Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Józef Turała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Józef Turała. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 lutego 2021

Zjazd koleżeński chocznian w 1975 roku

 W sierpniu i wrześniu 1975 roku mieszkający w Krakowie Józef Turała i Józef Gondek rozesłali zaproszenia do swoich koleżanek i kolegów związanych z Chocznią, z którymi przed półwiekiem uczestniczyli w zajęciach szkolnych, sportowych, czy harcerskich lub działali razem w choczeńskich stowarzyszeniach katolickich i w choczeńskim teatrze amatorskim.

Zjazd koleżeński zaplanowano na 11 października 1975 roku. Zgodnie z programem spotkanie uczestników rozpoczęło się o 8.30 w Domu Katolickim. Przybyło około 80 osób- z powodu chorób i innych przyczyn nie mogli uczestniczyć w tym zjeździe zaproszeni:

  • Janisław Ruliński z Chrzanowa, były żołnierz AK, działacz sportowy i turystyczny,
  • Stanisław Ścigalski z Kanady, prawnik, były członek rządu emigracyjnego,
  • Edward Kręcioch z Krakowa- Nowej Huty, urzędnik,
  • Irena Zofia Palewicz z domu Nowak z Choczni, nauczycielka,
  • M. Małusecka-Łopuszyńska z Krakowa,
  • Jan Bator z Nakła, organizator harcerstwa w Choczni w okresie międzywojennym,
  • Anna Zrazik z Wadowic, nauczycielka,
  • Maria Zrazik z Krakowa, nauczycielka,
  • Józef Janik z Warki, inżynier, były prezes "Sokoła" w Choczni,
  • Kornelia Bandoła ze Świdnicy, nauczycielka,
  • Józefa Czermińska-Małusecka z Bytomia,
  • Zofia Gondek z domu Wójcicka z Krakowa,
  • Kazimierz Zając z Sosnowca, ekonomista,
  • Andrzej Kręcioch z Wrocława, emerytowany pocztowiec.
O 9.00 rozpoczęła się uroczysta, koncelebrowana msza w choczeńskim kościele, którą odprawiali:

  • ks. kanonik Jan Bryndza, proboszcz z Cięciny,
  • ks. dr Czesław Skowron,
  • ks. Franciszek Woźniak, jezuita,
  • ks. Józef Pędziwiatr, proboszcz z Dziekanowic,
  • ks. Józef Balon, proboszcz ze Skawicy,
  • ks. Józef Kolber, były dziekan dekanatu bielskiego,
  • ks. kanonik Bronisław Michalski, proboszcz choczeński,
  • ks. Jan Marcisz, wikariusz choczeński.
Kazanie wygłosił ks. dr Czesław Skowron, który przywołał także nazwiska zmarłych księży, sprawujących w przeszłości posługę w Choczni oraz nazwiska zmarłych księży choczeńskiego pochodzenia.

Następnie odczytano:

  • nazwiska zmarłych rodziców uczestników zjazdu (Józef Turała),
  • nazwiska tych osób z grona potencjalnych uczestników, którzy nie dożyli zjazdu (Tomasz Malata),
  • nazwiska zmarłych kierowników szkół w Choczni i pracujących w Choczni nauczycieli (Adam Gondek).
Po mszy uczestnicy zebrali się ponownie w Domu Katolickim i zostali oficjalnie powitani przez ks. proboszcza Michalskiego. Następnie przemówił dr Józef Gondek, współorganizator spotkania, który podał jego powody i cele, po czym oddał głos Józefowi Turale. Ten z kolei przedstawił historię organizowanych w Choczni przed 50 laty przedstawień teatralnych, występów chóru, festynów i wycieczek turystycznych, drużyny harcerskiej oraz klubu piłkarskiego "Olimpia". Odczytał także nadesłane pozdrowienia od koleżanek i kolegów z zagranicy: Władysława Nowaka z Anglii, Stanisławy Rzeszewskiej z domu Wójcik z USA i Balbiny Dynan z domu Wójcik z Nowego Jorku. 

Na zakończenie części oficjalnej przemawiali jeszcze: Stanisław Styła i ks. Balon, dziękując organizatorom za przygotowanie zjazdu i wygłoszone wcześniej przemówienia.

Po części oficjalnej uczestnicy zapozowali do wspólnego zdjęcia na schodach Domu Katolickiego i spożyli obiad z toastami za dalsze zdrowie.

Kserokopia fotografii uczestników zjazdu
 zamieszczona w "Kronice wsi Chocznia" Józefa Turały

Spotkanie w Domu Katolickim zakończyło się około 15.00 odśpiewaniem "Stu lat". Później część zebranych udała się na cmentarz, gdzie była okazja złożyć wieniec na grobie byłego proboszcza ks. Dunajeckiego i odwiedzić groby rodzinne.

Ostatnim punktem zjazdu było złożenie hołdu pomordowanym w Księżym Lesie pod upamiętniającym te tragiczne wydarzenia krzyżem.

Do pamiątkowej fotografii pozowali:

- siedzący lub stojący w I rzędzie od prawej do lewej strony:

  • Kazimiera Gruszecka z domu Gondek z Krakowa, nauczycielka, córka byłego kierownika szkoły w Choczni Dolnej,
  • Maria Kajdas, emerytowana nauczycielka mieszkająca w Choczni, artystka malarka,
  • M. Wcisło, gospodyni z Choczni,
  • Łucja Romańczyk z domu Budzowska, wdowa po byłym wice-wójcie Choczni,
  • Aleksandra Gzela z domu Ramenda, artystka ludowa z Choczni,
  • ks. Józef Balon, proboszcz w Skawicy,
  • Julia Widlarz z domu Kamińska z Choczni, emerytowana urzędniczka pocztowa,
  • Henryk Woźniak z Chicago, kolejarz,
  • Józef Turała z Krakowa, ekonomista, działacz spółdzielczy,
  • ks. Józef Kolber, emeryt, rezydent w Choczni,
  • ks. Bronisław Michalski, proboszcz choczeński,
  • ks. Józef Pędziwiatr, proboszcz w Dziekanowicach,
  • Helena Styła z domu Jasińska, wdowa po Władysławie, byłym prezesie Sokoła w Choczni,
  • Franciszka Ślączka z domu Widlarz z Tychów, była aktorka choczeńskiego teatru amatorskiego,
  • Kamila Nieć z domu Widlarz z Choczni,
  • Maria Kręcioch, siostra zaproszonego Andrzeja,
  • siostra Stanisława Pytka, przełożona sióstr szarytek w Choczni.
- stojący w II rzędzie od prawej do lewej strony:

  • Maria Gondek z domu Ziemiańska z Krakowa, nauczycielka,
  • Józef Kolber z Jeleniej Góry, emerytowany urzędnik,
  • Jan Bandoła ze Świdnicy, przedwojenny urzędnik pocztowy,
  • Franciszka Sordyl z domu Kobiałka z Andrychowa, emerytowana urzędniczka pocztowa,
  • Anastazy Wróbel  z Oświęcimia, urzędnik skarbowy, brat poety/listonosza Józefa,
  • Jerzy Valde Nowak z Krakowa, emerytowany rotmistrz ułanów,
  • Z. Jasińska z Wadowic,
  • Franciszek Ścigalski z Krakowa, inwalida wojskowy,
  • Tekla Romańczyk z domu Turała z Choczni, była prezeska Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej,
  • Elżbieta Woźniak z domu Ruła z Choczni,
  • Mieczysława Szewczonek z domu Kumala z Zagórza, emerytowana nauczycielka,
  • Urszula Zając z Choczni, emerytowana nauczycielka,
  • Aleksander Tałasiewicz z Krzeszowic, emerytowany oficer,
  • Józef Turała, gospodarz z Choczni,
  • Michał Gzela, gospodarz z Choczni,
  • Jan Zając z Wadowic, emerytowany urzędnik,
  • Stanisław Czermiński z Wadowic, inżynier rolnik,
  • Adam Gondek z Krakowa, emerytowany oficer,
  • Stanisław Woźniak z Mielca, emerytowany urzędnik skarbowy,
  • Konstanty Zając z Bielska.
- stojący w III rzędzie:

  • Aldona Koman z Wadowic, emerytowana nauczycielka,
  • ks. Jan Marcisz, wikariusz w Choczni,
  • Jan Ścigalski z Krakowa, działacz społeczny,
  • Wincentyna Talaga z Choczni, emerytowana nauczycielka,
  • A. Dzieduszyńska, katechetka,
  • Maria Świętek z domu Balon ze Skawicy, wdowa po zamordowanym przez Niemców Józefie,
  • p. Ramędowa z Choczni, 
  • Zofia Ścigalska z domu Zaremba z Krakowa, żona uczestnika Franciszka Ścigalskiego,
  • Adam Skonieczny z Wadowic, emerytowany sierżant sztabowy,
  • Józef Kręcioch, emerytowany urzędnik kolejowy,
  • Tomasz Malata z Krakowa, prawnik,
  • Tymoteusz Turała z Choczni, działacz społeczny,
  • Władysław Obtułowicz z Choczni, urzędnik pocztowy,
  • Janina Gaertner z Wadowic.
- stojący w IV rzędzie:

  • Edward Pędziwiatr, lekarz z Andrychowa,
  • Józef Gondek z Krakowa, naukowiec z Akademii Rolniczej,
  • Feliks Ruła, gospodarz z Choczni (słabo widoczny),
  • Józef Ramęda, inspektor rolny,
  • Stanisław Styła z Łomży, syn byłego posła Antoniego,
  • Jan Turek z Choczni,
  • ks. Franciszek Woźniak, jezuita w Krakowie,
  • Władysław Góralczyk z Choczni,
  • Władysław Paszkowski z Krzeszowic, emerytowany urzędnik pocztowy,
  • ks. Czesław Skowron z Krakowa.

środa, 20 grudnia 2017

Śmierć Adama Turały w Księżym Lesie w grudniu 1944 roku

Adam Turała, urodzony w Choczni 12 grudnia 1912 roku, był synem Jana Turały i jego żony Marii również pochodzącej z rodu Turałów.
W czasie okupacji niemieckiej brał udział w konspiracyjnej działalności jako żołnierz Armii Krajowej.
21 grudnia 1944 roku został aresztowany przez Niemców w Jaroszowicach i odtąd słuch o nim zaginął.
Gdy nieco ponad miesiąc później Niemcy opuścili Chocznię, rodzina Adama wszczęła jego poszukiwania. Ponieważ znanym w okolicy miejscem kaźni schwytanych Polaków był Księży Las w Choczni, nazywany też Księżą Barcią lub Sosiną, to powstało podejrzenie, że wśród znajdujących się tam bezimiennych grobów może znajdować się i miejsce pochówku Adama.
Mieszkający w pobliżu Księżego Lasu często wieczorami słyszeli dobiegające z lasu wystrzały, które łączyli z jednej strony z prowadzeniem do lasu więźniów, eskortowanych przez uzbrojonych Niemców, a z drugiej ze znajdowanymi na następny dzień świeżo usypanymi kopczykami z ziemi, które oznaczali prowizorycznymi krzyżykami.
Według wspomnień Jana Kapały, przytoczonych w „Kronice wsi Chocznia” Jana Turały, przed Świętami Bożego Narodzenia  1944 roku widział w rejonie parku w Wadowicach niemieckie auto zmierzające w kierunku Księżego Lasu, przewożące 4 Niemców oraz być może Adama Turałę, po czym słyszał później dobiegające z okolic Księżego Lasu wystrzały.
Natomiast cytowany w tej samej „Kronice wsi Chocznia” stolarz Władysław Świętek, mieszkający przy Góralskiej Drodze, przed Świętami w 1944 roku znalazł w Księżym Lesie kawałek szmaty, służący jako onuca i powiesił go na gałęzi obok świeżej mogiły.
Te informacje dotarły do Ludwika Turały, wuja Adama, który po ustąpieniu ostrej i śnieżnej zimy 20 marca 1945 roku przystąpił wraz z ze szwagrem Józefem Malatą i Franciszkiem Dąbrowskim do poszukiwań w Księżym Lesie. Jeszcze tego samego dnia natrafili na onucę zawieszoną na gałęzi w pobliżu jednego z grobów, którą Ludwik Turała skojarzył ze szmatami używanymi przez Adama Turałę, noszącego zbyt duże sportowe buty.
21 marca trójka poszukiwaczy powróciła do lasu z łopatami i rozpoczęła rozkopywanie grobu w pobliżu znalezionej onucy. Po odrzuceniu wierzchniej warstwy gleby w powstałym zagłębieniu zaczęła gromadzić się woda z roztopów i kopanie przerwano. Do sondowania grobu użyto zaostrzonego kija, który zagłębiany w ziemi szybko natrafił na opór. Ludwik Turała zanurzył rękę w błocie i natrafił na jakiś materiał, który wydobyto przy użyciu kopaczki. Jak się okazało, była to marynarka identyczna z tą, którą przed zatrzymaniem nosił Adam Turała. Ostrożne wydobycie kolejnych warstw ziemi pozwoliło na odsłonięcie zamarzniętych zwłok, które po wyciągnięciu, obmyciu i ułożeniu na przyniesionej z pobliskiego domu desce jednoznacznie zidentyfikowano jako doczesne szczątki Adama Turały. Wieść o znalezisku szybko rozniosła się po wsi i do Księżego Lasu zaczęły docierać  grupy ludzi komentujących całą sytuację, ale i odmawiających modlitwy za zmarłych.
Około południa Franciszek Romańczyk przywiózł z Wadowic komisję, która przesłuchała poszukiwaczy, a wchodzący w jej skład lekarz zbadał zwłoki, stwierdzając na plecach nieboszczyka siedem ran wlotowych po kulach, z który wypływała krew. Zwłoki zachowały się w dobrym stanie z powodu mroźnej zimy, a twarz Adama Turały nie wykazywała widocznych zmian. Zwłoki były bose, nie znaleziono swetra i kurtki, które Turała miał na sobie w chwili aresztowania.
Wobec zezwolenia komisji na pochówek zwłoki Adama Turały złożono do trumny przygotowanej szybko przez stolarza Leona Bąka. Trumnę zaś załadowano na wóz konny i w asyście licznych chocznian powieziono w kierunku kościoła parafialnego w Choczni. 
W pobliżu cmentarza oczekujący na ten kondukt ksiądz proboszcz Dyba pokropił trumnę wodą święconą i odmówił stosowne modlitwy, po czym trumnę przewieziono do kościoła i pozostawiono do następnego dnia na katafalku.
Pogrzeb zaplanowano na 7.30 dnia następnego. Po odprawieniu modłów w kościele trumnę ze zwłokami Adama Turały złożono w grobie rodzinnym obok jego zmarłej szesnaście lat wcześniej matki Marii i siostrzyczki Kazimiery.

Tablica nagrobna z cmentarza choczeńskiego, na której znajduję się napis dotyczący Adama Turały.
Obok Adama wymieniono jego dziadków ze strony matki (Jana i Julię),
matkę Marię, siostrę Kazię i dziadka ze strony ojca (Wojciecha).
Informacja dotycząca Kazi Turała jest błędna- w rzeczywistości żyła w latach 1924-1925.
Fotografia- grobonet.

W pogrzebie nie uczestniczył ojciec Adama- Jan Turała, od drugiej połowy lat dwudziestych mieszkający na stałe w USA.
Jesienią 1968 roku staraniem rodziny Turałów w Księżym Lesie został postawiony kilkumetrowej wysokości pamiątkowy krzyż żelazny, a na umieszczonej na nim tabliczce przeczytać było można:

Przechodniu ! Turysto !
Wiedz o tym, że szlakiem, którym zdążasz kroczyli pod silną eskortą SS na rozstrzelanie działacze konspiracyjni, którzy ginęli od kul zbirów hitlerowskich w „Księżej Barci” i tu są ich groby.
W grudniu 1944 roku został z innymi rozstrzelany żołnierz AK Adam Turała, lat 32 z Choczni.
W lesie tym spoczywa w zapomnianych mogiłach około 20 działaczy podziemia, którzy walczyli o Polskę Spawiedliwą.

Cześć Poległym Bohaterom !

środa, 4 listopada 2015

Józef Turała - autor "Kroniki Wsi Chocznia"

Józef Turała urodził się 15 marca 1905 roku w Choczni, jako syn murarza i rolnika Jana Turały oraz Julii z domu Cap. 
W latach 1911-1917 uczęszczał do choczeńskiej szkoły podstawowej, a następnie do gimnazjum w Wadowicach.  Od 3 klasy szkoły podstawowej służył jako ministrant, potem działał również w harcerstwie. W 1925 roku ukończył ośmioletnie gimnazjum w Wadowicach, a w styczniu 1926 roku zdał w Wadowicach egzamin maturalny. Po maturze został studentem Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie przez poprzednie pół roku studiował jako wolny słuchacz. Należał do zarządu Akademickiego Koła Wadowiczan i Korporacji Studentów Wyższego Studjum Handlowego „Gildia”, której przewodniczył przez dwa lata od 1928 roku. 
W czasie studiów często odwiedzał Chocznię, wygłaszał odczyty w Domu Katolickim, uczestniczył w przedstawieniach teatralnych i rozpoczętej w czasach gimnazjalnych działalności w choczeńskich stowarzyszeniach młodzieży. 
W lipcu 1929 roku, jeszcze przed formalnym ukończeniem studiów, rozpoczął pracę  w Komunalnej Kasie Oszczędności w Krakowie i pracował tam do 1945 roku, do uzyskania stanowiska naczelnika wydziału prawno-hipotecznego.  
W 1933 roku ożenił się ze Stanisławą Kamieńską, z którą miał trójkę dzieci. W 1935 roku ukończył budowę domu na Osiedlu Oficerskim w Krakowie. 
W czasie wojny działał w konspiracji, był aresztowany i przez pewien czas przebywał  więzieniu na Montelupich oraz w obozie w Płaszowie. 
W lutym 1945 roku na polecenie władz został skierowany do organizowanego Okręgowego Urzędu Likwidacyjnego, w którym został naczelnikiem. Od 1946 roku pracował w Spółdzielni Pracy „Garbarz”, początkowo jako kierownik administracyjno- finansowy, a następnie prezes. Przy okazji zdobył tez dokument czeladnika garbarskiego. Od 1960 roku przez dwa lata sprawował funkcję prezesa Spółdzielni Pracy „Białoskórnik”. W tym czasie społecznie pracował również w ZBoWiD, komitetach rodzicielskich krakowskich liceów, do których uczęszczały jego dzieci oraz w komisjach rekrutacyjnych do szkół średnich i na wyższe studia. Karierę zawodową kontynuował w Zakładzie Konstrukcji Stalowych w Krakowie (jako dyrektor ds. ekonomiczno-finansowych), Spółdzielni „Metalowcy” (jako kierownik) oraz w Zrzeszeniu Właścicieli Nieruchomości na stanowisku dyrektora. 
W 1970 roku przeszedł na emeryturę, po przeszło czterdziestu latach pracy. Za pozytywną pracę zawodową został odznaczony Medalem 10-lecia Polski Ludowej (w 1955 roku) i Odznaką Zasłużonego Działacza Ruchu Spółdzielczego (w 1956 roku). 
W 1974 roku wygłosił mowę pogrzebową nad grobem choczeńskiego działacza ludowego Józefa Putka. Rok później był współorganizatorem Zjazdu Inteligencji Ludowej w Choczni. W tym samym 1975 roku rozpoczął spisywanie dwutomowej „Kroniki Wsi Chocznia”, obejmującej lata od 1860 do 1980, którą w 1984 roku przekazał parafii Chocznia. To nieocenione źródło informacji o biografiach chocznian i najważniejszych wydarzeniach z dziejów Choczni, oparte przed wszystkim na wiedzy przekazywanej ustnie- wspomnieniach autora, jego rodziny i znajomych. 
Józef Turała  zmarł 17 marca 1989 roku i został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. 

czwartek, 30 kwietnia 2015

Spór o choczeńskie dzwony według Józefa Turały

Wydarzenia związane z zakupem i montażem choczeńskich dzwonów w okresie międzywojennym, w relacji Józefa Turały, spisanej w listopadzie 1975 roku i zawartej w jego „Kronice wsi Chocznia”.

Przedstawienie tej sprawy przez Józefa Turałę różni się w kilku punktach, nie tylko co do ocen, ale i faktów, w porównaniu do tych fragmentów obszernego, naukowego opracowania „Wójta Józefa Putka droga do interdyktu” Marcina Witkowskiego, które dotyczą tematu choczeńskich dzwonów. 
Dodać należy, że Józef Turała odwoływał się do własnych wspomnień, natomiast „Wójta Józefa Putka droga do interdyktu” została napisana na podstawie dokumentów kościelnych, choć są tam również odwołania do tekstu J. Turały (całość opracowania M. Witkowskiego można przeczytać tu - LINK).

Pomysł ufundowania dzwonów dla choczeńskiego kościoła parafialnego pojawił się według Turały w 1924 roku, podczas wizyty w Choczni Stanisława Sikory- przedstawiciela choczeńskiej Polonii z Chicago, a zarazem syna byłego wójta Antoniego Sikory. Kościół choczeński był ich pozbawiony od 1915 roku, kiedy to poprzednie dzwony skonfiskowały władze austriackie na potrzeby wojenne. Po powrocie Stanisława Sikory do USA emigranci choczeńscy rozpoczęli zbiórkę na ten cel w Chicago i w Detroit.
W czerwcu 1927 roku przybyła do Choczni trzyosobowa delegacja Polonii w składzie: Franciszek Wcisło, Ignacy Ścigalski i Jan Turała (brat autora relacji), z zebraną na zakup dzwonów kwotą pieniędzy.
W czasie spotkania z ks. proboszczem Józefem Dunajeckim i wikariuszem ks. Kmiecikiem delegaci zaznaczyli, że życzeniem darczyńców jest, aby z ich składek zostały zakupione dzwony, których gospodarzem ma być każdorazowo aktualny proboszcz choczeński. Przedstawili także proponowane stawki za dzwonienie oraz propozycję utworzenia Funduszu Podzwonnego, z którego miano finansować bezpłatne dzwonienie przy pogrzebach ubogich parafian. Po przyjęciu tych warunków przez stronę kościelną (z zastrzeżeniem co do Funduszu Podzwonnego) delegaci i ks. Kmiecik następnego dnia złożyli zamówienie na dzwony w fabryce Schwabego w Bielsku i wpłacili stosowną zaliczkę. Pozostałą kwotę zebranych pieniędzy delegaci wpłacili do Zarządu Kasy Stefczyka w Choczni, co zaproponował im wójt Józef Putek. Do czasu realizacji zlecenia wyznaczonego na listopad, pieniądze te miały być pożyczone członkom kasy, a potem zwrócone (z procentem), w celu zapłaty za wykonanie i dostawę dzwonów do Choczni. Ta decyzja delegatów spowodowała duże niezadowolenie Komitetu Parafialnego i proboszcza. 

Jak pisze Józef Turała: 
„Teraz dopiero przeciwko Delegatom rozpętała się burza- nieporozumienia i nieuzasadnione zarzuty ! Komitet Parafialny tez zmienił front do nich – nawet przepoczciwy zawsze ks. J. Dunajecki także solidaryzował się z Komitetem , nie przedstawił  im obiektywnie sprawy! A zresztą , cóż on mógł zrobić ? Staruszek blisko 80-letni, gdyż nie zdawał sobie sprawy , gdzie prawda leży, po czyjej jest stronie? (…) Do Ameryki popłynęły oszczercze listy, pełne nieuzasadnionych pretensji, spóźnionych rzekomych przestróg – kogoście posłali? Dali pieniądze, a dzwonów teraz nie będzie! Kto zwróci pieniądze ? (…) Teraz społeczeństwo choczeńskie podzieliło się na dwa obozy: jedni- dewotki zwłaszcza i rodziny członków Komitetu Parafialnego oraz część inteligencji, nieznającej sprawy byli po jednej stronie, - drudzy, to zwolennicy delegatów z Chicago, radni Gminy z wójtem dr Józefem Putkiem na czele i część znaczna społeczeństwa choczeńskiego , umiejąca zdrowo i obiektywnie myśleć, spokojnie mówili, ażeby poczekać do listopada, a na pewno pieniądze na dzwony zostaną zwrócone, a wtedy za dzwony się zapłaci i zostaną one zgodnie z umową dostawione!”.

I rzeczywiście po pisemnym zawiadomieniu z Fabryki Dzwonów o gotowości do dostawy, władze Gminy uregulowały należność, a dzwony zostały przywiezione do Choczni. Ponieważ władze Gminy nie chciały składować dzwonów przed bramą kościoła, zwróciły się z bezskuteczną prośbą do kościelnego i plebani o klucze. Wobec nieudostępnienia kluczy wezwano ślusarza, otworzono kościół, złożono dzwony wewnątrz pod chórem i zamknięto ponownie drzwi kościelne w obecności wójta Putka.

Co było dalej opisuje Józef Turała tak:
„I dopiero teraz  rozpoczął się krzyk i ogromna burza w obozie przeciwnym, że heretyk Putek  przemocą wdarł się do kościoła, zbeszcześcił go i przez to, czynem tym, dopuścił się gwałtu i popełnił świętokradztwo i za to powinien ponieść zasłużoną karę. (…) Niektórzy zwolennicy Komitetu Parafialnego (…) pisali listy do Kurii Biskupiej w Krakowie, że Putek z miejscowymi gospodarzami przemocą wdarł się do kościoła, że złamano przepisy kościelne (…) Nadto podobne listy popłynęły do USA (…) Na dr J. Putka jeżdżono ze skargami do Kurii Biskupiej do Krakowa, wyolbrzymiając sprawę z dzwonami, względnie niewłaściwie i jednostronnie ją tam przedstawiając.”

W rezultacie tych działań ks. kardynał Adam Sapieha rzucił w 1928 roku na Józefa Putka klątwę – interdykt, którą odczytał z ambony w choczeńskim kościele delegat kurii ks. Domasik.
Równocześnie przed kościołem wiec protestacyjny swoich zwolenników zwołał wójt Putek. Większej awanturze zapobiegła choczeńska nauczycielka Anna Zrazik, która zaintonowała pieśń religijną, podchwyconą przez wychodzących z kościoła ludzi, co zagłuszyło i storpedowało wiec. Wtedy wójt Putek wydał polecenie policjantowi gminnemu aresztowania nauczycielki, którego ów policjant nie wypełnił, zorientowawszy się w napiętej sytuacji.

Tymczasem, jak pisze Józef Turała : 
„Miesiące mijały, a dzwony nadal w zaniedbaniu i bez opieki były złożone pod chórem. Wrogo patrzyły w czasie tych awantur dewotki choczeńskie na nie- opowiadano, że w pogardzie i w swojej głupocie kopano je, czy nawet pluto na nie! (…) Dzwony zaś, (…) które powinny być dawno umieszczone na wieży kościelnej , głosić chwałę Bogu i zwoływać ludzi na nabożeństwa do kościoła, to w tak wielkim i karygodnym były poniżeniu!”

W lecie 1928 roku Józef Putek zwrócił się w tej sprawie pisemnie do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, podając jednocześnie odpis listu do wiadomości Komitetu Parafialnego. Przypomina w liście, że dzwony od listopada 1927 roku nie spełniają swojej roli i Komitet Parafialny winien niezwłocznie zorganizować ich montaż na wieży kościelnej. Jeżeli w określonym czasie tego nie dokona, wtedy zajmie się tym Zarząd Gminy.
Kuria wezwała w tej sprawie ks. Kmiecika w zastępstwie chorego proboszcza i w lipcu 1928 roku rozpoczęły się przygotowania do wciągnięcia dzwonów na wieżę, a w sierpniu pod kierownictwem mistrza ślusarskiego Sikory z Wadowic dzwony ostatecznie umieszczono na wieży, czego świadkiem, fotografującym to wydarzenie, był sam Józef Turała. Potem nastąpiła konsekracja dzwonów, już w znacznie spokojniejszej atmosferze.

I na tym jego relacja odnośnie sprawy dzwonów się kończy. Sprawy, w której co widać wyraźnie, sympatia Turały jest po stronie wójta Józefa Putka. Jednak w odniesieniu do innych sporów pomiędzy gminą, a plebanią autor „Kroniki wsi Chocznia” zajmował stanowisko kompromisowe, a będąc zaangażowanym w działalność społeczno-kulturalną katolikiem, wywodzącym się z choczeńskich chłopów, widział racje obydwóch stron sporu. 

Na koniec warto sprostować pewne nieścisłości zawarte w relacji Józefa Turały oraz wypunktować wspomniane różnice pomiędzy jego opisem sprawy, a opracowaniem Marcina Witkowskiego:

- Józef Turała pomija całkowicie w swojej relacji temat zakupu trzeciego, najmniejszego dzwonu, ufundowanego przez Komitet Dzwonny, powołany przez choczeńskiego proboszcza ks. Dunajeckiego,
- wymieniany przez Turałę Komitet Parafialny należy rozumieć jako grupę osób wspierających probostwo w sporze z gminą, a nie właściwy Komitet Parafialny, który obsadzony był w tym czasie przez zwolenników Putka, z nim samym na czele,
- autor „Kroniki wsi Chocznia” nie wspomina o poświęceniu dwóch z trzech zakupionych dzwonów (średniego - z datków z Detroit i najmniejszego- ufundowanego przez Komitet Dzwonny) w grudniu 1927 roku (przed interdyktem i zawieszeniem dzwonów),
- zasadniczą różnicę stanowi określenie momentu, w którym doszło do wtargnięcia w przestrzeń sakralną przez wójta Putka i jego zwolenników, co stanowiło jeden z głównych  zarzutów przed wydaniem interdyktu. Według J. Turały, po przywiezieniu dzwonów z fabryki w Bielsku w listopadzie 1927 roku, wobec nieudostępnienia kluczy, doszło do otworzenia drzwi kościoła przez ślusarza, w celu złożenia tam sprowadzonych dzwonów (o czym nie pisze M. Witkowski). Natomiast według M. Witkowskiego, 4 kwietnia 1928 roku, w trakcie montażu najmniejszego z dzwonów na wieży kościelnej, wójt Putek nakazał kowalowi rozbicie drzwi prowadzących na wieżę, aby wstrzymać montaż dzwonu bez zezwolenia (o tym z kolei nic nie wspomina J. Turała).
- 2 maja 1928 roku odbyło się w Choczni dochodzenie w sprawie sporu z udziałem wszystkich zainteresowanych stron, to jest: Kurii Biskupiej, Urzędu Wojewódzkiego, wójta gminy i proboszcza, wskutek którego wojewoda krakowski podjął decyzję, że nie ma żadnych przeciwwskazań do zawieszenia dzwonów na wieży (według M. Witkowskiego, na podstawie udokumentowanych źródeł- brak informacji o tym u J. Turały),
- do zawieszenia dwóch mniejszych dzwonów doszło 11 maja 1928 roku (M. Witkowski ), a J. Turała pisząc o zawieszaniu dzwonów na wieży w lipcu i sierpniu 1928 roku, ma zapewne na myśli największy dzwon (dar Polonii z Chicago), poświęcony 24 czerwca 1928.