Nakładem Wydawnictwa Księży Pallotynów "Apostolicum" ukazała się niedawno książka pod tytułem "Klecza w latach 1939-1945", której autorami są Krzysztof Opyrchał i Bogdan Szpila.
Zawiera głównie wspomnienia świadków wydarzeń z okresu II wojny światowej- opowieści ludzi mieszkających w Kleczy w okresie niemieckiej okupacji.
Choć opracowanie dotyczy Kleczy, to można doszukać się w nim także wątków choczeńskich.
Na przykład w wykazie żołnierzy urodzonych w Kleczy i uczestniczących w kampanii wrześniowej 1939 roku wymieniony jest między innymi Piotr Grzywa, syn Mikołaja i Anny, urodzony w 1909 roku w Kleczy Górnej, ale już przed wojną zamieszkały w Choczni, gdzie w 1936 roku żona Julianna urodziła mu syna Tadeusza. Piotr Grzywa został powołany do służby wojskowej jako rezerwista i brał udział w walkach na froncie jako strzelec 11 pułku piechoty. Ostatecznie trafił do niewoli niemieckiej, po czym przetrzymywano go w stalagach w Limburgu, Frankenthal i Forbach. Po wojnie nadal mieszkał w Choczni, aż do śmierci w 1964 roku.
Z kolei we wspomnieniach Władysława Serwina ze stycznia 1945 roku pojawia rodzina wysiedleńców z Choczni:
(...) Spałem przed piecem w kuchni (...) wieczorem dziesiąta godzina była jak gdzieś hukło. W oknie widać światło, a to stodoła się pali. Momentalnie nastąpiło ogromne strzelanie. Przed tym domem była nie więcej jak piętnaście kroków piwnica. To babka spódnicą się nakryła, ja porwał kurtkę, koc i lecę do tej piwnicy. Wchodzimy do piwnicy, a z tego domu za rzeczką od Góralczyka przybiegła też żona z dzieckiem, chłopczyk może miał trzy lata. I przyleciała druga, co była wysiedlona z Choczni. Też z małym dzieckiem i mężem, fes chłopisko było. On gada do mnie:
- Tyś jest chłop, ja jest chłop, z babami będziemy w piwnicy siedzieć? Uciekajmy do lasu.
Tam taki trójkąt pola jest, to my do rogu lasu uciekli. A nad nami front przechodził. Wszystko my widzieli, bo księżyc świecił, widno było od śniegu. (...)
Kilka stron dalej znów mowa jest o wysiedlonych z Choczni, tym razem we wspomnieniach Marii Maleckiej z domu Janeckiej:
Nie wiem skąd znalazła się u nas Sołtysiewiczowa (Urszula z domu Bąk - uwaga moja) z córkami Lilą (Otylią - uwaga moja), Janką i swoją matką (Bronisławą- uwaga moja). Przychodzi do naszego domu i mówi, że nie ma gdzie mieszkać. Że ich wysiedlili z Choczni, a mąż został wcielony i wyjechał z wojskiem na początku wojny. Tata ich przyjął. Całą okupację u nas mieszkali w pokoju obok warsztatu krawieckiego.
Pod koniec wojny w tym samym pokoju- Sołtysiewiczowie przenieśli się do innego - mieszkało dwóch niemieckich lekarzy. (...)
Wymieniony wyżej Bronisław Sołtysiewicz (1906-1983), mąż Urszuli, był plutonowym 12 pułku piechoty w Wadowicach, członkiem orkiestry pułkowej. Po kampanii wrześniowej 1939 roku dostał się do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, jako starszy sierżant 3 dywizji. Brał udział w kampanii libijskiej i włoskiej. Awansował na stopień chorążego i został odznaczony Krzyżem Walecznych oraz Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Na wysiedleniu w Kleczy przebywał także chocznianin Andrzej Zając, znany działacz samorządowy i polityczny, bliski współpracownik Józefa Putka. Początkowo przesiedlono go na Lubelszczyznę, ale na własną rękę przeniósł się do Kleczy, gdzie pracował w sklepie kółka rolniczego. Nie znalazłem wzmianki na jego temat w książce p. Opyrchała i Szpili, natomiast pisze o tym na przykład Józef Turała w "Kronice wsi Chocznia".
Kolejne wątki choczeńskie pojawiają się natomiast w życiorysach trzech postaci wymienionych w książce o Kleczy z okresu wojny: Tadeusza Sadowskiego, siostry Marii Małgorzaty Banaś i proboszcza z Kleczy- księdza Franciszka Miśkowca.
Na przykład w wykazie żołnierzy urodzonych w Kleczy i uczestniczących w kampanii wrześniowej 1939 roku wymieniony jest między innymi Piotr Grzywa, syn Mikołaja i Anny, urodzony w 1909 roku w Kleczy Górnej, ale już przed wojną zamieszkały w Choczni, gdzie w 1936 roku żona Julianna urodziła mu syna Tadeusza. Piotr Grzywa został powołany do służby wojskowej jako rezerwista i brał udział w walkach na froncie jako strzelec 11 pułku piechoty. Ostatecznie trafił do niewoli niemieckiej, po czym przetrzymywano go w stalagach w Limburgu, Frankenthal i Forbach. Po wojnie nadal mieszkał w Choczni, aż do śmierci w 1964 roku.
