Pokazywanie postów oznaczonych etykietą proboszcz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą proboszcz. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 27 lipca 2023

Uroczyste powitanie nowego proboszcza w 1895 roku

 

Po śmierci wieloletniego choczeńskiego proboszcza ks. Józefa Komorka (9 lipca 1895 roku), który sprawował posługę  w Choczni łącznie przez  56 lat (jako wikary i proboszcz), administratorem choczeńskiej parafii został od 29 sierpnia 1895 roku ksiądz Alfons Majcher z zakonu paulinów. Pełnił tę funkcję do 2 listopada, to jest do przybycia nowo mianowanego proboszcza ks. Józefa Dunajeckiego, do tej pory wikariusza w Bochni i dyrektora szkoły  żeńskiej przy klasztorze sióstr benedyktynek w Staniątkach. Wcześniej nosił on nazwisko Babiarz i pochodził z chłopskiej rodziny z niewielkiej wsi Kupienin położonej w obecnym powiecie dąbrowskim przy granicy województw małopolskiego i świętokrzyskiego.

23 października 1895 roku Rada Gminna w Choczni na wniosek 8 radnych podjęła uchwałę o uroczystym powitaniu nowego proboszcza. O terminie przybycia i powitania mieli być powiadomieni wszyscy mieszkańcy gminy poprzez ogłoszenie z ambony oraz wysłanie do nich gminnych posłańców.

Do współudziału w uroczystości zaproszono gminę Kaczyna, tworzącą z Chocznią jedną parafię.

Co najmniej 40 gospodarzy miało utworzyć asystę konną, która miała wyjechać przed nowego proboszcza i towarzyszyć mu w drodze do wsi. Ustalono, że na drodze wiodącej do kościoła zostanie ustawiona brama powitalna z odpowiednimi napisami, a sama droga zostanie „obmajona” (co było dość trudne na początku listopada). Działające w Choczni bractwa religijne (Apostolstwa Modlitwy, Towarzystwa Trzeźwości i Wstrzemięźliwości oraz  Bractwo Różańcowe) miały wyjść ze świecami ku bramie powitalnej, niosąc swe oznaki, chorągwie i święte obrazy. W uroczystym pochodzie ku kościołowi nowemu plebanowi towarzyszyć mieli także najstarsi mieszkańcy gminy oraz młodzież szkolna pod kierunkiem nauczycieli. Planowano także oddanie salw z moździerzy, używanych zwykle przy mszach rezurekcyjnych i odpustach oraz „stosowną” muzykę graną na żywo przez miejscowe kapele. Kolator parafii – Stanisław Dunin z Głębowic – miał na przywitanie wręczyć ks. Dunajeckiemu tacę z chlebem, solą i wodą w karafce.

Słowa przywitania miał wygłosić w imieniu władz gminy wójt Józef Czapik, a w imieniu szkoły jej kierownik Franciszek Wiśniowski.

Co do szczegółów poproszono o konsultację z ks. administratorem Majcherem.

Koszty powitania uchwalono pokryć z kasy gminnej. Wszyscy radni gminni „mieli przyczynić do przygotowania potrzebne przedmioty i kierować porządkiem”.

Początki posługi nowego proboszcza, jak i jego późniejsza praca w Choczni nie zostały opisane w Kronice Parafialnej, ponieważ ks. Dunajecki w przeciwieństwie do swoich poprzedników zaniechał dokonywania w niej wpisów. W Choczni przebywał przez ponad 38 lat, aż do swojej śmierci w 1934 roku.

czwartek, 16 czerwca 2022

Choczeńscy proboszczowie- ksiądz Józef Dyba

 

Ksiądz Józef Dyba należał z pewnością do najbardziej cenionych przez choczeńskich parafian proboszczów. Urodził się w nieodległej Lanckoronie 3 listopada 1895 roku. Tuż przed wybuchem I wojny światowej zdał maturę w III Gimnazjum im. Sobieskiego w Krakowie i rozpoczął czteroletnie studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. 16 czerwca 1918 roku został wyświęcony na księdza w Katedrze na Wawelu i wkrótce po tym fakcie podjął pięcioletnią posługę wikariusza w parafii pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w miejscowości Lubień. Stamtąd skierowano go w 1923 roku na krótko do Skawiny, a następnie do Krakowa, gdzie przez 10 lat pełnił funkcję katechety w szkole powszechnej męskiej im. Jordana i szkole wydziałowej żeńskiej św. Anny. Uczył także religii w szkole powszechnej w Tenczynie oraz działał aktywnie w Katolickich Stowarzyszeniach Młodzieży jako sekretarz okręgowy i członek zarządu głównego (1932). 

