6 września 1908 roku, czyli równo 110 lat temu, urządzono w Choczni huczne dożynki połączone z widowiskiem plenerowym, festynem, ogniskiem i zabawą taneczną.
Organizatorem całego przedsięwzięcia był znany choczeński działacz społeczny Adam Ruliński.
Z kolei choczeński karczmarz Teodor Zając użyczył na ten cel bezpłatnie swoje pole, nauczyciel Józef Nowak przygotował widowisko na świeżym powietrzu, Sordylowie z Kaczyny dostarczyli drewna na ognisko, a Towarzystwo Szkoły Ludowej z Krakowa wystarało się w jednym z tamtejszych teatrów o prawie nowe stroje krakowskie dla występującej na dożynkach młodzieży.
Przygotowania trwały od dłuższego czasu, a informację o mającej się odbyć w Choczni imprezie zamieścił nawet z tygodniowym wyprzedzeniem krakowski "Czas", w numerze z 31 sierpnia.
Jak wynika ze wspomnień Aleksandra Widlarza i jego żony Marii z Kumalów dożynki te były próbą wskrzeszenia tradycji ludowych- na tyle udaną, że od tego czasu uroczystości tego typu odbywały się w Choczni co roku, aż do wybuchu I wojny światowej.
Wstęp na dożynki był bezpłatny, wśród uczestników prowadzono zbiórkę pieniężną przeznaczoną na budowę Domu Ludowego, w którym miało znaleźć się miejsce dla czytelni, teatru ludowego, kasy zapomogowo- pożyczkowej i Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", którego oddział planowano zorganizować w nieodległej przyszłości.
Program imprezy był bardzo bogaty, a pogoda wyjątkowo dopisała. Na położonej niezbyt daleko od granicy Wadowic parceli Zająca palono liczne ogniska i pieczono ziemniaki, do tańca przygrywała orkiestra dęta z Sułkowic i miejscowi muzykanci z braćmi Widlarzami na czele, funkcjonował bufet zaopatrzony w bułki z kiełbasą i szynką, oranżadę i piwo. Organizatorzy surowo zabronili przynosić ze sobą wódki.
Głównym punktem dożynek był występ 20 par tancerzy w strojach krakowskich, którzy po tradycyjnym polonezie odtańczyli następnie dawne i przez to częściowo już zapomniane tańce staropolskie, takie jak między innymi: cenar, drabant i stryjanka. Tańce te odtworzono na podstawie starych opisów i zachowanych melodii, nad czym czuwał niezmordowany Józef Nowak.
Korowód tancerzy prowadzili w pierwszej parze wspomniana już Maria Kumala, wówczas niespełna osiemnastoletnia i rok od niej starszy Karol Nowak, uczeń wadowickiego gimnazjum.
W występie uczestniczył również przyszły mąż Marii Aleksander Widlarz, ale z uwagi na wzrost przydzielono go do innej, niższej tancerki.
Muzyka, furgocące w tańcu spódnice dziewcząt i przytupywania chłopców czyniły wielki szum. A także ogromne wrażenie na prawie 500 widzach z Choczni, Wadowic i okolicznych wsi.
Część oficjalna trwała do północy, ale młodzież tańczyła przy ognisku do białego rana.
Organizatorzy i władze gminy choczeńskiej przenieśli się natomiast do pobliskiej restauracji Zająca, gdzie zakaz wyszynku wódki nie obowiązywał.
Wtedy to właśnie podochocony zabawą Franciszek Malata zadeklarował darowiznę swojej parceli pod planowaną budowę Domu Ludowego. Słowa dotrzymał i budynek "Sokoła" stoi na niej do dziś, choć nie pełni już od dawna swoich funkcji.
Dochód z kwesty prowadzonej na dożynkach oraz z bufetu wyniósł kilkaset koron.
Sprawozdania z choczeńskich uroczystości zamieściły pisma "Głos Narodu" i "Przyjaciel Ludu". Autor relacji w "Przyjacielu" ubolewał, że w organizację festynu nie włączyła się wprost choczeńska szkoła, kierowana przez Adama Ryłkę.
Podczas dożynek wykonano zdjęcie grupowe, na którym znalazła się część uczestników i organizatorów. Niestety niewielu z nich udało mi się zidentyfikować.
Zdjęcie z archiwum Anny Michalik |
- Adam Ruliński
- Tekla Rulińska z domu Warmuz
- ? Warmuz siostra Tekli
- Elżbieta Styła, później po mężu Putek
- Maria Kumala, później po mężu Widlarz
- Wojciech Widlarz
- ? Taborski
- Michał Widlarz
- Jan Kumala (?)
- Tekla Widlarz, później po mężu Samborska
- Aleksander Widlarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz