środa, 6 lutego 2019

Aleksander Widlarz - nauczyciel, społecznik i twórca

Aleksander Widlarz pochodził z rodziny noszącej jedno z najpopularniejszych nazwisk w Choczni. 
Aby odróżnić od siebie poszczególne gałęzie rodu Widlarzów, nadawano im dodatkowe przydomki, funkcjonujące w potocznym obiegu przez długie lata. Rodzina Aleksandra, zamieszkująca od lat dwudziestych XIX wieku przy głównej drodze idącej przez wieś w kierunku Kaczyny (link), znana była w Choczni jako Widlarze "Poloki". 
Aleksander, zwany Olesiem, urodził się 1 kwietnia 1892 roku, jako syn Józefa Widlarza i Franciszki z domu Romańczyk. Razem ze swoimi trzema starszymi braćmi: Wojciechem, Antonim i Janem tworzył kapelę rodzinną, z którą już jako dwunastoletni chłopak występował na wiejskich weselach i potańcówkach. W wieku 16 lat wystąpił także w widowisku plenerowym - pokazie tańców staropolskich na imprezie dożynkowej (link), z której dochód był przeznaczony na budowę Domu Ludowego.
Młody Oleś po ukończeniu czteroklasowej szkoły ludowej w Choczni został absolwentem Krajowego Kursu dla Przemysłu Ceramicznego w Krakowie-Podgórzu i otrzymał tytuł technika-ceramika. Pracował najpierw w cegielni w okolicach Hrubieszowa, a następnie od 1912 roku w fabryce cegieł i dachówek w Korościatynie koło Stanisławowa. Ze względów zdrowotnych wrócił do Choczni, gdzie w 1913 roku był członkiem Sokolej Drużyny Polowej i udzielał się w miejscowym teatrze amatorskim (link). Jednocześnie uczył się w seminariach nauczycielskich w Kętach (w roku szkolnym 1913/14 i 1915/16) oraz w Bobrku (w roku szkolnym 1914/15) i pracował w folwarkach w Kossowej i w Chrząstowicach. 
Po maturze zdanej w lipcu 1916 roku z wynikiem bardzo dobrym rozpoczął pracę jako nauczyciel w Sułkowicach-Bolęcinie z pensją 900 koron + 90 koron dodatku mieszkaniowego.
W lipcu 1918 roku Aleksander Widlarz poślubił Marię Kumala, dwa lata starszą od siebie nauczycielkę, z którą dzielił od tej pory nie tylko życie prywatne, ale i zawodowe. Od 1 września 1918 roku oboje znaleźli zatrudnienie w szkole w  Rzykach, gdzie w 1919 roku przyszedł na świat ich syn Kazimierz.
W lutym 1919 roku Aleksander zdał w Bochni praktyczny egzamin nauczycielski i otrzymał patent na nauczyciela szkół ludowych pospolitych. Jako były stypendysta Funduszu Krajowego był zobowiązany  po tym egzaminie pełnić obowiązki nauczyciela w szkołach publicznych jeszcze co najmniej przez trzy i pół roku.
Po pierwszej wojnie światowej rodzina Widlarzów opuściła Rzyki i od 1 września 1919 roku rozpoczęła pracę w wielkopolskim Jarząbkowie w powiecie witkowskim. Tam Aleksander działał również w miejscowym kółku rolniczym (1925) i organizował obchody rocznic patriotycznych, na wzór tych zapamiętanych z czasów choczeńskich, co odnotowała miejscowa „Gazeta Gnieźnieńska" z 1925 roku:
"Dnia 1 lutego odbyła się w szkole powszechnej uroczystość ku uczczeniu bohaterów walczących o wolność Polski w r. 1863. Okolicznościowe słowo wstępne wygłosił p. nauczyciel Widlarz, poczem Koło młodzieży pozaszkolnej odegrało udatnie trzy utwory sceniczne, przeplatane śpiewem dziatwy szkolnej. Że lud tutejszy pragnie godziwej rozrywki duchowej świadczy, że sala szkolna została wypełniona po brzegi. Czysty dochód przeznaczono na książki i zeszyty dla ubogiej dziatwy. Z uznaniem podnieść należy pracę społeczną nauczycieli p. Widlarzów, którzy nie szczędzą trudów nad oświatą tutejszej ludności." 
W Jarząbkowie rodzina Widlarzów powiększyła się o kolejnego syna, któremu nadali imię Wiesław.
Aleksander z rodziną (1925)
Zdjęcie z archiwum Józefa Widlarza
Od pierwszego listopada 1925 roku Aleksander Widlarz zmienił miejsce pracy i zamieszkania na Szczytniki Czerniejewskie koło Gniezna.  
W listopadzie 1931 roku "Kurjer Poznański" donosił, że:
"Do zagrody Aleksandra Widlarza w Szczytnikach włamali się nieznani złoczyńcy i skradli 25 kur i indyka". W 1934 roku Aleksander i Maria Widlarz zakupili hektarową parcelę w Skiereszewie pod Gnieznem, wybudowali tam dom i założyli sad owocowy.
W Szczytnikach Widlarz nie tylko kierował miejscową szkołą, ale i dokształcał się (ukończył Wyższy Kurs Nauczycielski w Gnieźnie) oraz udzielał się społecznie. Pełnił funkcję sekretarza Komitetu Gminnego w Szczytnikach i zastępcy przewodniczącego komisji wyborczej, a w 1937 roku zainspirował tamtejszych bezrobotnych i chałupników do produkcji nicianych guzików. Na pierwszy kurs guzikarstwa zapisało się ponad 50 uczestników. Inicjatywa Widlarza spotkała się z poparciem władz, o czym donosił „Orędownik Wrzesiński”. 
W 1938 roku Aleksander Widlarz opublikował w miesięczniku „Oświata pozaszkolna” artykuły „Jak pracuję na kursie wieczorowym w środowisku folwarcznym” i „Ruchomy kurs oświatowy”, a w 1939 roku „Jak budowaliśmy chodnik przez wieś”. W tym samym roku napisał „Pomyłkę sprawiedliwości: obrazek z życia Karola Kurpińskiego według opowiadania zasłyszanego w okolicy Rydzyny”. Tę 24-stronicową książeczkę wydał „Głos Leszczyński”.
Natomiast w dwóch kolejnych numerach poznańskiej „Naszej Gazetki” ukazało się w 1939 roku opowiadanie Aleksandra Widlarza dla młodych czytelników pod tytułem „Skąd Wielkopolska ma pszczoły”. Jego akcja umiejscowiona jest w czasach mitycznego Lecha, który władał ludem, posiadającym łąki, lasy i pola, oraz wszelkie płynące z nich pożytki. Do pełni szczęścia brakowało im jedynie pszczół, nie znali ani wosku, ani miodu. Gdy Świętosława, ukochana córka Lecha zachorowała, a uleczyć jej nie zdołali miejscowi kapłani Światowida, wiadomość o jej cierpieniach dotarła aż do niebotycznych gór karpackich, do uszu starego władyki Witosława, mieszkającego w osiedlu zwanym Chocznia (!). Witosław wysłał czym prędzej do Gniezna swojego syna Ziemowita, z cudownym lekiem opartym na pszczelim miodzie. Lekarstwo rzeczywiście podziałało, a  Ziemowit opowiadał wszystkim dookoła o dziwnych, małych owadach, co słodki miód do dziupli noszą. Swoją urodą i egzotycznym, góralskim strojem zjednał sobie względy wyleczonej Świętosławy, a przed powrotem w rodzinne strony poprosił Lecha o jej rękę. Władca Lechitów zgodził się na to, ale w zamian zażyczył sobie kilku dziupli z pszczołami, które odtąd „rozweselały gnieźnieńskie bory, ku wielkiej radości lechowego ludu”.
Po wkroczeniu Niemców do Wielkopolski Widlarz został w listopadzie 1939 roku wysiedlony do Generalnej Guberni. Od 15 marca 1940 roku znalazł zatrudnienie jako nauczyciel w Stryszowie. Ze względów rodzinnych składał podanie o przeniesienie do szkoły w Kleczy Dolnej, ale ostatecznie pozostał w Stryszowie i od 1 września 1940 roku objął kierownictwo tamtejszej sześcioklasowej szkoły podstawowej. To wiązało się z koniecznością złożenia zobowiązania o posłuszeństwie wobec niemieckiej administracji oraz oświadczenia, o braku żydowskich przodków:


Ze względu na dobrą znajomość niemieckiego Widlarz był wykorzystywany przez okupantów jako tłumacz. Dzięki temu zdobywał jednak informacje, które przekazywał następnie osobom zagrożonym wysyłką na roboty przymusowe lub innymi represjami.
Na równi z innymi dotykały go bolączki ówczesnego życia- mimo etatowej pracy składał podania o przyznanie jednorazowych zapomóg, a w 1944 roku prosił pisemnie o przydział nowego kapelusza, ponieważ jego dotychczasowy był już całkiem znoszony i dziurawy. Raz w miesiącu musiał zgłaszać się w Krakowie po kartki żywnościowe dla wszystkich pracowników szkoły i po ich zrealizowaniu na miejscu przewoził zakupioną żywność do Stryszowa. Z kolei kartki na papierosy i alkohol otrzymywał i wykupywał w Kalwarii. To wiązało się każdorazowo z koniecznością wystąpienia do władz o specjalne pozwolenie na wyjazd. Okupacyjne stresy odbiły się niekorzystnie na jego zdrowiu i w 1943 roku zaczął niedomagać na serce i gardło.
Po wojnie od 15 listopada 1946 roku do 1 września 1952 roku Aleksander Widlarz kierował szkołą w Bierutowie na Dolnym Śląsku, dokąd przyszedł z Długołęki. W 1947 roku założył Uniwersytet Robotniczy w Bierutowie. Tak wspomina go tamtejsza nauczycielka Alicja Skibicka:
„Aleksander Widlarz, którego mile wspominam, był wysoki i przystojny. Chodził do szkoły trzymając w ręku dużą teczkę, w której zawsze znajdował się kawałek placka, który piekła jego żona, tez nauczycielka. Plackiem tym częstował nas,  a czasem i dzieci. Nosił też przy sobie czarny notes, w którym notował przewinienia uczniów i niesubordynacje nauczycieli. W notesie tym było miejsce, gdzie zapisywał nauczycielskich dłużników. Bez wahania pożyczał potrzebującym pieniądze, tylko prosił o podpis obok pożyczonej kwoty. Był to, jak mówił cyrograf na duszę.”
Później po rezygnacji z pracy w Bierutowie przeniósł się do Bolesławca, gdzie pracował jako kierownik powiatowego Referatu Oświaty i Kultury Dorosłych.
W 1965 roku znalazł się w składzie kolegium redakcyjnego przewodnika „Bolesławiec i okolice”, traktującego o miejscowości, w której mieszkał przez długie lata. Po śmierci 16 grudnia 1969 roku został pochowany na cmentarzu parafialnym w Garwolinie, obok zmarłej trzy lata wcześniej żony.


Oprócz pracy zawodowej był miłośnikiem gór, znanym działaczem Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego i Związku Nauczycielstwa Polskiego. Zachował silne związki rodzinne z Chocznią, w której po II wojnie światowej zamieszkał starszy z jego synów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz