"Opowieść pożółkłej fotografii" to tytuł artykułu Heleny Staniek, który ukazał się w "Kalendarzu Śląskim" z 2016 roku. Autorka opisuje w nim starą fotografię rodzinną i usiłuje znaleźć jej powiązania z Chocznią.
Na pożółkłym zdjęciu, które Helena Staniek uzyskała od swojej krewnej z Wiednia, znajduje się pięciu przedstawicieli rodziny Niebrojów z Dziećmorowic koło Orłowej na Śląsku Cieszyńskim- miejscowości położonej obecnie na terenie Republiki Czeskiej.
Józef i Barbara Niebrojowie z dziećmi: Rudolfem, Różą (większa z dwóch dziewczynek- matka Heleny Staniek) i Ludmiłą. Fotografia z archiwum Heleny Staniek |
Sądząc z wieku przedstawionych na fotografii dzieci i znając ich daty urodzenia można założyć, że zdjęcie zostało wykonane w drugiej dekadzie XX wieku, ale jeszcze przed wybuchem I wojny światowej.
Najciekawsze z choczeńskiego punktu widzenia nie jest samo zdjęcie- Niebrojowie nie posiadali żadnych związków rodzinnych z Chocznią- ale jego odwrotna strona.
Okazało się, że zdjęcie zostało wykorzystane jako pocztówka i to pocztówka wysłana do ...Choczni.
I nie chodziło tu wcale o Chocen w Czechach, ale wyraźnie o Chocznię w Galicji.
Nazwa tej miejscowości nic Helenie Staniek nie mówiła, ale posługując się internetem ustaliła (błędnie zresztą), że Chocznia jest obecnie dzielnicą Wadowic.
Oprócz nazwy miejscowości, do której zdjęcie/pocztówka została wysłana, podano oczywiście imię i nazwisko adresata, ale niestety jego część została przycięta, by jak domyśla się autorka, zdjęcie zmieściło się do czyjegoś albumu. Obecnie można odczytać tylko jego imię: Jakub i początek nazwiska: Kłapu...
Na uciętym fragmencie znajdował się również stempel pocztowy z datownikiem, dlatego nie da się ustalić daty wysłania widokówki. Sam znaczek pocztowy zachował się tylko w niewielkim fragmencie.
Natomiast z napisanego po czesku tekstu wynika, że ów Jakub Kłapu... zaprosił Niebrojów do odwiedzin w Choczni, a pocztówka ich przedstawiająca stanowiła odpowiedź na to zaproszenie.
Zdaniem Heleny Staniek autorką kilku zdań skreślonych na odwrocie zdjęcia była jej starka (babka) Barbara, która mimo polskiego (śląskiego) pochodzenia uczęszczała do czeskiej szkoły, jako jedynej w okolicy.
Temat pożółkłej rodzinnej fotografii, która okazała się pocztówką, niezwykle zaintrygował panią Staniek. Postanowiła wyjaśnić "jak się zdjęcie, wysłane do kogoś prawdopodobnie zupełnie obcego, w jakiejś Choczni gdzieś w Galicji, jako odpowiedź na zaproszenie Niebrojów do odwiedzenia adresata, znalazło w posiadaniu wnuczki mojego Stryja i kim był tajemniczy Jakub Kłapu ...".
Ponownie użyła wyszukiwarki internetowej i bez trudu stwierdziła, że najbardziej pasujące nazwisko, które jest używane w okolicy Wadowic, to Kłaput.
Skąd ów Kłaput mógł się znaleźć na tak zwanym Zaolziu?
Otóż jak pisze autorka:
W styczniu 1919 roku żołnierze 12 Wadowickiego Pułku Piechoty po skierowaniu cieszyńskich jednostek wojskowych na front wschodni, walczyli na Ziemi Cieszyńskiej z czeskimi najeźdźcami. To żołnierze tego pułku, pomordowani bagnetami i kolbami karabinów czeskich legionistów, spoczywają na cmentarzu w Stonawie.
W związku z wielokrotnie przez moją Mamę powtarzaną zabawną historyjką o tym , jak to Niebrojowie gościli wówczas w swoim domu kilku polskich żołnierzy, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że byli to prawdopodobnie właśnie żołnierze wadowickiego pułku piechoty.
