, a w 1957 roku przyszedł na świat ich syn Steve. Jan Cibor zmarł 24 czerwca 2011 roku w Lincoln Park, a Helena dwa lata później.
  • Aniela Byrska urodziła się 12 grudnia 1906 roku w Choczni w rodzinie Wojciecha i Heleny z domu Mrzygłód. Poślubiła Edwarda Piekarza, pochodzącego ze Słotwiny i zamieszkała z nim w czeskiej Ostrawie. Tam w 1928 roku przyszła na świat ich córka Ludmiła. W 1930 roku Piekarzowie otrzymali czeskie obywatelstwo, a w czasie okupacji hitlerowskiej niemieckie (1941). Do końca wojny Edward pracował jako mechanik na kopalni. W 1945 roku Aniela i Ludmiła zostały wydalone z Czechosłowacji do Niemiec, a Edwarda ten sam los spotkał w 1946 roku. Z żoną i córką spotkał się w Heidelbergu. W 1947 roku Edward powrócił na krótko do Czechosłowacji, gdzie został uwięziony i skierowany na ciężkie roboty w kopalni. Udało mu się zbiec i nielegalnie dostać do Niemiec. W 1948 roku władze amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech odmówiły Piekarzom prawa do statusu uchodźców politycznych, motywując to dobrowolną kolaboracją z władzami faszystowskimi. 
  • Józef Oleksy urodził się 14 lutego 1914 roku w Choczni. Był synem Michała i Antoniny z domu Bąk. W latach 1921-1928 uczęszczał do szkoły powszechnej w Choczni, a od 1937 roku odbywał zasadniczą służbę wojskową (Lida na obecnej Białorusi). Po jej zakończeniu pracował w gospodarstwie rolnym w Mikuszowicach. Żołnierz 3 Pułku Strzelców Podhalańskich Wojska Polskiego w kampanii wrześniowej 1939 roku, wzięty do niewoli pod Tomaszowem Lubelskim (16 września 1939) i osadzony w stalagu Konau, a później w Villingen. W 1942 roku po zwolnieniu ze stalagu pracował jako przymusowy robotnik rolny w Niemczech. Po wojnie pozostał na terenie Niemiec (Dorsten, Cuxhaven, Flensburg, Bochum, Düsseldorf) i znalazł zatrudnienie jako kierowca. Należał do polskiej organizacji kombatanckiej i YMCA (Young Men's Christian Association). W 1950 roku otrzymał status uchodźcy politycznego od władz brytyjskiej strefy okupacyjnej.

poniedziałek, 16 września 2019

Chocznianie w Arolsen Archives

W Bad Arolsen w niemieckiej Hesji mieści się bogate archiwum Międzynarodowego Centrum Prześladowań Nazistowskich. W tym wpisanym do rejestru UNESCO archiwum znaleźć można informacje o ofiarach nazizmu, pracownikach przymusowych w czasie II wojny światowej oraz ocalonych z zagłady: przemieszczonych i starających się o status uchodźców po 1945 roku.
Oczywiście wśród 17,5 miliona danych osobowych znajdują się również takie, które dotyczą chocznian. Są to:
  • Walenty Buldończyk ur. 1902
  • Jan Cibor ur. 1920
  • Edward Ciejek ur. 1925
  • Antoni Drąg ur. 1919
  • Maria Wanda Dudziak ur. 1927
  • Ludwik Gawenda ur. 1919
  • Adam Gazda ur. 1922
  • Franciszek Guzdek ur. 1915
  • Jan Guzdek ur. 1919
  • Ludwik Guzdek ur. 1894
  • Franciszek Kolber ur. 1914
  • Jan Kolber ur. 1919
  • Michał Leśniak ur. 1910
  • Stanisław Leśniak ur. 1914
  • Anna Jurecka ur. 1918
  • Jan Matejko ur. 1925
  • Ludwika Nestoruk ur. 1890
  • Zofia Nowak ur. 1920
  • Józef Oleksy ur. 1914
  • Władysław Oleksy ur. 1897
  • Aniela Piekarz zd. Byrska ur. 1906
  • Bronisław Pindel ur. 1926
  • Magdalena Płonka ur. 1895
  • Józef Putek ur. 1892
  • Jan Romańczyk ur. 1906
  • Kazimierz Ryłko ur. 1899
  • Władysław Ryłko ur. 1895
  • Edward Spisak ur. 1925
  • Tadeusz Spisak ur. 1918
  • Teofil Wenda ur. 1914
  • Feliks Węgrzyn ur. 1907
  • Jan Widlarz ur. 1911
  • Józef Widlarz ur. 1920
  • Stanisław Woźniak ur. 1923
  • Ludwik Załuski ur. 1920
  • Zofia Zawiła ur. 1926
  • Piotr Żak ur. 1903




czwartek, 12 września 2019

Fotografie choczeńskich emigrantów - część VI

Foto z archiwum Monique Gibelli

Stanisław "Stanley" Zając urodzony 5 maja 1877 roku w Choczni, jako syn Michała Zająca i Katarzyny z domu Wider. Na emigracji w Detroit w USA poślubił Zofię Matczak. Ich córka Stefania (później znana jako Steffi Kovacs) stoi pierwsza z lewej. Po śmierci Zofii Stanisław napisał do rodziny w Choczni, z prośbą o wysłanie do USA opiekunki dla jego dwuletniej wówczas córki. Tego zadania podjęła się Elżbieta Kręcioch (na zdjęciu w niebieskiej sukni), urodzona 9 listopada 1891 roku, jako córka Jana Kręciocha i Marianny z domu Pindel. Kilka lat później Stanley Zając poślubił Elżbietę Kręcioch, z którą miał czworo dzieci widocznych na zdjęciu: córkę Berthę Dorothy (ur. 1912), syna Franka (ur. 1914), córkę Stellę (ur. 1917) i córkę Annę Agnes (ur. 1919).
Stanisław zmarł w 1942 roku w Detroit, a jego druga żona Elżbieta w 1978 roku.
Mężami ich córek byli: Joseph Magda (Berthy), Robert Hixson (Stelli) i Casimer Ciborowski (Anny).
Frank Zajac, syn Stanisława i Elżbiety, poślubił Annę Helen Sladewski.


Tomasz Guzdek urodził się 18 grudnia 1888 roku w Choczni, jako syn Józefa Guzdka i Balbiny z domu Bąk. Do USA wyemigrował w 1907 roku. Mieszkał i pracował w Holyoke w stanie Massachusetts. Od 1913 roku służył w armii USA- w 4 kompanii Korpusu Artylerii Przybrzeżnej, na granicy z Meksykiem (1916). Później stacjonował w Fort Wright na Fisher’s Island w stanie Nowy Jork. Zginął 9 kwietnia 1918 roku zastrzelony przez obłąkanego żołnierza. Spoczywa na cmentarzu w Holyoke.



Na zdjęciu znajdują się Stanisław Górkiewicz (ur. w 1893 roku w Inwałdzie) i jego syn Stanley Locovitch (ur. w 1917 roku w Mimico w kanadyjskiej prowincji Ontario).
Stanisław Górkiewicz wyemigrował do Kanady z Choczni, gdzie w 1909 roku zamieszkał jego ojciec Jan Górkiewicz, po poślubieniu wdowy Franciszki Kręcioch (z domu Gzela). W Choczni mieszkał także brat Stanisława- Józef Górkiewicz, mąż Wiktorii z domu Siepak (od 1926 roku).
Stanisław Górkiewicz ożenił się w Kanadzie z pochodzącą z Mazowsza Eufemią Wielicką i używał tam imienia Steve.
Zmarł w 1958 roku w Toronto.
Od lewej: Eufemia "Emma" Wielicka, żona Stanisława, Stanley Locovitch
(syn Stanisława i Eufemii), Dorothy Tennat (synowa Stanisława),
Stanisław "Steve" Górkiewicz
Kwiecień 1956



poniedziałek, 9 września 2019

Choczeńskie rody - Pietruszkowie

Wprawdzie Pietruszkowie zamieszkują Chocznię nieprzerwanie od lat siedemdziesiątych XVII wieku (czyli czasów panowania króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego), to jednak z niejasnych przyczyn przez pierwsze kilkadziesiąt lat swojej obecności w Choczni rzadko chrzcili w niej dzieci i zawierali związki małżeńskie.
W choczeńskich księgach metrykalnych w XVII wieku odnotowano zaledwie jeden chrzest dziecka, którego rodzice nazywali się Pietruszka. Chrzest ten odbył się 6 sierpnia 1671 roku, a rodzicami ochrzczonego wówczas Walentego byli Tomasz i Anna Pietruszkowie. Następny pewny zapis nazwiska Pietruszka w księdze chrztów pojawia się dopiero w 1707 roku. W tym czasie na próżno szukać także Pietruszków wśród nazwisk rodziców chrzestnych, czy świadków przy ślubach.
Skąd zatem wiadomo, że Pietruszkowie w ogóle zamieszkiwali wtedy Chocznię, a nie tylko sporadycznie chrzcili w niej dzieci?
Otóż to nazwisko począwszy od 1670 roku, jest stale notowane w spisach płatników podatku kościelnego (taczma), sporządzanych przez choczeńskich proboszczów ks. Kacpra Sosina i ks. Wojciecha Ciołkowicza.
Rzadkie wymienianie w księgach metrykalnych nazwiska Pietruszka można próbować tłumaczyć w ten sposób, że Pietruszkowie pojawili się w Choczni rzeczywiście około 1670 roku i początkowo nie byli zbyt liczną rodziną, na dodatek chrzczącą dzieci i zawierającą  małżeństwa często poza Chocznią- na przykład w Wadowicach. Lub dzisiejsi Pietruszkowie zamieszkiwali w Choczni już wcześniej, ale zapisywani byli w księgach metrykalnych pod innym nazwiskiem, które stopniowo zostało zastąpione przez nowe miano Pietruszka.
Z wymienionych wyżej spisów płatników taczma wynika ponadto, że Pietruszkowie w latach 1670-1710 zamieszkiwali na pagórku nad Choczenką w dolnej części wsi (dzisiejsze Osiedle Malatowskie), a ich pola rozpościerały się w kierunku granicy z Zawadką.
Ponieważ zaś na obecnym Osiedlu Malatowskim mieszkali znacznie wcześniej niż Malatowie, czy każdy inny ród reprezentowany we współczesnej Choczni, to patrząc z tej perspektywy historycznie uzasadnioną nazwą tego osiedla mogłoby być równie dobrze Pietruszkowskie (i analogicznie Pagórek/Pagorek Pietruszkowski).
Dwóch osiemnastowiecznych Pietruszków zajmowało się tkactwem: Szczepan (ur. 1745), syn Jana oraz Marcin (ur. 1757), syn Marcina. Z kolei Franciszek Pietruszka (ok. 1700-1760), mąż Anastazji Sordelonki, pełnił funkcję choczeńskiego kościelnego.
W 1749 zmarła w sędziwym wieku  96 lat Regina Pietruszka, wdowa po Mikołaju (babka tkacza Szczepana) co pozwala oszacować jej rok urodzenia na około 1653.
Według Metryki Józefińskiej z lat 1785-1789 choczeńscy Pietruszkowie, czyli tkacze Szczepan i Marcin oraz Michał i Teresa, wdowa po Jakubie, żyli nadal na obszarze dzisiejszego Osiedla Malatowskiego, jak ich przodkowie przed 100 laty,.
Najbliżej Wadowic znajdowała się chałupa Michała Pietruszki, który w 1763 roku poślubił Łucję Malacionkę. Ci właśnie Michał i Łucja są przodkami wszystkich współczesnych choczeńskich Pietruszków. Co ciekawe, ich dzieci, a nawet wnuki bywały błędnie zapisywane pod nazwiskiem Malata. Datujące się od tych czasów związki Pietruszków i Malatów miały charakter nie tylko rodzinny, ale i sąsiedzki, a to za sprawą przyjęcia przez Michała Pietruszkę Wojciecha Malaty, młodszego brata Łucji, jako wspólnika do uprawianej roli i zamieszkania tegoż Wojciecha z rodziną w pobliżu Pietruszków.
W spisie płatników podatku kościelnego z 1803 roku, tym razem określanego jako messalia, a nie taczmo, figuruje troje Pietruszków:
  • Łucja, wdowa po Michale,
  • tkacz Marcin Pietruszka,
  • Wincenty Pietruszka, młodszy brat Marcina.

Także w austriackim Grundparzellen Protocoll z lat 1844-1852 uwzględniono trzech Pietruszków, posiadaczy nieruchomości w Choczni:
  • Andrzeja, syna Michała i Łucji,
  • Mikołaja, syna Antoniego i wnuka Marcina,
  • Walentego, syna Jacentego i wnuka Michała oraz Łucji.

Obszar gruntów każdego z nich przekraczał nieco choczeńską średnią.

Mikołaj Pietruszka, syn Antoniego, w 1875 roku ofiarował 3 złote reńskie na zakup nowych choczeńskich dzwonów i przelanie dotychczasowych. Oprócz uprawy roli zajmował się także murarką i w latach 1880-1885 jako majster murarski zasłużył się przy budowie aktualnego kościoła parafialnego. Był dwukrotnie żonaty: z Marianną z Malatów i Katarzyną z Woźniaków i z każdą z nich doczekał się pięciorga dzieci. Niestety żaden z jego pięciu synów nie dożył do wieku dorosłego i nazwisko Pietruszka w jego linii nie utrzymało się. Za to jego pra-pra-prawnukiem jest biskup Józef Guzdek.
Do budowy kościoła w Choczni przyczynił się również podwójci Szymon Pietruszka, syn Walentego (1840-1889).
Jeszcze przed I wojną światową w poszukiwaniu lepszych warunków życia opuścili Chocznię:
  • Józef Pietruszka (1876-1918), który wyemigrował do USA,
  • Piotr Pietruszka (ur. 1859), który jako konduktor kolejowy zamieszkał w Krakowie, gdzie doczekał się sześciorga dzieci.

Na początku dwudziestego wieku i w okresie międzywojennym osobami zaangażowanymi w działalność społeczną byli natomiast:
  • Piotr Pietruszka, ur. w 1876 roku, członek zarządu Spółki Oszczędności i Pożyczek w Choczni,
  • Szczepan Pietruszka, ur. w 1863 roku, zastępca przewodniczącego Spółki Oszczędności i Pożyczek (od 1917 roku) i członek urzędujący z uposażeniem 100 koron rocznie. Od 1920 roku przewodniczący zarządu tejże kasy (wpisany do rejestru w 1921 roku).
  • Jan Łukasz Pietruszka, ur. w 1891 roku, członek choczeńskiej Sokolej Drużyny Polowej, starszy sierżant Legionów Polskich w czasie I wojny światowej (2 pułk piechoty, oddział broni maszynowej). W okresie międzywojennym naczelnik straży pożarnej w Choczni.

W okresie II wojny światowej wyróżnili się:
  • Jan Pietruszka (ur. 1907), syn Józefa, żołnierz armii polskiej we Francji, wzięty do niewoli niemieckiej (1940) i osadzony w stalagu XIA,
  • Julian Pietruszka (ur. 1913), syn Jana, żołnierz Armii Krajowej pseudonim „Wołowicz” i „Julian”, zaangażowany w pozyskiwanie broni od Niemców. Powstaniec warszawski, dowódca sekcji, a następnie dowódca drużyny w stopniu kaprala batalionu „Kiliński” Armii Krajowej- Wojskowa Służba Ochrony Powstania. Walczył w Śródmieściu Północ. Dostał się do niewoli (05.10.1944) i znalazł się w obozie jenieckim (stalag VII B Memmingen).

Według sporządzanych zaraz po wojnie kalkulacji strat i szkód powstałych w jej wyniku, skutki II wojny światowej dotknęły najbardziej pięć rodzin choczeńskich Pietruszków:
  • Wojciecha Pietruszki spod numeru 678- wyliczone straty 24460 przedwojennych zł,
  • Jana Pietruszki spod numeru 687- wyliczone straty 14992 przedwojennych zł,
  • Józefa Pietruszki spod numeru 677- wyliczone straty 14138 przedwojennych zł,
  • Stanisława Pietruszki spod numeru 555- wyliczone straty 12098 przedwojennych zł,
  • Jana Pietruszki spod numeru 355- wyliczone straty 4639 przedwojennych zł.

Na listach do głosowania w referendum ludowym w 1946 roku znaleźli się:
  • Józef, Helena, Anna, Wojciech i Maria spod numeru 19,
  • Jan, Maria i Otylia spod numeru 538,
  • Stanisław i Agnieszka spod numeru 213 (lub 215),
  • Jan spod numeru 357.

Kontynuatorem pracy dawniejszych Pietruszków, którzy działali na rzecz choczeńskiej społeczności, był po II wojnie światowej Stanisław Pietruszka (1916-1994), z zawodu księgowy/ekonomista, współinicjator wznowienia działalności Ochotniczej Straży Pożarnej po 1945 roku i jej pierwszy powojenny prezes. 
W 1950 roku został członkiem Komitetu Funduszu Odbudowy Szkół. Od grudnia 1954 roku był członkiem Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej, odpowiedzialnym za wykonanie planów budżetowych i finansowych. Od 1956 roku był ponadto ławnikiem Sądu Powiatowego w Wadowicach, a od 1958 roku ponownie radnym gromadzkim.
Stanisław Pietruszka był ojcem siostry Marianny (Marii Wandy) Pietruszka (1943-2018) zakonnicy ze zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo (link).

Na koniec 2017 roku mieszkało w Polsce 6156 Pietruszków obojga płci. Najwięcej w województwie śląskim – 815, małopolskim- 729 i mazowieckim 694.

Językoznawcy wywodzą nazwisko Pietruszka albo od nazwy rośliny uprawnej, rosnącej dziko na Bałkanach i Półwyspie Apenińskim (słowo to zanotowano w języku polskim po raz pierwszy w 1472 roku) albo od zdrobnienia imienia Piotr.
W jednym i drugim przypadku w nazwie występuje pierwotny rdzeń –petros, czyli po grecku skała.




piątek, 6 września 2019

Książka o choczeńskich twórcach, artystach i pasjonatach

W niedzielę 22 września o godzinie 16.00 odbędzie się w Domu Katolickim w Choczni uroczysta promocja książki zatytułowanej "Dotknięci iskrą Bożą- o artystach, twórcach i pasjonatach w dzieje Choczni wpisanych...", której autorkami są Maria Biel-Pająk i jej córka Agnieszka Jusińska.


Jak pisze we wstępie Maria Biel- Pająk:
"Nie mamy w Choczni żadnej instytucji ani stowarzyszenia zajmujących się propagowaniem czy choćby dokumentowaniem kultury regionalnej, zatem jej znajomość wśród nas, mieszkańców, jest prawie żadna".
I dalej:
"My, chocznianie, możemy być dumni z naszej wsi, ale i mamy obowiązek wobec przyszłych pokoleń. Jesteśmy tylko ogniwem łańcucha- skoro coś otrzymaliśmy, również jakiś ślad po sobie powinniśmy pozostawić".
Dlatego zdaniem autorki warto zaprezentować te osoby z przeszłości i teraźniejszości, które tworząc pozostawiły lub pozostawiają po sobie istotną wartość, oddziałującą na otoczenie i powodującą, że my- odbiorcy tej twórczości "stajemy się mądrzejsi, bardziej wrażliwi, a przez to lepsi".
Bogato ilustrowana i ładnie wydana przez Grafikon książka zawiera sylwetki 79 osób i trzech grupy rodzinnych (patrz lista- link), powiązanych z Chocznią i Kaczyną więzami urodzenia, zamieszkania lub pracy. Ponadto wspomniano w niej o kilkudziesięciu kolejnych postaciach, których dokonania i pasje twórcze również zasługują na uwagę i pamięć.
Są to zarówno twórcy i artyści profesjonalni, absolwenci uczelni artystycznych, z uznanym dorobkiem, jak i rolnicy, stolarze, nauczyciele, górnicy, czy emeryci, poświęcający swój wolny czas na pasje twórcze.
Nie tylko muzycy, śpiewacy, malarze, rzeźbiarze, pisarze, publicyści, czy poeci, ale również twórcy fotografii artystycznej, rękodzielnicy, aktorzy, graficy, reżyserzy, a nawet bonzaista, popularyzator radiestezji i pionier logopedii.
 Ponieważ miałem okazję i przyjemność brać udział w tworzeniu tego opracowania, zachęcam do udziału w spotkaniu promocyjnym i do osobistego zapoznania się z tą ciekawą publikacją.

Relacja ze spotkania promocyjnego-  powiatlive.pl

czwartek, 5 września 2019

Choczeńskie wspomnienia Józefa Kręciocha

Chocznia z końca XIX i początków XX wieku w zapiskach emerytowanego urzędnika kolejowego Józefa Kręciocha (1886-1975), udostępnionych Marii Biel-Pająk przez jego wnuka Andrzeja Kręciocha z Krakowa:

Szeroką doliną, okoloną z południa zalesionymi wzgórzami Beskidów, jak: Łysa, Bliźniaki, Nad Morgami, przedzierała się ze źródeł pod Gancarzem i Leskowcem bystra Choczenka, zatracając swój nurt w korycie Skawy, otoczonej wikliną i różnorakim zielskiem, co przy nizinnych dopływach strumieni zazwyczaj wyrastają. Przed kilkudziesięciu latami była bogatym siedliskiem pstrągów i raków, toteż domorośli wędkarze i rakarze (nie identyfikować z hyclem) mieli pole do popisu, a zdobycz smażono i gotowano, że zapachy wierciły w nosach łakomców. 
Dziś atoli dla ochrony przed powodziami liczne zakręty rzeczki wyprostowano, brzegowe urwiska wybetonowano, wartki prąd kilkudziesięciu progami przyhamowano i tak "strumyk" ucywilizowano, że nawet piskorza czy kijanki tam nie znajdziesz. 
Żywiczny oddech lasów łaskotał nozdrza, rankiem i wieczorami można było przysłuchiwać: się do syta wiosenną i letnią porą wielobarwnemu chórowi słowików, drozdów, kosów, wilg i kukułek, nawet żaby w pańskich stawach potrafiły w "trio" rechotać...
A dziś wszechwładna technika. Brud, smród i ubóstwo przyrody. Zamiast naturalnego otoczenia, jakie Demiurg Wszechmocny przygotował w raju człowiekowi. 
Ech, dość, poetycznej euforii, trzeba wrócić do kroniki. Oczywiście że ciągnąca się nieomal siedem kilometrów wieś, posiada po obu stronach rzeki dwie, kiedyś błotniste, dziś większością wyasfaltowane drogi, których pobocze tworzą przeważnie sady, chronione onegdaj płotami lub sztachetami, dziś natomiast drucianymi siatkami, z opatrzoną zamkiem bramą. Zaś w głębi ogrodzenia wznosiło się od .koniec XIX wieku około 500 domów i chat z drzewa, krytych przeważnie gontem lub słomą, zamieszkiwanych podówczas przez niespełna trzy tysiące przeważnie małorolnych gospodarzy. 
Grunty większością ujemnej klasyfikacji, ilaste lub bliżej gór kamieniste, przy dobrym urodzaju dawały zaledwo 16 kwintali pszenicy z hektara lub 14 żyta, a ponieważ środków antykoncepcyjnych nie znano, więc dzieciarni prawie w każdym domu nie brakowało. Toteż na przednówku ten i ów "rolnik" wędrował z worem na plecach osiem kilometrów do Andrychowa, by tam ćwierć lub pół kwintala kukurydzianej mąki nabyć, by swemu potomstwu jakąś odmianę ziemniaków i grochu, względnie fasoli z kapustą zabezpieczyć.Osławiona galicyjska bieda dawała się tu niejednokrotnie gorzko odczuć. 
Dopiero w ostatniej dekadzie XIX wieku, kiedy zakończono budowę trasy kolejowej z Kalwarii do Bielska, sytuacja ekonomiczna Choczniaków poprawiła się nieco, albowiem ten i ów z parobczaków a nawet co śmielszych dziewuch wyjeżdżali na "'saksy" do Ostrawy, zaś sprytniejsi zdobywali jakąś pracę i zarobek bliżej, w uprzemysłowionym już nieco Bielsku lub sezonowo w okolicznych zakładach ceramicznych, ewentualnie wadowickich warsztatach rzemieślniczych. 
Ludność, wyjąwszy garstki niedołęgów życiowych była urodna, przeważał typ nordycki, nie lapoński, przywiązana do swej fary, gdyż pomimo skromnej egzystencji nie szczędziła ofiar na zbudowanie okazałego kościoła w gotycko- nadwiślańskim stylu, który wraz krzyżem na wieży sięgał 52 metry wysokości i mógł wewnątrz pomieścić 2.00 wiernych. Zasługa to ówczesnego proboszcza ks. Komorka, natomiast jego następca ks. Józef Dunajecki zaopatrzył świątynię w cztery gotyckie ołtarze, wykonane przez tyrolskich rzeźbiarzy kosztem 5.000 koron (równowartość 25 ha uprawnego pola), zaś następcy tegoż postarali się o witraże,porządne umeblowanie dla siedzących, powiększenie kubatury wnętrza przez rozszerzenie chóru, gruntownej rekonstrukcji organów, elektryfikacji kościoła i tylu nowoczesnych ulepszeń, że Dom Boży może śmiało rywalizować z niejedną świątynią bogatym mieście. Nie jest to bynajmniej czczą przechwałką, bo każdy wątpiący może dziś stwierdzić to naocznie Kronikarz pragnie jedynie tym wspomnieniem uczcić zasługi pracującego tutaj duchowieństwa.
W środku wsi, opodal kościoła zbudowano w miejscu drewnianej na przełomie wieków jednopiętrową murowaną szkołę, z kilku lekcyjnymi salami i mieszkaniem dla zarządu, dla której przewidziano program sześcioklasowej szkoły powszechnej (podstawowej) oraz zimową wieczorówkę rolniczą, więc kierownicy Gajda, Ryłko,Gondek, Nowak, przy współudziale kilkuosobowej ekipy nauczycielskiej wpajali swoim elewom gorliwie przepisane arkana wiedzy, dbając przy tym o dyscyplinę uczniowską tak dalece, że żaden sztubak nie wyminął starszego człowieka, by go nie pozdrowić chrześcijańskim trybem lub bodaj "Dzień dobry" sloganem. Toteż wadowickie szkoły, m.i.gimnazjum im. Marcina Wadowity, pomimo szczupłości miejsca przyjmowały co zdolniejszych kandydatów wiedzy chętnie w swoje progi, jedynie miejscy panicze zazdroszcząc "wsiokom" pilności i talentów, szerzyli pogłoski, że w tutejszych szkołach dla "chłopów" nie ma miejsca. Również w Górnej Choczni, tuż pod Bliźniakami, okoliczni wieśniacy chcąc uchronić swoich maluchów przed trzykilometrowym taplaniem się błocie lub zimową anginą, własnym kosztem zbudowali parterową szkółkę z jedna salą lekcyjną i pokojem nauczycielki, gdzie troskliwa Mikolaszkówna za 20 guldenów miesięcznie, dotowanych przez Wydział Krajowy łącznie z subwencją gminy, próbowała podzielonej na cztery oddziały dzieciarni, liczącej około 60- ciu chłopców i dziewcząt, wpoić wiadomości z zakresu czteroletniej szkoły powszechnej i trzeba przyznać, że z dobrym wynikiem.
Nie było w on czas takich środków lokomocji jak autobusy, czy choćby rowery, niedawno skonstruowane "bicykle" były rzadkością w miastach, cóż dopiero mówić o wsi...
Pierwszy "wóz bez koni" (czyt. samochód), na którego widok starsze kobiety z lękiem się żegnały, zaobserwował kronikarz jako mały brzdąc w ostatniej dekadzie ubiegłego wieku, a widząc że "ogon mu dymi", co na oddalonej dwa kilometry szosie między Bielskiem i Krakowem wyglądało dość niesamowicie, przypuszczał, że pojazd jest parą, niczym lokomotywa poruszany. 
Trzeba było zatem z górnej Choczni do wadowickich szkół 12 kilometrów dziennie przemaszerować, więc piszący te słowa w ciągu 10 lat nabywania tamże wiedzy okrążył glob ziemski na równiku z dużą nawiązką. Może tej zaprawie sportowej i zawdzięcza, że na własnych barach dziewiąty krzyżyk dźwiga.
Byli jednak i tacy żądni wiedzy jak Kuba i Józef Książkowie, co z Kaczyny, w oddaleniu 10 km wycierali buciorami. co dzień piaskowiec na wyboistej drodze, ale po roku ojciec, zamożniejszy  gospodarz, ulokował ich w zakładzie posiadającym "bursę" czyli dzisiejszy internat szkolny. 
Wieś w górnej części szczyciła się również na tak zwanym Sołtystwie posiadaniem parterowego dworku szlacheckiego z mansardą i frontową werandą, wspieraną na kolumienkach o renesansowych kapitelach, do której to posesji należało około 100 ha uprawnego gruntu i niespełna 150 ha lasów, onegdaj własność hr. Duninów, nabyta z końcem ubiegłego wieku przez spolszczonego Czecha pana Bichterle, który jednak wskutek ciężkich warunków ekonomicznych dla rolnictwa zmuszony był około 1904/5 roku "dwór" rozparcelować, zaś nabywcy chłopi z Krakowskiego powiatu zdewastowali ów zabytek, wkrótce wreszcie rozebrali dla budujących się domostw na własny użytek. 
Na przełomie wieków, w jubileuszowym 1900 roku, udała się pod przewodnictwem młodego wówczas proboszcza ks..Dunajeckiego, złożona z około pół tysiąca uczestników pielgrzymka-wycieczka na Gancarz (800 m.n.p.m), której towarzyszył krzyż dębowy około 10 metrów wysokości, dźwigany na przemian przez sześciu tęgich mężczyzn, który po poświęceniu wkopano na szczycie beskidzkiej wyniosłości. Dało to podnietę rozbawionej młodzieży przy powrocie do podpalania zeschłych jałowców, że wieczorem góra wyglądała jak w święto Kupały pod żagwiami "sobótek".


poniedziałek, 2 września 2019

Frank Moskal - nekrolog

Frank Moskal zmarł 27 sierpnia tego roku w Berkley w amerykańskim stanie Massachusetts w wieku niespełna 88 lat. Był synem chocznianki Agnieszki Cap (1895-1974) z Zawala i pochodzącego z Dąbrowy Jana Moskala (1893-1959). 
Frank był długoletnim członkiem Kościoła Kongregacyjnego w Berkley oraz Wspólnoty Kościelnej Dighton. Należał do Berkley Lions Club (pozarządowej organizacji filantropijnej działającej na zasadzie wolontariatu) i organizacji kombatanckiej American Legion.
Przez swoich krewnych i znajomych został zapamiętany jako niezwykle pracowity człowiek, który poświęcał znaczną część swojego życia służbie obywatelskiej i na rzecz lokalnej społeczności. 
W swoim rodzinnym Berkley służył jako selectman- osoba, której funkcja polega na zwoływaniu spotkań w mieście, proponowaniu budżetów, ustalaniu porządku publicznego, zwoływaniu wyborów, licencjonowaniu, ustalaniu niektórych opłat, nadzorowaniu niektórych ochotników i wyznaczonych organów oraz tworzeniu podstawowych przepisów. Był także przewodniczącym komitetu szkoły Berkley Plymouth School. Za działalność społeczną wyróżniono go nagrodą Outstanding Citizens Award for Public Service.
Dał się poznać jako patriota, który służył honorowo swojemu krajowi w czasie wojny koreańskiej.  Był także oddanym nauczycielem, doradcą i asystentem dyrektora liceum rolniczego w hrabstwie Bristol, pedagogiem, który bardzo troszczył się o swoich uczniów.
Z żoną June przeżył 60 lat. Doczekał się trojga dzieci- córek Stephanie i Tracy oraz syna Petera, a ponadto trojga wnucząt.
Jego pogrzeb odbędzie się jutro (3 września). Po uroczystości w domu pogrzebowym Crapo-Hathaway w Taunton planowany jest pochówek z ceremoniałem wojskowym na cmentarzu MA National Cemetery w Bourne.
Frank Moskal nigdy nie odwiedził kraju przodków. Natomiast w ubiegłym roku udało się to jego córce Stephanie, która wraz z mężem Paulem spędziła w Choczni tydzień. Odwiedziny Stephanie w Choczni nastąpiły po 104 latach od wyjazdu do Ameryki jej babki Agnieszki Cap.
Choczeńskie korzenie Franka Moskala nie ograniczają się oczywiście do rodziny Capów/Czapików. Jego choczeńscy przodkowie nosili także nazwiska: Bandoła, Cibor, Guzdek, Kręcioch, Kumorek, Łopata,  Odrobina, Przybyła, Ramenda, Ruła, Szczur, Twaróg, Wątroba i Widlarz.
Tym samym Frank Moskal był spokrewniony w mniejszym lub większym stopniu ze znaczą częścią współcześnie żyjących chocznian.


Frank z siostrami na rodzinnej farmie

Z żoną June (1959)

Z żoną June (2012)