Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wikariusz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wikariusz. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 22 lipca 2025

Choczeńscy wikariusze - ksiądz Teofil Papesch

 Ks. Teofil Antoni Papesch (1872–1937) to postać, która dobrze zapisała się w historii Gilowic, Czańca i wielu innych miejscowości, gdzie pełnił posługę kapłańską. Urodzony 29 lutego 1872 roku w Krakowie-Wesołej, syn krawca Józefa i Reginy z domu Rapta, był nie tylko duchownym, ale także organizatorem życia społecznego, patriotą i administratorem, który w trudnych czasach zaborów i powojennej odbudowy inspirował lokalne społeczności do działania.


Teofil Papesch ukończył III Gimnazjum im. Sobieskiego w Krakowie, zdając maturę w 1890 roku. Następnie podjął studia teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim (1890–1894), które zwieńczył święceniami kapłańskimi w 1894 roku w Krakowie. Swoją posługę rozpoczął jako wikariusz w Dobczycach (1894–1900), gdzie już w 1895 roku otrzymał pochwałę Rady Szkolnej Okręgowej w Wieliczce za pracę katechetyczną. Kolejnym etapem jego drogi była praca w Bobrku (1900–1901), a następnie w Choczni (1901–1903), gdzie pełnił funkcję wikariusza i katechety.

W kolejnych latach ks. Papesch służył w Cięcinie (1903–1905), Andrychowie (1905–1908), gdzie założył Stowarzyszenie „Gwiazda” dla robotników i rzemieślników, a także w Chrzanowie (1908–1909) i Jaworznie (1909–1911). Jego zaangażowanie w życie parafialne i społeczne było widoczne na każdym z tych etapów.

W 1911 roku ks. Papesch przybył do Gilowic jako ekspozyt, a od 1925 roku, po erygowaniu parafii przez metropolitę krakowskiego kard. Adama Stefana Sapiehę, pełnił funkcję proboszcza. To w Gilowicach jego działalność osiągnęła szczególny rozkwit.  Stał się nie tylko duszpasterzem, ale także liderem społeczności, który mobilizował mieszkańców do aktywności kulturalnej, społecznej i patriotycznej.

Z jego inicjatywy powstała parafia w Gilowicach (1925), co było wydarzeniem kluczowym dla lokalnej wspólnoty. Ks. Papesch organizował Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej i Żeńskiej, które angażowało młodych w przedstawienia patriotyczne, uroczystości upamiętniające ważne wydarzenia z historii Polski oraz wycieczki krajoznawcze i pielgrzymki. Te działania nie tylko wzmacniały tożsamość narodową, ale także otwierały mieszkańców na świat poza granicami wsi.

Jako człowiek o zdolnościach organizacyjnych, ks. Papesch założył Kółko Rolnicze, Kasę Stefczyka oraz pocztę w Gilowicach. Był inicjatorem powstania orkiestry dętej przy Ochotniczej Straży Pożarnej, której przez krótki czas był prezesem. Po I wojnie światowej przyczynił się do powstania OSP w Rychwałdzie oraz budowy nowego budynku szkolnego w Gilowicach. Jego działania miały trwały wpływ na rozwój infrastruktury i życia społecznego w regionie.

W 1930 roku, po konflikcie z częścią mieszkańców Gilowic dotyczącym prerogatyw proboszcza (sprawa lasu należącego do parafii), ks. Papesch został przeniesiony do Czańca, gdzie objął urząd proboszcza. Tam kontynuował swoją aktywną działalność. W 1931 roku założył Kasę Stefczyka i został jej pierwszym prezesem. Doprowadził do wybudowania organistówki i plebanii, odnowienia kościoła oraz organizacji bractw religijnych, które wzmacniały życie duchowe parafii.

Ks. Teofil Papesch zmarł 28 sierpnia 1937 roku w Czańcu, gdzie został pochowany na miejscowym cmentarzu.

W Czańcu z ks. misjonarzami (1932)


W Czańcu ze stowarzyszeniami 
katolickimi młodzieży (1937)
Źródło -
Stowarzyszenie Sympatyków Czańca


piątek, 4 lipca 2025

Ksiądz Jan Nowak o Choczni w książce "Boży komandos"



W 50-lecie święceń kapłańskich księdza Jana Nowaka z Zagórnika ukazała się książka „Boży komandos”, w której wspomina on między innymi o swojej posłudze w parafii w Choczni w latach 1978-83.

Do Choczni został skierowany z Poronina, by jako wikariusz wspierać w pracy duszpasterskiej księdza proboszcza Bronisława Michalskiego. W książce określa ks. Michalskiego człowiekiem wielkiej kultury i modlitwy, głoszącego solidnie przygotowane kazania. Doceniał również jego kaligraficzne zapisy w księgach parafialnych i kronice parafii.

Początek pobytu ks. Nowaka w Choczni zbiegł się z wyborem pochodzącego z Wadowic Karola Wojtyły na papieża. W 1979 r. ks. Nowak brał udział w przygotowaniach do pielgrzymki Jana Pawła II do Wadowic. Wraz z lektorem Markiem Kręciochem (późniejszym księdzem) postanowili udekorować 3-kilometrowy odcinek drogi z Choczni do Wadowic. Z obawy przed represjami ze strony aparatu bezpieczeństwa PRL cały projekt był tajny – młodzież w ciągu dnia przygotowywała elementy dekoracji, a nocami wywieszano je wzdłuż drogi. Milicja wypytywała podejrzanych i próbowała ich zastraszyć, ale nikogo nie udało się złapać na gorącym uczynku. W dniu przyjazdu papieża ks. Nowak był odpowiedzialny ze strony kościelnej za porządek na placu przed kościołem w Wadowicach i udało mu się zapobiec potencjalnemu wypadkowi, gdy tłum pielgrzymów napierał na liny rozpięte wzdłuż ulicy, którą miał przejeżdżać papieski pojazd.

W czasie jego posługi w Choczni powstawała też kaplica i salki katechetyczne w górnej części wsi, nie bez trudności związanych z wylewaniem fundamentów w grząskim gruncie i oporem ze strony władzy komunistycznej. Wszystkie te problemy udało się przezwyciężyć dzięki ludzkiej ofiarności i zaangażowaniu.

W Choczni budowana była też Oaza, w katechezie uczestniczyła niemała liczba młodzieży, a w wystawianej Męce Pańskiej brało udział 40 osób. Na terenie parafii wprowadzono Krucjatę Modlitwy w Obronie Nienarodzonych Dzieci, której współtwórcą był ks. Edward Staniek.

W 1983 roku ks. Nowak został przeniesiony do parafii św. Józefa w Bielsku-Białej na Osiedlu Złote Łany, ale zachował serdeczny kontakt z choczeńską parafią i niektórymi jej mieszkańcami.

 

 

piątek, 28 marca 2025

Nieznany dotąd wikariusz choczeński

 W aktach Oficjalatu i Wikariatu Generalnego Krakowskiego, zachowanych w Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie, znajduje się dokument datowany na środę 10 lipca 1697 w którym zapisany został nieznany dotąd wikariusz choczeński. Chodzi o Klemensa Tomańskiego, który wymienionego wyżej dnia stawił się przed podanymi w dokumencie dostojnikami kościelnymi i zażądał umożliwienia mu objęcia parafii w Witanowicach, na co miał poparcie patronów miejscowego kościoła, czyli osób, które dysponowały prawem do przedstawienia biskupowi kandydata na wakujące przy tej parafii beneficjum (urząd i dochody z nim związane). Do rozstrzygnięcia tej sprawy i ustanowienia Klemensa Tomańskiego proboszczem w Witanowicach jednak tego dnia nie doszło, gdyż okazało się, że ma on kontrkandydata do objęcia tej parafii. Był nim Dominik Lgocki, wikariusz w Spytkowicach, który także dysponował poparciem patronów kościoła w Witanowicach.