Starka poczęstowała ich kawą zbożową z kozim mlekiemi razowym chlebem, jaki na co dzień jadano w ich domu, a że razowa mąka w naszej gwarze nazywana jest „chorą mąką". Starka, podając im ten prosty posiłek, usprawiedliwiała się, że ma niestety tylko ten chory chleb, na co jeden z żołnierzy zareagował zdziwieniem:„chory, a dlaczego chory?".
Którymś z tych żołnierzy mógł być adresat kartki - Jakub Kłapu(t). Prawdopodobnie zapisał sobie adres gościnnego domu i po powrocie do Choczni zaprosił Niebrojów do siebie. Starka, nie namyślając się długo, wzięła jedyne zachowane zdjęcie rodzinne sprzed kilku lat, napisała parę zdań i wysłała do Choczni.
I dalej:
Jeśli Jakub z Choczni był jednym z żołnierzy goszczonych "chorym chlebem", to może Rudolf, który w roku 1919 jako siedemnastolatek poznał -prawdopodobnie niewiele od siebie starszego - Jakuba, kiedy kilkanaście miesięcy później zmuszony był do ucieczki przed czeskimi bojówkarzami, przypomniał sobie tę znajomość oraz zaproszenie i udał się do Choczni, albo będąc już w nieodległym od Choczni Bielsku, lub nieco odleglejszym Mikołowie, odwiedził znajomego sprzed kilku lat? Pokazano mu wówczas zdjęcie otrzymane z Orłowej. Dla rodziny Jakuba nie miało większego znaczenia. Dla Rudolfa, a zwłaszcza teraz dla nas, potomków Barbary i Józefa Niebrojów, okazało się cenną pamiątką, która przemówiła do nas językiem historii naszych stron rodzinnych i pozwoliła uściślić wiele szczegółów z życia przodków.
Ta historia brzmi prawdopodobnie, ale należy pamiętać, że autorce nie udało się dowieść związków Jakuba Kłaputa z Chocznią, choć poszukiwała takiej informacji wśród współczesnych Kłaputów o choczeńskim rodowodzie.
Rzeczywiście nazwisko Kłaput (jako jedyne pasujące) występowało w Choczni już w XVII wieku, ale później rzadko pojawiało się wśród jej mieszkańców (w przeciwieństwie do Wadowic).
Owszem w 1849 roku wdowa Katarzyna Strzeżoń poślubiła w Choczni Antoniego Kłaputa, a urodzona około 1800 roku Ewa Michalak, wdowa po Bartłomieju Brandysie ponownie wyszła za Kłaputa, ale te pary nie posiadały dzieci w Choczni.
Co więcej, w okresie od 1883 roku aż do II wojny światowej nie ochrzczono w Choczni żadnego chłopca o nazwisku Kłaput. Jedynym dzieckiem o nazwisku Kłaput, które w tym czasie ochrzczono w Choczni, była Stefania, córka Andrzeja Kłaputa z Zygodowic i Marianny Gracówny z Choczni.
Andrzej, Marianna i malutka Stefania wyemigrowali wkrótce później do Ameryki i tam przychodziły na świat ich kolejne dzieci, ta para nie pasuje więc zupełnie na rodziców poszukiwanego Jakuba.
O innych Kłaputach z Choczni przed II wojną światową brak jest jakichkolwiek wzmianek także w świeckich dokumentach z tego czasu: spisach członków kasy oszczędnościowej w Choczni, dokumentach z gminy, katolickich stowarzyszeń młodzieży, itp.
Na kolejne potwierdzone związki Kłaputów z Chocznią czekać należy do 1972 roku, kiedy Władysława Bryndza z Choczni poślubiła Mieczysława Kłaputa z Wyźrału.
Podsumowując- poszukiwany Jakub Kłaput mógł na prawdę zamieszkiwać w Choczni (i sadząc z adresu na zdjęciu/widokówce rzeczywiście tam mieszkał, choć zapewne niezbyt długo), ale nie pozostawił po sobie żadnych śladów w zachowanych do dziś dokumentach pisanych.
Zagadka pożółkłej fotografii/pocztówki wciąż pozostaje nie w pełni rozwiązana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz