czwartek, 11 listopada 2021

Wspomnienia legionisty z pobytu w Choczni w 1914 roku- część II

 Dalszy ciąg wspomnień Tadeusza Chełmeckiego, żołnierza Legionów Polskich, stacjonującego w Choczni w 1914 roku. Co ciekawe, znalazła się w nich także próbka choczeńskiej gwary sprzed 107 lat.

Pierwsza część jego wspomnień jest dotępna tu: (link)

----

Rano poszedłem do służby. Stanąłem najspokojniej przed ambulansem i równocześnie kwaterą lekarzy w oczekiwaniu zleceń, aż mię zawołała jakaś kobiecina, okazało się, że jest właścicielką tego domu w Choczni, w którym kwaterowali lekarze i kazała zrobić porządek w pokoju. Mówię, że to nie do mnie należy.

 - Jakto  odpowiada. kobiecina i po chwili:

- jo wom ta panie radze, zróbcie po dobrości, bo wszyscy, co ich tu przysełajom, to robiom. Mnie toto nic nie obchodzi, bo mi nie płacom, ale zawdy mi żol, jak dochtory swarzą chłopoków, że porzundek nie jest zrobiony. Łóżka umicieto słać?

- Nie

- No to jo wom pościele, ale z nocników to se wylijcie sami

- Z jakich nocników?

- A z tych co stojom pod łózkami - i widząc moją przerażoną minę, ciągnęła dalej:

- ii był tu tyz taki nizinier1, co nie chcioł wylać, to mu pedziały, ze w wojsku ni ma nizinierów ino zołnierze, no i cóz, wzion i wyloł, ino go jesce wyzwały. A wylijcie na grzundki, to się nie zmarnuje.

 Co było robić, wylałem babie na grządki tą cenną zawartość, przeklinając doktorów i myśląc sobie, jak to dużo jednak poezji zawiera w sobie życie wojskowe. No nareszcie ten cholerny porządek zrobiony. Stanąłem na drodze, aby pokazywać maruderom, gdzie lekarze, a gdzie izba chorych, bo napisów nie było i myślałem o Felku, bo lubiliśmy go wszyscy, a kara czekała go dosyć duża, za granie w karty, światło w stodole i co najgorsza, kopnięcie pana feldfebla i podanie fałszywego nazwiska. Nagle słyszę komendę:

- Baczność ! W prawo patrz!

I patrzę, a tu Artur, Wałek i Franek maszerują, ocierając łzy ze śmiechu, a na odwach2 pod karabinem prowadzi ich Felek i salutuje przede mną, niby z tego powodu, że ja na posterunku, a on tylko konwojent. Okazało się, że gdy dowódca kompanii wywołał Fijołka do „raportu”, no i naturalnie nikt się nie odzywał, Felek stojąc w szeregu robił takie miny dopóty, aż go wreszcie kompanijny wywołał i zapytał, czego chce?  Felek tłómaczy, że ci trzej nic nie są winni, bo ich do wszystkiego namówił ten Fijołek, który zdaje się jest z innej kompanji, no i z pewnością podał fałszywe nazwisko. Kompanijny uśmiał się z min Felka i w nagrodę za to, że jest taki porządny i tak broni swoich kolegów, kazał mu ich zaprowadzić na odwach. Felka z radości, że mu się upiekło, obnieśli potem w triumfie na rękach naokoło stodoły. Co prawda, dzięki Felkowi, kradzieży u nas wcale nie było. Raz, jakoś na drugi dzień po naszem przyjściu do Choczni, zginęło, nie pamiętam komu, 6 koron. Dowiedział się o tem Felek; za godzinę przyniósł pieniądze, a na zapytanie kto ukradł, odpowiedział tylko, że ten, komu znać na twarzy 10 palców. O tem, kto ukradł nie dowiedzieliśmy się nigdy. Przyszedł nowy dowódca plutonu obywatel Aleksander Wojtecki3, blondyn, średniego wzrostu, pochodzi z kieleckiego, słuchacz 2-go roku filozofii. Dziwnie nam odrazu przypadł do serca. Przedewszystkiem przyszedł z I-szej Brygady, otoczony aureolą stoczonych kilku potyczek z Moskalami, a powtóre, nie jest sztywny, postawił nas na baczność, zobaczył wszystkich, kazał się rozejść i zaczął z nami gawędzić. Mówi, że chce poznać pluton, którym ma dowodzić. Pierwsza rzecz, opowiedzieliśmy mu o Felku, bo, coprawda, baliśmy się, żeby Felek nie zrobił jakiego kawału, onby go wziął do galopu i w rezultacie Felek poszedłby pod karabin, ale nowego plutonowego by ośmieszył. Opowiedzieliśmy więc coś niecoś i odrazu taszczymy Felka do niego. Strasznie wszyscy byliśmy ucieszeni, bo i Felek bez żadnych szop stanął na baczność i obywatel Wojtecki znalazł się morowo. Poklepał Felka po ramieniu i mówi:

-Właśnie obywatelu, takiego jak wy potrzeba mi w plutonie, róbcie ile chcecie i ile się wam podoba kawałów, aby nam zawsze wszystkim było wesoło.

Felek zasalutował jak należy, porządnie zrobił w tył zwrot, powiedział nam, że obywatel Wojtecki jest morowy. A no jutro ta sławetna przysięga. Ucieszyłem się strasznie, bo mnie i kilku jeszcze z naszego plutonu przydzielili do skrobania kartofli — a więc na przysięgę nie poszedłem. Co prawda, wolałbym przez tydzień nosić doktorom nocniki, niż robić z siebie błazna, powtarzając machinalnie słowa przysięgi, a w duchu złorzecząc temu właśnie za tą przysięgę, komu się niby przysięga. Nie ciekawiło mię zupełnie, jak się przysięga odbyła, a na zapytanie moje po powrocie czy są już teraz wierni, odpowiedzieli mi, że teraz dopiero całą Austrję mają gdzieś i że takiej szopy jak ta przysięga jeszcze nie widzieli, no i że wszyscy mruczeli, a nikt słów nie powtarzał.

Coś o naszym prowiantowym nie tęgo słychać, jedzenie podłe, podobno go biorą do galopu, a on się wywija, jak może. Nie wiem dokładnie, o co go tam posądzają, ale coś jest zdaje się, w nieporządku. Stałem dwie godziny pod karabinem, bo chcieli mię zrobić jakimś rachunkowym, ale uciekłem na ćwiczenia, a gdy mnie przyprowadzili z powrotem, powiedziałem, że nie będę, bo nietylko rachunków, ale i pisać zapomniałem, no i gotówbym się jeszcze tak pomylić, że musiałbym stać za karę pod karabinem, a kompanijny siedzieć w dziurze. Na to mi obywatel Stryj odpowiedział, że pod karabin pójdę odrazu i wyrzucił z kancelarii. Pod karabinem stałem, ale żadnym rachunkowym nie będę. Dosyć mam już tej matematyki i tych ciągłych korepetycji z gimnazjum, a zresztą nie po to poszedłem do Legjonów, żeby liczyć krupy. Felek powiada, żem się powinien był na dowód, że zapomniałem liczyć, pomylić i stać 15 minut; prawda chciałem to zrobić, ale cóż kiedy komendant warty nie chciał się pomylić i musiałem odstać swoje aż hej. Austrja bierze po skórze. Lwów już podobno zajęli Moskale4. To niby myśmy razem z Austrią mieli bić Moskali, a tu tymczasem ona bierze wały. Mam wrażenie jednak, że to tylko chwilowe, przecież nie sposób, żebyśmy z tej wojny nie dostali Polski wolnej. Jak się to stanie, to niech myślą ci, co, nas poprowadzili, a naszym obowiązkiem jest tylko się bić, a nie za dużo myśleć, bo i tak nic nie wymyślimy. Dzisiaj batalionowy Kitay5osobiście przeczytał naszej kompanii rozkaz, że już nie wolno mówić obywatelu, tylko panie. I tak nie ma już „obywatelu Komendancie”, tylko „panie komendancie plutonu, kompanji itd.”, nie sekcyjny, tylko pan kapral, a żołnierzom do siebie nie wolno też mówić obywatelu, lecz „panie żołnierzu”. Chyba długo poczekają, aż się od obywatela. odzwyczaimy, bo w naszej kompanji nie ma ani jednego, któremu by się to nowe „panie” podobało, a i sam ob. Kitay pożegnał nas po tym całym rozkazie

