Pokazywanie postów oznaczonych etykietą policja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą policja. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 maja 2020

Choczeńska kronika policyjna - część 7

Katowicki "Kurier Wieczorny" z 6 listopada 1938 roku podawał:

Skradł chlebodawcy 3800 zł
Na posterunku Policji Państwowej zgłosił się niejaki Władysław Pasowicz, kupiec, zamieszkały przy Placu T. Kościuszki 20 i zeznał, że pod nieobecność jego i żony skradziono mu z mieszkania 3.800 zł. oraz nową teczkę.
Na miejsce przybyła policja, która w dochodzeniach stwierdziła, że kradzieży mógł dopuścić się tylko ktoś z domowników.
Krytycznego dnia, t. j. 1. 11. na Wszystkich Świętych udali się Pasowiczowie do Cboczni pod Wadowicami na groby swojej rodziny w towarzystwie swego pomocnika handlowego Tadeusza Żabińskiego, który pracował u nich od 6-ciu lat. Żabiński wiedząc o pieniądzach i ich schowku, postanowił je zabrać. W tym celu udał się najbliższym pociągiem do Wadowic, gdzie po przybyciu udał się do mieszkania chlebodawców, otworzywszy wytrychem, czy też podrobionym kluczem drzwi. Wszedł do mieszkania, podniósł płytę od stołu, w którym znajdowały się pieniądze, zabrał całą gotówkę, złoty zegarek damski oraz teczkę.
Z zabranym łupem udał się z powrotem do Choczni do przyjaciela swego Józefa Malaty*, u którego schował pieniądze.
Po zabezpieczeniu rzeczy, spotkał się z Pasowiczami, z którymi powrócił do domu.
Tutaj z przerażeniem spostrzegli otwarte drzwi i rozbity stół. Przed nadejściem policji Żabiński ulotnił się z mieszkania i powrócił dopiero późną nocą. Zachowanie się więc jego zwróciło uwagę policji, która nabrała przekonania, że on jest sprawcą kradzieży.
Wzięty w krzyżowy ogień pytań, przyznał się do kradzieży i wskazał miejsce schowania pieniędzy. Pieniądze zostały w całości odebrane i zwrócone pokrzywdzonym, a Malatę, u którego ukrył całą gotówkę, aresztowano i odstawiono wraz z Żabińskim do więzienia w Wadowicach, gdzie pozostaną aż do czasu rozprawy.

* Józef Malata (1911-1978), syn Franciszka i Zuzanny z domu Czapik

"Echo Krakowskie" z 1 grudnia 1955 roku informowało:

Funkcjonariusze MO w czasie przeprowadzania kontroli drogowej, w ciągu jednego tylko dnia stwierdzili, że wielu kierowców nie stosuje się do przepisów drogowych:
m.in. Józef Pindel zam. Chocznia (pow. Wadowice) prowadził motocykl marki SHL, będąc w stanie nietrzeźwym. Sporządzone zostały zawiadomienia do Kolegiów Orzekających o ukaranie winnych. Kierowcom, prowadzącym wozy w stanie nietrzeźwym, odebrano prawo jazdy.

"Echo Krakowa" z 24 listopada 1967 roku donosiło:

Sprawca zatrucia wód Skawy aresztowany !
Wczoraj na wniosek prokuratora aresztowano 43-letniego A. Wandora ze wsi Chocznia w tym powiecie, obwinionego o zatrucie wód Skawy. Znajduje się on pod zarzutem "spowodowania niebezpieczeństwa dla zdrowia ludzkiego w dniu 16 bm w Makowie Podhalańskim, przez wylanie z cysterny na torach kolejowych około 1500 l substancji chemicznej, która spłynęła do Skawy". 
Śledztwo jest w toku.

poniedziałek, 8 lipca 2019

Policjanci i żandarmi związani z Chocznią (1851-1945)

Pierwszym znanym z imienia i nazwiska funkcjonariuszem policji z Choczni był Jan Trzaska, urodzony w 1814 roku w rodzinie Pawła i Agaty, który w 1851 roku pracował „Przy Policyi” w Krakowie.
Przed I wojną światową w Galicji, do której należała Chocznia, formacją policyjną przeznaczoną do spraw zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego była Cesarsko-Królewska Żandarmeria Polowa. Jej funkcjonariusze byli jednolicie umundurowani i zorganizowani na wzór wojskowy.
W 1902 roku Tomasz Bursztyński, wachmistrz żandarmerii z posterunku w Wadowicach poślubił Marię, córkę choczeńskiego wójta Antoniego Sikory. Bursztyński był z pochodzenia Rusinem urodzonym w Grzymałowie pod Buczaczem i służył wcześniej jako żandarm na posterunku w Rajczy. Gdy w 1912 roku w wieku 51 lat przeszedł na emeryturę, zamieszkał z żoną w Choczni w ładnym domu wybudowanym za torami kolejowymi i poświęcił się rolnictwu, pszczelarstwu oraz działalności politycznej. W słynnej historii choczeńskich dzwonów opowiedział się po stronie probostwa i w 1928 roku został skazany przez władze gminne za „wyprowadzenie dzwonu na wieżę kościelną bez zezwolenia władz policji budowlanej i kierowanie tą czynnością wbrew zakazowi władz” na karę 200 zł grzywny. Rok później,  po rozwiązaniu przez władze państwowe rady gminnej w Choczni i odsunięciu od władzy wójta Józefa Putka, mianowano go komisarycznym zarządcą gminy. Funkcję tę pełnił do 1931 roku, będąc w tym czasie jednym z fundatorów stalowego krzyża na Gancarzu. W czasie II wojny światowej zadeklarował narodowość ukraińską, co pozwoliło mu uniknąć wysiedlenia przez Niemców.
Oprócz żandarmerii funkcje policyjne wykonywały też wtedy policyjne organy samorządów lokalnych. Choczeńskim policjantem gminnym przed I wojną światową był Ludwik Skowron, urodzony w 1860 roku w Inwałdzie, ale zamieszkały z żoną Franciszką z Woźniaków w pobliżu budowanego wówczas Domu Ludowego (Sokoła).
W niepodległej Polsce od 1919 roku obowiązywała ustawa o Policji Państwowej, w skład której weszła także galicyjska Żandarmeria Krajowa. Funkcjonariusze Policji Państwowej składali przysięgę o treści:
„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu na powierzonem mi stanowisku pożytek Państwa Polskiego oraz dobro publiczne mieć zawsze przed oczyma; Władzy zwierzchniej Państwa Polskiego wierności dochować; wszystkich obywateli kraju w równem mając zachowaniu, przepisów prawa strzec pilnie, obowiązki swoje spełniać gorliwie i sumiennie, rozkazy przełożonych wykonać dokładnie, tajemnicy urzędowej dochować.
Tak mi Panie Boże dopomóż.”
Z pochodzących z Choczni lub z osób nią związanych służbę policyjną w okresie międzywojennym podjęli: Rudolf Klisiak, Stefan Widlarz, Piotr Twaróg, Jan WcisłoStanisław Duda i Piotr Garżel.
Dzięki materiałom zachowanym w Archiwum Państwowym najdokładniej można prześledzić przebieg służby policyjnej Rudolfa Klisiaka, który urodził się w 1894 roku w Zaborzu koło Oświęcimia. Klisiak ukończył 4 klasy szkoły prywatnej (1902-1907), a później uczęszczał przez kolejne 4 lata do szkoły przemysłowej, terminując równocześnie u ślusarza. Następnie pracował przez rok w fabryce gwoździ w Oświęcimiu, a później w Bobrku w charakterze palacza kotłowego i maszynisty lokomobili stałych. W czasie I wojny światowej służył w stopniu kaprala w 2 pułku artylerii fortecznej w Krakowie. Chociaż nie brał udziału w walkach na froncie, to został odznaczony Żelaznym Krzyżem Zasługi. Po zakończeniu służby wojskowej przedstawił zaświadczenie „że prowadzi swój żywot pod każdym względem nienagannie”  i wstąpił do Żandarmerii Polowej, po czym objął posterunek w Grojcu koło Oświęcimia, a następnie posterunek w Zembrzycach.  Do Policji Państwowej przeszedł automatycznie z Żandarmerii Krajowej w 1919 roku i został skierowany na posterunek w Lanckoronie. Jego policyjna kariera trwała pięć lat. W czerwcu 1920 roku z Lanckorony przeniesiono go do Wadowic, w kwietniu 1921 oddelegowano go do pracy w Jaśle, ale już w styczniu 1922 roku powrócił do Wadowic. 18 lutego 1922 roku poślubił w Choczni Aleksandrę Anielę Woźniak, wdowę po Józefie Kręciochu, poległym w czasie I wojny światowej, posiadaczkę połowy domu i 2 morgów pola. Przez kolejne dwa lata Rudolf Klisiak pracował formalnie w Wadowicach, ale faktycznie był oddelegowany do Choczni, co odpowiadało  mu ze względów rodzinnych. Jego praca cieszyła się z uznaniem przełożonych, czego dowodem jest pisemna pochwała za wyniki z 5 czerwca 1924 roku. Gdy w październiku 1924 roku przeniesiono go służbowo do Brzeźnicy, składał liczne odwołania, powołując się na fakt, że prowadzi z żoną gospodarstwo rolne w Choczni, sprawuje opiekę nie tylko nad własną córką Jadwigą, ale także trojgiem dzieci z pierwszego małżeństwa żony oraz że jego niskie pobory nie pozwalają na wynajęcie lokalu w Brzeźnicy i przeniesienie się tam z całą rodziną. Ostatecznie 30 kwietnia 1925 roku odszedł z policji na własną prośbę w stopniu starszego posterunkowego.
W czasie całej służby policyjnej Klisiak podlegał okresowej ocenie przełożonych, uzyskując pozytywne wyniki. Oceniano między innymi, że jest: dodatniego charakteru, zaufania godny, flegmatyczny, ale i energiczny, stanowczy, porządny, otwarty, odważny, honorowy, koleżeński, dokładny, taktowny, obowiązkowy, pilny, ambitny, życiowo dobrze wyrobiony (ale w innej ocenie mało), poprawnie lub możliwie obyty towarzysko i zachowuje się należycie poza służbą. Z drugiej strony podkreślano jego mierną inteligencję i poczucie obowiązku, wystarczającą lub małą zdolność do nauki, słabą inicjatywę i brak zmysłu orientacyjnego (to w ocenie wyższych niż bezpośredni przełożeni). Miał odnosić się z szacunkiem  oraz z taktem do przełożonych i władz gminnych, być w stosunku do nich posłuszny oraz chętnie wykonywać powierzone mu czynności.
Znacznie dłużej niż w przypadku Rudolfa Klisiaka trwała służba policyjna chocznianina Jana Wcisły, urodzonego w 1892 roku w rodzinie Tomasza i Elżbiety z Guzdków. Ten były kapral austriackiego 16 pułku piechoty, ranny w czasie walk na froncie, w 1928 roku został komendantem policji w Woźnikach, a następnie w Andrychowie, gdzie służył do wybuchu II wojny światowej. Okupanci niemieccy uwięzili go w Auschwitz, gdzie zginął w 1942 roku.

Ofiarą II wojny światowej był również Piotr Twaróg, urodzony w 1901 roku w rodzinie Andrzeja i Anny z Gawędów. Twaróg przed wojną był stolarzem w wielkopolskim Szamocinie. W sierpniu 1939 roku został zmobilizowany jako rezerwista do służby w Komendzie Powiatowej Policji Państwowej w Chodzieży. Zginął zgilotynowany w więzieniu policyjnym w Poznaniu w 1941 roku po wyroku Niemieckiego Sądu Specjalnego za rzekome dopuszczenie się przestępstw wobec internowanych przez władze polskie aktywistów niemieckich, konwojowanych do Berezy Kartuskiej.
Dobrze znany z powojennej działalności społecznej i pracy w choczeńskiej bibliotece Stanisław Duda, urodzony w 1897 roku w Uszwi, w latach 1923-1939 był policjantem na posterunku w Suchej Beskidzkiej. Uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku, po przekroczeniu granicy został internowany na Węgrzech, a od 1944 roku przebywał w obozie jenieckim w Niemczech.
Natomiast chocznianin Stefan Widlarz, urodzony w 1896 roku jako syn Józefa i Marianny z domu Malata, po służbie w austriackim 20 pułku piechoty wstąpił na służbę Policji Państwowej i pracował na posterunku w Bielsku. Był czynnym uczestnikiem kampanii wrześniowej 1939 roku. Później przez Węgry, Jugosławię, Bułgarię i Turcję dostał się do Palestyny, gdzie w Hajfie wstąpił do 2-go Korpusu Brygady Strzelców Karpackich. Walczył pod Tobrukiem w stopniu sierżanta, a potem z Egiptu został przetransportowany z 2 Korpusem do Włoch. Brał udział między innymi w walkach o Monte Cassino. Po II wojnie światowej pozostał na emigracji, najpierw w Anglii, a od 1947 roku w Argentynie (razem z synem). W 1969 roku powrócił z emigracji do Polski, zmarł w 1971 roku.
Stefan Widlarz w Bielsku
Epizod w Policji Państwowej w okresie międzywojennym zaliczył też chocznianin Eugeniusz Szczur, urodzony w 1922 roku w Barwałdzie Średnim, jako syn  Maksymiliana i Marii z Janickich.
W przeciwieństwie do wszystkich wymienionych wyżej osób żadnych powiązań rodzinnych z Chocznią nie posiadał Jan Łazarz, starszy posterunkowy policji państwowej w Choczni na przełomie lat 20-stych i 30-stych XX wieku, powołany na świadka oskarżenia Józefa Putka w procesie brzeskim. Według zeznań Łazarza znalazł on na ścianie urzędu gminnego w Choczni, czyli w miejscu dostępnym i widocznym dla wszystkich, odpis skonfiskowanej przez cenzurę rezolucji kongresu Centrolewu, w którym partia ta zdaniem oskarżenia miała nawoływać do urządzenia zbrojnego marszu na Warszawę i obalenia władz siłą. Nie jest wykluczone, że to ten sam Jan Łazarz, przodownik Policji Państwowej, który zginął w 1941 roku w masowej egzekucji dokonanej przez Niemców w Nowym Sączu, w odwecie za uwolnienie rok wcześniej z sądeckiego szpitala przez grupę Związku Walki Zbrojnej tajnego kuriera Jana Karskiego.
Z Chocznią okresu międzywojennego związany jest również w tragiczny sposób Kamil Gebhardt, od 1925 roku wicedyrektor policji w Katowicach, a wcześniej pracownik dyrekcji policji w Krakowie. Ów Gebhardt będąc w odwiedzinach u brata w Wadowicach w 1935 roku, wziął udział w polowaniu w Choczni, w czasie którego zmarł na udar serca.
W okresie międzywojennym oprócz funkcjonariuszy Policji Państwowej służbę w ochronie prawa i porządku pełnili także policjanci samorządowi: miejscy i gminni.
Oczywiście byli wśród nich także mieszkańcy Choczni:
  • Wojciech Gawroński, urodzony w 1886 roku w Gorzeniu Górnym, jako syn Jana i Heleny z domu Drabczyk, który poślubił choczniankę Marię Wozichnoj,
Foto z archiwum Urszuli Szczygieł
  • Alojzy Kencki, urodzony w 1886 roku w Wieprzu, mąż Tekli z domu Kudłacik, wdowy po Antonim Widlarzu.
W czasie II wojny światowej okupacyjne władze niemieckie ustanowiły w Choczni posterunek żandarmerii (Gendarmerie). Najbardziej znanym funkcjonariuszem tego posterunku był Franciszek Bresler, znany pod niemiecką wersją swojego imienia jako Franz. Urodzony w 1905 roku Bresler był przedwojennym żołnierzem 12 pułku piechoty, a po przejściu na służbę u Niemców otrzymał stopień Oberwachtmeister.  Po wojnie przypadkowo został rozpoznany w tramwaju przez jednego z chocznian w Królewskiej Hucie (dziś Chorzów) i odstawiony na posterunek milicji. Nie spotkały go jednak większe konsekwencje z powodu kolaboracji z Niemcami, ponieważ został tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL pod pseudonimem „Kość”.



2 marca 1943 roku niemieccy żandarmi z posterunku w Choczni zabili 33-letniego Józefa Lecha z Krakowa, uciekiniera z transportu do KL Auschwitz.