Pokazywanie postów oznaczonych etykietą epidemia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą epidemia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 stycznia 2024

Szpital epidemiczny w Choczni po I wojnie światowej i jego kierownicy

Państwowy Szpital Epidemiczny powstał w Choczni w kwietniu 1920 roku jako reakcja na pandemię grypy hiszpanki, określanej wtedy jako influenza oraz nasilenie zachorowań na dyzenterię (czerwonkę).

O przebiegu epidemii w Choczni po I wojnie światowej można przeczytać we wcześniejszej notatce (link).

Początkowo szpital mieścił się w prywatnym budynku i miał charakter domu izolacyjnego, czyli służył bardziej do oddzielenia osób chorych od zdrowych, niż do ich leczenia. W tej formie szpital istniał do września 1920 roku, kiedy zarządzono przejęcie na cele szpitalne Domu Ludowego (Sokoła). Dotychczasowy szpital został zamknięty,  a część jego wyposażenia uległa zniszczeniu lub rekwizycjom na rzecz wojska.

Po dostosowaniu pomieszczeń w Domu Ludowym ponowne otwarcie Szpitala Epidemicznego w Choczni nastąpiło 1 grudnia 1920 roku. Był on obliczony na przyjęcie około 50 chorych. 

Na parterze Domu Ludowego znajdowała się jedna duża sala dla chorych i druga mniejsza, magazyn, kancelaria, łazienka i pralnia. Natomiast na piętrze znajdowały się mieszkania dla personelu szpitala i kuchnia. Obok szpitala dobudowano kostnicę i drewniany barak dla służby szpitalnej (jeńców z wojny polsko-bolszewickiej).

Największa liczba chorych w tym szpitalu przypadła na lipiec i sierpień 1921 roku, to znaczy na szczyt fali zachorowań na dyzenterię.

Oprócz utworzenia szpitala prowadzono również w Choczni akcję szczepień prewencyjnych przeciw czerwonce, ale ich skuteczność nie była duża - w 1920 roku zmarła w Choczni osoba dwukrotnie zaszczepiona.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy choczeński szpital został zamknięty, ale stało się to zapewne w pierwszej poowie 1922 roku, kiedy przestano notować nowe przypadki zachorowań.

Nie wiadomo również, jaka łączna liczba chorych przewinęła się przez ten szpital i jak była w nim skuteczność leczenia (stosunek liczby osób zmarłych do ozdrowieńców). W samej Choczni epidemie po I wojnie światowej spowodowały zgon 186 osób, ale tylko część z nich była pacjentami omawianej placówki szpitalnej. Ponadto w Choczni leczono także osoby z zewnątrz. Przykładem może być tu Jan Orłowski, kierownik szkoły w Kleczy Dolnej, który trafił do szpitala w Choczni jako chory na czerwonkę. Niestety jego życia nie udało się uratować - zmarł we wrześniu 1921 roku. Na czerwonkę zmarło także w podobnym czasie pięcioro z jego siedmiorga dzieci.

Szpital Epidemiczny w Choczni w krótkim okresie swojego istnienia miał trzech kolejnych kierowników, którzy prawdopodobnie byli jedynymi lekarzami zatrudnionymi w tej placówce.

Ich nazwiska to: Zygmunt Górka, Maria Pruszyńska i Karol Krzysztoforski. 

Zygmunt Górka (1894-1941) objął kierownictwo szpitala w Choczni krótko po ukończeniu studiów medycznych, a według niektórych źródeł nie miał wtedy jeszcze dyplomu lekarza. Później pracował jako lekarz kolejowy w Krakowie, chirurg i urolog w Poznaniu oraz jako kierownik szpitala w Końskich na Kielecczyźnie. Był mężem Zofii z domu Talapka, lekarki specjalizującej się w dermatologii oraz ojcem Zygmunta Górki, chirurga, profesora Śląskiej Akaddemii Medycznej, Tomasza Górki - lekarza dermatologa, Andrzeja Górki - podporucznika Armii Krajowej i Krystyny Górki-Kisner, która podobnie jak brat Zygmunt brała udział w Powstaniu Warszwskim.

Następczynią Zygmunta Górki w choczeńskim szpitalu była wywodząca się z kresów niespełna trzydziestoletnia Maria Pruszyńska,  lekarz z niewielkim stażem (dyplom uzyskała w 1917 roku). Dr Pruszyńska specjalizowała się później w leczeniu chorób płucnych i do wybuchu II wojny światowej pracowała w Szpitalu Spółki Brackiej w Wodzisławiu oraz w Domu Zdrowia w Bystrej. W czasie II wojny światowej była więziona w obozach koncentracyjnych KL Ravensbrueck i KL Buchenwald. Po wyzwoleniu wróciła dom Polski i nadal pracowała jako lekarz w Legnicy i powiecie górowskim.

Ostatnim kierownikiem szpitala w Choczni był Karol Krzysztoforski (1884-1958) z Wadowic, absolwent wadowickiego gimnazjum (1904) i Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor wszech nauk lekarskich od 1911 roku. Z trójki kolejnych kierowników szpitala w Choczni był więc osobą najstarszą i najbardziej doświadczoną. Po epizodzie pracy w Choczni dr Krzysztoforski pracował jako ordynator w szpitalu powiatowym w Wadowicach i lekarz położnik. W czasie II wojny światowej był dyrektorem szpitala w Wadowicach, a po jej zakończeniu jest podawany jako lekarz ogólny w Jaworzynie Śląskiej w powiecie świdnickim (1948). Spoczywa na wadowickim cmentarzu parafialnym.



poniedziałek, 10 lutego 2020

Zalecenia w związku z epidemią cholery w Choczni w 1867 roku

23 czerwca 1867 roku ck Radca Namiestnictwa Bobowski wystosował okólnik do wszystkich urzędów gminnych i przełożonych obszarów dworskich w powiecie wadowickim, w związku z wykryciem przez lekarza powiatowego cholery we wsi Chocznia, na którą zapadło do momentu napisania tego pisma 14 osób.
Radca Bobowski przypomniał, by podjęto środki zaradcze zapobiegające rozprzestrzenianiu się epidemii, czuwano nad stanem zdrowia mieszkańców i informowano władze w razie pojawienia się podejrzanych wypadków chorobowych oraz polecił by bezzwłocznie urządzono szpitale dla chorych na cholerę.
W dalszej (i najciekawszej) części okólnika wymienione zostały konkretne środki, mające według doświadczeń z przeszłości zapobiegać rozszerzaniu się epidemii:
  • szczególnie wzorową czystość w domach, pomieszkaniach, na strychach, schodach i dziedzińcach, retiradach (ustępach/ubikacjach- uwaga moja), w jatkach, rzeźnicach, na publicznych miejscach i w ulicach utrzymywać,
  • rowy należy spuścić, oczyścić i nie dozwalać. ażeby się gnojówka z stajen tam zbierała,
  • przedmioty powietrze zanieczyszczające usunąć, ścierwa zdechłych zwierząt na ubocznym miejscu głęboko zakopać. nawozy z pobliża domów usunąć i na pole wywozić. rowy i kloaki wyczyścić i celem usunięcia szkodliwych wyziewów w tych miejscach, jako też i oczyszczenie dotyczące przedmioty roztworem witriolu zielonego (pół funta witriolu na pięć garncy wody) polewać trzeba (witriol to uwodniony siarczan żelaza- uwaga moja). 
  • studnie publiczne i domowe mają być wychędożone (w znaczeniu oczyszczone- uwaga moja) i nie trzeba dopuszczać, ażeby w pobliżu tychże gnojowiska i kałuże się znajdowały. 
  • trzymanie bydła w pomieszczeniach i przechowywanie przedmiotów fermentujących albo szkodliwe wyziewy wydających, jak to: kapusty, barszczu, ziemniaków, jarzyn, itp. w miejscach zamieszkałych przez ludzi zakazać należy,
  • okna w włościańskich (chłopskich- uwaga moja) domach mają być do otwierania i przewietrzania urządzone — pomieszkanie codziennie przewietrzać należy.
Końcowa część okólnika zawiera następujące zalecenia i rady:
  • ażeby usposobienie indywidualne do cholery (podatność- uwaga moja) usunąć, należy mieć staranność o dobrą jakość żywności i napojów,
  • każdego nauczać, że najgłówniejszym środkiem zasadczym (zaradczym- uwaga moja) przeciw cholerze jest zachowanie zwykłego sposobu życia, i że do tej choroby nic więcej nie usposabia, jak zbytek w używaniu jakiegobądź rodzaju, osobliwie zaś ostrzegać od pożywania owoców niedojrzałych lub nadgnitych, nader tłustych i fermentujących potraw, starego sera, świeżego, jeszcze nie ostygłego chleba, od wielkiej ilości kwaśnego mleka i młodego albo kwaskowatego piwa,
  • w miastach należy celem przeprowadzenia i nadzorowania środków czystości, i nadzoru policyjnego nad żywnościami i nad targami komitety z mężów zaufania złożone ustanowić,
  • pod rozwagę wziąść, który dom w razie pojawienia się cholery w tem mieście na szpital dla chorych mógłby, być użyty,
  • po wsiach należy pomyśleć o lokalności, gdzieby tułacze, podróźni i chorzy , którychby w domu trzymać się nie dało, ratunek i opiekę znaleść mogli.
Treść okólnika została udostępniona dzięki uprzejmości Michała Jarnota z Archiwum Państwowego w Katowicach oddział w Bielsku- Białej.
----
Epidemie w Choczni w XIX wieku- link.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Epidemie po I wojnie światowej

Za zwiększoną ilość zgonów w Choczni w okresie po I wojnie światowej odpowiadała najpierw pandemia grypy- tak zwanej hiszpanki, a później także tyfus i dyzenteria, czyli czerwonka.
W przypadku hiszpanki bezpośrednią przyczyną zgonów było najczęściej wirusowe krwotoczne zapalenie płuc, które w księgach metrykalnych rejestrujących zgony określano jako influenza.
W 1918 roku zmarło w Choczni o 32 osoby więcej niż w rok wcześniej. 50 zmarłych to ofiary hiszpanki, co biorąc pod uwagę szacunkową śmiertelność na poziomie 5-10% oznacza, że mogło na nią zachorować wówczas nawet kilkuset chocznian.
W następnym roku śmiertelność w Choczni wróciła do poziomu sprzed głównego nasilenia hiszpanki, na którą zmarło jednak kolejne 13 osób.
Natomiast w 1920 roku niemal tyle samo osób zmarło w Choczni na czerwonkę (20), co na „influenzę” (22). Liczba zmarłych w ciągu całego roku znów wzrosła niemal do poziomu z 1918.
Jednak rekordową liczbę zgonów zanotowano w 1921 roku. Ze 110 zmarłych wówczas w Choczni osób:
  • 41 osób  to ofiary czerwonki – pomiędzy 18 lipcem a 29 grudniem (jako pierwsza zmarła z tego powodu dwuletnia Maria Habina, córka Błażeja i Anny z domu Widlarz),
  • 13 osoby na „influenzę” i 4 na tyfus.

W 1922 roku epidemie w zasadzie wygasły, jeszcze tylko kolejne 3 osoby zmarły na dyzenterię.

Ogółem epidemie po pierwszej wojnie światowej spowodowały w Choczni zgon 186 osób:
  • 98 na hiszpankę,
  • 68 na dyzenterię/czerwonkę,
  • 20 na tyfus.


Część zmarłych w latach 1918-1922 pochowano na „Bożej Męce” (LINK) – starym cmentarzu epidemicznym z XIX wieku.  Ich liczba jest trudna do wyliczenia.  Józef Turała w „Kronice wsi Chocznia” szacuje ją na 80 do 100 osób. Na „Bożej Męce” chowano wtedy przede wszystkim ofiary epidemii spośród: uciekinierów wojennych przebywających w Choczni, jeńców wojennych i tych z chocznian, którzy nie mieli na miejscu bliższej rodziny.

O epidemiach w Choczni w XIX wieku- LINK,

wtorek, 10 maja 2016

Epidemie w Choczni w XIX wieku

Według zapisków w choczeńskich księgach metrykalnych dziewiętnastowieczne epidemie chorób zakaźnych pochłonęły życie ponad 500 chocznian. 
Oczywiście zapisujący przyczyny zgonów choczeńscy proboszczowie nie posiadali wykształcenia medycznego, stąd możliwa jest duża rozbieżność pomiędzy stanem faktycznym, a danymi zawartymi w księgach zgonów. Ta rozbieżność może dotyczyć nie tylko ilości zgonów na wskutek wystąpienia epidemii, ale także określenia konkretnych chorób powodujących zgony.
Z drugiej strony sprawujący posługę proboszcza przez ponad połowę XIX wieku (53 lata) ksiądz Józef Komorek z epidemiami miał na tyle często do czynienia, że w 1867 roku został zaproszony w charakterze eksperta do udziału w pracach Komisji Fizjograficznej Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, badającej ten problem. Ksiądz Komorek znany był zresztą ze wspierania swoich chorych parafian w czasie epidemii, nie tylko  pociechą duchową i sakramentami, ale też znanymi wówczas środkami medycznymi i miodem z własnej pasieki.
Wśród wymienionych około 500 ofiar epidemii połowa zmarła na tyfus (254 osoby według zapisków kościelnych). Druga połowa zmarłych to ofiary epidemii: cholery (168 osób), dyzenterii/czerwonki (64 osoby) oraz kokluszu i szkarlatyny (razem 26 osób).
Pierwsza i zarazem jedna z największych epidemia w dziewiętnastowiecznej Choczni wybuchła z początkiem stycznia 1806 roku. Do 26 kwietnia, czyli przez około 4 miesiące, zmarły 84 osoby. Jako przyczynę tej epidemii podano „febris putrida” czyli tyfus. Jej pierwszą ofiarą był radny gminny Andrzej Szczur (zapisany jako Szczurek), który zmarł 2 stycznia w wieku 59 lat.
Nie jest do końca pewne, czy z wystąpieniem tej epidemii tyfusu wiąże się powstanie osobnego cmentarza epidemicznego na "Bożej Męce"
W metrykach zmarłych można natknąć się wtedy właśnie na dopiski, że niektórych z nich pochowano na cmentarzu nowym.  Czy nowym cmentarzem określano teren przy „Bożej Męce” , oddalonej od centrum wsi, a zarazem dobrze z nią skomunikowanej? 
To dawne główne skrzyżowanie drogowe w Choczni w tym już czasie, po wybudowaniu nowego gościńca cesarskiego, znalazło się na uboczu, a dawny główny trakt („Stary Gościniec” lub ‘Droga Sobieskiego”) służył  tylko do dojazdu do pól. Dlatego „Boża Męka” do pochówku ofiar epidemii nadawała się niewątpliwie. A związek pomiędzy epidemią i brakiem miejsc na dotychczasowym cmentarzu z jednej strony, a powstaniem nowego cmentarza z drugiej wydaje się dość prawdopodobny.  
Ale należy pamiętać również, że rok 1806 to także czas budowy nowego kościoła w Choczni. Historyk ks. Czesław Skowron uważał, że wymieniony wyżej nowy cmentarz ulokowany był właśnie wokół nowego kościoła. Ale dlaczego miano określać go „nowym”, skoro i dotychczasowy tam się znajdował? 
Może „nowa” lokalizacja sprowadzała się do odsunięcia cmentarza od Choczenki, której częste wylewy powodowały niszczenie grobów, a nawet wymywanie z nich kości zmarłych. Te kwestie pozostają bez rozstrzygnięcia.
Tymczasem przez kolejne 24 lata trudno mówić o występowaniu epidemii w Choczni. Co prawda w latach 1809, 1812, 1813 i 1814 miały miejsce nieliczne  zgony, których przyczyną miała być nieokreślona bliżej epidemia, ale właśnie ze względu na ich nikłą liczbę (3-7 rocznie) i rozłożenie w czasie za epidemię uważać ich nie można.
Następnym razem epidemia tyfusu powróciła dopiero naprawdę w 1830 roku, kiedy to począwszy od 21 czerwca zmarły 22 osoby.
W kolejnym- 1831 roku dała o sobie znać po raz pierwszy cholera- ostra i zaraźliwa choroba przewodu pokarmowego, której przyczyną było spożywanie pokarmów lub picie wody skażonych szczepami przecinkowca cholery. W ciągu zaledwie 19 dni (od 2 do 20 sierpnia) zmarło na nią wtedy w Choczni 49 osób, czyli mniej więcej tyle, ile normalnie w ciągu roku. Epidemia dotyczyła nie tylko Choczni, ale całego powiatu wadowickiego, w którym dla chorych powstawały specjalne baraki, zgodnie z zaleceniami Ojców Bonifratrów z Zebrzydowic.
Kolejna przerwa między wystąpieniami epidemii trwała 16 lat. W 1847 roku zaatakowały jednocześnie tyfus i czerwonka, a liczba ofiar była rekordowo duża (127 osób). W 1848 roku te epidemie powoli wygasały, ale zmarło jeszcze dalszych 18 osób (ostatni na tyfus 15 kwietnia).
Z kolei w 1849 roku przypomniała o sobie ponownie cholera. W niedługim czasie od 17 sierpnia do 26 września zmarło z tej przyczyny 38 osób. Pierwszą ofiarą cholery był wtedy siedemdziesięcioletni Michał Kręcioch.
Po względnie spokojnym początku lat 50-tych cholera powróciła w 1855 roku. Pomiędzy 1 lipca a 23 sierpnia zmarło 66 osób. Pierwszą ofiarą był Michał Romańczyk, a ostatnią Agnieszka Płonka. Z choczeńskiej rodziny Malatów pozostał po jej przejściu tylko jeden przedstawiciel, który choć także zachorował, to ostateczni zwalczył chorobę.
W następnym roku (1856) 9 osób zmarło na tyfus, ale później sytuacja z epidemiami uspokoiła się na 10 lat.
Od 19 czerwca 1867 roku w Choczni ponownie pojawiła się cholera, co odnotowała nawet ówczesna prasa we Lwowie. Tym razem liczba ofiar nie była już tak duża. Po pierwszym zmarłym Tomaszu Gzeli do 15 lipca zmarło jeszcze 14 osób. I był to na szczęście ostatni atak cholery w dotychczasowej historii Choczni.
W tym samym 1867 roku po raz pierwszy jako zwiększoną przyczynę zgonów podano także szkarlatynę, na którą zmarło ośmioro dzieci.
Ostatnia większa epidemia w dziewiętnastowiecznej Choczni wystąpiła w 1871 roku. Między 1 majem a 18 październikiem na czerwonkę zmarło 35 osób. Pierwszą ofiarą był niespełna trzyletni Józiu Woźniak.
W późniejszych latach zwiększona umieralność na skutek chorób epidemicznych dotyczyła już w zasadzie tylko dzieci.
W 1877 roku dał znać o sobie koklusz, w 1882 roku szkarlatyna i wykazana po raz pierwszy ospa, w 1885 roku pojawiła się błonica, a w 1886 roku odra.
Zwiększona przez epidemie liczba zgonów i co za tym idzie spadek ludności Choczni około połowy XIX wieku dobrze widoczny jest na wykresie, który zamieszczony był we wcześniejszej notatce (LINK).
A następne epidemie zaatakowały na poważnie dopiero niedożywionych i wynędzniałych chocznian po I wojnie światowej, czyli w kolejnym wieku.

piątek, 5 lutego 2016

Cmentarz epidemiczny „Boża Męka” w Choczni

Pozostałości tego cmentarza znajdują się przy tak zwanym „Starym Gościńcu” lub inaczej „Drodze Sobieskiego”, na wzniesieniu o wysokości 317 m n.p.m.
Najłatwiej dotrzeć tam „Starym Gościńcem” od choczeńskiego  osiedla „Patria”, albo od strony ul. Zawale, po przekroczeniu torów kolejowych, jedną z kilku dróg gruntowych, zmierzających w kierunku północnym.

Na temat pochodzenia nazwy „Boża Męka”, nierzadko spotykanej w całej Polsce,  pisze szerzej Zygmunt Gloger w „Encyklopedii Staropolskiej”. (LINK)
Ogólnie „Boża męka” w mowie potocznej oznaczała krzyż, czyli figurę z wyobrażeniem ukrzyżowanego Chrystusa, stawiany często „przy drogach rozstajnych, w miejscu bitew, potyczek i mogił, gdzie ziemię krew chrześcijańska przesiąkła”. 
Taki krzyż w rejonie obecnej „Bożej Męki” widnieje już na austriackiej mapie topograficznej, wykonanej w latach 1779-1783 pod kierownictwem ppłk. Friedricha von Miega. 
Zgodnie z tym co pisze Gloger, krzyż usytuowany był i przy rozstajach dróg i w miejscu, gdzie mogło dojść do rozlewu „krwi chrześcijańskiej”.  Przy rozstajach dróg z uwagi na fakt, że do lat 80-tych XVIII wieku „Stary Gościniec” był głównym traktem komunikacyjnym z Wadowic na zachód, od którego właśnie przy obecnej „Bożej Męce” odchodziła na ukos główna droga do Choczni, nie istniejąca już współcześnie. A że był to główny trakt komunikacyjny, to i ewentualne wypadki, nie zawsze „bez udziału osób trzecich”, nie były tu pewnie niczym wyjątkowym. Wspomina o tym zresztą ludowa opowieść, według której żona zamordowanego przez zbójników kupca miała wystawić w miejscu tego zdarzenia krzyż/kapliczkę, ku upamiętnieniu męża.
Dlatego nie można wykluczyć, że nazwa „Boża Męka” jest starsza od samego cmentarza.


W znanych mi źródłach pisanych powstanie cmentarza przy „Starym Gościńcu” wiązano z często nawiedzającymi dziewiętnastowieczną Chocznię epidemiami cholery i tyfusu, a początek jego istnienia określano na około 1830 rok lub później.
Z pewnością cmentarz istniał tu w 1844 roku, gdyż na odręcznie sporządzonej mapie do spisu własności gruntowej w Choczni wyraźnie zaznaczono jego kontury.
Dokładna data założenia cmentarza nie jest jednak znana
W kościelnych metrykach zgonów już w 1806 roku można natknąć się na zapisy, że część zmarłych na „febris putrida” (czyli tyfus) chowano nie na starym, przykościelnym cmentarzu, ale na cmentarzu nowym. Nie był to oczywiście cmentarz współczesny, założony kilkadziesiąt lat później, ale mogła to być właśnie "Boża Męka" lub teren przykościelny, położony po przeciwnej stronie budynku kościoła, niż dotychczasowy cmentarz.
Miejsce przy „Starym Gościńcu” dobrze nadawało się do pochówku ofiar epidemii z powodów sanitarnych- oddalenia od zabudowań wsi. A sam gościniec był wtedy używany już tylko jako droga dojazdowa do pól, po wybudowaniu przez Austriaków nowego traktu (pokrywającego się przebiegiem z aktualną Drogą Krajową 52, przed otwarciem obwodnicy Wadowic).
Kolejnych zmarłych grzebano tam podczas stale nawracających epidemii cholery, tyfusu i dyzenterii (link). Na miejsce poprzedniego przydrożnego krzyża postawiono z czasem kapliczkę murowaną, która dotrwała do dzisiejszych czasów.
Po raz ostatni pochówki na „Bożej Męce” miały miejsce po I wojnie światowej, w latach 1918-1922. Bieda, głód i złe warunki higieniczno- sanitarne przyczyniły się wtedy do dużej liczby zmarłych na „hiszpankę” (ciężką odmianę grypy) i czerwonkę (dyzenterię- ostrą chorobę zakaźną jelit).
Zwłoki w prowizorycznych trumnach, zbitych z nieheblowanych desek,  na „Bożą Mękę” przewozili jeńcy rosyjscy wojskowym wozem, zaprzężonym w parę czarnych mułów. Pełnili oni również służbę pomocniczą w prowizorycznym szpitalu epidemicznym, znajdującym się w choczeńskim Domu Ludowym. Znaczny odsetek pacjentów tego szpitala umierał, stąd zarażeni starali się unikać  w nim pobytu, choć  po stwierdzeniu objawów choroby leczenie było przymusowe. Nie wszystkie ofiary epidemii chowano na „Bożej Męce”. Głównie tych zmarłych, którzy nie mieli bliższej rodziny, uciekinierów wojennych, przebywających w Choczni i jeńców rosyjskich.  Ogółem według prowizorycznych obliczeń od 80 do 100 osób. Takie dane przytacza Józef Turała w „Kronice wsi Chocznia”. Na niektórych grobach były drewniane krzyże, a nawet kamienne obramowania.
W 1939 roku Gromada Chocznia wydała 82 złote 10 groszy na ogrodzenie terenu cmentarza drutem kolczastym, umocowanym na słupkach betonowych
W późniejszych latach nieużywany cmentarz popadał w zapomnienie, zarastał krzakami i drzewami, a ślady po grobach ulegały zatarciu. Do uporządkowania tego terenu doszło dopiero w czasie, gdy proboszczem w Choczni był ks. Andrzej Leśny i z tego czasu pochodzą stojące obecnie na ”Bożej Męce” krzyże.