poniedziałek, 12 grudnia 2022

Chocznia letnisko

 

9 lipca 1930 roku w krakowskim dzienniku „Naprzód”- organie Polskiej Partii Socjalistycznej ukazała się artykuł zachwalający Chocznię jako miejscowość letniskową. Autor artykułu, a w zasadzie korespondencji własnej „Naprzodu” z Choczni, nie jest znany, ponieważ ukrył się pod inicjałami St. Sz. Można próbować domyślać się, że był nim Stanisław Szczepański (1873-1944), farmaceuta i działacz ludowy, politycznie związany z Józefem Putkiem, który zresztą pojawia się w treści tej korespondencji. Z pewnością Stanisław Szczepański bywał wówczas często w Choczni, o czym świadczą jego inne artykuły prasowe- na przykład wywiad z Anną Putek, matką Józefa, czy relacja z jej pogrzebu. Nic nie wiadomo jednak, by był on wtedy mieszkańcem Choczni lub osobą do niej przynależną (czyli według obecnych pojęć zameldowaną w Choczni), o czym pisze wyraźnie autor.

Oto pełna treść omawianej korespondencji:

Jest to chyba jedna z najładniej położonych wsi w Małopolsce, owa osławiona Chocznia. Kto o niej nie słyszał, w ostatnich czasach szczególnie? Gdzie wójtuje osławiony na całą Polskę, oblężony interdyktem biskupim doktor praw, poseł sejmowy i redaktor „Samorządu ludowego" dr. Putek. Znane są historje dzwonów choczeńskich, znane jego „wojny" o poszanowanie prawa przez tych, którzy go szanować nie chcą, czyby to był starosta jaki, czy nawet minister zdrowia czy proboszcz. Opowieści te zostawiam jednak komu innemu. Mnie się rozchodzi o wieś, do której przynależę, która ma serdecznych chłopów, światłych i dzielnych obywateli, mieszkających schludnie i postępowo, garnących się do wiedzy i do świata, którzy też radziby gościć letników, nie ze ździerstwa ochoty. 

Wieś ciągnie się 5 kilometrów, ma ze 6 tysięcy mieszkańców i do tysiąca letników w lecie pomieścić jest w stanie. Zagospodarowana nowocześnie, ma kościół i rzekę, ma dom ludowy z czytelnią, 2 szkoły i wokoło miejsc wycieczkowych sporo, a przez Rzyki i na Beskid się wydrapać można. Aprowizacja doskonała, w 20—30 minut miłym spacerem można się przelecieć do Wadowic, gdyby komuś coś w mieście załatwić przyszło. Na miejscu jest urząd pocztowo-telegraficzny i jak prawie rzeczą sprawdzoną, połączenie z Krakowem na poczekaniu. Wtajemniczeni twierdzą, że nikt na tej linji rozmów nie podsłuchuje. Przystanek kolejowy wśród wsi i stacji kolejowej tylko dlatego nie budują, że ministerstwo jeszczenie może uzgodnić planów i co do stylu nie może się zdecydować w ciągu dziesięciu lat. Miejsce pod budowę — na szczęście — obrane. 

Z „wybuchem wakacyj" i Chocznia „przybiera" na ludziach. Zjeżdżają tu chętnie i tacy, co z roku na rok to czynią i to z dalszych stron kraju, ludzie stąd wyszli i do rodzinnych stron stęsknieni czują się tu dobrze, źródeł wód mineralnych tu niema, ale gmina zniosła wyszynki spirytualji i wodą sodową krzepią się letnicy z sokiem lub bez tego nawet. Dopiero pół roku jak wypędzono karczmiska ze wsi, a tak się mieszkańcy zdołali do tego przyzwyczaić, jakby tu nigdy karczem nie było. Chocznianie mogą każdego przekonać, że bez gorzały można się obejść zupełnie. Nie ma tu awantur ni bójek, a jak nawet mają we wsi porachunki osobiste, to je po jarmarkach załatwiają. Pociągi i w stronę Białej i w stronę Kalwarji, a w Wadowicach jeszcze połączenie do Trzebini na północne szlaki, na południe do Skawiec-Sucbej. —Prócz tego kursują autobusy wygodne i sprawnie kursujące. Słowem miłe zaciszne letnisko.

1Chocznia miała wtedy około 3650 mieszkańców, wraz z Kaczyną 4084.


O koloniach letnich w Choczni w okresie powojennym- link i link.

czwartek, 8 grudnia 2022

Znani potomkowie chocznian- pułkownik Władysław Jończy

 

Władysław Jończy
fotografia z książki
"100 lat weterynarii w Puławach"

W połowie lat 60. XIX z Wieprza do Choczni przeprowadził się Józef Jończy wraz z rodziną. Zamieszkali w górnej części wsi, gdzie Józef zajmował się młynarstwem i uprawą roli. Pierwsze dziecko Jończych, które urodziło się już w nowym miejscu, otrzymało po ojcu imię Józef. Tak wynika z metryki chrztu sporządzonej w marcu 1867 roku. Rodzice nie skąpili pieniędzy w celu wykształcenia młodego Józka i posłali go do wadowickiego gimnazjum. Później kontynuował on edukację w krakowskim seminarium nauczycielskim. W 1888 roku Józef Jończy jr wykazywany jest jako nauczyciel zastępczy w Izdebniku, a w 1891 roku jako samodzielny nauczyciel w Brennej koło Skoczowa. Tam po urodzeniu martwych bliźniąt zmarła jego żona  Adelajda. W 1894 roku Józef Jończy poślubił Anielę z domu Prymas, która dwa lata później także powiła bliźnięta: Władysława Kazimierza i Adama. Natomiast w 1897 roku urodził się im kolejny syn, któremu nadali tym razem imiona Kazimierz i Władysław. Taki dobór imienia – czyli odwrotny zestaw niż w przypadku jednego z wcześniejszych bliźniąt, miał swoje dalsze konsekwencje. Nie wiadomo mianowicie, właściwie którym z synów Józefa i Anieli Jończych był przyszły pułkownik, występujący w oficjalnych dokumentach jako Władysław Jończy. Czy Władysławem Kazimierzem, jednym z bliźniąt urodzonym w Skoczowie w 1896 roku, czy też Kazimierzem Władysławem, który przyszedł na świat rok później w Brennej. Za pierwszą wersją przemawia zgodność imienia oraz dopisek w metryce chrztu Władysława Kazimierza z datą zgonu (1966), pokrywającą się ze znaną datą śmierci pułkownika Władysława. Za drugą zaś data i miejsce urodzenia (1897), takie same, jak podawane w różnych źródłach dotyczących bohatera tej notatki i adnotacja o zawartym małżeństwie z kobietą, która była faktyczną żoną pułkownika Władysława Jończego. Prawdopodobnie prawdziwa jest druga z tych możliwości i płk Władysław Jończy był w rzeczywistości Kazimierzem Władysławem Jończym,  żyjącym w latach 1897-1966 i używającym swojego drugiego imienia.

Jego dalsze losy nie są już tak zagmatwane. Od 1903 roku wychowaniem Władysława i jego rodzeństwa zajmowała się tylko matka, ponieważ ojciec Józef Jończy zmarł w wieku zaledwie 36 lat. Od 1909 roku Władysław uczęszczał do Cesarsko- Królewskiego Albrecht Gymnasium w Cieszynie. W czasie I wojny  światowej służył w cieszyńskim 100 pułku piechoty, najpierw jako podchorąży, a od 1917 roku w stopniu podporucznika. W listopadzie 1918 roku został wcielony do Wojska Polskiego, a w 1919 roku zweryfikowano go w stopniu porucznika służby stałej. W tym czasie jako członek Tajnej Organizacji Wojskowej brał udział w przygotowaniach do plebiscytu na Śląsku Cieszyńskim, który miał rozstrzygnąć o przynależności tego regionu do Polski lub do Czechosłowacji. Ostatecznie do tego plebiscytu  nie doszło i Śląsk Cieszyński podzielono w 1920 roku między obydwa państwa.

Dalsza kariera wojskowa Władysława Jończego związana była ze służbami weterynaryjnymi. Służąc w Okręgowym Szpitalu Koni nr III w Grodnie, studiował jednocześnie weterynarię. Dyplom lekarza tej specjalności uzyskał w 1924 roku na Uniwersytecie Lwowskim. Awansował kolejno na kapitana (w 1928 roku) i majora (w 1937 roku). Był lekarzem weterynarii w Zapasie Młodych Koni w Górze Kalwarii, a następnie kierownikiem laboratorium hipologicznego w Centrum Wyszkolenia i Badań Laboratoryjnych w Warszawie.

Brał udział w wojnie obronnej 1939 roku jako szef służby weterynaryjnej w Samodzielnej Grupie Operacyjnej „Polesie”, dowodzonej przez generała Franciszka Kleeberga. Po kapitulacji SGO „Polesie” trafił do niewoli niemieckiej i był aż do 1945 roku więziony w Oflagu VII A w Murnau w Bawarii.

Zaraz po wyzwoleniu powrócił do Polski i do służby w Centrum Wyszkolenia i Badań Weterynaryjnych Odrodzonego Wojska Polskiego. W 1946 roku już jako podpułkownik został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. W latach 1947-60 był komendantem Centrum Wyszkolenia i Badań Weterynaryjnych w Puławach, przekształconego potem w Ośrodek Diagnostyki i Zwalczania Zagrożeń Biologicznych Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii. Służbę zakończył w stopniu pułkownika.

W księdze pamiątkowej „100 lat weterynarii w Puławach 1862-1962” pod redakcją Konrada Mellaka podkreślono jego zasługi nie tylko dla Centrum, ale i dla miasta Puławy:

Całkowicie oddany zawodowi, służbie wojskowej i Centrum, wybitnie przyczynił się do jego rozwoju i utrzymania na wysokim poziomie. Nie poprzestając na mocno absorbującej go pracy służbowej, brał aktywny udział w życiu społecznym i kulturalnym miasta, za co w uznaniu swoich zasług został odznaczony honorową odznaką Puław.”

Centrum kierowane przez Jończego między innymi założyło w ramach czynów społecznych instalację wodociągową na dwóch ulicach, udzieliło pomocy w rozbudowie sieci kanalizacyjnej i elektrycznej, brało udział w akcjach przeciwpowodziowych i przeciwpożarowych, organizowało szkolenia dla cywilnych lekarzy weterynarii, a nawet Mistrzostwa Polski w jeździectwie.

Władysław Jończy zmarł 10 listopada 1966 roku. Jego dokonania zostały upamiętnione specjalną tablicą umieszczoną na gmachu placówki w Puławach, którą przez 13 lat kierował. Oprócz Krzyża Zasługi posiadał również Medal Niepodległości.


Puławy 1951
Władysław Jończy stoi jako drugi z lewej strony
Źródło facebook- Puławskie historie

Puławy 1952
Władysław Jończy trzeci z prawej
Źródło facebook- Puławskie historie




poniedziałek, 5 grudnia 2022

Choczeńskie rody- Buldończykowie

Jedynym materialnym śladem obecności Buldończyków w Choczni jest dziś nagrobek Walerii Buldończyk na miejscowym cmentarzu parafialnym. Waleria z domu Bryndza, która zmarła w 1988 roku w wieku 78 lat, nazwisko Buldończyk nosiła od 1936 roku, to znaczy od ślubu ze Stanisławem Buldończykiem. Jej mąż wywodził się rodziny, która podobnie jak na przykład Drapowie, czy Bryndzowie, sprowadziła się do Choczni z sąsiedniej Kaczyny. W choczeńskich księgach metrykalnych przyszli Buldończykowie pojawiają się po raz pierwszy w 1743 roku, przy okazji chrztu Salomei, córki Kazimierza i Agaty Buldonów. W metrykach chrztów kolejnych sześciu dzieci tej pary (1746-57) ich nazwisko zapisywane jest w formie Buldan, natomiast w subrepartycji z 1775 roku Kazimierz określany jest jako Buldończyk. W tejże subrepartycji figuruje on w sąsiedztwie Graców, Kobiałków i Dziadków, czyli jako mieszkaniec górnej części wsi (dzisiejszego Osiedla Pod Bliźniakami), posiadający 1 konia i 2 krowy a także gospodarstwo, z którego roczny czynsz wynosił nieco ponad 7 złotych. Spadkobiercami Kazimierza byli jego trzej synowie: Błażej, Antoni i Urban Buldończykowie, ujęci w kolejnej subrepartycji z 1789 roku oraz w pochodzącej z tego samego czasu Metryce Józefińskiej. Bracia Buldończykowie posiadali wspólny dom pod numerem 99 na dzisiejszym Osiedlu Pod Bliźniakami, a ich grunty rozciągały się od Choczenki po pański las na stokach pasma Bliźniaków i Łysej Góry. Osobny budynek nr 213 należał ponadto tylko do Urbana Buldończyka.

Sądząc po spisie członków Towarzystw Wstrzemięźliwości i Trzeźwości nazwisko Buldończyk było dość rozpowszechnione w Choczni w połowie XIX wieku. Biorąc pod uwagę masowe zapisywanie się chocznian do tych towarzystwa, można założyć, że Buldończyków było wówczas więcej, niż na przykład Widrów, Drapów, Gazdów, Garżelów, Ramendów, czy Turałów. Oprócz Buldończyków żyli wtedy w Choczni także Buldonowie- rodzina Wincentego Buldona z Kaczyny i jego żony Katarzyny z Wątrobów.

W austriackim „Grundparzellen Protocoll” z lat 1846-52 znajduje się aż pięciu Buldończyków: Józefa, Wawrzyńca i trzech Wojciechów. Gospodarstwa wszystkich pięciu ulokowane były pod Bliźniakami, czyli jak to wtedy określano w Niwie od Lasu Gorniej. Największą powierzchnię miały ponad siedmiomorgowe parcele Józefa Buldończyka spod nr 256  i Wojciecha Buldończyka spod nr 232. W tym czasie duże nieszczęście spotkało Rozalię Buldończyk, której małżeństwo zostało przerwane nagłą śmiercią jej męża Franciszka Pindla po zaledwie miesiącu od jego zawarcia (w 1848 roku).

Kilka lat później po sporządzeniu Grundparzellen Protocoll (1855) w spisie płatników podatku kościelnego widnieje także pięciu Buldończyków: Józef oraz po dwóch Jakubów i Wojciechów, z których każdy płacił rocznie po 2 garnce żyta i owsa. Wysokość messaliów wnoszonych przez Buldończyków oznaczała, że nie zaliczali się oni do bardziej majętnych rolników.

Natomiast w 1875 roku w zbiórce na zakup nowych i przeróbkę dotychczasowych dzwonów kościelnych wymieniono tylko Józefa Buldończyka, jako ofiarodawcę 1 złotego i gospodarstwo Jana Buldończyka (brak wpłaty). O pobożności ówczesnych Buldończyków świadczy udział przedstawicielek tego rodu w Bractwie Apostolstwa Modlitwy.

W latach 80. XIX wieku do Gierłatowiczek pod Zatorem przeprowadził się z Choczni Franciszek Buldończyk (1856-1935), który zapoczątkował tamtejszą linię rodu Buldończyków. Część dzieci miał też z kolejną żoną w Wieprzu. Jego syn Michał Buldończyk, urodzony w Gierałtowiczkach w 1890 roku, ale formalnie przynależny do Choczni, walczył w czasie I wojny światowej i został ranny na froncie w 1915 roku. Z kolei wnuk Franciszka - Teodor Buldańczyk- zmarł dwa lata temu w Bolesławcu na Dolnym Śląsku.

Różne okoliczności spowodowały, że Buldończyków w Choczni zaczęło ubywać. W latach 1883-1904 ochrzczono w Choczni dziesięcioro dzieci o tym nazwisku, a w okresie międzywojennym tylko czworo- jako ostatniego Józefa w 1938 roku, syna wspomnianych na wstępie Walerii i Stanisława Buldończyków. Tenże Stanisław wziął udział w wojnie obronnej 1939 roku, jako kapral 50 pułku piechoty, a po poddaniu się Niemcom został uwięziony w stalagu XI-B w Dolnej Saksonii. Do niemieckiej niewoli trafił też Antoni Buldończyk (ur. 1905) i Walenty Buldończyk (ur. 1902), starszy brat Stanisława, plutonowy 5 pułku saperów, który przed wojną mieszkał w Andrychowie i pracował jako tkacz u Braci Czeczewiczków. Walenty zbiegł wprawdzie z niewoli, ale trafił do niej ponownie w grudniu 1939 roku, schwytany podczas próby przedarcia się do Rumunii. Do maja 1941 roku był więziony w Opawie, a później Niemcy wykorzystywali go do pracy- najpierw na Litwie i zapleczu frontu pod Smoleńskiem, a później na terenie Niemiec i Belgii (1944-45). Po wojnie Walenty Buldończyk uzyskał status uchodźcy politycznego i pracował jako kucharz, mechanik i kierowca w obozach dla uchodźców w Niemczech.

W spisie choczeńskich wyborców z 1946 roku znajduje się tylko samotna Anna Buldończyk, urodzona w 1880 roku jako córka Józefa Buldończyka i Marianny z domu Banaś oraz wymieniana już wyżej Waleria Buldończyk, mieszkająca w domu nr 613 razem ze swoją starszą siostrą Anną Bryndza. W następnym publicznie dostępnym spisie wyborców z 1973 roku jest już tylko Waleria Buldończyk. Choć to nazwisko w Choczni wyginęło, to ponad dwustuletnia obecność Buldończyków w tej wsi spowodowała, że ich geny przekazywane po liniach żeńskich są tam nadal obecne. Można tu nadmienić, że panny Buldończykówny wychodziły za mąż między innymi za: Graców, Pindlów, Ramędów, Strzeżoniów, Szczurów, Ścigalskich, czy Widrów.

Dr Teresa Kolber wywodzi pochodzenie tego rzadkiego w Polsce nazwiska od gwarowego słowa „buldon” oznaczającego niedołęgę lub idiotę. W 2002 roku zameldowanych było w Polsce 39 osób o nazwisku Buldończyk (wszyscy w powiecie wadowickim), a w 2022 już tylko 33. Natomiast Buldańczyków, jak pisze się część potomków wymienionego wyżej Franciszka Buldończyka było w Polsce w 2002 roku 31, najwięcej 19 w powiecie bolesławieckim.