Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1979. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1979. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 grudnia 2023

Choczeńska kronika wypadków - część XXI

"Katholische Volkszeitung" - pismo wychodzące w Rybniku w języku niemieckim - w numerze z 24 lipca 1935 roku przynosi informację o wypadku, który miał miejsce w Kaczynie, ale z udziałem jednego z mieszkańców Choczni:

Do zdarzenia doszło w Kaczynie koło Wadowic Kilka dni temu w kuźni doszło do poważnej eksplozji spowodowanej nieostrożną zabawą z detonatorem granatów. 17-letni syn mistrza kowalskiego Stanisław Bryndza znalazł detonator granatów na polu będącym niegdyś częścią poligonu wojskowego, zabrał go do domu i w obecności rolnika Józefa Gurdka rozbił go na pół młotkiem na kowadle. Detonator eksplodował. Chłopakowi oderwało rękę, a materiał wybuchowy rozciął mu brzuch. Zaś rolnika Gurdka odłamek żelaza trafił między oczy tak pechowo, że oślepł na miejscu. Obydwóch ciężko rannych przewieziono do szpitala w Wadowicach.

----

Katowicki dziennik "Polonia" w wydaniu z 5 września 1934 roku informował w krótkiej notatce pod tytułem "Wpadł do studni":

Niejaki Antoni Żurek z Choczni koło Wadowic, przechylił się tak nieszczęśliwie przez ocembrowanie studni, iż wpadł w gląb, doznając złamania nogi. Przy pomocy domowników został wydobyty.
----

Ten sam dziennik, ale 14 lipca 1934 roku donosił:

Skutki braku opieki nad dziećmi - śmierć dziecka pod kołami auta w Choczni

We wsi Chocznia (w powiecie Wadowickim) wydarzył się onegdaj nieszczęśliwy wypadek, który pociągnął za sobą śmierć 5-cio letniego chłopczyka. Mianowicie przez wieś przejeżdżał samochód, będący własnością browaru żywieckiego. W pewnym momencie przez drogę usiłował przebiec 5-letni syn tamtejszego mieszkańca Tadeusza Bałysa, lecz spostrzegłszy nadjeżdżający samochód, w ostatniej chwili zawahał się i chciał zawrócić. Z tego też powodu przytomny szofer, chcąc uniknąć wypadku, skręcił nagle w bok tak gwałtownie, że auto, zarzuciwszy się, uderzyło tylnym wachlarzem chłopczyka w głowę. Dziecko przewieziono natychmiast do szpitala, gdzie wskutek zdruzgotania czaszki w pół godziny później zmarło, nie odzyskawszy przytomności.

Autor tej notatki błędnie podał personalia ofiary. W rzeczywistości w tym wypadku zginął właśnie Tadeusz Bałys. pięcioletni syn Jana i Marii Anieli z domu Bąk.
----

Lwowski tygodnik "Niedziela" z 25 września 1887 roku zamieścił "Wykaz pogorzeli włościańskich, wydarzonych w sierpniu", gdzie pod datą 10 sierpnia znalazła się informacja, że "Drapie Szymonowi w Choczni, powiatu wadowickiego, zgorzał dom".
----
W numerze 30. tygodnika "Kronika" z 1979 roku zawiadamiano z kolei o prawie 100 lat późniejszym pożarze w Choczni:

22 lipca w Choczni pod Wadowicami spaliła się stodoła i szopa w gospodarstwie J.W. Straty — około 100 tysięcy złotych. Przyczyna — podpalenie przez dzieci.



czwartek, 4 marca 2021

Krzysztof Płonka - człowiek zapomniany, poeta nie poznany

 Najnowsza pozycja w bogatym dorobku Marii Biel-Pająk to książka "Powrót", wydana staraniem osób, którym pamięć o Krzysztofie Płonce jest nadal bliska.

 Publikacja zawiera 25 wierszy chocznianina Krzysztofa Płonki, powstałych w latach 1976-77 oraz wspomnienie o nim, zatytułowane "Człowiek zapomniany, poeta nieznany".

Zaprezentowane w książce zapiski poetyckie Krzysztofa mówią o miłości, o marzeniach i planach na przyszłość, ale i o przeznaczeniu, przemijaniu, charakteryzując się szczerością, pasją oraz pewną lapidarnością. Widać, że twórcą był człowiek młody (w 1977 roku dwudziestoletni), dysponujący jeszcze skromnym zasobem słów, nie w pełni też świadom warsztatu literackiego.

W kolejnych rozdziałach części wspomnieniowej - Matka, Wzrastanie, Twórczość, Śmierć i In Memoriam - autorka dzieli się faktami z życia Krzysztofa swoimi refleksjami na jego temat. Tych faktów z jego krótkiego życia nie ma zresztą zbyt wiele:

  • Krzysztof Płonka urodził się w wadowickim szpitalu 24 stycznia 1957 roku, był synem Szczepana i Marii z domu Turała, którzy mieszkali w starym, drewnianym domu na choczeńskich Zarąbkach,
  • po ukończeniu szkoły podstawowej w górnej Choczni rozpoczął naukę w Technikum Mechanicznym w Andrychowie,
  • po zdaniu matury i egzaminu wstępnego dostał się na Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie,
  • zmarł tragicznie 4 grudnia 1979 roku.
Po ponad 40 latach okoliczności przedwczesnego odejścia Krzysztofa każdy z jego znajomych zapamiętał inaczej. A przynajmniej ci z jego znajomych i krewnych, którzy chcą wypowiadać się na ten temat. Nigdy nie zostały jednoznacznie wyjaśnione, choć pamięć o nich przetrwała. Dla niektórych Krzysztof Płonka był nawet choczeńskim odpowiednikiem Stanisława Pyjasa, krakowskiego studenta i działacza opozycyjnego, który podobnie jak on zginął tragicznie w maju 1977 roku.
Być może szczegóły tej tragicznej śmierci znajdują się do dziś w starych, pomilicyjnych archiwach, ale autorce odmówiono dostępu do tych akt.
Mimo to jej publikacja w interesujący dla czytelnika sposób stara się odtworzyć tragicznie przerwany życiorys poety. Nie wiadomo, kim byłby dzisiaj żyjąc tak intensywnie, jak za młodych lat, ale z pewnością na pamięć sobie zasłużył.

Grób Krzysztofa Płonki na choczeńskim cmentarzu- grobonet.com