środa, 30 września 2020

Szkoły w Choczni w roku szkolnym 1926/27 w ujęciu statystycznym

Choczeńska powszechna szkoła publiczna w dolej części wsi znajdowała się 300 metrów od stacji kolejowej i 500 metrów od poczty.

Posiadała powierzchnię prawie 420 metrów kwadratowych i 8 izb lekcyjnych, wynajmując dodatkowo na cele nauczania 3 izby poza budynkiem szkoły. W szkole znajdowało się ponadto służbowe mieszkanie kierownika obejmujące 4 pojedyncze izby, w tym kuchnię. Posiadała także grunt wokół budynku o powierzchni 0,2 hektara i działką o powierzchni 0,6 ha dla użytku kierownika i nauczycieli.

Zatrudniała 9 nauczycieli etatowych i jednego nieetatowego. 

W roku szkolnym 1926/27 do szkoły było zapisanych 319 uczniów, którym tygodniowo udzielano 222 godziny lekcji.

120 uczniów miało do szkoły poniżej 1 km drogi, kolejnych 120 pokonywało do szkoły dystans pomiędzy 1 a 2 km, dla 75 uczniów odległość od szkoły do domu wynosiła pomiędzy 3 a 4 km, a tylko w przypadku 4 przekraczała 3 km.

Kierownikiem szkoły i nauczycielem był Andrzej Gondek, a do kadry nauczycielskiej należeli: Maria Dalewska, Maria Gondek, Kazimiera Pedenkowska, Irena Podrazik, Wincenty Talaga, Albina Tarasek, Maria Zawisza i Anna Zrazik. W kolejnym roku zatrudniono Stefana Radwana.

Natomiast szkoła w Choczni Górnej znajdowała się w odległości 3 km od przystanku kolejowego i 3,5 km od najbliższej poczty. Posiadała 2 izby lekcyjne, powierzchnię 96 metrów kwadratowych, jedno trzyizbowe mieszkanie dla kierownika i 0,6 ha gruntu wokół szkoły- w tym 0,4 ha dla użytku kierownika/nauczycieli. Zatrudniała 3 nauczycieli etatowych i 1 nieetatowego. Do tej szkoły uczęszczało 115 dzieci, którym udzielano 90 godzin lekcji tygodniowo. 60 uczniów pokonywało do szkoły dystans poniżej 1 km, 37 między 1 a 2 km, a 18 między 2 a 3 km.

Kierownikiem tej placówki był Jan Pamuła.

poniedziałek, 28 września 2020

Choczeńskie rody- Hatłasowie

Hatłasowie pojawili się w Choczni w pierwszej połowie XVIII wieku. Początkowo ich nazwisko zapisywano jako Atłas, później na przemian jako Atłas lub Hatłas, a dopiero w XIX wieku utrwaliła się ostatecznie forma gwarowa Hatłas. Językoznawcy nazywają taki proces fonetyczny, polegający na pojawieniu się etymologicznie nieuzasadnionej głoski na początku wyrazu, jako proteza językowa, a początkowa faza wymowy inicjalnej samogłoski „a” w postaci przypominającej dźwięk „h” określany jest jako przydech inicjalny lub preaspiracja. 

Pierwszym znanym Atłasem/Hatłasem w dziejach Choczni był Stanisław, który w 1721 roku poślubił w miejscowym kościele miejscową dziewczynę Zofię Kręcioch. Ta para małżeńska nie zamieszkała jednak prawdopodobnie w Choczni. Natomiast pewny początek ciągłej obecności Atłasów/Hatłasów w Choczni przypada na rok 1739, kiedy to ochrzczono Marcina, syna Wawrzyńca i Jadwigi Atłasów.  Sześć lat później przyszedł na świat inny syn Wawrzyńca i Jadwigi, któremu nadano imię Michał i właśnie on, a nie jego starszy brat Marcin, czy też współcześni mu synowie Macieja i Reginy Atłasów jest protoplastą tego choczeńskiego rodu. Zarówno Marcin Hatłas, jak i jego brat Michał, byli według Metryki Józefińskiej kumornikami, czyli nie posiadali własnej ziemi i wynajmowali mieszkania („na kumorze”) u bardziej majętnych gospodarzy. W przypadku Marcina i Michała Hatłasów nie były to „kumory” wchodzące w skład czyjegoś domostwa, lecz osobno stojące chałupy pod nr 74 i 80, położone w obrębie gruntów choczeńskich Twarogów. Obydwie te chałupy usytuowane były między Choczenką a Białą Drogą, tuż poniżej gruntów choczeńskiego sołtystwa. Marcin Hatłas, którego linia nie przetrwała do czasów współczesnych, był mężem Agaty z Gazdów, a Michał, odległy przodek współczesnych Hatłasów, w 1775 roku poślubił Mariannę z Turałów. Ich drugim z kolei synem był Franciszek Hatłas, urodzony w 1781 roku, dzięki któremu nazwisko Hatłas zostało przekazane dalej czterem synom: Szczepanowi, Franciszkowi, Piotrowi i Wojciechowi oraz trzem córkom: Teresie, Mariannie i Salomei.

