Pokazywanie postów oznaczonych etykietą majątek sołtysi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą majątek sołtysi. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 lipca 2025

Sołtys Śuhaj i włodarz Smyrdziuch

 

W najdawniejszej choczeńskiej Księdze Sądowej (zwanej też Wójtowską lub Gromadzką) pojawiają się pojedyncze wpisy dotyczące sołtysa Śuhaja (inne formy nazwiska Siuhaj lub Szuhay) i włodarza Smyrdziucha, które wydają się interesujące zarówno ze względu na wymienione funkcje, jak i nazwiska pełniących je osób.

Pozornie w określeniu sołtys nie ma nic zagadkowego – sołtysa mamy w Choczni także i dzisiaj, a w świadomości zdecydowanej większości żyjących w Choczni osób sołtysi byli od zawsze, gdyż występowali w Choczni przez całe ich życie. Sołtysi pojawili się w Choczni na stałe po 1954 roku, gdy Chocznia przestała być gminą, a stała się gromadą, ale występowali także już wcześniej – znany z okresu okupacji sołtys Władysław Świętek zaczął pełnić tę funkcję w 1933 roku. Jednak w 1631 roku, gdy odnotowano sołtysa Śuhaja, słowo to znaczyło coś innego. Sołtys nie był wtedy przedstawicielem lokalnej, wiejskiej społeczności i organem wykonawczym sołectwa (jak dziś), lecz właścicielem sołtystwa – majątku/folwarku, który:

- otrzymał on sam jako zasadźca organizujący nową wieś,

- dziedziczył po przodkach, będących zasadźcami,

- otrzymywał na niego nadanie królewskie,

- wykupił od poprzednich właścicieli (np. zasadźców lub ich potomków).

W 1631 roku był w Choczni tylko jeden majątek sołtysi, usytuowany w górnej części wsi (dawnej Choczni Nowej), którego właścicielami (a więc sołtysami) od 1582 roku była rodzina Szczurów. Jak wiadomo, majątek ten otrzymał od króla Stefana Batorego Grzegorz Szczur, żołnierz piechoty wybranieckiej, za zasługi w czasie oblężenia Pskowa w czasie wojny przeciwko Rosji (III wyprawy inflanckiej Batorego). W XIV wieku, podczas lokacji Choczni Starej, musiał istnieć w dolnej Choczni inny majątek sołtysi, ale po trzech wiekach historii Choczni pamięć o nim już się zatarła i do dziś nie wiadomo, gdzie mógł się on dokładnie znajdować. 

Czego sołtysem był więc właściwie ów Śuhaj? 

Jeżeli nie sołtystwa w Choczni, to może jakiegoś majątku sołtysiego w Kaczynie, należącej do tej samej parafii i lokowanej około 80 lat wcześniej? 

Tę wieś zasiedlali na prawie wołoskim głównie górale karpaccy przybyli z południa i południowego wschodu, co pasuje do pochodzenia nazwiska Śuhaj, które wywodzić można od węgierskiego słowa suhanc, oznaczającego młodzieńca (wyrostka, parobka, kawalera), a formę Siuhaj przybrało na terenie obecnej Słowacji, przez zastąpienie sufiksu -nc końcówką typową dla dialektów słowackich. 

Sołtys Śuhaj występuje wprawdzie w Księdze Sądowej tylko raz, ale jego nazwisko odnotowano w niej siedmiokrotnie w latach 1576-1651 (raz występuje też nieco podobne nazwisko Suwaj). Analizując poszczególne zapisy można ustalić, że pozostali wymienieni w Księdze Sądowej Śuhajowie byli zarębnikami, przystosowującymi do celów rolniczych zalesione parcele powyżej Sołtystwa Szczurów. Suhaiczyków mamy też w dwóch metrykach chrztów z Wadowic (1609 i 1614), dotyczących mieszkańców Choczni oraz w czterech metrykach ślubów z 1603, 1604 i 1624 roku, w których nowożeńcem był Andrzej Suhayczyk, a świadkami Sebastian, Jan i Błażej Suchaiczykowie. Niewykluczone ponadto, że niejaki zarębnik Siupa/Siuha, wymieniany w spisach płatników podatku kościelnego (taczma) do 1711 roku, to także przedstawiciel tej samej rodziny. 

Wszystkie te zapisy świadczą o ciągłej obecności w Choczni różnie zapisywanych Śuhajów przez co najmniej kilka pokoleń, przy braku jakichkolwiek danych na ich temat z Kaczyny. 

Należy więc rozpatrzyć inną hipotezę -  skoro sołtys Śuhaj był rzeczywiście z Choczni i jego rodzina mieszkała tam już znacznie wcześniej, to może chodziło jednak o sołtysa Szczura? 

W tym czasie nazwiska chocznian nie były jeszcze ustabilizowane i z reguły przedstawiciele większych choczeńskich rodów byli określani więcej niż jednym mianem (np. Guzdkowie byli jednocześnie Wątrobami, Kumorkowie - Malatami, Turałowie – Kleśniakami, itd.). Dlatego nie sposób wykluczyć, że i Szczurowie mogli być „dwunazwiskowi” i używać wymiennie obok nazwiska Szczur także i Śuhaj. Tym bardziej, że Śuhajowie mieszkali koło sołtystwa Szczurów, a skądinąd wiadomo, że część Szczurów również była zarębnikami. Jeżeli zarębnicy Siupowie/Siuhowie to także Śuhajowie, to musieli oni być zapisywani w metrykach kościelnych pod innym nazwiskiem, skoro przez dłuższy czas obecności w Choczni, jako Siupowie/Siuhowie są znani tylko ze spisów taczma.

Równie ciekawy, jak w przypadku sołtysa Śuhaja, jest zapis dotyczący włodarza Stanisława Smyrdziucha z 1576 roku. To jedyny włodarz w Księdze Sądowej i jedyny znany z imienia Smyrdziuch w starych dokumentach dotyczących Choczni. 

Według definicji słownikowej włodarz był zarządcą, niższym urzędnikiem odpowiedzialnym wobec władzy zwierzchniej (w tym przypadku starosty barwałdzkiego, dzierżawcy królewskiej Choczni), za stan majątkowy całej wsi lub folwarku w niej położonego (odprowadzanie podatków, czynszów, odrabianie pańszczyzny). Jako urzędnik – delegat starosty uczestniczył obok wójta i przysiężnych w rozstrzyganiu sporów majątkowych, zatwierdzaniu spadków, testamentów i nakładaniu kar w sprawach niekryminalnych. Takich urzędników starościańskich, uczestniczących w posiedzeniach sądowych, pojawia się wielu w starych zapisach Księgi Sądowej, część z nich było także jak Smyrdziuch mieszkańcami wsi, ale tylko on jeden zapisany został jako włodarz. 

Na dodatek parcele gruntowe Smyrdziuchów określano niekiedy nie jako rolę, czy jej część, jak w przypadku „zwykłych” choczeńskich kmieci, lecz jako „osiadłość” (w zapisie transakcji z 1729 roku, gdy za 90 zł zakupił jej północną część Franciszek Rokowski). To sugeruje, że własność Smyrdziuchów miała jakiś szczególny status, a oni sami nie byli tylko zwykłymi urzędnikami starosty. Nie zawsze zresztą uległymi - Józef Putek przytacza przykład jednego z nich, który pobił drewnianym kołkiem gumiennika (czyli innego urzędnika) starościńskiego. Oprócz niego i włodarza Stanisława niewiele o nich wiadomo. Tego nazwiska (lub podobnego) brak jest w zapisach metrykalnych, czy spisach podatkowych. Mogło zaniknąć bardzo wcześnie, jeszcze przed wprowadzeniem zapisów metrykalnych lub dawni Smyrdziuchowie posiadali jakieś alternatywne nazwisko/przezwisko, pod którym byli zapisywani.

Określenie Smyrdziuch przetrwało natomiast, choć w formie nieco przekształconej, w nazwie jednej z choczeńskich ról. W I połowie XVII wieku Rola Smyrduchowska (lub Śmierdzichowska/Śmierdziuchowska) leżała w dolnej części wsi po obu stronach Choczenki, rozpościerając się od granicy z Zawadką po granicę z Frydrychowicami (przecinając Choczenkę i Zawale). Po raz ostatni ta nazwa pojawia się w Metryce Józefińskiej z końca XVIII wieku w Niwie Dolnej od Wadowic (dolne Zawale), oddzielona od granic miejskich tylko Rolą Kołagowską. Jak widać, z czasem nazwisko Smyrdziuch zaczęto zastępować przez Śmierdzich/Śmierdziuch, choć jego pochodzenie mogło być zupełnie inne i wcale nie oznaczać, że jakiś protoplasta tego rodu wydzielał wokół siebie brzydki zapach. Można próbować wywodzić go od używanego wśród Słowian słowa smerda, wymawianego w Choczni jako „smyrda” i oznaczającego początkowo wolnego chłopa, a później poddanego, sługę uzależnionego od władcy lub też młokosa. Stopniowo słowo smerda przyjęło znaczenie pogardliwe dla człowieka o niskim statusie społecznym. Co ciekawe, jedno z wymienionych wyżej znaczeń nawiązuje do funkcji sprawowanej przez Stanisława Smyrdziucha.

Można zastanowić się również, czy specjalny status Smyrdziuchów i ich włości w dolnej Choczni nie wynikał z faktu, że gospodarowali oni na gruntach pierwotnego sołtystwa z Choczni Starej lub byli potomkami, czy dziedzicami pierwszego sołtysa. Albo zarządcami folwarku sołtysiego z nadania starosty. W każdym razie ich „osiadłość” jako jedna z nielicznych według znanych źródeł historycznych rozpościerała się po obu stronach Choczenki. Tak położony był tylko majątek sołtysi w Choczni Górnej i dobra plebańskie.

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Choczeński dwór sołtysi na szkicowych mapach z połowy XIX wieku

Austriaccy geometrzy, dokonujący w połowie XIX wieku pomiarów Choczni, rejon nieistniejącego już obecnie dworu sołtysiego umieścili na trzech szkicowych mapkach.


Widoczne są na nich między innymi:

- 3 stawy sołtysie, z których tylko jeden był wówczas napełniony wodą,

- przebieg dawnej Drapówki i głównej drogi przez wieś, które nie łączyły się ze sobą. Dawna Drapówka biegła wzdłuż brzegu największego stawu sołtysiego,  a później zbliżała się do głównej drogi przez wieś, by w miejscu ich obecnego skrzyżowania odbić w bok i prowadzić dalej wzdłuż Choczenki w górę wsi, po śladzie obecnej ulicy Głównej. Natomiast główna droga przez wieś do miejsca skrzyżowania z Drapówką pokrywała się przebiegiem z obecną ulicą Główną, dalej jednak przekraczała Choczenkę, prowadząc do dworu sołtysiego,

- dwór sołtysi z zabudowaniami gospodarczymi (nr 83 na doklejonym fragmencie), będący wtedy własnością Piotra Dunina,

- dom nr 132 także należący do majątku sołtysiego, w którym mieszkali kolejni młynarze z Sołtystwa. 

Dworek sołtysi przed jego rozbiórką (początek XX wieku)
Ilustracja do jednej z książek Józefa Putka


poniedziałek, 10 lipca 2023

Duninowie w Choczni

 

Duninowie herbu Łabędź to jeden z najstarszych rodów szlacheckich w Polsce. Według przekazów rodzinnych wywodzą się od możnowładcy śląskiego Piotra Włostowica (ok. 1080-1153), wojewody na dworze Bolesława Krzywoustego i Władysława II Wygnańca, który nie używał jednak ani herbu Łabędź, ani nazwiska Dunin. Najstarszy zachowany dokument z pieczęcią herbu Łabędź pochodzi z 1326 roku i dotyczy Miecława z Konecka, rycerza kujawskiego. Natomiast pierwszym znanym Doninem/Duninem był Donin z Miączyna w 1350 roku, a pierwszym Duninem pieczętującym się Łabędziem Dunin z Krajowa w 1412 roku. 

Żyjący w XV wieku kronikarz Jan Długosz napisał, że Piotr Włostowic przywędrował na polski dwór królewski z Danii i stąd wziął się jego przydomek (Dunin czyli Duńczyk) oraz łabędź na tarczy herbowej, stanowiący element charakterystyczny dla heraldyki duńskiej. Jednak nowsze badania genealogiczne, historyczne i genetyczne raczej wykluczają duńskie pochodzenie Duninów. Nazwisko Dunin mogło powstać od imienia Dominik, używanego w tym rodzie, czego przykładem jest choćby podkanclerzy Dominik ze Skrzyńska, brat wymienionego już Dunina z Krajowa. Według innej teorii (prof. Bieniaka) Dunin/Donin to jednak Duńczyk, tyle że nie Piotr Włostowic, a jego praprawnuk o tym samym imieniu, który mógł przebywać na dworze duńskim w połowie XIII wieku i zostać pomylony przez późniejszych kronikarzy ze swym sławnym przodkiem. 

Ważnym elementem łączącym późniejszych Duninów z Piotrem Włostowicem z XII wieku jest miejscowość Skrzyńsko na Mazowszu, zwana też dawniej Skrzynnem, ponieważ istnieją dowody na to, że została podarowana Piotrowi przez Krzywoustego za uprowadzenie księcia przemyskiego Wołodara. Pierwszym Łabędziem ze Skrzyńska związanym z historią Choczni był Mszczugij (Mściwoj), rycerz Władysława Jagiełły, który według Długosza w czasie bitwy pod Grunwaldem zawiadomił króla o śmierci wielkiego mistrza krzyżackiego, co bywa interpretowane w ten sposób, że sam był tej śmierci sprawcą lub współsprawcą. Mszczugij w 1444 roku odkupił za 3000 czerwonych złotych dobra barwałdzkie razem z Chocznią od Mikołaja Serafina. Dwa lata później Mszczugij zmarł, a Chocznię z resztą dzierżawy barwałdzkiej odziedziczył jego krewny Włodek Skrzyński. 

Z kolei pierwszym Duninem, który pojawił się w księgach metrykalnych z Choczni, był niejaki Jakub, który 19 listopada 1652 roku był świadkiem ślubu, zawartego w choczeńskim kościele parafialnym przez Jana Kaźmierowskiego i Annę Zachariasiewicz. Być może ten sam Jakub Dunin wymieniany jest w 1682 roku  w metryce chrztu Franciszka Mroczkowskiego, jako jego dziadek (ojciec jego matki Elżbiety z Duninów). 

Stałe związki Duninów z Chocznią datują się od czasu małżeństwa Rozalii Majeranowskiej, córki właściciela miejscowego majątku sołtysiego z podstolim zatorskim i oświęcimskim oraz burgrabią krakowskim Stanisławem Michałem Duninem. W 1765 roku w lustracji królewskiej Stanisław Dunin jest podany jako właściciel choczeńskiego sołectwa. Należał on do linii rodowej Duninów, określanej jako Szpotowie, najprawdopodobniej od cechy fizycznej któregoś z przodków, który miał szpotawą, czyli zdeformowaną stopę. Herbem Duninów Szpotów był też Łabędź, ale odmienny: ze złotą koroną na głowie i na szyi oraz z pierścieniem w dziobie. Profesor Janusz Bieniak na podstawie dość przekonujących przesłanek (ale nie twardych dowodów) wywodzi Szpotów od Krystyna, prawnuka Piotra Włostowica. Stanisław i Rozalia Duninowie mieli w Choczni dziewięcioro dzieci: Jacentego Karola Józefa (1759), Wincentego (1761), Annę Kunegundę (1763)- późniejszą żonę Ignacego Dunina Mieczyńskiego i matkę urodzonej w Choczni Justyny (1791), Franciszka (1765), Wojciecha (1769), Grzegorza Wincentego Ferrariusza (1771), Franciszka Ksawerego Mikołaja (1776), Michała (1779) i drugiego Wojciecha (1781). 

Według Metryki Józefińskiej posiadali w Choczni nieco ponad 127 mórg gruntu, co stanowiło 4 % powierzchni wsi. Składały się na to: drewniany dworek ze stajniami, stodołami, oborą, wozownią i podwórcem, 52 parcele gruntowe (68% grunty orne, 24 % pastwiska), a także lasy olchowo-jodłowe (prawie 25 mórg), 4 stawy: Kochanek, Iziebny, Młyński i Szczurowski oraz łowisko na Stawku w Rzyczkach. Ziemie Duninów ciągnęły się pasem od granicy z Inwałdem po granicę z Zawadką, przekraczając po drodze Choczenkę. W skład Sołtystwa wchodziły też karczma i młyn. Pracowali tam liczni robotnicy najemni - poddani sołtysi: Drapowie, Ryczkowie, Graboniowie, Radwanowie, Tuszyńscy, Kwiatkowscy, Szczyptowie i Trzopowie. Stanisław Michał Dunin zmarł w Choczni w 1787 roku w wieku 70 lat, czyli w czasie sporządzania Metryki Józefińskiej. Majątek sołtysi przejął po nim najstarszy syn Jacenty Karol Józef Dunin, używający przeważnie tylko trzeciego ze swoich imion, który rok później ożenił się w Witanowicach z rok starszą od siebie Justyną Antoniną z domu Roemer, córką właściciela Witanowic Górnych i Lgoty Górnej. Młoda para mieszkała początkowo w dworze w Witanowicach Górnych, gdzie w 1789 roku urodził się im syn Franciszek, a następnie w dworze w tak zwanej Czwartej Części Lgoty. Tam przyszły na świat ich kolejne dwie córki: Barbara Wiktoria Ewa i Joanna Zofia Magdalena. Po śmierci ojca Justyny - Antoniego Roemera Duninowie znów zamieszkali w Witanowicach Górnych i mieli tam cztery córki, z których trzy zmarły w dzieciństwie oraz dwóch synów: Jana Stanisława (1802) i Antoniego Piotra Hipolita (1803). W 1808 roku najmłodszy syn Michał Napoleon Dunin przyszedł na świat w Choczni. W 1802 roku Józef Dunin odprowadzał z tytułu taczma (podatku kościelnego) po 1 korcu żyta i owsa rocznie na rzecz plebanii w Choczni, o wartości około 20 złotych reńskich. Zmarł w Choczni w 1817 roku w wieku 59 lat. 

Jego czterej synowie odebrali staranne wykształcenie. Najstarszy Franciszek od 1805 roku uczęszczał do Gimnazjum Św. Anny w Krakowie, a po jego ukończeniu w 1816 roku wstąpił do zakonu paulinów. Rok później złożył śluby wieczyste, przybrał zakonne imię Dominik i rozpoczął studia teologiczne w Warszawie. Gdy uzyskał święcenia  kapłańskie, rozpoczął pracę kaznodziei w konwencie warszawskim. Następnie przebywał w Częstochowie, a w latach 1824-30 w Leśnej na Podlasiu. Tam pełnił funkcję podprzeora i zajmował się biblioteką. Po powrocie do Częstochowy był członkiem kapeli zakonnej, succentorem odpowiedzialnym za nauczanie i prowadzenie śpiewu chorałowego i ostatecznie kantorem chóru, czuwającym nad poziomem wykonawczym chóru i jego repertuarem, do którego wprowadzał własne kompozycje wokalno-muzyczne, niezachowane do czasów współczesnych. Po śmierci w 1832 roku spoczął w krypcie kaplicy św. Pawła Pustelnika w Częstochowie. Jego młodsi bracia Jan, Piotr (Antoni Piotr Hipolit) oraz Michał uczęszczali do gimnazjum w Cieszynie. Piotr i Michał uczyli się także w Kolegium Pijarów w Podolińcu na Spiszu. To właśnie oni zostali współwłaścicielami majątku sołtysiego w Choczni, ale praktycznie administrował nim tylko Piotr. Michał skupiał się na swoich włościach w Witanowicach Górnych, które przypadły mu po małżeństwie z panną Marianną Olgą Milżecką, córką właścicieli tej części Witanowic. W sumie miał trzy córki, dwie z Marianną i jedną z jej siostrą Ludgardą. Zmarł jako dziedzic Witanowic Górnych w 1862 roku, a schedę po nim przejęła córka z pierwszego małżeństwa Bronisława Bogdani. Znane są także losy dwóch jego sióstr - córek Józefa i Justyny: Barbara została żoną Kazimierza Gostkowskiego z Łętowni, a Karolina poślubiła Jana Nepomucena Woyciechowskiego, z którym mieszkała na choczeńskim Sołtystwie. Ich matka Justyna z Roemerów ufundowała na Sołtystwie drewnianą kaplicę ze statuą Jana Nepomucena, pierwszy obiekt sakralny w górnej części Choczni. Dożyła ślubu syna Piotra z wdową Anielą z Wilkoszewskich Kowalewską, po czym zmarła w Lgocie w 1842 roku. 

Gospodarujący w Choczni Piotr w 1852 roku potwierdzał prawidłowość sporządzenia spisu własności (Grundparzellen Protocoll). Według tego spisu posiadał w Choczni około 147 mórg gruntu w Niwie Sołtysiej, 47 mórg powyżej Sołtystwa i 3 morgi poniżej (5,7% wszystkich choczeńskich gruntów), z których szacunkowy roczny dochód wynosił ponad 514 florenów. Na Sołtystwie mieszkali wówczas i pracowali także: Hanusiakowie, Smazowie, Moskalikowie i Michalikowie. Piotr Dunin dał się poznać jako dobroczyńca choczeńskiego kościoła. W 1854 roku ofiarował dębinę na ganki do plebanii, a w 1862 roku 50 złotych reńskich na odnowienie 6 lichtarzy w kościele.  Jego żona Aniela podarowała zaś parafii „velum jedwabne z kwiatami”. Piotr Dunin wspierał także inne cele - w 1858 roku był ofiarodawcą na utworzenie szkoły praktycznej gospodarstwa wiejskiego, a w 1861 roku podarował 10 par krokwi dachowych na budowę szkoły w Choczni Dolnej. W 1867 roku został wybrany radnym choczeńskiej gminy. Interesował się nowoczesnymi sposobami uprawy roli i dzielił się swym doświadczeniem w tym zakresie, zamieszczając korespondencje w piśmie „Przyjaciel Domowy” (np. w 1860 roku pt. „Sposoby parzenia karmy dla bydła”). Zmarł na apopleksję we Frydrychowicach i trzy dni później (10 lutego 1870 roku) został pochowany na choczeńskim cmentarzu parafialnym. Jego nagrobek zachował się do dziś, ale nie w pierwotnej lokalizacji. Z żoną Anielą miał tylko córkę Emilię Kalikstę (ur. 1839), która w 1858 roku została żoną Georga Helma, audytora sądów polowych armii austriackiej. Żyła zaledwie 27 lat, ale zdążyła urodzić mężowi syna i dwie córki. Po śmierci w 1866 roku została pochowana w Choczni. Wraz z wyjściem za mąż Emilii Dunin skończyła się około stuletnia obecność nazwiska Dunin w Choczni, ale nie związki Duninów z tą miejscowością. 

Otóż w 1850 roku prawa do własności choczeńskich obszarów dworskich, czyli w praktyce lasów pod Bliźniakami i Ostrym Wierchem oraz dwóch parcel z karczmami, uzyskał Tytus Dunin (1819-1859), dziedzic Głębowic i Gierałtowiczek. Przeszły one na niego przez małżeństwo z Albiną z Bobrowskich, córką właściciela dóbr choczeńskich. Tytus Dunin był drugim kuzynem opisywanego wyżej Piotra Dunina z Sołtystwa, jako że ich dziadkowie - odpowiednio Jerzy Dunin i Stanisław Michał Dunin byli braćmi. Z własnością obszarów dworskich w Choczni wiązało się też prawo patronatu nad choczeńską parafią, z którego Tytus Dunin starał się wywiązywać. W 1847 roku ofiarował drewno na stajnie plebańskie, w 1850 roku gonty i gwoździe na podbicie dachu plebanii, a  w 1854 roku materiał na wykonanie budynków plebańskich: wozowni, stajni, komórki na sprzęt gospodarski i drewutni. Po jego śmierci patronat nad parafią i własność ziemską w Choczni otrzymała wdowa - Albina Dunin z Bobrowskich (1822-1893), która w 1861 roku dołożyła 50 łokci drewna na budowę pierwszej szkoły powszechnej w dolnej części wsi, a następnie ich syn Stanisław Dunin (1848-1903), prezes Okręgowego Towarzystwa Rolniczego w Wadowicach oraz Katolickiego Towarzystwa Rolniczo-Zaliczkowego. W 1911 roku Maria Dunin z domu Pruszyńska, wdowa po Stanisławie, która mieszkała wówczas w Kopytówce, sprzedała choczeńskie lasy (82 hektary) arcyksięciu Karolowi Stefanowi Habsburgowi z Żywca. Dopiero tę datę można uznać za ostateczny koniec związków Duninów z Chocznią.

Z potomków choczeńskich Duninów z Sołtystwa należy wymienić przede wszystkim Karola Wojciechowskiego, syna wspomnianych Jana Nepomucena i Karoliny, który do swojej śmierci w 1879 roku był dzierżawcą i współwłaścicielem majątku sołtysiego. Pozostała po nim wdowa Maria Wojciechowska z Czaplickich conajmniej do 1882 roku nadal mieszkała w Choczni, a w 1883 roku została oskarżona przed sądem w Krakowie o działalność socjalistyczną i skazana na 14 dni aresztu. W 1884 roku przeniosła się do Krakowa, gdzie aż do śmierci w 1928 roku prowadziła pralnię paryską, zatrudniając 4 prasowaczki i 1 służącą.

Do grona interesujących potomków choczeńskich Duninów zaliczyć można także:

  • Emilię Nawratil z Wojciechowskich (1880-1945), urodzoną w Choczni wnuczkę Karoliny Dunin (a córkę Karola i Marii), która prowadziła w Krakowie spółkę handlową LAKTOL z branży mleczarskiej - początkowo wraz z siostrą Marią Cybulską oraz pralnię po matce,
  • Zygmunta Nawratila (1905-1953), prawnuka Karoliny Dunin, krakowskiego tenisistę, trenera, prekursora sportu automobilowego   i motocyklowego, 
  • Władysława Kadora (1882-1942), wnuka Emilii Dunin, buchaltera, urzędnika, oficera ck, który zginął w KL Dachau,
  • Alfreda Kadora (1886-1953), wnuka Emilii Dunin, redaktora „Gazety Podhalańskiej”, dyrektora Kasy Oszczędności w Nowym Targu,
  • Romana Bogdaniego (1879-1940) wnuka Michała Napoleona Dunina, adwokata, dyrektora Kasy Oszczędności w Krakowie, polityka - posła na Sejm III kadencji (1930-35),
  • Wiktora Bogdaniego (1876-1921), wnuka Michała Napoleona Dunina, krakowskiego adwokata,
  • oraz licznych Wasylewskich i ich potomków - Wasylewscy - potomkowie Duninów z Sołtystwa - link.

W 2022 roku mieszkało w Polsce 153 Duninów i 8 Duninów-Szpotańskich, najwięcej w Warszawie (21 % wszystkich), w Krakowie i w Lublinie.


czwartek, 10 listopada 2022

Wasylewscy- potomkowie choczeńskich Duninów z Sołtystwa

 Choć Duninów, byłych właścicieli majątku sołtysiego, nie ma już w Choczni od ponad 150 lat, to liczni ich potomkowie, wprawdzie nieużywający już tego nazwiska, żyją w Polsce i poza jej granicami do dziś. Należą do nich także przedstawiciele rodziny Wasylewskich, których losy i dokonania warto przypomnieć. Historię wzajemnych relacji Duninów i Wasylewskich należy rozpocząć od Barbary Karoliny Dunin, córki Józefa i Justyny Duninów z choczeńskiego Sołtystwa, która przyszła na świat w Witanowicach w 1797 roku. Witanowice jako miejsce jej urodzenia pojawiają się nieprzypadkowo, ponieważ Duninowie z choczeńskiego majątku sołtysiego posiadali również włości i dworek w Witanowicach Górnych, a także w Lgocie Górnej, stanowiące dziedzictwo Justyny Dunin z Remerów, matki Barbary Karoliny. W przeciwieństwie do swojej siostry bliźniaczki ochrzczonej trojgiem imion: Tekla Salomea Hipolita, Barbarze Karolinie Dunin udało się przeżyć okres dziecięcy i osiągnąć dorosłość. W Choczni, w której mieszkała od co najmniej 1808 roku, wyszła za mąż za zbliżonego jej wiekiem Jana Nepomucena Woyciechowskiego. Miała wtedy 23 lata. W 1821 roku urodziła Janowi córkę, której patronką wybrali św. Symferozę z Tivoli, wdowę i męczenniczkę z II wieku naszej ery. W metrykach małżeństw zawartych w choczeńskim kościele parafialnym pod rokiem 1841 widnieje zapis o ślubie tejże Symforozy Woyciechowskiej z 26-letnim Janem Wasylewskim, mandatariuszem z Bulowic. Wasylewski jako urzędnik dworski wykonywał czynności policyjno-administracyjno-sądowe w stosunku do chłopów z Bulowic w sprawach związanych z ich powinnościami pańszczyźnianymi. Pochodził z drugiego końca Galicji- z miasta Brody pod Lwowem, gdzie jego ojciec Grzegorz był przodownikiem miejskich służb porządkowo-policyjnych. Natomiast nauki pobierał w jezuickim Collegium Nobilium w Tarnopolu. Nie wiadomo, dlaczego Jan Wasylewski układał sobie życie w miejscowościach tak odległych od jego rodzinnych Brodów. Stanisław Wasylewski, wnuk Jana, o którym będzie mowa w dalszej części tej notatki, podejrzewał, że dziadek mógł mieć na sumieniu jakąś przewinę, o której nawet jego dzieci nic nie wiedziały, ponieważ jak pisał "przystojny, wymowny dziad nie zwykł, obyczajem ówczesnym, wdawać się w rozmowy z dziećmi". A dzieci te przychodziły na świat tam, gdzie Jan Wasylewski znajdywał zatrudnienie- starsze więc z Bulowicach, Gierałtowiczkach i pobliskim Zatorze, a młodsze w Wadowicach, w których Wasylewski pracował do emerytury na posadzie oficjalisty (urzędnika) sądowego. Wasylewscy dbali o edukację swoich synów oraz starali się korzystnie wydawać za mąż swoje córki. Z czterech ich synów urodzonych w Gierałtowiczkach, trzech zrobiło spore kariery. 

Teodor Henryk Wasylewski (1850-1903) po ukończeniu Gimnazjum św. Anny w Krakowie i studiach na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego początkowo zarobkował jako guwerner w domach magnackich, a w 1875 roku wystarał się o posadę nauczyciela nadetatowego w ck Wyższej Szkole Realnej w Krakowie. Później pracował w Gimnazjum św. Jacka w Krakowie, a w 1879 roku, po uzyskaniu kwalifikacji do nauczania historii i geografii w szkołach średnich, został przeniesiony do gimnazjum w Nowym Sączu, a po kolejnych dwóch latach do IV Gimnazjum we Lwowie. W 1886 roku ostatecznie osiadł w Stryju, gdzie pozostał już do końca życia. Tam oprócz historii i geografii wykładał w miejscowym gimnazjum także język polski i kaligrafię. W pamięci swoich bliskich i uczniów zapisał się jako dusza towarzystwa, dowcipniś, karykaturzysta, organizator przedstawień teatralnych i zdolny malarz, pobierający swego czasu nauki u Juliusza Kossaka. Pisał wiele, ale prawie niczego nie publikował. Najczęściej były to inteligentne listy i wiersze okolicznościowe, z których utwór w dniu pogrzebu Mickiewicza zyskał w roku 1891 sporo rozgłosu.

Jego młodszy brat Tytus Seweryn Wasylewski (1852-1899), także absolwent Gimnazjum św. Anny, podjął studia medyczne na UJ, gdzie był stypendystą Funduszu dr Radziwońskiego. Po studiach pracował w klinice uniwersyteckiej i w Szpitalu św. Łazarza. Był autorem licznych publikacji naukowych,  członkiem Krakowskiego Towarzystwa Lekarskiego, Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, przysięgłym sądowym i lekarzem wojskowym. W 1883 roku opuścił Kraków, by objąć kierownictwo szpitala w Podhajcach. Tam już jako podporucznik był także lekarzem batalionowym oddziałów obrony krajowej. W 1887 roku Tytus Wasylewski był lekarzem powiatowym w Nisku, a później aż do śmierci pracował jako lekarz okręgowy w Rohatynie koło Stanisławowa. Miał dwójkę dzieci. Jego bratanek Stanisław określał go jako skrupulanta i sensata, czyli człowieka przesadnie poważnego, silącego się na uczoność.

Następnym z kolei synem Jana i Symforozy Wasylewskich był Mieczysław Zygmunt (ur. 1853), a kolejnym Bolesław Franciszek Wasylewski (1855-1917). Bolesław w przeciwieństwie do starszych braci ukończył nie Gimnazjum św. Anny, lecz nowo utworzone gimanzjum w Wadowicach. Później kształcąc się na Politechnice Lwowskiej, uzyskał tytuł inżyniera. Zaraz po studiach (1876) objął kierownictwo warsztatów w Zakładzie dla Sierot i Ubogich Fundacji Skarbka w Drohowyżu. Tam poznał swoją przyszłą żonę Jadwigę Starkel. Ich ślub został potraktowany jako mezalians. Jadwiga wywodziła się z ziemiańskiej rodziny herbowej, a jej wybranek pieczętował się jedynie pieczątką urzędniczą. Choć nosił szlacheckie nazwisko, to do szlachty odnosił się sceptycznie, a herbowych ze strony swojej matki Symforozy i żony Jadwigi raczej lekceważył. Podobną awersję do "kontuszowych" czuła jego wybranka. Po ślubie Bolesław Wasylewski znalazł zatrudnienie przy budowie liniii kolejowej Jarosław- Sokal, a następnie w warsztatach kolejowych. Mieszkał z rodziną najpierw w Stanisławowie, później w Stryju, a na koniec we Lwowie. Z powodu swojej obowiązkowości całe dnie do późna spędzał w pracy, ale jego pasją były polowania i dzika przyroda. Miał sześcioro dzieci, a po śmierci jego matki Symforozy (w 1885 roku w Wadowicach) zamieszkał z nimi owdowiały Jan Wasylewski.

Córki Jana i Symforozy Wasylewskich przysparzały im zarówno radości, jak i pewnych kłopotów. Niewiele wiadomo o Julii Kazimierze Wasylewskiej, która w 1874 roku jako 26-letnia panna poślubiła w Choczni znacznie starszego od siebie wdowca Wilibalda Sleczkowskiego. Pochodzący z Krosna Sleczkowski (1823-1907) miał za sobą ciekawą przeszłość. W 1846 roku zamieszany był w działalność niepodległościową i przygotowania do Powstania Krakowskiego. W 1847 roku został skazany na 12 lat więzienia i uwięziony w twierdzy Szpilberg w morawskim Brnie. Tam zachorował, ale na szczęście dla niego w marcu 1848 roku objęła go amnestia i został uwolniony. Zwrócono mu także szlachectwo, którego został sądownie pozbawiony i znalazł pracę w charakterze poborcy podatkowego. Najpierw w Brzesku, później w Jarosławiu, Wadowicach i w końcu już jako nadpoborca w Głównym Urzędzie Podatkowym w Krakowie. Jako emeryt był podskarbim w Akademii Umiejętności w Krakowie i działaczem Czerwonego Krzyża. W 1890 roku jego druga żona Julia Wasylewska już nie żyła, ponieważ w spisie mieszkańców Krakowa Sleczkowski figuruje jako wdowiec, mieszkający tylko z córkami z pierwszego związku.

Bardzo sławna stała się za to najstarsza znana córka Wasylewskich- Waleria urodzona około 1844 roku w Zatorze. Po poślubieniu architekta i budowniczego Zygmunta Wierzbickiego (ur. 1841) występowała na kartach historii jako Waleria Wierzbicka. Wierzbiccy mieszkali początkowo we Lwowie, a później przenieśli się do Krakowa, gdzie Zygmunt w krótkim czasie zmarł (1876). Waleria jako wdowa z czwórką dzieci znalazła się kilka lat później pod wpływem Aleksandra Zawadzkiego, przystojnego i wymownego agitatora socjalistycznego. Do spotkań zwolenników, a szczególnie zwolenniczek idei socjalistycznych propagowanych przez Zawadzkiego dochodziło często w kamienicy przy ulicy Lubicz, należącej do Wierzbickiej. Brała w nich także udział między innymi jej młodsza siostra Wanda Wasylewska, urodzona w 1858 roku w Wadowicach i Maria Woyciechowska z Czaplickich, wdowa po jej zmarłym wujku Karolu Woyciechowskim (patrz- "Chocznianka działaczką ruchu socjalistycznego w XIX wieku"). Ostatecznie nieprzestrzegających reguł konspiracji socjalistów z Krakowa dosięgły represje ze strony władz. Doszło do procesu sądowego, w którym Wierzbicka i Wojciechowska zostały skazane na kilka tygodni aresztu, a Wandę Wasylewską uniewinniono. Ich "kaźń" nie była jednak zbyt ciężka, uwięzione otrzymywały w areszcie od znajomych kwiaty, dbano także o ich odpowiednie odżywianie. Wśród darczyńców na rzecz uwięzionych znalazł się też podobno kleryk Józef Bilczewski, znajomy Wandy z Wadowic, który został później arcybiskupem lwowskim, a od 2005 roku także świętym kościoła katolickiego. Mimo łagodnego wyroku sprawa wywołała skandal towarzyski. Jak pisze Stanisław Wasylewski- "panowała wówczas opinia, że socyalistki moja pani, to coś niepojętego. Lepiej zaciukać dwóch mężów i pięcioro dzieci, lepiej ukraść, podpalić". Jan Wasylewski przez długie lata nie mógł do końca wybaczyć córkom, "że taką publikę mu uczyniły". Waleria Wierzbicka mieszkała później nadal przez długie lata w Krakowie, w 1900 roku w spisie mieszkańców jest ujęta razem ze swoją ciotką Feliksą Woyciechowską i synem Gustawem. Zmarła właśnie u tego najmłodszego syna w Grybowie w 1917 roku.

Wśród córek Jana i Symforozy Wasylewskich wyróżniała się również najmłodsza Kamilla Bronisława Wasylewska, urodzona w 1860 roku w Wadowicach. Gustaw Studnicki pisał w "Kto był kim w Wadowicach", że w latach 1879-86 była nauczycielką w szkole żeńskiej w Wadowicach. W 1886 roku wyszła za mąż za starszego od siebie aż o 26 lat Józefa Adama Grekowicza, pochodzącego z litewskiego zaścianka Michalewo w okolicach Mińska (dzisiejsza Białoruś). Grekowicz był dla Kamilli fascynującą postacią. Ukończył prestiżową Akademię Wojskową w Petersburgu i służył w randze kapitana w carskim pułku witebskim, stacjonującym w Kaliszu. Po wybuchu Powstania Styczniowego w 1863 roku został mianowany pułkownikiem wojsk powstańczych i uczestniczył w walkach z wojskami rosyjskimi pod Radomskiem, Miechowem (gdzie został ranny), Igołomią i na Lubelszczyźnie. W 1864 roku wyemigrował przez Rumunię do Turcji, a następnie do Francji. Tam ukończył studia inżynierskie. Pracował później przy budowie dróg, mostów i linii kolejowych w Serbii, Bułgarii, Turcji,  a nawet na Haiti i Martynice. Józef i Kamilla Grekowiczowie zamieszkali w Buczaczu. Tam urodziły się ich cztery córki. W 1907 roku, gdy Józef dostał wylewu, rodzina Grekowiczów przeniosła się do Lwowa. Pięć lat później mąż Kamilli zmarł i został uroczyście pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim. Kamilla przeżyła go o 19 lat, mając jeszcze okazję docenić sukcesy zawodowe swoich córek.

Józef Grekowicz


Interesujących postaci nie brakowało także w pokoleniu wnuków Jana i Symforozy Wasylewskich:

Zygmunt Stanisław Wierzbicki (1874 Lwów - 1934 Kraków) syn Walerii, był lekarzem wojskowym, oficerem floty austro-węgierskiej, a później podpułkownikiem Wojska Polskiego,

Gustaw Wierzbicki (1876 Kraków - 1943 Grybów) najmłodszy syn Walerii, był lekarzem okręgowym w Grybowie, mężem Marii Paschek, córki właściciela tamtejszego browaru, 

Stanisław Wasylewski (1885 Stanisławów – 1953 Opole) syn Bolesława, to literat, publicysta, dziennikarz, krytyk literacki, tłumacz, popularyzator historii, autor ponad 20 książek, absolwent Uniwersytetu Lwowskiego, dr filozofii Uniwersytetu Poznańskiego,



Halina Krańska (1906 Lwów -1990) córka Bolesława, to inżynier w przemyśle naftowym, absolwentka Politechniki Lwowskiej,

Bolesław Wasylewski (1907 Lwów - 1944 Warszawa) syn Bolesława, to dziennikarz, profesor gimnazjalny, zginął w czasie Powstania Warszawskiego, mąż Heleny Jęczmyk (1914-2003), filolog, absolwentki UW, sanitariuszki w Powstaniu Warszawskim, nauczycielki szkół średnich,

Maria Ewa Grekowicz-Hausnerowa (1889 Buczacz - 1939 Lwów) córka Kamilli, to absolwentka seminarium nauczycielskiego we Lwowie, pisarka, felietonistka, malarka  i nauczycielka malarstwa, żona Artura Hausnera (1870-1941) polityka, działacz socjalistyczny, posła do Sejmu RP,

Michalina Grekowicz-Hausnerowa (1891 Buczacz - 1967 Kraków) córka Kamilli, lwowska dziennikarka prasowa i radiowa, nauczycielka, referent prasowy w lwowskim magistracie, autorka przewodnika po Huculszczyźnie, po wojnie dziennikarka, urzędniczka i bibliotekarka w Szczecinie i w Krakowie, żona inżyniera Franciszka Hausnera (?- zm. 1947 Szczecin).

Ponadto:

-  Zofia Kazimiera Grekowicz (1896-1953), siostra Marii i Michaliny, była żoną Mieczysława Bętkowskiego, żołnierza Legionów Polskich w czasie I wojny światowej i majora Wojska Polskiego, który w czasie II wojny światowej trafił do obozu jenieckiego, po czym zaginął bez wieści i został uznany za zmarłego,

- Wanda Wierzbicka (1871-1909), córka Walerii, była żoną Felicjana Szopskiego (1865-1939) kompozytora, publicysty muzycznego i pedagoga.

Na koniec kilka akapitów o prawnukach Jana i Symforozy Wasylewskich:

- Stanisław Wierzbicki (1908-1942) syn Gustawa i wnuk Walerii, był magistrem farmacji i zginął w obozie koncentracyjnym Mauthausen. Jego siostra Maria była żoną Zbigniewa Skolnickiego, prezydenta Krakowa w latach 50. i 60.,

- Andrzej Wasylewski (ur. 1937) syn Bolesława i wnuk Bolesława, to reżyser (między innymi spektakli teatru TV), scenarzysta, publicysta, fotograf i popularyzator jazzu (artykuł na wikipedii)

- Ludmiła Hausner (ur. 1922) córka Marii i wnuczka Kamilli, w czasie II wojny światowej została zesłana do Kazachstanu, skąd udało się jej przedostać do Teheranu, a później do obozu dla uchodźców we wschodniej Afryce, gdzie przebywała także po wojnie.

czwartek, 4 listopada 2021

Emilia Nawratil z Choczni- przedwojenna businesswoman

 Do grona znanych w okresie przedwojennym kobiet z Choczni (link) należy dopisać mało znaną dziś Emilię Nawratilową, krakowską biznesmenkę.

Swoje obcobrzmiące nazwisko Nawratil zawdzięczała mężowi- gdy 28 stycznia 1880 roku przyszła na świat w choczeńskim dworze na Sołtystwie, zapisano ją w metryce chrztu jako Emilję Wojciechowską. Była najmłodszą córką Karola Wojciechowskiego, współwłaściciela majątku sołtysiego w Choczni i Marii z Czaplickich. Ze strony ojca wywodziła się od choczeńskich Duninów, wieloletnich właścicieli Sołtystwa w Choczni, natomiast jej matka była córką leśniczego Michała Czaplickiego, pracującego w majątku w Kościelcu (obecnie część Chrzanowa). 

Co ciekawe, Emilia była tak zwanym pogrobowcem (łac. posthumus), ponieważ jej ojciec Karol Wojciechowski zmarł ponad pięć miesięcy przed datą jej urodzin. Po śmierci Karola matka Emilii nadal zamieszkiwała przez pewien czas w Choczni (co najmniej do 1882 roku), ale od 1886 roku majątek sołtysi przeszedł w ręce Adolfa Bichterle, rodem z Bulowic. Wtedy Maria Wojciechowska z trzema córkami: Jadwigą, urodzoną w 1876 roku, Marią, urodzoną w 1878 roku i Emilią przeniosła się na stałe do Krakowa. Bywała tam już wcześniej, jako uczestniczka konspiracji socjalistycznej (link), a w podkrakowskim Dojazdowie (link) urodziła obydwie starsze siostry Emilii.

Wdowa Wojciechowska z córkami zamieszkała przy ulicy Poselskiej i zarabiała na życie, prowadząc z powodzeniem pralnię. Według spisu mieszkańców Krakowa z 1900 roku zatrudniała w niej cztery prasowaczki i jedną służącą, którym zapewniała też zakwaterowanie. Za sprawą pralni jej córki pobierały praktyczne podstawy przedsiębiorczości, co zaowocowało w ich przyszłym życiu.

Emilia Wojciechowska uczęszczała do prywatnej szkoły prowadzonej przez siostry zakonne (Prezentki), a po jej ukończeniu wyszła za mąż za starszego od siebie o siedem lat prawnika Włodzimierza Nawratila. Jej mąż urodził się w Sieniawie (obecne województwo podkarpackie) w rodzinie miejscowego sędziego Zygmunta Nawratila. Po studiach prawniczych Włodzimierz wstąpił na służbę w administracji skarbowej. W początkowym okresie małżeństwa z Emilią był zatrudniony w urzędzie skarbowym w Żywcu i tam właśnie przyszła na świat ich córka Jadwiga (w 1902 roku) oraz syn Zygmunt (w 1905 roku). Kilka lat później Nawratilowie przeprowadzili się do Krakowa na ulicę Radziwiłłowską (połączenie ulic Kopernika i Lubicz), a gdy dzieci podrosły i mąż wrócił z frontu, najpierw I wojny światowej, a następnie wojny polsko-ukraińskiej, Emilia zaczęła rozwijać własną działalność gospodarczą.

W 1921 roku wraz z siostrą Marią, noszącą wówczas po mężu nazwisko Cybulska, zawiązała jawną spółkę handlową "Faktor", wpisaną do rejestru handlowego. Firma ta mieściła się w Krakowie przy ulicy Karmelickiej 15. Jak przeczytać można w zgłoszeniu do rejestru, przedmiotem jej działalności były:

  • wyrób i sprzedaż przetworów dietetycznych z mleka, w szczególności wyrób mleka kwaśnego według metody prof. Miecznikowa, zaczynu, kefiru, jogurtu, mleka żelazistego (lakto-ferrol), mleka dla niemowląt i innych przetworów z mleka,
  • sprzedaż wyżej wymienionych,
  • sprzedaż towarów mieszanych, piwa i wina we flaszkach zamkniętych.
W 1925 roku Emilia przeniosła się na krótko do Białegostoku, gdzie jej mąż objął kierownictwo miejscowego urzędu skarbowego. Ale po jego nagłej śmierci w lutym 1926 roku jako wdowa powróciła do Krakowa. W 1928 roku objęła po śmierci matki jej pralnię paryską, a rok później po rezygnacji siostry uzyskała pełnię władzy w ich wspólnej firmie, występującej odtąd pod nazwą "Laktol" Emilja Nawratilowa. Prowadziła ją z powodzeniem aż do wojny.



Zmarła w Krakowie w wieku 65 lat, 16 marca 1945 roku, w domu przy ulicy Poselskiej 24. Spoczywa na Cmentarzu Rakowickim, w jednym grobie z matką Marią i siostrą Jadwigą. 

Zapis zgonu w aktach krakowskiego Urzędu Zdrowia

Jej syn Zygmunt Nawratil, po matce potomek choczeńskich Duninów, był dość znanym tenisistą, prekursorem sportu motocyklowego i automobilowego, a później trenerem i instruktorem tenisowym, związanym z klubem sportowym Wisła Kraków. Zmarł w 1953 roku w Zakopanem.


czwartek, 30 września 2021

Dwie Chocznie

W „Słowniku historyczno-geograficznym ziem polskich w średniowieczu” w haśle „Chocznia” można natrafić na takie pojęcia, jak:

- utraque Choczna (1355)

- Chocznia i Chocinka (1448)

- Chocznya Vetus (1448)

- Chocznya Inferior i Superior (1448)

- Chocznya Nowa (1448),

przy czym „utraque” oznacza obie, „vetus”- stara lub dawna, „superior”- górna lub starsza, a „inferior” przeciwieństwo „superior”.

Wszystkie te określenia dotyczące Choczni,  użyte w dokumentach z okresu jej najdawniejszych, średniowiecznych dziejów wskazują, że Chocznia była wtedy traktowana nie jako jedna, lecz dwie wsie położone w bezpośrednim sąsiedztwie. Z kolei określenia stara/nowa sugerują, że owe dwie wsie Chocznie nie zostały założone w tym samym czasie.

Po raz ostatni podział na dwie Chocznie odnotowano w 1537 roku w spisie płatników podatku od krów (rogowego), gdzie osobno wymieniono kmieci i ich zobowiązania, najpierw z jednej, a następnie z drugiej Choczni. Ale jeszcze w 1790 roku osobno wybierano przysiężnych (czyli radnych) z gromady starszej i młodszej, rozumianej jako później powstałej.

Autorzy „Słownika” utożsamiają te dwie średniowieczne Chocznie ze współczesnymi częściami Choczni- to znaczy  Chocznią Dolną i Chocznią Górną. Natomiast Aleksy Siemionow w „Ziemi Wadowickiej” prezentuje pogląd, że Nowa Chocznia była wsią zarębną, położoną pod Bliźniakami.

Należy zwrócić uwagę, że pojęcie „utraque Choczna”, czyli obie Chocznie, pojawia się już w pierwszym znanym dokumencie, w którym w ogóle wymieniono nazwę Chocznia. Był to spis świętopietrza, dorocznej opłaty na rzecz papiestwa odprowadzanej przez każdą parafię. Świętopietrza z Choczni nie płacono jeszcze w latach 20. XIV wieku (1326), co oznacza, że parafia w Choczni powstała między 1326 a 1355 rokiem. Obie Chocznie musiały zostać założone niewiele wcześniej, o czym świadczy historia osadnictwa w księstwie oświęcimskim i  znane daty założenia okolicznych miejscowości. Zatem daty powstania obu wsi Choczni nie mogły różnić się o więcej, niż kilkadziesiąt lat (zapewne mniej niż o pół wieku).

Zachowany do dziś łanowy układ pól choczeńskich (link) wskazuje, że Chocznie zakładano prawdopodobnie na tak zwanym prawie niemieckim (lecz raczej nie przez niemieckich osadników). Lokacja na prawie niemieckim oznaczała, że organizatorem zakładania nowej wsi na gruntach porośniętych wcześniej lasem lub nieużytkach był tak zwany zasadźca (lokator). Do jego obowiązków należał między innymi przydział równych działek gruntu kolejnym osadnikom, tak by przyszła wieś tworzyła regularną zabudowę, reprezentowanie tychże osadników wobec władzy zwierzchniej (w tym przypadku zapewne wobec któregoś z dworzan księcia oświęcimskiego) oraz egzekwowanie przestrzegania umowy zawartej z  właścicielem (panem), dotyczącej praw i obowiązków osadników. Zasadźca był także pierwszym osadnikiem, dysponującym prawem wyboru najodpowiedniejszej działki, a po założeniu wsi zostawał najczęściej jej dziedzicznym sołtysem, zbierającym czynsze na rzecz pana oraz przewodniczącym wiejskiego sądu.

Znacznie później, bo prawdopodobnie dopiero w XVI wieku, zagospodarowano obszary pod Bliźniakami i Wierchem nad Chocznią (oraz być może inne obrzeża wsi), tworząc tak zwane zarąbki. Pierwsza wzmianka o ich istnieniu pochodzi z 1589 roku. Tak więc istniejąca już w 1355 roku druga Chocznia wbrew stanowisku Siemionowa nie mogła oznaczać wsi zarębnej pod Bliźniakami.

Skoro istniały dwie Chocznie, to logiczną konsekwencją lokacji na prawie niemieckim jest istnienie dwóch sołectw. Tymczasem w historii Choczni znane jest tylko jedno sołtystwo, położone w zdecydowanie górnej części wsi, daleko od jej obecnego centrum. Można oczywiście założyć, że sołtystwo było tylko jedno i nowszą drugą Chocznię zakładał pierwszy sołtys lub jego spadkobierca, przydzielając po kilkudziesięciu latach kolejne grunty nowym osadnikom. Trudno jednak sobie wyobrazić, by pierwszy zasadźca dobrał sobie właśnie te peryferyjne grunty przy granicy z Inwałdem, jako najodpowiedniejsze do gospodarowania i wszystkich kolejnych osadników lokował wzdłuż Choczenki poniżej swoich włości, aż do granicy z Wadowicami. Gdyby tak było, Chocznią Vetus (starszą) byłaby dzisiejsza Chocznia Górna ! W zgodzie zresztą z jednym z tłumaczeń słowa „Superior” czyli starsza, a nie górna (!). 

Co ciekawe, we wspomnianym wcześniej spisie płatników podatku rogowego, czyli ostatnim źródle wymieniającym dwie Chocznie, liczniejsi i bardziej zasobni w bydło są kmiecie o nazwiskach kojarzonych później (to znaczy od połowy XVII wieku) właśnie z Chocznią Górną (jak Burzej czy Dziadek). Z drugiej strony łatwo wytłumaczyć ten fakt tym, że kmiecie z górnej części wsi dysponowali gorszymi warunkami do uprawy zbóż, niż ich sąsiedzi z Choczni Dolnej i dlatego skupiali się na hodowli. Ponadto w ciągu ponad 100 lat Burzejowie i Dziadkowie mogli zmienić swoje miejsce zamieszkania. 

Wracając do głównego tematu rozważań, należy zastanowić się, gdzie ewentualnie mogło znajdować się drugie sołtystwo, a właściwie to historycznie pierwsze, lokowane wraz z Chocznią Starą, rozumianą jako Chocznią Dolną. Patrząc na rozkład i strukturę własnościową gruntów w XVII i XVIII wieku zauważyć można, że tylko jeden z pasów gruntu jest zbliżony obszarowo do znanego sołtystwa w Choczni Górnej i który tak, jak jego ziemie, rozciąga się na całą szerokość Choczni- od granic północnych po południowe, przekraczając po drodze Choczenkę. Mowa oczywiście o będącej własnością choczeńskiej parafii roli plebańskiej. Czy zatem pierwotna rola sołtysia była umiejscowiona na późniejszych ziemiach probostwa? I na skutek jakiejś darowizny, czy innych przekształceń własnościowych (po wygaśnięciu linii sołtysiej lub po jej opuszczeniu Choczni) trafiła w końcu w ręce któregoś z plebanów choczeńskich?

Na to pytanie nie da się udzielić pozytywnej odpowiedzi na podstawie źródeł historycznych. Co prawda w obrębie roli plebańskiej aż do początków XIX wieku znajdowały się stawy (między Konówką a Księżą Barcią/Księżym Lasem), które stanowiły własność pańską, a nie kościelną, lecz ten fakt można różnie interpretować i nie musiało tu wcale chodzić o jakieś pozostałości dawnego sołtystwa, nieprzekazane ostatecznie parafii.

Teoretycznie możliwy jest także taki scenariusz, że istniało pierwotne sołtystwo w Choczni Dolnej, które organizowało kolonizację wsi w XIV wieku – i tej starej (Vetus) i po kilkudziesięciu latach tej nowszej. Następnie to sołtystwo w 1550 roku król Zygmunt August pozwolił wykupić Janowi Komorowskiemu od dotychczasowych właścicieli, a ten przekazał je na rzecz plebani. Natomiast znane sołtystwo w Choczni Górnej powstało dopiero wraz z zarębkami na ziemiach dotychczas niewykorzystywanych rolniczo (ukłon w stronę pomysłu Siemionowa) i w 1582 roku król Zygmunt August przekazał je za zasługi wojenne Grzegorzowi Scurzykowi (Szczurowi). W tej spekulacji faktem historycznym jest jedynie zgoda króla z 1550 roku na wykup sołtystwa w Choczni przez Komorowskich (przy czym nie określono położenia tego sołtystwa) i przekazanie sołtystwa w Choczni Górnej Szczurom w 1582 roku.

Jak było naprawdę, pozostaje nierozwiązaną zagadką z najdawniejszych dziejów Choczni. 

 

wtorek, 16 kwietnia 2019

Ojciec Dominik Dunin

Burgrabia krakowski Józef Szpot Dunin (ur. około 1758 roku – zmarły w 1817 roku) był nie tylko dziedzicem sołtystwa w Choczni, ale i za sprawą małżeństwa z Justyną z Remerów (1769-1842) posiadaczem majątków w Lgocie i w Witanowicach Górnych.
Właśnie w Witanowicach 5 października 1789 roku przyszedł na świat jego najstarszy syn, ochrzczony trojgiem imion: Franciszek, Antoni i Michał. Jego rodzicami chrzestnymi byli dziadkowie: Rozalia Dunin z Choczni i Antoni Remer z Witanowic oraz w drugiej parze: Wawrzyniec Kaliński, dzierżawca z Tomic i babka Salomea Remer z Łodzińskich.
Rodzina Józefa i Justyny Duninów przebywała zarówno w Lgocie, jak i w Witanowicach Górnych oraz w Choczni, gdzie osiadła ostatecznie po 1804 roku.
Franciszek Dunin był absolwentem gimnazjum św. Anny w Krakowie, gdzie rozpoczął edukację w 1805 roku.
Po ukończeniu nauki i pobycie we dworze w Choczni 27-letni wówczas Franciszek podjął decyzję o wstąpieniu do Zakonu Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika, zwanego potocznie paulinami, którego celem była (i jest) kontemplacja, modlitwa, pokuta, upowszechnianie kultu maryjnego oraz sprawowanie sakramentu pokuty i pojednania.
Po ślubach wieczystych Franciszek Dunin przyjął imię zakonne Dominik i odtąd na kartach historii występował jako ojciec Dominik Dunin.
Po ukończeniu studiów teologicznych otrzymał święcenia kapłańskie w Warszawie, po czym podjął pracę kaznodziei w konwencie warszawskim. Następnie przebywał w Częstochowie, a w latach 1824-30 w Leśnej na Podlasiu. Tam pełnił funkcję podprzeora i zajmował się biblioteką.
Gdy po raz kolejny powrócił do Częstochowy, zostały szybko potwierdzone jego talenty muzyczne, które ujawnić się musiały we wcześniejszym etapie jego życia, zapewne jeszcze podczas nauki w gimnazjum w Krakowie.  
W Częstochowie już w ostatnich latach XVI wieku powstała kapela instrumentalno-wokalna, „nie tylko dla potrzeb kultu religijnego, ale również ze względu na chęć posiadania okazalszej reprezentacji przy powitaniu licznie odwiedzających Jasną Górę znakomitości krajowych i zagranicznych” (za „Z dziejów muzyki polskiej” Paweł Podejko 1969). Początkowo w skład kapeli wchodzili wyłącznie zakonnicy, później zaczęto angażować także muzyków świeckich.
W czasie, gdy do tej kapeli trafił ojciec Dominik Dunin, przeżywała ona trudny okres, podobnie jak i sam zakon. Po 1820 roku, na skutek kasacji domów zakonnych przez zaborców wzrosły problemy ekonomiczne zakonu. Nie był on już w stanie w takim stopniu, jak do tej pory, pełnić funkcji mecenasa muzyki, co przekładało się na możliwość łożenia środków na kapelę, co w rezultacie przyczyniło się do obniżenia jej poziomu. Z powodów politycznych ograniczeniu uległy również osobiste kontakty kapelistów z innymi ośrodkami muzycznymi w  kraju i zagranicą.
Uzdolniony muzycznie o. Dominik otrzymał wkrótce tytuł succentora, czyli pomocnika kantora, odpowiedzialnego za prowadzenie i nauczanie śpiewu chorałowego.
Zwieńczeniem kariery muzycznej o. Dominika było objęcie przez niego stanowiska kantora chóru (cantor chori). Czuwał nad poziomem wykonawczym chóru i jego repertuarem oraz wprowadzał własne kompozycje wokalno-muzyczne, których tytuły nie zachowały się niestety do czasów współczesnych.
Utalentowany muzyk zmarł w stosunkowo młodym wieku 43 lat, w Święto Bożego Narodzenia 1832 roku.

piątek, 7 grudnia 2018

Chocznianka działaczką ruchu socjalistycznego w XIX wieku

Idee socjalizmu docierały do Galicji i Krakowa za pośrednictwem działaczy pochodzących z zaboru rosyjskiego (głównie z Warszawy) już pod koniec lat siedemdziesiątych XIX wieku. Jak się okazuje nie tylko do Krakowa, ale także i do Choczni.
W 1882 roku marksistowska partia Proletariat przysłała do Krakowa swoich stałych przedstawicieli, którzy korzystając ze swobód konstytucyjnych gwarantowanych przez Austro- Węgry przystąpili do redagowania i legalnego drukowania pisma „Robotnik”. Grupa kierowana przez studentów: Aleksandra Zawadzkiego, Kazimierza Janowicza i Cezarynę Wojnarowską prowadziła też w Krakowie akcje propagandowe na rzecz idei socjalizmu, kolportowała ulotki i druki, przemycała nielegalną literaturę do zaboru rosyjskiego i zbierała fundusze na wspomożenie Proletariatu.
Grupa ta opierała się w swoich działaniach nie na niezbyt licznym w Krakowie środowisku robotniczym (około 4000 osób), ale na miejscowych studentach i młodych kobietach, pozostających pod urokiem przystojnego Aleksandra Zawadzkiego. Najstarsza ze zwerbowanych do współpracy z socjalistami kobiet – Waleria Wierzbicka rodem z Andrychowa, liczyła 37 lat i oprócz kilkorga dzieci posiadała także kamienicę na ulicy Lubicz w Krakowie.
W tym mieszkaniu bywała często jej krewna, 26-letnia wówczas Maria Wojciechowska z domu Czaplicka, wdowa po Karolu Wojciechowskim, zmarłym w Choczni w 1879 roku współwłaścicielu majątku sołtysiego w górnej części wsi.
Wojciechowska pozostawała pod silnym wpływem poznanych u krewnej socjalistów. Wynika to choćby z jej listu do Kazimierza Janowicza, w którym pisze o swoim podziwie dla niego i o otwarciu jej oczu na nowe idee.
List pisany był w Choczni 4 lutego 1883 roku, czyli już po konfiskacie czwartego numeru „Robotnika” i rozpoczęciu szykan dla jego twórców.
Dlatego też w liście Wojciechowskiej do Janowicza przewija się również wątek zemsty za te działania.
Wojciechowska prosi w nim także Janowicza o przysłanie fotografii, jako że „ miło jej będzie chociaż na ten papier popatrzeć, na którym wybitniej stanie jej przed oczami”. Informuje go też, że posiada już zdjęcie Zawadzkiego (który zresztą odwiedził ją w Choczni). Egzaltowana postawa Wojciechowskiej wobec przywódców krakowskich socjalistów przypomina dzisiejsze zachwyty nastolatek nad ich muzycznymi czy filmowymi idolami.
Co ciekawe list Wojciechowskiej po skonfiskowaniu go podczas rewizji u Janowicza trafił również do wywiadu rosyjskiego. Władze carskie od początków działalności socjalistycznej w Warszawie i innych miastach Królestwa Polskiego doceniały znaczenie Galicji i Krakowa, jako zaplecza dla rozwijającego się ruchu rewolucyjnego w zaborze rosyjskim.
Dlatego pozyskały do współpracy komisarza policji krakowskiej Jana Kostrzewskiego, który dostarczał wywiadowi rosyjskiemu wszelkich informacji o socjalistach. W skład materiałów przekazanych przez niego Rosjanom wszedł także list Wojciechowskiej z Choczni.
Mimo stosunkowo liberalnego prawa i dużego zakresu swobód młodych socjalistów z Krakowa dotknęły represje ze strony władz.
24 maja 1883 roku sąd karny doręczył dziewięciu osobom akt oskarżenia. Wśród nich znalazły się wspomniane już wcześniej: Waleria Wierzbicka, Cezaryna Wojnarowska, Maria Wojciechowska oraz …Wanda Wasilewska, córka kancelisty sądowego z Wadowic i uczennica kursu robót kobiecych. Tej ostatniej nie należy jednak mylić z jej sławną imienniczką, komunistką Wandą Wasilewską, której wtedy nie było jeszcze na świecie.
Prokuratura zarzucała oskarżonym utworzenie tajnego koła socjalistycznego w Krakowie i zbieranie członków do tegoż koła.
Część oskarżonych odpowiadała z wolnej stopy, pozostali, w tym Wojciechowska zostali aresztowani już w lutym.
W czerwcu 1883 roku doszło do procesu grupy oskarżonych, w której znalazła się Wojciechowska.
24 czerwca sąd wydał wyrok. Wojciechowską skazano jedynie na 14 dni aresztu, a Wasilewska została uniewinniona. Najsurowszy wyrok otrzymała Wojnarowska, którą skazano na 4 miesiące aresztu, bez zaliczenia okresu odsiadki w oczekiwaniu na proces. Po wyjściu na wolność miała zostać wydalona z Austrii. Wojnarowska odpowiadała dodatkowo za przestępstwo administracyjne- posługiwanie się  fałszywym nazwiskiem przy zameldowaniu w Krakowie.

Na temat dalszych losów Marii Wojciechowskiej niewiele wiadomo. Po wyprowadzce z Choczni mieszkała w Krakowie, gdzie jej córka Emilia uczęszczała do szkoły.