Podany w dokumencie rok 1697 to jednocześnie data śmierci długoletniego proboszcza choczeńskiego ks. Kacpra Sasina, któremu Klemens Tomański mógł pomagać w posłudze pod koniec jego życia lub zastępować go po jego śmierci w oczekiwaniu na nominacją kolejnego proboszcza. 

Rok później Klemens Tomański nadal starał się o objęcie parafii w Witanowicach, ale już jako wikariusz w Ryczowie. W tym samym roku administratorem parafii w Witanowicach został nowy proboszcz choczeński ks. Wojciech Ciołkowicz. Dalsze (i wcześniejsze) losy ks. Klemensa Tomańskiego wymagają przeprowadzenia kwerendy w dokumentach kościelnych z tego okresu.

czwartek, 23 lutego 2023

Były choczeński wikary ofiarą KL Auschwitz

 Tym wikariuszem, o którym mowa w tytule, był ksiądz Stanisław Żeliwski, który sprawował posługę w Choczni w latach 1916-1920, sprawując także opiekę nad Katolickim Stowarzyszeniem Dziewcząt.

Urodził się 30 marca 1884 roku w Gdowie w rodzinie Jana i Franciszki Żyłów. Po babce Matyldzie Szulce posiadał również żydowskie korzenie. Młody Stanisław uczęszczał do szkoły ludowej w Gdowie, a następnie do cesarsko- królewskiego Gimnazjum w Bochni, które ukończył w 1905 roku. W nauce osiągał przeciętne wyniki- najlepsze oceny osiągał z religii. Po maturze podjął studia teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. 4 lipca 1909 roku z rąk biskupa Anatola Nowaka otrzymał na Wawelu święcenia kapłańskie. W 1913 roku zmienił nazwisko na Żeliwski- warto zauważyć, że identycznej zmiany nazwiska dokonał wcześniej inny choczeński wikariusz Józef Żeliwski, który pochodził z Przybradza.

Pierwszą miejscowością, do której skierowano neoprezbitera Stanisława Żeliwskiego był Bobrek. W tamtejszej parafii pod wezwaniem Przenajświętszej Trójcy pracował przez trzy i pół roku- do kwietnia 1913 roku. Później sprawował krótko posługę w Woźnikach (1913) i w Bestwinie, skąd przybył do Choczni. Z parafii choczeńskiej przeniesiono go do Niepołomic, następnie do Brzezi, Rudawy i Zielonek. Wreszcie w 1927 roku dotarł do Stryszowa, gdzie pozostał aż do aresztowania przez gestapo 22 czerwca 1942 roku. Początkowo był w Stryszowie wikariuszem, a po śmierci proboszcza ks. Jana Figwera został mianowany administratorem i proboszczem parafii (1931). Obowiązki duszpasterskie godził z prowadzeniem katechezy w szkołach w Stryszowie, Marcówce i w Dąbrówce. Duża ilość obowiązków spowodowała pogorszenie jego stanu zdrowia. Mimo to dokonał reparacji budynków plebańskich w Stryszowie, w tym pokrycia ich nowym dachem, budowy studni (z własnych funduszy), drewutni i chlewów, remontu więźby dachowej nad chórem, pokrycia blachą wieży kościelnej, wymiany posadzki w kościele i jego elektryfikacji (1938).  Zbierał również fundusze na budowę sali teatralnej dla katolickich stowarzyszeń młodzieży, ale to przedsięwzięcie przerwał wybuch wojny. Dbał o prężny rozwój młodzieżowych stowarzyszeń katolickich i powołał do życia odnoszącą sukcesy orkiestrę Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. W czasie II wojny światowej dużym problemem dla stryszowskiej parafii były wysokie podatki dochodowe, obowiązkowy kontyngent drewna z lasu plebańskiego i konieczność zapewnienia zakwaterowania dla wysiedleńców z przyłączonych do Rzeszy ziem polskich. Ksiądz Żeliwski włączył się w działalność charytatywną - dożywiania ubogich dzieci ze stryszowskiej szkoły.

Do wspomnianego wyżej aresztowania przez gestapo doszło wcześnie rano, a równocześnie z księdzem Żeliwskim zatrzymano wójta miejscowej gminy, co miało służyć zastraszeniu społeczności wsi. Przyczyny tego aresztowania nie są jednak znane- wspominano później o jakimś konflikcie z miejscowymi folksdojczami, o wyrabianu przez ks. Żeliwskiego fikcyjnych metryk dla podziemia i żydowskich dzieci, czy niespłaceniu obowiązkowego kontyngentu. Być może miało tu także znaczenie żydowskie pochodzenie księdza ze strony babki lub działalność odwetowa Niemców za akcję Batalionów Chłopskich.

Do 20 stycznia 1943 roku ksiądz Żeliwski przebywał w więzieniu w Krakowie na Montelupich, gdzie był brutalnie przesłuchiwany. Później przewieziono go do KL Auschwitz. Zmarł 8 lutego z wycieńczenia i głodu. Został upamiętniony na tablicy na zewnętrznej ścianie kościoła w Stryszowie oraz na pomniku w Gdowie.

Duża część podanych tu informacji, a także fotografia księdza, pochodzą z publikacji Mirosława Płonki "Stanisław Żeliwski - szkic biograficzny proboszcza stryszowskiego zgładzonego w KL Auschwitz-Birkenau", z której pełną treścią wart się zapoznać (link do abstraktu i pobrania).



poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Choczeńscy wikariusze- ksiądz Stanisław Walter

 


Trzyletnia posługa w Choczni księdza Stanisława Waltera jest pamiętana do dziś przez najstarszych mieszkańców, których uczył religii i przygotowywał do I Komunii w szkole w górnej części wsi. Postać tego kapłana zmarłego po wojnie w tragicznych okolicznościach w wieku zaledwie 35 lat opisał jego rodak z Cięciny koło Żywca Wawrzyniec Ficoń w książce "Stanisław Walter. Harcerz, Kapłan, Męczennik. Wspomnienie w 100-lecie urodzin".

Stanisław Walter urodził się w Cięcinie 30 października 1913 roku jako syn Franciszka Waltera i Marii z domu Skrzypek. Trzy dni później został ochrzczony w miejscowym kościele parafialnym pod wezwaniem św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Gdy miał trzy lata, zmarł jego ojciec i odtąd wychowaniem małego Stanisława i jego siostry Anny zajmowała się tylko matka. Sytuacja materialna, w jakiej się znaleźli Walterowie, była bardzo ciężka, a dalsze przetrwanie zawdzięczali pomocy dziadków Stanisława- Franciszkowi i Marii Skrzypkom, którzy łożyli na ich utrzymanie. Dzieciństwo Stanisława Waltera przypada na okres I wojny światowej i początków kształtowania się niepodległej Polski. Początkowo uczęszczał do szkoły powszechnej w Cięcienie, gdzie jak pisze Wawrzyniec Ficoń:

Z latami z nieśmiałego ucznia stał się uczniem bardziej ciekawym – żądnym wiedzy. Na efekty nie trzeba było długo czekać – za dobre wyniki w nauce odbiera nagrody, a na końcu roku wyróżnienia. Już w podstawówce zauważono, że ma wrodzony talent do rysowania i malowania.

Dalsza edukacja zdolnego chłopca stanęła pod znakiem zapytania ze względu na wspomnianą wyżej trudną sytuację materialną Walterów i by ulżyć matce, Stanisław rozważał podjęcie pracy fizycznej w odlewni w Węgierskiej Górce. Jednak i tym razem z pomocą pośpieszyli dziadkowie, przez co ich wnuk mógł podjąć naukę w żywieckim gimnazjum. Wcześniej uczęszczali do niego dwaj bracia jego matki.  Młody gimnazjalista uczył się dobrze, był uczniem pilnym i zdyscyplinowanym pomny nakazom babci, która wprowadziła go w progi gimnazjum - pisze Wawrzyniec Ficoń. I dalej: Stanisław będąc dla otoczenia przykładem pracowitości i koleżeńskości, miał wrodzony talent do rysunków i malowania farbami wodnymi. (...) Z pasją oddał się artysta swojemu hobby, aby i tu osiągnąć dobre rezultaty. Spod jego ręki wychodziły portrety znanych ludzi, pejzaże oraz sceny z życia górali. W wolnych chwilach pomagał matce w prowadzeniu niewielkiego gospodarstwa rolnego.

W latach szkolnych

Duży wpływ na kształtowanie się charakteru Stanisława Waltera miało harcerstwo, z którym zetknął się w gimnazjum, ale wstąpił do niego dopiero w 1933 roku, gdy ukończył już 19 lat. Został  członkiem I Męskiej Drużyny Harcerskiej im. Adama Mickiewicza w Węgierskiej Górce, pełniąc później funkcje bibliotekarza, kronikarza, chorążego, zastępowego drużyny "Rysiów", a w końcu przybocznego drużyny. Uczestniczył w zlotach harcerskich i obozach z łatwością nawiązując kontakt z innymi druhami, którzy podziwiali jego żywiołowość, odwagę i dużą sprawność fizyczną. Oprócz wędrówek górskich pasjonowało go też morze, które zobaczył po raz pierwszy w 1934 roku oraz lotnictwo, na temat którego gromadził wycinki prasowe i zdjęcia.

W 1938 roku po ukończeniu gimnazjum Stanisław Walter podjął decyzję o rozpoczęciu studiów teologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Studia te ukończył w 1943 roku, mimo problemów związanych z wybuchem II wojny światowej. 19 grudnia 1943 roku z rąk arcybiskupa krakowskiego księcia Adama Stefana Sapiehy otrzymał święcenia kapłańskie w kościele św. Anny, natomiast w Boże Narodzenie odprawił mszę prymicyjną w rodzinnej Cięcinie. 

Jako diakon

Jako neoprezbiter został skierowany do Choczni, do pomocy księdzu proboszczowi Józefowi Dybie. Trafił tam dokładnie 28 stycznia 1944 roku i niedługo później był świadkiem wysiedlenia proboszcza przez Niemców do organistówki i pozbawienia go wpływu na majątek parafii. Sam zamieszkał w wynajętej od parafian izbie i oprócz obowiązków duszpasterskich zajmował się nauką religii w działającej szkole w górnej części wsi. W Choczni pozostał do 5 lutego 1947 roku. Jak w 2011 roku wspominał Kazimierz Dziedzic z Cięciny, ksiądz Walter udzilił mu w Choczni schronienia, gdy trafił tam jako uciekinier z przymusowych robót: 

Wracaliśmy z Blachowni Śląskiej k. Kędzierzyna, gdzie przebywaliśmy na przymusowych robotach. Musieliśmy się zatrzymać w Kętach u kolegi, który z nami pracował, gdyż w naszych terenach trwały walki frontowe. Z braku jedzenia musieliśmy z Kęt przenieść się w inne miejsce. Wybraliśmy Chocznię
gdyż wiedzieliśmy, że jest tam na parafii nasz krajan Ks. Stanisław Walter, sąsiad od Szczuroni. Najpierw zostaliśmy zatrzymani przez „bezpiekę” jako ludzie podejrzani. Przebywaliśmy w areszcie przez cztery dni. Tłumaczyliśmy się tym, że wracamy do domu, a z powodu trwania frontu chcieliśmy się zatrzymać u znajomego. Wtedy to przyprowadzono Ks. Stanisława Waltera, który poręczył za nas i ulokował u znajomego parafianina o nazwisku Pytel. 
Przebywaliśmy tam przez przeszło dwa tygodnie. W Choczni odwiedzała nas matka Ks. Jana Bryndzy (ówczesnego wikariusza w Cięcinie i przyszlego proboszcza- uwaga moja), mieszkanka tej miejscowości. Była bardzo życzliwa – z troską interesowała się i dbała o nas czasowy pobytW czasie pobytu w Choczni zauważyliśmy, że tamtejsi mieszkańcy darzą dużym zaufaniem Ks. Stanisława Waltera.

Pamiątką z okresu pobytu ks. Waltera w Choczni była też (jest?) kapliczka pod Łysą Górą, którą miał postawić osobiście w miejscu, w którym odprawiał polową mszę wigilijną w 1946 roku dla partyzantów walczących z nową władzą. 

W Choczni lub w Niedźwiedziu

W 1947 roku ksiądz Walter został przeniesiony na krótko do parafii pod wezwaniem św. Sebastiana  w Niedźwiedziu koło Mszanny Dolnej,  by jeszcze w tym samym roku trafić do Wilkowic. Przyczyną przeniesienia miało być grożące mu niebezpieczeństwo ze strony ówczesnych władz. Młody ksiądz, nie mógł się zgodzić z nowym porządkiem politycznym i przeciwstawiał mu się otwarcie z ambony w głoszonych kazaniach. W Wilkowicach ks. Walter skupił się na pracy z dziećmi i młodzieżą i oprócz nauki katechizmu organizował dla nich różnego rodzaju zajęcia, zabawy  i wycieczki turystyczne.

W Wilkowicach- siedzi pierwszy z prawej

Kilkakrotnie był wzywany na przesłuchania przez Urząd Bezpieczeństwa, którego funkcjonariusze podejrzewali go o kontakty z działającym w podziemiu środowiskiem Narodowych Sił Zbrojnych. Na przełomie listopada i grudnia 1948 roku, gdy wracał wieczorem z cmentarza, został napadnięty i pobity przez nieznanych sprawców. Na pomoc pośpieszył mu proboszcz. ks. Przeworski, który został uderzony w głowę kamieniem. Księdza Waltera w ciężkim stanie przewieziono do szpitala w Białej Krakowskiej, skąd wypisano go po doraźnym podleczeniu. Jednak po kilku dniach stan jego zdrowia znacznie się pogorszył, trafił ponownie do tego samego szpitala i zmarł w nim 19 grudnia 1948 roku, co wywołał wielki smutek żałobę w Wilkowicach i w Cięcinie. Jednocześnie rozpuszczano pogłoski, że przyczyną śmierci księdza był atak serca. 21 grudnia trumna z ciałem kapłana konwojowana przez strażaków dotarła do jego rodzinnego domu w Cięcinie. Na drugi dzień odbył się uroczysty pogrzeb, na którym zgromadziły się tłumy ludzi.

Matka, siostra i szwagier przy trumnie ze zwłokami ks. Waltera

W 53 rocznicę śmierci, 18 grudnia 2001 roku odbyła się w parafii Cięcina, w kościele pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego, uroczysta msza święta za duszę śp. Ks. Stanisława WalteraNastępnego dnia w kościele pod wezwaniem św. Michała Archanioła w Wilkowicach odsłonięto tablicę z inskrypcją: ŚpCzcigodnemu Ks. Stanisławowi Walterowi wikariuszowi tutejszej parafii w latach 1947 48, który został napadnięty i pobity przez nieznanych sprawców ze skutkiem śmiertelnym. Zmarł 18. 12. 1948 r. Pamiętający w modlitwie parafianie.

Zachowane grafiki autorstwa ks. Waltera:

Adam Mickiewicz

Ignacy Mościcki



Józef Piłsudski

Św. Jerzy


Wszystkie wykorzystane ilustracje pochodzą z książki p. Ficonia.

środa, 21 lipca 2021

Konflikt między proboszczem a wikariuszem w 1932 roku

Gdy ksiądz Józef Kmiecik rozpoczął 1 lipca 1925 roku posługę wikariusza w parafii choczeńskiej, miał za zadanie odciążyć miejscowego proboszcza ks. Józefa Dunajeckiego- już wówczas prawie siedemdziesięcioletniego i coraz częściej niedomagającego na zdrowiu. Dynamiczny ks. Kmiecik wyręczał proboszcza w licznych obowiązkach duszpasterskich, katechetycznych i związanych z bieżącym funkcjonowaniem parafii. Choć proboszcz i wikary w toczonych wtedy gorących sporach z władzami gminy pod przywództwem Józefa Putka prezentowali zawsze to samo stanowisko i przez swoich oponentów postrzegani byli jako zgodny tandem, to w rzeczywistości narastał między nimi konflikt, którego apogeum przypadło na początek 1932 roku.

O tym, że taki konflikt w ogóle zaistniał, a także co było jego podłożem i jakie zarzuty w stosunku do wikarego formułował proboszcz, można się dowiedzieć z niedatowanego pisma ks. Dunajeckiego, sporządzonego przez niego najprawdopodobniej w lutym 1932 roku i kierowanego do Kurii Arcybiskupiej w Krakowie.

Pretekst do ujawnienia całej sprawy był właściwie błahy i dotyczył drewna na podłogi do budowanego wówczas w Choczni Domu Katolickiego. Ksiądz Kmiecik, który patronował tej inicjatywie ze strony parafii, uważał, że otrzymał na ten cel od proboszcza zbyt mało drzewa z lasu plebańskiego i dlatego w styczniu 1932 roku udał się na skargę do Kurii, dezinformując wcześniej ks. Dunajeckiego, że wybiera się nie do władz kościelnych, a do jednego z krakowskich lekarzy.

Z pisma proboszcza Dunajeckiego wynika, że do wybrania stosownych sosen z lasu plebańskiego na podłogi do Domu Katolickiego wyznaczył on swojego zaufanego człowieka Tomasza Bursztyńskiego, który miał także dopilnować, by niepotrzebne na podłogi szczyty ściętych drzew zwieziono na plebanię, gdzie po wyschnięciu miały służyć na opał. Jak czytamy w piśmie:

Powyższy wybrał się z ks. Km. i ludźmi do tejże roboty dobranymi do lasu, gdzie już powstała sprzeczka między B. a Km. co do wierchów drzew ściętych, do których ks. Km. rościł sobie pretensje, natomiast B. obstawał przy…przekazanemu poleceniu i wierchy kazał zwieźć na plebanię.

Przy dalszych działaniach ks. Kmiecik dobrał sobie do pomocy Stanisława Kryjaka, miejscowego sklepikarza, o którym proboszcz Dunajecki był jak najgorszego zdania, uważając go za zdecydowanego wroga duchowieństwa…w roku 1928 przy wyborach agitował za trójką (PSL Wyzwolenie Putka), całą ścianę miał wylepioną karykaturami przedstawiającymi księdza katolickiego dosiadającego krowę.

Ks. Kmiecik i Kryjak nawiązali kontakt z żydowskim handlarzem z Wadowic i dokonali z nim zamiany ściętego w Księżym lesie drewna sosnowego na gotowe deski jodłowe i świerkowe. Nie dość, że zdaniem proboszcza zamieniono drewno twardsze - bardziej odpowiednie na podłogi, na mniej przydatne w tym celu deski z drewna miększego, to transakcji miano dokonać ze szkodą dla probostwa, przez przyjęcie niekorzystnego przelicznika ściętych pni na gotowe deski. Ks. Dunajecki przedstawił w piśmie wyliczenia, z których wynika, że handlarz miał zarobić na tym interesie na czysto 1044 złote.

Następnie B. przedstawił to ks. Km. lecz ten z oburzeniem zauważył, że jemu nie ma nikt prawa mieszać się do roboty, bo gdy dotychczas nie potrzebował nikogo i niczyjej zgody, to teraz też zrobi jak mu się będzie podobało.

Ks. Dunajecki uznał to postępowanie za nieodpowiednie i nietaktowne, po czym próbował zapobiec niekorzystnej dla parafii zamianie drewna na deski. Docierały do niego ponadto informacje z Wadowic, że ks. Kmiecik skarży się tamtejszemu proboszczowi ks. Zającowi na zarządzanie choczeńską parafią, które mu się nie podoba.

W kolejnym fragmencie swojego pisma proboszcz Dunajecki przeszedł do zarzutów obyczajowych w stosunku do wikarego Kmiecika. Nie do zaakceptowania było dla niego zbytnie spoufalanie się ks. Kmiecika z chłopakami z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej, nad którym sprawował nadzór: pozwalają mówić między sobą „chodźmy do Józka”, a w parafii utarło się zdanie, że nie ma lepszego wyszynku i restauracji, jak u wikarego na plebanii.

Mimo upomnień wikary Kmiecik nadal chłopaków ze Stowarzyszenia nocami u siebie utrzymuje, którzy przez swoje się hałaśliwe zachowanie…spokój nocny mi zakłócają (...) widać dobrze, jak mu się w Choczni źle powodzi, gdy chłopakom ze Stowarzyszenia kupuje drogie ubrania, jednemu kupił 1,5 morgi pola za blisko 3000 złotych, łoży na jego wykształcenie, ale gdy potrzebuje na własne poratowanie zdrowia, to żąda zapomogi od Konsystorza (...) jest lekkomyślny, nie uważa wcale na siebie, ani na Stowarzyszenie, jak go powinien prowadzić, co dowodzi ten fakt, że ks. Kmiecik tak dalece się już zapomina, że podczas festynu w Domu Stowarzyszenia w jesieni 1931 roku wódką kazał szynkować, mimo iż w Choczni istnieje prohibicja.

Dalej proboszcz Dunajecki odnosi się do skarg ks. Kmiecika, że jest bardzo przepracowany, gdyż musi wszystko za mnie robić i to za darmo, a  jedzenie ma na plebanii na jakiś fałszywych tłuszczach nie do zjedzenia. Więc wyjaśniam - pisze ks. Dunajecki- że to wszystko jest kłamstwem i nie przystoi na księdza takich kłamliwych wieści rozpowiadać, gdyż nic nie robi za mnie za darmo, wynagradzam go jak nigdy żadnego innego nie wynagradzałem, gdyż wszystkie msze jakie miałem jemu oddałem, nie zachowując sobie nic, a jedzenie ma lepsze ode mnie…o ile co tylko zażąda z kuchni plebańskiej wszystko dostaje tak samo jak i wikt bezpłatnie, więc bardzo mi to przykro. Niechby ks. Kmiecik tylko co nocy w swoim czasie udał się na spoczynek, to nie czułby się przeciążonym, niestety nie ma prawie nocy, by szedł wcześniej spać, jak w 12 w nocy.

Ponadto proboszcza Dunajeckiego bolało bardzo, że jak pisze: ks. Kmiecik uważa mnie nie za swego przełożonego, ale za człowieka mu obojętnego, starego, zdziecinniałego niedołęgę, ale się bardzo w tym względzie grubo pomylił, gdyż świadom jestem mego czynu...ks. Kmiecik nie pozwoli sobie na nic uwagi zwrócić, gdyż on powiada ma uniwersytet ukończony, jest księdzem, nie ma nikt prawa do jego zarządzeń się wtrącać.

Jak bardzo się pomylił ks. Kmiecik w swoich ocenach proboszcza, świadczy ostatni fragment pisma, w którym ks. Dunajecki stwierdza, że wikary przez swoje postępowanie zupełnie stracił zaufanie w parafii i składa wniosek o jego przeniesienie z parafii. 

W efekcie w czerwcu 1932 roku Kuria udzieliła miesięcznego urlopu ks. Kmiecikowi, polecając "jak najrychlejszy wyjazd z parafii" (informacja z pracy magisterskiej Adriana Kędzierskiego), a 17 sierpnia 1932 roku przeniesiono go do Jeleśni.


poniedziałek, 13 lipca 2020

Choczeńscy wikariusze - ciekawostki


  • Znane są nazwiska 104 wikariuszy, którzy pełnili posługę w Choczni do końca XX wieku.
  • W przypadku trzech kolejnych księży istnieją rozbieżności w źródłach historycznych co do tego, czy rzeczywiście pracowali w choczeńskiej parafii.
  • Pierwszym znanym z imienia i nazwiska choczeńskim wikariuszem był ks. Maciej Żmuda z Kocka, wyświęcony w 1602 roku w kolegiacie w Zamościu. 24 lata wcześniej święcenia otrzymał Stanisław de Cieszkovicze (z Ciężkowic), którego prowizorem (opiekunem i potencjalnym pracodawcą) był ówczesny proboszcz choczeński ks. Stanisław Wojnowski, ale nie wiadomo, czy ów Stanisław z Ciężkowic rzeczywiście podjął posługę w parafii choczeńskiej.
  • Spośród nieżyjących już byłych choczeńskich wikariuszy 34 po posłudze w Choczni sprawowało funkcje proboszczów w parafiach diecezji tarnowskiej i krakowskiej oraz zagranicą, a kolejnych dwóch było administratorami parafii. Natomiast tylko jeden z byłych choczeńskich wikariuszy - żyjący nadal ks. Stanisław Nowak- osiągnął godność biskupią (wikariusz choczeński w latach 1958-61, biskup częstochowski od 1984 roku).
  • Ks. Józef Komorek po dwukrotnej posłudze w Choczni jako wikariusz objął w 1842 roku choczeńską parafię. Dwukrotnie wikariuszem w Choczni był także ks. Grzegorz Droździk.
  • Trzech byłych choczeńskich wikariuszy uzyskało stopnie oficerskie w Wojsku Polskim: ks. Ferdynand Wawro (podpułkownika), ks. Leon Bzowski (kapitana) i ks. Ferdynand Wawro (kapitana).
  • Ksiądz wikariusz Franciszek Karpiński zmarł w Choczni podczas pełnienia posługi,  a dwóch kolejnych wikariuszy zmarło zaraz po jej zakończeniu: ks. Jan Chlipała (pochowany w Choczni) i przebywający na urlopie zdrowotnym ks. Jan Nepomucen Boryski.
  • Dwóch choczeńskich wikariuszy zachorowało psychicznie podczas pracy w Choczni, a dwóch kolejnych na tyle podupadło na zdrowiu fizycznym, że zmuszeni byli poddać się leczeniu szpitalnemu.
  • Dwóch choczeńskich wikariuszy było zakonnikami: ks. Eleuteriusz Komperdowicz bernardynem, a ks. Alfons Majcher paulinem.
  • Z bliskiej okolicy pochodzili: ks. Krzysztof Krassowski (Wadowice), Ks. Jan Gwoździewicz (Inwałd), ks. Ignacy Bucki (Barwałd Średni), ks. Tomasz Mąka (Ponikiew), ks. Józef Żeliwski (Przybradz).
  • Spoza obecnych granic Polski pochodzili księża: Aleksy Bocheński (ze Spisza), Karol Sprongl (z Czech) i Jakub Urdzeń (z Węgier).
  • Święcenia poza diecezją krakowską i tarnowską uzyskali: ks. Piotr Drzewicki (Przemyśl), ks. Maciej Żmuda (Zamość), ks. Marian Józefowicz (Lwów- w obrządku ormiańsko-katolickim), ks. Tomasz Fidziński (Rzym).
  • Księża: Franciszek Jabłoński i Jan Minkiński po pracy w Choczni wyjechali sprawować posługę w USA, a ksiądz Adam Zoń w 1965 roku odłączył się od wycieczki Orbisu w Wiedniu i pozostał za granicą, sprawując później posługę proboszcza w parafiach niemieckiej Bawarii. Bardziej skomplikowane były losy ks. Wojciecha Sułka, który po pobycie w Choczni wyjechał do pracy misyjnej w Brazylii, by po kilku latach ostatecznie trafić do USA. Natomiast ks. Jan Nowak przebywał na misjach w Kazachstanie.
  • Ksiądz Jan Chlipała zaliczył oprócz Choczni rekordową liczbę 19 parafii, w których posługiwał jako wikariusz.
  • Księża: Stanisław Kluska i Jan Bułat byli radnymi miejskimi, a ks. Stanisław Morgenstern posłem do parlamentu wiedeńskiego.
  • Katechetami świeckich szkół średnich i wykładowcami seminariów duchownych byli księża: Jan Bułat, Piotr Drzewicki, Tomasz Fidziński, Mateusz Jeż, Stanisław Kudelski, Kazimierz Majgier, Jan Nowak, Stanisław Nowak, Ferdynand Wawro.
  • W KL Auschwitz poniósł śmierć w 1943 roku ks. Stanisław Żeliwski. Więźniów tego obozu wspierał z kolei ks. Józef Kmiecik.
  • Trzech byłych wikariuszy z Choczni znajduje się na listach tajnych współpracowników służb bezpieczeństwa PRL, a jeden na liście kandydatów na TW. Natomiast ks. Stanisław Walter zginął w 1948 roku "z rąk nieznanych sprawców", a księża: Jan Stachańczyk, Antoni Karabuła i Ferdynand Wawro byli inwigilowani i represjonowani przez organy władzy PRL.
  • Do końca XX wieku stan duchowny porzuciło dwóch byłych choczeńskich wikariuszy, jeden z nich pracował w Choczni w latach 50. XX wieku, a drugi na przełomie lat 60. i 70. XX wieku.

  • Do najciekawszych postaci z grona choczeńskich wikariuszy, wyróżniających się nie tylko w duszpasterstwie i katechezie należeli:


  • ks. Mateusz Jeż, autor słów kolędy „Nie było miejsca dla Ciebie”, poeta, profesor seminarium duchownego, zaangażowany w sprowadzeniu do Polski księży sercanów,
  • ks. Stanisław Morgenstern, więzień polityczny władz austriackich, wieloletni poseł do parlamentu wiedeńskiego, kanonik kapituły tarnowskiej i proboszcz Żabna,
  • ks. Franciszek Żak, kapelan Wojska Polskiego w stopniu kapitana, 20 czerwca 1920 roku ochrzcił w Wadowicach Karola Józefa Wojtyłę, późniejszego papieża,
  • ks. Ferdynand Wawro, legionista, kapelan wojskowy, publicysta, członek sztabu obrony twierdzy Modlin w 1939 roku, współpracownik AK, kawaler orderu Virtuti Militari, proboszcz w Osielcu,
  • ks. Stanisław Kudelski, katecheta Stanisława Dziwisza, późniejszego kardynała,
  • ks. Wojciech Grzegorzek, doktor teologii, taternik, badacz fauny i flory, członek Towarzystwa Zoologiczno-Botanicznego w Wiedniu, proboszcz w Bochni,
  • ks. Aleksy Bocheński, przez 44 lata proboszcz w Wadowicach, dyrektor szkoły żeńskiej, 
  • ks. Jan Bułat, radny miejski w Nowym Targu, katecheta, członek dyrekcji „Gazety Podhalańskiej”,
  • ks. Leon Bzowski, kapelan wojskowy w stopniu kapitana, proboszcz w Trzebini, „ksiądz-patriota” odznaczony przez władze PRL Srebrnym Krzyżem Zasługi,
  • ks. Zygmunt Migdał, założyciel kółka rolniczego i straży pożarnej w Bestwinie, Kasy Stefczyka w Brzeziu, proboszcz w Niepołomicach,
  • ks. Jakub Urdzeń, proboszcz w Inwałdzie, papieski cenzor ksiąg kościelnych,
  • ks. Władysław Bania, proboszcz i budowniczy kościoła w Rząsce koło Krakowa,
  • ks. Franciszek Matlakowski, przez 54 lata proboszcz w Cerekwi,
  • ks. Franciszek Pajączewski, proboszcz w Morawicy, dziekan dekanatu czernichowskiego,
  •  ks. Jan Szewczyk, proboszcz w Tłuczani i Przeciszowie, dziekan dekanatu zatorskiego.
  • ks. Jan Marcisz, proboszcz w Mucharzu, budowniczy kościołów i innych obiektów sakralnych,
  • ks. dr Jan Nowak, wykładowca w seminarium koszalińskim i krakowskim, misjonarz w Kazachstanie.
  • czwartek, 17 stycznia 2019

    Ksiądz Mateusz Jeż - autor słów kolędy "Nie było miejsca dla Ciebie"

    Zapewne tylko nielicznym osobom śpiewającym znaną i lubianą kolędę bożonarodzeniową „Nie było miejsca dla Ciebie” jest znany autor jej słów i jego związki z Chocznią.
    Tymczasem ksiądz Mateusz Jeż- bo on właśnie jest twórcą słów tej popularnej kolędy - przez krótki czas pełnił funkcję wikariusza w parafii choczeńskiej, udzielając tu sakramentów i odprawiając msze św. dla przodków dzisiejszych chocznian. Jego posługa w Choczni trwała dokładnie od 4 marca do 20 października 1887 roku. Pochodzący z Mielca Mateusz Jeż był już wtedy dwa lata po święceniach kapłańskich. Miał 25 lat, urodził się bowiem w 1862 roku, jako syn Jana i Marii z Kolasińskich. Był absolwentem szkoły trywialnej w Mielcu i krakowskiego seminarium duchownego.
    Kolęda „Nie było miejsca dla Ciebie”, do której muzykę skomponował jezuita- ksiądz Józef Łaś, ukazała się po raz pierwszy w druku w 1939 roku w zbiorze „Największa kantyczka z nutami na 2—3 głosy”, opracowanym przez Józefa Albina Gwoździowskiego. Natomiast jej pierwsze publiczne wykonanie przez chór gimnazjalny z Mielca miało miejsce w Nowym Sączu 2 lutego 1938 roku.
    Słowa tej pieśni powstały w Krakowie około 1932 roku, a ich autor- ksiądz Jeż - rozwinął twórczo wers Ewangelii „Nie było miejsca w gospodzie” /Łuk.2,7/. W czasie II wojny światowej ta kolęda zdobyła wielką popularność, zwłaszcza wśród Polaków więzionych w obozach koncentracyjnych i łagrach.
    "Nie było miejsca dla Ciebie" to nie jedyny znany utwór autorstwa księdza Mateusza Jeża. Napisał także podręcznik religii dla szkół średnich „Nauka wiary katolickiej”, dopuszczony w 1906 roku przez C. K. Radę Szkolną Krajową, jak również słowa hymnu  Związków Katolickich Młodzieży Polskiej (1925).
    Spuścizna literacka księdza Jeża jest zresztą bardzo bogata i obejmuje między innymi zbiory poezji/pieśni: „Bogu utajonemu” (1923), „W religii katolickiej prawda i siła” (1923), „Śpiewnik asemicki” (1924), „Do Chrystusa Króla i do nowej Polski” (1928), „Ku czci Chrystusa Króla” (1929), „Nie zostawiajmy go samego” – dla księży i kleryków (1929), „Odwiedzajmy boskiego więźnia miłości” (1930), „Bądźmy misjonarzami” – dla księży i kleryków (1930), „Chwała Ci Maryjo” (1930), „Przed Najświętszym Sakramentem” – adoracje (1931), „Męka i śmierć Pana Jezusa w pieśni” (1932), „Boże Narodzenie w pieśni” (1933) i „Do nowej Polski” (1933), „Nieznajomemu Bogu” (1935), „Ku czci św. Józefa” (1937), „Sursum Corda!” (1937), a także utwory prozatorskie- rozważania „Czy ludzie będą mieli kiedyś raj na ziemi ?” (1897), „Skąd się bierze niedowiarstwo między katolikami?” (1900), posądzane o antysemityzm „Tajemnice żydowskie” (1898) i „Egzorty do młodzieży szkolnej” (1932),  a także pisane pod pseudonimami: „Hanna”, „Powstanie w Czernichowie” (1895) i „Przygody kapelana”.   
    Część dochodów z wydanych książek ks. Jeż przeznaczył na odnowienie kościoła pod wezwaniem św. Mateusza w swoim rodzinnym Mielcu, gdzie angażował się też w propagowanie ideologii Stronnictwa Chrześcijańsko-Ludowego.
    Charakter jego twórczości dobrze podsumowuje dwa fragmenty recenzji jego utworów, zamieszczony w „Dzwonie Kościelnym” w 1932 roku:
    (...) „W licznych artykułach i dziełach umie obudzić zainteresowanie. Jego bajki i satyry skrzą dowcipem pogodnym. Ponad wszystko unoszą się jego poezje religijne, jego pieśni, hymny, sonety, treny i ody.  (…)  Wśród pereł poezji hojnie rozsiał wiersze patriotyczne. We wszystkie tchnął gorące uczucie, wszystkie ustroił w lekką formę, by je wszyscy, nieuczni też, zrozumieli. Poematy religijne ks. Jeża to wzniosłe, rzewne modlitewniki dla wszystkich stanów narodu polskiego. W poezji patriotycznej wypowiada skargę, żal, upomnienie, groźbę.” (…)
    Natomiast ks. Czesław Sokołowski, biskup podlaski, tak recenzuje wiersze ks. Mateusza w 1933 roku:
    „Niektóre z tych wierszy zdają się być pisane krwią serdeczną i gorzkiemi łzami. Świadczą, jaki ideał Polski pieściło w duszy starsze pokolenie i jakim kordjałem krzepiło się w czasach długiej i twardej niewoli.”
    Równie bogaty jak twórczość był życiorys księdza Jeża. Oprócz posługi w Choczni, w ciągu swojego długiego 87-letniego życia, sprawował wiele funkcji kościelnych w różnych miejscach Polski:

    • wikariusza w Krzęcinie, Rudawie, Niepołomicach i w Krakowie,
    • redaktora naczelnego pisma młodzieży szkolnej „Jutrzenka”, 
    • katechety Szkoły Rolniczej w Czernichowie, w Gimnazjum św. Anny (później I LO im. B. Nowodworskiego) i V Gimnazjum w Krakowie,
    • kapelana księżnej Marceliny z Radziwiłłów Czartoryskiej (uczennicy F. Chopina w Woli Justowskiej), 
    • katechety,  ojca duchownego i profesora w Wyższym Seminarium Duchownym w Janowie Podlaskim (od 1919 roku- momentu jego powstawania), 
    • pomocnika biskupa w Białej Podlaskiej, 
    • prezesa krajowego ruchu „Papieskie Dzieło św. Piotra Apostoła” (1927), 
    • wychowawcy misjonarzy, 
    • rektora Domu Opieki dla Księży Emerytów w Krakowie,
    • kapelana sióstr zakonnych. 
    Posiadał godność tytularną tajnego szambelana papieskiego.
    Ks. Jeż uczestniczył bardzo aktywnie w przygotowaniach do założenia w Polsce Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego, popularnie zwanych Sercanami, stąd bywa określany fundatorem tego zgromadzenia w Polsce.   
    Zmarł 10 lutego 1949 roku i spoczął na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

    piątek, 29 czerwca 2018

    Choczeńscy wikariusze - ksiądz Tomasz Fidziński

    Ksiądz Tomasz Fidziński pełnił posługę wikariusza w parafii choczeńskiej w latach 1947-1951. Pracował również jako katecheta w szkołach w Choczni Dolnej i Górnej.
    W 2001 roku jego sylwetkę przedstawił na łamach "Ziemi Suskiej" Edward Sochacki, a Muzeum Miejskie Suchej Beskidzkiej zamieściło skan tego numeru na swojej stronie internetowej:



    Choczeńscy wikariusze 1944-2002  - link

    piątek, 9 grudnia 2016

    Choczeńscy wikariusze- ksiądz Franciszek Miśkowiec

    Franciszek Miśkowiec urodził się w Słonem koło Rabki 26 stycznia 1884 roku, jako syn Sebastiana Miśkowca.
    Od 1897 roku kształcił się w krakowskim gimnazjum św. Anny, które ukończył w 1906 roku. W tym samym roku wstąpił do seminarium duchownego i rozpoczął studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
    3 lipca 1910 roku został absolwentem Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej, po czym uzyskał święcenia kapłańskie z rąk kardynała Jana Puzyny.
    Zaraz po święceniach został skierowany do Choczni, do pomocy księdzu proboszczowi Józefowi Dunajeckiemu. W parafii choczeńskiej spędził jako wikariusz trzy lata. Dał się poznać jako kapłan zaangażowany w działalność duszpasterską i założyciel nowych stowarzyszeń religijnych.
    Z drugiej strony był negatywnie oceniany przez choczeńskich ludowców, skupionych wokół posła Antoniego Styły, wójta Maksymiliana Malaty i jego sekretarza Józefa Putka.
    W 1912 roku zgorszeni kazaniem ks. Miśkowca ludowcy wysłali korespondencję na ten temat do numeru dziewiątego "Przyjaciela Ludu", w której przeczytać można między innymi:

    "Gmina nasza, bez przesady możemy powiedzieć, jest jedną z najbardziej uświadomionych gmin w powiecie. Zasługa to miejscowego rzutkiego włościaństwa i inteligencji. Jest tu już »Kółko rolnicze«, »Czytelnia ludowa«, a w ostatnich czasach powstało Towarzystwo gimnastyczne »Sokół«. Przy »Sokole« istnieje »Kółko śpiewackie«, które niejednokrotnie śpiewem upiększało nabożeństwa w kościele, tudzież »Kółko amatorskie«, które przygotowało do grania »Betleem polskie« Rydla i „Kościuszkę pod Racławicami«. 
    Z powodu jednak »życzliwości« Rady szkolnej krajowej, która na ten cel nie chce użyczyć sali szkolnej, nie można było odegrać tych sztuk w Choczni. Obecnie mają Chocznianie na myśli budowę »Domu ludowego«, zwłaszcza, że dzięki ofiarności p. Franciszka Malaty jest już miejsce pod budowę, a dzięki ofiarności ogółu jakiś kapitał. Wszystkie te zabiegi jakoś nie mogą znaleźć aprobaty u ks. Miśkowca. 
    W święto Matki Boskiej Gromnicznej postanowił generalnie zgromić tych, co śmią inaczej myśleć, niż on. A więc zaczął z ambony wyzywać od »obszarpańców«, »bałamutnych szerzycieli oświaty«, a skończył na »świniach« i „bydlętach«. »Przyjaciela Ludu« nazwał »świńskiemi otrębami«. A najkapitalniejsze było twierdzenie, że będzie budowie Domu ludowego przeszkadzał, bo w nim rządzić będą ludowcy. 
    Jeżeli ks. Miśkowiec ma tak złą wolę, że chce parafjanom w pracy społecznej przeszkadzać, to chyba nie powinien się u nas trzymać. My chcemy takiego kapłana, któryby z nami współpracował, a nie takiego, co w pracy przeszkadza i nas chłopów siwowłosych nazywa »świniami«, a nasze dzieci »bydlętami«. Już dzisiaj bardzo wielu parafjan jest tak zniechęconych, że omijają kościół w Choczni, a chodzą do kościoła w Ponikwi i Wadowicach, byle tylko nie słuchać wyzwisk, szkalowań godnych »krowoderskiego zucha«, ale nie piastuna Bożego. On więcej wierze przynosi szkody, niż niejeden wróg."

    Z kolei w numerze 26 "Przyjaciela Ludu" opisano zaangażowanie ks. Miśkowca w lokalne prawybory:

    "W Choczni ks. Miśkowiec i proboszcz Dunajewski zorganizowali wszystkich chłopów z bractw, dali im kartki z nazwiskami, na kogo mają przy prawyborach głosować. Kilka razy na kazaniach gromił ks. Miśkowiec ludowców i zachęcał „lud chrześcijański" do utrącenia choczeńskich masonów (tak nazywają tutejszych ludowców). Na liście kandydatów umieścili ci księża samych takich chłopów, którzy albo mają braci albo synów, albo krewniaków księżmi, i także siebie proboszcz też postawił. Żadnemu innemu chłopu nie ufali, tylko takiemu, który ma księdza w rodzie. Na głosowanie stawili się obydwaj księża i prawie przez sześć godzin siedzieli w sali głosowania kamieniem, takim sposobem chcieli terroryzować chłopów. Chłopi jednak nic sobie z ich obecności nie robili, ale olbrzymią większością głosów na wyborców wybrali wszystkich siedmiu ludowców z Styłą i wójtem Malatą na czele."

    Rok później, na łamach tego samego "Przyjaciela Ludu", w numerze z 31 sierpnia pojawiły się następne zarzuty i pretensje:

    "Nadmieniłem w poprzednim numerze, że napiszę o ogłupianiu ludu przez naszego ks. wikarego Miśkowca. Ogłupianie to uprawia on już od czasu jak do nas przyszedł. Nazakładał sporo najrozmaitszych bractw, a wszystko to nie w celu służenia Bogu, ale, by kieszeń jego była pełna. Każde takie bractwo musi co niedzielę słono zapłacić za wotywę. To jasny daje dowód, że ks. Miśkowiec służy nie Bogu, ale mamonie. Z łakomstwa za mamony siedzi jeszcze do dnia dzisiejszego w Choczni, a pobyt ten będzie słodko do grobowej deski wspominał! Przecież sama kolęda przyniosła mu w jednym roku blisko dwa tysiące koron. A wszelakie korzyści mamy z księdza!! Nawet przed złodziejami zabezpiecza! Tego roku, gdy chodził po kolędzie, zaglądnął także  do jednej kobiety, którą okradli złodzieje. Rozżalona kobieta pokazywała mu otwór, przez który się złodziej do mieszkania dostał. Ksiądz Miśkowiec, pocieszając kobietę, zamaczał kropidło w wodzie święconej i kilkakrotnie pokropił ten otwór, zaręczając, że na skutek tego pokropienia złodziej się znaleźć musi. Tak, to nawet w średnich wiekach nie ogłupiali ludzi, jak to czyni w wieku dwudziestym ks. Miśkowiec. Wiadomem jest, że klęska tegorocznej powodzi jest w kraju powszechną. Dotknęła także i gminę Chocznię. Ksiądz wikary, zamiast przyjść biednej ludności z pocieszeniem i doradą i przestać ją wyzyskiwać jeszcze wymyśla z ambony, że to za to Pan Bóg karze Chocznię, że w niej ludowcy i że nie pozwalają klerykałom polityki w gminie prowadzić.
    (...) Ponadto ksiądz Miśkowiec przy pomocy młodego i starego Drapy urządził sobie z mleczarni lokal agitacyjny, gdzie się rozdaje pisemka, skierowane przeciw ludowcom. Sprawę tę będziemy zmuszeni przedstawić w patronacie (spółdzielczości mleczarskiej- uwaga moja) we Lwowie."

    W sierpniu 1913 roku ks. Miśkowiec został przeniesiony do Mucharza, gdzie spędził trzy lata.
    W 1916 roku został mianowany katechetą i administratorem parafii pod wezwaniem św. Wawrzyńca w Kleczy, a rok później jej proboszczem.
    W 1928 roku pojawił się ponownie w Choczni, uczestnicząc w dochodzeniu w sprawie sporu pomiędzy parafią, a gminą w Choczni, jako notariusz ze strony Kurii Krakowskiej.
    W tym samym roku powołał w Kleczy Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary, które zaprzestało działalności w 1939 roku. 
    Był prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Kleczy (1933) oraz delegatury Polskiej Opieki Społecznej w Kleczy, zaangażowanym w opiekę nad dziećmi, rozdawnictwo żywności i odzieży oraz akcję zapomogową. Przy probostwie prowadził punkt dożywiania dla 25 dzieci w wieku 5-12 lat. Co kwartał rozdysponowywał żywność dla co najmniej 200 osób oraz wypłacał zapomogi na kwotę około 2000 zł. 
    Jako ciekawostkę można podać fakt, że ks. Miśkowiec w tym okresie był jednym z zaledwie kilkudziesięciu posiadaczy samochodu osobowego w całym powiecie wadowickim, a swój pojazd także wykorzystywał w działalności dobroczynnej.
    Tej działalności nie przerwał wybuch II wojny światowej- w ramach Rady Głównej Opiekuńczej trwała ona co najmniej do połowy 1943 roku. 
    W 1941 roku ks. Miśkowiec uratował przed zarekwirowaniem przez Niemców główny dzwon parafialny "Franciszek", przez zakopanie go z pomocą parafian na podwórzu plebani. Aby jednak ilość oddanych Niemcom na złom dzwonów się zgadzała, zamiast głównego dzwonu przekazał im starą sygnaturkę. 
    Jako proboszcz posługiwał w Kleczy przez niemal 39 lat. Pełnił również funkcję wicedziekana dekanatu wadowickiego i radcy Kurii Metropolitalnej.
    Zmarł 6 lutego 1955 roku. 

    czwartek, 12 lutego 2015

    Choczeńscy wikariusze c.d.

    Uzupełnienie publikowanych wcześniej zestawień księży, pełniących posługę wikariusza w parafii choczeńskiej w latach 1822-1900 i 1900-1940 o okres wcześniejszy (przed 1822 rokiem) i późniejszy (lata 1944-2002).

    Lata 1599-1811- w nawiasach lata posługi:
    • Stanisław z Ciężkowic* (ok. 1578)
    • Skalbimierski Wojciech (1599)*
    • Żmuda Maciej (1602)
    • Zrąrzeń (z Irządzy?) Adam (ok. 1604)
    • Bajorski Wawrzyniec (ok. 1695)
    • Tomański Klemens (do 1697)
    • Sołtyskiewicz Balatazar (1709-1710)
    • Choliński Andrzej (1712)
    • Szydłowski Wojciech (1714)
    • Zawarczyński Tomasz (Tadeusz) (1728)
    • Studzieński Błażej (1728)
    • Sertyński Franciszek (1735-1736)
    • Szawernowski Andrzej (1736-1738)
    • Urdzeń Jakub (1741-1753)
    • Lewkiewicz (Lewkowicz) Sebastian (1749-1756)
    • Radwański Piotr (1773-74)
    • Szczurowski Antoni (1777-1784)
    • Krassowski Krzysztof (1792)
    • Kulski Jan (1792-1793)*
    • Molitoris Michał (1792)
    • Gąsiorowski Jan (1811)
    • Matlakowski Franciszek (1811)
    * brak na liście oficjalnej, być może dane przekłamane 

    Lata 1822-1900  LINK

    Lata 1900-1940 LINK

    Lata 1944-2002- w nawiasach lata posługi:
    • Walter Stanisław (1944-1947)
    • Fidziński Tomasz (1947-1951)
    • Karabuła Antoni (1951-1954)
    • Dobrzyński Jan (1954-1956)
    • Migas Stanisław (1956-1958)
    • Nowak Stanisław (1958-1961)
    • Kobak Leon (1961-1964)
    • Zoń Adam (1964-1965)
    • Warchoł Józef (1965-1968)
    • Zaręba Jan (1967-1968)
    • Bania Władysław (1969-1973)
    • Marcisz Jan (1973-1978)
    • Nowak Jan (1978-1983)
    • Kolasiński Jerzy (1983-1986)
    • Możdżeń Tadeusz (1986-1988)
    • Kalisz Tomasz (1988-1994)
    • Węgrzyn Andrzej (1990-1992)
    • Kotlarski Jan (1992-1998)
    • Łabuzek Marek (1994-1998)
    • Grzybowski Krzysztof (1998-2002)
    • Pitek Stanisław (1998-2002)


    piątek, 30 stycznia 2015

    Choczeńscy wikariusze w latach 1900-1940

    Zestawienie księży pełniących funkcje wikariuszy w parafii choczeńskiej w latach 1900-1940.

    Ciąg dalszy zestawienia z lat 1828-1900 - Link

    Kolejność według dat pracy w Choczni, w nawiasach podano rok urodzenia i śmierci kapłana.

    • Jan Bułat (1875-1915)
    • Teofil Papesch (1872-1937)
    • Wincenty Niedojadło (1863-1909)
    • Franciszek Józef Jabłoński (1864-?)
    • Stanisław Kluska (1876-1937)
    • Franciszek Miśkowiec (1884-1955)
    • Franciszek Żak (1889-1937)
    • Stanisław Żeliwski (1884-?)
    • Edward Wręźlewicz (1885-?)
    • Kazimierz Majgier (1895-1989)
    • Ferdynand Wawro (1893-1969)
    • Józef Kmiecik (1894-1971)
    • Leon Bzowski (1901-1966)
    • Franciszek Piela (1907-1990) *
    • Marian Józefowicz (Ciempa) (1909-?)
    • Stanisław Kudelski (1910-?)
    • Jan Stachańczyk (1914-1982)
    • Józef Szewczyk

    * brak w parafialnym zestawieniu choczeńskich wikariuszy, jego praca w Choczni jest wspominana w książce:
     "Kościół katolicki w czasach komunistycznej dyktatury: między bohaterstwem a agenturą".