Z kolei we wspomnieniach Władysława Serwina ze stycznia 1945 roku pojawia rodzina wysiedleńców z Choczni:
(...) Spałem przed piecem w kuchni (...) wieczorem dziesiąta godzina była jak gdzieś hukło. W oknie widać światło, a to stodoła się pali. Momentalnie nastąpiło ogromne strzelanie. Przed tym domem była nie więcej jak piętnaście kroków piwnica. To babka spódnicą się nakryła, ja porwał kurtkę, koc i lecę do tej piwnicy. Wchodzimy do piwnicy, a z tego domu za rzeczką od Góralczyka przybiegła też żona z dzieckiem, chłopczyk może miał trzy lata. I przyleciała druga, co była wysiedlona z Choczni. Też z małym dzieckiem i mężem, fes chłopisko było. On gada do mnie:
- Tyś jest chłop, ja jest chłop, z babami będziemy w piwnicy siedzieć? Uciekajmy do lasu.
Tam taki trójkąt pola jest, to my do rogu lasu uciekli. A nad nami front przechodził. Wszystko my widzieli, bo księżyc świecił, widno było od śniegu. (...)
Kilka stron dalej znów mowa jest o wysiedlonych z Choczni, tym razem we wspomnieniach Marii Maleckiej z domu Janeckiej:
Nie wiem skąd znalazła się u nas Sołtysiewiczowa (Urszula z domu Bąk - uwaga moja) z córkami Lilą (Otylią - uwaga moja), Janką i swoją matką (Bronisławą- uwaga moja). Przychodzi do naszego domu i mówi, że nie ma gdzie mieszkać. Że ich wysiedlili z Choczni, a mąż został wcielony i wyjechał z wojskiem na początku wojny. Tata ich przyjął. Całą okupację u nas mieszkali w pokoju obok warsztatu krawieckiego.
Pod koniec wojny w tym samym pokoju- Sołtysiewiczowie przenieśli się do innego - mieszkało dwóch niemieckich lekarzy. (...)
Wymieniony wyżej Bronisław Sołtysiewicz (1906-1983), mąż Urszuli, był plutonowym 12 pułku piechoty w Wadowicach, członkiem orkiestry pułkowej. Po kampanii wrześniowej 1939 roku dostał się do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, jako starszy sierżant 3 dywizji. Brał udział w kampanii libijskiej i włoskiej. Awansował na stopień chorążego i został odznaczony Krzyżem Walecznych oraz Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Na wysiedleniu w Kleczy przebywał także chocznianin Andrzej Zając, znany działacz samorządowy i polityczny, bliski współpracownik Józefa Putka. Początkowo przesiedlono go na Lubelszczyznę, ale na własną rękę przeniósł się do Kleczy, gdzie pracował w sklepie kółka rolniczego. Nie znalazłem wzmianki na jego temat w książce p. Opyrchała i Szpili, natomiast pisze o tym na przykład Józef Turała w "Kronice wsi Chocznia".
Kolejne wątki choczeńskie pojawiają się natomiast w życiorysach trzech postaci wymienionych w książce o Kleczy z okresu wojny: Tadeusza Sadowskiego, siostry Marii Małgorzaty Banaś i proboszcza z Kleczy- księdza Franciszka Miśkowca.
- Tadeusz Sadowski "Tomo", znany jugosłowiański partyzant rodem z Babicy, na początku II wojny światowej pracował u bauera w Choczni. Od 1941 był zatrudniony w kamieniołomie w austriackim Mallnitz. Aresztowany za sabotaż uciekł podczas transportu i w 1943 roku dołączył do partyzantki pod dowództwem Josipa Broz-Tito. Uczestniczył w akcji zniszczenia kopalni rtęci w Idriji i zbiorników paliwa w Postojnej. Zginął podczas ataku na niemiecki bunkier
- Siostra Maria Małgorzata Banaś (imię ze chrztu Ludwika) to nazaretanka,której proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2003 roku. Po śmierci matki w 1905 roku mieszkała w Choczni u jej rodziny. W 1917 roku została przyjęta do postulatu w Krakowie, w 1918 rozpoczęła nowicjat, wraz z habitem i białym welonem otrzymała imię Maria Małgorzata. W 1926 w Grodnie złożyła profesję wieczystą. Przez 11 lat pracowała w domu sióstr nazaretanek w Krakowie, a od 1937 w Nowogródku. Jako jedyna zakonnica z Nowogródka przeżyła okupację sowiecką i hitlerowską. Po wojnie pozostała w Nowogródku, wtedy należącym do Białoruskiej Republiki Socjalistycznej w ramach ZSRR. Z braku księdza do 1956 roku samotnie organizowała tajne nauczanie katechizmu, przygotowywała narzeczonych do sakramentu małżeństwa, organizowała chrzty i pogrzeby.
- Ksiądz Franciszek Miśkowiec, proboszcz w Kleczy (1917-1955), wcześniej jako neoprezbiter sprawował posługę wikariusza w parafii choczeńskiej (1910-1913). Więcej na jego temat tu- link.
- Stanisław Bąk z Choczni, który poślubił Zofię,
- Józef Woźniak z Choczni, który poślubił Leonardę Jasińską z Wadowic,
- Joanna (Janina) Guzdek z Choczni, która poślubiła Władysława Syskę z Przełaju,
- Władysław Nowak z Choczni, który poślubił Jadwigę Oszustowicz z Jaroszowic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz