piątek, 27 września 2024

Remont kościoła w 1924 roku

 31 sierpnia 1924 odbyło się w Choczni wspólne posiedzenie rad gminnych Choczni i Kaczyny przy udziale Komitetu Parafialnego, którego jedynym tematem była sprawa odnowienia budynku kościoła i przyległego do niego parkanu.

Na wstępie Józef Putek, naczelnik gminy Chocznia, przedstawił zebranym plan wykonania robót i ich kosztorys, sporządzony przez inżyniera Alojzego Golasowskiego z Mysłowic. Proponowany zakres prac obejmował:

- wykonanie rusztowania na wieży kościelnej, aż po sam krzyż,

- wykonanie rusztowań wokół budynku kościoła, 

- otynkowanie na nowo kościoła i wieży od gzymsów po cokół,

- oczyszczenie cokołu,

- wymianę spróchniałych i zgnitych belek na wieży,

- wymianę spróchniałych i zgnitych desek na dachu wieży,

- zdjęcie pokrycia dachowego z wieży,

- pokrycie wieży nową blachą cynkową, zaś wieżyczek bocznych blachą odzyskaną z dachu wieży głównej,

- sporządzenie okienek wieżowych, nakrycie gzymsu blachą i poprawę rynien,

- wykonanie trzech, jak to określono pawązów wewnątrz wieży (czyli inaczej kotwi - poziomych prętów ściągających przeciwległe mury, chroniących je przed rozchyleniem lub obrotem),

- oszklenie wszystkich okien, w których są braki,

- pokrycie farbą framug okien, drzwi i krat żelaznych,

- rozebranie większej części starego parkanu i wykonanie w jego miejsce nowego ogrodzenia betonowego,

- naprawę pozostałej części parkanu (od strony wschodniej) i przykrycie go płytą betonową,

- naprawę magazynu koło kościoła.

Zebrani jednogłośnie upoważnili dr Józefa Putka do zawarcia umowy o reparację kościoła i parkanu w granicach zaproponowanego kosztorysu, to jest 22.000 złotych. 

Następnie rady gminne Choczni i Kaczyny zawarły ugodę, regulującą rozkład kosztów tej inwestycji. Ustalono, że gmina Chocznia poniesie 7/8 kosztów i świadczeń w naturze, a gmina Kaczyna 1/8, czyli koszty przypadające na Chocznię miały wynieść 19.750 zł, a na Kaczynę 2.750 zł. Kwoty te miały być ściągnięte w dwóch równych ratach: jesienią 1924 i w lutym 1925 roku.

Na pokrycie tych wydatków obie gminy zamierzały podwyższyć płacone przez ich mieszkańców podatki: gruntowy, domowy, przemysłowy i dochodowy. Zarząd zebranymi funduszami w każdej gminie mieli prowadzić ich naczelnicy, decydujący wspólnie o wzajemnych obrachunkach i pokrywaniu rachunków wystawionych przez wykonawcę. 

Do celów kontrolowania postępu i jakości robót obie rady gminne delegowały: Jana Turałę, Wita Górę, Józefa Twaroga, Franciszka Skowrona i Maksymiliana Malatę.

Rady gminne zastrzegły sobie, iż wykonawca robót powinien udzielić gwarancji na trwałość i solidność wykonania.

Pod protokołem posiedzenia podpisali się:

- naczelnicy gmin, to znaczy dr Józef Putek z Choczni i Jan Byrski z Kaczyny,

- radni z Choczni: Antoni Styła, Jan Woźniak, Stanisław Wójcik, Józef Zając, Franciszek Dąbrowski, Jan Turała, Jan Byrski, Józef Twaróg, Franciszek Płonka, Karol Guzdek, Wawrzyniec Żurek, Wojciech Rokowski, Józef Kolber, Antoni Romańczyk, Antoni Cap, Tomasz Szczur, Antoni Widlarz, Andrzej Kręcioch, Franciszek Ramenda, Józef Ramenda, Kacper Legut, Andrzej Zając, Franciszek Ścigalski, Maksymilian Malata i Karol Wójcik,

- radni z Kaczyny: Andrzej Smaza, Maciej Byrski, Tomasz Smaza, Wit Góra i Andrzej Gawęda.

Uchwała ta została oprotestowana przez radnego Józefa Książka z Kaczyny, jednak jego sprzeciw został odrzucony przez starostwo w Wadowicach, jako bezzasadny.

Umowa z inż. Golasowskim została zawarta i już 1 września 1924 (czyli na następny dzień po uchwale) przystąpiono do pierwszych prac. 

Gmina Chocznia zastrzegła sobie, iż przy robotach mieli być zatrudniani w pierwszej kolejności mieszkańcy tej wsi. Kierownictwo robót objął majster Piotr Bandoła, a wszystkie prace murarskie, ciesielskie, betoniarskie i kowalskie wykonali miejscowi fachowcy. Również zwózki materiałów budowlanych dokonali za darmo choczeńscy furmani. 

Odnowienie kościoła i wieży wsparł kwotą 1.800 zł hrabia Romer z Inwałdu, a mniejsze kwoty na ten cel zadeklarowali także dobrowolnie niemal wszyscy choczeńscy rzemieślnicy, kupcy, handlarki nabiałem i przemysłowcy: Maria Bylica, Aleksy i Tekla Bryndza, Wiktoria Nowak, Honorata Bąk, Aniela Bryndza, Magdalena Siepak, Waleria Skoczylas, Wiktoria Mrzygłód, Maria Kucia, Wiktoria Bryndza, Ludwika Szafran, Katarzyna Bryndza, Balbina Kolber, Helena Brusik, Balbina Wcisło, Maria Pindel, Franciszka Wójcik, Helena Świętek, Antoni Główka, Helena Balon, Honorata Zaremba, Maria Studnicka, Bronisława Mastek, Jan Pędziwiatr, Józef Dąbrowski, Stanisław Targosz, Maria Wojtas, Józef Ruła, Karol Janoszek, młynarz Antoni Styła, Antoni Sikora, akuszerka Maria Kręcioch, Maria Zając, Ludwik Woźniak (po 30 zł), Stanisław Skowron, Ludwik Warmuz (po 20 zł), Andrzej Kolber, sklepikarz Andrzej Byrski i Maria Widlarz (po 10 zł), Franciszek Ogiegło (45 zł), Andrzej Wcisło (50 zł), Jan Wcisło (60 zł), Jan Fujawa, Ludwik Porębski i Roman Jarczak (po 200 zł).

Zbiórka podwyższonych podatków przebiegła sprawnie, mimo że większość mieszkańców wsi utrzymująca się z rolnictwa odczuła w 1924 roku znaczne skutki nieurodzaju plonów. 

Ostateczny koszt remontu wyniósł 29.000 zł. Został on zakończony wiosną 1926 roku. W trakcie prac spłonęła plebańska wozownia, w której składowano wapno na budowę.

23 maja 1927 grupa parafian (Tomasz Bursztyński, Jan Taborski, Jan Augustynek, Kazimierz Gawęda, Aleksander Wcisło, Szczepan Pietruszka, Antoni Hatłas, Władysław Woźny) przesłała pisemną prośbę do arcybiskupa Sapiehy, by ten skłonił Komitet Kościelny, nadzorujący remont kościoła w latach 1924-26, do publicznego rozliczenia się z zebranych pieniędzy publicznych.

Autorzy listu "nie zarzucają Komitetowi czynu karygodnego", ale podnoszą różne wątpliwości, co stało się z pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży: starej blachy cynkowej z wież kościelnych, 14 stacji Drogi Krzyżowej umieszczonych w parkanie kościelnym, wyciętych kilku jesionów, rosnących wcześniej od północnej strony kościoła, kamieni i cegły ze starego ogrodzenia i drewna ze spalonej wozowni oraz z uzyskanego od ubezpieczalni odszkodowania po pożarze wozowni. Sugerują ponadto, że na remont wieży użyto zbyt wiele nowego drewna, zamiast użyć drewna z rozbiórki, które z braku dozoru zabierał sobie za darmo kto chciał. Informują także, że Komitet Kościelny działał podczas remontu na własną rękę, bez najmniejszego porozumienia z proboszczem Dunajeckim.

Arcybiskup krakowski interweniował zapewne w tej sprawie w krakowskim Urzędzie Wojewódzkim, ponieważ 12 maja 1928 Józef Putek skierował swoją odpowiedź na zarzuty zawarte w "prośbie grupy parafian" właśnie do tej instytucji.

Wójt choczeński zaprzeczył, jakoby podczas remontu kościoła sprzedawano drogą licytacji stacje Męki Pańskiej, czy też konfesjonały, a jedynie spróchniałe i przegniłe deski, zetlałe framugi obrazów umieszczonych w zdemontowanych parkanie i inne "rupiecie" "z powodu ich bezużyteczności i bezwartościowości". Podkreślił także, że przed dokonaniem licytacji "wszystkie te przedmioty oglądnął wspólnie z proboszczem i proboszcz sam wskazał, które kwalifikują się do wyrzucenia z magazynu, względnie sprzedaży". W dalszej części swojej odpowiedzi przedstawił sprawozdanie finansowe, z którego wynika, że ze sprzedaży starych blach, gontów, rupieci, wyciętych jesionów i figury św. Józefa (Józefowi Świętkowi) uzyskano kwotę 677 zł i 30 gr, a z ubezpieczalni 479,35 zł, które to sumy zostały użyte na zapłacenie kosztów remontu.

Tego tematu dotyczy również artykuł "Kapsuła czasu - dokument z 1924 roku"

poniedziałek, 23 września 2024

Choczeńscy oficerowie - Stanisław Trzebuniak major MO/SB

 Rodzice Stanisława Trzebuniaka - Andrzej i Katarzyna z domu Gaweł - pochodzili z Zawoi. Tam też przyszły na świat ich starsze dzieci. Natomiast Stanisław i jego siostra Cecylia urodzili się w Choczni, gdzie ich rodzice zakupili drugie gospodarstwo rolne. Według metryki chrztu Stanisław Trzebuniak urodził się 31 października 1918, a on sam podawał zawsze datę o dzień późniejszą. Pobyt Trzebuniaków w Choczni nie trwał zbyt długo. Po pierwszej wojnie światowej powrócili do Zawoi i tam młody Stanisław rozpoczął naukę szkolną. W 1927 roku zmarła jego matka Katarzyna, a ojciec postanowił zamieszkać w Legbądzie koło Tucholi. W miejscowej szkole i w sąsiednich Łosinach Stanisław Trzebuniak ukończył podstawową edukację. Później pomagał w domu i w gospodarstwach sąsiadów oraz pracował w okolicznych lasach. W 1937 roku podjął praktykę u piekarza w Gdyni.  Dwa lata później, w czasie II wojny światowej, Niemcy odebrali Trzebuniakom ich ziemię, a 21-letni Stanisław został zatrudniony przez Arbeitsamt w Nadleśnictwie Woziwoda, a następnie w Zielonce. 


W 1945 roku, po wkroczeniu armii radzieckiej, powrócił do Legbądu i 10 kwietnia zwrócił się do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Tucholi z podaniem o przyjęcie do pracy. Początkowo służył jako wartownik, a ponieważ cieszył się dobrą opinią i był bardzo pracowity, awansował na dowódcę warty i w końcu na referenta - pracownika umysłowego, prowadzącego sieć agenturalną. Ogółem w Tucholi spędził pięć lat. W tym czasie (1948) zawarł związek małżeński z pochodzącą spod Tucholi Władysławą Lorbiecką. 

W 1950 roku już w stopniu sierżanta został mianowany zastępcą kierownika Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sępólnie, a po awansie na stopień chorążego objął kierownictwo tej placówki. Aktywnie udzielał się też w życiu polityczno-społecznym jako członek Egzekutywy Komitetu Powiatowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W latach 1953-56 porucznik Trzebuniak kierował PUBP w Rypinie, a w 1957 roku został oficerem Służby Bezpieczeństwa w Toruniu, zajmującym cenzurą pocztową i kontrolą korespondencji, a później starszym oficerem operacyjnym w stopniu kapitana. Prowadził 15 spraw ewidencyjno-operacyjnych i posiadał 7 tajnych informatorów. Jednocześnie uczęszczał do dwuletniej Szkoły Oficerskiej Służby Bezpieczeństwa MSW w Legionowie, którą ukończył z wynikiem dobrym. 

W 1959 roku KW MO w Bydgoszczy rekomendowała go na posadę zastępcy komendanta MO w Lipnie do spraw bezpieczeństwa publicznego. Podczas pracy w Lipnie uzyskał średnie wykształcenie i zdał egzamin dojrzałości w Korespondencyjnym LO w Toruniu. 

Ostatnie trzy lata służby w organach bezpieczeństwa publicznego (1967-70) major Trzebuniak spędził jako kierownik wydziału III w Komendzie Wojewódzkiej MO w Bydgoszczy, skąd przeszedł na milicyjną emeryturę. Był odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1969), Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem 10-lecia Polski Ludowej, Odznaką "20 lat w Służbie Narodu".

Jako cywil pracował jednak nadal np. w Zakładzie Transportu i Maszyn Budowlanych w Bydgoszczy. Zmarł w wieku niemal 100 lat i 9 sierpnia 2018 został pochowany na cmentarzu komunalnym w Bydgoszczy.


czwartek, 19 września 2024

Choczeńskie zabytki - obraz Chrystusa z "żywymi oczami"

 


Obraz Chrystusa trzymającego w jednej dłoni kulę ziemską, a drugą czyniącego znak błogosławieństwa jest prawdopodobnie dziełem malarza klasztornego Iżyczka z Kalwarii Zebrzydowskiej i powstał w I połowie XIX wieku. Namalowany został w stylu bizantyjskim, a swój obecny wygląd zawdzięcza zabiegom konserwatorskim, które po II wojnie światowej przeprowadził Franciszek Suknarowski.
Nie ma wyjątkowych walorów artystycznych, ale posiada dużą wartość sentymentalną dla obecnych właścicieli. Jego cechą charakterystyczną są oczy Chrystusa, które wydają się wodzić za obserwatorem, niezależnie od tego, gdzie on się znajduje i pod jakim kątem spogląda na obraz.

To malowidło zakupił w Kalwarii choczeński krawiec Jakub Garżel (1818-1897) i od razu zlecił jego poświęcenie miejscowym bernardynom. Gdy w 1888 roku wychodziła za mąż jego córka Anna, dostała go w prezencie ślubnym. Odtąd stale wisiał w jej mieszkaniach - najpierw w Wadowicach, na Zaskawiu i na Groblach, po śmierci męża w wynajętej izbie w Choczni, zaraz przy granicy z Wadowicami i w końcu w domu jej syna w środkowej części Choczni. Po śmierci Anny odziedziczył go właśnie on. Ponieważ nie miał własnych dzieci, w spadku po nim przejęła go w latach 70. XX wieku jego wychowanica, a po jej śmierci przeszedł na własność jej syna, czyli piątego z kolei właściciela. Stanowi dla niego cenną pamiątkę.