Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Sikora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Sikora. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 marca 2022

Choczeńscy Sikorowie

 

Sikora to jedno z najczęściej używanych w Polsce nazwisk.  Według danych PESEL w 2002 roku mieszkało w Polsce 44.654 Sikorów obojga płci i tylko 40 nazwisk występowało wtedy częściej. Głównym skupiskiem Sikorów była (i jest) południowa część naszego kraju- województwo małopolskie (w tym powiat wadowicki) i województwo śląskie. W tym rejonie dość częste są też nazwy geograficzne nawiązujące do nazwiska Sikora, jak choćby w powiecie wadowickim: Sikorowa- część Ponikwi, Sikora- część Gierałtowic, Sikorówka- część Kalwarii Zebrzydowskiej i Skawinek, czy w powiecie suskim: Sikorowiec- część Krzeszowa i Sikorówki/Sikory- część Stryszawy.

Urszula Kolber w pracy „Nazwiska mieszkańców dekanatu wadowickiego” podaje, że nazwisko Sikora już w XVIII wieku podawane było w księgach metrykalnych z Choczni, Tłuczani, Wadowic i Witanowic, a w XXI wieku także w Andrychowie, Lgocie, Zawadce, czy w Wieprzu.

Jeżeli chodzi o Chocznię, to w 1661 roku zawarła tu związek małżeński Łucja Sikora (z Wincentym Styłą), w 1692 roku Sebastian Sikora poślubił Krystynę Zły Maciek, w 1706 roku odnotowano Agnieszkę Sikora z Ponikwi, która była matką chrzestną Jana Grządziela z Choczni i chrzest Jadwigi Sikora. Nie znaczy to jednak, że Sikorowie byli już wtedy stałymi mieszkańcami Choczni, ponieważ kolejny zapis z ich udziałem pojawia się dopiero w 1739 roku. Znacznie wcześniej niż w Choczni Sikorowie zamieszkiwali w Kaczynie.

Stałymi mieszkańcami Choczni były dopiero rodziny Sebastiana i Józefa Sikorów, podawane w księgach metrykalnych odpowiednio od 1744 i od 1756 roku. Sebastian Sikora, mąż Zofii z Sordylów, a później Magdaleny, pochodził z Kaczyny, a Józef Sikora, małżonek Agnieszki z domu Szczur i następnie Zofii z domu Styła również nie urodził się w Choczni.

W subrepartycji z 1775 roku Sebastian Sikora figuruje jako właściciel pól ornych i ugorów, a także 2 krów. Jego czynsz pańszczyźniany był określony na nieco ponad 7 złotych. Znacznie uboższy był Józef Sikora, posiadacz tylko 1 krowy, płacący czynsz w wysokości 2 zł.

W kolejnych spisach własności do celów podatkowych występują:

- rolnicy Józef, Sebastian, Szymon i Mateusz Sikorowie,  a także chałupnik Józef Sikora (subrepartycja z 1789 roku),

- Mateusz Sikora i dwóch Józefów Sikorów (w Metryce Józefińskiej).

Według Metryki Józefińskiej Mateusz Sikora i jeden z Józefów byli sąsiadami. Obaj zamieszkiwali w górnej części wsi u podnóża Bliźniaków. Była to tak zwana Rola Kowalowska, nawiązująca zapewne do zajęcia, którym trudnił się Mateusz, syn Sebastiana (ochrzczony w 1761 roku jako January Mateusz) oraz jego starszy brat Ignacy (urodzony w 1760 roku) i młodszy brat Szymon (urodzony w 1768 roku; również cieśla). Natomiast Józef Sikora, sąsiad Mateusza, był  nie tylko rolnikiem, ale także stelmachem, kołodziejem i stolarzem. To wyjątek wśród Sikorów, ponieważ jego syn Błażej (urodzony w 1765 roku) również zajmował się kowalstwem, tak jak wymienieni wyżej Mateusz, Ignacy i Szymon. Błażej Sikora z pewnością potrafił czytać i pisać, skoro w 1797 roku podawany jest jako nauczyciel w szkółce przyparafialnej.

Pół wieku później na Roli Kowalowskiej pod Bliźniakami gospodarował już tylko Piotr Sikora, właściciel ponad 12 morgów gruntu. Pozostali choczeńscy Sikorowie zamieszkiwali wówczas (1846-1852) na Zarąbkach i Morgach:

- Kazimierz, syn kowala Mateusza, pod nr 86, jako właściciel ponad 8 morgów,

- Kazimierz pod nr 111, jako właściciel 6,5 morgów,

- Wawrzyniec pod nr 254, jako właściciel 4,5 morgów,

- Szymon pod nr 112 , jako właściciel ponad 3 morgów.

Synami Kazimierza i Teresy z domu Kobiałka byli dwaj najbardziej zasłużeni dla Choczni Sikorowie: Jakub i Antoni. Obydwaj byli z zawodu kowalami tak, jak ich dziadek Mateusz. Dlatego trudno uwierzyć, że kowalem nie był też ich ojciec Kazimierz, ale na ten temat nie zachowały się niestety żadne informacje. Jakub Sikora, starszy z synów Kazimierza, urodził się w 1840 roku, a przyszły wójt Antoni Sikora dziewięć lat później. Obydwaj byli członkami Bractwa Apostolstwa Modlitwy (1875) i darczyńcami na powiększenie i zakup dzwonów na wieżę kościelną (1875).  Jakub i Antoni Sikorowie wymienieni są razem w dokumencie dla potomnych, schowanym w wieży obecnego kościoła, jako osoby zasłużone dla jego powstania. Jakub był jako gminny asesor (radny) członkiem komitetu budowy i współwykonawcą elementów metalowych użytych do jego wybudowania. Z kolei Antoni to współfundator krzyża na kościelnej wieży. Później Jakub był także przysięgłym przy ck Sądzie Obwodowym w Wadowicach, fundatorem pierwszego drewnianego krzyża milenijnego na Gancarzu (1900), członkiem komitetu kościelnego i III Zakonu św. Franciszka. Natomiast Antoni znalazł się wśród założycieli: Kółka Rolniczego w Choczni (1889), w którym został wiceprzewodniczącym oraz Ludowego Towarzystwa Ochrony Własności Ziemskiej w Wadowicach, gdzie wybrano go członkiem dyrekcji. W czasie przygotowań do sprowadzenia do Krakowa prochów Adama Mickiewicza wykuł godło ludu – sierp ozdobiony gwiazdą postępu, które było niesione na czele konduktu pogrzebowego (1890). W przygotowaniach do tej uroczystości bardzo aktywny udział brała również jego żona Maria z domu Szczur, która kierowała w Wadowicach przygotowaniem wieńców. Antoni Sikora był później pierwszym prezesem straży ogniowej w Choczni i sklepikarzem z ramienia kółka (przynajmniej do 1895 roku). Przez pewien czas prowadził z ramienia kółka rolniczego wyszynk wina, na który nie uzyskał koncesji w 1896 roku. Do 1909 roku sprawował ponadto funkcję wójta Choczni. W 1898 roku przed jego domem, miejscem spotkań ludowców, posadzono lipę upamiętniającą Adama Mickiewicza.  W czasie I wojny światowej w tym samym domu, stojącym przy dzisiejszej ulicy Kościuszki, mieścił się Urząd Agencji Pocztowej. 

Nagrobek Antoniego Sikory na choczeńskim cmenatrzu parafialnym
Źródło- grobonet

Jedynym męskim spadkobiercą Antoniego Sikory był jego syn Stanisław, urodzony w 1889 roku. Ten były uczeń wadowickiego gimnazjum w 1909 roku wyemigrował do USA. W deklaracji podczas amerykańskiego poboru do wojska w 1917 roku podawał, że pracuje jako rzeźnik. W późniejszym czasie rozwinął własny biznes w postaci fabryczki wody sodowej, którą przejął po nim jego syn Stanley. Stanisław Sikora  był aktywnym działaczem polonijnym, prezesem Grona Wzajemnej Pomocy „Chocznia” w Chicago. Po jego wizycie w 1924 roku w Choczni emigracja zainicjowała zbiórkę funduszów na zakup dzwonów dla choczeńskiego kościoła, w której sam wziął udział. W 1928 roku wystąpił z Grona na tle nieporozumień związanych z warunkami fundacji i dysponowania zebranymi środkami. Powtórnie odwiedził Polskę w 1929 roku i razem z rodziną zwiedzał okolice własnym samochodem.

Na emigracji w USA znalazł się również Piotr Sikora z Choczni, urodzony w 1876 roku, mąż Mary z domu Ramenda, który także działał w Gronie Wzajemnej Pomocy „Chocznia”.

Kolejną emigrantką z tego rodu była Agnieszka Wójciak z domu Sikora, córka Aleksego i Anny, urodzona w 1909 roku. Ta przedwojenna mieszkanka Krutuły koło Tłumacza w województwie stanisławowskim 10 lutego 1940 roku została deportowana przez organa władzy sowieckiej wraz z synem Janem (ur. 1933) i dwiema córkami: Władysławą (ur. 1934) oraz Krystyną (ur. 1936) do wsi Kyłtowo w Republice Autonomicznej Komi,  a następnie przeniesiona do specposiołka Wietka, gdzie 13 marca 1941 zmarł jej syn Jan. Wcześniej Agnieszka straciła kontakt ze swoim mężem Józefem, który już nigdy się nie odnalazł. Niejasne są również dalsze losy jej córki Krystyny. Agnieszka i jej druga córka Władysława przeżyły szczęśliwie okres represji i w 1946 roku dotarły do Stanów Zjednoczonych Ameryki, przekraczając pieszo granicę między Meksykiem a USA.

W 1923 roku Marię z domu Świętek poślubił Józef Sikora, syn Wawrzyńca, niepowiązany z wcześniejszymi choczeńskimi Sikorami. Po ślubie ten znany w Choczni muzykant i myśliwy zamieszkał z żoną w domu na Górnicy, a następnie przeprowadził się na zakupione gospodarstwo we Frydrychowicach. Jego wnukiem był Michał Sikora, wieloletni organista w kościele przy wadowickim klasztorze Ojców Karmelitów.

W okresie powojennym potomkowie dawnych choczeńskich Sikorów co prawda nadal mieszkali w Choczni, ale nazwisko Sikora wśród nich nie przetrwało do czasów obecnych. Nie zanikło jednak zupełnie, ponieważ w Choczni pojawili się z zewnątrz inni Sikorowie, których obecność  wykazuje na przykład spis wyborców z 1973 roku. W tym spisie ujęto:

- rodzinę Józefa (ur. 1920) i Emilii (ur. 1922) Sikorów, mieszkańców domu nr 493,

- Władysława (ur. 1913) i Helenę (ur. 1915) Sikorów, mieszkańców domu nr 227,

- samotną Józefę Sikora, urodzoną w 1909 roku w Choczni, jako córka Antoniego (ale nie wójta/kowala) i Franciszki z domu Bryndza, która zmarła w 1993 roku.

poniedziałek, 28 października 2019

Stare fotografie z Choczni

Fotografia z archiwum Marii Mojskiej
Okazała lipa upamiętniająca Adama Mickiewicza, która została posadzona przed domem kowala Antoniego Sikory (późniejszego wójta) w 1898 roku. Widoczny na zdjęciu dom Sikory odziedziczyła jego córka Stefania i zięć Józef Mojski. Lipa Mickiewicza nie dotrwała do dzisiejszych czasów- została przewrócona przez gwałtowną nawałnicę na gościniec choczeński i usunięta przez Straż Pożarną.

środa, 16 października 2019

Odmowa koncesji z powodu intryg i polityki

W 1895 roku Kółko Rolnicze w Choczni postanowiło przenieść swój sklepik z domu Józefa Czapika do lokalu Antoniego Sikory i wystarać się o koncesję na wyszynk wina w tymże sklepie, czyli właściwie o przedłużenie certyfikatu na wyszynk prowadzony dotąd przez Czapika, ale w nowej lokalizacji.
Działacze ludowi skupieni wokół Kółka (Jan Świętek, Antoni Sikora, Antoni Styła, Franciszek Wcisło, Franciszek Wiśniowski) poprzez wyszynk wina we własnym sklepie chcieli osiągnąć kilka celów:
  • odciągnąć ludzi od przesiadywania w karczmach żydowskich propinatorów, z których czerpali zyski z tytułu własności Duninowie z Głębowic/Gierałtowiczek,
  • spowodować spadek nadmiernego spożycia wódki, co miało negatywny wpływ na rodziny i kondycję finansową bywalców karczm,
  • przekierować życie towarzyskie skupione w karczmach do lokalu Kółka, 
  • zwiększyć zyski Kółka przeznaczane na jego prospołeczne inicjatywy (edukację i oświatę rolniczą, organizację imprez ludowo-patriotycznych, planowaną w przyszłości budowę siedziby Kółka, która miała mieścić także czytelnie/bibliotekę i salę na występy teatralne, czy muzyczne).
8 grudnia 1895 roku ck Starostwo w Wadowicach odmówiło jednak Kółku udzielenia koncesji na wyszynk wina w lokalu Antoniego Sikory pod numerem 324, ponieważ jego zdaniem "potrzeba miejscowa tego nie wymaga, lokal przeznaczony na wyszynk jest do tego celu nieodpowiedni, a Antoni Sikora nie daje dostatecznej gwarancji, że będzie ściśle przestrzegać przepisów policyjno- sanitarnych."
Ponieważ w 1895 roku działacz Kółka Antoni Styła został wybrany posłem, to pojawiła się okazja do wniesienia do Sejmu zażalenia w tej sprawie, przedłożonego w formie petycji poselskiej.
W tejże petycji przeczytać można, że po przeniesieniu sklepiku z domu Czapika do lokalu Sikory dotychczasowy sklepikarz rozpoczął wraz z żydowskim propinatorem- właścicielem drugiej koncesji na wyszynk intrygi  przeciw sklepikowi Kółka oraz przeciw prowadzeniu w nim wyszynku.
Styła zawarł w petycji opinię choczeńskiej zwierzchności gminnej, że:

  • w gminie liczącej ponad 3000 mieszkańców drugi wyszynk wina nie jest zbyteczny, 
  • lokal Sikory jest najbardziej w całej wsi odpowiedni na taki wyszynk,
  • sam Sikora, mimo że trudniący się kowalstwem, wyszynk wina prowadzić może.
Uchwałą z 8 lutego 1896 roku Sejm skierował tę petycję do ck Rządu Galicji w celu jej zbadania i możliwego uwzględnienia.
Wtedy dodatkowe powody nieudzielenie koncesji wyjawił Starosta wadowicki, wyjaśniając 27 lutego 1896 roku swoją wcześniejszą odmowę.
Na wstępie swojego wyjaśnienia Starosta wrócił co prawda do kwestii, że Kółko nie ma odpowiedniego lokalu, a wyznaczony na wykonywanie koncesji Antoni Sikora "trudniąc się zawodowo kowalstwem, blacharstwem i kołodziejstwem nie dawał dostatecznej gwarancji, że będzie mógł przy wykonywaniu wyszynku wina ściśle przestrzegać przepisów policyjnych, ogniowych i sanitarnych".
Główny argument do odmowy przedstawiał jednak w sposób następujący:
"Miarodajną nadto przy odrzuceniu odnośnej prośby Kółka Rolniczego była okoliczność, iż rzeczone stowarzyszenie z chwilą objęcia przewodnictwa przez przeniesionego od niedawna z Choczni nauczyciela ludowego Franciszka Wiśniowskiego, gorliwego zwolennika księdza Stojałowskiego i propagatora idei usamowolnienia ludu, było siedliskiem agitacji ruchu ludowego i pozostawało w ścisłej styczności z agentami i agitatorami tak zwanego stronnictwa ludowego. 
Dom Antoniego Sikory i prowadzony przez tegoż wyszynk wina był miejscem tajemnych schadzek i namów, gdzie prowadzono na wielką skalę agitację wyborczą i wahano się od pojedynczych włościan odbierać przysięgę, iż będą działali w myśl postanowień nie zawsze sumiennych i nie przebierających w środkach agitatorów. Z pomienionych przeto powodów udzielenie Zarządowi Kółka Rolniczego w Choczni koncesji na wyszynk wina i pozostawienie takowego pod kierownictwem i w domu Antoniego Sikory (...) nie było wskazanem".
Po tym wyjaśnieniu Starosty Rząd Krajowy decyzją z 22 kwietnia 1896 roku nie uwzględnił odwołania Kółka Rolniczego z Choczni i zatwierdził wcześniejszą odmowną decyzję Starostwa.
Jak już wspomniano w wyjaśnieniach Starosty, prezes Zarządu Kółka Wiśniowski, a zarazem kierownik szkoły i nauczyciel, został karnie przeniesiony służbowo z Choczni do Woli Batorskiej w gminie Niepołomice.
Jego poprzednik - wójt i radny powiatowy Józef Czapik spowodował przyznanie odmówionej Kółku koncesji zaprzyjaźnionemu kupcowi żydowskiemu.
W kolejnych wyborach Czapik pożegnał się ze stanowiskiem wójta, które pełnił nieprzerwanie przez 34 lata, a jego następcą został decyzją wyborców kowal Antoni Sikora, co było początkiem dużych zmian w Choczni i silnego rozwoju ruchu ludowego.

piątek, 1 lutego 2019

Początki choczeńskiego teatru amatorskiego - prequel

W notatce "Początki choczeńskiego teatru amatorskiego" z 5 stycznia 2018 roku podałem, że początki amatorskiego ruchu teatralnego w Choczni sięgają 1909 roku, co wynikało ze znanych mi wówczas notatek prasowych i innych fragmentarycznych źródeł informacji.
Okazuje się jednak, że historia przedstawień teatralnych w Choczni jest co najmniej siedem lat dłuższa.
Tak wynika z zapisków emerytowanego urzędnika kolejowego Józefa Kręciocha (1886-1975), które niedawno zostały udostępnione Marii Biel-Pająk przez jego wnuka Andrzeja Kręciocha z Krakowa.

Oto co na temat teatru w Choczni napisał Józef Kręcioch:

Grono uczęszczającej do wadowickich szkół młodzieży wiejskiej wnosiło do swego sioła wiele cywilizacyjno- kulturowych wartości, toteż już dwa lata później (w 1902 roku- uwaga moja) podpisany kronikarz (czyli Józef Kręcioch- uwaga moja), który występując jako uczeń gimnazjalny w wadowickim gmachu Sokoła na popularnych wówczas Jasełkach, względnie tak zwanym Betlejem Lucjana Rydla, nabrał tyle aktorskiego ferworu, że jął się wyreżyserowania i pokazania w sali gminnej A. Mickiewiczowych Dziadów część II i IV, a to celem zapoznania ludności z pięknem poezji naszego wieszcza. 
Dla zbudowania sceny i zapadni ówczesny wójt Antoni Sikora użyczył nam leżącego mu pod szopą budulca, zaś jego Małżonka wszelakiej dzianiny na sporządzenie kulis.
I len spłonął nad miednicą denaturatu w zaciemnionej okiennicami sali, co bojaźliwie tknęło starszych w ilości 60 osób (w tym 20 siedzących), bo więcej zmieścić się nie mogło na około 100 metrach kwadratowych podłogi, której połowę zajmowała scena.
Dlatego też na prośby ciekawskich powtarzano kilkakrotnie widowisko, a jako rezultat tej imprezy kursowało na wsi przez dłuższy czas ostrzeżenie Dziewicy:
- Bo słuchajcie i zważcie u siebie, że według Bożego rozkazu, kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie zazna słodyczy i w niebie.

Nie sposób wyznaczyć teraz dokładnej daty wystawienia "Dziadów", ale pewną wskazówką może być data śmierci wspomnianej wyżej Marianny Sikora z domu Szczur, żony wójta i kowala Antoniego, która zmarła 12 września 1902 roku.
Szesnastoletni Józef Kręcioch rozpoczynał wtedy naukę w czwartej klasie wadowickiego gimnazjum.

piątek, 22 stycznia 2016

"Czas" z 1885 roku o budowie kościoła

"Krakowski "Czas" z 14 stycznia 1885 roku zamieścił artykuł, w którym znajduje się kilka interesujących informacji dotyczących budowy kościoła parafialnego w Choczni.
Można traktować je jako uzupełnienie relacji Józefa Czapika na ten sam temat, zachowanej w dokumencie przechowywanym w wieży kościelnej - (LINK).

Z Wadowickiego- 9 stycznia. 

Co zdziałać może gorliwość kapłana umiejącego pozyskać sobie miłość i zaufanie swojej parafii, świadczy fakt następujący : Jest w Choczni mały kościółek drewniany, stojący od lat 80, nie grożący jednak upadkiem. Za inicyatywą miejscowego proboszcza postanowiono przed 4 laty wznieść nową murowaną świątynię, nie udając się do ofiarności publicznej, i szlachetny tan zamiar przyniósł już owoce. Każdy gospodarz zobowiązał się płacić aż do chwili ukończenia kościoła 2 złr. z chaty, a wszyscy inni parafianie od 15 lat wieku po 50 c. rocznie. Nadto mieli oni dostarczać bezpłatnie robociznę. I nie był to chwilowy poryw. Nigdy, nawet w czasie żniw, nie brakło robotników przy kościele. Dzieci, wracając ze szkoły do domu, zachodziły dobrowolnie na kwadrans lub pół godziny do budującego się kościoła, nosiły cegłę, lub wykonywały jakąbądź inną robotę. Małe dzieci prosiły ze łzami w oczach o pozwolenie przyczynienia się swą pracą do budowy kościoła i szanowny proboszcz umiał im zawsze wynaleźć robotę odpowiednią do ich sił.
Co wszelako jeszcze bardziej zasługuje na uznanie, to mianowicie ojcowska a umiejętna opieka, jaką proboszcz od dawna otaczał rzemieślników miejscowych, co mu dało możność wyzyskać ich przy budowie kościoła. Całą ślusarską robotę wykonał Sikora (LINK), któremu proboszcz dostarczał modeli, prostszych narzędzi rolniczych i robotę u sąsiednich właścicieli. Murarze choczeńscy sami wznieśli nie tylko mury ale i sklepienie, którego łuk ma 13 metrów średnicy. Jakiś staruszek, którego imienia niepomnę, zrobił ze starej dębiny ławki rzeźbione, podobne do ławek w starych kościołach. 
Słowem hasło: „a jako kto może, ku ogólnemu dobru niechaj dopomoże" stało się tu rzeczywistością. Obecnie kościół ukończony i nabożeństwo się w nim odprawia, a tylko trzy wieże, mające zdobić front kościoła, doprowadzone do wysokości dachu wystrzelą w górę w bieżącym roku i uczynią go jednym z najwspanialszych wiejskich kościołów. Wewnątrz kościoła widzimy tylko trzy ołtarze, które zdobiły stary drewniany kościółek i ambonę. Sądząc jednak z gorliwości proboszcza i ofiarności jego parafian, nie ulega wątpliwości, że w krótkim czasie po ukończenia kościoła i wnętrze jego godnie odpowie jego powierzchowności. Byłoby niesprawiedliwością mówiąc o czcigodnym proboszczu Choczni, dziekanie Komorku (LINK), pominąć milczeniem jego zacnego współpracownika, wójta i organistę Capika (LINK). Zamożny, wykształcony, równie gorliwy o chwałę Bożą jak i o dobro ogólne, jest on niestrudzonym przy budowie kościoła, oraz od lat wielu pożytecznym członkiem rady powiatowej. Daje on mieszkańcom Choczni przykład ofiarności i gorliwości. I tak niedawno zawieszono w Choczni nowy dzwon, kosztujący 500 złr., który on ofiarował. Jest to słowem typ przypominający owych kmieci piastowskich, których bodajbyśmy jak najwięcej spotykali. Nic tak nie podnosi godności własnej i własnej siły, jak świadomość dokonanego pożytecznego dzieła. Tu też każdy mieszkaniec Choczni, ma prawo uważać kościół za własne dzieło, gdyż każdy przyłożył doń swą rękę, przyczynił się do jego budowy. Budowa kościoła w tych warunkach, świadczy, że Polak stać się może wytrwałym i niezrównanym pracownikiem, równie jak jest uznanym znakomitym żołnierzem; że pomiędzy ludem naszym jest wielu uzdolnionych do sztuk i rzemiosła, których talenta marnują się i że praca nad ludem naszym wiejskim sowite wyda może owoce. 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Chocznianie w „Towarzystwie Zaliczkowym Ochrony Ziemi” w Wadowicach w 1889 roku

„Ludowe Towarzystwo Zaliczkowe i  Ochrony Własności Ziemskiej” powstało z inicjatywy ks. Stojałowskiego, zaangażowanego w działalność na rzecz chłopów galicyjskich. Jego utworzenie dla powiatów zachodniej Galicji uchwalono na zgromadzeniu w Białej 2 lipca 1889 roku, natomiast pierwsze walne zebranie Towarzystwa odbyło się w Wadowicach 5 września 1889 roku. 

Ambitne cele Towarzystwa podaje „Pogoń” z  8 września 1889 roku:
(…) Celem Towarzystwa jest udzielanie członkom swoim moralnej i materyalnej pomocy, zdążającej do ochrony, powiększenia obszaru i podniesienia wartości posiadanej ziemi, wszelkimi rozporządzalnymi środkami, jakie Towarzystwo do dyspozycyi mieć będzie w zakresie statutu niniejszego. W tym celu Tow. będzie zakupywać posiadłości ziemskie, czy to z wolnej ręki, czy też na publicznych licytacyach, na podstawie oznaczonej wartości, przez znawców do oszacowania przez Dyrekcyę powołanych. Towarzystwo będzie dalej pośredniczyć między obdłużonymi członkami Tow., a ich wierzycielami, aby zadłużoną realność w części lub całości dla dotychczasowego właściciela utrzymać, a wreszcie będzie udzielało członkom swoim taniego kredytu, potrzebnego w gospodarstwie, handlu i przemyśle, o ile fundusze jego nie będą zaangażowane w zakupie ziemi. W razie rozwoju Towarzystwo miałoby następujące dalsze zadanie:  wspólną sprzedaż płodów rolniczych, a przede wszystkiem wyszukiwanie korzystnych dróg zbytu, wspólne zakupywanie nasion gospodarczych po tańszych, hurtowych cenach (…), tworzenie spółek przemysłowych do przerabiania własnych produktów rolniczych w sposób fabryczny, wreszcie urządzenie stacyi doświadczalnej nowych zbóż, nasion rolniczych i jarzyn. (…)

Koszt udziału w Towarzystwie wynosił 10 zł, a wpisowe 1,50 zł. Do wpłacania udziałów zachęcały chłopów pisma ks. Stojałowskiego „Wieniec” i „Pszczółka”, szeroko reklamując nowe stowarzyszenie. Przed walnym zebraniem trwały zakulisowe zabiegi działacza ludowego Stapińskiego, aby wbrew stanowisku ks. Stojałowskiego, przeforsować ograniczoną odpowiedzialność majątkową członków.

Tak te zabiegi opisuje Stanisław Szczepański w książce „Z dziejów ruchu ludowego”:

 (…) Stapiński przyjechał dzień przed Walnem Zgromadzeniem do Wadowic, a tu spotkawszy ludzi z najdalszych okolic, zebrał ich wszystkich i poszedł z nimi do sąsiedniej Choczni. Kto był w Choczni, ten z pewnością pamięta okazały dom murowany przy kościele w pobliżu, jak krzyżuje się droga gminna z gościńcem rządowym. Był to dom ówczesnego wójta, zarazem organisty choczeńskiego, Józefa Czapika. Znany to był na okolicę wójt, albowiem funkcje urzędowe sprawował jeszcze za czasów pańszczyzny 1, obeznany był zgrubsza z ustawami, nieźle się wysławiał, a posiadając znajomość tajemnic życia nie tylko swego kanonika, ale i okolicznych proboszczów, teroryzował wszystkich. U tego to satrapy choczeńskiego Stapiński przez całą noc usposabiał członków „Towarzystwa Ochrony Ziemi" przeciw nieograniczonej poręce, projektowanej przez Stojałowskiego.(…)

Samo walne zabranie odbyło się przy dość niskiej frekwencji, z udziałem zaledwie 40 osób. Zagajenie wygłosił Józef Czapik, który następnie przewodniczył obradom. Według cytowanej już „Pogoni”:

„Treścią jego przemówienia było porównanie stosunków dawnych z przed 40 laty, kiedy dwór starał się o poddanych, a wieśniacy uważani byli jako małoletni, o których inni myśleć musieli,  ze stosunkami dzisiejszymi, kiedy na mocy prawa konstytucyi sami o sobie radzić muszą…. We wschodniej części kraju, kończył mówca, lepiej niż my myślą o sobie - tutaj, wielu przyrzekło przybyć na dzisiejszy zjazd, a mało przybyło, co ze smutkiem widzimy. Wdzięczność nasza należy się tym, co nas radą wspierają. Korzystajmy z tej rady - a rozsiewajmy wszędzie między braci rolników tę myśl, że lud ma o sobie sam pamiętać, sam sobie pomagać, przez co i państwu się przysłużymy, bo lud jest podstawą państwa, jako klasa  najliczniejsza i produkująca. Kto w Boga wierzy, kto wierzy, że włościanin może i  powinien sobie radzić, niech staje razem z nami do wspólnej pracy".

Ostatecznie ku zaskoczeniu ks. Stojałowskiego, nieograniczonej odpowiedzialności majątkowej członków nie przyjęto. Obecni wykupili 64 udziały, wpłacając gotówką 335 złotych reńskich. Wybrano także dyrekcję i radę nadzorczą, w której duże wpływy uzyskali chocznianie.
Prezesem został wybrany ks. Tomasz Bryniarski, wikariusz z Wadowic, a wiceprezesem Józef Czapik z Choczni, który został także członkiem dyrekcji. Sekretarzem- dyrektorem wybrano Franciszka Wiśniowskiego, nauczyciela z Choczni, zastępcami członków dyrekcji: Antoniego Sikorę i Piotra Widlarza z Choczni. W radzie nadzorczej Towarzystwa znalazł się też choczeński proboszcz – ks. Józef Komorek. Członkami- udziałowcami zostali natomiast choczeńscy rolnicy: Ignacy Widlarz i Antoni Woźniak.


1 Józef Czapik w rzeczywistości nie był wójtem za czasów pańczyźnianych

wtorek, 17 lutego 2015

Antoni Sikora - choczeński wójt, kowal i działacz ludowy

Antoni Sikora (urodzony 14 sierpień 1849 - zmarł 14 styczeń 1929)

Działacz ludowy, rolnik- właściciel 25 mórg gruntu, kowal, myśliwy, wykonawca i współfundator krzyża na wieży kościelnej (lata 80-te XIX wieku), wiceprzewodniczący kółka rolniczego (1889-1891).
Działacz Ludowego Towarzystwa Ochrony Własności Ziemskiej w Wadowicach (zastępca członka dyrekcji od 1889 roku).
W czasie przygotowań do sprowadzenia do Krakowa prochów Adama Mickiewicza wykuł godło ludu – sierp ozdobiony gwiazdą postępu, które było niesione na czele konduktu pogrzebowego (1890). 
Pierwszy prezes straży ogniowej w Choczni (1892), sklepikarz z ramienia kółka (przynajmniej do 1895 roku). Przez pewien czas prowadził z ramienia kółka rolniczego wyszynk wina, na który nie uzyskał koncesji w 1896 roku. 
W 1898 roku przed jego domem, miejscem spotkań ludowców, posadzono lipę upamiętniającą Adama Mickiewicza. 
Wójt wsi do 1909 roku, kiedy to jego następca wybrano Maksymiliana Malatę.
Po śmierci został pochowany na choczeńskim cmentarzu parafialnym. (LINK)
Syn Kazimierza i Teresy z domu Kobiałka. Żonaty z Marianną z domu Szczur i Agnieszką z domu Jura z Wieprza.  Ojciec działacza polonijnego Stanisława Sikory z Chicago.