Pokazywanie postów oznaczonych etykietą XIX wiek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą XIX wiek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 czerwca 2025

Początki uprawy ziemniaków w Choczni

 Pochodzące z Ameryki Południowej ziemniaki zostały sprowadzone do Europy w XVI wieku, ale początkowo uważano je za rośliny ozdobne i lecznicze, a nie źródło pożywienia. Już w 1569 roku uprawiano je we wrocławskim ogrodzie botanicznym, a w pierwszej połowie XVII wieku pojawiły się w Rzeczypospolitej. Można założyć, że w tym czasie nie były jeszcze znane w Choczni, a początki ich uprawy i spożycia na większą skalę przypadają na okres, gdy Chocznia znalazła się pod panowaniem austriackim, czyli po 1772 roku. Władze austriackie, podążając za trendami w innych regionach Europy, promowały uprawę ziemniaków w celu poprawy wydajności rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego. Na przykład polityka Marii Teresy z 1767 r. nakazywała uprawę ziemniaków w regionach górskich, takich jak Transylwania, a dokument z 1770 r. regulował ich uprawę na mniej żyznych ziemiach.

Pierwsze udokumentowane świadectwo o uprawie ziemniaków w Choczni pochodzi z 1796 roku. Gdy w 1807 roku Grzegorz Wójcik wymieniał w swoim testamencie, co wniosła mu w wianie żona Magdalena, którą poślubił właśnie w 1796 roku, podał między innymi 15 korczyków ziemniaków (około 450 kg).

Rok później (1797) w inwentarzu po zmarłym 15 sierpnia Wincentym Capie wymienione są uprawiane przez niego 2 zagony ziemniaków o wartości łącznej 2 złotych reńskich.

Natomiast w 1806 roku Bartłomiej Kręcioch podał Urzędowi Gromadzkiemu, że wniósł w małżeństwo z wdową Cecylią Gocałką (w 1803 roku) 7 korczyków ziemniaków po 36 krajcarów za korczyk, czyli o łącznej wartości 4 złr i 12 krajcarów.

Jednocześnie w masie spadkowej z 1797 roku po bogatym gospodarzu Pawle Wątrobie nie pojawiają się żadne wzmianki o ziemniakach, mimo wymienionych szczegółowo areałów upraw zmarłego (zbóż i lnu).

W latach 90. XVIII wieku uprawa ziemniaków była już więc w Choczni prowadzona, ale nie była jeszcze powszechna. Taką stała się już w I dekadzie XIX wieku, ponieważ ziemniaki były łatwe w uprawie, wymagały minimalnej ilości ziemi i dawały wysokie plony w porównaniu z tradycyjnymi zbożami, co czyniło je idealnymi dla małych, rozdrobnionych gospodarstw chłopskich. Ziemniaki stały się podstawą wyżywienia, przyczyniły się do wzrostu populacji i poprawy bezpieczeństwa żywnościowego, ale jednocześnie ich dominacja w rolnictwie zwiększyła podatność na kryzysy, takie jak zaraza ziemniaczana w latach 40. XIX wieku. Ziemniaki wspierały również lokalną gospodarkę, gdyż choczeńscy chłopi mogli sprzedawać ich nadwyżki na lokalnych targowiskach lub do gorzelni w Jaroszowicach.

W 1829 roku w testamencie Jana Ścigalskiego można przeczytać, że pozostawił on po sobie między innymi aż 60 korcy (a nie korczyków) ziemniaków, czyli około 6 ton. Aby uzyskać taki plon musiał obsadzić ziemniakami co najmniej półtorej morgi swojego gruntu.

wtorek, 27 maja 2025

Salve dla wdów/matek w choczeńskich Księgach Sądowych z I połowy XIX wieku

 W choczeńskich Księgach Sądowych z pierwszej połowy XIX wieku termin „salve” odnosił się do klauzul prawnych stosowanych w zapisach dotyczących cesji majątku, najczęściej przekazywanego przez wdowy lub matki na synów. Klauzule te miały na celu zapewnienie przekazującym podstawowych potrzeb życiowych, takich jak mieszkanie, utrzymanie, opieka oraz godny pochówek, w zamian za przekazanie ziemi i/lub budynków.

Cesje majątku były zazwyczaj dokonywane przez kobiety w podeszłym wieku, które z powodu słabego zdrowia lub niezdolności do pracy na roli decydowały się przekazać swoje posiadłości, najczęściej synom. W księgach odnotowano, że powody takich decyzji obejmowały:

  • „Podeszły wiek/lata” i wynikającą z niego niezdolność do pracy,

  • „Słabość zdrowia” i "słabości sił" uniemożliwiających gospodarowanie na roli,

  • „Wypracowanie” i brak sił do dalszego zarządzania majątkiem.

Klauzule „salve” określały obowiązki spadkobiercy wobec przekazującego, najczęściej obejmując:
  • Pomieszkanie: Prawo do mieszkania w domu lub na terenie gospodarstwa do końca życia,

  • Utrzymanie i opiekę: Zapewnienie wyżywienia oraz „pieczołowitości synowskiej” na starość.

  • Pochówek: Organizacja godnego, zgodnego z obrzędami katolickimi pochówku po śmierci,

  • Pamięć po śmierci: O duszy zmarłej, ewentualnie także o duszy jej małżonka, co należało zapewne rozumieć jako modlitwę i/lub zamawianie w ich intencji mszy w kościele,

  • Dodatkowe prawa: Zastrzeżenie niewielkiej części ziemi ("stajanka", "staionki") do wypasu bydła (samodzielnego lub poprzez pasterza spadkobiercy), zbierania trawy bez opłat.

Przykłady zapisów:

  1. 1821 – Barbara Bryndzyna: Przekazała synowi Franciszkowi 1/8 i 1/16 roli, oczekując wychowania, mieszkania, opieki i katolickiego pochówku.

  2. 1822 – Marianna Turalina: Oddała synowi Maciejowi ¼ roli i budynki, z zastrzeżeniem „staionki” ziemi do wypasu krowy, mieszkania, opieki i pochówku.

  3. 1809 – Anastazja Turalina: Przekazała synowi Józefowi ¼ roli, z prawem do wypasu krowy, mieszkania, opieki i pochówku.

  4. 1811 – Franciszka Rulina: Oddała synowi Izydorowi ¼ roli, z analogicznymi warunkami: wypas krowy, mieszkanie, opieka i pochówek.

  5. 1826 – Helena Sikorowa: Przekazała synowi Szymonowi ¼ roli, oczekując wychowania, mieszkania, opieki, pochówku oraz pamięci o duszach rodziców.

  6. 1837 – Marianna Kobiałcyna: Oddała synowi Majchrowi ¼ roli, z zastrzeżeniem uczciwego wychowania do śmierci.

  7. 1808 – Anastazja Wcisłowa: Przekazała synowi Augustynowi 1/6 roli, z prawem do mieszkania, opieki i pochówku.

  8. 1806 – Agnieszka Romańczykowa: Oddała synowi Błażejowi 1/8 roli i połowę młyna, oczekując utrzymania do śmierci.

  9. 1812 – Helena Bylicyna: Przekazała synowi Jakubowi 1/8 roli, z warunkiem szacunku, opieki, pochówku i pamięci o duszach.

  10. 1816 – Regina Dziadkowa: Oddała synowi Jakubowi ¼ roli w dożywotnią posesję, z zastrzeżeniem mieszkania, wychowania, opieki i pochówku.

Zastrzeżenie „salve” odzwierciedlało praktykę prawną i społeczną, mającą na celu zabezpieczenie interesów starszych kobiet, które rezygnowały z majątku na rzecz młodszego pokolenia. Było to wyrazem wzajemnych obowiązków rodzinnych, głęboko zakorzenionych w XIX-wiecznej Choczni.

Geneza terminu "salve"

Słowo „salve” w kontekście choczeńskich Ksiąg Sądowych najprawdopodobniej pochodzi od błędnego lub potocznego/regionalnego użycia łacińskiego terminu „salvo”, który oznacza „z zachowaniem” lub „z zastrzeżeniem”. W prawie rzymskim i średniowiecznych dokumentach łacińskich „salvo” było używane w wyrażeniach takich jak „salvo iure” („z zachowaniem prawa”), aby wskazać na zastrzeżenie określonych praw lub warunków. W XIX-wiecznej praktyce choczeńskiej, termin „salve” mógł zostać zaadaptowany w wyniku błędnej transkrypcji, uproszczenia fonetycznego lub lokalnej tradycji pisarskiej, gdzie łacińskie „salvo” przekształcono w „salve” – być może pod wpływem bardziej znanego łacińskiego powitania „salve” („bądź zdrów”). Tego rodzaju regionalne lub potoczne użycie mogło wynikać z ograniczonej znajomości łaciny wśród lokalnych pisarzy sądowych, którzy adaptowali terminy do codziennego języka. W efekcie „salve” w księgach choczeńskich stało się synonimem klauzuli zabezpieczającej prawa przekazującego majątek.

środa, 5 marca 2025

Chocznia w opisie Józefa Kręciocha

 Ciekawy opis Choczni z końca XIX i początków XX wieku, z nawiązaniem do czasów późniejszych, zachował się w zapiskach Józefa Kręciocha (1886-1975), urzędnika kolejowego i literata:

Szeroką doliną, okoloną z południa zalesionymi wzgórzami Beskidów,  jak Łysa, Bliźniaki, Nad Morgami, przedzierała się ze źródeł pod Gancarzem i Leskowcem1 bystra Choczenka, zatracając swój nurt w korycie Skawy, otoczonej wikliną i różnorakim zielskiem, co przy nizinnych dopływach strumieni zazwyczaj wyrastają. Przed kilkudziesięciu latami była bogatym siedliskiem pstrągów i raków, toteż domorośli wędkarze i rakarze (nie identyfikować z hyclem) mieli pole popisu, a zdobycz smażono i gotowano, że zapachy wierciły w nosach łakomców. Dziś atoli dla ochrony przed powodziami liczne zakręty rzeczki wyprostowano, brzegowe urwiska zabetonowano, wartki prąd kilkudziesięciu progami przyhamowano i tak "strumyk" ucywilizowano, że nawet piskorza czy kijanki tam nie znajdziesz. Żywiczny oddech lasów łaskotał nozdrza, rankiem i wieczorami można było przysłuchiwać się do syta wiosenną i letnią porą wielobarwnemu chórowi słowików, drozdów, kosów, wilg i kukułek, nawet żaby w pańskich stawach potrafiły w "trio" rechotać. 

A dziś wszechwładna technika, smród i ubóstwo przyrody, zamiast naturalnego otoczenia, jakie Demiurg Wszechmocny przygotował w raju człowiekowi. Ech, dość, poetycznej euforii, trzeba wrócić do kroniki. Oczywiście że ciągnąca się nieomal siedem kilometrów wieś, posiada po obu stronach rzeki dwie, kiedyś błotniste, dziś większością wyasfaltowane drogi, których pobocze tworzą przeważnie sady, chronione onegdaj płotami lub sztachetami, dziś natomiast drucianymi siatkami i z opatrzoną zamkiem bramą, zaś w głębi ogrodzenia wznosiło się pod koniec XIX wieku około 500 domów i chat z drzewa, krytych przeważnie gontem lub słomą, zamieszkiwanych podówczas przez niespełna trzy tysiące przeważnie małorolnych gospodarzy. Grunty większością ujemnej klasyfikacji, ilaste lub bliżej gór kamieniste, przy dobrym urodzaju dawały zaledwo 16 kwintali pszenicy z hektara lub 14 żyta, a ponieważ środków antykoncepcyjnych nie znano, więc dzieciarni prawie w każdym domu nie brakowało. Ten i ów "rolnik" wędrował z worem na plecach osiem kilometrów do Andrychowa, by tam ćwierć lub pól kwintala kukurydzianej mąki nabyć, by swemu potomstw jakąś odmianę ziemniaków i grochu, względnie fasoli z kapustą zabezpieczyć. Osławiona galicyjska bieda dawała się tu niejednokrotnie gorzko odczuć. Dopiero w ostatniej dekadzie XIX wieku, kiedy zakończono budowę trasy kolejowej z Kalwarii do Bielska, sytuacja ekonomiczna Choczniaków poprawiła się nieco, albowiem ten i ów z parobczaków a nawet co śmielszych dziewuch wyjeżdżali na "Saksy" lub do Ostrawy, zaś sprytniejsi zdobywali jakąś pracę i zarobek bliżej, w uprzemysłowionym już nieco Bielsku lub sezonowo w okolicznych zakładach ceramicznych, ewentualnie wadowickich warsztatach rzemieślniczych.

Ludność, wyjąwszy garstki niedołęgów życiowych była urodna, przeważał typ nordycki nie lapoński, przywiązana do swej wiary, gdyż pomimo skromnej egzystencji nie szczędziła ofiar na zbudowanie okazałego kościoła w gotycko-nadwiślańskim stylu, który wraz krzyżem na wieży sięgał 52 metry wysokości i mógł wewnątrz pomieścić 2.000 wiernych. Zasługa to ówczesnego proboszcza ks. Komorka, natomiast jego następca ks. Józef Dunajecki zaopatrzył świątynię w cztery gotyckie ołtarze, wykonane przez tyrolskich rzeźbiarzy, kosztem 5.000 koron (równowartość 25 ha uprawnego pola), zaś następcy tegoż postarali się o witraże, porządne umeblowanie dla siedzących, powiększenie kubatury wnętrza przez rozszerzenie chóru, gruntownej rekonstrukcji organów, elektryfikacji kościoła i nowoczesnych ulepszeń, że Dom Boży może śmiało rywalizować z niejedną świątynią w bogatym mieście. Nie jest to bynajmniej czczą przechwałką, bo każdy wątpiący może dziś stwierdzić to naocznie, kronikarz pragnie jedynie tym wspomnieniem uczcić zasługi pracującego tutaj duchowieństwa.

W środku wsi, opodal kościoła, zbudowano w miejscu drewnianej na przełomie wieków jednopiętrową murowaną szkołę, z kilku lekcyjnymi salami i mieszkaniem dla zarządu, dla której przewidziano program sześcioklasowej szkoły powszechnej „podstawowej” oraz zimową wieczorówkę rolniczą, więc kierownicy Gajda, Ryłko, Gondek, Nowak przy współudziale kilkuosobowej ekipy (czyt. grona) nauczycielskiej wpajali swoim elewom gorliwie przepisane arkana wiedzy, dbając przy tym o dyscyplinę uczniowską tak dalece, że żaden sztubak nie wyminął starszego człowieka, by Go nie pozdrowić chrześcijańskim trybem lub bodaj "dzień dobry" sloganem. Toteż wadowickie szkoły, m.in. gimnazjum im. Marcina Wadowity pomimo szczupłości miejsca przyjmowały co zdolniejszych kandydatów wiedzy chętnie w swoje progi, jedynie miejscy panicze zazdroszcząc "wsiokom" pilności i talentów, szerzyli pogłoski, że w tutejszych szkołach dla "chłopów" nie ma miejsca. 

Również w Górnej Choczni tuż pod Bliźniakami okoliczni wieśniacy chcąc uchronić, swoich maluchów przed trzykilometrowym taplaniem się w błocie lub zimową anginą, własnym kosztem zbudowali parterową szkółkę z jedna salą lekcyjną i pokojem nauczycielki, gdzie troskliwa Mikolaszkówna za 20 guldenów miesięcznie, dotowanych przez Wydział Krajowy łącznie z subwencją gminy, próbowała podzielonej na cztery oddziały dzieciarni, liczącej około 60-ciu chłopców i dziewcząt, wpoić wiadomości z zakresu czteroletniej szkoły powszechnej i trzeba przyznać, że z dobrym skutkiem.

Nie było w on czas takich środków lokomocji, jak autobusy, czy choć rowery, niedawno  skonstruowane "bicykle" były rzadkością w miastach, cóż dopiero mówić o wsi...? Pierwszy "wóz bez koni” (czyt. samochód), na którego widok starsze kobiety z lękiem się żegnały, zaobserwował kronikarz jako mały brzdąc w ostatniej dekadzie ubiegłego wieku, a widząc że "ogon mu dymi", co na oddalonej dwa kilometry szosie między Bielskiem i Krakowem wyglądało dość niesamowicie, przypuszczał że pojazd jest parą niczym lokomotywa poruszany.

(…) Wieś w górnej części szczyciła się również na tzw. Sołtystwie posiadaniem parterowego dworku szlacheckiego z mansardą i frontową werandą, wspieraną na kolumienkach o renesansowych kapitelach, do której to posesji należało około 100 ha uprawnego gruntu i niespełna 150 ha lasów, onegdaj własność hr. Duninów2, nabyta z końcem u. w. przez spolszczonego Czecha Bichterle, który jednak wskutek ciężkich warunków ekonomicznych dla rolnictwa zmuszony był około 1904/1905 roku "dwór" rozparcelować, zaś nabywcy chłopi z Krakowskiego powiatu zdewastowali ów zabytek wkrótce, wreszcie rozebrali dla budujących się domostw na własny użytek.


1 w rzeczywistości źródła Choczenki nie znajdują się pod Leskowcem
2 tytuł hrabiowski przysługiwał jedynie Duninom z Głębowic, właścicielom ok. 150 ha lasu; Duninowie z Sołtystwa, choć spokrewnieni z tymi z Głębowic, nie posiadali tytułu hrabiowskiego

wtorek, 18 lutego 2025

Grzebowisko padliny w Choczni

 

W celu zapobieżenia rozprzestrzenianiu się chorób zwierząt już w 1885 roku każda gmina lub obszar dworski miała obowiązek urządzenia grzebowiska padliny w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej wielkości. Takie grzebowiska należało urządzać w miejscach suchych, nie przylegających do pastwisk i łąk oraz domów. Zagrzebywanie padliny w tym wyznaczonym obszarze należało do właściciela padłego zwierzęcia, które miał je tam dostarczyć niezwłocznie od chwili jego zejścia (lub zabicia). Sprawy te regulował okólnik ck Namiestnikostwa z 18 lipca 1885 roku. Mimo wynikających z niego kar dla opieszałych gmin temat grzebowiska padliny w Choczni pojawił się na posiedzeniu Rady Gminnej dopiero 6 stycznia 1896. Wówczas to wójt Józef Czapik postawił pod obrady Rady Gminnej wniosek, by Chocznia wybrała miejsce na pogrzebisko padliny i obmyśliła fundusz na zakupienie odpowiedniej działki. Radni nie podjęli jednak tego tematu, nic w tej sprawie nie uchwalili i „pozostawili bez żadnego starania się o to.”

2 października 1898 na posiedzeniu Rady Gminnej odczytano rozporządzenie ck Starostwa w Wadowicach, nakazujące do dwóch miesięcy zakupić grunt na grzebowisko padliny. W odpowiedzi na to rozporządzenie radni postanowili kupić odpowiedni grunt, a do wyszukania odpowiedniego miejsca wyznaczono asesora (członka zarządu gminy) Jana Brandysa.

W budżecie gminy na rok 1899, który został uchwalony 4 grudnia 1898,  znalazła się kwota 100 zł reńskich, którą radni przeznaczyli na zakup terenu pod grzebowisko padliny.

Do powstania grzebowiska/grzebaliska w Choczni faktycznie doszło dopiero w 1899 roku. Obiekt ten powstał na prywatnej parceli Adolfa Bichterle, właściciela majątku sołtysiego w górnej części wsi, który użyczył bezpłatnie gminie odpowiednie miejsce na Górnicy – blisko granicy z Zawadką. 12 listopada 1899 Rada Gminna uchwaliła skierować do Adolfa Bichterle serdeczne podziękowanie za tę decyzję.

4 marca 1900 zebrane na wykup gruntu pod grzebalisko 100 złotych reńskich gmina postanowiła ulokować na książeczce oszczędnościowej.

Grzebalisko na terenie użyczonym przez Bichterle działało bez przeszkód przez 4 lata, aż do momentu, gdy rozparcelował on i sprzedał cały posiadany przez siebie majątek sołtysi.

27 stycznia 1904 gospodarze z terenu Sołtystwa, którzy nabyli tam grunty od Adolfa Bichterle, postanowili wypowiedzieć choczeńskiej gminie prawo do dalszego składowania padliny z terenu gminy w dotychczasowym miejscu. Na wniosek Antoniego Styły uchwalono, by nadal korzystać z udostępnionego miejsca i wykupić go od nowych posiadaczy. W tym celu w dniu 27 marca 1904 postanowiono wykorzystać środki złożone kilka lat wcześniej na książeczce oszczędnościowej w kasie w Wadowicach.

Po raz ostatni w okresie przedwojennym temat grzebowiska pojawił się na obradach rady gromadzkiej 29 maja 1938. Wówczas na wniosek radnego Henryka Kota uchwalono uporządkowanie ogrodzenia grzebowiska padliny i wyznaczenie któregoś obywatela z Górnicy do dozorowania wykopanych dołów pod umieszczanie padliny, tak by nie była ona zbyt płytko grzebana ( według przepisów miała to być co najmniej dwumetrowa warstwa ziemi).

czwartek, 17 października 2024

O dziewiętnastowiecznych wójtach choczeńskich

 

Chocznia miała w XIX wieku 28 wójtów. O części z nich nie można powiedzieć wiele więcej niż to, kiedy się urodzili i zmarli, czyimi byli synami i mężami oraz ile mieli dzieci. Ale stanowisko wójta, czy też naczelnika Choczni sprawowały w tym czasie także osoby wyróżniające się, nie tylko w skali choczeńskiej. Większość z nich miała wcześniejsze doświadczenie w choczeńskim samorządzie jako przysiężni/radni lub podwójci (zastępcy wójtów). Należy też pamiętać, że wójtowie nie tylko przewodniczyli radzie gminnej i stali na czele władzy wykonawczej. Byli również przewodniczącymi sądów wiejskich, orzekających w sprawach niekryminalnych oraz zatwierdzających akty kupna/sprzedaży, darowizn i spadków.

Tylko trzech choczeńskich wójtów z XIX wieku nie urodziło się w Choczni, a większość z nich wywodziła się z rodzin osiadłych we wsi od wielu pokoleń. Przeciętny wójt w momencie wyboru na swoją funkcję miał wtedy około 41 lat i zajmował się głównie rolnictwem (poza tym było dwóch młynarzy, cieśla, krawiec, kowal/blacharz i organista). Najmłodszy z wybranych miał 28 lat, a najstarszy 68. Rekordzista był wybierany 7 razy (ale nie po kolei), oprócz niego tylko jeden z wójtów pełnił swe obowiązki przez 2 kadencje. Najkrótsza kadencja wójta trwała zaledwie jeden dzień, ponieważ wybrany zrezygnował z powodów zdrowotnych. Przez miesiąc zastępował go kolejny tymczasowy naczelnik, ale wkrótce stan zdrowia wybranego wcześniej wójta na tyle się poprawił, że wrócił on na swoje stanowisko, by znów po roku zrezygnować. Przez 25 lat, czyli ¼ całego XIX wieku wójtem była ta sama osoba, a dwóch innych wójtów rządziło w Choczni przez 7 lat.

Jeżeli chodzi o najważniejsze zasługi dla wsi omawianych wójtów, to wymienić należy ich udział w takich inwestycjach, jak budowa pierwszej szkoły, obecnego kościoła parafialnego i budynku plebanii oraz w powołaniu do istnienia Kółka Rolniczego wraz ze sklepem i czytelnią. Jeden z wójtów był fundatorem dzwonu kościelnego i pożyczkodawcą na zakup blachy na wieżę kościelną, inny ufundował krzyż na wieży, a wielu wójtów złożyło większe lub mniejsze darowizny na wyposażenie kościoła i inne cele kościelne. Kilku wójtów działało w świeckich stowarzyszeniach religijnych, czterech było ojcami księży. W zasadzie w istniejących dokumentach zachowały się pewne oceny sprawowania funkcji tylko w odniesieniu do kilku wójtów z końca wieku, a konkretne zarzuty sformułowano w stosunku do dwóch z nich (oraz trzeciego, ale w odniesieniu do kadencji już z XX wieku).

----

Krótka prezentacja sylwetek choczeńskich wójtów z XIX wieku:

  • Wojciech Piątek (1756-1816) został wybrany na wójta jeszcze w XVIII wieku, wcześniej był przysiężnym. W sumie stanowisko wójta sprawował przez 14 lat. Położył trzy krzyżyki jako swój podpis pod spisem inwentarza kościoła. Miał 3 żony, i był ojcem księdza.
  • Antoni Świętek (1761-1831) był wójtem przez 7 lat, wcześniej i później także radnym/przysiężnym.
  • Wojciech Kowalczyk (1781-1848), jeden z młodszych wójtów – w chwili wyboru miał 32 lata. W życiu prywatnym wyróżnił się tym, że czterokrotnie zawierał związki małżeńskie,
  • Kacper Rudzicki (1776-1840) nie był rodowitym chocznianinem, przed wyborem na wójta działał w miejscowym samorządzie jako przysiężny. Na stanowisku wójta podjął starania o zniesienie szarwarku (powszechnej przymusowej robocizny) na Cesarskim Gościńcu.
  • Tomasz Woźniak (1752-1820), najstarszy z wójtów wybranych w XIX wieku, w chwili objęcia stanowiska miał 68 lat. Wcześniej przysiężny choczeński. Podpisał (trzema krzyżykami) Metrykę Franciszkańską – drugi galicyjski spis własności, sporządzony głównie do celów podatkowych i jeszcze w tym samym roku zmarł.
  • Jacenty Nowak (1773-1840) był mieszkańcem Choczni, ale w niej się nie urodził. Za jego kadencji zniesiono ostatecznie obowiązek 210 dni parobydlanych (parą koni lub wołów) szarwarku na Gościńcu Cesarskim „co potomkowie po nas zostający z familii na familię będą mieli wieczną pamiątkę”, jak zapisano w Księdze Sądowej. W testamencie pozostawił niemal 18 mórg synowi Leonowi.
  • Franciszek Kręcioch (1784-1853), wcześniejszy przysiężny, był ofiarodawcą znacznych sum na sztandar i kościół.
  • Józef Szczur (1774-1835) młynarz z dolnej części wsi i nauczyciel w szkole przykościelnej – jako pierwszy z dziewiętnastowiecznych wójtów choczeńskich umiał pisać i czytać, jednego z synów kształcił w gimnazjach w Cieszynie i Podolińcu.
  • Józef Twaróg (1781-1831), wcześniejszy przysiężny. Był mężem Żydówki, która przyjęła religię katolicką. Zmarł podczas epidemii cholery.
  • Kazimierz Woźniak (1790-1853) miał 13 dzieci, jeden z jego synów ukończył gimnazjum w Bochni, a później studiował prawo w Krakowie.
  • Marcin Ruła (1785-1835) przed wyborem na wójta przez 10 lat był przysiężnym gromady choczeńskiej.
  • Bartłomiej Brandys (1785-1852) był wójtem przez dwa lata.
  • Józef Pindel (1790-1836) wcześniejszy przysiężny (przez 13 lat). Zmarł w trakcie kadencji. Był ojcem 13 dzieci
  • Michał Pindel (1801-?) pierwszy z ww., który urodził się już w XIX wieku. Dwukrotnie wybierano go na wójta, sprawował tę funkcję w sumie przez 7 lat. Potwierdzał Grundparzellen Protocoll – kolejny spis własności w Choczni, był członkiem Towarzystwa Wstrzemięźliwości.
  • Szymon Ruła (1798-1849) wcześniejszy przysiężny, członek choczeńskiego Towarzystwa Wstrzemięźliwości oraz Arcybractwa Szkaplerza Św. w Inwałdzie.
  • Sebastian Guzdek (1804-?) ostatni wójt z czasów pańszczyźnianych.
  • Franciszek Bryndza (1797-?) wcześniejszy przysiężny, jego dwaj synowie zostali wyświęceni na księży.
  • Jan Pindel (1816-1873) najmłodszy wójt – w chwili wyboru miał 28 lat. Był ojcem 10 dzieci, należał do Towarzystwa Trzeźwości.
  • Antoni Widlarz (1825-?) również wybrany wójtem w młodym wieku (30 lat). Był dobrodziejem choczeńskiego kościoła. Zmarł w Rybnej, gdzie posługę proboszcza sprawował jego syn Ferdynand. Inny z jego synów (Jan Widlarz) był nauczycielem oraz inspektorem szkolnym w Krośnie i w Żywcu. W sumie z dwiema żonami miał 12 dzieci.
  • Jan Szczur (1821-1887) młynarz z dolnej części wsi, później też w Wadowicach, posiadał ponad 20-morgowe gospodarstwo – 3. co do wielkości w Choczni. Jako wójt był współinicjatorem powstania pierwszej trzyklasowej szkoły ludowej w 1859 roku. W tym samym roku ofiarował 20 złotych reńskich na ozdobienie kościoła i był współorganizatorem jego malowania. W 1880 r. zmienił nazwisko na Szczurowski, jeden z jego synów (Ludwik) został księdzem.
  • Jan Rokowski (1819-?) z zawodu cieśla, wcześniej jako przysiężny był przedstawicielem gminy do spraw budowy domu szkolnego, ukończonego w 1862 roku, a także mężem zaufania przy jednaniu sporów. Posiadał ponad 9-morgowe gospodarstwo w Niwie Zakościelnej.
  • Wojciech Widlarz (1821-1887) jako przysiężny był współinicjatorem powstania pierwszej trzyklasowej szkoły ludowej w 1859 roku oraz pełnomocnikiem wójta ds. szkoły. Wójt Choczni przez 4 lata, później radny  i gminny mąż zaufania przy jednaniu sporów. Członek Komitetu Ubogich, nadzorującego wpływy i wypłaty z Kasy Ubogich.
  • Józef Cap/Czapik (1828-1907) najwybitniejszy wójt choczeński w XIX wieku, wybierany 7 razy, w sumie sprawował tę funkcję przez 25 lat. W Choczni był także wieloletnim organistą, nauczycielem, radnym, pisarzem gminnym, przewodniczącym Komitetu Parafialnego i Kółka Rolniczego, członkiem Rady Szkolnej, Komitetu Ubogich i Komisji Asenterunkowej (Poborowej). Ufundował kosztem 600 złotych reńskich średni dzwon dla parafii  choczeńskiej (poświęcony w 1884 r.) i ofiarował 6 złotych na przelanie/powiększenie dużego dzwonu,  a także 30 złotych reńskich na zakup 4 złotych lichtarzy i 90 złr na zakup srebrnej puszki.  Był inicjatorem i przewodniczącym komitetu budowy nowego kościoła, pożyczył gminie 400 złr na pokrycie blachą wieży kościelnej. W 1897 r. jego postępowanie jako wójta było przedmiotem interpelacji poselskiej, którą wniósł przed Sejm Krajowy we Lwowie poseł z Choczni Antoni Styła. Wśród zarzutów pojawiły się m. in.: samowola przy budowie domu murowanego dla organistów i rozporządzeniu drewnem ze starej plebanii, nierozliczenie się z rachunków za budowę kościoła i plebanii, zezwolenie na budowę stodoły na drodze publicznej oraz usytuowanie kancelarii gminy we własnym domu. Poza Chocznią uważany na początku lat 90. XIX wieku za faktycznego przywódcę chłopstwa galicyjskiego, był radnym powiatowym, dwukrotnie startował bez powodzenia w wyborach na posła. Zmienił nazwisko z Cap na Czapik.
  • Franciszek Guzdek (1835-?) wcześniejszy radny, zrezygnował ze stanowiska wójta po dwóch latach. Rok później został uznany winnym sprzeniewierzenia 245 złotych reńskich z funduszu spichrza gminnego (podatki gminne wnoszono wówczas w ziarnie).
  • Józef Guzdek (1842-1903) przed wyborem na wójta był radnym i podwójcim (zastępcą wójta). Jako podwójci został pobity do nieprzytomności podczas wykonywania czynności urzędowej, co zakończyło się procesem sądowym i skazaniem sprawcy Franciszka Bryndzy. Zawiesił sprawowanie funkcji wójta ze względu na stan zdrowia zaledwie dzień po wyborze, objął ponownie obowiązki po miesiącu, by ostatecznie zrezygnować rok później (pozostał radnym). Był także gminnym taksatorem i rewidentem kasy gminnej, wybrano go do Komitetu Budowy Kościoła, zarządu Kółka Rolniczego i Rady Szkolnej. Miał 11 dzieci.
  • Jakub Gurdek (1836-?) pochodził z Ponikwi, był tymczasowym naczelnikiem gminy przez miesiąc, gdy sprawowanie urzędu zawiesił Józef Guzdek, po jego powrocie do władzy został podwójcim. Wcześniej wybierany radnym, zaczynał „karierę” jako konwojent na stacji szupów (link).
  • Szymon Pietruszka (1840-1889) z zawodu krawiec, wcześniej przysiężny, podwójci i strażnik polowy. Członek komitetu budowy kościoła. Został odwołany ze stanowiska po uznaniu części dóbr kościelnych za własność gminną.
  • Antoni Sikora (1849-1929) z zawodu kowal/blacharz. Wójt Choczni w ostatnich trzech latach XIX wieku, później sprawował nadal ten urząd aż do 1910 roku. Był wykonawcą i współfundator krzyża na wieży kościelnej (lata 80. XIX wieku). Przed wyborem na wójta radny gminny, wiceprzewodniczący Kółka Rolniczego i sklepikarz z ramienia Kółka, przez pewien czas prowadził wyszynk wina. W 1898 r. przed jego domem, miejscem spotkań ludowców, posadzono lipę upamiętniającą Adama Mickiewicza. 

czwartek, 19 września 2024

Choczeńskie zabytki - obraz Chrystusa z "żywymi oczami"

 


Obraz Chrystusa trzymającego w jednej dłoni kulę ziemską, a drugą czyniącego znak błogosławieństwa jest prawdopodobnie dziełem malarza klasztornego Iżyczka z Kalwarii Zebrzydowskiej i powstał w I połowie XIX wieku. Namalowany został w stylu bizantyjskim, a swój obecny wygląd zawdzięcza zabiegom konserwatorskim, które po II wojnie światowej przeprowadził Franciszek Suknarowski.
Nie ma wyjątkowych walorów artystycznych, ale posiada dużą wartość sentymentalną dla obecnych właścicieli. Jego cechą charakterystyczną są oczy Chrystusa, które wydają się wodzić za obserwatorem, niezależnie od tego, gdzie on się znajduje i pod jakim kątem spogląda na obraz.

To malowidło zakupił w Kalwarii choczeński krawiec Jakub Garżel (1818-1897) i od razu zlecił jego poświęcenie miejscowym bernardynom. Gdy w 1888 roku wychodziła za mąż jego córka Anna, dostała go w prezencie ślubnym. Odtąd stale wisiał w jej mieszkaniach - najpierw w Wadowicach, na Zaskawiu i na Groblach, po śmierci męża w wynajętej izbie w Choczni, zaraz przy granicy z Wadowicami i w końcu w domu jej syna w środkowej części Choczni. Po śmierci Anny odziedziczył go właśnie on. Ponieważ nie miał własnych dzieci, w spadku po nim przejęła go w latach 70. XX wieku jego wychowanica, a po jej śmierci przeszedł na własność jej syna, czyli piątego z kolei właściciela. Stanowi dla niego cenną pamiątkę.  

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Choczeński dwór sołtysi na szkicowych mapach z połowy XIX wieku

Austriaccy geometrzy, dokonujący w połowie XIX wieku pomiarów Choczni, rejon nieistniejącego już obecnie dworu sołtysiego umieścili na trzech szkicowych mapkach.


Widoczne są na nich między innymi:

- 3 stawy sołtysie, z których tylko jeden był wówczas napełniony wodą,

- przebieg dawnej Drapówki i głównej drogi przez wieś, które nie łączyły się ze sobą. Dawna Drapówka biegła wzdłuż brzegu największego stawu sołtysiego,  a później zbliżała się do głównej drogi przez wieś, by w miejscu ich obecnego skrzyżowania odbić w bok i prowadzić dalej wzdłuż Choczenki w górę wsi, po śladzie obecnej ulicy Głównej. Natomiast główna droga przez wieś do miejsca skrzyżowania z Drapówką pokrywała się przebiegiem z obecną ulicą Główną, dalej jednak przekraczała Choczenkę, prowadząc do dworu sołtysiego,

- dwór sołtysi z zabudowaniami gospodarczymi (nr 83 na doklejonym fragmencie), będący wtedy własnością Piotra Dunina,

- dom nr 132 także należący do majątku sołtysiego, w którym mieszkali kolejni młynarze z Sołtystwa. 

Dworek sołtysi przed jego rozbiórką (początek XX wieku)
Ilustracja do jednej z książek Józefa Putka


czwartek, 25 lipca 2024

Przekazanie manuskryptów z Choczni do Archiwum Państwowego

 We wtorek odbyło się w Choczni przekazanie 10 manuskryptów, pozostających dotąd w prywatnych rękach, do Archiwum Państwowego w Bielsku-Białej, będącego częścią Archiwum Państwowego z Katowic. Najstarsze z przekazanych ksiąg pochodzą jeszcze z XVI wieku. Ogółem do AP w Bielsku-Białej trafiło około 0,25 metrów bieżących akt, na ogół w dobrym stanie, w tym między innymi:

  • Księgi Sądowe z Choczni (nr 1, 3 i 5),
  • Protokoły posiedzeń Rady Gminnej z Choczni z II połowy XIX wieku i początku XX wieku,
  • Księgi Sądowe z Targanic,
  • Księgi Sądowe z Rzyk,
  • Księgi Gruntowe z Jaroszowic z I połowy XIX wieku,
  • Oprawione zbiory akt miejscowości z okolic Zatora i z samego Zatora.
Po konserwacji w Oddziale Konserwacji i Zabezpieczania Zasobu Archiwum Państwowego w Katowicach akta powrócą do Bielska-Białej, gdzie zostaną opracowane. Termin i forma ich udostępnienia dla zainteresowanych badaczy nie są w tej chwili znane.

Przekazanie najstarszej Księgi Sądowej z Choczni
Z lewej strony przekazujący, z prawej Paweł Hudzik, kierownik AP w Bielsku-Białej


 


czwartek, 6 czerwca 2024

Prawo do polowań w galicyjskiej Choczni

 

Prawo polowania w austriackiej Galicji  było przywiązane do własności gruntu i służyło każdoczesnemu większemu posiadaczowi gruntów, który mógł swobodnie rozstrzygać, czy będzie wykonywał to prawo we własnym zakresie przez samodzielne organizowanie polowań (o ile posiadał do tego stosowne uprawnienia), czy też prawo to wydzierżawi. Prawo do samodzielnego organizowania polowań lub dzierżawienia polowań posiadała też każda gmina na gruntach stanowiących majątek lub dobro gminy (od 1909 roku o powierzchni co najmniej 115 hektarów).

Stosownie do tych przepisów prawnych Rada Gminna w Choczni uchwaliła w 1868 roku, że polowania na gruntach gminy Chocznia i przynależnych do niej należy wydzierżawić na lat 5 przez publiczną licytację. Zwycięzcą tej licytacji został p. Hawełka, który pod koniec dzierżawy, to jest w lipcu 1873 roku zabiegał o jej przedłużenie na kolejne 5 lat. Ówczesny wójt Franciszek Guzdek i czterech delegowanych radnych: Walenty Szczur, Jan Woźniak, Franciszek Cibor i Józef Guzdek mieli na podstawie uchwały gminy negocjować kolejny kontrakt z Hawełką, przyjmując za podstawę zapisy poprzedniej umowy dzierżawy. Hawełka miał zakaz polowania w lecie, a gdy „owsy, koniczyny i lny stać na polach jeszcze będą” myśliwi mieli obchodzić je przez uwrocia, czyli końce pól, gdzie nawracano zaprzęgami końskimi lub wolimi.

W 1883 roku władze gminne spóźniły się z ogłoszeniem kolejnej licytacji na prawo dzierżawy polowań, co miały obowiązek uczynić na trzy miesiące prze ukończeniem terminu poprzedniej dzierżawy, która dobiegła końca 18 lipca 1883 roku. Nową licytację zarządzono dopiero 27 lipca i jej termin wyznaczono na 22 sierpnia. Z powodu krótkiego czasu od ogłoszenia do licytacji zgłosiło się na nią tylko dwóch oferentów: p. Gładysz, wadowicki rzeźnik i p. Dobrzański, sekretarz rady powiatowej w Wadowicach. Wójt Czapik i radny Pietruszka protestowali bezskutecznie przeciw dopuszczeniu pierwszego z wymienionych wyżej, ponieważ nie okazał on pozwolenia na posiadanie broni myśliwskiej. Urzędnik prowadzący licytację zadowolił się tylko oświadczeniem Gładysza, że stosowne pozwolenie posiada i dopuścił go do licytacji. Jej zwycięzca nie został w dokumentach gminy wymieniony, ale wylicytowana kwota za dzierżawę (55 zł reńskich za rok) była dla władz choczeńskiej gminy zbyt niska. Nie tylko nie dorównywała poprzednio obowiązującej kwocie dzierżawy (75 zł reńskich za rok), ale także odbiegała od warunków wylicytowanych przez inne gminy z rejonu Wadowic. Jako przykład podano Gorzeń, który za oferowany teren do polowań o powierzchni 300 mórg uzyskał dzierżawę w wysokości 15 zł rocznie. Ponieważ Chocznia wystawiała na licytację teren o powierzchni 3.558 mórg, to oczekiwała za niego około 200 zł czynszu dzierżawnego rocznie. Dlatego władze gminy wystosowały oficjalny protest do starostwa i zażądały powtórnej licytacji. Cała sprawa ciągnęła się aż do jesieni 1885 roku. Wtedy to zwycięzcą licytacji na prawo dzierżawy polowań ogłoszono wójta Józefa Czapika, Co ciekawe, wójt wylicytował czynsz dzierżawny w wysokości 40 zł reńskich rocznie, czyli o 15 zł niższy, niż oprotestowany przez niego dwa lata wcześniej.

Po upływie 5 lat dzierżawy w dniu 30 marca 1890 radni choczeńscy na wniosek Józefa Guzdka postanowili przesłać prośbę do starostwa w Wadowicach, by przedłużyć kontrakt z Józefem Czapikiem, naczelnikiem gminy Chocznia, na kolejne 5 lat i na tych samych warunkach (40 zł reńskich rocznie). Radni uznali, że Czapik odpowiada warunkom o prawie polowania i „nie dla zysku, lecz dla ochrony od kłusowników i dla rozrywki utrzymuje dzierżawę polowania”.

Kolejny raz sprawą polowań na terenie Choczni radni gminni zajęli się w 1900 roku. Ówczesnym dzierżawcą prawa polowań był następny wójt Antoni Sikora, który zaapelował, by przyznać mu to prawo ponownie na okres 6 lat, począwszy od 1 stycznia 1901 roku. Radni poparli ten apel i postanowili odstąpić od licytacji, a prawo do polowań przyznać Sikorze z wolnej ręki. Utrzymano również dotychczasowy czynsz dzierżawny płacony przez naczelnika gminy w wysokości 114 koron rocznie, czyli 57 dawnych złotych reńskich (reformę walutową i wymianę reńskich na korony przeprowadzono w 1892 roku).

7 sierpnia 1904 roku radny Józef Czapik wystąpił z wnioskiem, by zgłosić do starostwa rozszerzenie powierzchni dzierżawionej przez gminę do polowań o obszar dawnego majątku sołtysiego, w tym czasie już całkiem rozparcelowanego, co mogłoby przynieść Choczni dodatkowy dochód. Radni przyjęli ten wniosek do wiadomości.

O tym, że z prawa dzierżawy choczeńskich terenów do polowań faktycznie korzystano, świadczą dawne doniesienia prasowe.

Na przykład 16 grudnia 1902 roku podczas polowania, które zorganizowali w Choczni starosta Geppert i radca dworu Szlachtowski (płacąc za nie Sikorze), ośmiu myśliwych upolowało lisa i 47 zajęcy, o czym donosił „Łowiec” – organ Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego.

Józef Turała w „Kronice wsi Chocznia” podaje, że z prawa do polowań korzystali też mieszkający w Choczni: Szymon Łapka (karczmarz), Antoni Sikora (kowal), czy Jan Turała (mistrz murarski).

poniedziałek, 6 maja 2024

Żołnierze z Choczni w armii austriackiej przed 1820 rokiem

 Gdy monarchia austriacka zajęła w 1772 roku część ziem polskich w ramach I rozbioru, nie od razu wprowadziła tam swoje zasady organizacji sił zbrojnych. Po krótkim okresie przejściowym postanowiono na wniosek Franza Moritza Lacy’ego, ówczesnego prezydenta Nadwornej Rady Wojennej, że przyszli poborowi z Galicji nie będą wcielani do jakiejś osobnej jednostki wojskowej, lecz należy pobierać ich do służby we wszystkich istniejących już 37 pułkach piechoty. To postanowienie, jak pisze Michał Baczkowski w opracowaniu „Galicja a wojsko austriackie 1772-1867”, było podyktowane w pewnej mierze chęcią germanizacji rekrutów z Galicji i stało w sprzeczności z zasadami panującymi w pozostałych krajach monarchii habsburskiej, gdzie żołnierzy kierowano na drodze poboru do pułków uzupełnianych w myśl zasad terytorialnych. W 1782 roku wprowadzono regulację, że każdy z cyrkułów galicyjskich ma stanowić pomocniczy okręg rekrutacyjny dla konkretnych dwóch pułków austriackich. W przypadku Choczni, należącej wtedy do cyrkułu myślenickiego, były to 56. i 10. Pułk Piechoty. Danych o żołnierzach z Choczni należy więc szukać w aktach osobowych tych pułków, ponieważ indywidualne karty ewidencyjne wprowadzono dopiero w 1820 roku. Z akt zachowanych w Archiwum Wojennym w Wiedniu (Kriegsarchiv) wynika, że źródłem do poznania szczegółów służby ówczesnych rekrutów z Choczni, jest szereg zestawień sporządzanych przez każdy pułk w formie tak zwanych: Muster- i Präsentierungslisten (spisów „z natury”, sporządzanych na placach manewrowych koszar), Assentlisten (spisach z poboru), Transferirungslisten (zestawieniach dotyczących przesunięć żołnierzy) oraz Superarbitirungslisten (żołnierzy kierowanych do rezerwy z powodów zdrowotnych).

We wszystkich tych zestawieniach udało mi się znaleźć informacje o 47 żołnierzach z Choczni, którzy rozpoczynali służbę w armii austriackiej przed 1820 rokiem, przy czym 10 z nich figurowało na więcej niż jednej liście. Do tego dochodzi dwóch kolejnych żołnierzy, o których służbie przed 1820 rokiem wiadomo z ich późniejszych osobowych kart ewidencyjnych (Grundbücher), przy 7 wymienionych tam ogółem takich przypadkach (pozostałych pięciu występowało też w dokumentach pułkowych).

Dane z akt osobowych pułków austriackich obejmowały w tym czasie:

  • Imiona i nazwiska choczeńskich żołnierzy armii austriackiej przed 1820 rokiem, przy czym imiona pisano w wersji niemieckiej (Lorenz=Wawrzyniec, Johan=Jan, Peter=Piotr, itp.), a nazwiska często przekręcano przy próbach zapisania ich fonetycznie według niemieckiej ortografii (np. Bryndza jako Brensa, Zając jako Sajonz, Ruła jako Rulla, Szczur jako Czurr, Guzdek jako Gusteck, Wątroba jako Wondroba, Malata jako Mallada, Leśniak jako Leschniak, czy Drapa jako Trappa). W spisach pojawiają się następujące nazwiska rekrutów z Choczni: Balon, Bandoła, Biel, Bryndza, Burzej, Bylica, Cap, Cibor, Drapa, Guzdek, Koman, Kręcioch, Kumorek, Leśniak, Malata, Majkut, Michalik, Odrobina, Pindel, Rokowski, Ruła, Sikora, Stankiewicz/Stankowicz, Szczur, Szymonek, Warmuz, Wątroba, Wcisło, Widlarz, Woźniak, Wójcik, Zając, a ponadto osoby nazywające się Wachlarz lub Baklarz i Trzop, które w tym czasie nie występują w choczeńskich metrykach chrztów, małżeństw i zgonów.
  • Nazwę jednostki wojskowej, do której byli wcielani rekruci stający do poboru w Myślenicach. W przypadku 13 chocznian był to 10. Pułk Piechoty, w przypadku zaledwie 8 – 56. Pułk Piechoty, a najwięcej, bo aż 28 rozpoczynało służbę w 15. Pułku Piechoty, przy czym część z nich kończyła ją po przesunięciach już w 56. P. P. Początkowo większość poborowych wcielano do 10. P. P. (ostatnia dekada XVIII wieku), a następnie do 15. P. P. (pierwsze piętnastolecie XIX wieku).
  • Rok poboru (najczęściej dokładną datę). Leon Bylica stawał do poboru najdawniej, bo już w 1783 roku, a Wojciech Bylica, Maciej Cap, Gabriel Drapa i Wojciech Zając 10 lat później. Z kolei Wojciech Bryndza, Maciej Leśniak i Franciszek Szczur dopiero w 1816 roku, czyli tuż przed wprowadzeniem okręgów rekrutacyjnych, podporządkowanych odpowiednim pułkom piechoty (od tego momentu chocznianie służyli głównie w 56. P. P.).
  • Wiek poborowych i żołnierzy, traktowany jednak z dużym przybliżeniem. Różnice pomiędzy datami urodzin z aktów wojskowych i metryk kościelnych dochodzą do 6 lat i tylko w 11 przypadkach są zgodne. 10 żołnierzy pobranych do armii austriackiej z Choczni wcale się w niej nie urodziło – jeden z rekrutów urodził się w Tomicach, a pozostałych dziewięciu nie wiadomo gdzie. Najmłodsi rekruci mieli 19 lat, a najstarsi 33 i 34 lata.
  • Stan cywilny – tylko czterech żołnierzy/rekrutów z Choczni było w tym czasie żonatych (8% wszystkich), wszyscy czterej żonaci mieli też dziecko lub dzieci (dwóch synów Leona Ruły jest wymienionych z imienia).
  • Wyznanie – 100% było rzymskimi katolikami.
  • Wzrost (we wszystkich przypadkach oprócz Präsentierungslisten i najstarszych Musterlisten). Średni wzrost żołnierzy z Choczni wynosił 166 cm i był taki sam, jak ich młodszych następców z lat 1820-1846. Najwyższy był Marcin Stankowicz (176 cm), a najniżsi żołnierze mierzyli 159 cm (Jakub Koman, Jan Rokowski, Piotr Szczur, Franciszek Szczur i Wawrzyniec Warmuz).