Franciszek Hatłas i jego żona Zuzanna z Kręciochów także nie dorobili się w Choczni własnego majątku, żyjąc z pracy najemnej. Żadnej ich własności nie wykazuje „Grudnparzellen Protocoll” z lat 1844-1852, a jako ich miejsce zamieszkania figuruje tam nadal stara chałupa nr 80.

Kolejnymi mężczyznami w rodzie Hatłasów przekazującymi to nazwisko następnym pokoleniom byli Piotr Hatłas, trzeci z kolei syn Franciszka, mąż Franciszki z domu Hanusiak i jego syn Jan, urodzony w 1850 roku, w tej samej chałupie pod numerem 80, którą zamieszkiwał już jego pradziadek Michał.

Gdy w 1874 roku Jan Hatłas żenił się z Magdaleną z domu Graboń, był żołnierzem rezerwistą 56 pułku piechoty. Rok później wymieniany jest jako ofiarodawca na zakup i przeróbkę choczeńskich dzwonów pod numerem 63, wniesionym mu w posagu przez żonę, który był usytuowany na dzisiejszym Osiedlu Ramendowskim.

Jan i Magdalena doczekali się sześciorga dzieci, z których najbardziej znany był najmłodszy syn Antoni Hatłas, urodzony w 1886 roku, właściciel 3-hektarowego gospodarstwa, choczeński grabarz i kościelny, członek Komitetu Parafialnego. Przed II wojną światową pełnił także funkcję zegarowego za wynagrodzeniem rocznym 40 zł, a do jego obowiązków należało nakręcanie i regulowanie zegara na wieży kościelnej i na plebani. Od 1947 roku był także „gminnym oglądaczem zwłok”, gdy na przykład zachodziło podejrzenie, że śmierć danej osoby mogła nie nastąpić z powodów naturalnych.

W 1910 roku Antoni Hatłas poślubił Marię z domu Balon i doczekał się z nią pięciorga dzieci:

- córki Józefy (1911-1997), późniejszej żony Tadeusza Klaczaka,

- syna Józefa (1913-1913), zmarłego jako półroczne dziecko,

- syna Jana (1920-2005), kolejnego grabarza w rodzinie, w czasie II wojny światowej robotnika przymusowego w Breslau,

- córki Marii (1921-2005), później po mężu Lenart, przedwojennej działaczki Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej i powojennej radnej gminnej oraz gromadzkiej.

- syna Władysława (1930-1946), który zginął tragicznie od wybuchu pocisku artyleryjskiego pozostałego po II wojnie światowej.

Po II wojnie światowej Hatłasowie zamieszkiwali w Choczni dwa domy:

- nr 519- Antoni Hatłas z żoną i synem Janem,

- nr 165- Władysław Hatłas ur. w 1902 roku z żoną Marią z domu Pindel, który był bratankiem Antoniego.

Straty rodziny Antoniego Hatłasa, powstałe w wyniku II wojny światowej (w budynkach, inwentarzu martwym i żywym, drzewach i ziemiopłodach oraz przez wysiedlenie) wyceniono na 10660 przedwojennych złotych.

Obecnie tradycje rodzinne kontynuuje Władysław Hatłas, syn Jana i wnuk Antoniego, prowadzący firmę „Usługi Cmentarne”.

Według Teresy Kolber, autorki opracowania „Słownik nazwisk mieszkańców dekanatu wadowickiego z lat 1786-1939” Hatłasowie już w XVIII wieku mieszkali także w Wadowicach, a pod koniec XIX wieku również w Andrychowie. Nazwisko to pochodzi od określenia „atłas”- gatunku materii jedwabnej.

W 2002 roku mieszkały w Polsce 344 osoby o nazwisku Hatłas (177 kobiet i 167 mężczyzn). Najwięcej w powiecie oświęcimskim (36 osób), Bydgoszczy (17), powiecie konińskim i łaskim (po 15) i w powiecie wadowickim (14).

Według aktualnych danych liczba Hatłasów w Polsce spadła do 306 osób.

 

środa, 23 września 2020

Inseminatorzy

Gromadzka Rada Narodowa w Choczni (1954-1972) podejmowała corocznie na swoich posiedzeniach analizę działania różnych podmiotów organizacyjnych funkcjonujących na terenie Choczni. Oprócz poczty, przedszkola, sklepów, biblioteki, czy Ochotniczej Straży Pożarnej, przedmiotem zainteresowania radnych była także działalność choczeńskich inseminatorów, czyli osób zajmujących się sztucznym unasiennianiem zwierząt gospodarskich. Pierwsze informacje o przeprowadzaniu inseminacji w Choczni zostały zawarte w sprawozdaniu z zebrania wiejskiego, odbytego 2 sierpnia 1959 roku, na którym Józef Guzdek i Ludwik Borek apelowali o pozostawienie w Choczni przynajmniej dwóch buhajów do naturalnego rozpłodu i uratowania pogłowia bydła, ponieważ sztuczna inseminacja nie zdawała egzaminu. Ale już trzy lata później, w dniu 21 sierpnia 1962 na sesję Gromadzkiej Rady Narodowej zaproszono trzech pracujących w Choczni inseminatorów: Jana Augustynka, Edwarda Skowrona i Franciszka Brońkę, którzy wykonali odpowiednio 424, 333 i 184 zabiegi sztucznego zapłodnienia bydła, nie napotykając przy tym większych trudności. Inseminatorzy zostali wezwani ponownie na sesję w dniu 10 grudnia 1962 roku, podczas której Edward Skowron stwierdził, że „ludność już przyzwyczaiła się do nowych metod zapładniania”, a inseminatorzy powinni stale uświadamiać rolników „o wyższości inseminacji nad naturalnym pokrywaniem”. Natomiast do Franciszka Brońki dotarły sygnały, że w gospodarstwie Stanisława Zająca znajduje się buhaj rozpłodowy i jeżeli ten fakt się potwierdzi „to należy go jak najszybciej zlikwidować”. Potwierdził to Jan Augustynek, który przyznał, że „znajdują się jeszcze obywatele, którzy chcą udowodnić wyższość krycia naturalnego nad inseminacją”. Z kolei w posiedzeniu Gromadzkiej Rady w dniu 8 września 1965 roku uczestniczyli ci sami inseminatorzy, którzy złożyli pisemne informacje o swojej pracy i uzyskanych efektach. Jan Augustynek przedkładając pisemne sprawozdanie stwierdził, że nie może powiedzieć wiele nowego na temat swojej pracy, gdyż jest to zajęcie jednostajne i układa się jak najlepiej. Według planu na 1965 roku powinien wykonać 600 inseminacji, wykonał dotąd 460 i sądzi, że na koniec roku plan zostanie przekroczony. Prócz Choczni wykonywał zabiegi także w Wadowicach, Frydrychowicach, Zawadce i w Tomicach. Skuteczność wykonywanych przez niego zacieleń wynosiła 90%, a ludność gromady była zadowolona z jego usług. Nie miał również żadnych zastrzeżeń do jakości i terminowości dostarczanego mu nasienia. Na terenie swojej działalności nie stwierdzał żadnych naturalnych rozpłodników, przez co całość rozpłodu odbywała się sztucznie przez inseminację. Podobnie ocenili swoją pracę pozostali dwaj inseminatorzy- Franciszek Brońka i Edward Skowron. W dyskusji nad przedłożonymi sprawozdaniami zabrali głos: Klemens Guzdek, przewodniczący GRN i Stanisława Smolec stwierdzając, że nie spotyka się krytycznych uwag odnośnie działalności inseminatorów, a uzyskane przez nich wyniki są świadectwem sumiennego wykonywania obowiązków. Następnie przewodniczący Guzdek złożył im podziękowania, podkreślając, że ich praca ma pierwszorzędne znaczenie dla podniesienia jakości pogłowia bydła w Choczni. Według sprawozdań przedłożonych rok później (1966) plan inseminacji na 1965 roku został rzeczywiście przekroczony przez Jana Augustynka, który zainseminował 621 sztuk bydła, z tego 597 sztuk w Choczni. Planu nie wykonał natomiast Edward Skowron, który zainseminował 123 sztuki bydła zamiast planowanych 132 sztuk. Tłumaczył to tym, że rolnicy korzystali z innych miejscowych punktów, do których mieli bliżej. Szersze informacje o szczegółach inseminacji znalazły się w sprawozdaniu Jana Augustynka na sesję GRN w dniu 10 września 1969 roku. Według niego nasienie do rozpłodu pochodziło od rasy polsko-duńskiej, „jest gwarantowane, świeże i dobre” o czym świadczy wysoki procent zapłodnień. Od początku roku Jan Augustynek wykonał już 580 inseminacji po raz pierwszy, 107 tych zabiegów po raz drugi, 11 po raz trzeci i 2 po raz czwarty- te krowy nie zostały zacielone i po orzeczeniu weterynarza skierowano je na rzeź. Problemy ze skuteczną inseminacją za pierwszym razem wynikały głównie z faktu, że poddawano temu zabiegowi zbyt młode jałówki lub sztuki chore. Inseminacja odbywała się zarówno w punkcie do tego przeznaczonym, jak i bezpośrednio w obejściach rolników. Świeże nasienie otrzymywano regularnie 3 razy w tygodniu w godzinach porannych ze stacji rozdzielczej w Rabie Wyżnej.