piątek, 29 maja 2020

Współczesna częstość występowania historycznych nazwisk choczeńskich

W spisie własności do celów podatkowych (Grundparzellen Protocoll) z lat 1844-1852 pojawia się 109 nazwisk mieszkańców Choczni.
Jak wygląda współczesna częstość występowania tych nazwisk w powiecie wadowickim i w całej Polsce?
32 nazwiska ujęte w wymienionym wyżej spisie do dziś najliczniej występują w powiecie wadowickim:
  1. Stuglik 573 (stan na 2002 rok)
  2. Rokowski 442
  3. Smaza 376
  4. Guzdek 374
  5. Stawowy 369
  6. Graca 365
  7. Góralczyk 316
  8. Kolber 290
  9. Widlarz 273
  10. Bryndza 263
  11. Balon 226
  12. Wawro 216
  13. Warmuz 195
  14. Cibor 184
  15. Ramenda/Ramęda 158
  16. Miarka 157
  17. Kręcioch 129
  18. Rzycki 108
  19. Odrobina 102
  20. Klaczak 97
  21. Wider 87
  22. Ramza 83
  23. Styła 72
  24. Krystian 70
  25. Strzeżoń 57
  26. Bandoła 56
  27. Drapa 49
  28. Buldończyk 38
  29. Gzela 38
  30. Malata 34
  31. Burzej 30
  32. Garżel 26
W przypadku: Stuglików, Rokowskich, Smazów, Widlarzów, Strzeżoniów, Buldończyków, Ramendów/Ramędów, Malatów i Garżelów mieszkańcy powiatu wadowickiego stanowią 50 i więcej procent wszystkich Polaków noszących to nazwisko, a w przypadku Burzejów, Guzdków, Kolbrów, Kręciochów, Rzyckich, Styłów i Widrów mieszkańcy powiatu wadowickiego to ponad 30% wszystkich Polaków noszących to nazwisko.
Dla Byliców, Juchów, Łopatów, Pindelów, Płonków, Rułów i Wajdzików powiat wadowicki stanowi drugi pod względem częstości zamieszkiwania powiat w Polsce, dla Górów, Graboniów, Jurów, Romańczyków, Szymonków i Wróblów trzeci, dla Pateraków, Ścigalskich i Wcisłów czwarty, a dla Turałów piąty.

Z wszystkich nazwisk obecnych w Choczni w połowie XIX wieku najliczniejsi w powiecie wadowickim są współcześnie:
  1. Nowakowie (894)
  2. Wróblowie (789)
  3. Zającowie (711)
  4. Płonkowie (575)
  5. Stuglikowie (573)
  6. Sikorowie (485)
  7. Rokowscy (442)
  8. Woźniakowie (435)
  9. Górowie (418)
  10. Żakowie (410)
  11. Wójcikowie (406)
  12. Smazowie (376)
  13. Guzdkowie (374)
  14. Stawowi (369)
  15. Gracowie (365)
  16. Bąkowie (340)
  17. Góralczykowie (316)
  18. Leśniakowie (300)
  19. Kolbrowie (290)
  20. Widlarzowie (273)

W całej Polsce sytuacja przedstawia się następująco:
  1. Nowak 208026
  2. Wójcik 100246
  3. Kamiński 95732
  4. Woźniak 88811
  5. Dąbrowski 87228
  6. Zając 56120
  7. Wieczorek 51757
  8. Wróbel 51094
  9. Sikora 44564
  10. Szczepaniak 25206
  11. Żak 22959
  12. Piątek 22776
  13. Bąk 19161
  14. Leśniak 19140
  15. Michalik 17523
  16. Żurek 14166
  17. Góra 13999
  18. Banaś 13674
  19. Skowron 12002
  20. Skoczylas 9110
  21. Płonka 8221
  22. Pietruszka 7135
  23. Roman 6562
  24. Kawka 6391
  25. Drożdż 5790
W 2002 roku w powiecie wadowickim nie mieszkali żadni: Capowie, Duninowie, Haczkowie, Huppertowie, Iglarscy, Jelonkowie, Kawkowie, Klossowie, Kulczykowie, Letscherowie, Łuszczyńscy, Moskalikowie, Rudziccy, Stankowiczowie i Tuczeńscy, obecni w Choczni w połowie XIX wieku, a nazwiska Iglarski i Tuczeński zanikły w całej Polsce.


środa, 27 maja 2020

Pochodzenie Dąbrowskich- uzupełnienie

W notatce z 4 grudnia 2015 roku wykazano, że mieszkający w Choczni Dąbrowscy są odłamem rodu Balonów i wywodzą się od urodzonego w 1695 roku Marcina, syna choczeńskiego kowala i wójta Wawrzyńca Balona. Tenże Marcin, a także jego potomkowie, byli zapisywani w różnego rodzaju dokumentach zarówno pod nazwiskiem Balon, jak i Dąbrowski. Ten stan rzeczy utrzymywał się aż do I połowy XIX wieku. Późniejsi potomkowie Marcina występowali już tylko jako Dąbrowscy.
Jak wytłumaczyć powstanie i istnienie tej dwoistości nazwisk Balon/Dąbrowski?
Wyjaśnienie tej zagadki nasunęło mi się dopiero niedawno, po lekturze akt związanych z Metryką Józefińską, czyli pierwszym galicyjskim spisem własności oraz metryk kościelnych z tego samego okresu, w których wymieniano zawody rodziców chrzestnych i świadków zawieranych małżeństw.
Wynika z nich, że:
- ówcześni Balonowie alias Dąbrowscy nie tylko zajmowali się uprawą roli, ale także handlem i prowadzeniem karczmy,
- karczma Dąbrowskich recte/alias Balonów nosiła nazwę "Po Dębem".
Połączenie tych dwóch faktów daje bardzo prawdopodobne wyjaśnienie, dlaczego Marcina, urodzonego jako Balona, zaczęto nazywać Dąbrowski i to przezwisko Dąbrowski stało się później nazwiskiem dla jego potomków. Otóż "sprawcą" był dąb, pod którym stała karczma Balonów/Dąbrowskich.
Karczmarzem w karczmie "Pod Dębem" byli synowie Marcina: Wojciech (ur. 1735) i Andrzej (ur. 1747), a następnie Krzysztof i Antoni, synowie Wojciecha. Po raz ostatni wzmianka o karczmarzach Balonach/Dąbrowskich pojawia się w 1810 roku. Upadek karczmy Dąbrowskich był związany z powstaniem austerii dworskiej, położonej bezpośrednio przy cesarskim gościńcu.
Porównując stare i współczesne mapy, można również w przybliżeniu wskazać, gdzie znajdowała się owa karczma "Pod Dębem", tak ważna dla etymologii nazwiska Dąbrowski.
Usytuowana była mianowicie na skraju dzisiejszego Osiedla dr Józefa Putka, naprzeciw Szkoły Podstawowej nr 1, czyli na parceli, na której obecnie stoi dom z adresem Os. Putka 7 lub po drugiej stronie ulicy, gdzie stoi obecnie dom z adresem os. Putka 6:





poniedziałek, 25 maja 2020

Historyk ppłk dr Zbigniew Nawrocki

W ubiegłym roku Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu IPN wydała książkę pod tytułem "W służbie dla prawdy. Prace historyczne dedykowane Zbigniewowi Nawrockiemu (1959-2017)", której redaktorami naukowymi byli Tomasz Balbus i Jerzy Bednarek.
Składa się z dwóch części: "In memoriam", poświęconej wspomnieniom o Zbigniewie Nawrockim oraz "Studiów i szkiców", które są mu dedykowane.
Ta publikacja, a szczególnie jej pierwsza część wspomnieniowa, może być interesująca także dla czytelników z Choczni, ponieważ wymieniony w tytule Zbigniew Józef Nawrocki właśnie w Choczni spędził dzieciństwo i lata szkolne. 

Urodził się co prawda w szpitalu Wadowicach (28 grudnia 1959 roku), ale jego rodzice Jan Wątroba i Cecylia z domu Ast byli mieszkańcami Choczni. Młody Zbigniew Wątroba uczęszczał do szkoły podstawowej w Choczni, a następnie do wadowickiego liceum ogólnokształcącego (1975-78).
W zacytowanej w książce rozmowie z Ryszardem Oleszkiewiczem tak wspominał ten czas:
- (...) Do Wadowic chodziłem do ogólniaka.
- Do tego słynnego.
- Oczywiście. Przedwojenne gimnazjum imienia Marcina Wadowity. To ten sam budynek. Wojtyła zdawał tam maturę w 1938r. Ja zdawałem w czerwcu 1978r., a w październiku wybrali go na papieża. Razem ze mną do liceum chodził też Józek Guzdek, tylko do klasy wyżej (w rzeczywistości 3 klasy wyżej- uwaga moja), obecnie biskup polowy. Jak widzisz, trzy sławne postaci wyszły z tej szkoły- papież, biskup i ja (śmiech). A poważnie, to kilka znanych osób skończyło wadowickie gimnazjum: Emil Zegadłowicz, Leopold Lis-Kula, Mieczysław Kotlarczyk...(...)
Po maturze Zbigniew Wątroba poszedł do pracy, najpierw w andrychowskiej Wytwórni Silników Wysokoprężnych, a następnie w kopalni "Borynia" w Jastrzębiu Zdroju, licząc na wyreklamowanie od służby wojskowej.
W dalszym ciągu rozmowy z Ryszardem Oleszkiewiczem tak o tym mówił:
(...) Na nic się to zdało. Zaraz w jesieni 1978 r. poszedłem na całe dwa lata do woja. Na studia w Rzeszowie (w Wyższej Szkole Pedagogicznej- uwaga moja) zdałem po wyjściu do rezerwy. Na studiach miałem rok dziekanki, żeby zarobić, bo było ciężko z finansami. Między innymi szkliłem ogromne okna w hali produkcyjnej w fabryce w Tarnobrzegu. Na piątym roku też pracowałem fizycznie, czasem po kilkanaście godzin na dobę. Pracę magisterską musiałem napisać w tydzień, bo tylko tyle miałem czasu.(...)
W czasie studiowania historii na WSP Zbigniew Wątroba działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, był członkiem Komitetu Strajkowego (listopad/grudzień 1981), a później kolporterem wydawnictw podziemnych. 
W 1984 roku poślubił w Rzeszowie Halinę z domu Żurek.
Wspomniana wyżej jego praca magisterska dotyczyła szkolnictwa wojskowego w Królestwie Polskim (1815-1830).
Po studiach przez kilka lat pracował w wyuczonym zawodzie nauczyciela historii w podrzeszowskim Niechoborzu i Studenckiej Spółdzielni Pracy "Rzech" w Rzeszowie.
W 1991 roku po poleceniu ze strony byłych kolegów z NZS otrzymał propozycję wstąpienia do nowo organizowanych służb specjalnych i po jej przyjęciu służył w rzeszowskiej delegaturze Urzędu Ochrony Państwa (UOP). W 1992 roku po ukończeniu rocznego kursu w Łodzi otrzymał nominację na stopień porucznika. Od maja 1998 roku pełnił obowiązki naczelnika pionu ewidencji i archiwum w Delegaturze UOP w Rzeszowie, wkrótce też awansowany został na stopień kapitana.
Służbę w UOP łączył z pasją historyka dziejów najnowszych, jak pisze w omawianej książce Jerzy Bednarek. Głównym efektem jego dociekań naukowych była praca doktorska "Zamiast wolności. UB na Rzeszowszczyźnie 1944-49, którą obronił na Wydziale Historycznym UJ w 1998 roku. Później nadal współpracował z promotorem tejże pracy profesorem Janem Drausem i w 2000 roku wydał z nim wspólnie pracę "Przeciw Solidarności 1980-1989. Rzeszowska opozycja w tajnych archiwach MSW". 
Od 1996 Zbigniew Nawrocki był członkiem rzeszowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Po odejściu z UOP zaangażował się w organizację Instytutu Pamięci Narodowej i w październiku 2000 roku objął stanowisko dyrektora Oddziału IPN w Rzeszowie, nie zaniedbując przy tym dalszych badań naukowych. Od października 2001 roku pracował także jako wykładowca historii najnowszej w Instytucie Historii i Archiwistyki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Przemyślu.
W 2005 roku przyjął propozycję objęcia funkcji dyrektora pionu archiwalnego IPN w Warszawie i opuścił Rzeszów. Zajmował się między innymi informatyzacją archiwum i kwestią odpowiedniego uhonorowania żyjących jeszcze żołnierzy AK i konspiracji powojennej, angażując się w te działania osobiście.
Jak wspomina Dariusz Iwaneczko, jego gabinet tonął zwykle w oparach dymu papierosowego:
(...) Kiedyś zagorzały wróg tytoniu (...) dr Piotr Gontarczyk wpadł z impetem do gabinetu szefa i krzyknął:
- Tyle tu dymu, że siekierę można powiesić !
Nawrocki spokojnie podniósł wzrok zza biurka i odpowiedział:
- Zaręczam Panu, Panie Piotrze, że nie spadnie ! (...)
W tym czasie Zbigniew Nawrocki przewodniczył również polsko-ukraińskiej grupy roboczej historyków i archiwistów.
Za zasługi w dokumentowaniu i upamiętnianiu prawdy o najnowszej historii Polski został odznaczony 2009 roku Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Wcześniej i później był wyróżniany także Brązowym Krzyżem Zasługi, Srebrnym Medalem za Długoletnią Służbę, Brązowym Medalem Za Zasługi dla Obronności Kraju oraz Krzyżem Wolności i Solidarności.
W listopadzie 2010 roku Zbigniew Nawrocki powrócił do pracy w służbach specjalnych. Początkowo był doradcą szefa Agencji Bezpieczeństwa Publicznego, a w 2011 roku objął  funkcję pełniącego obowiązki dyrektora Centralnego Ośrodka Szkolenia ABW w Emowie i kierował tą placówką przez cztery lata.
Ryszard Oleszkiewicz przytacza w książce kilka anegdot z tego okresu- na przykład:
(...) na spotkaniu kursantów z kierownictwem ośrodka szkolenia jedna z funkcjonariuszek pożaliła się, że na stołówce jako dodatek do drugich dań przeważa marchewka. 
Wtedy Zbyszek zareagował na to:
- Jako państwowcy musicie popierać politykę oszczędności budżetowych, także czynionych przez szefa logistyki w budżecie ABW. Zakupił on w dobrej cenie wagon marchewki, więc teraz musicie ją zjeść ! (...)
I drugi przykład:
Scenka z Sekretariatu Dyrektora COS
- Pani Dario, dlaczego nie łączy Pani z Centralą, ja czekam ??
- Panie Dyrektorze, wciąż zajęte, chyba awaria...
- To proszę przygotować jakiś bęben, przejdziemy na system tam-tamów. W końcu jesteśmy cisi i skuteczni !
W grudniu 2015 roku Zbigniew Nawrocki zakończył pracę w ABW w stopniu podpułkownika i przeszedł na emeryturę.
Wykładał nadal historię w Państwowej Wyższej Szkole Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu i był członkiem Rady Naukowej Wydawnictwa Sejmowego.
Wszystkie jego plany naukowe i osobiste przerwała niespodziewana śmierć 1 lipca 2017 roku. Zmarł w swoim domu w Chmielniku pod Rzeszowem i cztery dni później spoczął na miejscowym cmentarzu. Osierocił dwóch synów (ze związku z Haliną z domu Żurek) i córkę (z drugiego związku z Ewą Marią Leniart).
Jerzy Bednarek, jego były podwładny i współpracownik, cenił go nie tylko za wiedzę historyczną, ale także za prostolinijność i naturalną szczerość. Pisze, że Zbigniew Nawrocki "nie bał się wyrażać własnych opinii, umiał bronić swojego zdania, ale potrafił też przyznać się do popełnionych błędów. Posiadał też cechę jakże pożądaną i niestety nie zawsze częstą wśród osób pełniących stanowiska kierownicze- był sprawiedliwy. Cenił pracowitość i zaangażowanie, nie znosił za to lenistwa i pozoranctwa, które szybko potrafił dostrzec."
Z kolei Ryszard Oleszkiewicz podkreśla, że Nawrocki był człowiekiem z krwi i kości, który miał jak każdy swoje wady, humory i gorsze dni, ale miał też ich świadomość. Pasjonował się podróżami, literaturą i dobrą kuchnią. Lubił gotowanie, przeglądanie map i poezję śpiewaną. Cenił przyjaźnie i koleżeństwo.