Z wyszukanych 47 żołnierzy najwięcej wiadomo o wojskowych dokonaniach Marcina Wątroby (ur. 1790), uczestnika bitwy pod Dreznem oraz Bitwy Narodów pod Lipskiem (w ramach koalicji antyfrancuskiej walczącej z armią Napoleona), który zmarł i został pochowany w Waldkirch w Badenii-Wirtembergii, gdzie stacjonowała część armii austriackiej po przekroczeniu Dunaju.

Po zakończeniu służby wojskowej najbardziej znani byli: Franciszek Szczur, wójt Choczni w połowie XIX wieku, Marcin Guzdek i Kazimierz Woźniak – przysiężni oraz Maciej Leśniak, skazany w 1854 roku na rok aresztu za obrazę majestatu cesarskiego. 

Patrz również:

Żołnierze z Choczni w dokumentach kadrowych 56. Pułku Piechoty w latach 1820-1868

Cechy fizyczne chocznian z I połowy XIX wieku

czwartek, 18 kwietnia 2024

Karol Guzdek - niedoceniony talent

 "Nowa Reforma" w numerze 139 z 19 czerwca 1896 roku zamieściła notatkę o nieodkrytym i niedocenianym talencie artystycznym z Choczni pod tytułem:

Kotlarz i Portrecista

"W Biały (obecnie część Bielska-Białej - uwaga moja) pracuje w warsztacie kotlarskim Ochsnera niejaki Karol Guzdek, pochodzący ze wsi Choczni pod Wadowicami, który posiada niezaprzeczalny talent rysowniczy. W wolnych chwilach od pracy rysuje on podług fotografj portrety, które odznaczają się więcej niż rutyną odtwórczą, samorodny artysta uwydatnia wszystkie cechy charakterystyczne fotografowanych, nie posługując się siatką, lecz rysuje z wolnej ręki i dorabia nawet fryzury modne, jeżeli fotografje zdjęte są w dawniejszych latach. 

Pan Guzdek liczy lat 29 i chce uczęszczać do szkoły rysowniczej, na ten cel rysuje portrety, aby zaoszczędzić pewną sumę na dalsze kształcenie. Dodać należy, że p. Guzdek rysuje także z natury, a chociaż nie słyszał nigdy o prawach perspektywy, jego utwory świadczą o artystycznym talencie.

Możeby który z naszych mecenasów sztuki zwrócił uwagę na tego samorodnego artystę, którego ulica bialska nazywa drugim Defreggerem (Franz von Defregger to austriacki malarz akademicki chłopskiego pochodzenia - uwaga moja) i ułatwił mu dalsze kształcenie, przysparzając naszej sztuce jednego więcej z artystów, dokumentujących żywotność narodu polskiego."

----

Niestety apel dziewiętnastowiecznego dziennikarza nie spotkał się z odzewem mecenasów sztuki i talent Guzdka nie został wykorzystany, a on sam jest dziś postacią kompletnie anonimową. Kilkadziesiąt lat później poświęcił mu kilka akapitów Józef Turała w swojej "Kronice wsi Chocznia". O talencie Guzdka wspomina on tylko w tym kontekście, że Karol zwany "Kinkesem" znany był mu jako malarz wnętrz i elewacji kościelnych. I nie chodziło tu tylko o świątynie chrześcijańskie, ale również meczety w Turcji i w Egipcie.

Talenty artystyczne w dziedzinie malarstwa i rzeźby przejawiał także brat Karola Guzdka - ksiądz Jan Guzdek, ale jego dzieła były znane tylko osobom, które odwiedzały go na plebanii w Browerville w amerykańskim stanie Minnesota, gdzie przez wiele lat sprawował posługe kapłańską.

Wspomniany Karol Guzdek był synem Wojciecha Guzdka z Choczni i pochodzącej z Kaczyny Marii Sordyl. Przyszedł na świat 25 października 1866 roku. Gdy powstawał cytowany wyżej artykuł w "Nowej Reformie" był już od roku mężem Katarzyny Dudek rodem z Czańca. Na początku XX wieku ich pięcioro dzieci: Karol, Rozalia, Emilian, Władysław i Józefa zostało ochrzczonych w kościele w Kętach. Po śmierci żony Karol Guzdek pwrócił do Choczni. W 1909 roku odwiedził swojego młodszego brata Jana w Ameryce. Zmarł w 1922 roku w czasie szalejącej w Choczni epidemii czerwonki. Spośród jego dzieci najbardziej znany był Władysław Guzdek (ur. 1907), bielski restauraor, którego drugą żoną była chocznianka Elżbieta ze Ścigalskich. Ich ślub w 1937 roku był głośnym wydarzeniem w przedwojennej Choczni.



czwartek, 4 kwietnia 2024

Żołnierze z Choczni w dokumentach kadrowych 56. Pułku Piechoty w latach 1820-1868

 


Dokumenty kadrowe żołnierzy służących w armii  Monarchii Habsburgów, czyli po niemiecku Grundbuchblättern, wprowadzono w 1820 roku. Początkowo zawierały one następujące dane: imię i nazwisko żołnierza, miejsce jego urodzenia, wiek, wyznanie, stan cywilny, zawód, przydział do konkretnej jednostki i jego data oraz przebieg kariery wojskowej, uwzględniający ewentualne awanse, przesunięcia, dezercje i okoliczności zakończenia służby lub śmierci. W późniejszym czasie na arkuszu personalnym każdego żołnierza pojawił się także opis jego cech fizycznych, o czym bardziej szczegółowo traktuje wcześniejsza notatka (link) oraz dane dotyczące znajomości języków i szczepień.

W 1820 roku pobór do armii austriackiej nie był powszechny, ale przymusowy. Opierał się na dość skomplikowanych zasadach. Spośród wszystkich mężczyzn potencjalnie podlegających służbie wojskowej (na podstawie spisu/konskrypcji) faktycznie rekrutowano do stałych jednostek wojskowych tylko 10%. Czas trwania służby wynosił 14 lat, a później obniżono go do 8 lat.

Z lat 1820 - 1868 roku, czyli od wprowadzenia Grundbuchblättern do ustanowienia poboru powszechnego, udało mi się odszukać karty ewidencyjne 171 żołnierzy z Choczni, służących w 56. Pułku Piechoty. 

12 z nich urodziło się jeszcze w XVIII wieku, a najwcześniej, bo w 1782 roku, przyszedł na świat Antoni Bryndza. Z kolei najpóźniej urodzili się: Jan Guzdek, Józef Ramza i Józef Romańczyk (w 1846 roku). Biorąc zaś pod uwagę poszczególne dekady, najwięcej choczeńskich żołnierzy 56. Pułku Piechoty pochodziło z lat 20. XIX wieku (62). Trzech żołnierzy rozpoczęło służbę jeszcze w 1813 roku (Antoni Bryndza, Leon Ruła i Franciszek Burzej), to znaczy 7 lat przed wprowadzeniem Grundbuchblätter, a dla dwóch (Wojciecha Szczura i Jana Guzdka) służba rozpoczęła się tuż przed wprowadzeniem poboru powszechnego (w 1868 roku). Najwięcej poborowych z Choczni zaczęło służyć w 56. Pułku Piechoty w 1848 roku (19), a w latach 1822-26, 1836-37 i w 1855 roku nie pojawił się w tej jednostce żaden nowy rekrut z Choczni.

Średni wiek choczeńskiego rekruta 56 PP wynosił nieco ponad 22 lata, najmłodszy był 17-letni Jan Nowak zwany Nosal, a najstarszy 31-letni wspomniany już wyżej Antoni Bryndza.

Dla dwóch chocznian służba w 56 PP skończyła się już w 1820 roku (Józefa Bąka i Franciszka Zająca), czyli w tym samym, w którym się rozpoczęła. Ogólnie takich przypadków rozpoczęcia i zakończenia służby w 56 PP  w tym samym roku było 10 ( w latach 1820-1868).

Średni czas służby poborowego z Choczni wynosił w tym czasie prawie 8 lat, przy czym należy pamiętać, że jego wpływ na długość tej służby był ograniczony przepisami.

Biorąc pod uwagę rok rozpoczęcia i zakończenia służby, rekordzistą był Maciej Woźniak, który został wcielony do 56 PP w 1814 roku, a zwolniony do rezerwy w 1836 roku, czyli aż po 22 latach. W rzeczywistości Woźniak odsłużył swoje przepisowe 14 lat, ponieważ krótko po poborze w 1814 roku zdezerterował i ukrywał się przez 3 lata, a po ponownym zgłoszeniu się do wojska wcielono go ponownie do służby liniowej dopiero po 5 latach.

Prawdziwym rekordzistą pod względem długości służby był więc Szymon Graboń (16 lat), który o rok wyprzedził Jakuba Haczka. Równe 14 lat w szeregach 56 PP spędziło 12 chocznian.

Jakikolwiek awans udało się osiągnąć 27 żołnierzom z Choczni, to znaczy 16% z wszystkich służących w 56 PP. Sześciu osiągnęło stopień gefrajtra (starszego szeregowego), z tym że dwóch z nich po pewnym czasie zostało zdegradowanych. Do korpusu podoficerów awansowało:

- 17 kaprali,

- 3 plutonowych (Karol Kondak, Sebastian Wcisło i Józef Kloss),

- 1 sierżant (Stanisław Mortek).

Można uzupełnić, że niepełnoletni w czasie rekrutacji Jan Nowak vel Nosal został pułkowym trębaczem, a Józef Bylica i Jakub Dąbrowski ordynansami oficerskimi.

24 żołnierzy z Choczni zmarło lub zginęło w trakcie służby (14% z wszystkich), a 8 kolejnych zmarło w kilka lat po ukończeniu służby. Po zwolnieniu ze służby liniowej wróciło do Choczni z różnych względów zaledwie niespełna 44% z tych, którzy wcześniej rozpoczynali służbę w 56 PP. Nie dziwi więc fakt, że żołnierzy służących w jednostkach liniowych nie uwzględniano wówczas na przykład w sprawach spadkowych, z góry uważając , że ich szanse powrotu do wsi nie są zbyt duże. Doliczając inwalidów i skierowanych do szpitali uszczerbek na życiu i zdrowiu poniosło ogółem 38 choczeńskich żołnierzy 56 PP (ponad 22% z wszystkich).

Pod względem wyznania 170 na 171 choczeńskich rekrutów 56 PP podawało, że są katolikami. Jedynym wyjątkiem był Żyd Mendel Silbiger (niestereotypowo jasnowłosy i niebieskooki), który był też jedynym, który zgłosił się do służby na ochotnika. W omawianym okresie w 56 PP służył również inny Żyd – Majer Huppert – który w Choczni zamieszkał dopiero po zwolnieniu go do rezerwy.

Znajomość języka niemieckiego stwierdzono u 7 rekrutów z Choczni (Jakuba Dąbrowskiego, Józefa Guzdka, Jakuba Leśniaka, Jana Łopaty, Mendla Silbigera, Jana Twaroga i Ignacego Wójcika), przy czym tylko Wójcik i Silbiger potrafili pisać po niemiecku. Znajomość języka węgierskiego wykazano u Wojciecha Kamińskiego, a pisać po polsku potrafiło 9 ówczesnych rekrutów z Choczni.

Na 171 żołnierzy z Choczni 8% (14) miało żony, poślubione przed pobraniem do armii lub w trakcie służby. 12 rekrutów z Choczni deklarowało, że są zaszczepieni, ale tę rubrykę wprowadzono na stałe w latach 40. XIX wieku, więc nie wiadomo, jak wyglądało do w przypadku dużej części pozostałych.

Zaledwie 13 na 171 choczeńskich rekrutów 56 PP posiadało konkretny (nierolniczy) zawód. Byli to: Józef Dąbrowski (kowal), Jan Kręcioch (krawiec), Michał Kumorek (stolarz), Ignacy Widlarz (krawiec), Wojciech Kamiński (krawiec), Jan Pietruszka (krawiec), Szymon Pietruszka (krawiec), Józef Romańczyk (krawiec), Wojciech Szczur (stolarz), Andrzej Ścigalski (krawiec), Tomasz Woźniak (krawiec), Stanisław Wójcik (szewc) i Jan Żak (krawiec). Ponadto Stanisław Mortek i Ignacy Wójcik byli studentami/uczniami szkół średnich, a Józef Smolarski organistą.

Spośród tych choczeńskich żołnierzy, którzy przedterminowo skończyli służbę w 56 PP:

- 11 zostało przeniesionych do innych liniowych jednostek wojskowych: 20. Pułku Piechoty (Kazimierz Banaś, Tomasz Buldończyk, Karol Kondak, Jan Turala i Wawrzyniec Zając), 1. Pułku Ułanów (Józef Bąk i Antoni Wójcik), 7. Pułku Piechoty (Franciszek Zając), 10. Pułku Piechoty (Jakub Graboń), 2. Batalionu Jegrów (Jan Ramenda i Szymon Strzeżoń),

- 6 trafiło do nieliniowych jednostek wojskowych: 4. Pułku Żandarmerii (Maciej Gancarczyk), Putz Commando (Franciszek Kręcioch), korpusu pionierów (Wojciech Romańczyk i Józef Majkut), Wojskowej Komisji Mundurowej (Wojciech Kamiński),

- 3 przesunięto do Milicji Krakowskiej (Antoni Bąk, Sebastian Szczur i Jan Trzaska),

- 10 skierowano do Domów dla Inwalidów (Invalidenhaus), w tym większość do Tyrnauer Ivalidenhaus (Jana Capa, Jana Dąbrowskiego, Piotra Hanusiaka, Antoniego Leśniaka, Jana Łopatę, Mikołaja Wątrobę i Józefa Widra); Józefa Dąbrowskiego do Peszter Invalidenhaus, a Antoniego Glondysa i Jakuba Turałę do niepodanej lokalizacji,

- 2 oddano do szpitali wojskowych (Wawrzyńca Drapę i Franciszka Pietruszkę).

Jeżeli chodzi o dalsze losy byłych choczeńskich żołnierzy 56 PP, to kształtowały się one rozmaicie. Spośród tych, którzy nie powrócili do Choczni:

- Ignacy Wójcik został księdzem i kapelanam wojskowym,

- Józef Kloss był leśniczym w Brennej,

- Ignacy Bandoła górnikiem w Zagłębiu Śląsko-Morawskim,

- Antoni Kręcioch krawcem w Cieszynie,

- Stanisław Mortek woźnym sądowym w Cieszynie,

- Szymon Pietruszka krawcem w Andrychowie,

- Józef Romańczyk krawcem w Białej,

- Józef Smolarski drobnym urzędnikiem dworskim w okolicach Krakowa, 

- Jan Smolarski mieszkańcem Temesvar w Siedmiogrodzie (dziś Timisoara w Rumunii),

- Wojciech Szczur stolarzem kolejowym w Krakowie,

- Andrzej Ścigalski krawcem w Bieczu lub w jego okolicach,

- Jan Żak krawcem w Andrychowie,

- Antoni Zając mieszkańcem Frydrychowic.

Natomiast spośród tych, którzy ponownie zamieszkali w Choczni 16 odgrywało ważną rolę w choczeńskim samorządzie lub dla niego pracowało (czyli prawie ¼), Mendel Silbiger był karczmarzem, a Józef Dąbrowski kowalem. Należy wyróżnić z ich grona:

- Antoniego Piątka, twórcę fundacji, z  której środków rozpoczęto budowę aktualnego kościoła parafialnego,

- Błażeja Szczepaniaka, wieloletniego kościelnego i nauczyciela w Choczni Dolnej,

- Ludwika Strzeżonia, pisarza gminnego, zastępczego nauczyciela i oglądacza zwłok,

- Jana Świętka, współtwórcę Kółka Rolniczego, sklepikarza, przewodniczącego Rady Szkolnej Miejscowej.

Warto także wspomnieć o okolicznościach rekrutacji dwóch chocznian:

- Wawrzyniec Kumorek, uczestnik Powstania Styczniowego, został schwytany przez Rosjan i wydany władzom austriackim 12 grudnia 1866 roku, po czym odstawiono go do urzędu powiatowego w Jaworznie, a już następnego dnia trafił w szeregi 56 PP,

- Józef Wider w 1867 roku został oskarżony o kradzież trawnika z lasu pańskiego i stanął przed Sądem Powiatowym w Wadowicach oskarżony o współudział w pobiciu Wojciecha Gracy, po czym wcielono go do 56 PP roku i jeszcze w tym samym roku zwolniono, jako inwalidę.

Jako ciekawostę można podać fakt, że służący w tym okresie w 56 PP Jan i Piotr Nowakowie byli bliźniakami. Pobrano ich jednak do armii nie w tym samym czasie, lecz w odstępie kilku lat.

poniedziałek, 18 marca 2024

Kaplica św. Anny

 


Około 50 metrów od bramy cmentarza parafialnego w Choczni usytuowana jest murowana kaplica pod wezwaniem św. Anny. Jej kubatura ma wynosić około 25 m3, a powierzchnia użytkowa 9,9 m2, przy wymiarach zewnętrznych na poziomie gruntu 240 x 260 cm oraz wysokości 280 cm. Według opisu z 1985 roku kaplica została zbudowana na planie prostokąta z cegły pokrytej tynkiem. Dach kapliczki jest dwuspadowy, ma konstrukcję drewnianą i został pokryty dachówką cementową. Zamontowano na nim niewielki metalowy krzyż. Od strony południowo-wschodniej i zachodniej umiejscowione są drewniane, wydłużone okna, zamknięte łukiem obwiedzionym gzymsikiem, z dekoracyjnym opracowaniem elewacji w technice boniowania.  Od frontu kapliczki znajdują się drewniane, dwuskrzydłowe drzwi, a w ich górnej części okno z promieniście ukształtowanymi polami. Otwór drzwiowy jest zamknięty łukiem i obwiedziony gzymsem. Przed nim umieszczono kamienny stopień. Ponad drzwiami w płycie szczytowej usytuowana jest trójkątna wnęka. Płytkie wnęki znajdują się również w ścianach, pomiędzy podmurówką, narożnymi występami w murze (czyli tak zwanymi lizenami)i górnym poziomym pasem (fryzem). We wnętrzu kaplicy stoi stół ołtarzowy z figurą Matki Bożej Niepokalanej. Nad ołtarzem zawieszono obraz patronki kaplicy, a na bocznych ścianach ulokowane są obrazy Serca Jezusowego i św. Jana Pawła II. Całość nie posiada konkretnego stylu architektonicznego.

Nie wiadomo, kiedy kaplica została zbudowana. Autorzy książki „Wadowice koło Choczni” i strona internetowa Informacji Turystycznej z Wadowic wskazują błędnie, że stało się to w 1918 roku. Nieprawdziwa jest również informacja w katalogu zabytków, że kaplicę św. Anny zbudowano około 1900 roku. Tymczasem już 25 kwietnia 1897 roku choczeńska rada gminna uchwaliła, że tę kaplicę należy wyremontować z funduszu parafialnego z ewentualną dotacją ze strony gminy, ponieważ „bardzo podupadła”. Szczególnie zły był stan jej fundamentu i dachu. Skoro w 1897 roku kaplica wymagała remontu, to musiała zostać zbudowana kilkadziesiąt lat wcześniej, być może czasie utworzenia cmentarza w połowie lat 30. XIX wieku lub niewiele później. Niestety w „Kronice Parafialnej” nie zachowały się żadne informacje na ten temat (w latach 1826-42 nastąpiła przerwa w jej prowadzeniu).

Natomiast jeżeli chodzi o remont kaplicy św. Anny, to został on wykonany przez mistrza murarskiego Jana Turałę, o czym pisze w „Kronice wsi Chocznia” jego syn Józef. W krótkim tekście podaje on ponadto, że do tego remontu, a właściwie gruntownej przebudowy, miało dojść dopiero w 1918 roku.

poniedziałek, 11 marca 2024

Cechy fizyczne chocznian z I połowy XIX wieku

 

O  cechach fizycznych chocznian urodzonych w I połowie XIX wieku nie dowiemy się z ich fotografii, ani przekazów ustnych. Dopiero w 1839 roku wynaleziono proces dagerotypu umożliwiający zapisanie obrazu na metalowej płytce, na klasyczną fotografię trzeba było czekać do lat 80. XIX wieku, a na jej upowszechnienie w Choczni jeszcze dłużej. Natomiast cechy fizyczne pewnej grupy młodych chocznian, ale wyłącznie płci męskiej, określano i zapisywano znacznie wcześniej. Chodzi o dane poborowych do armii austriackiej, które zachowały się w wiedeńskim Kriegsarchiv. W danych ewidencyjnych 56. Pułku Piechoty, w którym najczęściej służyli chocznianie, udało mi się odnaleźć opis cech fizycznych 52 rekrutów z Choczni, urodzonych w latach 1822-1846, stanowiących około 1/3 wszystkich choczeńskich poborowych tego pułku. Należy ponadto pamiętać, że pobór aż do 1868 roku nie był powszechny, więc tych 52 rekrutów stanowi tylko niewielki procent z całej grupy urodzonych w tym przedziale czasu mężczyzn z Choczni.

Dzięki danym z Kriegsarchiv możemy dziś poznać takie ich cechy fizyczne, jak: typ sylwetki, kolor: włosów, oczu i brwi, kształt: nosa, twarzy i podbródka, wzrost oraz znaki szczególne.

Spośród nich wybrałem cztery moim zdaniem najistotniejsze (kolor włosów i oczu, kształt twarzy oraz wzrost), by na ich podstawie spróbować wyciągnąć uogólnione wnioski.

Kolor włosów

W celu ustalenia koloru włosów rekrutów z Choczni na arkuszach ewidencyjnych użyto siedmiu określeń: białe, blond, szare, ciemnoblond, brąz, ciemny brąz i czarne (oczywiście w języku niemieckim). Najliczniejsi byli blondyni (25) i brązowowłosi (13). Jeżeli zsumować określenia blond, białe, szare i ciemnoblond, by otrzymać liczbę osób raczej jasnowłosych oraz brąz, ciemny brąz i czarne jako kolory zaliczane do ciemnych, to okazuje się, że jasnowłosi rekruci z Choczni przeważali nad ciemnowłosymi (29:23).

Kolor oczu

W przypadku koloru oczu posłużono się pięcioma określeniami: niebieskie, szare, brązowe, ciemnobrązowe i czarne. Zdecydowanie najwięcej było szarookich (33), a doliczając do nich niebieskookich, okazuje się, że jasnoocy rekruci stanowili aż 81% całej grupy.

Kształt twarzy

Do określania kształtu twarzy używano w zasadzie dwóch pojęć– albo uważano ją za podłużną, albo za owalną lub zamiennie okrągłą, przy czym aż 71% młodym poborowym z Choczni przypisano tę drugą cechę.

Wzrost

To jedyna obiektywnie określona wartość, ponieważ została zmierzona. Wzrost rekrutów wyrażano w stopach i calach wiedeńskich, których wartości są nieco wyższe, niż ich znanych angielskich odpowiedników. Najwyższym wśród pomierzonych był Wojciech Szczur, urodzony w 1844 roku, który miał 178 cm wzrostu, a najniższym o rok młodszy od niego Ignacy Widlarz, mierzący zaledwie 156 cm. Średnia wzrostu wynosiła 166 cm, przy czym najwięcej rekrutów mierzyło 163 cm. Średni wzrost całej męskiej populacji chocznian z tego okresu był z pewnością nieco niższy niż 166 cm, biorąc pod uwagę fakt, że do armii austriackiej nie pobierano osób niższych niż 59 cali wiedeńskich (156 cm).

Jeżeli rozciągnąć uzyskane pomiary na całą grupę poborowych, to statystyczny poborowy z Choczni, który urodził się w I połowie XIX wieku, był w zasadzie tego samego wzrostu, co żołnierz Wojska Polskiego z okresu zaraz po odzyskaniu niepodległości (1921-23), ale już znacznie odstawał wzrostem od żołnierzy LWP urodzonych w 1946 roku (170,5 cm) i w 1991 roku (178 cm). Jednocześnie tenże statystyczny rekrut z Choczni był wyższy, niż statystyczny rekrut z całej ówczesnej Galicji. Ponieważ wzrost oprócz czynników genetycznych zależy od warunków życia, to jego biologiczny standard musiał być w wtedy w Choczni nieco powyżej średniej galicyjskiej.

Porównania

Choczeński poborowy urodzony w I połowie XIX wieku był średnio o 3 cm wyższy od swojego rówieśnika z Rzyk, rzadziej ciemnowłosy, niż on (44% : 50%) i o mniej pociągłej twarzy (29% :33%).

W stosunku do poborowych z Polanki Wielkiej k. Oświęcimia chocznianie byli średnio o 1 cm wyżsi, nieco bardziej jasnowłosi i o znacznie mniej pociągłej twarzy.

Podsumowanie

Jeśli na podstawie tak małej próby można wysnuwać uogólnione wnioski, to cechy wyglądu młodych chocznian urodzonych w latach 1822-46 odpowiadają mieszanemu pochodzeniu jej mieszkańców. Na kartach ewidencyjnych poborowych z Choczni ujawnione są cechy zarówno standardowo przypisywane ludom słowiańskim (jasne oczy i włosy, owalna twarz i średni wzrost), jak i przybyszom z Karpat i Bałkanów (ciemne włosy i oczy, pociągłe twarze, nieco niższy wzrost), przy czym te pierwsze przeważają nad drugimi. Typowy młody chocznianin z tego okresu był więc częściej jasnooki i jasnowłosy, miał owalną twarz i średni wzrost.

Najwyżsi choczeńscy poborowi z tego okresu byli nieco częściej jasnowłosi i jasnoocy, niż reszta, ale ich twarze były częściej pociągłe (typ nordycki). Najniżsi z choczeńskich poborowych różnili się od nich jedynie kształtem twarzy, natomiast ciemny kolor oczu i włosów przeważał u tych, których wzrost był zbliżony do średniej.

poniedziałek, 19 lutego 2024

Kaplica św. Jana Nepomucena

 

Kaplica św. Jana Nepomucena to najstarszy mały obiekt sakralny w Choczni. Powstała dzięki staraniom księdza proboszcza Jana Znamierowskiego, zaraz po objęciu przez niego probostwa w Choczni.

Zapis na ten temat znajduje się w prowadzonej przez niego Kronice Parafialnej:

W 1812 roku dokończyłem kapliczkę św. Jana Nepomucena dawszy do niej drzwi z kratą z drutu, zrobiwszy w niej posadzkę kamienną i wytynkowawszy na zewnątrz i od wewnątrz.”

Już rok później nowo wybudowana kaplica omal nie została zniszczona podczas wielkiego wezbrania wód Choczenki w dniu 24 sierpnia. Poziom rzeki podniósł się wówczas aż do jej fundamentów.

W 1814 roku ks. Znamierowski posadził obok tej kapliczki dwa kasztany, które zakupił w Inwałdzie. W 1817 roku dosadził między kasztanami jeden modrzew, a w 1820 roku kolejne dwa, po bokach obiektu.

Przez zbudowanie kapliczki pod wezwaniem kanonizowanego w 1729 roku św. Jana Nepomucena ks. Znamierowski chciał wzbudzić w parafianach kult tego męczennika z XIV wieku, czczonego zwłaszcza w Czechach i na Śląsku. Przed swoim odejściem z Choczni do Mikluszowic proboszcz Znamierowski z satysfakcją zapisał w Kronice Parafialnej, że jego zamiar się powiódł i nabożeństwo do św. Jana Nepomucena bardzo w Choczni się rozwinęło, nie tylko w oparciu o kaplicę przy kościele, a także dwie inne – na Sołtystwie i przy źródle pod Pagórkiem Ramendowskim.

Jeżeli chodzi o lokalizację opisywanej kaplicy, to usytuowana jest ona na płaskim terenie między drogą prowadzącą do kościoła a rzeką Choczenką, na skraju przykościelnego parkingu. W 1975 roku sporządzono jej opis do katalogu zabytków o następującej treści:

Ściany murowane z cegły i kamienia, potynkowane. Dach drewniany, kryty papą (eternitem według innego opisu – uwaga moja). Posadzka z kamienia. Sklepienia łukowe, podwieszone. Rzut na planie prostokąta – kwadratu (zaokrąglone naroża). Bryła zwarta. Dach brogowy, zwieńczony drewnianą sterczyną. Od frontu otwór zamknięty ażurową furtką, zamknięty łukiem o niskiej strzałce. Płaszczyzny ścian zwieńczone gzymsem. Pozostałe elewacje ślepe. Stół ołtarzowy.

Natomiast w „Kronice wsi Chocznia” Józefa Turały jej sklepienie określono jako żagielkowe, a dach jako namiotowy, podkreślony profilowanym gzymsem. Józef Turała dodaje również, że wewnątrz znajduje się posąg św. Jana Nepomucena.

Kaplica ma kubaturę 26 metrów sześciennych i powierzchnię 13,8 m2, przy wymiarach 2,7 m x 2,6 m oraz wysokości 2,8 m. Według inspekcji konserwatorów zabytków w 1959 roku jej stan oceniono na dostateczny, a w 1966 i w 1855 roku na dobry, z niewielkimi śladami podsiąkania kapilarnego wody.

Kaplica św. Jana Nepomucena pełni do dziś rolę sakralną, pozostając własnością parafii w Choczni.