piątek, 31 grudnia 2021

Najpopularniejsze notatki z 2021 roku

Przeważają notatki z pierwszej połowy 2021 roku. Nowsze będą zapewne "odrabiały straty" do wcześniejszych już w kolejnym 2022 roku, tak jak to było w przeszłości. Gdyby na przykład dokonać teraz ponownego podsumowania najchętniej czytanych artykułów z 2020 roku, to kolejność byłaby zupełnie inna, a w pierwszej trójce znalazłaby się notatka, której rok temu nie było nawet w czołowej dziesiątce.

W nazwiązaniu do najpopularniejszej tegorocznej notatki można dodać, że 13 grudnia papież Franciszek zatwierdził promulgację (ogłoszenie) dekretu o heroiczności cnót Służebnicy Bożej s. Marii Małgorzaty Banaś, co stanowi kolejny krok ku jej beatyfikacji.

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Uzupełnienia

 Uzupełnienia w różnych wątkach na koniec 2021 roku:

Dodano Ferdynanda Bandołę, urodzonego w Wadowicach w 1884 roku, jako syn chocznianina Jakuba Bandoły i Marii z Żeglińskich z Wadowic. Był komendantem posterunku policji w Krakowie i urzędnikiem zarządu miejskiego. Mieszkaniec Czerwonego Prądnika. Zmarł w 1942 roku.

Dodano Marię Bąk, urodzoną 25.10.1899 w Choczni, jako córkę Józefa Bąka i Bronisławy z domu Woźniak. W 1921 roku poślubiła murarza Dominika Woźniaka z Zawadki. Obydwoje przebywali na emigracji w Montevideo w Urugwaju razem z urodzonymi w Choczni dziećmi: Władysławą, po mężu Nalborczyk (z 1921 roku) i Zytą Dominiką (z 1926 roku).

Oprócz wymienionych wyżej należy dodać Władysława Korzenia, urodzonego wprawdzie w 1888 roku w Wadowicach, ale mieszkającego w Choczni, gdzie urodziła się jego córka Stefania Płonka (1923) i syn Tadeusz Korzeń (1924).

W tekście podano ochrzczone w Choczni dzieci niemieckich osadników, ale w II połowie 1942 roku ksiądz proboszcz Dyba stracił prawa do udzielania takich chrztów, w związku z tym nie uwzględniono na przykład Marii Wurdak, urodzonej 23 października 1942 roku, która była siostrą ochrzczonej wcześniej Eriki Wurdak. Po II wojnie światowej Maria Wurdak mieszkała w Altenrath w niemieckim landzie Pónocna Nadrenia-Westfalia, gdzie poznała belgijskiego żołnierza Jeana Botron. Po wyjściu za niego za mąż zamieszkała w Namur w Belgii.

Dodano rozprawkę pod tytułem "Obyczaje Słowian", którą napisał w roku szkolnym 1863/64 uczeń Katolickiego Gimnazjum w Cieszynie Wojciech Cap. To syn znanego w Choczni wójta i organisty Józefa Capa, który w 1874 roku wraz z całą rodziną zmienił urzędowo nazwisko na Czapik. Wojciech Cap był w Cieszynie kolegą szkolnym innego chocznianina Józefa Bylicy, przyszłego księdza. Po powrocie do rodzinnej wsi pracował krótko jako nauczyciel szkoły ludowej, zmarł w wieku 47 lat w 1895 roku.

W biografii księdza Józefa Bylicy uzupełniono jego przynależność do tajnego Towarzystwa Narodowego, utworzonego przez uczniów Katolickiego Gimnazjum w Cieszynie w 1861 roku. Przyszły ksiądz był z pewnością jego członkiem w 1863 i 1864 roku. Do Towarzystwa należał też wspomniany wyżej Wojciech Cap. To jeden z najdawniejszych przykładów przynależności chocznian do organizacji typu politycznego.

Zaskakujące dla mnie spojrzenie na chocznian zaprezentowane zostało w toczonej współcześnie dyskusji użytkowników portalu historycy.org. Wspomniano w niej wprawdzie o wołoskich korzeniach części chocznian, ale jednocześnie przypisano im pochodzenie ...tatarskie, podobnie jak w przypadku mieszkańców Jaroszowic, czy Zembrzyc. Autor Andrzej Zieliński vel Zielenski napisał na ten temat tak:

A co do tatarów to jak są rozgrywki lokalnych drużyn piłkarskich z choczniakami to do tej pory mówi się grają z "mongołami".

Pan Ryszard Góralczyk, zajmujący się historią Lgoty, poinformował mnie, że wnuczka choczeńskich Duninów ze Sołtystwa, Leontyna (Leoncja) Olimpia Helm, urodzona w 1863 roku w Choczni, w wieku 18 lat poślubiła w Witanowicach Juliusza Franciszka Kadora z Czerniowic na Bukowinie. Juliusz Kador był inżynierem, który wstąpił na służbę do austriackich kolei państwowych i pracował jako urzędnik w Czerniowcach, Lwowie, morawskim Szumperku i Ołomuńcu, gdzie zmarł w 1895 roku w wieku 46 lat. Co ciekawe, Eugenia Sylwia Maria Helm, czyli siostra Leontyny Olimpii, była żoną Jana Kadora, młodszego brata Juliusza.

czwartek, 23 grudnia 2021

Dawne stroje mieszkanek Choczni

 Pierwsze konkretne informacje na temat, jakie stroje nosiły dawne mieszkanki Choczni, przynosi kontrakt przedślubny z 1798 roku pomiędzy Maciejem Szczurem, synem młynarza z dolnej części wsi a „uczciwą Panną” Magdaleną Wątrobską (prawidłowo Wątrobą) z obecnego Zawala. Obydwoje wywodzili się z rodzin o dochodach przewyższających ówczesną choczeńską średnią. W kontrakcie wymieniono ze szczegółami majątek posiadany przez Magdalenę, na który w dużej mierze składały się różnego rodzaju ubrania.

Magdalena miała więc 3 codzienne koszule lniane i także trzy odświętne (świętalne), używane w niedzielę i święta kościelne, na wesela, chrzciny, jarmarki i odpusty, o wartości czterokrotnie przewyższającej te codzienne. Lżejsze koszule były zakładane na gołe ciało i stanowiły jedyną bieliznę żyjących wtedy w Choczni kobiet, a te wykonane z grubszego płótna mogły stanowić ubiór zewnętrzny. Określano je jako ciasnochy. Bardziej osobista bielizna pojawiła się w Choczni dopiero kilkadziesiąt lat później, a upowszechniła na przełomie kolejnych wieków.

Kolejnym elementem garderoby były długie spódnice, noszone czasem w ilości większej niż jedna. Na wyposażeniu Magdaleny znajdowały się trzy rodzaje spódnic: bawełniana, dymowa i katamaykowa. Bawełniana tkana była z przędzy z włókien bawełnianych, być może w Andrychowie lub w nawet w samej Choczni. Spódnica dymowa wykonana była również z bawełny i charakteryzowała się gładkością uzyskaną przez splot atłasowy. Mogła być biała, zabarwiona na jeden kolor  lub pasiasta, z doszytą z dołu płócienną falbaną lub bez falbany. Takie spódnice nosiły też ówczesne szlachcianki, ale zapewne posiadały ich więcej niż jedną. Z kolei spódnica katamaykowa wykonana była z wełny barwionej w paski i mogła być noszona w zimniejsze pory roku. Występowała też w wersji połyskującej.

Na spódnicę zakładano fartuch lniany lub zapaskę. Magdalena miała „fartuszków cienkich dwa” oraz dwie zapaski bagazyowe. Zapaska była ogólnie rzecz biorąc wykonana  z grubszego materiału niż fartuch. Wymieniona tu bagazja to materiał tkany rzadkim splotem płóciennym, o wątku i osnowie w innych kolorach.

Do spódnicy (kiecki) na górną część ciała nakładano gorset. W kontrakcie z 1798 roku podano, że „uczciwa Panna” Magdalena posiadała ich dwie sztuki i były to gorsety kamlotowe. Oznaczało to, że były uszyte z kamlotu, czyli miękkiej tkaniny o ukośnym splocie, przeznaczonej na okrycia zewnętrze i wykonanej z wełny czesankowej. Ten rodzaj wełny powstaje na skutek specjalistycznej obróbki włókna przed przędzeniem, które - jak wynika z samego nazewnictwa – podlega czesaniu odpowiednimi szczotkami, a następnie układaniu na płasko, równolegle do siebie, formując długie i zwarte pasy. W efekcie, jest idealnie gładka i wyglądem przypomina sznur. Zamiast wełny czesankowej w kamlocie mogła być użyta mieszanka wełny i bawełny. Gorsety były najczęściej czarne, ale zdarzały się też granatowe lub ciemnozielone.

Zamiast spódnicy i gorsetu mieszkanka Choczni z przełomu XVIII i XIX wieku mogła założyć na koszulę sukienkę, występującą w wersji lżejszej lub zimowej (podszytej futrem).

Alternatywą dla gorsetu mógł być też kabotek, czyli bluzka z cienkiego płótna.

Ubiór wierzchni stanowiła górnica (w kontrakcie zapisana jako gurnica), którą nosili też mężczyźni. Górnica była używana na co dzień i od święta. Zazwyczaj niezapinana, choć posiadała z przodu mosiężne haftki lub guziki. Świąteczne szyte były z płótna samodziałowego, wybielonego, codzienne z grubego lnu samodziałowego albo samodziału konopnego. Długość do kolan lub poniżej kolan. Służyła nie tylko do noszenia, ale i niekiedy jako okrycie podczas snu.

Zimą podstawowym wierzchnim okryciem był kożuszek, a podczas zimna i słoty łochtuszka, zwana też łostuszką, czyli gruba chusta kobieca dużych rozmiarów, płachta, okrywająca nie tylko głowę, ale i całe ciało.

Okrycie głowy stanowiła chustka, biała, lub kolorowa, wykonana z płótna albo w wersji cieplejszej z wymienionej wyżej bagazji. Ponieważ była jeszcze panną, to wychodząc z domu nie zakładała koronkowego czepka, właściwego dla mężatek.

Magdalena posiadała 1 parę butów, używanych raczej od święta. W cieplejszych okresach roku chodziła na co dzień boso lub w prostych, skórzanych sandałach (kierpcach), a zimą na stopy zakładała papucie, wykonane z sierści i wełny. Również zimą dodatkowe zabezpieczenie stóp przed zimnem stanowiły wełniane skarpety (kopyce), a nóg rodzaj wełnianych pończoch, czy getrów.

Magdalena Wątroba nosiła też na szyi korale, wycenione na 9 złotych ryńskich (reńskich), co stanowiło równowartość 6 jej zapasek lub półtorej ceny jej sukienki. Wynikało to z faktu, że były wykonane z prawdziwych korali. Były uważane za lokatę kapitału i przechodziły w ramach dziedziczenia z matki na córkę. Poszczególne korale mogły być tej samej wielkości lub ich wielkość zwiększała się ku środkowi sznurka. Wielkość korali i liczba sznurków świadczyły o zamożności właścicielki. Noszono zwykle nieparzystą liczbę sznurów korali- od 3 do 5. Najbiedniejsze kobiety nie mogły sobie pozwolić na prawdziwe korale i używały ich zamienników, wykonanych z zabarwionej żywicy i skrobi.

Podobnie jak w przypadku stroju męskiego, również ubrania choczeńskich kobiet na przełomie XVIII i XIX wieku nawiązywały do wzorów krakowskich i góralskich, a różniły się od strojów ówczesnych szlachcianek czy mieszczek.

Kilkadziesiąt lat później w choczeńskiej modzie kobiecej zmieniło się niewiele. Częściej jedynie używano gotowych elementów garderoby, zakupionych na jarmarkach lub od obnośnych handlarzy. Pojawiły się też nowe materiały, a  pod koniec XIX wieku rozpoczęła się fabryczna produkcja odzieży.

Bolesław Marczewski w wydanej w 1897 roku książce „Powiat wadowicki pod względem geograficznym, statystycznym i historycznym” nie podaje wprawdzie, jak ubierały się wtedy chocznianki, ale zawarte tam bardziej ogólne informacje na temat kobiecych strojów z okolicy można odnieść także do Choczni.

Marczewski pisze między innymi, że kobiety:

- „Spódnic wykrochmalonych wdziewają w niedzielę niektóre aż po sześć, a im szerzej to wszystko i szerzej wygląda, tem ładniej”.

- „Wdziewają na święto najpierw krótką koszulę, „kabotek”, haftowaną, na to kaftanik, „jubka” albo „burka”, ozdobiony lamówkami”.

- „W Wieprzu (…) mają w zimie flanelowe, silnie fałdowane spódnice i ciepłe chustki. Koszula haftowana z kreską koło szyi i z haftowanymi mankietami; gorsety noszą wyszywane i gładkie, a u korali zawiązują albo jedną długą i szeroką wstążkę, albo kilkanaście małych różnokolorowych. W zimie przywdziewają na gorset kaftaniki, obszywane czasem barankami; w lecie ubierają w jasne spódnice, perkalowe, batystowe lub ostre (…) Buciki o wysokich obcasach, niekiedy buty z cholewami lepszego wyrobu, są oznaką elegancyi.”

- „Mają włosy splecione w dwa warkocze i ułożone w kółko, które chowają pod chustką bielutką, muszlinową (muślinową – uwaga moja), związaną lub upiętą w tak zwaną chomytkę, od której czuba spada koniec 40 cm długi, w kształcie podwójnej piramidy, z przykopką od samego czuba, czyli rowkiem. Koniec ten jest cały haftowany lub przerabiany staweczkami, a po krajach obszyty szeroką koroneczką. Aby się chustki od głowy nie brukały, wdziewają jeszcze przed nią czepiec szychowy krakowski, odbijający ładnie przez wstaweczki. Na białą koszulkę, u której kołnierz lub kreska, przodki i manszety — zwane obszywkami - są haftowane, wdziewają gorset manczestrowy lub atłasowy, szychem wybijany, albo galonami ozdobiony. Czasem w porze letniej wdziewają tak kobiety jak i dziewczęta zamiast gorsetu wizytkę, t. j. kaftanik pojedynczy, perkalowy; w zimie „jubkę" czyli podszywany albo watowany różnego koloru kaftanik, z tą różnicą, że kobiety okrywają się jeszcze chustką tybetową lub burnusową w lecie, a wełnianą w zimie. Szyję ozdabiają dużymi koralami, wartości 50-100 złr., a nawet i 200 złr., które w sznurkach spadają w coraz większych kołach na gors; u najniższego sznura przyczepiony bywa srebrny medalik lub krzyżyk. Do srebrnej sprzączki u korali przywiązują szeroką wstążkę, która związana w małe kokardy, spada na plecy, po wierzchu chustki, sięgając do połowy spódnicy. Na nogi wdziewają w lecie trzewiki sznurowane, w zimie zwykłe buty.”

Stroje opisane przez Marczewskiego, udało się utrwalić częściowo na najstarszych fotografiach przedstawiających mieszkanki Choczni:









Oczywiście zupełnie inne stroje nosiły mieszkające w Choczni Żydówki- przykładem jest niestety słabej jakości fotografia Reginy Zolmann z młodszą siostrą, wykonana około 1912 roku:


Wcześniejszy artykuł o dawnych choczeńskich strojach męskich- link