wtorek, 19 kwietnia 2022

Głośne śluby


W rubrykach towarzyskich dawnych gazet znaleźć można nieliczne wzmianki o związkach małżeńskich zawieranych w Choczni lub poza tą miejscowością- ale takich, w których nowożeńcami byli jej mieszkańcy lub osoby z nią powiązane.

Już w 1888 roku „Kurier Lwowski” donosił o zamieszkach, jakie wybuchły wokół kościoła parafialnego w Wadowicach podczas ślubu pochodzącej z Choczni Ludwiki Widlarz i Jana Czapika z Wadowic, również posiadającego choczeńskie korzenie. Przyczyną tych zaburzeń była odmowa udzielenia ślubu wyżej wymienionym przez księdza proboszcza Bocheńskiego z powodu spóźnionego o kwadrans przybycia orszaku ślubnego do kościoła. O szczegółach tej historii pisałem we wcześniejszej notatce (link).

Natomiast dwanaście lat później „Głos Narodu” z 29 sierpnia 1900 roku poinformował swoich czytelników, że:

W dniu 25 bieżącego miesiąca odbył się w kościele parafjalnym w Choczni ślub panny Antoniny Ostoja Zagórskiej z panem Andrzejem Panczakiewiczem. Ceremonjału zaślubiń dokonał ks. proboszcz Dunajecki. Akt cały odbył się w kółku najbliższej rodziny, a wszyscy w ogóle, którzy mieli kiedykolwiek sposobność poznać młodą parę bliżej, cieszą się szczerze ze szczęśliwego tego związku, śląc nowożeńcom z głębi serca na nową drogę Szczęść Boże !

Tytułem uzupełnienia można dodać, że panna młoda, z  zawodu nauczycielka, była córką Józefa Zagórskiego, dziedzica Zawadki, a pan młody, obywatel miasta Wadowice, pracował jako urzędnik Komunalnej Kasy Oszczędności. Rok po ślubie przyszedł na świat ich pierworodny syn Czesław, późniejszy profesor gimnastyki w wadowickim gimnazjum i znany działacz turystyczny. Panczakiewiczom udało im się przeżyć razem 33 lata, a ich nagrobek znajduje się na wadowickim cmentarzu parafialnym.

Kolejne chronologicznie ogłoszenie dotyczyło wprawdzie nie samego aktu małżeństwa, lecz zapowiedzi przedślubnych, ale ponieważ zapowiadane małżeństwo rzeczywiście doszło do skutku, to warto o nim tu wspomnieć. Informacja podana została w języku niemieckim, a zamieścił ją „Bielitzer Bialär Anzeiger” w marcu 1910 roku. Przyszłą panną młodą była Antonina Stanisława Krystian, urodzona w 1889 roku w Choczni, córka murarza Józefa Krystiana i Wiktorii z domu Gałuszka, która zamieszkiwała w śląskich Lipinach (obecnie część Świętochłowic) przy Beuthenerstrasse 8b. Czyli w stosunku do Choczni w innym państwie (Prusach). Jej wybrankiem był z kolei trzy lata starszy dorożkarz Filip Niewiadomski, także mieszkający w Lipinach, ale pochodzący z Stubendorf, powiat Gross-Strehlitz- obecnego Izbicka koło Strzelec Opolskich. Ogłoszenie o ich zapowiedziach ukazało się dlatego w „Bielitzer Bialär Anzeiger”, ponieważ w stosunku do macierzystej parafii Antoniny była to najbliżej wychodząca gazeta w języku niemieckim, obowiązującym w urzędzie w Lipinach. Po ślubie Niewiadomscy doczekali się jedenaściorga dzieci- siedmiu synów i czterech córek. Ich związek trwał 46 lat, aż do śmierci Antoniny w 1956 roku.

Co ciekawe, następne prasowe ogłoszenia ślubne, które udało mi się znaleźć, również zostały napisane w języku niemieckim.

W 1924 roku takie ogłoszenie zostało zamieszczone w „Neues Grazer Tagblatt”, a dotyczyło ślubu Tadeusza Ferdynanda Widlarza, urodzonego w 1899 roku w Krakowie, jako syn pochodzącego z Choczni nauczyciela Jana Widlarza z Austriaczką Margarethą Donau, córką mistrza malarskiego z Leoben. Młoda para poznała się właśnie w Leoben, gdzie Tadeusz studiował inżynierię górniczą, a ślub odbył się w Żywcu- ówczesnym miejscu zamieszkania rodziny Widlarz. Świadkami przy ślubie byli sędzia Michał Widlarz z Choczni (kuzyn Tadeusza), oraz inżynier Richter ze Lwowa. Polsko-austriackie małżeństwo Widlarzów zamieszkiwało na Górnym Śląsku, gdzie ich potomkowie żyją do dziś. Przerwała je przedwczesna śmierć Tadeusza Widlarza w Wałbrzychu w 1949 roku.

Ostatni ze znalezionych wpisów pochodzi z „Oberschlesische Wanderer” (Górnośląskiego Wędrowca) z maja 1942 roku. Wtedy to właśnie doszło do ślubu w Choczni między rolnikiem Johannem Forsterem (zapewne niemieckim osadnikiem przybyłym w czasie wojny) i panną Eriką Brem z Hindenburga (Zabrza).

Z zamieszczonego przeglądu wynika, że tylko część ogłaszanych małżeństw można uznać za „głośne”. Takimi zaś były za to z pewnością (choć w skali lokalnej) zawarte w Choczni śluby:

  • 24-letniego Jana Nepomucena Wojciechowskiego z 23-letnią Barbarą Karoliną Dunin, córką właściciela choczeńskiego Sołtystwa (1820),
  • 25-letniego Jana Wasylewskiego, urzędnika dworskiego z Bulowic, z Symforozą Wojciechowską, pochodzącego z podanego powyżej związku Jana Nepomucena Wojciechowskiego i Barbary Karoliny Dunin (1841),
  • 27-letniego Jana Górkiewicza, właściciela Witanowic Dolnych, z Olimpią Teodozją Kowalewską, córką właściciela Marcówki (1853),
  • 50-letniego wdowca Wilibalda Śleczkowskiego z Krosna, pracującego jako urzędnik podatkowy w Wadowicach z 26-letnią Julią Kazimierą Wasylewską z Bulowic, wywodzącą się z choczeńskich Duninów ze Sołtystwa (1872),
  • 35-letniego  Bolesława Chwalibogowskiego herbu Nałęcz, dziedzica Rudna, z Marianną Wolską, lat 21, córką dziedzica dóbr Spytkowice koło Zatora (1873),
  • 30-letniego Adolfa Bichterle, właściciela Sołtystwa,  z ewangeliczką Marthą Eugenią Schmidt (1886),
  • 45-letniego wdowca Leona Różyckiego, adwokata, z Eleonorą Midowicz (1914).

Natomiast najgłośniejszy międzywojenny ślub zawarty między chocznianami został opisany w „Kronice wsi Chocznia” przez Józefa Turałę. Odbył się w 1937 roku. Panem młodym był 30-letni Władysław Guzdek, restaurator z  Bielska, a panną młodą jego kuzynka Elżbieta Ścigalska, lat 21. Turała opisał to wydarzenie tak:

Oto w dzień ślubu w roku 1937 z Bielska do Choczni do domu mamy Ścigalskiej, gdzie jest narzeczona, przyjeżdża cały sznur aut, a z niemi Władek Guzdek z kilku znajomemi wraz z orkiestrą cygańską. Zabierają gości weselnych i jadą znów przez wieś do Kościoła, który jest rzęsiście oświetlony i pięknie udekorowany kwiatami. Za chwilę odbywa się uroczysty ich ślub, poczem młoda para, a z nią goście weselni wychodzą z Kościoła, młodzi odbierają gratulacje i życzenia, poczem wszyscy wsiadają do samochodów i cały ich sznur jedzie gościńcem do Bielska, gdzie pod „Czarnym Orłem” następuje powitanie młodej pary i gości weselnych, wprowadzenie wszystkich do pięknie udekorowanej Sali, w której następuje uroczyste przyjęcie, zakrapiane szampanem i zabawa. Bawiono się przepięknie do rana i swobodnie, bo lokal dla innych osób był zamknięty. Tak to Władek Guzdek w swoich ambicjach doszedł do stanowiska i zrealizował swój plan ślubu, jaki podpatrzył w Oświęcimiu jeszcze jako młody chłopiec. (…) Przebywając w Zakładzie Salezjanów w Oświęcimiu był świadkiem uroczystego ślubu księżnej Czartoryskiej, w którym brało udział dużo osób z ówczesnej arystokracji. Na ślub przyjechała młoda para i goście weselni samochodami, było pełno kwiatów, przygrywała kapela cygańska, Kościele ślub odbył się bardzo uroczyście, poczem goście odjechali z młodą parą również samochodami. Fakt ten utkwił młodemu Władkowi na długo w pamięci i już wtedy, gdy był na tej uroczystości, przyrzekł sobie w duchu, że jak kiedyś i on będzie się żenił, to ślub jego w podobny sposób musi się odbyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz