poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Opowieść pożółkłej fotografii

"Opowieść pożółkłej fotografii" to tytuł artykułu Heleny Staniek, który ukazał się w "Kalendarzu Śląskim" z 2016 roku. Autorka opisuje w nim starą fotografię rodzinną i usiłuje znaleźć jej powiązania z Chocznią.
Na pożółkłym zdjęciu, które Helena Staniek uzyskała od swojej krewnej z Wiednia, znajduje się pięciu przedstawicieli rodziny Niebrojów z Dziećmorowic koło Orłowej na Śląsku Cieszyńskim- miejscowości położonej obecnie na terenie Republiki Czeskiej.
Józef i Barbara Niebrojowie z dziećmi: Rudolfem,
Różą (większa z dwóch dziewczynek- matka Heleny Staniek) i Ludmiłą.
Fotografia z archiwum Heleny Staniek
Sądząc z wieku przedstawionych na fotografii dzieci i znając ich daty urodzenia można założyć, że zdjęcie zostało wykonane w drugiej dekadzie XX wieku, ale jeszcze przed wybuchem I wojny światowej.
Najciekawsze z choczeńskiego punktu widzenia nie jest samo zdjęcie- Niebrojowie nie posiadali żadnych związków rodzinnych z Chocznią- ale jego odwrotna strona.
Okazało się, że zdjęcie zostało wykorzystane jako pocztówka i to pocztówka wysłana do ...Choczni.
I nie chodziło tu wcale o Chocen w Czechach, ale wyraźnie o Chocznię w Galicji.
Nazwa tej miejscowości nic Helenie Staniek nie mówiła, ale posługując się internetem ustaliła (błędnie zresztą), że Chocznia jest obecnie dzielnicą Wadowic.
Oprócz nazwy miejscowości, do której zdjęcie/pocztówka została wysłana, podano oczywiście imię i nazwisko adresata, ale niestety jego część została przycięta, by jak domyśla się autorka, zdjęcie zmieściło się do czyjegoś albumu. Obecnie można odczytać tylko jego imię: Jakub i początek nazwiska: Kłapu...
Na uciętym fragmencie znajdował się również stempel pocztowy z datownikiem, dlatego nie da się ustalić daty wysłania widokówki. Sam znaczek pocztowy zachował się tylko w niewielkim fragmencie.
Natomiast z napisanego po czesku tekstu wynika, że ów Jakub Kłapu... zaprosił Niebrojów do odwiedzin w Choczni, a pocztówka ich przedstawiająca stanowiła odpowiedź na to zaproszenie.
Zdaniem Heleny Staniek autorką kilku zdań skreślonych na odwrocie zdjęcia była jej starka (babka) Barbara, która mimo polskiego (śląskiego) pochodzenia uczęszczała do czeskiej szkoły, jako jedynej w okolicy.
Temat pożółkłej rodzinnej fotografii, która okazała się pocztówką, niezwykle zaintrygował panią Staniek. Postanowiła wyjaśnić "jak się zdjęcie, wysłane do kogoś prawdopodobnie zupełnie obcego, w jakiejś Choczni gdzieś w Galicji, jako odpowiedź na zaproszenie Niebrojów do odwiedzenia adresata, znalazło w posiadaniu wnuczki mojego Stryja i kim był tajemniczy Jakub Kłapu ...".
Ponownie użyła wyszukiwarki internetowej i bez trudu stwierdziła, że najbardziej pasujące nazwisko, które jest używane w okolicy Wadowic, to Kłaput.
Skąd ów Kłaput mógł się znaleźć na tak zwanym Zaolziu?
Otóż jak pisze autorka:
W styczniu 1919 roku żołnierze 12 Wadowickiego Pułku Piechoty po skierowaniu cieszyńskich jednostek wojskowych na front wschodni, walczyli na Ziemi Cieszyńskiej z czeskimi najeźdźcami. To żołnierze tego pułku, pomordowani bagnetami i kolbami karabinów czeskich legionistów, spoczywają na cmentarzu w Stonawie.
W związku z wielokrotnie przez moją Mamę powtarzaną zabawną historyjką o tym , jak to Niebrojowie gościli wówczas w swoim domu kilku polskich żołnierzy, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że byli to prawdopodobnie właśnie żołnierze wadowickiego pułku piechoty.
Starka poczęstowała ich kawą zbożową z kozim mlekiemi razowym chlebem, jaki na co dzień jadano w ich domu, a że razowa mąka w naszej gwarze nazywana jest „chorą mąką". Starka, podając im ten prosty posiłek, usprawiedliwiała się, że ma niestety tylko ten chory chleb, na co jeden z żołnierzy zareagował zdziwieniem:„chory, a dlaczego chory?".
Którymś z tych żołnierzy mógł być adresat kartki - Jakub Kłapu(t). Prawdopodobnie zapisał sobie adres gościnnego domu i po powrocie do Choczni zaprosił Niebrojów do siebie. Starka, nie namyślając się długo, wzięła jedyne zachowane zdjęcie rodzinne sprzed kilku lat, napisała parę zdań i wysłała do Choczni.
I dalej:
Jeśli Jakub z Choczni był jednym z żołnierzy goszczonych "chorym chlebem", to może Rudolf, który w roku 1919 jako siedemnastolatek poznał -prawdopodobnie niewiele od siebie starszego - Jakuba, kiedy kilkanaście miesięcy później zmuszony był do ucieczki przed czeskimi bojówkarzami, przypomniał sobie tę znajomość oraz zaproszenie i udał się do Choczni, albo będąc już w nieodległym od Choczni Bielsku, lub nieco odleglejszym Mikołowie, odwiedził znajomego sprzed kilku lat? Pokazano mu wówczas zdjęcie otrzymane z Orłowej. Dla rodziny Jakuba nie miało większego znaczenia. Dla Rudolfa, a zwłaszcza teraz dla nas, potomków Barbary i Józefa Niebrojów, okazało się cenną pamiątką, która przemówiła do nas językiem historii naszych stron rodzinnych i pozwoliła uściślić wiele szczegółów z życia przodków.
Ta historia brzmi prawdopodobnie, ale należy pamiętać, że autorce nie udało się dowieść związków Jakuba Kłaputa z Chocznią, choć poszukiwała takiej informacji wśród współczesnych Kłaputów o choczeńskim rodowodzie.
Rzeczywiście nazwisko Kłaput (jako jedyne pasujące) występowało w Choczni już w XVII wieku, ale później rzadko pojawiało się wśród jej mieszkańców (w przeciwieństwie do Wadowic).
Owszem w 1849 roku wdowa Katarzyna Strzeżoń poślubiła w Choczni Antoniego Kłaputa, a urodzona około 1800 roku Ewa Michalak, wdowa po Bartłomieju Brandysie ponownie wyszła za Kłaputa, ale te pary nie posiadały dzieci w Choczni.
Co więcej, w okresie od 1883 roku aż do II wojny światowej nie ochrzczono w Choczni żadnego chłopca o nazwisku Kłaput. Jedynym dzieckiem o nazwisku Kłaput, które w tym czasie ochrzczono w Choczni, była Stefania, córka Andrzeja Kłaputa z Zygodowic i Marianny Gracówny z Choczni.
Andrzej, Marianna i malutka Stefania wyemigrowali wkrótce później do Ameryki i tam przychodziły na świat ich kolejne dzieci, ta para nie pasuje więc zupełnie na rodziców poszukiwanego Jakuba.
O innych Kłaputach z Choczni przed II wojną światową brak jest jakichkolwiek wzmianek także w świeckich dokumentach z tego czasu: spisach członków kasy oszczędnościowej w Choczni, dokumentach z gminy, katolickich stowarzyszeń młodzieży, itp.
Na kolejne potwierdzone związki Kłaputów z Chocznią czekać należy do 1972 roku, kiedy Władysława Bryndza z Choczni poślubiła Mieczysława Kłaputa z Wyźrału.
Podsumowując- poszukiwany Jakub Kłaput mógł na prawdę zamieszkiwać w Choczni (i sadząc z adresu na zdjęciu/widokówce rzeczywiście tam mieszkał, choć zapewne niezbyt długo), ale nie pozostawił po sobie żadnych śladów w zachowanych do dziś dokumentach pisanych.
Zagadka pożółkłej fotografii/pocztówki wciąż pozostaje nie w pełni rozwiązana.

piątek, 26 kwietnia 2019

Zły Maciek

Zły Maciek to jedno z dwóch dwuczłonowych nazwisk używanych w siedemnastowiecznej Choczni. Innym równie ciekawym nazwiskiem złożonym z dwóch członów było miano Krowi Ogon.
Nie wiadomo właściwie, dlaczego pewien żyjący w Choczni w XVI wieku Maciej otrzymał przydomek „zły” i dlaczego to określenie wraz z jego imieniem przeszło później na jego potomków, utrwalając się jako nazwisko rodowe.
W każdym razie niejaki Jakub Zły Maciek został zapisany podczas wizytacji biskupiej w Choczni już w 1617 roku, z powodu sporów z żoną.
Ten sam Jakub Zły Maciek – tym razem pisany łącznie w formie Złymacziek- był w 1619 roku wraz z żoną Ewą wymieniony jako ojciec ochrzczonego w Wadowicach Mikołaja.
Ponieważ w pierwszej połowie XVII wieku proboszczowie choczeńscy nie prowadzili jeszcze ksiąg chrztów, zgonów i małżeństw, to na nieliczne zapisy dotyczące choczeńskich Złych Maćków można natrafić jedynie w wadowickich księgach metrykalnych.
W 1643 roku pojawia się w nich adnotacja o chrzcie Krzysztofa Złymaćka, syna Macieja i Jadwigi.
To dowód, że tradycyjne w rodzie Złych Maćków imię Maciej pojawiło się w nim po raz kolejny- być może w odniesieniu do wnuka pierwszego Maćka Złego.
Nie jest do końca jasne, czy ów Maciej- ojciec Krzysztofa, to ten sam Maciej Zlimaczek, który wraz z żoną Agnieszką chrzcił w 1665 roku córkę Elżbietę. Wydarzenie to miało miejsce nie Wadowicach, a w Choczni i zostało zapisane do pierwszej księgi metrykalnej przez choczeńskiego proboszcza księdza Kacpra Sasina.
W tym samym 1665 roku doszło w Choczni do ślubu Krzysztofa Złego Maćka (syna Macieja, ochrzczonego 22 lata wcześniej w Wadowicach) i Agnieszki Kumanionki (Koman).
Ta para doczekała się czworga dzieci ochrzczonych w Choczni: Jakuba (1669), Katarzyny (1672), Jacentego (1674) i Grzegorza (1678).
Być może posiadali jednak więcej dzieci, chrzczonych na przykład w Wadowicach, jako że domostwo Złych Maćków znajdowało się niezbyt daleko od granicy z Wadowicami, na wzgórku przed Pagorkiem Malatowskim (patrząc od strony Wadowic).
Oprócz chrztów dzieci Krzysztofa i Agnieszki Złych Maćków zapisano ponadto w Choczni w 1676 roku chrzest Felicji, córki Jakuba Złego Maćka i jego żony Ewy.
Przedstawicielki tego rodu wymieniano także trzykrotnie w metrykach małżeństw:
- w 1657 roku Dorota Zły Maciek poślubiła Sebastiana Tarkotę,
- w 1685 roku Anastazja Złymaciek poślubiła Sebastiana Notę
- i wreszcie w 1692 roku Krystyna Złymaciek wyszła za Sebastiana Sikorę.
Zapisy dotyczące Złych Maćków kończą się w Choczni w 1701 roku, kiedy to 16 października odnotowano śmierć wymienianego wcześniej Krzysztofa (w wieku 58 lat).
W ostatnich dekadach XVII wieku ich nazwisko zapisywano z reguły łącznie, najczęściej w formie Złymaciek, ale również jako Złymaczek, Zlimaczek, itp.
Wraz ze śmiercią Krzysztofa kończy się niezbyt długa historia związków tego oryginalnego nazwiska z Chocznią.
Potomkowie Złych Maćków, tyle że po linii żeńskiej, mieszkali w Choczni nadal i mieszkają w niej również obecnie, choć prawdopodobnie nie są świadomi swoich związków z pierwszym Maćkiem „Złym” i zapoczątkowanym przez niego rodem.
By ustalić współczesnych potomków Złych Maćków w Choczni, należało sprawdzić, czy wymienione wyżej: Dorota, Anastazja i Krystyna Zły Maciek doczekały się dzieci w Choczni i czy wśród ich ewentualnych dalekich potomków są osoby nadal zamieszkujące Chocznię.
Z tej trójki dzieci w Choczni posiadała tylko Anastazja, żona Sebastiana Noty. Jej dzieci występują jednak w księgach metrykalnych nie jako Notowie, lecz Ciborowie, czyli pod nazwiskiem, które Sebastian używał równolegle do mian Nota i Koszorek.
Spośród pięciorga dzieci Anastazji i Sebastiana skupić się należy na ich jedynym synu Tomaszu, urodzonym w 1709 roku.
Tenże Tomasz Cibor wraz z żoną Reginą ochrzcił w Choczni ośmioro dzieci ( w latach 1735-1757), z których troje zawierało małżeństwa w Choczni. Byli to Jan Kanty Cibor (ur. w 1744 roku), mąż Barbary ze Stankiewiczów, Błażej Cibor (ur. w 1755 roku), mąż Rozalii z domu Czap oraz Urszula Cibor (ur. w 1757 roku), żona Floriana Pindela.
Choczeńskimi potomkami Błażeja Cibora, a tym samym nosicielami genów „Złych Maćków” byli między innymi:
- nauczyciel i kierownik szkół Ferdynand Balon (1898-1949)
- ksiądz Józef Balon (1911-1996)
- ksiądz Szymon Dąbrowski (1859-1921)
- doktor nauk medycznych – stomatolog Henryk Świętek (1942-2013)
- ksiądz Józef Zajda (1950-2016).
Liczna grupa potomków choczeńskich Złych Maćków zamieszkuje obecnie w USA (po Janie Garżelu 1891-1965).
Można długo wymieniać nazwiska osób wywodzących się od Złych Maćków:
Adamek, Arsenault, Bakalarski, Balon, Bednarz, Brahm, Bryndza, Cibor, Dąbrowski, Domicz, Emmons, Fairbanks, Fryś, Gabor, Garżel, Gębala, Jensen, Kapłon, Korzeń, Kudłek, Kwiatkowski, Leńczuk, Ligus, Micherdziński, Mirocha, Moerings, Młynarczyk, Nowak, Peck, Pindel, Piskorczyk, Polak, Radwan, Radzimski, Ray, Shaw, Skorek, Steinwachs, Sychowski, Szczur, Śliwakowski, Świętek, Tomiczek, Wańdyga, Warmuz, Wątroba, Wcisło, Wilson, Wójcik, Zajda, Zawiła, Żydek, itd.

Co ciekawe, nazwa miejscowa związana ze Złymi Maćkami pojawia się w Choczni jeszcze w 1787 w Metryce Józefińskiej- austriackim spisie własności nieruchomości. Zanotowano w niej, że Półrolek Złomaczowski, czyli dawne pół roli należące do Złych Maćków, było wtedy własnością choczeńskich Widlarzów. Natomiast w kolejnym spisie z 1844 roku dawny Pórolek Złomaczowski figuruje w przeważającej mierze jako własność Wincentego Szczura.

środa, 24 kwietnia 2019

Chocznianie przed Kolegium Karno- Administracyjnym w 1967 roku

Ogłoszenie z 4 maja 1967 roku

Wydział Spraw Wewnętrznych Prezydium Powiatowej Rady Narodowej podaje do publicznej wiadomości, iż Ob. W. J. (...) zamieszkały w Choczni powiat Wadowice, został w dniu 19.04.1967 ukarany przez Kolegium Karno- Administracyjne przy Prezydium PRN w Wadowicach grzywną w wysokości 500 złotych (...) i podaje orzeczenie do publicznej wiadomości (...) przez okres 14 dni.
Za to że dnia 18 marca 1967 roku w Wadowicach jechał rowerem w stanie wskazującym na użycie alkoholu, co stanowi wykroczenie.
(...) Orzeczenie o ukaraniu Kolegium uzasadniło w sposób następujący:
Obwiniony przyznał się do zarzucanego mu wykroczenia, że w dniu krytycznym wypił dwa piwa, a następnie jechał rowerem przez miasto w Wadowicach. Biorąc pod uwagę niską szkodliwość społeczną czynu, stopień zawinienia sprawcy, okazaną skruchę i szczere przyznanie się do winy, Kolegium wymierzyło względną grzywnę, a nadto postanowiono podać do publicznej wiadomości orzeczenie Kolegium na przeciąg 14 dni.
----
Ogłoszenie z 13 marca 1967 roku

Wydział Spraw Wewnętrznych Prezydium Powiatowej Rady Narodowej podaje do publicznej wiadomości, iż Ob. C. L. (...) zamieszkały w Choczni powiat Wadowice, został w dniu 24.02.1967 ukarany przez Kolegium Karno- Administracyjne przy Prezydium PRN w Wadowicach grzywną w wysokości 1500 złotych z zamianą w razie nieuiszczenia w terminie na 50 dni aresztu zastępczego i podaje orzeczenie do publicznej wiadomości (...) przez okres 14 dni.
Za to że dnia 12 stycznia 1967 roku w restauracji "Beskidzkiej" będąc w stanie nietrzeźwym wywołał awanturę i usiłował pobić konsumenta, przy czym używał słów nieprzyzwoitych, zakłócając spokój i porządek publiczny, co stanowi wykroczenie.
(...) Orzeczenie o ukaraniu Kolegium uzasadniło w sposób następujący:
Obwiniony przyznał się do zarzucanego mu wykroczenia w całym tego słowa znaczeniu, w sposób niebudzący wątpliwości, że w dniu krytycznym będąc w restauracji "Beskidzkiej" w Wadowicach w stanie nietrzeźwym wywołał awanturę z obywatelem T., usiłując go pobić i używał w stosunku do niego słów nieprzyzwoitych, wywołując tym samym zgorszenie wśród konsumentów restauracji oraz zakłócił spokój i porządek publiczny. 
Biorąc pod uwagę szkodliwość społeczną czynu, stopień zawinienia sprawcy, okazaną skruchę i solenne postanowienie poprawy złożone w swoim pisemnym oświadczeniu, dające gwarancję, że obwiniony nie dopuści się podobnego czynu, (...) Kolegium postanowiło wymierzyć obwinionemu stosunkowo względną grzywnę. Z uwagi na wymóg prewencji ogólnej postanowiono orzeczenie podać do publicznej wiadomości (...) na przeciąg 14 dni.
----
Ogłoszenie z 28 stycznia 1967 roku

Wydział Spraw Wewnętrznych Prezydium Powiatowej Rady Narodowej podaje do publicznej wiadomości, iż Ob. P. J. (...) zamieszkały w Choczni powiat Wadowice, został w dniu 10.01.1967 ukarany przez Kolegium Karno- Administracyjne przy Prezydium PRN w Wadowicach grzywną w wysokości 2500 złotych (...) i podaje orzeczenie do publicznej wiadomości w Prezydium GRN Chocznia  i zakładzie pracy (...) przez okres 14 dni.
Za to, że dnia 31 grudnia 1966 roku w godzinach wieczornych w Wadowicach przy ulicy Wojska Polskiego wywołał zgorszenie i zakłócił porządek publiczny, będąc w stanie nietrzeźwym, przez to, że wywracał się po chodniku, leżał na chodniku oraz używał słów nieprzyzwoitych w obecności większej liczby osób, w tym dzieci, co stanowi wykroczenie.
(...) Obwiniony przyznał się w całej rozciągłości do zarzucanego mu wykroczenia, jak we wniosku o ukaranie, a  wyrażona skrucha i postanowienie solenne poprawy daje gwarancję, że obwiniony nie dopuści się podobnego wykroczenia. Zważywszy nadto jako okoliczność łagodzącą, że czynu tego dopuścił się z okazji wyjątkowej uroczystości rodzinnej - urodzenia syna - oraz trudne warunki materialne, stosunkowo młody wiek, Kolegium pomimo recydywy wymierzyło stosunkowo względną grzywnę, a z uwagi na wymóg prewencji ogólnej orzekło karę dodatkową w postaci podania orzeczenia do publicznej wiadomości.