Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwyczaje ludowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwyczaje ludowe. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 stycznia 2024

Boży Obiad - zapomniany zwyczaj

 

Z określeniem „Boży Obiad” zetknąłem się po raz pierwszy przeglądając kolejne pozycje spadku po chocznianinie z Zawala Pawle Wątrobie, które zapisano w choczeńskiej Księdze Sądowej pod tytułem „Inwentarz roku 1797 dnia 10 października po zmarłym dnia 29 września roku bieżącego we wsi Choczni do Państwa Rudz należącey pod numerem domu 204 Pawle Wątrobie”.  

Autorzy spisu masy spadkowej wymieniając zwierzęta gospodarskie należące do zmarłego obok konia, źrebaka, trzech krów i wieprzka podają również „jałówkę iedną na Boży Obiad”. Natomiast wśród długów zmarłego, które mieli pokryć jego spadkobiercy, znalazły się także 2 złote „ryńskie” i 44 krajcary za wódkę z karczmy oraz 1 złoty i 12 krajcarów „za wino Panu Dziewińskiemu”, które miały być podawane na tymże Bożym Obiedzie.

Jak można się domyślić, Boży Obiad miał być uroczystą stypą po zmarłym Pawle Wątrobie. Od dzisiejszych posiłków po pogrzebach Boży Obiad różnił się tym, że oprócz krewnych zmarłego, jego przyjaciół i sąsiadów uczestniczyli w nim również na tych samych prawach zupełnie obcy Pawłowi Wątrobie żebracy, włóczędzy, ubodzy i inwalidzi, czyli ludzie o specjalnym statusie, wykluczeni z normalnego życia wsi. Wynikało to z religijnego nakazu, by ‎„głodnego‎ ‎nakarmić,‎ ‎pragnącego‎ ‎napoić’’. Uczestnicy Bożego Obiadu nie tylko ucztowali, ale i modlili się za duszę zmarłego oraz śpiewali pobożne pieśni. Ucztowano tak długo, aż zjedzono wszystkie przygotowane potrawy i wypito zgromadzone trunki. Pozostałe okruchy nie wolno było wysypywać kurom, tylko dokładnie zebrane przeznaczano dla dzikiego ptactwa. 

Na urządzenie tak wystawnej uroczystości po śmierci zmarłego mogły sobie pozwolić tylko bardziej zamożne rodziny choczeńskie. Być może mniej majętni chocznianie urządzali Boże Obiady w formie składkowej w oderwaniu od daty konkretnego pogrzebu, ucztując i modląc się jednocześnie za kilku zmarłych w wybranym terminie, na przykład jesienią po posprzątaniu wszystkiego z pól. Tak praktykowano to na przykład na Kujawach. Wydaje się, że Boże Obiady nie były jednak często organizowane. Badacze zwyczajów ludowych podają, że w Grywałdzie w Pieninach w pamięci najstarszych mieszkańców tej wsi ankietowanych w latach 30. XX wieku zachowały się jedynie cztery Boże Obiady.

Ten zwyczaj, potwierdzony w Choczni pod koniec XIX wieku, wywodził się zapewne z czasów przedchrześcijańskich. Występował kiedyś powszechnie w Polsce, o czym świadczą historyczne doniesienia z Kujaw, Wielkopolski, Mazowsza, Kielecczyzny, Podhala i Spisza. Do dziś Boże Obiady urządzane są w Puszczy Zielonej na Kurpiach.

Oczywiście Boże Obiady, zwane również Bożymi Chlebami, w różnych lokalizacjach przybierały rozmaite formy. Mogły być organizowane nie tylko zaraz po pogrzebie, ale także 40 dni, czy rok po tym wydarzeniu oraz w imieniny zmarłego. Jak wspomniano wyżej, mogły mieć również charakter ogólnej uroczystości za kilku lub nawet wszystkich zmarłych na przykład w danym roku i odbywać się jesienią, w Zaduszki lub w Wielki Czwartek.  W przywoływanym już Grywałdzie Boże Obiady urządzały również starsze osoby jeszcze żyjące, traktując je jako pokutę za winy popełnione w czasie całego życia i z myślą o wyjednaniu łask bożych dla siebie lub swoich potomków. Odbywały się zarówno w domach zmarłych, jak i w karczmach, czy w wybranych budynkach, ale także pod gołym niebem. Badacz kultury ludowej Oskar Kolberg podaje, że w Szydłowcu i Ostrowcu Świętokrzyskim na karczemnym Bożym Obiedzie po pogrzebie proszono wdowę do tańca - był to prawdopodobnie rodzaj chodzonego. Rodziny urządzające Boże Obiady nabywał‎y ‎w‎ ‎okolicy niezmiernej‎ ‎powagi‎ ‎i‎ ‎szacunku.‎ ‎Twierdzono,‎ ‎iż‎ ‎urządzeniem‎ ‎takiej‎ ‎uczty‎ ‎można‎ ‎było‎ ‎duszę‎ ‎jednego z‎ ‎rodziców‎ ‎nawet‎ ‎z‎ ‎piekła‎ ‎wybawić. 

Z Bożymy Obiadami są związane także dwa powiedzenia ludowe:

- pomoże jak Boży Obiad umarłemu,

- skrobać ziemniaki jak na Boży Obiad (czyli za dużo).

Wydaje się, że zwyczaj Bożych Obiadów zaniknął w Choczni w XIX wieku, choć  jego pewne elementy były nadal kultywowane. Na przykład w przytaczanym kiedyś testamencie Mikołaja Pietruszki z 1901 roku znalazł się zapis, że jego spadkobiercy mają dać zemleć do młyna korzec żyta i pół korca pszenicy, a z otrzymanej mąki powinni upiec chleb i rozdać go jako jałmużnę ubogim po mszy świętej odprawionej za jego duszę. Pewne echa Bożych Obiadów widać także w zwyczajach wigilijnych (pusty talerz dla wędrowca/duszy zmarłego członka rodziny, symbolika niektórych potraw, itp.).

środa, 15 stycznia 2020

Zwyczaje związane z Nowym Rokiem

Dziewiętnastowieczny folklorysta Eugeniusz Janota w opracowaniu "Lud. Jego zwyczaje i obyczaje" zawarł kilka odniesień do obrzędowości związanej z początkiem nowego roku w Choczni:

Piekąc chleb na Nowy Rok, dla każdego członka rodziny robią jeden bochenek, dla każdego ze sług kukiełkę, a dla pasterza lub pasterki robią tak zwana oborę, to jest, ile mają sztuk bydła, tyle narobią klusek i obsadzają niemi naokoło placek, w środku zaś umieszczona oznacza pasterza lub pasterkę. To pieczywo rozdaje się ludziom w przeddzień Nowego roku. Gdyby się przypadkiem coś zepsuło z tego pieczywa, ma to być znakiem, że właściwa osoba będzie chorowała, a gdyby zgoła przeznaczone dla kogo pieczywo zginęło, śmierć mu wróżą.
Po upieczeniu tych tak zwanych nowych lat kładą na piec chlebowy węgle żarzące w tylu kupkach, ile stajań (odległości przebytych przez pracującego konia między odpoczynkami- uwaga moja) mają już zasianych lub dopiero obsiewać i zasadzać będą. Z której kupki najwięcej zostanie popiołu, z stajania oznaczonego tą kupką ma być najwięcej zboża. 

Wodą święconą w wigilią Trzech Króli kropią dom, potem wszyscy z niej piją. aby dobrze spali; używają jej także do pokropienia nowo nabytego bydła, tudzież gdy się bydło na wiosnę pierwszy raz w pole wypuszcza.

Od Nowego roku do Trzech Króli bywa zwyczaj , że przyszedłszy jeden do drugiego, skoro tylko drzwi otworzy, mówi: „Na szczęście, na zdrowie na ten Nowy rok, aby was nie bolała głowa ani żaden bok, żebyście byli zdrowi cały rok, aby się wam rodziła pszenica, groch i żytko, a na ostatku wszytko."

Życzenia noworoczne w podanej przez Janotę formie lub nieco zmodyfikowanej były wygłaszane również przez kolędników odwiedzających domy chocznian.
Popularne było chodzenie od domu do domu z własnoręcznie przygotowaną szopką, a znacznie rzadsze odwiedzanie domostw przez przebierańców, urządzających całe przedstawienia, nawiązujące zarówno do treści religijnych/biblijnych, jak i choczeńskiej codzienności.
W skład takiego zespołu przebierańców wchodzili między innymi: żołnierz/żandarm, śmierć z kosą, wysmarowany sadzą rogaty diabeł, wyposażony w widły, Herod i anioł. Diabeł usiłował wysmarować sadzą wszystkie przyglądające się mu dziewczyny oraz dzieci, a na koniec nabijał Heroda na widły i przeganiał go z izby ze słowami: " Za twe grzechy, za twe zbytki, idź do piekła, boś ty brzydki".

Charakterystyczne były też przyśpiewki kolędnicze z prośbą o obdarowanie kolędujących- na przykład:

Mości gospodarzu, domowy szafarzu
Dej chleba białego i masła do niego 
Każ stoły nakrywać i talerze zmywać !
Hej, kolędą kolęda!

Każ dać obiad hojny, boś pan bogobojny
Kaczka do rosołu, sztuka mięsa z wołu
Z gęsi przysmażanie, zjemy to mospanie
i comber zajency i do niego wiency !
Hej, kolęda, kolęda ! 

Dla większej ochoty, dej czerwony złoty,
Albo talar bity, będziesz znakomity
Dej i żupan stary, byle jeszcze cały ! 
Hej, kolęda, kolęda! 

Mości gospodarzu, domowy szafarzu
Każ spichrze otworzyć i miechy nasporzyć
Żyta ze trzy wory i woły z obory !
Hej, kolęda, kolęda! 

Mości gospodyni, domowa mistrzyni
Okaż swoją łaske, każ nam dać kiełbaske  
Którą kiedy zjemy, to podziękujemy
Jeżeliś nie sknera, dej jaj kope, sera !
Hej kolęda, kolęda !

Mości gospodarzu, domowy szafarzu
nie bądź tak ospały, racz nam dać gorzały
dobrej z alembika i do niej piernika !
Hej kolęda, kolęda !

Natomiast w podziękowaniu za otrzymaną kolędę, czasem z sugestią, że gospodarze mogliby jeszcze coś dołożyć, śpiewano tak:

Za kolędę dziękujemy !
Zdrowia, szczęścia wam życzymy !
Byście byli szczęśliwymi oraz błogosławionymi na ten Nowy Rok !

U powały wisi sadło- dejze Boże zeby spadło !
Zebyśmy sie podzielili, wincy do nik nie chodzili !
Na ten Nowy Rok !

A w tej chałpie corno kura !
Zarosła jej w d... dziura !
Nie bendzie im jojek niesła na tyn Nowy Rok !
tabacka i groch ! tabacka i groch !

Powyższe trzy przykłady podane zostały przez Ireneusza Ramendę, któremu przekazał je z kolei ojciec Aleksander i dziadek Stefan Świętek.

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Dawne zwyczaje i wierzenia związane ze Świętami Bożego Narodzenia

Ten temat poruszany był już w notatkach:

ale w Choczni istniało więcej zwyczajów i wierzeń związanych ze Świętami Bożego Narodzenia, które dziś uległy zapomnieniu. Przeczytać o nich można na przykład w dawnych rocznikach "Ludu"- organu Towarzystwa Ludoznawczego ze Lwowa:
  • Jeżeli w Boże Narodzenie jasno, to będzie w stodole ciasno (czyli urodzaj- uwaga moja), jeżeli chmurno, to durno.
  • Jeżeli w Wigilię niebo jest pochmurne, to następnego roku biedne dziewczęta wydawać się będą, a jeżeli pogodne, to bogate.
  • Jaka pogoda w Wigilię, taka przez cały następny rok.
  • Jak w Boże Narodzenie jest wiatr, to w nadchodzącym roku będzie mór (czyli zaraza- uwaga moja).
  • Podłaźniczkę, to jest choinkę zawieszoną na Boże Narodzenie u powały przystraja się tuż przed wieczerzą wigilijną jabłkami. Wedle przesądu ludowego w Choczni, jabłka pozostałe na podłaźniczce święci się w dniu św. Błażeja  (3 lutego - uwaga moja) i zjada przeciwko bólowi ust.
  • Bólowi ust miało zapobiegać również zjedzenie w Wigilię owoców głogu, najlepiej zerwanego rano, podczas drogi do kościoła.
  • Natomiast remedium na ból zębów było wbicie w Wigilię gwoździa we framugę drzwi lub inny drewniany element domostwa.
  • W Choczni stół wigilijny zasłany był sianem, ustawiano na nim świece i wierzono, że „gdyby w czasie wieczerzy wigilijnej świeca sama zgasła, śmierć to któremuś z obecnych zapowiada."
  • Jakiś w Wilię (Wigilię), takiś w cały rok. Kto by się w Wilię pogniewał, ściągnąłby na siebie gniew przez cały rok.
  • Szczególnie uważać na swoje zachowanie w Wilię powinny dzieci, ponieważ ewentualna kara cielesna powtarzałaby się przez cały rok ("w Wilię chłopców biją, a w Święta dziewczęta").
  • W Wigilię należało wstać wcześnie, by nie być ospałym cały rok.
  • Należało spróbować każdej potrawy wigilijnej, choćby trochę, a co pozostało, zjadano następnego dnia.
  • Podczas spożywania wieczerzy wigilijnej należało zachowywać się cicho- jedynie gospodarz mógł odezwać się głośniej. Czyniono to dlatego, by nie było w domu kłótni przez cały rok.
  • Należało uważać, by podczas spożywania wieczerzy wigilijnej nie spadła komuś łyżka, ponieważ wróżyło mu to śmierć w przeciągu następnego roku. Taki sam efekt mogło spowodować wstanie i odejście od stołu przed spożyciem wieczerzy- wyjątkiem była tu gospodyni donosząca potrawy na stół.
  • Śmierć w przeciągu następnego roku wróżono także podczas Wigilii z soli. Usypywano na deseczce tyle kupek soli, ile osób zasiadało do wieczerzy i wsuwano ją pod stół. Po jutrzni (modlitwie odmawianej przed wschodem słońca- uwaga moja) wyjmowano deseczkę i czyja kupka soli była najbardziej wilgotna, ten mógł spodziewać się najgorszego.
  • W Wigilię można było również wywróżyć sobie charakter przyszłego partnera (najczęściej męża). Należało podejść do płotu i dotykać po kolei wszystkich sztachet. Jeżeli ostatnia dotknięta okazała się być chropawa, to taki miał być też przyszły partner. Lepiej oczywiście, by ostatnia sztacheta była w dotyku gładka.
  • Po wieczerzy można było zaczerpnąć wody z dna Choczenki, Konówki lub najbliższego strumyka. Jeżeli wyciągnięto z niej ziarnko zboża, to wróżyło to urodzaj.
  • Z każdej potrawy wigilijnej ubierano trochę dla bydła, za wyjątkiem potraw z grochem, by się bydło w lecie nie gziło (nie wpadało w szał od ukłuć owadów- uwaga moja). 
  • W św. Szczepana (drugi dzień Świąt) karmiono kury, podając im w obręczy pozostały z wieczerzy wigilijnej groch, by jaj nie roznosiły po cudzych domach lub stodołach.
  • W ten dzień wcześnie starały się wstać niezamężne dziewczęta i wysypać coś dla dzikiego ptactwa. Z której strony ptaki nadleciały,  z tej miał pochodzić przyszły mąż.
  • Poświęcony w dzień św. Szczepana owies zanoszono i wysiewano na pole, mówiąc przy tym: "Uciekaj diable z ostem, bo idzie św. Szczepan z owsem!"
Część z tych zwyczajów i wierzeń przypomniała też Joanna Pytlowska-Bajak w wydanej niedawno książce "Dusza moja czuje się tutaj jak w domu".

piątek, 30 sierpnia 2019

Zwyczaje i wierzenia ludowe z przeszłości cd.

Kilka kolejnych przykładów wierzeń i zwyczajów ludowych z Choczni, spisanych przez dziewiętnastowiecznych folklorystów.
Tego tematu dotyczyły wcześniejsze notatki:
  • Wierzenia i zwyczaje ludowe w XIX wieku- link
  • Zwyczaje i obyczaje w dawnej Choczni - link
  • Zwyczaje ludowe z przeszłości - "Maj" - link
  • O strzygoniach - link
----
  • Kto pierwszy raz na wiosnę ujrzy jaskółkę, niech naciera sobie oczy jakąkolwiek wodą, nawet śliną, aby go oczy nie bolały
  • Od bólu oczu chronią też kobiety noszone przez nie na szyi korale
  • Gdy pasterz pasie pierwszy raz na wiosnę, powinien mieć buty na nogach, by bydło raci nie zbijało (nie uszkadzało kopyt)
  • Gdy bydło ma wyjść pierwszy raz w pole na świętego Jerzego (23 kwietnia) gospodyni daje pasterzowi do kieszeni dwa gotowane jaja, które ma oddać pierwszemu napotkanemu ubogiemu, by ten uprosił Boga, żeby się bydło darzyło
  • Na kilka dni przed uroczystością Matki Bożej Zielnej zbierają zioła po łąkach, zaroślach i miedzach, ale tylko w swoich obszarach. Ze zbieraniem ziół uwijają się dziewczęta żwawo, bo gospodynie, które je na zbiórkę wysłały, za złą wróżbę biorą, gdy dziewczyna niewiele ziela uzbiera. Ziela zbierają tylko do południa, albowiem po południu czarownice zwykły zbierać
  • By drzewa owocowe dobrze rodziły obsypuje je się po jutrzni (liturgii odmawianej o wschodzie słońca) makiem święconym poprzedniego roku na Matkę Boską Zielną (15 sierpnia)
  • Wianki oświęconego na Boże Ciało siedmiorakiego ziela (rozchodnik, lubczyk, przywrotek, targownik, macierzanka, kupalnik i dzwonek) używa się jako lekarstwo dla ludzi i bydła, okłada się też nimi chałupę
  • Idąc do kościoła w wigilię Bożego Narodzenia zbierają owoce głogu, które jedzą przed wieczerzą, aby uchronić od bólu gardła i ust
  • Gdy psy wyją pod oknami, ktoś w tym domu umrze
  • Kruk lub wrona kraczące komuś nad głową wrózy mu rychłą śmierć- by jej zapobiec należy się przeżegnać i powiedzieć "obyś się ozdarła od d...py do garła"
  • Kret ryjący tuż pod progiem chałupy zwiastuje, że ktoś z domowników umrze
  • Nie ścina się drzewa, na którym są owoce, albowiem nieurodzaj to na cały sad przynosi i brak szczęścia dla jego właściciela
  • Do okadzania kobiety w połogu używają suszonego ziela werbeny, zwanej koszyczkami Najświętszej Panny, której przypisują moc uspokajającą i chłodzącą
  • Kobieta ciężarna nie powinna przypatrywać się rzeczom brzydkim, kalekom lub oprawianym zwierzętom, bo dziecko urodzi się potworem. Nie powinna uczestniczyć też w pogrzebach, bo dziecko urodzi się martwe
  • Przed porodem trzeba ugotować koguta na rosół i dać zjeść położnicy w przekonaniu, że poród będzie szczęśliwy
  • Gdy dziecko ssie mleko matki przez dwa Wielkie Piatki, to w przypadku chłopca wyrośnie na złodzieja, a gdy to dziewczynka, będzie nierządnicą
  • Aby dziecko zaczęło wcześnie mówić, matka świeżo po komunii musi chuchnąć trzy razy do ust niemowlaka
  • Nie należy się kąpać w rzece, potoku lu w stawie przed dniem św. Jana Chrzciciela (24 czerwca), bo św. Jan jeszcze wody nie ochrzcił i kąpiący się może dostać wrzodów/boloków
  • Deszczówka marcowa oraz  woda zebrana w czasie czasie grzmotów i piorunów utrzymuje płeć piękną i chroni od piegów
  • Każdy człowiek musi mieć w sobie robaki, bo gdyby ich nie miał, toby nie żył. Robaki dostaje się, gdy się zje owoc robaczywy, słodkie pokarmy z miodem (szczególnie pierniki) lub gdy pije się wodę robaczywą. Na każdym nowiu robaki w człowieku odżywają, sprawiając różne przypadłości: wzdęcie brzucha i jego bolenie, zapychają gardło, a nawet mogą przedziurawić serce. Najlepszym lekiem na robaki jest wódka, w której moczy się przez tydzień czosnek.

piątek, 25 maja 2018

Zwyczaje i obyczaje w dawnej Choczni

Ciekawym źródłem informacji o zwyczajach i obyczajach w dawnej Choczni jest "Kronika wsi Chocznia" Józefa Turały, przekazana przez autora parafii Chocznia w 1984 roku.

W I tomie tej kroniki przeczytać można między innymi, że:

(...) chleb zawsze był otoczony największym szacunkiem i nazywano go świętym. Zasiadając do posiłku mężczyźni zawsze zdejmowali nakrycie z z głowy, każdy żegnał się, a jeśli przypadkowo kawałek chleba , czy nawet drobna kruszyna spadła na podłogę lub na ziemię, to podnoszono ją z szacunkiem i całowano ją, jakby dla przeproszenia za zniewagę. W zamożniejszych domach gospodarzy dla większego szacunku chleb kładziono na białym obrusie lub na białej serwecie, zaś normalnie kładziono go na czystym stole.
Nieraz na wiosnę, w lecie, czy jesienią widziało się robotników rolnych, jak orali, czy siali zboże, czy też jak inne roboty w polu wykonywali, a gdy przyszła pora śniadania lub podwieczorku (na wsi nazywano "juzyna"), to gospodyni przynosiła im w kobiałce, czy w torbie posiłki.
Robotnicy wtedy wyprzęgali konie, ustawiali je gdzieś przy miedzy, czy przy drodze, dawali im jeść owies i siano, poczem sami siadali gdzieś obok, zdejmowali nakrycie z głowy, żegnali się i dopiero zaczynali jeść. O tej samej porze widziało się i w innych miejscach grupki podobnych robotników rolnych spożywających posiłki. Poczem chwilę jeszcze odpoczywali i brali się dalej do pracy (...)

Natomiast w tomie III Józef Turała w ten sposób omawia sposób odnoszenia się osób młodszych do starszych i prowadzenia konwersacji przy odwiedzinach:

(...) Gdy będąc dziećmi z domu wychodzili do kościoła lub do szkoły, to rodziców i babcię całowali w rękę i mówili "Zostańcie z Bogiem"- i tak samo było, gdy wracali do domu, to mówili "Pochwalony Jezus Chrystus" i też całowali ich w rękę. (...) Ja już studentem byłem i dochodziłem do matury, a także w ten sposób żegnałem i witałem rodziców, gdy wychodziłem i gdy wracałem do domu, czy też gdy przyjeżdżałem na wakacje, czy święta, to chwaląc Boga całowałem Mamę i Ojca w rękę, a następnie w twarz- w policzek z jednej i z drugiej strony (...)

(...) gdy rodzice posyłali dzieci, czy to do rodziny, czy też do sąsiadów i znajomych z jakimś poleceniem, to dzieci tak były wyuczone, że gdy przyszły do ich domu, to najpierw mówiły "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a następnie całowały w rękę tych krewnych, czy znajomych i sąsiadów, do których przyszły, a także i inne starsze osoby, jeśli one tam się znajdowały i wtedy dopiero dziecko śmiało wypowiadało, po co przyszło, jeszcze przez krótki czas odpowiadało na zadawane pytania, na przykład o zdrowiu rodziców, co porabiają, czy już w polu posiali?/posadzili ziemniaki?/posiekli zboża?/koniczyny?/wymłócili?/nawóz w pole wywieźli? (w zależności od pory roku), poczem już uważając, że sprawę załatwiło na odchodnem całowało w rękę krewnych, czy gospodarzy i mówiło "Zostajcie z Bogiem" i wychodziło (...)

Zwyczaj całowania w rękę był również powszechny w stosunku do księży i dotyczył nie tylko dzieci, ale i osób dorosłych. Pierwszym, który go zwalczał w Choczni był dopiero ksiądz wikary Leon Bzowski, sprawujący posługę w miejscowej parafii od 1932 roku. Przy próbach całowania ks. Bzowski chował ręce za siebie, tłumaczył, że takie zachowanie jest niehigieniczne i należy go stosować tylko w stosunku do płci pięknej i osób starszych.



czwartek, 29 marca 2018

Wielkanoc

Tradycyjnym zwyczajem związanym z Wielkanocą, podtrzymywanym w Choczni od co najmniej okresu międzywojennego, jest straż przy Grobie Chrystusa, którą pełnią w kościele parafialnym choczeńscy strażacy. Przed wojną byli to członkowie Straży Ogniowej, obecnie Ochotniczej Straży Pożarnej.
O tym zwyczaju wspomina w swoich wspomnieniach Ryszard Woźniak- link.

Lata siedemdziesiąte XX wieku- archiwum Ireneusza Ramendy
2017
Ciekawym zwyczajem wielkanocnym było również przenoszenie do domów poświęconego w Wielką Sobotę ognia. Zajmowali się tym kilku-i kilkunastoletni chłopcy, używając do tego celu wysuszonych hub, które wkładali od ogniska płonącego przed kościołem. Huby nie paliły się pełnym ogniem, a jedynie tliły. Aby nie zgasły w drodze do domu wywijano nimi dookoła, trzymając je oczywiście nie w dłoniach, a w przygotowanych wcześniej uchwytach z drutu lub słabo palnych linek, sznurków, czy łozy.
Ten zwyczaj kultywowany jest do dziś w kościele przy klasztorze ojców Karmelitów w Wadowicach.
Natomiast o innych tradycyjnych zwyczajach wielkanocnych- związanych miedzy innymi z mszą rezurekcyjną, przeczytać można w "Kronice wsi Chocznia" Józefa Turały lub w wymienionych wyżej wspomnieniach Ryszarda Woźniaka.












piątek, 23 grudnia 2016

Mało znany zwyczaj wigilijny

W części rodzin choczeńskich znany jest i niekiedy kultywowany stary zwyczaj wigilijny, z którym z kolei zapewne nie zetknęła się większości obecnych mieszkańców.
Zwyczaj ten polega na przywoływaniu do stołu wigilijnego wilka, co następuje po zakończeniu wszelkich przygotowań do wieczerzy wigilijnej i pojawieniu się na niebie wyglądanej z niecierpliwością pierwszej gwiazdki.
Tak opisuje to w swoich wspomnieniach z okresu przedwojennego chocznianin Ryszard Woźniak:

(...) Świat cały okryty jest białym całunem. Śnieg obsypał dachy domów i stodół; we wszystkich oknach – podobnie jak u nas - migocą jarzące się choinkowe światełka. Stajemy u węgła stodoły nad rzeką i spozieramy w niebo. Nad nami mrugają gwiazdy, a gdzieś pośród nich i ta betlejemska, która przyprowadziła do lichej stajenki trzech magów, aby oddali swój hołd nowo narodzonemu Zbawicielowi świata.
Przy tej okazji musi się stać zadość tradycji wołania wilka. Zgodnie z bardzo starą tradycją w wigilijny wieczór zapraszano wilka do wieczerzy, by go udobruchać i uchronić przed nim ludzi i zwierzęta domowe. Odbywało się to w ten sposób, że po zapadnięciu zmroku należało wyjść z domu i zawołać w stronę lasu:

- Wilku! Chodź ku nom jeść! Przydziesz - bedziesz, nie przydziesz - nie bedziesz!

Ponieważ wilk nie kwapi się z przyjęciem zaproszenia, wracamy nieco zmarznięci, lecz weseli do domu.(...)

W przypisie do tego tekstu autor wyjaśnia, że:

Kult wilka w okresie tzw. Godów był niewątpliwie echem dawnych wierzeń pogańskich. Słowianie zachodni i południowi zgodnie z tradycją zapraszali („wołali”) wilka do wieczerzy wigilijnej, by obłaskawić drapieżcę symbolizującego złą moc oraz uchronić przed nim ludzi i zwierzęta. Wilkom poświęcano też niektóre dni późną jesienią lub zimą, gdy stawały się bardziej napastliwe.

Z kolei na Podkarpaciu przywoływanie wilka przyjmowało nieco inną formę (za wprost.pl):

(...) Wśród tych zwyczajów, które dziś mogą budzić zdumienie, było zapraszanie na wieczerzę wilka z lasu. Drapieżniki z okolic Łańcuta, zapraszano np. na groch. "Najczęściej przy spożywaniu grochu gospodarz albo stawiał na oknie w miseczce trochę grochu i wołał wilka na wieczerzę, albo pukano w okno i wołano: 

>”Wilku, wilku z Kosiny przychodź na wiliję, jeśli nie przyjdziesz teraz, nie przychodź do roku<" 

Jak wyjaśnił Dariusz Drąg - kierownik Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie, to zapraszanie zwierzęcia miało uchronić przez cały nadchodzący rok gospodarza i jego dom od szkód wyrządzonych przez dzikie zwierzęta. (...)

Natomiast etnolog Ewa Tomaszewska z Muzeum Wsi Kieleckiej tak opowiada o tym zwyczaju (cytat z www.tygodnik-rolniczy.pl):

(...) Z niezwykle obecnym w obchodach Wigilii kultem przodków miał też związek zwyczaj przyzywania, przywoływania przez chłopa wilka. Gospodarz wychodził przed dom i wołał:
 „Wilku, wilku, chodź do grochu, jak nie przyjdziesz do grochu, abyś nie przyszedł, aż za rok”.
 Wilk symbolizował duszę, której obecności życzono sobie tego jednego dnia. Obcowanie ze światem duchów na co dzień uznawano za niebezpieczne, zaklinano więc wilka-duszę, by nie nawiedzał domostwa do kolejnej Wigilii. (..) 


Okazuje się, że to zwyczaj znany również na Ukrainie:


(...) Skądinąd w świadomości rolniczej zło i nieszczęście miały nie tylko oblicze „sił nieczystych”, bowiem w codziennej pracy zagrażały również siły natury, dzikie zwierzęta i choroby. W związku z tym kultywowano obrządek improwizowanego „zapraszania” ich do wspólnej wieczerzy, wykonywany przez pana domu. Stojącemu pod drzwiami gospodarzowi i tym razem towarzyszą wigilijne potrawy, które trzyma on w lewej ręce, zaś w prawej ściska bicz. Rytualne trzykrotne przywołanie: mrozu, wiatru i wilka, na które nikt nie odpowiada, stanowią ostatnie ogniwo obchodów na zewnątrz domu. Od tej chwili nie wolno było wychodzić na podwórze. Zaczynała się wigilia, ukraiński Swiat-weczir. (...) - cytat z www.geekweek.pl


Okres Bożego narodzenia i Nowego Roku w Choczni w 1872 roku- LINK.


poniedziałek, 21 grudnia 2015

Okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku w Choczni w 1872 roku

Przed około 140-stu laty sposób obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia w Choczni i związane z nim zwyczaje, różniły się nieco od tych, które znane są nam z czasów współczesnych.
Nie dekorowano choinek (znano tylko podłaźniki wieszane u sufitu), role prezentów świątecznych pełniły słodkie wypieki (kukiełki), orzechy i jabłka, opłatek dzielono po wieczerzy wigilijnej, zwanej zresztą obiadem, a oprócz tradycyjnego żuru podawano czasem i … piwo.
Jednak i wtedy okres świąteczny był czasem wyjątkowo ważnym, a Wigilia wręcz dniem magicznym, w którym wróżono na najbliższą przyszłość, w sprawach dla ówczesnych ludzi najważniejszych: śmierci, zamążpójścia, zbiorów, hodowli i urodzajów.
Świadczy o tym relacja chocznianina Szczepana Kumorka z 1872 roku, ze zbiorów etnograficznych krajoznawcy Bronisława Gustowicza. Rękopis ze spisaną relacją Kumorka zachował się w Muzeum Etnograficznym w Krakowie i dzięki uprzejmości jego pracowników może zostać tu zacytowany.

W wilię do Bożego narodzenia wyprawiają zwykli ludzie wieczór ucztę, którą pomimo że wieczór obchodzą, zowią obiadem. Przed tą ucztą nakrywają stół sianem, przypominając sobie przez to, że Chrystus Pan na sianie się urodził. Obiad ten składa się z wielu potraw, ale zawsze postnych. Po odmówieniu pacierzy zasiado ojciec z familią i sługami do stołu, na który zwykle donosi potrawy służąca, albowiem gospodyni nie rusza się z miejsca podczas tej uczty, bo nie chce się narażać na tę szkodę, żeby jej kury nie we własnym domu niosły, lecz gdzieindziej, po cudzych domach i zagrodach. Najsamprzód z polecenia gospodyni przynosi na stół służąca do ziemniaków barszcz, czyli żur z grzybami, potem groch okrągły i długi, dalej kluski z miodem itd., kończąc zwykle na kaszy lub rybach. Po obiedzie bierze ojciec familii opłatki, łamie i rozdaje najsamprzód żonie, dalej najstarszemu z dzieci, następnie młodszemu i tak postępuje, aż do sług. Potem rozdaje po kawałku kukiełki, następnie orzechy, jabłka, a czasem także i piwo.
Po obiedzie, czyli raczej po tej uczcie, wybiegają na ple dziewki i posłuchają, w której stronie najsamprzód pies zaszczeka- mniemają bowiem, że z tej strony przyjdzie do nich kawaler.
Gospodarze zaś wychodzą do pobliskiej wody lub kałuży, wkładają do błota rękę i wyciągają garść błota, oglądają i gdy znajdzie się w nim jakaś sierść lub włos, takiej barwy potem nabywają bydło, jakiej ten włos jest, bo sądzą, że takie się im bydło  najlepiej chować będzie.
Wkładają też deskę pod stół, na którą tyle nasypują kupek soli, ile w domu znajduje się osób. Po jutrzni wyciągają deskę i która kupka soli najbardziej jest zmokłą, tak sądzą (każda bowiem należy do kogoś), że ten nie doczeka drugiej wilii.
Obsypują też po jutrzni drzewa owocowe święconym makiem, ażeby lepiej rodziły owoce.
Wkładają też nóż pomiędzy dwa gatunki chleba, mianowicie między chleb żytni i pszeniczny. A od strony jakiego bochenka nóż zardzewieje, sądzą, że na to zboże będzie zaraza.
A w Boże Narodzenie jedzą kluski bardzo długie, ażeby kłosy zboża były wielkie.
W św. Szczepana dają kurom jedzenie na obręczy, ażeby na jednym miejscu jaja niosły.
To wszystko jednak nie bywa zapisane, tylko żyje w uściech ludu jako tradycja.

Opis wieczerzy wigilijnej podany przez Szczepana Kumorka dotyczy rodziny bogatych kmieci, o czym świadczy obecność służących w ich domu. W przypadku rodzin biedniejszych o takiej uczcie, jak relacjonuje Kumorek, nie mogło być mowy.

I jeszcze inne wierzenie świąteczne z dziewiętnastowiecznej Choczni, podawane w czasopiśmie „Lud”:


Jeżeli w wigilię Bożego Narodzenia przyjdzie pierwszy do chaty mężczyzna, oznacza to, że w tym roku będzie się domownikom szczęściło; jeżeli zaś pierwszą wejdzie kobieta, a w dodatku stara, nieszczęścia nie będą omijały mieszkańców tego domu. Szczególniejsze szczęście oznaczałyby w tym dniu odwiedziny Żyda lub Cygana, a już pewne nieszczęście przynoszą: Żydówka, Cyganka lub ksiądz. — Zupełnie takie samo wierzenie jest o dniu Nowego Roku.

środa, 28 października 2015

Wierzenia i zwyczaje ludowe w XIX wieku

Kilka przykładów wierzeń i zwyczajów ludowych z Choczni i najbliższej okolicy, spisanych przez dziewiętnastowiecznych folklorystów i opublikowanych w takich czasopismach jak: "Lud"- organ Towarzystwa Ludowego we Lwowie, czy "Wisła"- miesięcznik geograficzno- etnograficzny:
  • Gdy wchodzący do chaty zastanie domowników, którzy siedzą w koło stołu przy spożywaniu obiadu, lub wieczerzy, powinien odezwać się : „Rac Bóg zegnać" (Racz Bóg żegnać czyli błogosławić). Jedzący odpowiadają : „Pójdźcie ku nom obiadować ; natośmy siedli, abyśmy zjedli; nie domy sie odegnać". Po takim wstępie zaczyna się rozmowa. Dlaczegóż to? Oto, aby gość swym łakomym wzrokiem „nie urzekł" jedzących, co spowodować by mogło udławienie się ich, lub po prostu, to jadło "nie wyszłoby im na zdrowie". Troskliwość w tym względzie okazują nawet przy zwykłych powitaniach w chacie, bo pierwszem pytaniem jest: „Cós, pośniodaliście jus", lub poobiadowaliście jus" ? poczem następują dalsze pytania o zdrowie i rozmowa. 
  • Jeżeli gospodarz wprowadza kogoś do swej stajni, celem pokazania mu dobytku, co się jednak rzadko zdarza, powinien gość, nim spojrzy na bydło, splunąć trzy razy na ziemię w progu stajni, raz przed siebie, następnie w prawą i lewą stronę i powiedzieć: „Na psa urok", lub „Bez uroku". Inaczej mógłby swym wzrokiem nieszczęśliwym „urzec" bydło, a urok okazałby się w tem, że np. krowy straciłyby mleko, wyglądały chude i t. p. Nieraz słyszy się: „Jakem nieszczęśliwie wprowadziła do stajni tę kobietę, od tego czasu nie mogę niczego przychować, ani cieliczki, ani byczka, bo się nic nie darzy". 
  • Jeżeli podczas burzy wicher wyrwie drzewo z korzeniami, umrze ten na którego gruncie drzewo rosło.
  • Jak wyrwie drzewo owocowe z korzeniami, umierają dzieci.
  • Jeżeli w dzień św. Jakóba (25 lipca) pokażą się na niebie wielkie chmury, znak to nieomylny, że w zimie będą wielkie śniegi. 
  • Jeżeli w dzień św. 7 Braci śpiących (10 lipca) jest deszcz, będą ziemniaki gniły. 
  • W tłusty czwartek powinien każdy zjeść dziewięć razy po dziewięć klusek, aby się w ciągu roku niczego nie lękał. 
  • Kto idzie na sumę do kościoła, powinien wychodząc z domu chwycić się pieca, aby mu się w kościele nie „cnęło" (przykrzyło, nudziło). 
  • Kto kupi świnię, powinien wsadzać ją tyłem do chlewka, aby mu się dobrze chowała. 
  • Gdy chłop kupi świnię, obraca ją około swej nogi trzy razy, zaczynając w prawą stronę, aby mu się dobrze chowała. 
  • Chorej krowie dają pić odwar z niebospadu, t. j. jaskółczego ziela szczególnie wtedy, gdy zachoruje zaraz po ocieleniu się, ażeby nikt nie zaczarował mleka.
  • Nowonabyte bydlę pokrapiają wodą, święconą w wilję Trzech Królów. 
  • Gdy krowa jest blizką ocielenia, uważają na to, który z rogów jej jest „gorki" (ciepły) — jeżeli prawy, będzie byczek, jeżeli lewy, będzie cieliczka. 
  • Gdy pasterz przypędzi pierwszy raz bydło z pastwiska, leją go wodą, aby nie spał podczas paszenia.
  • Kto ożeniwszy się, „osadza się" na własnem gospodarstwie, powinien wpuszczać kury oknem do domu, aby mu się dobrze drób chował. 
  • Gdy baba kupi kurę, obstrzyga jej ogon, stanie z nią przy łóżku i obraca kurę, trzymając ją w ręce, koło swej nogi i nogi łóżka razem — trzy razy, w tym celu, aby kura nie odlatywała z domu, lub przewraca kurę i drapie jej nogami po piecu. 
  • Gdy kura jest bardzo dzika, nie da się schwycić, nie siedzi na grzędzie, pluje się jej trzy razy pod skrzydła, mówiąc każdym razem: „Bądź łaskawa". 

Podobnej tematyki dotyczą notatki:




czwartek, 28 maja 2015

Zwyczaje ludowe z przeszłości - "Maj"

Fragment artykułu napisanego przez Stanisława Czaję dla "Ludu" w 1905 roku:

MAJ

Przystrojoną wstążkami i kokardami z różnokolorowego papieru, a nawet sztucznymi kwiatami i świecidełkami wiechę zwaną »majem« wystawiają »kawalerowie« dziewczętom na wydaniu, szczególniej córkom majętniejszych gospodarzy, na najwyższem drzewie, rosnącem przy domu dziewczyny. 
Zwyczaj ten, opisany zresztą w poprzednim zeszycie »Ludu« zachowuje się dotąd we wioskach koło Wadowic jak n. p. w Frydrychowicach, Przybradzu, Graboszycach, Radoczy, Tomicach, Choczni, Inwałdzie, Gierałtowicach i dalej ku zachodowi aż do granicy śląskiej. 
»Rzęsisty« (gęsty) wierzchołek świerka lub jodełki, ubrany, jak wyżej wspomniano, przywiązują do długiej tyki lub żerdzi, a wyspinawszy się w nocy z 30. kwietnia na 1. maja potajemnie ku wierzchołkowi najwyższego drzewa przy domu, przywiązuję tę żerdź tak, aby ów »maj« sterczał wysoko ponad gałęziami drzewa i z daleka był widoczny. Wczas rano (1. maja) przychodzą z muzyką i starają się »ograć« domowników jeszcze w łóżku. Rzadko jednak da się dziewczyna w łóżku »ograć«. Na pierwsze odezwanie się muzyki, pokazuje się w oknie ubrana, czem daje dowód swojej pracowitości. Spodziewający się tego gospodarz ma już trunki w pogotowiu i przyjmuje miłego mu konkurenta obfitym poczęstunkiem, niemiłego odprawia z niczem, dając muzyce za granie stosowną kwotę pieniężną.