Badanie genetyczne to stosunkowo
nowe narzędzie, które możne dostarczyć ciekawych informacji nie tylko na temat
pochodzenia własnej rodziny, ale i ludzi tworzących społeczność danej
miejscowości, regionu, czy państwa.
Istnieją trzy rodzaje testów
genetycznych przydatnych dla osób chcących dowiedzieć się o swoich przodkach
więcej, niż da się to ustalić na podstawie nawet najstarszych metryk kościelnych
i innych dokumentów przydatnych w tradycyjnie prowadzonych poszukiwaniach genealogicznych.
Są to:
- badanie Y-DNA, czyli materiału genetycznego przekazywanego z ojca na syna,
- badanie DNA z mitochondriów, czyli materiału genetycznego przekazywanego po linii żeńskiej (matka- matka matki- matka matki matki itd.),
- badanie DNA autosomalnego, dziedziczonego po wszystkich liniach bliższych przodków i wielu liniach przodków dawniejszych.
Co zrozumiałe test Y-DNA mogą wykonać
tylko mężczyźni, ponieważ jedynie oni posiadają chromosom Y, w którym
przechowany jest przekazywany z ojca na syna materiał genetyczny, wraz ze
zmianami (mutacjami), które w nim zachodziły w ciągu tysięcy lat.
Według ustaleń genetyków wszyscy
żyjący obecnie na świecie mężczyźni są potomkami jednego człowieka-
genetycznego Adama, żyjącego kilkaset tysięcy lat temu. Oczywiście genetyczny
Adam nie był jedynym żyjącym wówczas mężczyzną, ale tylko jego potomkowie
przetrwali do dziś.
Kolejne mutacje, które zachodziły
w Y-DNA potomków genetycznego Adama, są oznaczone kolejnymi literami alfabetu
łacińskiego, a ich nosiciele tworzą tak zwane haplogrupy, czyli grupy osób
pochodzących od tego samego męskiego przodka, u którego doszło do określonej
mutacji.
Tak więc badając swoje Y-DNA
określamy przynależność do którejś z głównych linii potomków genetycznego
Adama, a w zależności od szczegółowości takiego badania umiejscawiamy się z
określoną dokładnością w drzewie jego potomków.
Podobnie jest z badaniem DNA
mitochondrialnego. Tu również określamy przynależność do którejś z linii potomków
genetycznej Ewy, żyjącej zresztą w innych czasach, niż genetyczny Adam. Ten
test mogą wykonywać zarówno kobiety, jak i mężczyźni, choć oni nie przekazują
tego materiału genetycznego następnym pokoleniom.
Natomiast badanie DNA autosomalnego,
dostępne dla kobiet i mężczyzn, pozwala na znalezienie krewnych ze wszystkich
linii przodków.
Badania genetyczne do celów
genealogicznych są popularne szczególnie w USA i tam właśnie istnieją
największe ośrodki badawcze dysponujące największymi bazami osób już
przebadanych, z którymi można porównywać swoje wyniki.
Badanie nie jest skomplikowane i
polega na pobraniu śliny lub wymazu z wnętrza policzka. Wraz z upowszechnieniem
się badań tego typu ich cena powinna ulec obniżeniu.
Obecnie koszt najtańszego badania
(DNA autosomalnego) przewyższa na ogół 69 dolarów.
W amerykańskich bazach danych
udało mi się do tej pory odnaleźć kilkanaście przebadanych osób, których
przodkowie pochodzili z Choczni. Część z nich do tej pory zachowała choczeńskie
nazwiska (Guzdek, Kręcioch, Ramenda, Wcisło). W przypadku pozostałych ich ostatni
choczeńscy przodkowie nazywali się: Góralczyk+Bąk, Bąk, Wider, Widlarz, Zając+Kręcioch,
Cap, Styła+Guzdek, Klos, Rokowski i Bandoła.
Oczywiście to zbyt mała grupa
osób, by na podstawie jej wyników badań genetycznych wyciągać ogólne wnioski.
Rzuca się jednak w oczy, że moje
pokrewieństwo z tymi osobami, ustalone w
sposób tradycyjny, czyli poprzez analizę metryk kościelnych, zostało w prawie
wszystkich przypadkach potwierdzone przez badania genetyczne.
Jedynym wyjątkiem jest pewna
Amerykanka nosząca używane w Choczni do dziś nazwisko i „metrykalnie” ze mną
spokrewniona, której wyniki badania DNA autosomalnego nie wskazują jednak na nasze wzajemne pokrewieństwo. W tym
przypadku udało się ustalić, że jej urodzony w USA ojciec nie jest biologicznym
dzieckiem chocznianina, choć nosi jego nazwisko. Wyjaśnienie tej rodzinnej
tajemnicy to właśnie jeden z efektów przeprowadzonych przez jego córkę (i przez mnie) badań genetycznych.
Co ciekawe, potwierdzenie
pokrewieństwa w sposób genetyczny udało mi się uzyskać nawet w przypadku osoby,
której przodek opuścił Chocznię już w drugiej połowie XVIII wieku, a nasz
ostatni wspólny przodek żył w wieku XVII.
Interesujący jest też przypadek
pewnego mieszkańca stanu Rhode Island, który jest dzieckiem adoptowanym i nie
zna swoich biologicznych rodziców. Jego genetyczne podobieństwo do kilku potomków
chocznian sugeruje, że niektórzy jego biologiczni przodkowie pochodzili właśnie
z Choczni, co zawęża znacznie grono osób, które mogą być jego biologicznymi
rodzicami i może przyczynić się do ustalenia ich danych.
Wydaje się, że poprzez małżeństwa
zawierane dawniej w Choczni w obrębie tej samej niewielkiej społeczności doszło
do wykształcenia się specyficznej populacji zbliżonej do siebie genetycznie (czyli
wspólnoty osób pokrewnych) i różniącej się od mieszkańców sąsiednich miejscowości.
To zresztą zjawisko występujące nie tylko w Choczni, ale również w innych
okolicznych miejscowościach, widoczne na przykład w okolicach Zatora.
Cofając się w poszukiwaniach
genealogicznych dotyczących mieszkańców małych miejscowości, dochodzi się
zwykle do „wielokrotnych” przodków, od których wywodzimy się zarówno po linii
ojca, jak i matki.
Cechy genetyczne tych „wielokrotnych”
przodków są w naszym genomie szczególnie silne, ponieważ dziedziczymy je i ze
strony męskiej i z żeńskiej.
Dlatego ośrodki gromadzące wyniki
badań genetycznych przeszacowują zwykle stopień wzajemnego pokrewieństwa osób o
choczeńskich korzeniach.
O ile na podstawie przeprowadzonych
do tej pory badań genetycznych widać podobieństwo genetyczne potomków chocznian,
to niewiele da się powiedzieć o ich dawnym pochodzeniu.
Przebadani Amerykanie nie są
przecież tylko choczeńskiego, czy nawet tylko polskiego pochodzenia, ale jako
potomkowie emigrantów w drugim, trzecim lub czwartym pokoleniu mają również
anglosaskich, włoskich, irlandzkich, niemieckich, czy skandynawskich przodków.
Ci natomiast, którzy zachowali „choczeńskie”
nazwiska, czyli choczeńską ciągłość genetyczną po linii męskiej, niekoniecznie
wykonują droższe badania Y-DNA, pozwalające na wyciąganie wniosków co do
pochodzenia po tej linii przodków.
Jedyną ciekawostką jest tu
stwierdzenie występowania w Choczni rzadkiej podgrupy haplogrupy genetycznej E,
oznaczonej symbolem E-V13. Męscy przodkowie tej osoby żyli w Choczni co
najmniej od drugiej połowy XVII wieku. Nosiciele E-V13 według naukowców wywodzą
się z Bałkanów. Obecnie E-V13 występuje dość często u mieszkańców północnej
Grecji, Macedonii, Albanii i Czarnogóry. Obecność w Choczni tej podgrupy haplogrupy
E pasuje do pojawienia się na tym terenie osadników na prawie wołoskim. Choć
osadnicy na prawie wołoskim pojawili się w Choczni stosunkowo późno i nie
należy ich utożsamiać wprost z Wołochami z Bałkanów, to jednak osoby o takim pochodzeniu
mogły również wśród nich występować. W Polsce, gdzie dominują różne podgrupy
haplogrupy R, które wiąże się z ludami indoeuropejskimi: Słowianami, Germanami
i Celtami, nosiciele bałkańskiej E-V13 stanowią maksymalnie 2-3% męskiej
populacji.
Zbadanie swojego przybliżonego
pochodzenia etnicznego na podstawie wyników badań DNA autosomalnego oferuje reklamująca
się ostatnio w telewizji firma MyHeritage.
Wobec mieszanego pochodzenia
amerykańskich potomków chocznian można brać tu pod uwagę jedynie przebadane osoby
z samej Choczni oraz ewentualnie te fragmenty ich genomu, przypisanego przez
MyHeritage do określonej populacji, który jest dzielony i przez nich i przez
potomków emigrantów z Choczni.
MyHeritage posługuje się jednak
dość ogólnymi pojęciami i dla nich przebadany chocznianin jest na przykład w:
- 42 % Europejczykiem z Europy Wschodniej (Polska, Białoruś, Mołdawia, część Czech, Słowacji, Rosji, Litwy, Łotwy, Węgier, Ukrainy i Rumunii),
- 25 % Bałkańczykiem (była Jugosławia, część Grecji, Albanii, Bułgarii i Rumunii),
- 21 % Skandynawem,
- 12 % Bałtem (Litwa, Łotwa i Estonia).
Komentarza i wyjaśnienia wymagają
zwłaszcza trzy ostatnie pozycje.
Wpływ bałkański, ujawniony też w
badaniu Y-DNA, może wiązać się ze wspomnianym wyżej osadnictwem na prawie
wołoskim.
W przypadku pochodzenia
skandynawskiego i to w tak znacznym procencie (stosunkowo nieodległego w
czasie) w grę może wchodzić okres najazdu szwedzkiego (potopu) w latach
1655-1660 i gwałty dokonywane przez szwedzkich żołnierzy na miejscowej
ludności. Co ciekawe, większą obecność fragmentów genomu przypisanych przez
MyHeritage Skandynawom posiadają ci chocznianie, którzy mają także przodków z
miejscowości położonych bliżej Zatora i Oświęcimia, gdzie stacjonował silny garnizon
szwedzki. Przez wspomniany już efekt „wielokrotnych” przodków ta domieszka
mogła ulec wzmocnieniu i przetrwać w tak znacznym procencie do dziś. Kolejną
ciekawostką jest fakt, że te same „skandynawskie” fragmenty genomu stwierdzono
u potomków żydowskich mieszkańców Choczni.
Natomiast w przypadku obecności domieszki
bałtyjskiej jedynym domysłem jest stacjonowanie w okresie zimowym (tak zwana
hiberna) wojsk koronnych w Choczni w XVI i XVII wieku i dzieci z mieszanych
związków choczeńskich kobiet z towarzyszami pancernych chorągwi i członkami ich
pocztów. O takich związkach wspominał w swoich opracowaniach Józef Putek, a na ich ślady trafiamy także w starych choczeńskich
zapisach metrykalnych.
Dokładniejszych danych niż
MyHeritage usiłują dostarczyć tak zwane kalkulatory genetyczne. Uzyskane w nich
wyniki bywają bardzo rozbieżne. W dużym stopniu zależą od tego, z jakimi
populacjami możemy się w nich porównać i w jakim stopniu rzetelnie dobrany został
ich skład.
Ogólnie rzecz biorąc, nieliczni
przebadani chocznianie wykazują w nich najmniejszy dystans genetyczny w
stosunku do współczesnych Słowaków, następnie Czechów, a dopiero na trzecim miejscu
Polaków. Jeżeli kalkulator nie uwzględnia Czechów i Słowaków, to populacją
najbliższą przebadanym chocznianom są Ukraińcy z okolic Lwowa, a na drugim
miejscu Polacy. W kalkulatorze uwzględniającym populacje regionalne przebadani
chocznianie różnią się dość znacznie od Polaków z Podkarpacia i Polaków z
okolic położonych na północ od Krakowa.
W stosunku do odległych w czasie
populacji chocznianie są zapewne, tak jak i pozostali Polacy, mieszanką w
różnych proporcjach: ludów pojawiających się w Europie w epoce brązu, rolników
z epoki kamiennej oraz europejskich łowców-zbieraczy.
Badania genetyczne do celów
genealogicznych i populacyjnych stale się rozwijają i z czasem uzyskane za ich
pomocą wnioski będą z pewnością bardziej miarodajne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz