piątek, 30 sierpnia 2019

Zwyczaje i wierzenia ludowe z przeszłości cd.

Kilka kolejnych przykładów wierzeń i zwyczajów ludowych z Choczni, spisanych przez dziewiętnastowiecznych folklorystów.
Tego tematu dotyczyły wcześniejsze notatki:
  • Wierzenia i zwyczaje ludowe w XIX wieku- link
  • Zwyczaje i obyczaje w dawnej Choczni - link
  • Zwyczaje ludowe z przeszłości - "Maj" - link
  • O strzygoniach - link
----
  • Kto pierwszy raz na wiosnę ujrzy jaskółkę, niech naciera sobie oczy jakąkolwiek wodą, nawet śliną, aby go oczy nie bolały
  • Od bólu oczu chronią też kobiety noszone przez nie na szyi korale
  • Gdy pasterz pasie pierwszy raz na wiosnę, powinien mieć buty na nogach, by bydło raci nie zbijało (nie uszkadzało kopyt)
  • Gdy bydło ma wyjść pierwszy raz w pole na świętego Jerzego (23 kwietnia) gospodyni daje pasterzowi do kieszeni dwa gotowane jaja, które ma oddać pierwszemu napotkanemu ubogiemu, by ten uprosił Boga, żeby się bydło darzyło
  • Na kilka dni przed uroczystością Matki Bożej Zielnej zbierają zioła po łąkach, zaroślach i miedzach, ale tylko w swoich obszarach. Ze zbieraniem ziół uwijają się dziewczęta żwawo, bo gospodynie, które je na zbiórkę wysłały, za złą wróżbę biorą, gdy dziewczyna niewiele ziela uzbiera. Ziela zbierają tylko do południa, albowiem po południu czarownice zwykły zbierać
  • By drzewa owocowe dobrze rodziły obsypuje je się po jutrzni (liturgii odmawianej o wschodzie słońca) makiem święconym poprzedniego roku na Matkę Boską Zielną (15 sierpnia)
  • Wianki oświęconego na Boże Ciało siedmiorakiego ziela (rozchodnik, lubczyk, przywrotek, targownik, macierzanka, kupalnik i dzwonek) używa się jako lekarstwo dla ludzi i bydła, okłada się też nimi chałupę
  • Idąc do kościoła w wigilię Bożego Narodzenia zbierają owoce głogu, które jedzą przed wieczerzą, aby uchronić od bólu gardła i ust
  • Gdy psy wyją pod oknami, ktoś w tym domu umrze
  • Kruk lub wrona kraczące komuś nad głową wrózy mu rychłą śmierć- by jej zapobiec należy się przeżegnać i powiedzieć "obyś się ozdarła od d...py do garła"
  • Kret ryjący tuż pod progiem chałupy zwiastuje, że ktoś z domowników umrze
  • Nie ścina się drzewa, na którym są owoce, albowiem nieurodzaj to na cały sad przynosi i brak szczęścia dla jego właściciela
  • Do okadzania kobiety w połogu używają suszonego ziela werbeny, zwanej koszyczkami Najświętszej Panny, której przypisują moc uspokajającą i chłodzącą
  • Kobieta ciężarna nie powinna przypatrywać się rzeczom brzydkim, kalekom lub oprawianym zwierzętom, bo dziecko urodzi się potworem. Nie powinna uczestniczyć też w pogrzebach, bo dziecko urodzi się martwe
  • Przed porodem trzeba ugotować koguta na rosół i dać zjeść położnicy w przekonaniu, że poród będzie szczęśliwy
  • Gdy dziecko ssie mleko matki przez dwa Wielkie Piatki, to w przypadku chłopca wyrośnie na złodzieja, a gdy to dziewczynka, będzie nierządnicą
  • Aby dziecko zaczęło wcześnie mówić, matka świeżo po komunii musi chuchnąć trzy razy do ust niemowlaka
  • Nie należy się kąpać w rzece, potoku lu w stawie przed dniem św. Jana Chrzciciela (24 czerwca), bo św. Jan jeszcze wody nie ochrzcił i kąpiący się może dostać wrzodów/boloków
  • Deszczówka marcowa oraz  woda zebrana w czasie czasie grzmotów i piorunów utrzymuje płeć piękną i chroni od piegów
  • Każdy człowiek musi mieć w sobie robaki, bo gdyby ich nie miał, toby nie żył. Robaki dostaje się, gdy się zje owoc robaczywy, słodkie pokarmy z miodem (szczególnie pierniki) lub gdy pije się wodę robaczywą. Na każdym nowiu robaki w człowieku odżywają, sprawiając różne przypadłości: wzdęcie brzucha i jego bolenie, zapychają gardło, a nawet mogą przedziurawić serce. Najlepszym lekiem na robaki jest wódka, w której moczy się przez tydzień czosnek.

środa, 28 sierpnia 2019

Nieznana śpiewaczka ludowa

W "Tygodniowym przekładańcu" krakowskiego Echa z 3 listopada 1954 roku znalazł się także fragment poświęcony śpiewaczce ludowej z Choczni.
Autor "przekładańca" o pseudonimie Romar napisał między innymi:

Na swojską nutę
Piekno górskiego regionu i jego obyczajów ujawniać trzeba także i w innych dziedzinach. Polskie Radio od dawna urządza raidy po „zabitych deskami" zakątkach naszego kraju i nagrywa tam, zachowane w nieskażonej formie piosenki ludowe. Warto, aby ekipa ta zaglądnęła i do wadowickiej wsi Choczni Górnej, gdzie wiekowa staruszka, lat już sobie 90 liczy- Spytkowska, jest chodzącą „rozgłośnią" piosenek tamtejszego regionu.
Słuch ma dobry, głos też - można by w jej wykonaniu utrwalić na taśmie niejedną oryginalną melodię i upowszechnić później przez któryś z naszych czołowych zespołów pieśni i tańca.
A może da się z melodii Spytkowskiej skorzystać na II Podhalańskim Popisie Konkursowym Ludowych Muzyk Góralskich, który będzie punktem kulminacyjnym obchodu, związanego z rocznicami: 60-lecia śmierci Sabały, 65-lecia zgonu Tytusa Chałubińskiego i z 75 rocznicą założenia szkoły snycerskiej w Zakopanem?

Kim była owa Spytkowska, o której pisze Echo sprzed 65 lat?

Urodziła się w Choczni 21 grudnia 1865 roku i na chrzcie otrzymała imię Wiktoria. Jej rodzicami byli Józef Spytkowski (1843-1907) i Anna Spytkowska z domu Piątek (1834-1896).
Wiktoria była najstarsza z rodzeństwa- miała dwóch braci: Jana Mikołaja i Wawrzyńca oraz trzy siostry: Magdalenę, Mariannę (później po mężu Wnęk) i Annę.
Mieszkała w drewnianej chałupie w środkowej części wsi, która nie była wcale miejscowością "zabitą dechami", jak pisze Romar.
W pamięci najstarszej generacji żyjących chocznian zapisała się osoba zatrudniająca się do dorywczych prac u choczeńskich gospodarzy, a ponadto parająca się zielarstwem i wróżeniem. 
Regularnie uczestniczyła w pielgrzymkach do Kalwarii Zebrzydowskiej. Gdy nie miała już siły przemierzać kalwaryjskich dróżek, wybierała się nadal na Wielkanocne Misteria Męki Pańskiej i odpust, chętnie godząc się na pilnowanie rzeczy innych pielgrzymów z Choczni.
W okresie poprzedzającym Wielkanoc odwiedzała choczeńskie domy oferując baranki do koszyczka. Stąd wzięło się powiedzenie, że w Choczni "na Boże Narodzenie chodzi organista z opłatkami, a na Wielkanoc Spytkosconka z baranami".
Nie była kojarzona natomiast z jakimś szczególnym talentem wokalnym i znajomością pieśni ludowych, czy religijnych. Z pewnością mając 90 lat i dobrą pamięć znała wiele pieśni i przyśpiewek, tak, jak większość starszych mieszkanek Choczni w tym czasie. Na tyle dużo, by zrobić wrażenie ich znajomością na redaktorze Echa, który napisał o niej w gazecie.
Można wspomnieć jeszcze, że na temat Wiktorii Spytkowskiej krążyły w Choczni zaskakujące wieści, które trudno obecnie zweryfikować.
Przez większość swojego życia Wiktoria Spytkowska miała pracować jako służąca "gdzieś w świecie". Faktem jest, że do Choczni powróciła dopiero na kilka lat przed wybuchem II wojny światowej. Co zastanawiające, wejście wojsk niemieckich do Choczni i początek okupacji Spytkowska miała powitać z entuzjazmem. Również niemieccy okupanci byli ponoć dla niej życzliwi i okazywać jej sympatię.
Może stąd wzięły się sensacyjne pogłoski, jakoby Spytkowska miała być na przełomie XIX i XX wieku opiekunką młodego Adolfa Hitlera?
Oficjalne biografie führera III Rzeszy milczą na jej temat, choć nazwiska jego nianiek i opiekunek są w nich podawane. Ponieważ w każdej tego typu pogłosce bywa ziarno prawdy, nie jest całkiem wykluczone, że Spytkowska, pracując jako służąca w czasach austro- węgierskich rzeczywiście zetknęła się kiedyś z rodziną Hitlerów mieszkającą w Leonding.
Wiktoria Spytkowska zmarła dwa lata po artykule w Echu- 16 maja 1956 roku-  i spoczęła na cmentarzu w Choczni. Jej grób nie zachował się do czasów współczesnych.



poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Nauczyciele z Choczni- Józef Balon

4 lipca 1849 roku w rodzinie Marcina Balona i jego żony Salomei z Guzdków przyszedł na świat chłopiec, któremu nadali imię Józef. 
Balonowie mieli wcześniej dwoje dzieci, a później jeszcze czworo, ale ostatecznie dorosłości dożył jedynie Józef i jego młodszy brat Antoni (1857-1926).
Józef musiał być uzdolnionym dzieckiem, skoro po ukończeniu choczeńskiej szkoły ludowej rodzice zdecydowali się kształcić go dalej. 
Od 1864 roku uczęszczał do Gimnazjum św. Anny w Krakowie, które ukończył maturą w 1872 roku.
W latach 1872-1876 studiował na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. 
Od 1877 bezpłatnie aplikował natomiast jako nauczyciel w gimnazjum św. Anny- tym samym stał się pierwszym w historii nauczycielem urodzonym w Choczni, który prowadził zajęcia w szkole średniej.
W 1879 roku poślubił w Krakowie Helenę z Ludwińskich.
W tym samym roku Balon zdał w Krakowie państwowy egzamin nauczycielski (przedmiot główny matematyka, poboczny fizyka). Następnie przez pięć lat uczył jako zastępca nauczyciela w gimnazjum w Jaśle. Był tam także prezesem filii Towarzystwa Pedagogicznego i Towarzystwa Oświaty Ludowej oraz dyrektorem miejscowego kółka rolniczego. 
Zmarł 19 października 1885 roku "po krótkiej słabości" i dwa dni później spoczął na cmentarzu w Jaśle.
Pozostawił po sobie syna Adama, przyszłego sędziego, który w chwili śmierci ojca miał zaledwie 16 miesięcy.

W nekrologu Józefa Balona, opublikowanym przez Gazetę Lwowską, przeczytać można między innymi:

Należał on zawsze do tych chętnych, którzy odczytami, wykładami popularnymi i innymi środkami starali się zaznajomić z celem towarzystwa oświaty ludowej, zjednać mu zwolenników i przysporzyć funduszów.
Ta jego bezinteresowna praca, prawość charakteru, ciche i spokojne postępowanie, zjednały mu miłość i przywiązanie młodzieży, powszechne poważanie i przyjaźń u kolegów i w szerszych kołach publiczności, a śmierć jego dotknęła serdecznym żalem i boleścią wszystkich, którzy z nim i pod nim pracowali i z nim się stykali. To też grono nauczycielskie, młodzież gimnazjalna i mieszkańcy miasta uczcili pamięć zacnego kolegi, dzielnego nauczyciela i prawego obywatela, oddając mu w dzień pogrzebu w okazały sposób ostatnią przysługę chrześcijańską. Niemniej i grona nauczycielskie oceniły zasługi cichego i skrzętnego pracownika w zawodzie nauczycielskim, gdyż chętnie pośpieszyły z hojną koleżeńską pomocą dla biednej pozostałej rodziny nieboszczyka.