 Cześć Obywatele!

Rozkaz ten wyszedł podobno dlatego, że generał Baczyński6 miał się czuć bardzo obrażony, gdy w Oleandrach w Krakowie7, któryś strzelec na zapytanie generała, czy dobrze się czuje w wojsku, zamiast odpowiedzieć: „Tak jest ekscelencjo" !, odpowiedział, „G..wno dobrze obywatelu generale !” 

Dowódca baonu zrobił dzisiaj zbiórkę obydwu batalionów; kilku lekarzy chodziło wzdłuż szeregów i kto im się tylko nie podobał, kazali mu wystąpić: Potem nastąpiła zbiórka tych, którzy wystąpili, my znowu musieliśmy łączyć i tak się ta historia powtarzała do trzech razy, aż nas z obu baonów pozostało 1000 ludzi. Nie wiedzieliśmy z początku, co to wszystko ma znaczyć, aż nagle ktoś, nie wiadomo skąd, bąknął, że my pójdziemy zaraz na front, a tamci do Krakowa z powrotem, że nam mają dać dobrą szkołę i dlatego nas tak przebrali, aby nikt nie był słaby. Pomięszali nas teraz, że niech Bóg broni. Od nas między innymi odszedł prof. Tync, architekt i Felek, ku zmartwieniu wszystkich. Jesteśmy teraz w pierwszym plutonie, 7-mej kompanji, 3-go pułku piechoty I-go Legionu Zachodniego, a chociaż teraz jest przynajmniej połowa z kieleckiego, to jednak  i oni krzyczą, że nasz batalion to czysto krakowski. Dowódcą kompanii został ob. Tarkowski8 (pseudonim „Czechna” z baonu kieleckiego) student politechniki lwowskiej. Do naszego plutonu przyszedł ob. Godzijewski9, jako młodszy od obywatela Wojteckiego, ale coś za dwa dni odrazu dostał pluton czwarty. Tego feldfebla z 2-go plutonu nareszcie zabrali i to, jak mówią, w kajdankach podobno odwieźli, bo coś tam miał skraść w wojsku austrjackiem i uciekł do nas. Felek, odchodząc od nas, pobił się na, pożegnanie z ob. Dziedzicem z 2-go plutonu. Dziedzic, robotnik z Prus, w porównaniu do Felka olbrzym, ale okropnie ciężki. Felek się czegoś przypiął do niego i nigdy mu nie dawał spokoju, a dziś to już specjalnie chyba zawziął się i tak kpi z niego, że go przecież rozruszał. Aniśmy się spostrzegli, jak Dziedzic skoczył do Felka z pięściami i zanim znowu zdążyliśmy Felkowi pobiedz na pomoc, już Dziedzic dostał w gębę i leżał jak długi na ziemi, a Felek trącał go delikatnie nogą pytając: 

- Obywatelu, coście zasłabli, że was tak pieronem zmietło z ziemi? 

Dziedzic porwał się do Felka i znowu jak długi rozciągnął się na ziemi. Wstał, ale już nie zabierał się do bitki, a myśmy stali z rozdziawionemi gębami, bo przecież Dziedzic był przynajmniej o dwie głowy wyższy od Felka. Wreszcie Felek podszedł do Dziedzica, podskoczył, złapał go za szyję i zaczął przepraszać, że ta bitka to tylko dlatego, że mu smutno, iż od nas odchodzi. Rozśmieszył nas wszystkich, ale przez to jeszcze go nam bardziej żal. Dostaliśmy żołd. Na noc poszedłem do dowódcy baonu, jaka łącznik naszej kompanii. Gdym wrócił w południe, wszyscy już byli umundurowani.  Mnie zostawili cały mundur, ale czapki nie mam. Co teraz robić? W cywilu już przecież chodzić nie mogę. Resztki tego cywila zostawiłem u ks. wikarego10. śmieją się wszyscy ze mnie, bo chodzę z gołą głową. Nie wiem, czy naprawdę dla mnie czapki nie było, czy też mi ją schowali. Z tej rozpaczy poszedłem do karczmy na wódkę. A tam znowu ze mnie kpią: 

Obywatela oddej ciako !11 

Niech was cholera zatłucze, co tu robić? Kupić nie ma gdzie; tak, to względnie dosyć porządnie wyglądam, jakiś mundur dostałem nie zanadto wielki, buty, getry austriackie, spodnie, pas, bagnet, ładownice, wszystko to dosyć porządnie wygląda, bom się ściągnął jak należy, tylko ta cholerna czapka. Przecież w twardym meloniku nie sposób chodzić przy mundurze. Wypiłem. trzy wódki i wyszedłem wściekły z powrotem na kwaterę; tak czekałem na ten mundur, dostałem i teraz bardziej nigdzie się ruszyć nie mogę.


1 nizinier- gwarowo inżynier.
2 odwach- areszt, wartownia.
3 Aleksander Wojtecki, urodzil się w 1890 roku w Morawianach, na początku 1915 roku został ranny i podczas leczenia zdał eksternistycznie maturę w Wiedniu, w 1918 roku został przyjety do Wojska Polskiego w stopniu podporucznika, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a po jej zakończeniu przeszedł do rezerwy w stopniu kapitana. Ukończył studia na Uniwersytecie Poznańskim, w 1933 roku obronił doktorat. Był autorem kilku książek.
4 wojska rosyjskie zajęły Lwów 3 września 1914 roku.
5 Paweł Kittay urodził się w 1889 roku w Pawłowie koło Lwowa. Przed I WŚ studiował w Krakowie i we Lwowie, był znanym taternikiem. W 1915 roku został zwolniony z Legionów z powodu choroby. Pracował w firmie eksportowej i przebywał Chinach, Afryce Południowej, Indiach. Przez jakiś czas w czasie II wojny był attaché prasowym polskiej ambasady w Chunkingu. Będąc w Indiach ciężko zachorował. Był leczony w Londynie, potem w Nowym Jorku, gdzie zmarł w 1948 roku.
6 Rajmund Baczyński, urodzony w 1857 roku w Krakowie, był generałem armii austro-węgierskiej, w 1914 roku mianowanym dowódcą Legionu Zachodniego. W 1915 roku awansowany na stopień feldmaszałka, w 1916 roku przeniesiony w stan spoczynku. W 1918 roku przyjęty do Wojska Polskiego bez przydziału. Zmarl w 1929 roku w Poznaniu.
7 Oleandry w Krakowie- ulica w Krakowie, w mieszczącym się przy niej teatrze nocowali w 1914 roku I Kompanii Legionów i stamtąd wyruszyli w kierunku Królestwa Polskiego.
8 Zygmunt Tarkowski urodził się w 1889 roku w Rzeczycy (powiat Biała Podlaska). W 1914 roku został mianowany porucznikiem, a w 1915 roku kapitanem. Poległ w bitwie pod Kostiuchnówką 5 listopada 1915 roku. Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Virtuti Militari.
9Godzijewski- prawdopodobnie Godziejewski.
10 mowa o ks. Franciszku Żaku.
11czapka wojskowa, nakrycie głowy austriackiej piechoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz