środa, 27 listopada 2019

"Przyjaciel Ludu" o volksdeutschach w Choczni

Tygodnik społeczno- polityczny "Przyjaciel Ludu" z 24 maja 1947 roku zamieścił korespondencję z Choczni, dotyczącą tych chocznian, którzy w czasie II wojny światowej podpisali tak zwaną volkslistę, czyli niemiecką listę narodowościową. 
Podstawą prawną do utworzenia volkslisty było zarządzenie z 4 marca 1941 roku, podpisane przez ministra spraw wewnętrznych Fricka oraz Hessa i Himmlera.
Celem tego zarządzenia było odseparowanie ludności uznanej za niemiecką od mniej wartościowej reszty mieszkańców terenów anektowanych przez III Rzeszę w czasie II wojny światowej.
We wcielonej bezpośrednio do III Rzeszy Choczni volksdeutsche/folksdojcze cieszyli się przywilejami, dostępnymi tylko dla Niemców- otrzymywali większe przydziały reglamentowanych towarów, wyższe wynagrodzenia, czy też świadczenia z tytułu ubezpieczeń społecznych.
W przeciwieństwie do pozostałych chocznian nie podlegali także wysiedleniom i choć mogli być wysyłani na roboty do Niemiec, to na zasadach wolnościowych. 
W zamian podlegali oczywiście obowiązkowej służbie wojskowej w niemieckiej armii, co w jednym przypadku skończyło się śmiercią na froncie wschodnim, a w innym amputacją nogi i trwałym kalectwem.
Przyczyny wpisywania się chocznian na volkslistę były oczywiście różne. Niekiedy decydowały o tym jawne sympatie do Niemiec i ideologii nazistowskiej, okazywane już przed wojną lub niemieckie pochodzenie małżonków chocznian. Wpływ na taką decyzję nielicznych chocznian miała też chęć uchronienia ich niepełnosprawnych krewnych przed wywózką do obozów koncentracyjnych. Częściej jednak decydowały o tym względy koniunkturalne i chęć poprawy swojego bytu.
Co ciekawe, jeden z mieszkańców Choczni wpisał się w czasie okupacji nie na niemiecką, lecz ukraińską listę narodową, co wynikało zresztą z jego faktycznego pochodzenia.
Po zakończeniu wojny wszyscy volksdeutsche/folksdojcze podlegali internowaniu i poddaniu przymusowej pracy, niezależnie od ich odpowiedzialności karnej.
Przejściowy obóz internowania utworzono również w Wadowicach, a jego komendantem był chocznianin Edward Bąk.
Taka polityka ówczesnych władz cieszyła się powszechnym poparciem w społeczeństwie, czego przykładem jest korespondencja w "Przyjacielu Ludu":

Do wiadomości Obywatela Prokuratora w Wadowicach 

Z Choczni piszą nam: Na walnym zgromadzeniu Stronnictwa Ludowego wybraliśmy nowy zarząd i omówiliśmy sprawę elektryfikacji. Potem ob. Borek poruszył sprawę tutejszych szpiclów niemieckich T. Guzdka i Płonki. Cała sala poparła jego przemówienie oklaskami i okrzykami: „precz z nimi!" 
Żona Guzdka przepisała się na volksdeutscherkę i teraz z gminy uciekła. Zaś Guzdek dostąpił łaski od Niemców, bo go nie wysiedlili i jeszcze mu gruntu przyczynili. Ten Guzdek taki był bezczelny, że na każdym kroku ,,heilował" na cześć zbrodniarza Hitlera i przez policję straszył ludzi. Był w łaskach u Niemców, bo żonie dał jako volksdeutscherce koncesję, aby z żandarmami niemieckimi germańską „rasę poprawiała". 
Zaś młody Płonka oskarżył nauczycielkę, że w Suchej do harcerzy wygłosiła mowę antyniemiecką. Gdyby była nie uciekła z Choczni, poszłaby do Oświęcimia. Zbrodniarzom niemieckim Płonka honory czynił, bo chodził do kościoła tylko na niemieckie nabożeństwa, był tam za kościelnego i wybierał ofiary dla niemieckiego księdza, z nabożeństw polskich uciekał i tak okazywał „rasową wyższość swoją" i wzgardę dla Polaków. Guzdek i Płonka procesują się z Polakami, ale dziwne to jest, że w sądowych papierach są spisane wszystkie ich sprawki i zeznania świadków, ale jakoś że tego nikt nie pokazuje obywatelowi Prokuratorowi, aby zrobił z tego użytek i obu tych rasowych szpiclów niemieckich wsadził do kryminału. Nijak tego wyrozumieć nie możemy. 

Korespondencja podpisana jest inicjałami L. B.- zapewne jej autorem był wymieniony w treści Ludwik Borek.

poniedziałek, 25 listopada 2019

Początki Bractwa Apostolstwa Modlitwy w Choczni

Bractwo Apostolstwa Modlitwy to stowarzyszenie w ramach Kościoła katolickiego, którego szczególnymi promotorami są ojcowie jezuici. Powstało w II połowie XIX wieku we Francji i po zatwierdzeniu statutu przez papieża Piusa IX szybko rozprzestrzeniło się w Europie i na innych kontynentach.
Głównymi celami Apostolstwa Modlitwy były i są ożywienie oraz pogłębienie wiary religijnej, a szczególnie kultu Serca Pana Jezusa. Członkowie Bractwa regularnie obchodzą pierwsze piątki miesiąca, celebrują obchody liturgiczne związane z Sercem Jezusa i Maryi, Chrystusem Królem, przystępują często do komunii wynagradzającej, uczestniczą w modlitwach, spotkaniach biblijnych i ekumenicznych.
Choczeńskie Apostolstwo Modlitwy zostało założone 6 lipca 1875 roku, gdy proboszczem w Choczni był ksiądz Józef Komorek. On też został pierwszym członkiem nowo założonego bractwa.
W ciągu pierwszych pięciu lat działania Bractwa (1875-1879) zapisało się do niego 282 członków. Przeważali mieszkańcy, a właściwie mieszkanki Choczni (257) oraz Kaczyny (22), ale zdarzały się również pojedyncze osoby z innych miejscowości: Budzowa, Frydrychowic i Wadowic.
Zdecydowanie przeważały kobiety (250) nad mężczyznami (32).
Zestawienie członków Bractwa może być ciekawym źródłem informacji do badań genealogicznych i historycznych, ze względu na podane w nim dane.
W przypadku każdej osoby odnotowywano rok przystąpienia, imię i nazwisko- u kobiet najczęściej w tradycyjnej dla stanu cywilnego formie (np. Rulina, Łopacina, Górzyna, Ramędzionka, Rzyczonka).
Często podawano również numer domu, rok urodzenia, informacje o stanie cywilnym (panna, młodzian, wdowa), statusie społecznym (sługa, kumornica, uboga), czy też zawodzie (gospodarz, stolarz).
Z ciekawszych członków choczeńskiego Apostolstwa Modlitwy wymienić można:
  • Franciszka Cibora, założyciela fundacji na rzecz choczeńskich organistów, z której wypłacano także stypendia dla najlepszych uczniów oraz ofiarodawcę pola pod powiększenie cmentarza,
  • Tomasza Romańskiego, szewca pochodzącego z Lipnika koło Bielska, nauczyciela dla osób dorosłych,
  • Teklę Letscher, wdowę po wadowickim piekarzu/cukierniku Janie Letscherze, właścicielkę dużej posiadłości we wsi (link)
  • Jakuba Sikorę, kowala i radnego gminnego, który w 1900 roku ufundował pierwszy drewniany krzyż na Gancarzu,
  • Antoniego Sikorę, wówczas młodego gospodarza, który został później zasłużonym choczeńskim wójtem, wykonując przy tym zawód kowala i sklepikarza (link),
  • Marię Wojciechowską, żonę właściciela sołtystwa w górnej części wsi, której później jako wdowa dała się poznać z racji swoich socjalistycznych poglądów (link)
  • Franciszka Kręciocha, który prowadził później pielgrzymki do Kalwarii i Częstochowy. Był  także kościelnym kantorem (śpiewakiem), sklepikarzem i pszczelarzem.
Nazwiska członków Bractwa Apostolstwa Modlitwy z lat 1875-1879:

Balończyk, Banaś, Bandoła, Bąk, Biel, Brandys, Bryndza, Buldon, Buldończyk, Bylica, Byrski, Cibor, Dąbrowski, Drapa, Drożdż, Gancarz, Garżel, Gawęda, Gazda, Góra, Graboń, Guzdek, Gzela, Haczek, Hanusiak, Harnik, Hatłas, Iglarski, Jurczak, Klaczak, Klos, Knapik, Kobiołka/Kobiałka, Koim/Kajm, Koman, Komorek, Korzeń, Kowalczyk, Kręcioch, Książek, Kuwik, Kwaśniak, Leń, Letscher, Łopata, Łukaszek, Młyński/Moński, Nowak, Odrobina, Oleksy, Paleczny, Paterak, Pękala, Pietruszka, Pindel, Ramęda, Rams/Ramz, Ramza, Rokowski, Romańczyk, Romański, Ruła, Ryczko, Rzycki, Sikora, Smaza, Stankowicz, Strzeżoń, Stuglik, Styła, Szczepaniak, Szczur, SzymonekŚwiętek, Targosz, Turała, Twaróg, Warmuz, Wawer, Wątroba, Wcisło, Wider, Widlarz, Wojciechowski, Wojtala, Woźniak, Wójcik, Zając, Ziomkowski, Żak.

piątek, 22 listopada 2019

Pamiątki po choczeńskich nauczycielach

W 1913 roku grono nauczycielskie z Choczni przekazało kierownikowi szkoły Adamowi Ryłce książkę pod tytułem "Książę Józef", jako prezent na jego imieniny. Ofiarodawcy:

  • katecheta ks. Franciszek Żak,
  • Maria Zawiszanka,
  • Helena Choliwkiewicz,
  • Franciszka Mikolaszek,
  • Helena Cichówna,
  • Irena Podrazikówna,
  • Wincenty Talaga

 wpisali do niej krótką dedykację o treści:

Zacnemu Kierownikowi
w dniu Imienin
Grono nauczycielskie

 i złożyli swoje podpisy. Książka/prezent znajduje się obecnie w posiadaniu Marii Klingbajl, wnuczki Adama Ryłki, a zdjęcie z dedykacją i podpisami udostępniła jej córka Ewa.




Podpisany pod dedykacją nauczyciel Wincenty Talaga zmarł tragicznie we własnym domu w Choczni w 1932 roku (link). Z jego osobą związana jest kolejna pamiątka, przechowywana obecnie przez jego rodzinę w Łukowie w województwie lubelskim.
To maska pośmiertna zmarłego tragicznie Wincentego, namalowana przez jego brata Jana Talagę, znanego malarza związanego z ruchem Secesji Wiedeńskiej.

Fotografia udostępniona przez
 Jerzego Piotra Talagę, prawnuka Wincentego
Wincenty Talaga z ojcem i córką
około 1918-1920


środa, 20 listopada 2019

Stefan Bator - uczestnik walk pod Monte Cassino

Stefan Bator urodził się 22 października 1922 roku, jako syn Jana i Rozalii z Suwaj. Z powodu trudnych warunków ekonomicznych rodzina Batorów wyjechała z Choczni w latach 30-stych XX wieku i zamieszkała w osadzie Janowa Dolina na Wołyniu (dziś wieś Bazaltowe na Ukrainie), gdzie Stefan Bator pracował jako robotnik w kamieniołomie bazaltu. 
Był członkiem miejscowego klubu sportowego „Strzelec” i uprawiał kajakarstwo. 

Oto jego wspomnienia zawarte w pamiątkowym albumie przekazanym choczeńskiej parafii:

"Ponieważ miałem ukończony drugi stopień przysposobienia wojskowego w czerwcu 1939 roku zostałem zmobilizowany do pomocy policji w Janowej Dolinie. 15 września 1939 roku wstąpiłem na ochotnika do grupy wojska pod dowództwem pułkownika Brochwicz-Lewińskiego. Grupa ta miała kilka potyczek z Ukraińcami: pod Tereścieńcem i Kołkami, w Manewiczach zostaliśmy zbombardowani przez lotnictwo sowieckie. Przy przeprawie przez rzekę Bug grupa nasza została rozbita i rozwiązana, wróciłem do Janowej Doliny, gdzie 1 grudnia 1939 roku złożyłem przysięgę do ZWZ.
Aresztowany zostałem 2 lutego 1940 roku przez NKWD w Janowej Dolinie na Wołyniu. Przewieziony zostałem do więzienia w Równem, gdzie oskarżono mnie o przynależność do polskiej organizacji podziemnej ZWZ. Śledztwo trwało 5 miesięcy, przesłuchania odbywały się nocami i połączone były z fizycznymi i psychicznymi torturami. Po zakończeniu śledztwa przewieziono mnie do więzienia w Dubnie, gdzie byłem sądzony i skazany na 5 lat ciężkich robót. W listopadzie zostałem wysłany do Charkowa, tam siedziałem w więzieniu przejściowym nr 6, później przewieziono mnie do więzienia na Zimnej Górze. Z Charkowa w końcu marca 1941 roku załadowano mnie do towarowego pociągu. Jechałem 33 dni przez Czelabińsk, Irkuck, południowym brzegiem jeziora Bajkał, Ułan Bator do łagru Buchta Nachodka koło Władywostoku.
Towarowym statkiem "Mińsk" przez Morze Japońskie, Morze Ochockie przewieziony zostałem do Magadanu na Kołymie. Z Magadanu przewieziono mnie do kopalni złota "Komsomolski Pryisk" 500 kilometrów na północ od Magadanu. Warunki w łagrze były bardzo ciężkie, 12 godzin pracy dziennie 7 dni w tygodniu, tylko dwa posiłki dziennie. Ludzie umierali z wycieńczenia, zimna i głodu.
6 września spadł pierwszy śnieg, temperatura spadła do minus 30 stopni.
16 września 1941 roku zwolniony zostałem z łagru i odesłany do Magadanu. Tam otrzymałem potrzebne dokumenty i statkiem "Sowiecka Łotwa" dojechałem do Władywostoku.
1 listopada otrzymałem bilet kolejowy i byłem w drodze do polskiego wojska. 
Po zwolnieniu z łagru na Kołymie 8 lutego 1942 roku wstąpiłem do tworzącej się 10 dywizji piechoty w Ługowaja- Kazachstan. 2 kwietnia 1942 roku dywizja ląduje w Pahlevi- Persja, skąd przez Irak, Syrię i Jordanię dywizja staje w Palestynie.
15 maja odkomenderowany zostałem do szkoły podoficerskiej łączności w Quastina- Palestyna.
Po ukończeniu szkoły podoficerskiej dostałem przydział do plutonu łączności 2 Brygady Strzelców Karpackich 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Brygada stała podówczas pod Damaszkiem- Syria.
Krótko przed Bożym Narodzeniem 1942 roku dywizja zostaje przesunięta do Iraku, gdzie następuje reorganizacja i silne szkolenie całej dywizji.
Pod koniec czerwca 1943 roku 3 Dywizja Strzelców Karpackich wraca do Palestyny, gdzie nadal trwa intensywne szkolenie. W lipcu 1943 roku wysłany zostałem na kurs wysokogórski do Libanu. Tam spotkałem kolegę z ławy szkolnej z Choczni Władzia Pietruszkę. Dywizja osiągnęła pełną gotowość bojową i przesunięta zostaje do Egiptu, gdzie niemiecki "Afryka Korps" zagrażał Kairowi.
15 grudnia 1943 roku 3 DSK ląduje w Taranto we Włoszech. W lutym 1944 roku dywizja wchodzi do akcji, przejmuje od Anglików odcinek nad rzeką Sangro. Mój udział w tej akcji polegał na budowie linii telefonicznej i utrzymaniu łączności z wysuniętymi placówkami piechoty.
Pod koniec kwietnia 1944 roku DSK przechodzi w rejon Monte Cassino. Z 10 na 11 maja rusza natarcie na klasztor. Po ciężkich walkach klasztor zostaje zdobyty przez Polaków 18 maja. W tej bitwie byłem dowódcą patrolu telefonicznego i odznaczony zostałem Krzyżem Walecznych.
Po krótkim odpoczynku 3 DSK przejmuje 11 czerwca odcinek nad Adriatykiem, przełamuje obronę niemiecką na rzece Chienti. Atak 3 DSK jest silny- celem jest zdobycie Ankony.
3-cia Dywizja zdobywa kilka miast nad Adriatykiem: Porto San Giorgio, Porto Civitanova, Porto Recanti, Loreto. Ankona została zdobyta 18 lipca. W pościgu za Niemcami zdobyto Senigallię, a Linię Gotów przełamano 3 września 1944 roku.
W akcji na Adriatykiem byłem dowódcą wysuniętego ośrodka łączności i patroli budowlanych. 
Po odpoczynku 3-cia Dywizja zostaje przeniesiona do przełamania obrony niemieckiej w Apeninach. 
W listopadzie 1944 roku odkomenderowany zostałem jako instruktor do tworzącej się 3 Brygady Karpackiej. Nowa 3 Brygada Strzelców Karpackich wchodzi do akcji 20 marca 1945 roku i zdobywa Bolonię 21 kwietnia. W tej bitwie byłem dowódcą wysuniętego ośrodka łączności.
Po zdobyciu Bolonii Polacy zostają wysłani na zasłużony odpoczynek. W lipcu wysłany zostałem na kurs techniczny, który trwał 1 rok. 
W 1946 roku 3 Dywizja zostaje wysłana z Włoch do Anglii- wylądowałem w Portsmouth 6 września 1946 roku. 
Zdemobilizowany do cywila zostałem 15 marca 1947 roku."



Pamiątkowy album zawiera również odznaczenia otrzymane przez Stefana Batora:
Krzyż Walecznych
  • Krzyż Walecznych za bitwę pod Monte Cassino,
  • Złoty Krzyż Zasługi (przyznany dwukrotnie) za wybitne zasługi w pracy społecznej, organizowanie polskich szkół sobotnich, wychowanie i organizowanie młodzieży w duchu niepodległościowym w latach 1972-1976,
  • Srebrny Krzyż Zasługi otrzymany za pracę społeczną w latach 1960-1969,
  • Medal Wojska Polskiego (otrzymany czterokrotnie) za długoletnią służbę wojskową dla Polski,
  • Krzyż Monte Cassino- odznaczenie pamiątkowe za udział w bitwie,
  • Krzyż za Wrzesień 1939,
  • Krzyż Armii Krajowej,
  • Medal Brytyjski za  Wojnę 1939-1945,
  • Defence Medal- brytyjski Medal Obrony, za skuteczną obronę i powstrzymanie marszu Niemiec hitlerowskich w Europie i Afryce,
  • Gwiazda za Wojnę 1939-1945- brytyjskie odznaczenie przyznane za udział w II wojnie światowej,
  • Africa Star- brytyjska Gwiazda Afryki za służbę w operacjach bojowych na terenie Afryki, 
  • Italy Star- brytyjska Gwiazda Italii za służbę w operacjach bojowych na terenie Włoch,
  • Złoty Medal Skarbu Narodowego w uznaniu szczególnych zasług w zakresie prac i świadczeń na rzecz Skarbu Narodowego RP (otrzymany dwukrotnie),

Po wojnie Stefan Bator pozostał na emigracji w Anglii. Z żoną Janiną, córką Barbarą i synem Andrzejem mieszkał w Nottingham, gdzie zmarł 3 lutego 1996 roku.

Przekazanie pamiątkowego albumu w Choczni

Fotografie ze strony: kresy-siberia.org
Rodzina Bator na Wołyniu (1934)
Stefan Bator stoi z tyłu z lewej strony
Stefan Bator (pierwszy z lewej) z braćmi
Palestyna 1942
Bracia Batorowie
Nottingham 1993


poniedziałek, 18 listopada 2019

Członkowie Kasy Stefczyka w Choczni w latach 1947-1948

W maju 1948 roku udziały w choczeńskiej Kasie Stefczyka, czyli lokalnej instytucji zapomogowo- pożyczkowej, posiadało 260 osób indywidualnych oraz choczeńska Spółdzielnia Mleczarska i Gromada Zawadka. Wśród udziałowców indywidualnych znajdowały się 234 osoby z Choczni, a także 7 osób z Kaczyny i 21 osób z Zawadki.
Miejsca zamieszkania członków Kasy w chwili nabycia przez nich udziałów różniły się w niektórych przypadkach od tych, które wskazywano w 1948 roku. 28 osób mieszkało już wtedy poza Chocznią,  w tym dwie za granicą (Francja, Niemcy), sześć na Ziemiach Odzyskanych, a pozostałe w: Wadowicach, Bielsku, Krakowie, Kielcach, Gdańsku, Barwałdzie, Kleczy Górnej, Radoczy, Tomicach i w Oświęcimiu.
Ponadto 5 osób zmarło, a kilka kobiet po wyjściu za mąż zmieniło nazwisko.
Ponieważ 9 maja 1948 roku miało odbyć się walne zebranie członków Kasy i zdecydować między innymi o podniesieniu wysokości wkładu z 10 do 500 złotych, to od wszystkich nominalnych udziałowców wymagano złożenia podpisu na liście członków i podanie aktualnego adresu.
Co ciekawe, dwie osoby niepiśmienne złożyły podpis w formie trzech krzyżyków, a w kilkunastu przypadkach podpisały się inne osoby z rodziny.
Oczywiście na liście najwięcej było przedstawicieli znanych i licznych choczeńskich rodów, takich jak: Bryndza (15), Guzdek (13) i Widlarz (8).



czwartek, 14 listopada 2019

Andrzej Gondek - kierownik szkoły w Choczni

Andrzej Gondek urodził się 21 stycznia 1879 roku w miejscowości Bolesław koło Dąbrowy Tarnowskiej. Był synem rolnika Michała Gondka i Józefy z domu Skoczylas.
W 1898 roku zdał egzamin maturalny w seminarium nauczycielskim w Tarnowie i rozpoczął pracę jako nauczyciel. W 1902 roku został nauczycielem patentowym, rok później zdał w Krakowie egzamin kwalifikacyjny, w 1906 roku wszedł do zarządu Koła Powiatowego Związku Nauczycielstwa Ludowego, natomiast w 1924 roku ukończył Wyższy Kurs Nauczycielski w grupie humanistycznej.
Pierwszym miejscem pacy Andrzeja Gondka, a właściwie służby w zawodzie nauczycielskim, były Rzyki, gdzie kierował miejscową szkołą od roku szkolnego 1908/1909 do 1900 roku, kiedy to został powołany do odbycia służby wojskowej (1900-1901). W 1902 roku mianowano go kadetem rezerwy w 57 pułku piechoty ck.
Przed I wojną światową Gondek pracował w: Rzykach (1898-1900), Zygodowicach, Bachowicach, Wieprzu, Nidku i w Głębowicach, w których spędził kilkanaście lat. Wspominał później, że dotarł do Głębowic jako skromny nauczyciel jednokonną furmanką z niedużym bagażem, a opuszczał je z liczną rodziną, zapakowaną wraz z dobytkiem na czternaście dwukonnych wozów, zaopatrzony obficie w żywność "ażeby nie zaznał biedy" przez wdzięcznych rodziców swoich uczniów.
Od 1914 roku Andrzej Gondek został zmobilizowany i znalazł się w stopniu porucznika w 32 pułku piechoty armii austro- węgierskiej. 
W bitwie pod Opatowcem w grudniu 1914 roku został ciężko ranny w usta. Kula przebiła lewą stronę górnej wargi, miażdżąc pięć zębów, których odłamki utkwiły w jego języku, po czym przebiwszy język, utknęła w mięśniach gardła, przy zbiegu żył i tętnicy głównej.
Nieprzytomnego Gondka przewieziono nocą 22 grudnia na furze wymoszczonej słomą do szpitala garnizonowego w Krakowie, mieszczącego się Pałacu "Pod Baranami".
Po operacji, siedmiotygodniowym pobycie w szpitalu i rekonwalescencji pozostał w wojsku, ale w służbie wartowniczej, jako dowódca batalionu wartowniczego w obozie jeńców wojennych w Wadowicach. Już w stopniu kapitana był od października 1917 roku komendantem tegoż obozu, a od 1918 roku służył w tym samym charakterze w Wojsku Polskim. Następnie rozkazem z 8 października 1920 roku został przydzielony do szpitala wojskowego w Wadowicach na stanowisko dowódcy Oddziału Sanitarnego, dekretem z 23 października zatwierdzono jego stopień kapitański z armii austriackiej,  a dekretem z 2 kwietnia 1921 roku przeniesiono go do rezerwy.
W 1918 roku Andrzej Gondek objął kierownictwo siedmioklasowej szkoły w Choczni Dolnej. Dotarł tu wraz z żoną Marią z domu Karczmarczyk (1879-1948) i pięciorgiem dzieci:
  • synem Józefem, urodzonym w 1903 roku, który w dorosłym życiu był doktorem rolnictwa, pracownikiem naukowym Akademii Rolniczej w Krakowie,
  • synem Czesławem, urodzonym w 1905 roku, późniejszym  nauczycielem i działaczem związkowym,
  • synem Adamem, urodzonym w 1906 roku, który dosłużył się stopnia kapitana w Wojsku Polskim, a po wojnie był pracownikiem biurowym w Krakowie,
  • córką Kazimierą Marią, urodzoną w 1910 roku, która została nauczycielką i poślubiła mgr Jana Gruszeckiego, 
  • córką Ireny, urodzoną w 1913 roku, która zmarła po maturze w seminarium nauczycielskim w Wadowicach.

Państwo Gondkowie mieli jeszcze jednego syna- Michała (ur. w 1908 roku), który zmarł jako dziecko na dyfteryt i został pochowany na cmentarzu w Głębowicach.
Ponieważ Andrzej Gondek i jego żona Maria dużo czasu poświęcali pracy zawodowej i społecznej, to prowadzeniem ich domu oraz pomocą w wychowaniu dzieci zajmowała się Józefa Karczmarczyk, siostra pani Gondkowej. Z rodziną Gondków zamieszkiwał również w Choczni przez pewien czas ich uczeń z Głębowic Mikołaj Szostak, nad którym sprawowali opiekę.

Józef Turała w "Kronice wsi Chocznia" tak charakteryzuje kierownika Gondka:

(...) Cechowała go ogromna pracowitość i sumienność, wysokie poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Nie tolerował  braku poszanowania mienia społecznego, godności osobistej i narodowej. (...) Bronił swoich zasad zawzięcie i nieprzejednanie, co niejednokrotnie przysparzało mu wielu trudności i kłopotu. Nigdy "nie składał broni" i wolał cierpieć, czego nigdy nie dał poznać po sobie, ale też nigdy nie uważał się za pokonanego. (...) Mówił, że wychowankowie szkoły w Choczni powinni być najlepszymi ludźmi i pracownikami w swoim zawodzie i urzędzie, w szkole i na niwie społecznej. (...) Kierownik szkoły był dość twardy, nie zawsze ustępliwy, a ogromnie wymagający. (...)

Oprócz pracy nauczycielskiej Andrzej Gondek prowadził zajęcia świetlicowe, teatr amatorski i chór, organizował występy okolicznościowe z okazji świąt państwowych i kościelnych oraz wycieczki szkolne. Wspierał Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej i Żeńskiej, kierował Ligą Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej oraz prowadził kursy przysposobienia rolniczego
Był politycznym oponentem wójta i posła Józefa Putka, jak również przeciwnikiem obozu Piłsudskiego i dokonanego przez niego zamachu majowego. 
W wyborach samorządowych 1927 roku startował jako kandydat koalicji „Chjeno-Piasta”. 
30 września 1933 roku przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Krakowie wraz z rodziną przy ulicy ks. biskupa Bandurskiego.
Został odznaczony Brązową Odznaką Honorową LOPP (1933). W 1935 roku zasiadał w zarządzie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej archidiecezji krakowskiej. 
W czasie II wojny światowej został wysiedlony przez Niemców ze swojego mieszkania i znalazł schronienie u krewnych na Osiedlu Urzędniczym.
Zmarł 3 lipca 1951 roku w Krakowie i spoczął na Cmentarzu Rakowickim.


wtorek, 12 listopada 2019

Śmierć matki Józefa Putka w 1930 roku

11 września 1930 roku grupa posłów opozycyjnych w stosunku do ówczesnych władz sanacyjnych została aresztowana pod zarzutem przygotowywania zamachu na rząd. Wśród aresztowanych znalazł się także poseł Józef Putek, usunięty nieco wcześniej  ze stanowiska wójta Choczni. 
Aresztowanie Putka nastąpiło w Warszawie, gdzie przybył on z Choczni w sprawie wydania kolejnego numeru pisma "Wyzwolenie", którego był redaktorem. W swoim domu w Choczni zostawił ciężko chorą matkę Annę, która znajdowała się pod opieką państwa Styłów. 
Gdy Putek dowiedział się od komisarza policji, że zostaje aresztowany, napisał list do swojej kuzynki Kalinowskiej, zawiadamiając ją o tym fakcie i prosząc jednocześnie o przekazanie umierającej matce 150 złotych, które pozostawia w tym celu w hotelu sejmowym.
Po aresztowaniu Putek został osadzony w Brześciu, gdzie oczekiwał na proces. Prokuratura obwiniała go między innymi o:
  • rewolucyjne i podburzające wystąpienia przeciwko władzom sanacyjnym- na przykład podczas Kongresu Obrony Prawa w Krakowie twierdził, że rządy sanacyjne to kult bezprawia i gwałtów doprowadzony do potęgi, rządy te zamiast ulg dla ludu oddawały ten lud pod okupację głupiej i dokuczliwej biurokracji, a Piłsudski ma krew na rękach, za co powinien być pociągnięty do odpowiedzialności,
  • zorganizowanie nielegalnego pochodu z Choczni do Wadowic w obronie zawieszonego samorządu choczeńskiego, 
  • posiadanie 35 egzemplarzy skonfiskowanej odezwy Kongresu Obrony Prawa.
Ponieważ aresztowanie posłów wywołało bardzo duże zainteresowanie ówczesnej opinii publicznej oraz prasy, to dziennikarze z całej Polski prześcigając się w relacjach na ten temat, poruszali także wątek chorej matki Józefa Putka.
Poważnie chorą panią Putkową odwiedził w Choczni redaktor Stanisław Szczepański, po czym zamieścił w krakowskim piśmie "Naprzód" następujący artykuł:

"Znam ze 25 lat 78-letnią staruszkę (w rzeczywistości o 5 lat młodszą- uwaga moja), matkę dra Putka, b. posła do Wszystkich trzech Sejmów polskich, zamieszkałą w Choczni, w powicie wadowickim. Niejednokrotnie będąc gościem mego osobistego i politycznego przyjaciela, spotykałem ową skromną osobę, która dochowała się syna należącego do bezsprzecznie najzdolniejszych polskich parlamentarzystów, świetnych mówców i pisarzy politycznych i zarazem wiceprezesa „Wyzwolenia".
Wypadki wrześniowe; aresztowanie b. posła dra Putka do głębi wstrząsnęły i tak już starczym i wątłym organizmem kobiety - matki i powaliły ją na łoże boleści, z którego więcej się z pewnością nie podniesie. Ciężka choroba wytlewa organizm, a zmartwienie, tęsknota za dzieckiem jedynem dobija ostatki życia. Podeszły wiek nie idzie w pomoc przy chorobie.
Wybrałem się w odwiedziny, jakoże przypuszczałem, iż sprawię staruszce przyjemność zjawieniem się w Jej domu. Uprzedziłem o przyjeździe opiekujących się Nią pp. Stylów i w Choczni wiedziano o tem. Wiedziała widocznie i policja, a nawet jej przedstawiciel był na dworcu przy moim przyjeździe, zapewne czuły na to,bv mi ktoś z Choczni krzywdy jakiej nie zrobił... choć Chocznianie rzetelną przyjaźnią zawsze mnie darzyli.
U podwoi domu przywitał mnie dobry znajomy pies „wilczek"'. Nieraz mnie witał, gdym przychodził z jego panem. Przywitał mnie dziwnie rzewnem skomleniem, jakby z zarzutem, że nie przychodzę z jego żywicielem- sam tylko.
W skromnym pokoiku na łóżku leżącą zastałem panią Putkową. Ożywiła się na chwilę na przywitanie. Ściskała mi rękę i dziękowała, żem się pokazał. Uprosiłem, by nie forsowała się w mowie, by pomału mówiła i nie denerwowała się i nie płakała. Leży na łóżku mała, zanikająca osóbka, o małej buzi, w której świeci blado para oczu, o wyschniętych rękach spracowanych, o wyszczuplonych, a opuchłych nogach, barwy biało-zielonkawo-żółtej, uchyla uchyla, kołdry, by pokazać wzdęty brzuch. Skarży się na brak snu, na kolki w bokach, na których nie może leżeć, boli ją serce, pokazując to miejsce, nie może nic jeść. Pije wodę sodową. Lekarz bywa, ale miał powiedzieć, że niema ratunku i tylko środki na uśmierzenie boleści stosuje. Zaufanym powiedział, że to carcinoma (rak) żołądka.
— Mój Panie — zagaduje po chwili, - po wiedz mi Pan za co Józusia aresztowano? Co on takiego zrobił?
Odpowiadam, że nie wiem. Mówiłem prawdę i nikomu nie umiałem powiedzieć, za co dr. Putek dostał się do Brześcia.
Ale się na Nim zemścili — dodaje staruszka po chwili 
— robili w domu dwa razy rewizję - opowiada. Sprzewracali dom do góry nogami. Nawet kasetkę żelazną chcieli zabrać, ale telefonowali gdzieś do Sądu i zostawili.
Przerywa.
— A wnet ich puszczą? — zapytuje dalej.
Pocieszam Ją, że lada dzień śledztwo się skończy i doktór wróci do Choczni.
— Panie!! — woła usilnie, — ja bez niego nie umrę, ja go muszę widzieć przed śmiercią a jak go zobaczę zaraz umrę. Wysłaliśmy prośbę do Pani Prezydentowej, by się wstawiła za Nimi. Myślę, że to pomoże. Przecież oni nie uciekną, jakby ich ii puścili.
Znowu przerywa.
W pokoiku kilka osób odwiedzających. Coraz to inni. Przychodzą jedni, odchodzą drudzy. Rozmawiamy, wzajem pocieszamy staruszkę jak możemy. Opowiada mi sąsiadka, że biedne matczysko, gorączkując po nocach, ciągle rozmawia „z Józusiem", woła go, zrywa się i idzie do drugiego pokoju go szukać. W dzień ciągle się pyta, czy nie przyjechał i czy może tylko siedzi w "Sokole", czy w Kasie Stefczyka. 
Wie, że wkrótce umrze. Prosi, żeby ją nie chowano w Choczni, tylko w Wadowicach, gdzie leży mąż i inne dzieci.
Przesądne sąsiadki opowiadają, że psy bardzo wyją po nocach przeraźliwie. We wsi powszechny smutek. Najpoważniejsi obywatele przygnębieni. Ze względów cenzuralnych nie wspominam o ich przypuszczeniach. Tylko od szpicli ma się wszędzie roić, a marne indywidua piją i uganiają po okolicy.
Z godzinę trwała moja wizyta u dogorywającej matki dr. Putka. Pożegnałem staruszkę z przygnębieniem, bo w tym domu tak nigdy smutno nie było. A dużo przeżywało się i przeżyło z dzisiejszym więźniem stanu, wykradając mu niejedną tajemnicę jego pracy dla polskiego chłopa."

Z kolei w ukazującym się w Tychach piśmie "Silesia" podano, że po aresztowaniu Putka nieznani sprawcy powybijali szyby w jej domu, a ona sama została obrzucona obelgami, przez co stan jej zdrowia uległ pogorszeniu.
Czując zbliżający się koniec 73- letnia Anna Putek podyktowała pielęgniarce Annie Klisiak list do aresztowanego syna o treści:

„Kochany Synu!
Jestem na śmiertelnej pościeli, każda godzina moja policzona, cierpienia moje straszne, myśląc sobie jednego tylko Ciebie, kochany Józku, miałam i całą opiekę przy Tobie, tymczasem Bóg zmienił mój los i odebrał Cię ode mnie, rozpacz mię ogarnia, życie przez Ciebie skończyć nie mogę, choć na jeden dzień lub godzinę przed śmiercią widzieć się z Tobą pragnę, kochany synu, to życzenie moje ostatnie. Józku, komu dom oddam, nie mam nikogo z rodziny, jeżeli mię Pan Bóg powoła do siebie.
Boże, żebym Cię mogła zobaczyć; życia nie mogę zakończyć, czego się doczekałam w tak podeszłym wieku.
Gdy już doczekać Ciebie się nie będę mogła, to żegnam się z Tobą, kochany synu, polecając Cię opiece Bogu. Może jeszcze nie przeczytasz tych słów ode mnie, a ja już przeniosę się do wieczności.
Anna Putkowa"

Ten list został przekazany na początku października do sędziego śledczego przez PSL Wyzwolenie, z prośbą o udzielenie zgody na wizytę Józefa Putka u konającej matki.
Przewlekłe procedury- w tym między innymi konieczność wyrażenia zgody przez samego Piłsudskiego spowodowały jednak, że dni mijały, a stan chorej stale się pogarszał.
11 października dotarła do Choczni prośba o dosłanie świadectwa lekarskiego Anny Putek, ale dwa dni później przyszła z Choczni wiadomość o jej zgonie.
W pogrzebie, który odbył się 15 października w Wadowicach, Józef Putek także nie mógł uczestniczyć.
W 1973 roku, na rok przed śmiercią Józefa Putka, szczątki jego matki przeniesiono na cmentarz w Choczni.

piątek, 8 listopada 2019

Fotografie choczeńskich emigrantów - część VII


Albina Cibor urodziła się 22 września 1921 roku w Choczni, jako córka Józefa Cibora i Anny z domu Kręcioch. Po emigracji do USA w 1930 roku i zamążpójściu występowała jako Albena Medrela. Mieszkała w Detroit i jego okolicach. Jej mąż Walter zmarł w 1986 roku w Southfield w stanie Michigan, a Albina 21 sierpnia 2014 roku (czyli w wieku 92 lat) w Oak Park i trzy dni później spoczęła na cmentarzu św. Jadwigi w Dearborn w stanie Michigan. Była matką trzech córek: Barbary Binder, Toni Hall i Jane Beaudoin.


Franciszek Gzela (na zdjęciu z lewej strony) urodził się 2 lutego 1887 roku w Choczni w rodzinie Antoniego Gzelli i Wiktorii Gzela z domu Romańczyk. Przez ponad 3 lata służył w lekkiej artylerii austriackiej, a  do rezerwy wyszedł w stopniu kaprala. W 1913 roku poślubił w Choczni Bronisławę Ruła, z którą w tym samym roku wyjechał na stałe do USA. Pracował jako stolarz, zamieszkiwał najpierw w Detroit, a następnie w Chicago. W okresie I i II wojny światowej stawał do amerykańskiego poboru. Miał trzy córki: Bronisławę/Bernice Erickson, Lilian Ouelette i Alice Gzela. Zmarł 12 kwietnia 1978 roku w Evergreen Park pod Chicago i spoczął na cmentarzu w Justice. Fotografia pochodzi z archiwum Józefa Widlarza- innego choczeńskiego emigranta, który towarzyszy Gzeli na zdjęciu.








środa, 6 listopada 2019

Budowa szkoły w latach 1908-1911

Na początku XX wieku liczba dzieci uczęszczających do szkoły w Choczni Dolnej była tak duża, że dotychczasowy budynek szkolny nie był w stanie ich pomieścić i zachodziła konieczność wynajmowania pomieszczeń na cele szkolne w nieodległych prywatnych domach.
Dlatego też Rada Gminna w Choczni postanowiła zbudować nowy obiekt szkolny w tym samym miejscu, co istniejący do tej pory.
W czerwcu 1908 roku Rada Szkolna Krajowa wyraziła zgodę na budowę nowej szkoły w dolnej części wsi, który miał posiadać sześć pomieszczeń lekcyjnych. Chocznianie postanowili jednak, że niezbędne będzie wybudowanie dwóch kolejnych sal lekcyjnych. Zatwierdzono to na zebraniu ogółu mieszkańców w obecności władz gminy i Miejscowej Rady Szkolnej w dniu 18 czerwca.
Już następnego dnia architekt Władysław Kozłowski z Wadowic poczynił odpowiednie pomiary terenu pod budowę, co było podstawą do sporządzenia szkicu sytuacyjnego i planu budowy, wysłanego niebawem do Lwowa, gdzie mieściła się siedziba Rady Szkolnej Krajowej.
Odpowiedź z zatwierdzeniem planu budowy i jej kosztów w wysokości 62 tysięcy koron dotarła do Choczni we wrześniu 1909 roku.
Dzięki staraniom mieszkającego w Choczni ówczesnego posła Antoniego Styły udało się uzyskać od rządu krajowego subwencję na budowę w wysokości 50 tysięcy koron (około 20 tysięcy dolarów amerykańskich), która została przyznana w lutym 1910 roku. Reszta miała zostać pokryta z podatku pobranego od mieszkańców i różnych funduszów miejscowych.
Tenże Antoni Styła spowodował także, że w konkursie na wykonanie nowego budynku wybrano ofertę miejscowego zespołu budowlanego, zorganizowanego przez wójta Maksymiliana Malatę. Odrzucono natomiast wyższą ofertę przygotowaną przez Jana Hawigera, inżyniera i przedsiębiorcy budowlanego z Wadowic, mimo że miała ona poparcie miejscowego inspektora szkolnego ks. Karbowskiego oraz starostwa. 
Józef Putek w nieopublikowanej "Stuletniej choczeńskiej księdze zdarzeń i ludzi" pisze, że Hawiger każdorazowo po otrzymaniu wiadomości o zamiarze budowy szkoły zamawiał w tej miejscowości uroczyste nabożeństwo za 20-30 koron z jednoczesną zapowiedzią, że "jeśli Opatrzność obdarzy go budową", to po jej zakończeniu zafunduje drugie takie nabożeństwo. Zmotywowani tym proboszczowie modlili się o powodzeni jego planów, a jednocześnie popierali jego starania u księdza inspektora Karbowskiego.
W ten właśnie sposób Hawiger w około 90% przypadków wygrywał rozprawy ofertowe. 
W Choczni postawiono jednak na własne siły i zasoby, podejmując się wykonania budynku szkoły w systemie gospodarczym, co było pierwszym tego rodzaju przypadkiem w Galicji, bacznie obserwowanym przez władze szkolne i potencjalnych naśladowców w innych miejscowościach.
Na czele gminnego zespołu do sprawy budowy szkoły stali: 
  • wójt Maksymilian Malata,
  • paler (mistrz murarski) Ludwik Woźniak,
  • restaurator Teodor Zając,
  • poseł Antoni Styła.
Wyżej wymienieni "inwestorzy w imieniu wsi" poręczyli ofertę budowy szkoły własnym majątkiem. 
W kwietniu 1910 roku wytyczono 23-arowy plac pod budowę. W tym samym czasie Miejscowa Rada Szkolna postanowiła sprzedać stary budynek szkolny wraz z budynkami gospodarczymi w drodze licytacji, zabezpieczyć tamą brzegi Choczenki obok szkoły, przywrócić prawo dojazdu i dojścia do szkoły przez parcelę Jakuba Widlarza (który wcześniej na tej drodze zbudował stodołę) i wynająć tymczasowe mieszkanie na okres obudowy dla kierownika szkoły Adama Ryłki.
Nabywcą starego drewnianego budynku szkoły został za kwotę 1820 koron miejscowy mistrz murarski Jan Turała, który rozpoczął rozbiórkę 13 kwietnia 1910 roku.
Budowę nowej szkoły rozpoczęto 11 lipca 1910 roku. Przebiegała ona w bardzo szybkim tempie- od wbicia łopat pod fundamenty do oddania budynku do użytku w stanie surowym upłynęły zaledwie cztery miesiące. Było to możliwe dzięki zaangażowanej pracy miejscowych rzemieślników:
  • Józefa Bandoły, Józefa Dąbrowskiego, Józefa Drożdża, Józefa Garżela, Władysława Komana, Jana Lipowskiego, Józefa i Karola Łopatów, Jana, Moskalika z Wadowic, Antoniego Szafrana, Aleksandra Widra, Jana Zająca (murarzy),
  • Jana Twaroga (stolarza- wykonawcy drzwi, okien, ławek i stołów lekcyjnych),
  • Michała Stuglika (cieśli),
  • miejscowych malarzy, zdunów i betoniarzy.
W toku budowy spostrzeżono, że fundamenty mogą okazać się zbyt słabe, gdyby w przyszłości nadbudowywać drugie piętro i dlatego od razu je wzmocniono i poszerzono.
We wrześniu 1910 roku Miejscowa Rada Szkolna przekazała 500 koron dla osób i firm zatrudnionych na budowie, natomiast wykonawcy część zarobku przeznaczyli na budowę Domu Ludowego w Choczni.
Z uwagi na zimę prace wstrzymano na okres od listopada do połowy marca 1911 roku, a  po ich wznowieniu przystąpiono do wykańczania wnętrz.
Protokolarne przekazanie budynku odbyło się 8 sierpnia 1911 roku. Tego samego dnia do nowego mieszkania w szkole przeprowadził się kierownik Ryłko wraz z rodziną. 
Ostateczne przekazanie budynku do użytku po drobiazgowej i surowej kontroli potwierdzającej solidne wykonanie prac nastąpiło tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego 1911/1912.
Natomiast uroczystego poświęcenia nowego obiekt dokonano 29 października 1911 roku.
Nowa szkoła była murowana, kryta dachówką, podpiwniczona, jednopiętrowa i zawierała 16 pomieszczeń- 8 sal lekcyjnych, kancelarię z gabinetem kierownika, poczekalnię, trzypokojowe mieszkanie służbowe oraz kuchnię ze spiżarnią. Przy obiekcie szkolnym wybudowano także drewutnię, stodołę i drewniane wychodki.




poniedziałek, 4 listopada 2019

Choczeńskie rody- Hałatowie

W 1973 roku mieszkało w Choczni więcej Hałatów niż na przykład: Szczurów, Żaków, czy Świętków, choć historia występowania tego nazwiska w Choczni liczy dopiero 122 lata.
Świadczy to o dużej ekspansywności tego rodu zapoczątkowanego przez Jana Hałata, który urodził się 20 września 1873 roku w Bulowicach. Był synem Tomasza Hałata i jego żony Marii z domu Gawęda.
8 listopada 1897 roku Jan Hałat poślubił w Choczni szesnastoletnią Marię Kręcioch, córkę Franciszka i Anny z domu Roman.
Jan i Maria Hałatowie dochowali się ośmiorga dzieci:
  • pierworodnego syna Szymona urodzonego w 1898 roku,
  • córki Kornelii urodzonej w 1900 roku,
  • syna Józefa urodzonego w 1903 roku,
  • córki Magdaleny urodzonej w 1905 roku,
  • syna Jana urodzonego w 1906 roku,
  • córki Marii urodzonej w 1907 roku,
  • syna Franciszka Józefa urodzonego w 1908 roku,
  • syna Władysława urodzonego w 1911 roku.
Troje z wyżej wymienionych potomków Jana i Marii zmarło przed ukończeniem pierwszego roku życia: Magdalena, Jan i Maria.
10 stycznia 1921 roku owdowiały i niemal już pięćdziesięcioletni Jan Hałat po raz drugi wstąpił w związki małżeńskie, poślubiając tym razem w Choczni osiemnastoletnią Anielę z domu Góralczyk, córkę Władysława i Marii z domu Paterak.

Według przekazów rodzinnych Aniela przychodziła do Jana pomagać przy małym dziecku, ponieważ jego żona Maria zmarła przy porodzie. Oprócz tego była to dla niej dobra okazja, by spotykać się z Szymonem, najstarszym synem Jana. Aniela i Szymon byli w sobie bardzo zakochani. Nie wiadomo, co skłoniło Jana do oświadczenia się Anieli, skoro wiedział, że jego syn ją kocha. Młoda Aniela przyjęła oświadczyny. Pochodziła z rodziny biednej. Przed decyzją o poślubieniu Jana rozmawiała o tym z matką, która kazała jej przyjąć oświadczyny, ponieważ Jan miał wszystko- ziemie, pieniądze i dom. Po ślubie Jana i Anieli Szymon wyjechał do USA, bo nie mógł już znieść tej sytuacji. Ojciec dał mu pewną kwotę na wyjazd i uznał to jako spadek. Aniela była nieszczęśliwa i to było widać na każdym kroku. Cały czas tęskniła i kochała Szymona. 

Mimo trzydziestoletniej różnicy wieku między małżonkami Jan i Aniela doczekali się oni sześciorga dzieci:
  • córki Marii urodzonej w 1921 roku,
  • syna Kazimierza urodzonego w 1924 roku,
  • syna Stefana Mieczysława urodzonego w 1926 roku,
  • syna Stanisława Zdzisława urodzonego  w 1927 roku, który zmarł  w listopadzie 1927 roku,
  • córki Czesławy urodzonej w 1931 roku,
  • syna Stanisława urodzonego w 1932 roku.
Tym samym Jan Hałat, protoplasta rodu, miał w sumie czternaścioro dzieci, z których dziesięcioro założyło własne rodziny oraz 46 wnuków:
  1. Jak wspomniano wyżej, najstarszy syn Szymon Hałat już w 1914 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Pod koniec I wojny światowej zaciągnął się do armii generała Hallera i przybył z nią do Polski w 1919 roku. Jednak po zakończeniu wojny polsko- bolszewickiej powrócił do USA i pracował tam jako górnik oraz farmer specjalizujący się w uprawie cebuli. Z poślubioną w 1922 roku pod Nowym Jorkiem żoną Marią z domu Balon miał sześcioro dzieci: czterech synów (Alphonso, Josepha, Raymonda i Leona) oraz dwie córki: Carolinę, później po mężu Beach i Irenę, żonę Michaela Cecere. Szymon Hałat, używający w USA imienia Samuel, zginął w wypadku samochodowym w 1968 roku. Jego wnukiem (po synu Leonie) jest Nathan Halat, urodzony w 1979 roku absolwent Uniwersytetu Stanowego w Nowym Jorku i Transatlantic Studies na Uniwersytecie Jagiellońskim, który od 15 lat pracuje jako amerykański dyplomata, do tej pory w placówkach dyplomatycznych w: Krakowie, Władywostoku, Indiach, Jamajce i  w Meksyku.
  2. Kornelia Hałat, najstarsza córka Jana, w 1919 roku wyszła za mąż za krawca Józefa Studnickiego, z którym miała pięciu synów: Albina, Jana, Mariana, Józefa i Władysława oraz dwie córki: Leokadię, po mężu Bautrel i Józefę, po mężu Jakóbik. Kornelia z mężem Józefem aż do II wojny światowej prowadziła w Choczni sklep – handel towarów mieszanych wraz z wyszynkiem. Zmarła w 1971 roku.
  3. Józef Hałat w 1927 roku poślubił w Choczni Annę z domu Miś (1904-1990), rodem z Kaszowa. Był ojcem Franciszka (1928-1999) i Stanisława (1933-2000). Zmarł w czasie okupacji niemieckiej i został pochowany w Krakowie. Jego żona Anna mieszkała w 1946 roku pod numerem 484 i deklarowała szkody wojenne w wysokości 5497 przedwojennych złotych.
  4. Franciszek Józef Hałat (1908-1980) w 1941 roku zawarł w Żywcu związek małżeński z chocznianką Marią Drapa (1912-1986) i doczekał się dwóch córek: Jadwigi Zofii (po mężu Bąk) oraz Krystyny. Był członkiem OSP w Choczni, w 1946 roku deklarował szkody wojenne w wysokości 5183 przedwojennych złotych.
  5. Władysław Hałat (1911-1976) we wrześniu 1939 roku jako żołnierz Wojska Polskiego został ranny w nogę, co spowodowało trwałe inwalidztwo. Po wojnie pracował jako rolnik i robotnik w Spółdzielni Gminnej w Wadowicach. Był członkiem Związku Samopomocy Chłopskiej, Ochotniczej Straży Pożarnej, Komitetu Rodzicielskiego przy szkole w Choczni Dolnej oraz reaktywowanego Kółka Rolniczego w Choczni (od 1958 roku). W 1936 roku poślubił Balbinę z domu Widlarz i został ojcem kolejno: Adama, Henryka, Kazimierza, Wandy Pietluch, Władysława, Ireny Zajda, Marii Pomietło, Edwarda i Lucyny Mlak.
  6. Maria Drapa z domu Hałat (1921-2017) była żoną Albina (od 1945 roku) oraz matką pięciorga dzieci.
  7. Kazimierz Drapa (1924-2008) był członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Choczni (1951), pracownikiem Spółdzielni Spożywców w Wadowicach oraz członkiem Gminnej Rady Narodowej w Choczni od stycznia do grudnia 1953 roku. Żonaty z Marią z domu Bylica (od 1947 roku), ojciec sześciorga dzieci.
  8. Stefan Mieczysław Hałat (1926-2005) był od 1955 roku mężem Anastazji z domu Wider i ojcem pięciorga dzieci.
  9. Czesława Matuśniak z domu Hałat (1931-1991), od 1949 roku była żoną Stanisława, z którym miała dwoje dzieci.
  10. Stanisław Hałat (1932-2006) był mężem Gracjanny z domu Biłko i ojcem czworga dzieci. W 1983 roku kierował budową Domu Strażaka.

W 1946 roku Jan i Aniela Hałatowie mieszkali w domu pod numerem 118 i według kwestionariusza szkód wojennych posiadali 5 hektarów pola. Deklarowali szkody wojenne w wysokości 10789 przedwojennych złotych.
Senior rodu Jan Hałat zmarł 25 czerwca 1948 roku.

Mimo że historia nazwiska Hałat w Choczni jest znacznie krótsza od mniej licznych obecnie Szczurów, Żaków, czy Świętków, to przedstawiciele tego rodu mają równie dawne choczeńskie korzenie po liniach żeńskich.
Wszyscy potomkowie Jana Hałata i jego pierwszej żony Marii wywodzą się od: Dziadków, Guzdków, Kręciochów oraz Ramendów, natomiast wszyscy potomkowie Jana Hałata i jego drugiej żony Anieli mają także za przodków: Bryndzów, Drapów, Garżelów, Góralczyków, Guzdków, Pateraków, Pietruszków, Pindlów, Ramendów, Szczurów, Twarogów, Wątrobów, Wcisłów, Widlarzów, Widrów i Woźniaków.

Na koniec 2017 roku 1194 Hałatów obojga płci mieszkało w Polsce w 14 województwach- zdecydowanie najliczniej w małopolskim (585) oraz w śląskim (411).

Teresa Kolber w „Słowniku nazwisk mieszkańców dekanatu wadowickiego” wskazuje, że nazwisko Hałat pochodzi od słowa oznaczającego kitel, kapotę czy też długie okrycie wierzchnie przypominające płaszcz, noszone zwłaszcza przez Żydów.

----
Proszę o ponowny kontakt telefoniczny lub mailowy Panią zainteresowaną historią Hałatów i Graboniów. Dowiedziałem się, że wysyłała Pani do mnie email, ale niestety go nie otrzymałem. Prawidłowy email kontaktowy to chocznia.kiedys@gmail.com


piątek, 1 listopada 2019

Chocznianie pochowani na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie

Lista osób urodzonych w Choczni, które zostały pochowane na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie:
  • Józefa Bandoła z domu Fajfer (1911-1972)
  • Kazimierz Bandoła (1907-1973) mistrz krawiecki
  • Maria Bielska z domu Styła (1901-1992)
  • Alojzy Bryndza (1869-1942)
  • Franciszek Bryndza (1881-1947)
  • Józefa Czarnecka z domu Rokowska (1900-1982)
  • Jan Guzdek (1857-1911) filolog klasyczny, profesor szkół średnich
  • Wojciech Guzdek (1849-1904) nauczyciel, społecznik, oficer austriacki1
  • Józef Hałat (1903-?) 2
  • Józef Kręcioch (1815-1891) nauczyciel, organista3
  • Anna Kumorek z domu Balon (1891-1964) aktorka choczeńskiego teatru amatorskiego
  • Jan Kumorek (1873-1949)
  • Jan Kumorek (1900-1977)
  • Edward Legut (1922-1972)
  • Teofil Majkut (1890-1943)
  • Tomasz Malata (1913-1992) prawnik, oficer Wojska Polskiego i Armii Krajowej
  • Józef Smolarski (1814-1868) urzędnik dworski4
  • Agnieszka Styczeń z domu Pindel (1881-1952) żona dorożkarza
  • Franciszek Styła (1866-1906) drukarz
  • Franciszek Ścigalski (1906-1986) przewodnik po Wawelu, inwalida wojenny, mechanik
  • Józef Turała (1905-1989) ekonomista, działacz spółdzielczy, autor "Kroniki wsi Chocznia"
  • Jan Widlarz (1858-1936) inspektor szkolny
  • Kornelia Wlassak z domu Woźniak (1897-1974)
  • Helena Wlotzka z domu Bylica (1898-1967)
  • Eugeniusz Woźny (1943-2013) muzyk, organista
  • Stanisława Wyroba z domu Bandoła (1912-2007) urzędniczka pocztowa

 Zestawienie osób związanych z Chocznią miejscem zamieszkania, czy też pracą, które zostały pochowane na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie:
  • Eugeniusz Bielenin (1891-1979) dziennikarz, działacz ludowy
  • Władysław Gołda (1901-1981) nauczyciel
  • Adam Gondek (1906-1984) oficer Wojska Polskiego
  • Andrzej Gondek (1879-1951) były kierownik szkoły w Choczni
  • Józef Gondek (1903-1988) doktor inżynier rolnictwa
  • Maria Gondek z domu Karczmarczyk (1879-1948)
  • Kazimiera Gruszecka z domu Gondek (1910-1993) nauczycielka
  • Mateusz Jeż (1862-1949) ksiądz, były wikariusz w Choczni
  • Maria Juszczyńska (1850-1933) nauczycielka w Choczni
  • Józefa Karczmarczyk (1878-1953) działaczka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej
  • Jan Krzyszkowski (Kumala) (1893-1944) malarz, nauczyciel, legionista
  • Jan Michniewski (1842-1901) kierownik szkoły w Choczni
  • Irena Podrazik (1891-1973) nauczycielka
  • Maria Wojciechowska z domu Czaplicka (1858-1928) żona właściciela sołtystwa w Choczni, właścicielka pralni w Krakowie
  • Elżbieta Woźny z domu Kurowska (1943-2014) nauczycielka

1 grób nieistniejący
2 według przekazu potomków zmarł w czasie II wojny światowej- grób nieistniejący
3 grób zlikwidowany w 1911 roku
4 grób nieistniejący

Zestawienia będą uaktualniane w miarę napływu nowych informacji.