Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Józef Komorek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Józef Komorek. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 27 lipca 2023

Uroczyste powitanie nowego proboszcza w 1895 roku

 

Po śmierci wieloletniego choczeńskiego proboszcza ks. Józefa Komorka (9 lipca 1895 roku), który sprawował posługę  w Choczni łącznie przez  56 lat (jako wikary i proboszcz), administratorem choczeńskiej parafii został od 29 sierpnia 1895 roku ksiądz Alfons Majcher z zakonu paulinów. Pełnił tę funkcję do 2 listopada, to jest do przybycia nowo mianowanego proboszcza ks. Józefa Dunajeckiego, do tej pory wikariusza w Bochni i dyrektora szkoły  żeńskiej przy klasztorze sióstr benedyktynek w Staniątkach. Wcześniej nosił on nazwisko Babiarz i pochodził z chłopskiej rodziny z niewielkiej wsi Kupienin położonej w obecnym powiecie dąbrowskim przy granicy województw małopolskiego i świętokrzyskiego.

23 października 1895 roku Rada Gminna w Choczni na wniosek 8 radnych podjęła uchwałę o uroczystym powitaniu nowego proboszcza. O terminie przybycia i powitania mieli być powiadomieni wszyscy mieszkańcy gminy poprzez ogłoszenie z ambony oraz wysłanie do nich gminnych posłańców.

Do współudziału w uroczystości zaproszono gminę Kaczyna, tworzącą z Chocznią jedną parafię.

Co najmniej 40 gospodarzy miało utworzyć asystę konną, która miała wyjechać przed nowego proboszcza i towarzyszyć mu w drodze do wsi. Ustalono, że na drodze wiodącej do kościoła zostanie ustawiona brama powitalna z odpowiednimi napisami, a sama droga zostanie „obmajona” (co było dość trudne na początku listopada). Działające w Choczni bractwa religijne (Apostolstwa Modlitwy, Towarzystwa Trzeźwości i Wstrzemięźliwości oraz  Bractwo Różańcowe) miały wyjść ze świecami ku bramie powitalnej, niosąc swe oznaki, chorągwie i święte obrazy. W uroczystym pochodzie ku kościołowi nowemu plebanowi towarzyszyć mieli także najstarsi mieszkańcy gminy oraz młodzież szkolna pod kierunkiem nauczycieli. Planowano także oddanie salw z moździerzy, używanych zwykle przy mszach rezurekcyjnych i odpustach oraz „stosowną” muzykę graną na żywo przez miejscowe kapele. Kolator parafii – Stanisław Dunin z Głębowic – miał na przywitanie wręczyć ks. Dunajeckiemu tacę z chlebem, solą i wodą w karafce.

Słowa przywitania miał wygłosić w imieniu władz gminy wójt Józef Czapik, a w imieniu szkoły jej kierownik Franciszek Wiśniowski.

Co do szczegółów poproszono o konsultację z ks. administratorem Majcherem.

Koszty powitania uchwalono pokryć z kasy gminnej. Wszyscy radni gminni „mieli przyczynić do przygotowania potrzebne przedmioty i kierować porządkiem”.

Początki posługi nowego proboszcza, jak i jego późniejsza praca w Choczni nie zostały opisane w Kronice Parafialnej, ponieważ ks. Dunajecki w przeciwieństwie do swoich poprzedników zaniechał dokonywania w niej wpisów. W Choczni przebywał przez ponad 38 lat, aż do swojej śmierci w 1934 roku.

poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Spis wydatków kościelnych z XIX wieku źródłem interesujących danych

 

Rejestr wydatków kościelnych prowadzonych przez choczeńskiego proboszcza z XIX wieku ks. Józefa Komorka może być ciekawym źródłem informacji nie tylko o ówczesnych cenach różnych produktów i usług, ale także o samych chocznianach i innych mieszkańcach okolicy.

Analizując poniesione wydatki z lat 1886-1894, możemy ustalić na przykład listę miejscowych pszczelarzy, u których ks. Komorek zaopatrywał się w żółty wosk do wyrobu świec kościelnych, płacąc im 1 złoty reński za funt wosku.

Byli to:

  • Jan Janik – 2,5 funta (1888),
  • Józef Kolber – 1 funt (1888),
  • Bobczyńska z Rzyk – 11 funtów (1888),
  • Józef Rzycki – 1 kilo (1887),
  • Franciszek Strzeżoń  - 1 kilo (1886), 2,5 kilo (1887), 1,5 funta (1889), 1 ¼ funta (1892), 1 kilo (1893), 3,5 funta (1894),
  • Andrzej Kolber – 5 funtów (1887),
  • Jan Byrski z Kaczyny – 5 kilo (1887), 4 funty (1889), 4 funty (1886), 19 funtów (1886), 1 kilo (1886),
  • Józef Byrski 1,5 kilo (1886),
  • Tomasz Drożdż – 2 funty (1886), 2 funty (1887), 7 funtów (1889), 4 ¾ funta (1891), 5 funtów (1892), 4 funty (1894),
  • Agnieszka Kolber – 2 funty (1889),
  • Andrzej Janicki – 3 funty (1889), 6 funtów (1891),
  • Jan Sordyl z Kaczyny– 1 funt (1889),
  • Jan Ziomkowski z Kaczyny – 3 kilo (1886), 2 funty (1889),
  • Andrzej Sikora z Wysokiej  - 9 funtów (1889),
  • Michał Płonka z Rzyk – 10 funtów (1889), 7 funtów (1890), 8 funtów (1893),
  • Antoni Białoń z Targanic – 8 funtów (1889), 8 funtów (1892),
  • Andrzej Domin (?) z Kleczy – 2 funty (1891),
  • Wojciech Szydłowski z Kleczy – 10 funtów (1892), 2,5 funta (1893), 9 ¾ funta (1893),
  • Franciszek Kręcioch  - 5,5 funta (1893),
  • Franciszek Oles (?) Oleksy (?) z Kleczy – 2 kilo (1894),
  • Wojciech Gzela – 3 funty (1894),
  • Książek z Kaczyny – 1 ¾ (1886),
  • Franciszka Romańczykowa 1.5 funta (1886),
  • Jakub Sikora – 6 funtów (1886), 1,5 kilo (1886).

Choczeński organista Józef Czapik otrzymywał 31,5 złr pensji rocznej (1886-1894), a kościelny po 2 złr na kwartał za dzwonienie (1886-1893) lub 2,5 złr od 1894. Ponadto organista dostarczał opłatki na hostie, co stanowiło roczny wydatek 5 zł reńskich (od 1886 r.) lub 6 złr (od 1891 r. ), a kościelny z zakupionego wosku wyrabiał świece za 1,20-1,50 złr, naprawiał ornaty za 40 centów (1890) lub 1,60 złr (1894) oraz prał i naprawiał kościelną bieliznę za 3 do 5 złr na kwartał.

Sprzątaniem choczeńskiego kościoła zajmowały się "dwie babki", którym płacono po 5 zł reńskich rocznie. W niektórych latach były wspierane przez grabarzy i wówczas roczny koszt sprzątania wynosił 10 zł reńskich. Przy końcu analizowanego okresu do sprzątania została już tylko jedna babka, ale za to wymieniona z imienia i nazwiska (Marianna Koman), która nadal otrzymywała 5 zł reńskich rocznie + 1 zł za zamiatanie ekstra.

Odrzucaniem śniegu spod kościoła również zajmowali się grabarze, otrzymując za to początkowo po 30 - 40 centów. W 1893 roku odśnieżał już tylko grabarz Jan Hatłas za 60 centów, a w 1894 roku za 1 złoty reński (być może zimy były coraz bardziej śnieżne)

Rzemieślnikami opłacanymi przez proboszcza byli w tym czasie:

  • Karol Moński vel Młyński (choczeński stolarz urodzony w 1835 roku), który wykonał w 1888 roku nowy konfesjonał i gradus (stopień) do następnego za 5,5 złr oraz odnowił kataflak dla zmarłych i mary za 16 złr,
  • Teodor Mrzygłód (ur. 1857), który w 1888 roku odnowił krzyż na cmentarzu za 7 złr,
  • Józef Mrzygłód (ur. 1851), który w 1888 roku odmalował rzeźby koło ambony i wykonał ich złocenia za 8 złr,
  • szklarz Józef Dworak z Wadowic, który za wstawienie dwóch szyb do okien otrzymał 2,7 złr (1888), nieokreślonej liczby szyb 5,50 (1891), 5 szyb – 10,40 (1891), 1 szyby – 2 złr (1892),
  • Jan Baca, stolarz z Andrychowa, który za wykonanie klęcznika otrzymał 15 złr (1889), dwóch szaf z szufladami do zakrystii 83 złr (1889),
  • krawiec Fiołek za materiał i uszycie wierzchu baldachu otrzymał 9,60 złr (1891),
  • niewymienieni z nazwisk murarze za naprawienie schodów otrzymali 12 zł (1891),
  • kowal Antoni Sikora za „robotę” otrzymał 8,50 złr (1891), 3 złr za wykonanie nożyc do obcinania grabków na cmentarzu, czyli sekatora (1892) i za reparacje 1 złr (1894),
  • Józef Wójcik za naprawienie figury Chrystusa pod wieżą otrzymał 90 centów (1892),
  • Jan Pohl z Wadowic za 12 sztuk kilowych świec stearynowych otrzymał od 11,4 do 12 złr (prawie co roku),
  • stolarz Mlak za sprawienie stoliczka małego otrzymał 60 centów (1894).

Ceny różnego rodzaju ciekawszych rzeczy zakupionych przez probostwo wynosiły wówczas:

  • 20 centów za drewnianą pucierkę, czyli wiaderko na wodę (1888),
  • 25 centów za paczkę gwoździ (1891),
  • 38 centów za łopatę do odgarniania śniegu, a 45 centów za szuflę (1888),
  • 50 centów za trzcinkę do trzepania (1894),
  • 60 centów za kropidło (1893) lub 70 centów (1894),
  • 90 centów za szczotkę do zamiatania kościoła (1889),
  • 95 centów za księgę dziennika podawczego z oprawą (1893)
  • 2 złr za „olea święte” i watę do chrztów (1892),
  • 2,4 złr za baryłkę cementu (1892),
  • 2,5 złr za garniec wina mszalnego (1887-1890),
  • 3 złr za kapturki dla ministrantów (1894),
  • 30 złr za biały ornat od Sióstr Felicjanek ze Lwowa (1889) i 25 złr za kolejny (1894),
  • 38,58 zł za ornat biały od wytwórcy z Krosna (1893).



czwartek, 30 marca 2023

Darczyńcy i ofiarodawcy na rzecz choczeńskiego kościoła i plebanii w latach 1850-1886

 

Informacje o darowiznach i ofiarach na choczeński kościół oraz plebanię w latach 1850-1886 zostały spisane przez ówczesnego proboszcza ks. Józefa Komorka w Kronice Parafialnej.  Ogólnie rzecz biorąc, ofiarodawców i darczyńców można  podzielić na tych, którzy:

  1. łożyli na kościół i plebanię niejako z urzędu albo dobrowolnie,
  2. składali ofiary pieniężne albo dary materialne,
  3. wnosili ofiary za życia lub czynili zapisy w swoich testamentach,
  4. oddawali swoje pieniądze lub długi, których wierzyciele zapisali je na kościół,
  5. przeznaczali ofiary na konkretny cel lub ogólnie na upiększenie kościoła,
  6. podawali przy tym jakąś przyczynę/powód/intencję lub nie podawali.

Ad 1

„Z urzędu” łożyli na kościół ci, do których należało tak zwane prawo patronatu nad choczeńską parafią, związane między innymi  z wpływem na wybór proboszczów.  W omawianym okresie czasu patronem był  najpierw Tytus Dunin (do śmierci w 1859 roku), a następnie jego  żona Albina Dunin z Bobrowskich. Kronika Parafialna wspomina jedynie o darowiznach Tytusa, który w 1850 roku dostarczył gonty i gwoździe na podbicie dachu plebani, a  w 1854 roku materiał na wykonanie budynków plebańskich: wozowni, stajni, komórki na sprzęt gospodarski i drewutni.

Natomiast dobrowolnymi ofiarodawcami byli indywidualni mieszkańcy Choczni lub osoby z Choczni pochodzące, grupy osób oraz ogół choczeńskich parafian, gdy w 1875 roku ogłoszono zbiórkę na zakup nowych dzwonów kościelnych w ludwisarni w Laibach (dziś Lublana – stolica Słowenii).

Ad 2

Ponieważ dobrodzieje kościoła i plebanii ofiarowywali zarówno konkretne kwoty pieniędzy, jak i dary materialne o nieokreślonej wartości, to trudno je ze sobą porównywać, by ustalić na przykład, kto oddał na te zbożne cele najwięcej. Trudno też porównywać nawet te same kwoty darowizn, jeżeli pochodziły one z jednej strony od bogatszych rolników, czy młynarzy, a z drugiej od biednych wyrobników, czy komorników, dla których stanowiły one niekiedy całość ich majątku.

Jeżeli chodzi o darowizny pieniężne, to pułap 50 złotych przekraczały łączne kwoty ofiarowane przez: piekarkę Mariannę Balon primo voto Szczur, Walentego Balona, Franciszka Cibora, organistę i wójta Józefa Czapika, Piotra Dunina – właściciela majątku sołtysiego, szewca Jędrzeja Guzdka, Ewę Kłaputkę, Tomasza Łuszczyńskiego, Jana Pateraka, Antoniego Piątka, Mikołaja Pietruszkę, Józefa Pindela, Wojciecha Szczura, Jana Ścigalskiego, Kazimierza Widra, Ludwika Widlarza i Antoniego Wróblowskiego. Na szczególną uwagę zasługuje darowizna wymienionej Ewy Kłaputki z domu Michalik, trzykrotnie zamężnej (była żoną Bryndzy, Brandysa i Kłaputa), która wywodziła się z rodziny ubogich poddanych sołtysich i nie miała zamożnych mężów, wobec czego zgromadzenie dla niej tak dużej kwoty musiało być okupione latami oszczędności i wyrzeczeń.

Natomiast do większych darowizn materialnych zaliczały się:

-  nieruchomości: 6 mórg pola oraz grunt na powiększenie cmentarza podarowane przez Franciszka Cibora i zagroda z przyległą działką podarowana przez Antoniego Wróblowskiego, na której stoi obecnie szkoła w Choczni Dolnej,

- dzwony na wieżę kościelną: średni (ufundowany przez wójta Józefa Czapika) i mały (od Franciszka Cibora)

- materiały budowlane (dębina na ganki plebanii od Piotra Dunina).

Ad 3

Specjalne zapisy testamentowe na kościół uczynili między innymi: Walenty Balon, Apolonia Bandoła, Franciszek Cibor, Felicjanna Honorata Czapik (13-letnia!), Ewa Kłaputka, Franciszek Kręcioch, Tomasz Łuszczyński, Antoni Piątek, Mikołaj Pietruszka, Urban Turała, Ludwik Widlarz i Antoni Wróblowski. Niektóre z tych osób czyniły także darowizny jeszcze za swojego życia.

Ad 4

Niektóre z zapisów testamentowych nakładały na dłużników autora ostatniej woli obowiązek zwrotu pożyczonych pieniędzy nie jego spadkobiercom, lecz przeznaczenie ich na rzecz kościoła, czy plebanii. Tak sformułowali swoje legaty na przykład: Apolonia Bandoła, Franciszek Kręcioch, Mikołaj Pietruszka i Urban Turała.

Ad 5

Wśród celów, na jakie darczyńcy przeznaczali swoje ofiary, były przede wszystkim elementy wyposażenia kościoła (figury Ewangelistów, umbrakulum, obrazy kościelne, lichtarze, kanony i antypodium Wielkiego Ołtarza) i zakrystii (baldachy, sztandary, ornaty, kielichy, kapy, srebrna puszka) oraz odnowienie/poprawa jakości dotychczas używanych sprzętów kościelnych i elementów wyposażenia  (pozłocenie kielicha, monstrancji, odnowienie lichtarzy, relikwiarza, puryfikatu, renowacja ambony i organów) oraz malowanie wnętrza kościoła.

Na bardziej ambitne cele swoje darowizny ofiarowali: Mikołaj Pietruszka (budowa ołtarza) i Antoni Piątek (budowa nowej kaplicy) oraz Franciszek Cibor, który ustanowił legat na rzecz uposażenia organistów choczeńskich (z 1876 roku), z którego co roku powinni wypłacać równowartość 150 kg żyta na stypendium dla najlepszego ucznia szkoły w Choczni. Inna darowizna Franciszka Cibora była przeznaczona z kolei na powiększenie cmentarza parafialnego.

Część z ofiarodawców ustanawiała też fundacje mszalno-wypominkowe, z których miały być odprawiane msze za ich dusze i w intencji członków ich rodzin.

Niektórzy zaś ograniczali się do formuły, że przeznaczają darowiznę na upiększenie czy ozdobienie kościoła lub po prostu na kościół.

Ad 6

Niektórzy darczyńcy podawali powód, z jakiego wnoszą swoją ofiarę lub jakiś komentarz do darowizny. Tak było na przykład w przypadku:

  • Zofii Malata, dziękującej za powrót do zdrowia syna Szczepana, który wcześniej zachorował na cholerę,
  • Dominika Cibora, chcącego odpokutować w ten sposób za życie w niemoralnym związku z pasierbicą,
  • Szymona Capa i Jana Ścigalskiego, którzy postanowili podzielić się z plebanią tym, co zarobili, wożąc zaopatrzenie dla wojska,
  • Kazimierza Widra i Bartłomieja Widlarza, którzy wnieśli ofiarę od wożących kamień na gościniec.

Lista większych darczyńców:

  • Apolonia Bandoła – 20 zł na kapę,
  • Marianna Balon z domu Piątek primo voto Szczur – 15 zł na wyzłocenie kielicha i 40 zł na figury Ewangelistów do bocznych ołtarzy,
  • Walenty Balon – 100 zł na zakup dużego dzwonu,
  • Szymon Cap (+ Jan Ścigalski)  – 16 zł na umbrakulum,
  • Franciszek Cibor – 5 zł na baldach, 91 zł na ozłocenie monstrancji, 5 zł na duży dzwon, mały dzwon, pole pod cmentarz i 6 mórg na rzecz organistów,
  • Józef Czapik - średni dzwon za 600 zł, 30 zł na 4 lichtarze + 90 zł z legatu córki Honoraty na zakup srebrnej puszki,
  • Tomasz Drożdż - 5 zł na zakup obrazu N. Serca Pana Jezusa na ambonę,
  • Piotr Dunin – 50 zł na odnowienie 6 lichtarzy + drewno dębowe na ganki plebani,
  • Tytus Dunin – patrz punkt 1,
  • Katarzyna Góra, gospodyni plebańska – 2 obrazy na płótnie do bocznych ołtarzy,
  • Wojciech Graca - 7,5 zł na kanony do Wielkiego Ołtarza,
  • Jędrzej Guzdek  - 100 zł na dzwony,
  • Ewa Kłaputka – 166 zł na chorągiew adamaszkową i ornat wyszywany złotem,
  • Franciszek Kręcioch - 5 zł na sztandar, 6 zł na kościół, 20 zł na kościół,
  • Tomasz Łuszczyński – 139 zł na upiększenie kościoła,
  • Zofia Malata – 10 zł na kościół,
  • Jan Paterak z żoną Marianną - 160 zł na zakup srebrnego kielicha,
  • Antoni Piątek – 200 zł na wybudowanie kaplicy i fundację wspominkową,
  • Mikołaj Pietruszka  - 61 zł na budowę ołtarza i fundację wspominkową,
  • Józef Pindel - 100 zł na antypodium do Wielkiego Ołtarza,
  • Antoni Ramenda - 10 zł na baldach kościelny,
  • Jan Błażej Smolarski – 10 zł na dzwony,
  • Wojciech Styła – 15 zł na dzwony + 10 zł robocizny,
  • Jan Nepomucen Szczur – 20 zł na upiększenie kościoła,
  • Wojciech Szczur – 8 zł na malowidła, 70 zł na naprawę ambony,
  • Jan Ścigalski (+ Antoni Warmuz)  - 15 zł na odnowienie puryfikatu i relikwiarza, 5 zł na dzwony, nieokreślone duże darowizny na kościół,
  • Urban Turała – 40 zl na potrzeby kościelne
  • Kazimierz Wider – 52 zł na kościół, 10 zł (+ Bartłomiej Widlarz) na kościół,
  • Ludwik Widlarz – 40 zł na umbrakulum (z legatu – zmarł wcześniej),
  • Antoni Wróblowski – 30 zł na odnowienie organów, 265 zł na upiększenie kościoła + zagroda z przyległą parcelą,
  • Marianna Wróblowska – 30 zł na malowanie kościoła.

Do dziś chocznianie mogą korzystać z powiększonego dzięki Ciborowi cmentarza i kościoła, do którego budowy przyczyniły się między innymi pieniądze wpłacone przez Antoniego Piątka, Józefa Czapika i Jana Ścigalskiego. Fundacja organistowska Cibora wraz ze stypendium funkcjonowała jeszcze po II wojnie światowej. Przepadły niestety dzwony, zarekwirowane przez Austriaków w czasie I wojny  światowej. W obecnym kościele znajduje się też ambona, odnawiana dzięki darowiźnie Szczura i zapewne część z wymienionych sprzętów kościelnych.

czwartek, 6 października 2022

Rozchody zboża ze spichlerza plebańskiego w połowie XIX wieku

 

W archiwum parafialnym w Choczni zachowały się do dziś zestawienia rozchodu zboża ze spichlerza plebańskiego (w wersji oryginalnej „spiklerza”), które w latach 1854-67 skrupulatnie prowadził ówczesny choczeński proboszcz ks. Józef Komorek. Zboże w spichlerzu, czyli pszenica, żyto i owies (także rychlik- czyli jego wczesna odmiana) pochodziło z danin parafian (tak zwanego taczma) oraz zbiorów z gruntów plebańskich.

Zgromadzone w spichlerzu zboże było sprzedawane, wywożone do młyna w celu przemielenia, pożyczane na odrobek lub darowane  oraz przeznaczane do siewu i jako zapłatę za różne czynności na rzecz plebani. Do określania ilości zboża ksiądz Komorek używał dawnych jednostek objętości (korzec-miarka-garniec; 1 korzec = około 123 litry), a do wyceny jego wartości florenów, czyli środka płatniczego Cesarstwa Austriackiego, przy czym floren (zwany też guldenem lub złotym reńskim) był srebrne monetą, dzielącą się na 60 krajcarów. Każdorazowe podsumowanie rozchodów nie obejmuje roku kalendarzowego, ale okres od września do sierpnia następnego roku, czyli od żniw do żniw.

Sprzedaż

Plebańskie zboże sprzedawano najczęściej na targach/jarmarkach w Wadowicach i Andrychowie oraz indywidualnym handlarzom, najczęściej pochodzenia żydowskiego (Majer Huppert z Choczni, Szancer i Kobler z Wadowic, Nathan Windhloz z Bielan, Tragier) i młynarzom lub piekarzom/cukiernikom (młyn w Czańcu, Jan Szczur z Choczni, Letscherowa z Wadowic, wdowa po Piotrze Szczurze). Sporadycznie trafiały się transakcje z hrabią z Inwałdu, czy dworem w Głębowicach. Największe sprzedaże w tym okresie to:

- sprzedaż 18 korcy pszenicy do dworu w Głębowicach za 199 florenów (w 1861 roku),

- sprzedaż Majerowi Huppertowi z Choczni 48 korcy owsa za 168 florenów (w 1866 roku),

- sprzedaż Koblerowi z Wadowic 13 korcy i 2 miarek pszenicy za 148 florenów i 50 krajcarów (1867),

- sprzedaż niewymienionemu z nazwiska Żydowi z Andrychowa 10 korcy i 1 miarki pszenicy za 128 florenów i 12 krajcarów (1861)

- sprzedaż Tragierowi 20 korcy żyta za 120 florenów (1854).

Na targach i jarmarkach w Wadowicach i Andrychowie sprzedawano jednorazowo maksymalnie do 10 korcy pszenicy i żyta. Dwukrotnie duże dostawy pszenicy sfinalizowano z młynem w Czańcu.

Przemiał

Maksymalna ilość zboża, które zawieziono do przemielenia to 6 korcy 1 miarka i 2 garnce żyta (w 1855 roku), ale przeciętnie były to znacznie mniejsze ilości, liczone w miarkach, a nie w korcach, częściej żyta, niż pszenicy.

Zapłata

Ks. Komorek płacił zbożem przede wszystkim osobom zatrudnionym przez parafię i plebanię, to znaczy grabarzowi (Franciszkowi Wójcikowi), kościelnemu (Błażejowi Szczepaniakowi), śpiewakowi (Sebastianowi Ciborowi) i leśnemu/leśniczemu (Franciszkowi Wawerowi). Raz zapłatę w zbożu otrzymał również organista Józef Cap. Tę formę zapłaty dostawali także pracownicy dorywczy (np. bardzo często Jędrzej Wcisło, a raz Jan Guzdek za robotę koniem).

Darowizny

W rozpatrywanym czasie choczeński proboszcz regularnie wspomagał zbożem pogorzelców, wśród których wymieniono z nazwiska Szymona Pindelczyka, Szymona Bylicę i Jędrzeja Tuszyńskiego, którzy otrzymywali jednorazowe zapomogi- przeważnie pewne ilości żyta i owsa (najczęściej po 2 miarki). Oprócz nich dwukrotnie darowiznę otrzymał ksiądz dziekan z Andrychowa (2 korce pszenicy w 1866 roku oraz 1 korzec i 2 miarki pszenicy w 1861 roku), a raz ksiądz w Inwałdzie (2 korce i 2 miarki pszenicy w 1856 roku), ojcowie reformaci w Alwerni (1 korzec żyta w 1866 roku), gromada Chocznia (korzec żyta i owsa w 1856 roku) i gromada Kaczyna (2 korce żyta w 1862 roku).

Siew

Do obsiania pól plebańskich przeznaczano rocznie od 10 do 12 korcy żyta i około 4 korce pszenicy.  Nieco więcej pszenicy wysiano tylko w 1861 roku, co ciekawe z wyszczególnieniem, jaką ilość, w którym miejscu (4 korce na Złotniku oraz 2 korce 3 miarki i 4 garnce na Górkach i Stawkach).

----

Lista osób z Choczni i sąsiednich miejscowości wymienionych w zestawieniu rozchodów (kupujący, pożyczający, darobiorcy, wynagrodzeni):

B- Marianna Balonionka, Jan Bandoła syn Szczepana, Baranka Kazimierzowa, Wojciech Biel, Jan Brandys, Wojciech Bryndza, Józef Buldończyk, Kanty Bylica, Piotr Bylica, Szymon Bylica,

C- Franka Cibora żona, Jaga Ciborzonka (Agnieszka Cibor), Jędrzej Cibor, Józef Cibor, Sobek Cibor (Sebastian Cibor) śpiewak,

D- Antoni Dąbrowski, Ignacy Dąbrowski cieśla, Jakób Dąbrowski, Jan Dąbrowski, Józef Dąbrowski kowal, Sobek Dąbrowski (Sebastian Dąbrowski), Józef Drapa,

G- Jan Gawęda, Stanisław Gazda, Stanisława Góra, Wojciech Góralczyk, Szczepan Graboń, Ignacy Guzdek, Jan Guzdek, Jędrzej Guzdek, Szymon Guzdek,

H- Magda Harmacionka (Magdalena Harmata), Kasper Harnik, Majer Huppert,

I, J- Jan Iglarski, Kanty Jura (Jan Kanty Jura), Błażej Jurczak z Kaczyny (?),

K- Ignacy Klaczak, Jędrzej Kolber, Kobler z Wadowic, Tomasz Kołodziejczyk, Jan Kręcioch, Wincenty Kręcioch. Józef Kulczycki,

L- Maryja Letscher, Leczerowa, cukierniczka z Wadowic,

M- Mąka z Ponikwi, Jędrzej Miarka,

N- Wojciech Nicieja,

P- Jan Paterak, Jędrzej Pindel, Józefa Pindela córka, Pindelka Michałowa, Szczepan Pindelczyk, Płonczyna wdowa,

R- Antoni Ramęda, Jan Ramęda, Janowa Ramędzina wdowa, Antoni Romańczyk

S, Ś- Jędrzej Siepak, Kajetan Skowron, Michał Stasik z Inwałdu, Majcher Styła (Melchior Styła), Wojciechowa Stylina wdowa, Szancer z Wadowic, Błażej Szczepaniak kościelny, Jan Szczepaniak, Jan Szczur młynarz, Sobestian Szczur kowal, Szczurowski z Ponikwi, Szczurzyna, wdowa po Piotrze- piekarka, Wincenty Świętek,

T- Targosz z Kaczyny,

W- Franciszek Wawer (Wawro) leśny, Antoni Wątroba, Jan Wątroba, Józef Wątroba, Wątrobina, Jędrzej Wcisło, Kazimierz Wider, Jan Widlarz, Tomasz Widlarz, Jan Woźniak kołodziej, Franciszek Wójcik grabarz, Franciszek Wójcik cieśla, Jakób Wójcik, Wojciech Wójcik murarz,

Z - Jan Zając, Marcin Zając, Zajączka wdowa

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Kasa Ubogich w Choczni

W latach 1856-78 działała w Choczni Kasa Ubogich, którą prowadził ksiądz proboszcz Józef Komorek.
Kasa ta finansowana była z kilku źródeł:
  • opłat od muzyki granej na weselach, przeważnie w wysokości 1 złotego,
  • drobnych kar nakładanych przez władze powiatowe na parafian z Choczni i Kaczyny,
  • odsetek od obligacji nabytych przez parafię oraz środków złożonych na książeczce Kasy Oszczędności w Wadowicach,
Co roku proboszcz Komorek sporządzał pisemne sprawozdanie, ujmując z jednej strony środki finansowe wpływające do Kasy Ubogich, a z drugiej ich rozdział wśród potrzebujących.
"Akuratność" prowadzenia rozliczeń z 1867 roku i kilku kolejnych latach oprócz ks. Komorka podpisali również przedstawiciele Komitetu Ubogich: Jan Ramenda, Józef Cap i Wojciech Widlarz.
Kwoty zasilające kasę początkowo nie były zbyt duże i nie przekraczały z reguły 10 złotych rocznie.
Ale już w 1866 roku wpłynęło do kasy ponad 28 złotych, a w 1871 roku ponad 30 złotych. Ponieważ były to dość znaczne kwoty, to część z nich nie była rozdysponowana w ciągu roku na cele ubogich, lecz pozostała w kasie jako rezerwa na przyszłość lub była wypożyczana godnym zaufania mieszkańcom parafii (np. Janowi Ramendzie lub Janowi Kolbrowi), którzy spłacali je następnie w ratach z prowizją.
Ciekawe są zapisy o powodach kar nakładanych przez ck władze powiatowe, które po ściągnięciu przesyłano później do kasy. Były to na przykład naruszenia przepisów policyjno- drogowych (zapewne furmankami, ponieważ inne środki lokomocji nie były wówczas w użyciu), niedopełnienie obowiązku stróżowania przy kościele (dla Jakuba Sarny recte Byrskiego z Kaczyny), niewłaściwe postępowanie (dla choczeńskiego karczmarza Józefa Kolonko), niedopełnienie obowiązków (dla wójta Antoniego Byrskiego z Kaczyny), niemoralne życie (dla Jana Cibora i młynarza Antoniego Warmuza), czy nieprawne pozyskanie kuropatw (dla Ignacego Widlarza).
Potrzebujący lub ubodzy otrzymywali kwoty pieniężne w wysokości od 15 krajcarów (czyli ćwierci złotego/florena) do kilku złotych.
Czasami oprócz wypłaconej kwoty pojawiał się też komentarz, na przykład:
  • "dla Buldon Franciszki, kaleki na rękę prawą do pracy niezdatnej - dałem jej za opłacenie numerowego (podatku gminnego od domu) na dwa lata 4 złote",
  • "Buldonowi Franciszkowi na sprawienie odzieży zimowej 4 złote",
  • "Wątrobinej Agnieszce na pomieszkanie (opłatę za mieszkanie) 1 złoty",
  • "dla opuszczonych dzieci po śmierci ojca na ręce Marianny Kobiałczonki- 10 złotych",
  • "na trumnę i gróbarza (grabarza) dla pochowania zwłok śp. Franciszka Kręciocha, który w szpitalu braci bonifratrów umarł- 3 złote".
Wśród beneficjentów Kasy Ubogich powtarzają się takie nazwiska, jak: Buldon, Bąk, Guzdek, Siepak, Wątroba, Gazda, Szymonek, Wójcik, Koman, Wawer, Sikora, Cibor, Woźniak, Kuzia, Wójtowicz, Bylica, Cap, Ramza i Malata.

środa, 15 listopada 2017

Fundacja dzwonów w 1875 roku

W 1875 roku parafia choczeńska pod kierownictwem sprawującego posługę proboszcza księdza Józefa Komorka zrealizowała przebudowę dzwonnicy i zakup nowych dzwonów kościelnych.
Zasadniczy koszt tego przedsięwzięcia stanowił zakup nowego dużego dzwonu, który wykonano w ludwisarni w Lublanie, dzisiejszej stolicy Słowenii, częściowo z materiału uzyskanego z przetopienia starych dzwonów z Choczni.
Dzięki temu koszt wykonania i dostarczenia nowego dzwonu parafii choczeńskiej (prawie 1487 złotych reńskich) zmniejszył się niemal o połowę- do kwoty 752 złotych reńskich i 23 grajcarów.
Na ten koszt składały się:
  • koszty transportu starych dzwonów do Lublany,
  • koszty dokumentów przewozowych i korespondencji (w tym telegramów),
  • koszty materiałowe (dopłata do materiału uzyskanego z przetopienia starych dzwonów),
  • koszt wykonania wału, zakucia i serca dzwonu,
  • koszt rzemieni,
  • koszty transportu dzwonu z Lublany do Choczni (koleją do Oświęcimia, a następnie na platformie ciągniętej przez konie).

Natomiast remont dzwonnicy kościelnej kosztował dodatkowo prawie 64 złote reńskie, co oznaczało, że koszt całkowity przedsięwzięcia wynosił nieco ponad 816 złotych reńskich.
Ponieważ ze zbiórki urządzonej przez parafię uzyskano 718 złotych i 49 grajcarów, to różnicę dopłacono z funduszu zapasowego parafii.
Do ufundowania dużego dzwonu przyczynili się nie tylko parafianie choczeńscy, ale i księża pochodzący z Choczni lub z Chocznią związani oraz osoby świeckie.

I tak:
  • ksiądz Antoni Maciejczyk ofiarował na ten cel 10 złotych reńskich,
  • ksiądz Józef Bylica- 5 złr,
  • ksiądz Wojciech Bryndza- 5 złr,
  • ksiądz proboszcz Jóżef Komorek- 12 złr i 26 grajcarów,
  • ksiądz Antoni Bryndza- 2 złr,
  • Jan Smolarski, syn byłego organisty Walentego Smolarskiego- 10 złr,
  • Kazimierz Warzeszkiewicz, sędzia z Wadowic- 5 złr.
Wśród ofiarodawców zbiorowych znaleźli się:
  • pielgrzymi na odpust częstochowski- 5 złr,
  • pielgrzymi na odpust kalwaryjski- 2 złr,
  • panny noszące obrazy na procesjach parafialnych- 1 złr,
  • drużbowie z wesel: Franciszka Komana, Franciszka Góry i Jana Szczura- 3 złr i 25 grajcarów.
Na apel o zbiórkę funduszy na dzwon odpowiedziało 274 gospodarzy z Choczni (na 400 numerów domów ogółem) oraz 25 gospodarzy z Kaczyny, wpłacając różne kwoty (co najmniej 30 grajcarów).
Największym fundatorem indywidualnym był chocznianin Jędrzej Guzdek (ur. 1799), który ofiarował na dzwon 100 złotych reńskich.
Taka sama kwota wpłynęła z legatu po zmarłym Walentym Balonie.
Wysokością wyróżniały się ponadto wpłaty, których dokonali:
  • Wojciech Styła - 15 złr,
  • Jan Paterak - 10 złr,
  • Józef Czapik (wójt i organista) - 6 złr 30 gr,
  • Franciszek Cibor - 5 złr 18 gr,
  • Wojciech Szczur, Wojciech Widlarz, Jakub Gurdek, Jan Ścigalski, Jan Wójcik i Jan Woźniak (kołodziej) po 5 złr,
  • Franciszek Guzdek - 4 złr,
  • Szczepan Malata, Mikołaj Pietruszka, Kacper Byrski, Tomasz Drożdż, Franciszka Pindel, Jan Kumorek, Antoni Gajda (nauczyciel) i Kazimierz Leśniak - po 3 złr.
Oprócz zbiórki pieniężnej wśród właścicieli gospodarstw ("numerów") przyjmowano również wpłaty od komorników (bezrolnych), kawalerów i panien, co przyniosło niebagatelną  sumę 40 złotych reńskich.

Docenić należy także bezpłatny wkład w robociźnie, materiałach i usługach, który wnieśli:
  • Jan Paterak (transport dzwonu końmi z Oświęcimia),
  • Jan Kręcioch (liny),
  • Józef Pindel (transport konny),
  • Jakub Sikora (usługi kowalskie),
  • Józef Drapa (transport konny),
  • Ignacy Dąbrowski (robocizna przy remoncie dzwonnicy, wykonanie urządzenia do wciągnięcia dzwonu na wieżę),
  • Wojciech Styła (transport konny),
  • Franciszek Guzdek (transport konny),
  • Jan Szczur (transport konny),
  • Jan Woźniak kołodziej (transport konny),
  • Antoni Sikora (usługi kowalskie),
  • Tomasz Góralczyk (liny),
  • Jan Zając (transport konny),
  • Piotr Widlarz (transport konny),
  • Karol Moński (materiały).
Choć zakup dużego dzwonu stanowił zasadniczy koszt inwestycji w dzwony w 1875 roku, to uwzględnić należy także, że na wyremontowanej dzwonnicy zawieszono jednocześnie:
  • mały dzwon (sygnaturkę) ufundowany przez proboszcza ks. Józefa Komorka,
  • mały dzwon (około 80 kg) ufundowany przez Franciszka Cibora,
  • średni dzwon (około 300 kg) ufundowany przez wójta Józefa Czapika.
Wszystkie wymienione wyżej dzwony zostały poświęcone w 1884 roku i służyły parafii do czasów I wojny światowej, kiedy to władze austriackie przeprowadziły konfiskatę trzech z nich (największych) na cele wojenne.
W przeciwieństwie do wydarzeń związanych z zakupem kolejnych dzwonów w 1927 roku przedsięwzięcie z 1875 roku nie wzbudziło żadnych kontrowersji i zostało przeprowadzone przy zgodnym udziale oraz poparciu finansowym znacznej większości parafian i probostwa.








piątek, 29 stycznia 2016

Budowa szkoły w 1861 roku

Do 1861 roku do nauczania dzieci choczeńskich wykorzystywano starą organistówkę, stojącą na gruncie przy kościele, do którego prawa majątkowe rościła sobie zarówno gmina, jak i plebania.

Pierwsze starania w celu powstania szkoły ludowej i zbudowania nowego budynku szkolnego podjęły władze gminne, na czele z wójtem Janem Szczurem i radnymi: Wojciechem Widlarzem oraz Szczepanem Guzdkiem, dokonując niezbędnych formalności urzędowych.

17 lipca 1856 roku w Wadowicach odbyła się rozprawa konkurencyjna w sprawie ustanowienia szkoły ludowej w Choczni i sprawowania nad nią opieki (w tym kosztów utrzymania nauczyciela), o której poinstruowani zostali ksiądz proboszcz Józef Komorek (dotychczasowy opiekun i organizator pracy szkoły) i  władze gminne, które reprezentował ówczesny wójt Jan Rokowski.

17 kwietnia 1860 roku zawarto umowę kupna/sprzedaży kawałka gruntu z myślą o budowie szkoły ludowej, pomiędzy: proboszczem Józefem Komorkiem, a Gminą Chocznia, której władzom przewodniczył wójt Wojciech Widlarz. Powierzchnia działki budowlanej wynosiła 1 morgę i 684 łokcie kwadratowe. Formalnie została oddzielona od posiadłości młynarza Antoniego Warmuza dopiero w 1865 roku. Koszt zakupu działki wyniósł 200 zł reńskich, które po 10 złotych rocznie miał spłacać każdy nauczyciel, mieszkający na jej terenie, o ile użytkował jej niezabudowaną część do własnych potrzeb.

29 maja 1860 roku CK Rząd Krajowy Galicji potwierdził przeznaczenie parceli pod budowę szkoły ludowej.

Do nadzorowania budowy szkoły Gmina Chocznia wyznaczyła swoich przedstawicieli w osobach:
  • byłego wójta Jana Rokowskiego,
  • Macieja Komana,
  • Jana Bryndzy (kontrolera).

Drewno na budowę pochodziło z zapasów zgromadzonych przez gminę w ciągu kilku lat przygotowań do inwestycji, a brakujące 50 łokci dołożyła rodzina Duninów z Głębowic, tytularnych właścicieli wsi, nadal posiadających prawa do patronatu nad szkołą.
Ponadto 10 par krokwi dachowych darował Piotr Dunin, właściciel majątku sołtysiego w Choczni Górnej. Natomiast ze strony probostwa budowniczowie otrzymali drewno dębowe na wykonanie okapów do okien i słupów do drzwi.
Pozostały brakujący materiał został zakupiony ze środków zebranych we wsi, w kwocie przekraczającej 1400 złotych reńskich. Zbiórka na budowę szkoły była powszechna i obowiązkowa, a  wysokość składek uzależniono od stanu posiadania darczyńców.

W listopadzie 1862 roku ukończono budowę nowego, drewnianego budynku szkoły i Józef Cap- kierownik szkoły ludowej rozpoczął w nim zajęcia szkolne.

Gmina zobowiązała się do:
  • pokrywania uposażenia nauczyciela kwotą 150 złotych reńskich rocznie, która pochodziła z zebranych podatków: gruntowego, domowego, zarobkowego i dochodowego i była wypłacana w dwóch ratach z góry,
  • utrzymywania w dobrym stanie nowego budynku szkolnego,
  • sprowadzania na swój koszt 3 sągów drewna na opał do szkolnej izby.
27 marca 1863 roku Urząd Powiatowy w Wadowicach odebrał budynek szkolny na rzecz miejscowej gminy i ustanowił świeckiego dozorcę szkolnego, zamiast dotychczasowego proboszcza.

piątek, 22 stycznia 2016

"Czas" z 1885 roku o budowie kościoła

"Krakowski "Czas" z 14 stycznia 1885 roku zamieścił artykuł, w którym znajduje się kilka interesujących informacji dotyczących budowy kościoła parafialnego w Choczni.
Można traktować je jako uzupełnienie relacji Józefa Czapika na ten sam temat, zachowanej w dokumencie przechowywanym w wieży kościelnej - (LINK).

Z Wadowickiego- 9 stycznia. 

Co zdziałać może gorliwość kapłana umiejącego pozyskać sobie miłość i zaufanie swojej parafii, świadczy fakt następujący : Jest w Choczni mały kościółek drewniany, stojący od lat 80, nie grożący jednak upadkiem. Za inicyatywą miejscowego proboszcza postanowiono przed 4 laty wznieść nową murowaną świątynię, nie udając się do ofiarności publicznej, i szlachetny tan zamiar przyniósł już owoce. Każdy gospodarz zobowiązał się płacić aż do chwili ukończenia kościoła 2 złr. z chaty, a wszyscy inni parafianie od 15 lat wieku po 50 c. rocznie. Nadto mieli oni dostarczać bezpłatnie robociznę. I nie był to chwilowy poryw. Nigdy, nawet w czasie żniw, nie brakło robotników przy kościele. Dzieci, wracając ze szkoły do domu, zachodziły dobrowolnie na kwadrans lub pół godziny do budującego się kościoła, nosiły cegłę, lub wykonywały jakąbądź inną robotę. Małe dzieci prosiły ze łzami w oczach o pozwolenie przyczynienia się swą pracą do budowy kościoła i szanowny proboszcz umiał im zawsze wynaleźć robotę odpowiednią do ich sił.
Co wszelako jeszcze bardziej zasługuje na uznanie, to mianowicie ojcowska a umiejętna opieka, jaką proboszcz od dawna otaczał rzemieślników miejscowych, co mu dało możność wyzyskać ich przy budowie kościoła. Całą ślusarską robotę wykonał Sikora (LINK), któremu proboszcz dostarczał modeli, prostszych narzędzi rolniczych i robotę u sąsiednich właścicieli. Murarze choczeńscy sami wznieśli nie tylko mury ale i sklepienie, którego łuk ma 13 metrów średnicy. Jakiś staruszek, którego imienia niepomnę, zrobił ze starej dębiny ławki rzeźbione, podobne do ławek w starych kościołach. 
Słowem hasło: „a jako kto może, ku ogólnemu dobru niechaj dopomoże" stało się tu rzeczywistością. Obecnie kościół ukończony i nabożeństwo się w nim odprawia, a tylko trzy wieże, mające zdobić front kościoła, doprowadzone do wysokości dachu wystrzelą w górę w bieżącym roku i uczynią go jednym z najwspanialszych wiejskich kościołów. Wewnątrz kościoła widzimy tylko trzy ołtarze, które zdobiły stary drewniany kościółek i ambonę. Sądząc jednak z gorliwości proboszcza i ofiarności jego parafian, nie ulega wątpliwości, że w krótkim czasie po ukończenia kościoła i wnętrze jego godnie odpowie jego powierzchowności. Byłoby niesprawiedliwością mówiąc o czcigodnym proboszczu Choczni, dziekanie Komorku (LINK), pominąć milczeniem jego zacnego współpracownika, wójta i organistę Capika (LINK). Zamożny, wykształcony, równie gorliwy o chwałę Bożą jak i o dobro ogólne, jest on niestrudzonym przy budowie kościoła, oraz od lat wielu pożytecznym członkiem rady powiatowej. Daje on mieszkańcom Choczni przykład ofiarności i gorliwości. I tak niedawno zawieszono w Choczni nowy dzwon, kosztujący 500 złr., który on ofiarował. Jest to słowem typ przypominający owych kmieci piastowskich, których bodajbyśmy jak najwięcej spotykali. Nic tak nie podnosi godności własnej i własnej siły, jak świadomość dokonanego pożytecznego dzieła. Tu też każdy mieszkaniec Choczni, ma prawo uważać kościół za własne dzieło, gdyż każdy przyłożył doń swą rękę, przyczynił się do jego budowy. Budowa kościoła w tych warunkach, świadczy, że Polak stać się może wytrwałym i niezrównanym pracownikiem, równie jak jest uznanym znakomitym żołnierzem; że pomiędzy ludem naszym jest wielu uzdolnionych do sztuk i rzemiosła, których talenta marnują się i że praca nad ludem naszym wiejskim sowite wyda może owoce. 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Chocznianie w „Towarzystwie Zaliczkowym Ochrony Ziemi” w Wadowicach w 1889 roku

„Ludowe Towarzystwo Zaliczkowe i  Ochrony Własności Ziemskiej” powstało z inicjatywy ks. Stojałowskiego, zaangażowanego w działalność na rzecz chłopów galicyjskich. Jego utworzenie dla powiatów zachodniej Galicji uchwalono na zgromadzeniu w Białej 2 lipca 1889 roku, natomiast pierwsze walne zebranie Towarzystwa odbyło się w Wadowicach 5 września 1889 roku. 

Ambitne cele Towarzystwa podaje „Pogoń” z  8 września 1889 roku:
(…) Celem Towarzystwa jest udzielanie członkom swoim moralnej i materyalnej pomocy, zdążającej do ochrony, powiększenia obszaru i podniesienia wartości posiadanej ziemi, wszelkimi rozporządzalnymi środkami, jakie Towarzystwo do dyspozycyi mieć będzie w zakresie statutu niniejszego. W tym celu Tow. będzie zakupywać posiadłości ziemskie, czy to z wolnej ręki, czy też na publicznych licytacyach, na podstawie oznaczonej wartości, przez znawców do oszacowania przez Dyrekcyę powołanych. Towarzystwo będzie dalej pośredniczyć między obdłużonymi członkami Tow., a ich wierzycielami, aby zadłużoną realność w części lub całości dla dotychczasowego właściciela utrzymać, a wreszcie będzie udzielało członkom swoim taniego kredytu, potrzebnego w gospodarstwie, handlu i przemyśle, o ile fundusze jego nie będą zaangażowane w zakupie ziemi. W razie rozwoju Towarzystwo miałoby następujące dalsze zadanie:  wspólną sprzedaż płodów rolniczych, a przede wszystkiem wyszukiwanie korzystnych dróg zbytu, wspólne zakupywanie nasion gospodarczych po tańszych, hurtowych cenach (…), tworzenie spółek przemysłowych do przerabiania własnych produktów rolniczych w sposób fabryczny, wreszcie urządzenie stacyi doświadczalnej nowych zbóż, nasion rolniczych i jarzyn. (…)

Koszt udziału w Towarzystwie wynosił 10 zł, a wpisowe 1,50 zł. Do wpłacania udziałów zachęcały chłopów pisma ks. Stojałowskiego „Wieniec” i „Pszczółka”, szeroko reklamując nowe stowarzyszenie. Przed walnym zebraniem trwały zakulisowe zabiegi działacza ludowego Stapińskiego, aby wbrew stanowisku ks. Stojałowskiego, przeforsować ograniczoną odpowiedzialność majątkową członków.

Tak te zabiegi opisuje Stanisław Szczepański w książce „Z dziejów ruchu ludowego”:

 (…) Stapiński przyjechał dzień przed Walnem Zgromadzeniem do Wadowic, a tu spotkawszy ludzi z najdalszych okolic, zebrał ich wszystkich i poszedł z nimi do sąsiedniej Choczni. Kto był w Choczni, ten z pewnością pamięta okazały dom murowany przy kościele w pobliżu, jak krzyżuje się droga gminna z gościńcem rządowym. Był to dom ówczesnego wójta, zarazem organisty choczeńskiego, Józefa Czapika. Znany to był na okolicę wójt, albowiem funkcje urzędowe sprawował jeszcze za czasów pańszczyzny 1, obeznany był zgrubsza z ustawami, nieźle się wysławiał, a posiadając znajomość tajemnic życia nie tylko swego kanonika, ale i okolicznych proboszczów, teroryzował wszystkich. U tego to satrapy choczeńskiego Stapiński przez całą noc usposabiał członków „Towarzystwa Ochrony Ziemi" przeciw nieograniczonej poręce, projektowanej przez Stojałowskiego.(…)

Samo walne zabranie odbyło się przy dość niskiej frekwencji, z udziałem zaledwie 40 osób. Zagajenie wygłosił Józef Czapik, który następnie przewodniczył obradom. Według cytowanej już „Pogoni”:

„Treścią jego przemówienia było porównanie stosunków dawnych z przed 40 laty, kiedy dwór starał się o poddanych, a wieśniacy uważani byli jako małoletni, o których inni myśleć musieli,  ze stosunkami dzisiejszymi, kiedy na mocy prawa konstytucyi sami o sobie radzić muszą…. We wschodniej części kraju, kończył mówca, lepiej niż my myślą o sobie - tutaj, wielu przyrzekło przybyć na dzisiejszy zjazd, a mało przybyło, co ze smutkiem widzimy. Wdzięczność nasza należy się tym, co nas radą wspierają. Korzystajmy z tej rady - a rozsiewajmy wszędzie między braci rolników tę myśl, że lud ma o sobie sam pamiętać, sam sobie pomagać, przez co i państwu się przysłużymy, bo lud jest podstawą państwa, jako klasa  najliczniejsza i produkująca. Kto w Boga wierzy, kto wierzy, że włościanin może i  powinien sobie radzić, niech staje razem z nami do wspólnej pracy".

Ostatecznie ku zaskoczeniu ks. Stojałowskiego, nieograniczonej odpowiedzialności majątkowej członków nie przyjęto. Obecni wykupili 64 udziały, wpłacając gotówką 335 złotych reńskich. Wybrano także dyrekcję i radę nadzorczą, w której duże wpływy uzyskali chocznianie.
Prezesem został wybrany ks. Tomasz Bryniarski, wikariusz z Wadowic, a wiceprezesem Józef Czapik z Choczni, który został także członkiem dyrekcji. Sekretarzem- dyrektorem wybrano Franciszka Wiśniowskiego, nauczyciela z Choczni, zastępcami członków dyrekcji: Antoniego Sikorę i Piotra Widlarza z Choczni. W radzie nadzorczej Towarzystwa znalazł się też choczeński proboszcz – ks. Józef Komorek. Członkami- udziałowcami zostali natomiast choczeńscy rolnicy: Ignacy Widlarz i Antoni Woźniak.


1 Józef Czapik w rzeczywistości nie był wójtem za czasów pańczyźnianych

wtorek, 23 czerwca 2015

Towarzystwa Trzeźwości i Wstrzemięźliwości w Choczni

Choczeńskie Towarzystwa Trzeźwości i Wstrzemięźliwości założył ksiądz proboszcz Józef Komorek w niedzielę 10 listopada 1844 roku.

Członkowie Towarzystwa Trzeźwości składali następującą przysięgę:

„W Imię Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego Amen. Ślubuję przed Bogiem, Nayświętszą Maryją Panną i moim Świętym Aniołem Stróżem, iako za pomocą Boską od używania wódek całkiem się wstrzymać, w użyciu zaś wszelkich innych trunków ścisłą zawsze miarę zachować i do tego także według słabych sił moich naprowadzać chcę.”

Pierwszymi członkami Towarzystwa Trzeźwości zostali:
- ks. proboszcz Józef Komorek,
- ks. wikariusz Maciej Klimowski,
- wójt choczeński Szymon Ruła.

W okresie od 10 listopada 1844 roku do 22 kwietnia 1894 roku zapisało się do tego towarzystwa 2087 osób. 3 czerwca 1864 roku ks. Komorek dokonał przeglądu członków T. T., wykreślając zmarłych. Według jego obliczeń, zawartych w stosownej adnotacji, stan członków towarzystwa wynosił wówczas 990 osób.

Szczególnie silny napływ członków miał miejsce w początkowej fazie działania towarzystwa, to jest w latach 1844-45, kiedy ślubowanie złożyły 1693 osoby. 

Przeważali zdecydowanie wśród nich chocznianie, których zapisało się 1397, czyli ponad 54 % całej ówczesnej choczeńskiej populacji. A biorąc pod uwagę, że ślubowanie składały wyłącznie osoby według ówczesnego pojęcia dorosłe (w zasadzie od 16 roku życia, wyjątkowo od 15 lat), to można przyjąć, że w Towarzystwie tym znalazła się zdecydowania większość dorosłych mieszkańców wsi. W tym nawet jeden z choczeńskich karczmarzy ! A najstarsza z ślubujących osób miała 90 lat.

Po 1845 roku do Towarzystwa Trzeźwości napływała corocznie znacznie mniejsza liczba osób, przyjmowano przede wszystkim następne roczniki osiągające pełnoletność .

Oprócz mieszkańców Choczni  członkami Towarzystwa Trzeźwości zostały liczne osoby z Kaczyny, stanowiącej z Chocznią jedną parafię, a także pojedynczy ślubujący trzeźwość  z:
Ponikwi, Frydrychowic, Zagórnika, Andrychowa, Tokarni, Gorzenia, Krzeszowa, Wysokiej, Zawadki, Kukowa, Rzyk, Inwałdu, Bulowic, Mucharza, Kleczy, Wadowic, Babicy, Myślenic, Kóz, Krakowa, a nawet zaboru rosyjskiego.

Nowo przyjętych członków zapisywano do specjalnej księgi, podając w każdym przypadku numer kolejny, imię, nazwisko, wiek, zawód lub status i miejsce zamieszkania ślubującego. Niekiedy w uwagach pojawia się dopisek „miernie”, nie wiadomo, czy związany z samym momentem wygłaszania przysięgi, czy też z jej późniejszego przestrzeganiem.

Natomiast dla tych osób, dla których przysięga trzeźwości mogła stanowić zbyt wielkie wyznanie, istniała możliwość złożenia jej w wersji złagodzonej i zapisania się do Towarzystwa Wstrzemięźliwości. 

W tym przypadku przysięga brzmiała następująco:

„W Imię Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego Amen. Ślubuję przed Bogiem, Nayświętszą Maryją Panną i moim Świętym Aniołem Stróżem, jako za pomocą Boską, w użyciu wszystkich rozgrzewających napoiów, zawsze ścisłą miarę zachować i do tego także każdego według słabych sił moich naprowadzać chcę.”

Do tego Towarzystwa w latach 1844-1869 zapisało się 228 osób, przede wszystkim mężczyzn w dojrzałym wieku, prawie wyłącznie z Choczni, poza dziewięcioma z Kaczyny, Inwałdu i Ponikwi.

Po odjęciu osób zmarłych stan liczebny T. W. na 3 czerwca 1864 roku wynosił 150 członków.

Po śmierci księdza proboszcza Komorka, gdy parafią administrował ks. Jan Szewczyk, doszło do kanonicznego erygowania Bractwa Wstrzemięźliwości w parafii choczeńskiej, którego dokonał biskup  Jan Puzyna. Miało to miejsce 15 sierpnia  1895 roku. Do Bractwa tego przyjęto wtedy 20 członków, rozpoczynając ich numerację od początku. 

Następnych 21 członków zapisało się w 1897 roku, w czasie trwania misji. 

Potem nastąpiła bardzo długa przerwa w przyjmowaniu nowych członków, po czym w 1986 roku złożyły ślubowanie 122 osoby. To ostatni (do tej pory) członkowie Towarzystwa (Bractwa) Wstrzemięźliwości w Choczni.

poniedziałek, 25 maja 2015

Choczeńscy proboszczowie - ks. Józef Komorek

Józef Komorek urodził się 5 marca 1813 roku w Krościenku nad Dunajcem, jako syn mieszczanina Franciszka Komorka i jego drugiej żony Barbary z domu Dyda.
Szkołę elementarną kończył w Krościenku, do szkoły normalnej uczęszczał w Nowym Sączu i w Wadowicach, a do gimnazjum w Podolinie na Spiszu. Następnie studiował filozofię w Tarnopolu oraz teologię we Lwowie i Tarnowie. Krótko po wyświęceniu w 1839 roku został wikariuszem w Choczni, gdzie proboszczem był jego przyrodni brat Wojciech. Potem posługę jako wikariusz sprawował  w Marcyporębie (1839) i ponownie w Choczni (od 1840 roku).  
Tu od 20 lipca 1842 roku został następcą brata na probostwie i funkcję proboszcza choczeńskiego sprawował przez kolejne 53 lata (!). 
W 1844 roku założył w Choczni Towarzystwa Trzeźwości i Wstrzemięźliwości, skupiające zdecydowaną większość dorosłych mieszkańców wsi. 
Wspierał parafian podczas epidemii cholery na przełomie lat 40-tych i 50-tych XIX wieku- wtedy to właśnie założono we wsi cmentarz epidemiczny ("Boża Męka" przy "Starym Gościńcu").  
W 1864 roku został  wyróżniony przez biskupa tarnowskiego Expositorum canonicale (godnością kanonika). Od 1866 roku był wicedziekanem dekanatu wadowickiego. W 1867 roku został zaproszony do udziału w pracach Komisji Fizjograficznej Towarzystwa Naukowego Krakowskiego. 
Członek Rady Miejscowej Szkolnej od 1872 roku, od 1874 roku inspektor szkolny miejscowy.
Był współorganizatorem budowy nowego (aktualnego) kościoła parafialnego pod wezwaniem św. Jana w latach 1880-1886 oraz budowniczym dzisiejszej plebanii około 1890 roku. 
W latach 1881-1895 sprawował funkcję dziekana wadowickiego. W 1889 roku został wybrany członkiem rady nadzorczej „Ludowego Towarzystwa Zaliczkowego i Ochrony Własności Ziemskiej w Wadowicach”, które zgodnie z zamysłem ks. Stojałowskiego miało chronić chłopską własność ziemską przed przechodzeniem w obce ręce i wspomagać zadłużonych członków.
Ksiądz Józef Komorek był również propagatorem pszczelarstwa w Choczni, a w ogrodzie obok plebani prowadził własną pasiekę.
Po śmierci 9 lipca 1895 roku został pochowany na obecnym cmentarzu parafialnym w Choczni, który założono kilkanaście lat wcześniej, także za jego posługi.

Lista choczeńskich proboszczów - LINK