Gromadzka Rada Narodowa w Choczni (1954-1972) podejmowała corocznie na swoich posiedzeniach analizę działania różnych podmiotów organizacyjnych funkcjonujących na terenie Choczni. Oprócz poczty, przedszkola, sklepów, biblioteki, czy Ochotniczej Straży Pożarnej, przedmiotem zainteresowania radnych była także działalność choczeńskich inseminatorów, czyli osób zajmujących się sztucznym unasiennianiem zwierząt gospodarskich.
Pierwsze informacje o przeprowadzaniu inseminacji w Choczni zostały zawarte w sprawozdaniu z zebrania wiejskiego, odbytego 2 sierpnia 1959 roku, na którym Józef Guzdek i Ludwik Borek apelowali o pozostawienie w Choczni przynajmniej dwóch buhajów do naturalnego rozpłodu i uratowania pogłowia bydła, ponieważ sztuczna inseminacja nie zdawała egzaminu.
Ale już trzy lata później, w dniu 21 sierpnia 1962 na sesję Gromadzkiej Rady Narodowej zaproszono trzech pracujących w Choczni inseminatorów: Jana Augustynka, Edwarda Skowrona i Franciszka Brońkę, którzy wykonali odpowiednio 424, 333 i 184 zabiegi sztucznego zapłodnienia bydła, nie napotykając przy tym większych trudności. Inseminatorzy zostali wezwani ponownie na sesję w dniu 10 grudnia 1962 roku, podczas której Edward Skowron stwierdził, że „ludność już przyzwyczaiła się do nowych metod zapładniania”, a inseminatorzy powinni stale uświadamiać rolników „o wyższości inseminacji nad naturalnym pokrywaniem”. Natomiast do Franciszka Brońki dotarły sygnały, że w gospodarstwie Stanisława Zająca znajduje się buhaj rozpłodowy i jeżeli ten fakt się potwierdzi „to należy go jak najszybciej zlikwidować”. Potwierdził to Jan Augustynek, który przyznał, że „znajdują się jeszcze obywatele, którzy chcą udowodnić wyższość krycia naturalnego nad inseminacją”.
Z kolei w posiedzeniu Gromadzkiej Rady w dniu 8 września 1965 roku uczestniczyli ci sami inseminatorzy, którzy złożyli pisemne informacje o swojej pracy i uzyskanych efektach.
Jan Augustynek przedkładając pisemne sprawozdanie stwierdził, że nie może powiedzieć wiele nowego na temat swojej pracy, gdyż jest to zajęcie jednostajne i układa się jak najlepiej.
Według planu na 1965 roku powinien wykonać 600 inseminacji, wykonał dotąd 460 i sądzi, że na koniec roku plan zostanie przekroczony. Prócz Choczni wykonywał zabiegi także w Wadowicach, Frydrychowicach, Zawadce i w Tomicach. Skuteczność wykonywanych przez niego zacieleń wynosiła 90%, a ludność gromady była zadowolona z jego usług. Nie miał również żadnych zastrzeżeń do jakości i terminowości dostarczanego mu nasienia. Na terenie swojej działalności nie stwierdzał żadnych naturalnych rozpłodników, przez co całość rozpłodu odbywała się sztucznie przez inseminację.
Podobnie ocenili swoją pracę pozostali dwaj inseminatorzy- Franciszek Brońka i Edward Skowron.
W dyskusji nad przedłożonymi sprawozdaniami zabrali głos: Klemens Guzdek, przewodniczący GRN i Stanisława Smolec stwierdzając, że nie spotyka się krytycznych uwag odnośnie działalności inseminatorów, a uzyskane przez nich wyniki są świadectwem sumiennego wykonywania obowiązków.
Następnie przewodniczący Guzdek złożył im podziękowania, podkreślając, że ich praca ma pierwszorzędne znaczenie dla podniesienia jakości pogłowia bydła w Choczni.
Według sprawozdań przedłożonych rok później (1966) plan inseminacji na 1965 roku został rzeczywiście przekroczony przez Jana Augustynka, który zainseminował 621 sztuk bydła, z tego 597 sztuk w Choczni. Planu nie wykonał natomiast Edward Skowron, który zainseminował 123 sztuki bydła zamiast planowanych 132 sztuk. Tłumaczył to tym, że rolnicy korzystali z innych miejscowych punktów, do których mieli bliżej.
Szersze informacje o szczegółach inseminacji znalazły się w sprawozdaniu Jana Augustynka na sesję GRN w dniu 10 września 1969 roku. Według niego nasienie do rozpłodu pochodziło od rasy polsko-duńskiej, „jest gwarantowane, świeże i dobre” o czym świadczy wysoki procent zapłodnień. Od początku roku Jan Augustynek wykonał już 580 inseminacji po raz pierwszy, 107 tych zabiegów po raz drugi, 11 po raz trzeci i 2 po raz czwarty- te krowy nie zostały zacielone i po orzeczeniu weterynarza skierowano je na rzeź. Problemy ze skuteczną inseminacją za pierwszym razem wynikały głównie z faktu, że poddawano temu zabiegowi zbyt młode jałówki lub sztuki chore.
Inseminacja odbywała się zarówno w punkcie do tego przeznaczonym, jak i bezpośrednio w obejściach rolników. Świeże nasienie otrzymywano regularnie 3 razy w tygodniu w godzinach porannych ze stacji rozdzielczej w Rabie Wyżnej.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krowa. Pokaż wszystkie posty
środa, 23 września 2020
środa, 13 maja 2020
Posiadacze zwierząt gospodarskich w 1775 roku
Według spisu z 1775 roku choczeńscy chłopi posiadali w sumie:
- 60 koni,
- 95 wołów,
- 297 krów,
- zaledwie 6 świń.
Nie trzymano wtedy w Choczni ani jednej owcy.
Ponieważ w spisie uwzględniono 170 gospodarstw, to łatwo obliczyć, że średnio na jedno gospodarstwo przypadało:
- 0,35 konia (średnio około jeden na trzy gospodarstwa),
- 0,56 woła (średnio około jeden na dwa gospodarstwa)
- 1,75 krowy (średnio około siedem krów na cztery gospodarstwa).
- 168 gospodarstw posiadało co najmniej 1 krowę, a dwa gospodarstwa nie miało krów (Gzeli i Sikory),
- 48 gospodarstw posiadało co najmniej 1 konia (czyli 122 gospodarstwa nie miały koni),
- 45 gospodarstw posiadało co najmniej 1 woła (a 125 wcale),
- 6 gospodarstw posiadało po 1 świni.
Woły i konie były zwierzętami pociągowymi. Choczeńscy gospodarze w 1775 roku posiadali albo jedne albo drugie z tych zwierząt (nigdy jednocześnie woła i konia), czyli w siłę pociągową wyposażonych były łącznie 93 gospodarstwa (a 77 nie).
Najwięcej, bo 5 krów posiadało gospodarstwo Jana i Szczęsnego (czyli Feliksa) Bandołów z Komaniego Pagórka
Po 4 krowy posiadali natomiast:
- młynarz Jakub Szczur,
- Wojciech Koman,
- Tomasz Zając,
- Tomasz i Walenty Pindelowie,
- Błażej i Andrzej Bryndzowie,
- Kazimierz i Maciej Żakowie.
Z kolei po parę koni posiadali:
- Antoni i Wojciech Wawrzyńczakowie (czyli Widlarzowie),
- młynarz Jakub Szczur,
- Łukasz Szymonek z Komaniego Pagorka,
- Tomasz i Walenty Pindelowie,
- Błażej Balon,
- Józef Woźniak,
- Ignacy i Michał Kręciochowie z dzisiejszego Zawala,
- Łukasz Szczur,
- Antoni Guzdek z Pawłem Gocałem (Grządzielem).
Posiadaczami świń byli z kolei: Jan i Szczęsny Bandołowie, Maycher (Melchior) Szczur, Tomasz Zając, Wojciech Wider, Tomasz i Walenty Pindelowie, Michał Drapa.
środa, 11 kwietnia 2018
Prymitywne cechy krów choczeńskich
Według badań naukowców z Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu przeprowadzonych w 1961 roku choczeńskie bydło rogate posiadało kilka cech pierwotnych, które zanikły już lub nie występowały wcale u bydła w sąsiednich miejscowościach.
Szczególnie częste było występowanie pręgi grzbietowej, ale zdarzały się też u choczeńskich krów tak zwane sarnie oczy i obwódki śluzawic pyska.
Natomiast jeżeli chodzi o umaszczenie, to choczeńskie krowy nie odbiegały od bydła śląskiego, typowa była jednolicie czerwona maść lub czerwona z białymi łatami.
Te pierwotne cechy zaobserwowane u choczeńskich krów naukowcy z Poznania tłumaczyli napływem "wołoskich" osadników w drugiej połowie XVI wieku, którzy docierali do Choczni razem ze swoimi stadami.
Badania nad polskim bydłem czerwonym były prowadzone w Galicji (i w Choczni) już na przełomie XIX i XX wieku przez uczonych austriackich.
Określili oni dla tego bydła średnią wysokość w kłębie (u nasady szyi- najwyżej wysuniętym fragmencie grzbietu) na 115 cm, przy czym u najwyższych osobników było to 129 cm, a u najniższych zaledwie 100 cm.
Dla porównania u bydła rasy fryzyjskiej (holenderek) średnia wysokość w kłębie wynosi 140-150 cm.
![]() |
Wojciech Gawroński z Choczni w latach pięćdziesiątych XX wieku Zdjęcie z archiwum Urszuli Szczygieł
W 1965 roku hodowano w Choczni 1281 sztuk bydła, w tym zaledwie 1 buhaja, 2 woły i 8 byczków.
Zanikało już wówczas używanie wołów jako siły pociągowej- na przykład do orki, czy ciągnięcia wozów wyładowanych sianem lub snopami zboża.
Niegdyś w czasie częstych epidemii nawiedzających Chocznię krowich zaprzęgów używano również do wywożenia zwłok zmarłych na cmentarz przy Bożej Męce, czego echem jest powiedzenie żeby cie krowami wozili w znaczeniu abyś umarł, zdechł marnie.
|
Subskrybuj:
Posty (Atom)