Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkopolska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkopolska. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 grudnia 2023

Tułacze i pracowite życie Marii Gawenda z domu Stuglik

 

Z obfitującego w różne wydarzenia życiorysu Marii (Marianny) Stuglik pierwsze dwa znane fakty związane są z Chocznią. To data jej urodzenia i rok emigracji do Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Maria przyszła na świat 10 czerwca 1888 roku, jako trzecia z kolei córka Jana Stuglika i pochodzącej z Zagórnika Anny z domu Bury. Poprzez ojca wywodziła się z takich znanych choczeńskich rodów jak: Bryndzowie, Kręciochowie, Bylicowie, czy Drapowie. Po urodzeniu się Marii Jan i Anna Stuglikowie doczekali się jeszcze trojga dzieci. Niespełna sześć lat po urodzeniu najmłodszej córki Walerii Anna Stuglik zmarła. W tym czasie żyła już tylko połowa z jej sześciorga dzieci – oprócz Marii jej starsza siostra Balbina i młodszy brat Jan.

W 1910 roku Maria Stuglik podjęła decyzję o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych Ameryki, by dołączyć do przebywającego tam już rodzeństwa. Ostatecznie dotarła do Nowego Jorku statkiem z  Antwerpii dokładnie 11 stycznia 1911 roku. Zamieszkała u brata Jana w South Bend w stanie Indiana i rok po przybyciu do USA wyszła za mąż za starszego o 6 lat Karola Gawendę, który do Ameryki wyemigrował w 1906 roku z nieodległego od Choczni Wieprza. Według wspomnień rodzinnych Karol zbierał pieniądze na podróż za wielką wodę pracując jako woźnica w szlacheckim dworze.

Maria Stuglik i Karol Gawenda
źródło - Rokietnickie Archiwum Cyfrowe

Maria urodziła w South Bend czworo dzieci: córkę Pelagię (w 1913 roku), córkę Walerię (w 1914 roku), syna Teofila (w 1915 roku) i drugiego syna Edwarda (w 1918 roku). Gdy jej mąż Karol stawał w 1917 roku do amerykańskiego poboru wojskowego był robotnikiem w zakładach Singera produkujących znane maszyny do szycia i posiadaczem domu przy Kościuszko Street. Maria wówczas nie pracowała zawodowo, zajmowała się dziećmi i domem, którego część pomieszczeń była wynajmowana dla pracujących w South Bend Polaków.

Po 1918 roku w publicznie dostępnych archiwach amerykańskich nie ma żadnych dalszych wzmianek na temat rodziny Gawendów. Co się z nimi działo po zakończeniu I wojny światowej można się dowiedzieć z dwóch polskich źródeł: artykułu Bernadetty Ryńskiej pod tytułem „Społecznicy od pokoleń”, zamieszczonego w magazynie rolniczym „Agro Profil” oraz wspomnień Doroty Gawendy z 2013 roku, udostępnianych przez Rokietnickie Archiwum Cyfrowe.

Okazało się, że około 1920 roku Gawendowie zdecydowali się na powrót do niepodległej już Polski. Maria z dziećmi udała się do Choczni, a Karol wyruszył do Wielkopolski z zamiarem zakupu gospodarstwa rolnego. Dorota Gawenda pisze o tym tak:

Będąc jeszcze w Stanach, przeczytał w gazetach, że w Wielkopolsce są do kupienia gospodarstwa rolne, dlatego też Karol od razu przyjechał w te właśnie okolice. Pierwsze gospodarstwo zgodził na Jeżycach, które w tym okresie były jeszcze wsią. Dzisiaj, to narożnik ul. Dąbrowskiego i ul. Przybyszewskiego (w Poznaniu – uwaga moja). Stwierdził jednak, że jest za blisko miasta i obawiał się, że okoliczni mieszkańcy będą mu podkradać płody rolne. W związku z tym wycofał się i pojechał do Kobylnik wiedząc, że tutaj też były na sprzedaż gospodarstwa. Tego też dowiedział się z gazet.

Do Kobylnik przyszedł pieszo, skromnie ubrany, podszedł do grupy ludzi, którzy zbierali kamienie na polu koło stawku (wtedy działka numer 12) i chciał rozmawiać z właścicielem. Właścicielem był wtedy Niemiec, który podszedł do Gawendy i rozmawiali ze sobą chwilę, około 10 minut. Ten czas wystarczył i transakcja została wstępnie zawarta.

Karol Gawenda zakupił to 25-hektarowe gospodarstwo na spółkę z krewnym. Według pani Doroty (żony wnuka Marii i Karola Gawendów) była to kuzynka Karola, która także przebywała w USA, natomiast według Przemysława Kiejnicha (prawnuka Marii i Karola) tym krewnym był kuzyn- lekarz z Krakowa. Pan Przemysław zapamiętał także, że Maria była w tym czasie nie w Choczni, ale nadal w South Bend. Obie strony są z kolei zgodne, że osoba będąca współwłaścicielem gospodarstwa w podpoznańskich Kobylnikach nie potrafiła lub nie chciała pracować na roli i w prowadzeniu gospodarstwa była raczej zawadą. Dlatego Karol postanowił wrócić do Ameryki, aby zarobić tam pieniądze na odkupienie drugiej połowy majątku w Kobylnikach. Pozostawił więc Marię (będącą wówczas w ciąży) z dziećmi, prowadzenie zakupionego gospodarstwa powierzył Józefowi Litewce i statkiem „Estonia” z Gdańska dotarł do Nowego Jorku 8 listopada 1922 roku.  Prawie miesiąc później pod Poznaniem przyszła na świat jego kolejna córka Genowefa.

Karol Gawenda pracował bardzo ciężko w odlewni aluminium przez około dwa lata. Jego prawnuk opowiada o tym tak:

W okropnych warunkach, przy bardzo wysokiej temperaturze pracuje na dwie zmiany, czyli po 16 godzin na dobę. Gorączka panująca w odlewni była niewyobrażalna. Jak wynika z rodzinnych opowiadań, Karol w ciągu jednej tylko zmiany wypijał aż dwa wiadra wody!

Pieniądze na wykup drugiej połowy udało się ostatecznie zgromadzić i Karol Gawenda mógł powrócić do rodziny. Musiało się to stać najpóźniej w drugiej połowie 1924 roku, skoro 8 kwietnia 1925 roku urodził się w Kobylnikach jego najmłodszy syn Tadeusz. Karol Gawenda spłacił wszelkie należności i mógł odtąd gospodarzyć samodzielnie. Niestety w 1928 roku zmarł z powodu zakażenia krwi Tadeusz, syn Marii i Karola, który wcześniej skaleczył się w nogę.

Marii i Karolowi Gawendom nie było dane cieszyć się długo swoim gospodarstwem. Gdy w 1939 roku wybuchła II wojna światowa i do Kobylnik wkroczyli Niemcy, ziemię Gawendów przejął Fritz Bleichrott. Pani Dorota Gawenda napisała o tym tak:

Fritz Bleichrott mieszkał w Kobylnikach i posiadał mniejsze gospodarstwo, ale po wybuchu wojny jako obywatel Niemiec miał prawo zająć najlepsze gospodarstwo w Kobylnikach, czyli to należące do Marii i Karola Gawendów. Fritz Bleichrott po zajęciu gospodarstwa dał dawnym właścicielom dwa pokoje na poddaszu, dobrze ich traktował, nie robił im krzywdy, a jednak Gawendowie przeszkadzali mu przebywając w tym samym domu, więc postarał się aby ich wywieziono. Tak też się stało. W 1940 roku Karol, Maria i ich córka Genia zostali wywiezieni w okolice Zamościa.

Stamtąd w maju 1943 roku Marię i jej córkę Genowefę skierowano na przymusowe roboty do Niemiec, gdzie pracowały przy budowie fabryki amunicji w zakładach Deutsche Spreng Chemie w Dreetz w Brandenburgii. Schorowany Karol pozostał na miejscu na łasce obcych ludzi. 23 października 1944 roku zmarł w Wojsławicach na zapalenie płuc (według pani Doroty) lub ciężką grypę (według pana Przemysława Kiejnicha).

Maria dowiedziała się o śmierci męża dopiero po powrocie do Kobylnik, czyli już po zakończeniu wojny. Gospodarstwo rodzinne przejął jej syn Edward, a w sąsiedztwie mieszkała także jej córka Waleria, która w 1932 roku poślubiła Ignacego Kiejnicha. W 1950 roku Marię dotknęło kolejne nieszczęście – jej syn Edward trafił do więzienia z powodów politycznych. Według inwentarza IPN już jako więzień został oskarżony dodatkowo przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Zielonej Górze o antypaństwowe wystąpienia na terenie więzienia w Międzyrzeczu. Podczas jego nieobecności na gospodarstwie pomocą Marii służyła jej córka Genowefa, która wyszła za mąż za poznanego w Niemczech Władysława Budaja.

Po raz kolejny można powołać się tu na wspomnienia rodzinne spisane przez panią Dorotę:

Kiedy Edward wyszedł z więzienia, Genia z mężem wybudowali dom w Psarskim koło Kiekrza, a na gospodarstwie z Marią został Edward. Ten ostatni ożenił się w 1953 roku z Anielą Górską. Babcia Maria pomagała młodym w gospodarstwie, między innymi pasła krowy. Kiedyś przeziębiła się, później przyszło zapalenie płuc i niestety w 1954 roku zmarła. Miała 66 lat. Takie to mieli życie, krótkie, pracowite i tułacze. Byli jednymi z najbogatszych rolników w okolicy, ale nie mieli kiedy tym się cieszyć.

Gawendówka w Kobylnikach w 1950 roku
źródło - Rokietnickie Archwium Cyfrowe

Jeżeli chodzi o jej dzieci, to najstarsza córka Pelagia była najpierw żoną Kazimierza Szymańskiego, a później Antoniego Kołodzieja, z którym miała dwóch synów i córkę. Przez Niemcy wyjechała z rodziną do USA i zamieszkała w tym samym South Bend, w którym przyszła na świat. Doczekała się pięciorga wnuków i czworga prawnuków. Zmarła w 1998 roku.

Wspomniana już wyżej Waleria, żona Ignacego Kiejnicha miała czworo dzieci. Jej mąż w 1960 roku założył w Kobylnikach Kółko Rolnicze i świadczył usługi sąsiadom sprzętem rolniczym. Był radnym gminy Rokietnica i prezesem oddziału PSL. Zmarł w 1990 roku, a jego żona Waleria w następnym 1991 roku. Spoczywają na cmentarzu w Lusinie. Gospodarstwo rodzinne przejął ich syn Henryk, który podobnie jak ojciec był radnym, a ponadto sołtysem Kobylnik. Obecnie prowadzi je syn Henryka - Przemysław Kiejnich.

Ignacy Kiejnich ze swoimi końmi
źródło - artykuł w Agro Profilu

Teofil Gawenda, starszy syn Marii i Karola, uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 roku,  a następnie był więziony w obozie jenieckim. Poślubił Martę Musielak, z którą miał dwoje dzieci. Prowadził w Poznaniu sklep i zmarł w 1988 roku.

Wymieniany wyżej Edward Gawenda miał aż siedmioro dzieci, a po jego śmierci w 1982 roku spadkobiercą gospodarstwa rodzinnego został jego syn Jan Gawenda.

Edward Gawenda i Aniela z domu Górska
źródło - Rokietnickie Archwium Cyfrowe

Najmłodsza Genowefa opiekowała się dziećmi i domem pod Kiekrzem oraz prowadziła z mężem ogrodnictwo. Zmarła w 2005 roku.

Na koniec jako ciekawostkę można podać, że ulica w Kobylnikach prowadząca do działek spadkobierców Gawendów została nazwana oficjalnie Karolewską, by w ten sposób uczcić Karola Gawendę. Zamierzano także nazwać kolejną ulicę Góralską, ponieważ jak pisze pani Dorota „Maria i Karol pochodzili z gór”. Jednak patrząc na współczesną mapę Kobylnik widać, że tego pomysłu nie udało się wdrożyć w życie.

poniedziałek, 29 marca 2021

Chocznianie w Wielkopolsce po I wojnie światowej

 Po Powstaniu Wielkopolskim (1918-1919) i przyłączeniu większości Prowincji Poznańskiej do niepodległej Rzeczpospolitej  Polskiej znaczna część miejscowej ludności niemieckiej opuściła te tereny. Ponieważ władze pruskie nie dopuszczały wcześniej do wytworzenia się zbyt licznej polskiej inteligencji, to po exodusie niemieckich urzędników, lekarzy, prawników, czy nauczycieli, Wielkopolska została w dużej mierze pozbawiona fachowych kadr i musiała sprowadzać je z innych obszarów odrodzonego państwa polskiego. Jedyną dzielnicą, w której istniały nadwyżki wykwalifikowanych kadr, była Galicja, a wśród zatrudnianych w Wielkopolsce nauczycieli znalazły się również osoby urodzone w Choczni lub w niej zamieszkałe. Byli to:

  • Józef Kolber (1901-1979) nauczyciel w Wielkopolsce, później ksiądz
  • Bronisława Marcinkowska z domu Ryłko (1893-1969), córka Adama Ryłki- kierownika szkoły w Choczni, zatrudniona w Osiecznej koło Leszna, Drobninie i Miejskiej Górce
  • Franciszek Nowak (1901-1942), brat Tadeusza- kierownika szkoły w Choczni, pracujący w Wojciechowie i Nowym Mieście nad Wartą
  • Antonina Remer z domu Nowak (ur. 1891 w Lachowicach – zm. w 1973 roku w Choczni), siostra Franciszka Nowaka, od  1921 roku pracująca w Mieszkowie
  • Aleksander Widlarz (1892-1969) i jego żona Maria  z Kumalów (1890-1966), pracujący w Jarząbkowie i Szczytnikach Czerniejewskich koło Gniezna

Propozycję pracy w Wielkopolsce otrzymał również sędzia Michał Widlarz (1882-1965), ale jej nie przyjął.

Wielkopolska cierpiała nie tylko na brak polskiej inteligencji- opuszczający ją niemieccy rolnicy pozostawili duże obszary ziemi wymagającej zagospodarowania.  Nowi osadnicy obejmujący mienie poniemieckie rekrutowali się w dużej mierze z Galicji, w tym również z Choczni.  Oprócz rolników w Wielkopolsce osiedlali się wówczas także pochodzący z Choczni rzemieślnicy, wiążąc z tymi terenami swoje nadzieje na lepszą przyszłość. Byli to:

  • Wiktoria Cholewa z domu Styła (1890-1963), córka posła Antoniego, która spoczywa na cmentarzu w miejscowości  Żabno
  • Stanisław Gabriel Czapik ur. w  1897 roku w Choczni wraz z żoną Balbiną Czapik z domu Widlarz (1898-1978), urodzoną w Choczni córką Kunegundą, później po mężu noszącą nazwisko Szymborska (1920-2005) oraz szwagierką Ludwiką Widlarz (1886-1948), zmarłą w Budzyniu
  • Anastazja Kaczmarek z domu Góralczyk (1919-1999), mieszkanka Budzynia (1941)
  • Jadwiga Kandulska z domu Sordyl (1909-1981) pochowana w Grodzisku Wielkopolskim
  • Franciszek Kręcioch ur. w 1874 roku wraz z synem Władysławem (1899-1928), córką Marią (1909-1928) i córką Heleną (1911-1922), później po mężu noszącą nazwisko Pawlaczyk, którzy osiedli w Łucjanowie koło Budzynia
  • Kazimierz Leśniak (ur. 1872) wraz z urodzonymi w Choczni synami: Stanisławem ur. 1914 i Michałem ur. 1910, mieszkaniec Nowołoskońca koło Obornik
  • stolarz Jan Lipowski z Inwałdu (ur. 1873) z żoną Agnieszką z domu Widlarz (ur. 1882) i ich urodzonymi w Choczni dziećmi: Marią (1908-1988), noszącą później nazwisko Bittner i synem Stanisławem (1911-1939), którzy zamieszkali w Rawiczu
  • Wojciech Rokowski ur. 1865, zamieszkały w okolicy Chodzieży
  • Franciszka Sikora z domu Widlarz (1885-1971) spoczywająca na cmentarzu w mieście Pobiedziska
  • Jan Styła (1887-1949) najstarszy syn posła Antoniego, który osiadł w majątku Żabno, wraz z żoną Magdaleną z domu Ramenda (1888-1973) i urodzonymi w Choczni dziećmi: Tadeuszem (1913-1946) i Elżbietą (1915-2006), noszącą później nazwisko Jackowiak, która spoczywa na cmentarzu w Poznaniu
  • Janina Maria Świergosz z domu Habina (1906-1987), pochowana w Budzyniu, gdzie w 1936 roku urodziło się jej pierwsze dziecko – syn Kazimierz
  • Andrzej Twaróg (1871-1935) z urodzonymi w Choczni dziećmi: Marią (1899-1991), później noszącą nazwisko Frąckowiak, Piotrem (1901-1941), Anną (1905-1988), później noszącą nazwisko Ryś, Rozalią (1909-1999), później noszącą nazwisko Witlewska, Władysławem (1912-2000), Ludwikiem (1914-1990) i Bronisławą (1916-2007)
  • stolarz Jan Twaróg (1877-1955), brat Andrzeja, który w 1920 roku zamieszkał w Murowanej Goślinie, wraz z żoną Marią z Rokowskich (ur. 1879) i urodzonymi w Choczni dziećmi: Franciszkiem (ur. 1906), noszącym później nazwisko Jaśmiński, Heleną (ur. 1908), noszącą później nazwisko Kubiecka, Anną (ur. 1910), noszącą później nazwisko Ratajczak, Janem (1915-2009) i Adamem (1919-1998)
  • Maria Walczak z domu Malata, urodzona w 1900 roku, mieszkanka Budzynia
  • Feliks Węgrzyn (1907-1981), spoczywający na cmentarzu w Poznaniu (być może z ojcem Karolem i matką Franciszką z domu Bryndza)
  • Ignacy Widlarz ur. w 1878 roku, który z rodziną osiedlił się w Antoniewie, gdzie w 1925 roku urodził się jego syn Józef. Inny jego syn Jan, urodzony w Choczni w 1907 roku, zmarł w 1984 roku w Bębnikącie,  w powiecie obornickim

Rodowici Wielkopolanie nazywali przybyszów z Galicji „galicjokami”, „galileuszami”, „gołymi Antkami”, czy „galonami”. Obawiano się tak dużego napływu obcych, nie rozumiejących miejscowych obyczajów i mentalności. Według Wielkopolan przybyszów należało uczyć porządku i pracowitości, gdyż sami są z pewnością niedouczeni, a do tego rozpleni się korupcja, nastąpi demoralizacja i ateizacja, czyli po prostu upadek obyczajów. Nowi nie będą szanować pracy innych, czy też dbać o porządek, będą nierzetelni i obniżą stopę życiową miejscowych, a ci mogą „rozpłynąć się” w ich masie (za miastopoznaj.pl). Rzeczywiście wśród przybyszów z Choczni znajdowały się niechlubne wyjątki, których postępki rzutowały na ocenę wszystkich pozostałych.

Wymieniony wyżej Michał Leśniak okazał się być złodziejem- w 1929 roku zatrzymano go w pociągu pod Poznaniem, jako sprawcę kradzieży 30 kur, które z dwoma kompanami przewoził w workach i w walizce. Ten sam Michał Leśniak w kwietniu 1938 roku zbiegł z aresztu śledczego w Obornikach, po czym wysłano za nim list gończy. Z kolei Władysław Kręcioch w maju 1928 roku zastrzelił z rewolweru swoją siostrę Marię na tle sporu o majątek rodzinny, a następnie zbiegł przed policją do lasu, gdzie popełnił samobójstwo. Na ogół jednak przybysze z Choczni cieszyli się dobrą opinią, a zasługi szczególnie pochodzących z Choczni nauczycieli były powszechnie doceniane.

poniedziałek, 15 lutego 2021

Chocznianka w kobiecej siatce wywiadowczej w czasie II wojny światowej

 W międzywojennej Polsce istniała paramilitarna organizacja Przysposobienie Wojskowe Kobiet, do której w 1939 roku należało ponad 47.000 członkiń, zwanych potocznie "pewiaczkami". Celem PWK było przygotowanie i wyszkolenie kobiet do pomocniczej służby wojskowej na wypadek działań wojennych. "Pewiaczki" oprócz ćwiczeń ogólnowojskowych przechodziły szkolenia w zakresie łączności, administracji wojskowej, obrony przeciwlotniczej, udzielania pierwszej pomocy, opatrywania rannych, czy kierowania pojazdami. Te umiejętności przydały się w pracy konspiracyjnej po agresji niemieckiej na Polskę. Już w listopadzie 1939 roku poznańskie członkinie PWK zgłosiły gotowość podjęcia działalności wywiadowczej w ramach pracy podziemnej. Zebrane przez nie informacje były przekazywane przez kurierów do komendantki PWK Marii Wittek, a następnie za jej pośrednictwem do Związku Walki Zbrojnej- Armii Krajowej. 

W wielkopolskiej kobiecej siatce wywiadowczej działała aktywnie wywodząca się z Choczni Maria Lipowska. Według choczeńskiej metryki chrztu urodziła się ona 26 lipca 1908 roku w rodzinie Jana Lipowskiego, stolarza pochodzącego z Inwałdu i jego żony Agnieszki z domu Widlarz, córki Szczepana i Anny. Maria była trzecim z kolei dzieckiem tej pary. Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej Lipowscy przeprowadzili się z Choczni do Wadowic, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zamieszkali w południowej Wielkopolsce. Maria Lipowska ukończyła seminarium nauczycielskie w Lesznie, w 1927 roku zdała pierwszy egzamin nauczycielski i podjęła pracę nauczycielki w wielkopolskich szkołach ludowych. Miała szczególne upodobanie do biologii i śpiewu, a w celu uzupełnienia wykształcenia muzycznego uczęszczała do konserwatorium w Poznaniu. Jako śpiewaczka brała udział w audycjach muzycznych dla publiczności. Działała także w harcerstwie. Wybuch wojny przerwał jej karierę nauczycielską i uniemożliwił podnoszenie kwalifikacji zawodowych. Udało się jej znaleźć zatrudnienie w charakterze rejestratorki u dentysty w Rawiczu. Jednocześnie działała w wymienionej wyżej siatce szpiegowskiej, współpracując z Haliną Kulczak pseudonim "Dora".

Konspiratorki z Rawicza i Leszna uzyskały między innymi ważne informacje na temat produkcji przez Niemców nowego typu czołgów, zdobyły plany koszar w Rawiczu oraz sporządziły wykaz niemieckich urzędników policyjnych w Lesznie wraz z ich miejscami zamieszkania i numerami telefonów. Obserwując transporty wojskowe na swoim terenie były w stanie uzyskać informacje o kierunkach przemieszczania się i składzie niemieckich jednostek wojskowych. Z kolei przez wgląd w korespondencję niemieckich żołnierzy były w stanie monitorować panujące wśród nich nastroje.

Maria Lipowska pseudonim "Maryla" oficjalnie przystąpiła do konspiracji w lutym 1942 roku. Zbierała informacje o ruchu i lokalizacji jednostek Wehrmachtu oraz o sprawach gospodarczych, organizowała materiały sanitarne na wypadek akcji zbrojnej.

Niestety działalność kobiecej siatki wywiadowczej zakończyła się falą aresztowań jej członkiń. Doszło do nich po aresztowaniu jednego z kurierów, który ujawnił gestapo adresy wszystkich punktów kontaktowych, które poznał w czasie czterech wizyt u wielkopolskich konspiratorek.

Marię Lipowską zatrzymano 2 maja 1943 roku, oskarżono o szpiegostwo wojenne i na czas śledztwa o kryptonimie "Grosse Sache" uwięziono ją w gmachu poznańskiego gestapo, a później w więzieniu Fort VII. Śledztwo "przy udziale środków przymusu bezpośredniego" (bicia, maltretowania oraz chłostania bykowcem) trwało kilka tygodni i aresztowane wywiadowczynie, mimo że osadzone w pojedynczych celach, były w stanie uzgodnić między sobą zeznania, czy wymienić informacje o posiadanych przez gestapo dowodach za pomocą alfabetu Morse'a (stukając w ściany cel). Doszły także do wniosku, że ów kurier, chętnie udzielający gestapowcom informacji ich temat, był od początku podstawionym prowokatorem, mającym za zadanie rozpracować ich siatkę.

Zarzut szpiegostwa wojennego, który postawiono Marii Lipowskiej i innym konspiratorkom, był traktowany jako zdrada stanu i podlegał osądzeniu przez sąd wojenny. Groziła za to kara śmierci. 7 lutego 1944 roku Sąd Wojenny III Rzeszy zrezygnował jednak z rozpatrzenia tej sprawy i przekazał ją Trybunałowi Ludowemu w Berlinie. W tym czasie oskarżone po pobycie w poznańskich kazamatach, gdzie były bite, głodzone i zmuszane do ciężkiej pracy oraz w obozie karno-śledczym w Żabikowie, przebywały do dyspozycji prokuratury w więzieniu w Lipsku. Według relacji współwięźniarek Maria Lipowska zachowywała się z godnością i była bardzo koleżeńska w stosunku do innych przetrzymywanych. Na ich szczęście II wojna światowa zmierzała ku końcowi. Dziesięć odrębnych akt oskarżenia, sformułowanych dopiero na wiosnę 1945 roku, zostało zniszczonych w czasie alianckich bombardowań. 19 kwietnia 1945 roku do Lipska wkroczyły wojska amerykańskie i uwolnione członkinie kobiecej siatki wywiadowczej mogły po pewnym czasie wrócić do Polski.

Powojennne losy Marii Lipowskiej można odworzyć na podstawie listu wysłanego w 1986 roku do "Dory", jej byłej szefowej z konspiracji. Po wyzwoleniu przez Amerykanów Maria przebywała w obozie przejściowym w Northeim. Stamtąd trafiła do Włoch, gdzie występowała w teatrze i zespole koncertowym przy II Korpusie Polskich Sił Zbrojnych. Na jednym z koncertów spotkała Mariana Bittnera, absolwenta Gimnazjum Humanistycznego w Rawiczu i Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego Uniwersytetu Poznańskiego, który w czasie wojny uczestniczył jako żołnierz gen. Andersa w walkach w Libii i we Włoszech. 3 marca 1946 roku poślubiła go w Sarnano (środkowe Włochy). Maria uzyskała pracę jako nauczycielka języka polskiego żołnierzy III Dywizji Strzelców Karpackich. Po demobilizacji trafiła z mężem do Anglii, do obozu Bodney Airfield w hrabstwie Norfolk.  Ponieważ Maria zaszła w ciążę i koniecznie chciała urodzić dziecko w Polsce, to Bittnerowie zdecydowali się wrócić do kraju. Najpierw do Polski dotarła Maria (29 kwietnia 1947), a później jej mąż Marian. Po powrocie obydwoje pracowali w szkolnictwie, kolejno w Lubniewicach (dzisiejsze województwo lubuskie) i w Świebodzinie. Gdy Maria starciła pracę w szkole z przyczyn politycznych, znalazła zatrudnienie w Polskim Radio Poznań. W tym czasie uzyskała także dyplom z wokalistyki w Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej. Od 1956 roku wróciła do pracy nauczycielskiej w szkole podstawowej w Gnieźnie. Po pewnym czasie została zastępcą kierownika, a następnie kierowniczką gnieźnieńskiej Szkoły Podstawowowej nr 4 im. Powstańców Wielkopolskich. W 1968 roku po zawale serca otrzymała roczny urlop, po czym przeszła na emeryturę. Zmarła w wieku 80 lat (21 października 1988 roku). Spoczywa obok męża na cmentarzu parafialnym w Rawiczu.


Lista choczeńskich konspiratorów i partyzantów z okresu II wojny światowej