piątek, 6 listopada 2015

Majątek sołtysi w Choczni

Majątek sołtysi jest typowy dla wsi lokowanych (zakładanych) na prawie niemieckim. Na podstawie tego prawa osoba dokonująca lokacji wsi otrzymywała od właściciela terenu, na którym wieś zakładano, większy od innych przydział ziemi na własność dziedziczną, a także dodatkowe przywileje, na przykład prawo do budowy młyna i karczmy. A ponieważ zasadźca (czyli dokonujący lokacji) zostawał też najczęściej sołtysem, to jego majątek nazywano majątkiem sołtysim.
Pierwsza konkretna wzmianka na temat majątku sołtysiego w Choczni pochodzi z 1550 roku, kiedy to król Zygmunt August (właściciel Choczni) pozwolił wykupić kasztelanowi połanieckiemu Janowi Komorowskiemu (1490-1566) miejscowe sołectwo "z rąk teraźniejszego posiadacza". Ponieważ Jan Komorowski był jednocześnie starostą barwałdzkim, z Chocznią w składzie, to czerpał z niej dochody zarówno z tytułu dzierżawy starostwa (w postaci podatków/robocizn), jak i majątku prywatnego w Choczni (majątku sołtysiego), który dzierżyć miał tak długo "dopóki pieniężna suma, którą na wykupno prawnie wydał, jemu lub spadkobiercom jego nie zostanie zwrócona".
Natomiast 16 sierpnia 1582 roku, król Stefan Batory nadał majątek sołtysi z wszelkimi przywilejami Grzegorzowi Szczurowi (Scurzykowi), żołnierzowi piechoty wybranieckiej, za zasługi w czasie walk pod Pskowem, w trakcie wojny polsko-rosyjskiej. Odtąd majątek ten nazywano również wybranieckim.
W 1631 roku, po śmierci Jana Szczura, miał nastąpić wykup sołectwa z rąk bezprawnych posiadaczy przez podkomorzego królewskiego Krzysztofa Krauszowskiego. Do intromisji, czyli legalnego wejścia w posiadanie jednak nie doszło.
Dwa lata później, w 1633 roku, król Władysław IV potwierdził prawa do majątku sołtysiego rodzinie Szczurów (Adamowi i jego  żonie Ewie) oraz do wszelkich przywilejów z tym związanych (między innymi prawa do wyrębu w lasach, warzenia piwa i gorzałki, prowadzenia młyna, stawów, swobodnego przejazdu po sól do Wieliczki,  zwolnienia z wszelkich robót i czynszów), wobec kwestionowania tych praw przez starostę barwałdzkiego Krzysztofa Komorowskiego (LINK).
Formalnie w rękach potomków Grzegorza Szczura majątek sołtysi pozostawał do 11 grudnia 1703 roku (czyli przez 121 lat), kiedy to król August II w Jaworowie wyraził zgodę na przelanie prawa do sołtystwa przez Tomasza Szczura (Scurzyka) na rzecz Marcina i Rozalii Górskich/Gurskich herbu Bajbuza.
Ale status własnościowy tego majątku w drugiej połowie XVII wieku i na początku XVIII wieku nie jest do końca jasny.
Mianowicie w 1665 roku nadanie królewskie sołtystwa w Choczni, do którego prawa posiadał sołtys Szczur, uzyskał szlachcic Wojciech Jezierski. Ta informacja znajduje potwierdzenie w "Herbarzu polskim" Bonieckiego, w którym zapisano, że w 1692 roku majątek sołtysi w Choczni "trzymał" Wojciech Gołąbek z Jeziora herbu Prus, podwojewodzi zatorsko-oświęcimski.
Tymczasem w choczeńskich księgach metrykalnych z tego okresu, brak jakichkolwiek wzmianek o Gurskich/Bajbuzach, czy Jezierskich, Gołębiami lub Gołębikami są nazywani choczeńscy młynarze Widrowie/Wydrowie, a jako właściciele sołtystwa figuruje rodzina ... Płazów/Sołtyskiewiczów
Nazwisko Płaza pojawia się w metrykach kościelnych już w 1654 roku, czyli w momencie, gdy ksiądz proboszcz Kacper Sosin zaczynał je prowadzić. Prawdopodobnie w Choczni w drugiej połowie XVII wieku i na początku XVIII zamieszkiwały dwie linie rodziny Płaza, lub dwie niezależne rodziny o tym samym nazwisku. Rodzina Płazów/Sołtyskiewiczów była związana z sołtystwem- tu przykładem jest szlachetnie urodzony Stanisław Płaza vulgo Sołtyskiewicz, który z żoną Agnieszką miał w Choczni dzieci od 1708 do 1716 roku. Inni Płazowie, zapisywani też jako Wywijacz, byli właścicielami roli w dolnej Choczni, w sąsiedztwie Ramendów.
Być może szlachetnie urodzeni Płazowie/Sołtyskiewicze administrowali jedynie sołtystwem w imieniu najpierw Wojciecha Jezierskiego (Gołąbka), a potem rodziny Górskich/Bajbuzów. A formalne prawa Szczurów pozostawały tylko na papierze, by zostać oficjalnie unormowane na ich niekorzyść w 1703 roku.
W 1725 roku jako administrator majątku sołtysiego w Choczni pojawia się Franciszek Malinowski, wcześniej pełniący taką  samą funkcje w majątku Mikołaj w Wadowicach, a pod koniec lat dwudziestych XVIII wieku własność sołtystwa przechodzi na rodzinę Majeranowskich/Mayeronowskich. Po raz pierwszy przedstawiciel tego rodu notowany jest w Choczni  w 1729 roku. To Antoni Majeranowski, którego córka Rozalia wyszła za mąż za Stanisława Michała Szpota Dunina. Nie wiadomo, czy majątek sołtysi przeszedł na jego córkę w 1771 roku, kiedy Mayeronowski zmarł w wieku 90 lat, czy stało się to już przed jego śmiercią
W każdym razie wraz z przejęciem sołtystwa przez Stanisława Michała i Rozalię Dunin rozpoczął się długi okres, w czasie którego choczeński majątek sołtysi należał do rodziny Duninów, określanych też niekiedy jako właściciele całej Choczni, co mija się z prawdą. 
W 1785 roku, przy okazji sporządzania Metryki Józefińskiej, pierwszego katastru gruntowego Choczni, jako właściciele sołtystwa figurowali nadal Stanisław i Rozalia Duninowie. Majątek sołtysi obejmował wówczas zaledwie nieco ponad 4% powierzchni wsi. To 127 morgów i 1551,5 sążni kwadratowych gruntów rolnych, na które składały się: grunty orne (68%), stawy (7%), ogrody (1%) i pastwiska (24%) oraz 24 morgi i 785 sążni lasów. Przebieg granic majątku sołtysiego opisany był w następujący sposób:

„Na wschód grunta sołtysie oddziela od gruntów zawadzkich droga goralska, na południe lasy starościńskie, dalej miedza dzieląca grunta gromadzkie od sołtysich, przecina rzekę i dochodzi do drogi inwałdzkiej, na zachód ta sama droga dzieli grunta sołtysie od gruntów inwałdzkich, na północ granicę stanowi droga prowadząca do rzeki, po drugiej stronie rzeki - miedza, dalej grobla, potem las sołtysi aż po drogę ponikiewską, gdzie był początek odgraniczenia.” 

W obrębie majątku sołtysiego zamieszkiwało 9 rodzin poddanych sołtysich w 9 chałupach.  Po Stanisławie i Rozalii Duninach majątek sołtysi dziedziczył ich syn burgrabia krakowski Józef Szpot Dunin, a potem po jego śmierci w 1817 roku synowie ze związku z Justyną z Roemerów:  Antoni Piotr Hipolit Szpot Dunin  ze Skrzynna (zapisywany najczęściej jako Piotr) i Michał Napoleon Szpot Dunin oraz córka Karolina, od 1820 roku żona Jana Nepomucena Wojciechowskiego.  
Ponieważ Duninowie równocześnie byli właścicielami innym majątków (Lgota, Witanowice), to nie zamieszkiwali wyłącznie we dworze w Choczni. Z tego okresu znane jest kilka nazwisk poddanych sołtysich: Michalik, Hanusiak, Drapa, Gazda i Bielański. W 1852 roku Piotr Dunin potwierdzał prawidłowość sporządzenia drugiego katastru gruntowego Choczni.
Według tego spisu zawartego w "Grundparzellen-Protocoll" Piotr Dunin posiadał grunty rolne i leśne w trzech choczeńskich niwach: Sołtysiej (o powierzchni niespełna 147 mórg), Za Sołtysią (ponad 41 mórg) oraz Zakościelnej południowej (ponad 3 morgi). Ogółem jego własność gruntowa wynosiła ponad 191 mórg, co stanowiło 5,7 % wszystkich choczeńskich gruntów rolnych i leśnych. Piotr Dunin był wtedy największym posiadaczem gruntów w Choczni, a jego parcele według wyliczeń "ocenicieli" miały przynosić roczny dochód ponad 514 florenów.
Po jego śmierci (1870) majątek sołtysi w Choczni był dzierżawiony przez Karla Emila Matzurke, pochodzącego spod Bielska. W Choczni urodził się jego syn Karl Wenzel (z małżeństwa z Cathariną Rolenz). W 1879 roku zmarł inny współwłaściciel/dzierżawca sołtystwa- Karol Wojciechowski, syn Jana i Karoliny Dunin, a mąż Marii z Czaplickich i majątek sołtysi został wystawiony do ponownej dzierżawy.
Według ogłoszenia zamieszczanego w ówczesnej prasie obejmował wtedy mniejszy obszar, niż w 1852 roku, bo 150 mórg gruntu, w tym ponad 120 jochów (mórg) pól uprawnych, 1,5 jochu łąk, 3/4 jochu ogrodu, 23 jochów pastwisk, 3/4 jochu parceli budowlanej i ponad 5 jochów przypadających na drogi. Chętni do dzierżawy mieli zgłaszać się do Jana Górkiewicza w Witanowicach Dolnych, powiązanego rodzinnie z Duninami poprzez swoją żonę Olimpię Kowalewską, pasierbicę Piotra Dunina, czyli córkę jego żony Anieli z Wilkoszewskich z pierwszego małżeństwa.
Ostatnim właścicielem majątku sołtysiego był Adolf Bichterle, były porucznik armii austriackiej, pochodzący z Bielska. Od listopada 1891 roku pełnił funkcję wiceprzewodniczącego choczeńskiego kółka rolniczego, gdzie wygłaszał pogadanki i prowadził szkolenia dla rolników odnośnie nowoczesnej uprawy roli.
Spis statystyczny z 31 grudnia 1900 roku wykazał w majątku sołtysim 1 dom z trzynastoma mieszkańcami.
Adolf Bichterle jako właściciel majątku sołtysiego w Choczni podawany jest jeszcze w 1902 roku, potem majątek ten rozparcelował i sprzedał. Część z karczmą i stawkami zakupił chocznianin Franciszek Kręcioch, reszta trafiła pomiędzy chłopów z Choczni i dalszych okolic (na przykład spod Krakowa).