27 września 1934 roku został podpisany dekret o jego nominacji na proboszcza w Choczni, a faktyczne objęcie przez niego parafii nastąpiło 4 października. W Choczni unormował stosunki probostwa choczeńskiego z działaczami ruchu ludowego skupionymi wokół Józefa Putka, którzy po okresie zawieszenia zarządu gminy, a następnie jej rozwiązaniu, ponownie objęli władzę we wsi. Samemu Putkowi cofnięto natomiast po 11 latach karę interdyktu nałożoną przez arcybiskupa Sapiehę w 1928 roku.

Swoje pierwsze wrażenia tak opisał w „Kronice Parafialnej”:

Trzeba powiedzieć, że ten lud zrobił na nowym proboszczu jak najlepsze wrażenie (..) W probostwie zastałem, jak to zwykle po staruszku, który sobie przy końcu życia rady nie dawał, „pustynię i puszczę”. Brud, zaduch, szyby w oknach porozbijane, żadnego płotu koło plebani, budynki gospodarcze w najgorszym stanie.

Wobec powyższego nowy proboszcz na początku zatroszczył się o wstawienie na własny koszt 18 nowych szyb do okien, odmalowanie pomieszczeń, drzwi i okien, postawienie nowego pieca kaflowego w salonie, przebudowę pieca w sypialni, wstawienie podłogi do kuchni, wyrównanie terenu wokół plebani kilkudziesięcioma furami zwiezionej ziemi  i jego ogrodzenie płotem o dębowych słupkach. Między kościołem a plebanią zasadził po dwie szczepione robinie, zwane popularnie akacjami. Wokoło cmentarza wykopano rowy odwaniające, gdyż zbierająca się tam woda tworzyła bajora trudne do przebycia i oporządzono okalający go żywopłot. Zasadzono nowy sad plebański i założono ogródek kwiatowo-warzywny.

Później powstały zabudowania gospodarskie wokół plebani (murowana stajnia, drewutnia i wozówka ze stodołą pokryte dachem), których koszt budowy pokryto ze sprzedaży wyciętego w Księżym Lesie drewna i murowany chór w kościele (1939). Wewnątrz odmalowano trzy ołtarze, a czwarty- postawiony przez niesławnej pamięci ks. Kmiecika- usunięto. Poświęcono nowe stacje Drogi Krzyżowej, namalowane na płótnie przez artystę-malarza Karola Malczyka, a ufundowane przez anonimowego darczyńcę oraz wstawiono nowe dębowe ławki. Zorganizowano ponadto bibliotekę parafialną (1936), liczącą na początku 330 tomów, odrestaurowano wieże kościelne, a na cmentarzu wstawiono nową bramę i wyszutrowano ścieżki między grobami.  O zaufaniu, jakim cieszył się proboszcz Dyba w Choczni świadczy fakt, że w marcu 1939 roku został wybrany radnym Gromady Chocznia. 


Ks. Dyba pełnił posługę w Choczni przez cały okres II wojny światowej, przechowując w skrytce archiwum Józefa Putka. Do końca lipca 1942 roku sprawował także opiekę duszpasterską nad osadnikami niemieckimi w Choczni wyznania katolickiego. W 1944 roku został mianowany przez władze kościelne notariuszem dekanatu wadowickiego. Jeden z jego polskich parafian (F.H.) wysłał na niego donos do władz niemieckich, jakoby miał się dopuścić zniewagi samego Hitlera. Śledztwo niemieckiej żandarmerii  nie potwierdziło tego zarzutu, ale ks. Dyba został wysiedlony z plebani na organistówkę i pozbawiony wpływu na majątek parafii. Chocznię opuścił zaraz po wojnie, ponieważ już 13 kwietnia 1945 roku otrzymał nominację na proboszcza w Nowym Targu. Tam dokończył budowę kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa (poświęconego w 1951 roku) i wybudował nową plebanię. W 1949 roku udzielił ślubu kościelnego Józefowi Putkowi i Elżbiecie Styła, co kończyło ostatecznie rozbrat Putka z kościołem katolickim.

Ksiądz Józef Dyba zmarł 4 września 1965 roku w Nowym Targu i został pochowany na miejscowym cmentarzu. Napis upamiętniający jego postać znajduje się także na cmentarzu w Choczni, na tablicy usytuowanej przed grobem jednego z jego poprzedników- księdza Józefa Komorka.

poniedziałek, 4 października 2021

Nowe informacje o dawnych plebanach choczeńskich

 Wójt żywiecki Andrzej Komoniecki w spisanym przez siebie "Dziejopisie Żywieckim" pod rokiem 1585 zanotował między innymi, że:

"Tegoż roku w Kętach było morowe powietrze od święta świętej Małgorzaty, aż do Narodzenia Pańskiego, w którym umarło ludzi 947 i Wojciechowi Młynarskiemu już pogrzebionemu głowę ucięto, a trzy księża tamże umarli. Także w Wadowicach było, gdzie ludzi umarło na 300 i ks. Mikołaj Choczeński, pleban umarł, co także i w Cieszynie było zumierało ludu wiele."

 Zapis odnośnie ks. Mikołaja Choczeńskiego można rozumieć na dwa sposoby- albo był to pleban wadowicki o nazwisku Choczeński, albo zmarły w Wadowicach choczeński pleban Mikołaj.

W świetle "Akt Oficjalatu i Wikariatu Generalnego Krakowskiego" z lat 1583-1585 prawdziwa okazuje się być ta druga interpretacja notatki Komonieckiego:



21 lutego 1586 roku szlachetnie urodzony Krzysztof Komorowski z Komorowa, pan na Żywcu i wójt wadowski, na mocy patronatu nad parafią choczeńską przedstawił władzom kościelnym kandydaturę księdza Marcina z Zatora, plebana frydrychowskiego, na objęcie wakującego po śmierci dotychczasowego proboszcza Mikołaja Malzy (Nicolai Malzy) beneficjum choczeńskiego. Od tego czasu, aż do co najmniej 1598 roku ks. Marcin z Zatora dzielił posługę we Frydrychowicach z opieką nad kościołem i parafią choczeńską.

----

Z listy choczeńskich proboszczów i administratorów parafii (link) należy wykreślić dwa nazwiska:

- ks. Stanisława Wojnowskiego,

- ks. Walentego Łazowskiego.

podawanych wyżej "Akt Oficjalatu i Wikariatu Generalnego Krakowskiego" wynika jednoznacznie, że obydwaj pełnili wprawdzie posługę proboszczów w drugiej połowie XVI wieku, ale nie w Choczni, lecz w miejscowości Kocina, w parafii św. Barbary (obecna diecezja kielecka). Ponieważ w sporządzanych po łacinie dokumentach nazwy Chocznia i Kocina (Coczina) miały zbliżony zapis, to bywały często ze sobą mylone. Takiej pomyłki nie ustrzegł się na przykład Zdzisław Pietrzyk w "Księdze egzaminów do święceń w diecezji krakowskiej z lat 1573-1614".

 


środa, 21 lipca 2021

Konflikt między proboszczem a wikariuszem w 1932 roku

Gdy ksiądz Józef Kmiecik rozpoczął 1 lipca 1925 roku posługę wikariusza w parafii choczeńskiej, miał za zadanie odciążyć miejscowego proboszcza ks. Józefa Dunajeckiego- już wówczas prawie siedemdziesięcioletniego i coraz częściej niedomagającego na zdrowiu. Dynamiczny ks. Kmiecik wyręczał proboszcza w licznych obowiązkach duszpasterskich, katechetycznych i związanych z bieżącym funkcjonowaniem parafii. Choć proboszcz i wikary w toczonych wtedy gorących sporach z władzami gminy pod przywództwem Józefa Putka prezentowali zawsze to samo stanowisko i przez swoich oponentów postrzegani byli jako zgodny tandem, to w rzeczywistości narastał między nimi konflikt, którego apogeum przypadło na początek 1932 roku.

O tym, że taki konflikt w ogóle zaistniał, a także co było jego podłożem i jakie zarzuty w stosunku do wikarego formułował proboszcz, można się dowiedzieć z niedatowanego pisma ks. Dunajeckiego, sporządzonego przez niego najprawdopodobniej w lutym 1932 roku i kierowanego do Kurii Arcybiskupiej w Krakowie.

Pretekst do ujawnienia całej sprawy był właściwie błahy i dotyczył drewna na podłogi do budowanego wówczas w Choczni Domu Katolickiego. Ksiądz Kmiecik, który patronował tej inicjatywie ze strony parafii, uważał, że otrzymał na ten cel od proboszcza zbyt mało drzewa z lasu plebańskiego i dlatego w styczniu 1932 roku udał się na skargę do Kurii, dezinformując wcześniej ks. Dunajeckiego, że wybiera się nie do władz kościelnych, a do jednego z krakowskich lekarzy.

Z pisma proboszcza Dunajeckiego wynika, że do wybrania stosownych sosen z lasu plebańskiego na podłogi do Domu Katolickiego wyznaczył on swojego zaufanego człowieka Tomasza Bursztyńskiego, który miał także dopilnować, by niepotrzebne na podłogi szczyty ściętych drzew zwieziono na plebanię, gdzie po wyschnięciu miały służyć na opał. Jak czytamy w piśmie:

Powyższy wybrał się z ks. Km. i ludźmi do tejże roboty dobranymi do lasu, gdzie już powstała sprzeczka między B. a Km. co do wierchów drzew ściętych, do których ks. Km. rościł sobie pretensje, natomiast B. obstawał przy…przekazanemu poleceniu i wierchy kazał zwieźć na plebanię.

Przy dalszych działaniach ks. Kmiecik dobrał sobie do pomocy Stanisława Kryjaka, miejscowego sklepikarza, o którym proboszcz Dunajecki był jak najgorszego zdania, uważając go za zdecydowanego wroga duchowieństwa…w roku 1928 przy wyborach agitował za trójką (PSL Wyzwolenie Putka), całą ścianę miał wylepioną karykaturami przedstawiającymi księdza katolickiego dosiadającego krowę.

Ks. Kmiecik i Kryjak nawiązali kontakt z żydowskim handlarzem z Wadowic i dokonali z nim zamiany ściętego w Księżym lesie drewna sosnowego na gotowe deski jodłowe i świerkowe. Nie dość, że zdaniem proboszcza zamieniono drewno twardsze - bardziej odpowiednie na podłogi, na mniej przydatne w tym celu deski z drewna miększego, to transakcji miano dokonać ze szkodą dla probostwa, przez przyjęcie niekorzystnego przelicznika ściętych pni na gotowe deski. Ks. Dunajecki przedstawił w piśmie wyliczenia, z których wynika, że handlarz miał zarobić na tym interesie na czysto 1044 złote.

Następnie B. przedstawił to ks. Km. lecz ten z oburzeniem zauważył, że jemu nie ma nikt prawa mieszać się do roboty, bo gdy dotychczas nie potrzebował nikogo i niczyjej zgody, to teraz też zrobi jak mu się będzie podobało.

Ks. Dunajecki uznał to postępowanie za nieodpowiednie i nietaktowne, po czym próbował zapobiec niekorzystnej dla parafii zamianie drewna na deski. Docierały do niego ponadto informacje z Wadowic, że ks. Kmiecik skarży się tamtejszemu proboszczowi ks. Zającowi na zarządzanie choczeńską parafią, które mu się nie podoba.

W kolejnym fragmencie swojego pisma proboszcz Dunajecki przeszedł do zarzutów obyczajowych w stosunku do wikarego Kmiecika. Nie do zaakceptowania było dla niego zbytnie spoufalanie się ks. Kmiecika z chłopakami z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej, nad którym sprawował nadzór: pozwalają mówić między sobą „chodźmy do Józka”, a w parafii utarło się zdanie, że nie ma lepszego wyszynku i restauracji, jak u wikarego na plebanii.

Mimo upomnień wikary Kmiecik nadal chłopaków ze Stowarzyszenia nocami u siebie utrzymuje, którzy przez swoje się hałaśliwe zachowanie…spokój nocny mi zakłócają (...) widać dobrze, jak mu się w Choczni źle powodzi, gdy chłopakom ze Stowarzyszenia kupuje drogie ubrania, jednemu kupił 1,5 morgi pola za blisko 3000 złotych, łoży na jego wykształcenie, ale gdy potrzebuje na własne poratowanie zdrowia, to żąda zapomogi od Konsystorza (...) jest lekkomyślny, nie uważa wcale na siebie, ani na Stowarzyszenie, jak go powinien prowadzić, co dowodzi ten fakt, że ks. Kmiecik tak dalece się już zapomina, że podczas festynu w Domu Stowarzyszenia w jesieni 1931 roku wódką kazał szynkować, mimo iż w Choczni istnieje prohibicja.

Dalej proboszcz Dunajecki odnosi się do skarg ks. Kmiecika, że jest bardzo przepracowany, gdyż musi wszystko za mnie robić i to za darmo, a  jedzenie ma na plebanii na jakiś fałszywych tłuszczach nie do zjedzenia. Więc wyjaśniam - pisze ks. Dunajecki- że to wszystko jest kłamstwem i nie przystoi na księdza takich kłamliwych wieści rozpowiadać, gdyż nic nie robi za mnie za darmo, wynagradzam go jak nigdy żadnego innego nie wynagradzałem, gdyż wszystkie msze jakie miałem jemu oddałem, nie zachowując sobie nic, a jedzenie ma lepsze ode mnie…o ile co tylko zażąda z kuchni plebańskiej wszystko dostaje tak samo jak i wikt bezpłatnie, więc bardzo mi to przykro. Niechby ks. Kmiecik tylko co nocy w swoim czasie udał się na spoczynek, to nie czułby się przeciążonym, niestety nie ma prawie nocy, by szedł wcześniej spać, jak w 12 w nocy.

Ponadto proboszcza Dunajeckiego bolało bardzo, że jak pisze: ks. Kmiecik uważa mnie nie za swego przełożonego, ale za człowieka mu obojętnego, starego, zdziecinniałego niedołęgę, ale się bardzo w tym względzie grubo pomylił, gdyż świadom jestem mego czynu...ks. Kmiecik nie pozwoli sobie na nic uwagi zwrócić, gdyż on powiada ma uniwersytet ukończony, jest księdzem, nie ma nikt prawa do jego zarządzeń się wtrącać.

Jak bardzo się pomylił ks. Kmiecik w swoich ocenach proboszcza, świadczy ostatni fragment pisma, w którym ks. Dunajecki stwierdza, że wikary przez swoje postępowanie zupełnie stracił zaufanie w parafii i składa wniosek o jego przeniesienie z parafii. 

W efekcie w czerwcu 1932 roku Kuria udzieliła miesięcznego urlopu ks. Kmiecikowi, polecając "jak najrychlejszy wyjazd z parafii" (informacja z pracy magisterskiej Adriana Kędzierskiego), a 17 sierpnia 1932 roku przeniesiono go do Jeleśni.


piątek, 11 czerwca 2021

Choczeńscy proboszczowie - ksiądz Bronisław Michalski

 


Urodziłem się dnia 25 lipca 1913 roku w Kornatowie, gmina Lisewo, powiat Chełmno, województwo bydgoskie, jako syn małorolnego chłopa Walentego Michalskiego i Marianny Majewskiej. Po ukończeniu 5-ciu klas miejscowej szkoły powszechnej w roku 1927 zapisałem się do Państwowego Gimnazjum w Chełmży. Corocznie promowany zdałem w 1933 roku egzamin dojrzałości. W roku 1934 rozpocząłem studia filozoficzno-teologiczne w Gnieźnie i w Poznaniu-- tak rozpoczyna się odręcznie spisany życiorys księdza Bronisława Michalskiego, zasłużonego proboszcza choczeńskiej parafii.

Ostatni rok jego studiów w Seminarium Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu został przerwany wybuchem II wojny światowej. Kleryk Michalski, poszukiwany przez Niemców, ukrywał się u rodziny w miejscowości Wielkie Czyste i na wieży miejscowego kościoła, po czym zbiegł przez zieloną granicę do Generalnej Guberni. Tu w Krakowie dokończył studia i 21 grudnia 1940 roku przyjął święcenia kapłańskie. Wkrótce został mianowany wikariuszem w parafii pod wezwaniem św. Wawrzyńca w Radziszowie pod Skawiną. Do jego obowiązków należało także prowadzenie lekcji religii w miejscowej siedmioklasowej szkole powszechnej. Ale nieoficjalnie młody ks. Michalski brał również udział w tajnym nauczaniu w zakresie szkoły średniej, wykładając łacinę, język francuski i religię. Działał ponadto w Parafialnym Komitecie dla Wypędzonych, który sam wcześniej założył. Koniec wojny zastał go w Radziszowie, natomiast 6 grudnia 1945 został przeniesiony do parafii pod wezwaniem św. Jakuba w Rzykach, gdzie jako wikariusz prowadził katechezę w szkole podstawowej (ucząc też języka francuskiego) i w oddziale na Potrójnej. Po śmierci księdza kanonika Karola Gelaty został administratorem tejże parafii (1950), by po kolejnych 16 latach objąć formalnie miejscowe probostwo. 20 kwietnia 1953 roku musiał złożyć oficjalne ślubowanie w prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, o następującej treści:

„Ślubuję uroczyście wierność Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Jej Rządowi. Przyrzekam, że uczynię wszystko dla rozwoju Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz dla umocnienia Jej siły i bezpieczeństwa. Zgodnie ze swym obowiązkiem obywatelskim w swej działalności duszpasterskiej będę nawoływał wiernych do poszanowania prawa i władzy państwowej, do wzmożonej pracy nad odbudową gospodarki narodowej i podniesieniem dobrobytu Narodu. Przyrzekam, że nie podejmę niczego, co mogłoby być sprzeczne z interesami Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej lub godzić w bezpieczeństwo i całość Jej granic. Dbając o dobro i interes Państwa będę się starał o odwrócenie od niego wszelkich niebezpieczeństw, o których wiedziałbym, że mu grożą.”

Podczas posługi ks. Michalskiego w Rzykach zakupiono i zamontowano dwa nowe dzwony, na miejsce poprzednich, zrabowanych przez niemieckich okupantów (1955) a pięć lat wcześniej po raz pierwszy do oświetlenia kościoła użyto energii elektrycznej. Miało to miejsce podczas Pasterki, a z braku stałych linii przesyłowych wykorzystano agregat prądotwórczy. Pełne oświetlenie elektryczne pojawiło się w kościele w 1957 roku. Zasługą ks. Michalskiego było także doprowadzenie do usunięcia sprzedaży wódki w sklepach spółdzielczych. Z wydarzeń natury religijnej warto wymienić uroczyste bierzmowanie 500 osób podczas wizytacji bp. Karola Wojtyły (1959), akt oddania parafii Rzyki w macierzystą niewolę Maryi za wolność Kościoła Świętego (1965), czy peregrynację obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w ramach obchodów 1000-lecia Chrztu Polski (Artur Oboza- Historia parafii).

Jednym z instrumentów nacisku na parafię w Rzykach było ze strony władz państwowych naliczanie przesadnie wysokich obciążeń podatkowych i w razie zaległości w spłatach wytaczanie probostwu spraw karno- skarbowych. Nie uniknął tego także ks. Michalski, ale ostatecznie po wpłaceniu 2000 złotych resztę umorzono (1966).

W styczniu 1969 roku Wydział do Spraw Wyznań przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie został poinformowany, że Ordynariusz Archidiecezji Krakowskiej nosi się z zamiarem mianowania ks. Michalskiego proboszczem parafii w Choczni i zwrócił się do Powiatowej Rady Narodowej w Wadowicach o przysłanie pełnej charakterystyki tego kapłana i opinii Przewodniczącego PRN co do jego osoby wraz z propozycją załatwienia sprawy.

W tejże charakterystyce/opinii zaznaczono, że:

  • ks. Michalski nie prowadzi ksiąg inwentarzowych i posiada zaległości podatkowe w kwocie 35125 złotych,
  • przestrzega obowiązujących przepisów odnośnie punktów katechetycznych i składa sprawozdania z ich działania,
  • w 1968 roku podczas peregrynacji obrazu popełnił wykroczenie w postaci założenia nielegalnych megafonów na zewnątrz kościoła, ale go za to nie ukarano,
  • nie odnotowano z jego strony wrogich wystąpień pod adresem władz,
  • nie zabiegał o przeniesienie do Choczni,
  • tutejszy kolektyw nie stawia przeszkód w przeniesieniu go do Choczni.

24 lutego 1969 roku władze wojewódzkie postanowiły „wyrazić milczącą zgodę” na nominację ks. Michalskiego na proboszcza w Choczni, co nastąpiło 15 marca.

Oprócz samego nominata do Choczni z Rzyk przeniosła się także jego siostra Leokadia Badyńska i wikariusz ksiądz Władysław Bania.

Kolejne opinie na temat ks. Michalskiego były wystawiane w 1970 i 1971 roku, gdy starał się o zgody na wyjazdy turystyczne do NRD i do Włoch. W obu przypadkach były pozytywne- księdza Michalskiego zaliczono do grupy „duchownych o postawie lojalnej”, w których publicznych wystąpieniach „nie ma akcentów o treści politycznie negatywnej”. Po powrocie z wyjazdów był wzywany do stawienia się w Wydziale do Spraw Wyznań WRN, ale spotkania te starał się odwlec pod różnymi pozorami lub w ogóle nie brać w nich udziału. Odcinał się także od środowiska tak zwanych księży- patriotów, skupionych w Zrzeszeniu Katolików Caritas, którzy propagowali postawy pełnej akceptacji dla polityki władz.

Podczas pobytu w Choczni ks. Michalski doprowadził do powieszenia 3 nowych dzwonów na wieży kościelnej, wyposażenia ich w napęd elektryczny i  sterowanie z zakrystii, wymiany części okien na wieży kościelnej, konserwacji dachu wieży (1972), odmalowania kościoła wewnątrz oraz odnowienia ołtarzy, polichromii, ambony, chrzcielnicy i stacji drogi krzyżowej (1976-77) i remontu kapitalnego pokrycia dachowego probostwa (1981).

Uroczyście obchodzono Rok Jubileuszowy 1974- rok pojednania i łaski, w którym odbyły się cztery duże pielgrzymki autokarowe parafian do sanktuariów maryjnych i nabożeństwo na zakończenie rekolekcji wielkopostnych, w którym wzięło udział 1600 osób. Materialną pamiątką tych obchodów były dwa nowe konfesjonały, poświęcone (24 marca 1974 roku). Rozwijała się działalność charytatywna prowadzona przez Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. W latach 1974-75 z prywatnych środków proboszcza zakupiono kilka ornatów, kap, alb i bieliznę kielichową, które pozostały dla jego następców. W 1975 roku wizytował parafię choczeńską bp. Groblicki. Rok później, podobnie jak w Rzykach, dał znać o sobie problem z zaległościami podatkowymi z lat 1962-65, który został rozwiązany przez spłatę części zobowiązań i odstąpienie przez probostwo około 8 arów gruntu pod budowę Ośrodka Zdrowia.

W 1979 roku poświęcono nowy Krzyż Misyjny. W zapiskach w Kronice Parafialnej ks. Michalski poświęcał w tym czasie wiele uwagi wyborowi bp. Wojtyły na papieża i jego wizycie w Polsce i w Wadowicach, a po tych wydarzeniach zaprzestał niestety prowadzenia kroniki. Z dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym w Bielsku- Białej wynika, że w sierpniu 1981 roku ks. Michalski wystąpił do Urzędu Wojewódzkiego o zgodę na budowę punktu katechetycznego w Choczni Górnej, ponieważ nauka religii nie mogła odbywać się w szkole, a wynajmowana w tym celu przez parafię sala prywatna była zbyt mała (22 metry kwadratowe) na tak dużą ilość dzieci (około 280) i nie posiadała urządzeń sanitarnych.

Ponieważ i tym razem posługa ks. Michalskiego została oceniona pozytywnie („przestrzega przepisów prawnych, ściśle wykonuje polecenia Kurii, nie ma konfliktów z terenowymi organami władzy państwowej”), to zgoda na budowę została udzielona (25 września 1981). Parafia reprezentowana u notariusza przez ks. Michalskiego zakupiła pod budowę działkę o powierzchni około 10 arów od Heleny Skibińskiej. Plan realizacji budowy został zatwierdzony 19 lipca 1982 roku. W efekcie powstał po pewnym czasie kolejny w Choczni obiekt sakralny z salkami katechetycznymi. Pojawiły się nawet plany powołania oddzielnej parafii skupionej wokół nowo wybudowanej kaplicy.

W 1985 roku proboszcz Michalski przekazał w akcie darowizny działkę pod rozbudowę przedszkola w Choczni.

Trzy lata później, w sierpniu 1988 roku, odszedł na emeryturę, a nowym administratorem parafii został ks. Andrzej Leśny.

Ks. Bronisław Michalski zmarł 1 grudnia 1989 roku jako rezydent parafii choczeńskiej. Cztery dni później spoczął na miejscowym cmentarzu, a uroczystościom żałobnym przewodniczył bp. Albin Małysiak.



piątek, 14 maja 2021

Nieznany dotąd proboszcz choczeński z XVII wieku

 W "Aktach czynności biskupich" z lat 1650-51, które przechowywane są w Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie, udało mi się odszukać imię i nazwisko nieznanego dotąd proboszcza choczeńskiego. Chodzi o księdza Tomasza Komosińskiego, którego brak w oficjalnym zestawieniu proboszczów znajdującym się w kancelarii parafialnej w Choczni. O jego istnieniu i sprawowaniu przez niego posługi w parafii choczeńskiej można dowiedzieć się z dwóch dokumentów:

  • Constitutio Procuratorus per Plbnum in Chocznia z wtorku 3 stycznia 1651 roku, w którym jest mowa o ustanowieniu za niego zastępstwa,
  • Institutio ad Partem in Chocznia z środy 29 marca 1651 roku, w którym biskup krakowski Piotr Gembicki powołuje za zmarłego ks. Komosińskiego nowego plebana- czcigodnego Kacpra Sasina.


Czyli w zestawieniu znanych dotąd proboszczów choczeńskich (link) ks. Tomasza Komosińskiego należy umieścić pomiędzy jego pewnym następcą (ks. Kacprem Sasinem), a ks. Błażejem Dukalskim, uchodzącym do tej pory za poprzednika ks. Sasina.

Nie wiadomo, kiedy ks. Komosiński objął parafię w Choczni. Natomiast wiadomo, że w 1634 roku był jeszcze proboszczem w nieodległym Mucharzu.


poniedziałek, 8 marca 2021

Najazd na plebana choczeńskiego w 1686 roku

 W "Księgach grodzkich oświęcimskich"  (Acta Castrensia Osviecimensia), znajdujących się w zasobach Archiwum Państwowego w Krakowie, zachowały się trzy strony dotyczące sprawy sądowej, którą wytoczył proboszcz choczeński ks. Kacper Sasin przeciwko szlachcicowi Wojciechowi Idzikowskiemu ze starostwa barwałdzkiego.

Przedmiotem dochodzenia przed sądem było następujących sześć zarzutów:

  1.  W piątek po Święcie Trójcy Świętej 1686 roku (14 czerwca) pijany Wojciech Idzikowski miał najechać na plebana choczeńskiego Kacpra Sasina z nabitymi pistoletami.
  2.  Idzikowski miał poszczuć psem gończym księże świnie, które znajdowały się na terenie ówczesnego cmentarza choczeńskiego (koło kościoła parafialnego), w wyniku czego owe świnie „poplwane zostały przez psa”.
  3. Idzikowski miał kazać sobie kościół otwierać i posłał w tym celu po klucze do plebana Sasina jego poddanego, nazywanego Płonką, ale tenże proboszcza nie zastał.
  4. Wobec tego rozzłoszczony Idzikowski miał wjechać na księże pola i umyślnie stratować trawę oraz rosnący tam owies, przejeżdżając kilka razy tam i z powrotem.
  5. Wracając ze stratowanego pola Idzikowski miał napotkać w końcu plebana Sasina i na jego uwagę o sporządzonych szkodach miał go zelżyć, a następnie wyciągnąć pistolet i dwukrotnie wystrzelić w jego kierunku, tak że Sasin musiał schronić się za drzewem.
  6.  Szlachcic miał nakłaniać świadków wydarzeń, by nie zeznawali przeciwko niemu, lecz przeciwko plebanowi.

Świadkami tych wydarzeń mieli być między innymi Fabian Gołębiewski, Stanisław Górniński, Wojciech Tuszyński (organista choczeński i nauczyciel w szkółce przyparafialnej), poddany plebański Płonka, zwany też Krzescakiem lub Krzeszowskim (ponieważ pochodził z Krzeszowa), Franciszek Zając i Tomasz Wątroba (choczeńscy rolnicy).

Urzędnik sądowy zebrał zeznania świadków, przeprowadzając dochodzenie (inkwizycję),  w wyniku którego znaczna część zarzutów znalazła potwierdzenie.

  • Szlachetnie urodzony Fabian Gołębiewski zeznał, co następuje:

    Słyszałem, że Pan Idzikowski przyiechał do kościoła choczeńskiego, który sobie kazał otworzyć i na cmentarzu świnię psem czwał, potem posyłał poddanego z Choczni, nieiakiego Płonkę, do Xiędza Plebana aby kościół kazał otworzyć. Poddany nie odpowiedział, tylko poszedł w pole, gdzie sadził księdzu kapustę. Idzikowski jechał za nim przez łąkę, a widząc to ks. Sasin zawołał tedy na niego: Pogański synu! Nie dość że mi grad potłukł, a ty mi psuiesz łąkę ! Na te słowa Idzikowski wystrzelił raz, a pleban zawołał na niego: Na Turki strzelay! Idzikowski zajechawszy na stawki plebańskie strzelił drugi raz. Przedtem był na plebani u księdza, ale co tam sobie mówili nie wiym. Tak powiadali, że sobie był podpił Pan Idzikowski z Panem Drozdowskim w karczmie, tam tesz słyszeł, że iest okazya poddanym do różnych calumni przeciwko X. Plebanowi.

    Szlachetnie urodzony żołnierz Stanisław Górniński, który przyiechał na ten czas do Choczni, zeznał, że nie słyszał jakoby Pan Idzikowski miał najechać ks. Sasina z nabitymi pistoletami i szczuć psem świnie na cmentarzu. Słyszał natomiast, że tenże kazał sobie drzwi kościoła otworzyć. Mowa była też o tym, że ksiądz uszedł w pole i schował się w krzaki, a Idzikowski dwukrotnie wystrzelił, ale tego nie słyszał. Słyszał z kolei, jak Idzikowski lżył plebana na jego gruncie, ale nie słyszał jakie to były słowa. Wiadomym mu było, że Idzikowski podpił sobie w karczmie i chłopów namawiał na zeznania.

    Z kolei organista Wojciech Tuszyński stwierdził:

    Widziałem kiedy Pan Idzikowski pijany będąc przyjechał z wieczora w piątek po Święcie Trójcy Św. na cmentarz kościoła choczeńskiego, na którym zastał świnie dwoie y poszczwał ie psami, potem iadąc przez podwórze zobaczył mnie i mówił mi czemuście kościoła nie otworzyli- powiedziałem, że kluczy nie mam. Wyiechawszy potem z podwórza iechał przez łąkę X. Plebanowi strzelił dwa razy, ale tego już świadek nie widział, gdyż stał w pszczelniku (przy ulach z pszczołami). Z tego powodu nie słyszał też wzajemnego lżenia – więcej na ten temat jego zdaniem mogli powiedzieć ci, co sadzili w polu kapustę. Nie słyszał także o buntowaniu chłopów przeciw plebanowi.

    Natomiast  Jan Krzeszowski, robotnik plebański zeznawał:

    Sadziłem kapustę w ten czas X. Plebanowi, kiedy P. Idzikowski iechał piyany przez łąkę i grunt plebański, na którego wołał X. Pleban, ale nie wiem co, bom roboty pilnował- wysypywałem bruzdy. Idzikowski strzelił dwa razy, świadek słyszał że Sasin wołał na niego: Na Turki strzelać ! Słyszał również, że Idzikowski kazał sobie otwierać kościół y chłopa słał na pole X. Plebana o to.

Niestety ani zeznania dalszych świadków, ani ewentualny wyrok, nie zachowały się do czasów współczesnych. 

Podziękowania za wyszukanie i  udostępnienie tego dokumentu należą się Krzysztofowi Safernie.