15 września 1935 roku niemiecki
parlament (Reichstag) wprowadził tak zwane „norymberskie ustawy rasowe”, na
mocy których zabroniono małżeństw pomiędzy Niemcami a Żydami i Niemcami a
Cyganami, natomiast intymne stosunki między Niemcami a przedstawicielami tych
dwóch wymienionych wyżej nacji podlegały surowej karze.
W czasie niemieckiej okupacji
terenów Polski „Ustawy o ochronie
niemieckiej krwi i czci” rozciągnięto także na stosunki Niemców z Polakami, z
wyjątkiem kontaktów z prostytutkami.
Ofiarą przepisów o „zhańbieniu
rasy” (Rassenschande) padło w czasie II wojny światowej co najmniej dwoje osób
pochodzących z Choczni.
Jedną z nich była Franciszka,
najmłodsze dziecko Antoniego Kręciocha i jego żony Magdaleny z Bąków, która
urodziła się w Choczni 3 października 1900 roku.
Po ukończeniu w Choczni 4 klas
szkoły ludowej Franciszka Kręcioch pracowała sezonowo przez cztery lata jak
robotnica rolna. Gdy skończyła 18 lat, znalazła zatrudnienie jako robotnica- sortowniczka
w odlewni żelaza we Francji, w bliżej nieznanej miejscowości, która ona sama
określała nazwą „Frichtat”. Tam dwa lata później poślubiła Filipa Bulatniego,
pracującego jako konserwator maszyn w Luksemburgu.
Franciszka nie była szczęśliwa w
tym związku. Mąż nadużywał alkoholu i stosował wobec niej przemoc. W końcu w 1933
roku po powtarzających się pobiciach opuściła go ostatecznie i wróciła do
Polski, ale zachowała nazwisko Bulatni. Do wybuchu II wojny światowej imała się
różnych zajęć.
23 listopada 1939 roku Franciszka
Bulatni została wysłana przez niemiecki urząd pracy (Arbeitsamt) w Wadowicach
na przymusowe roboty. Skierowano ją do pomocy w pracach rolnych w gospodarstwie
Thalerów w Molln w Górnej Austrii.
Według opinii jej pracodawczyni Marii
Thaler Franciszka nie przykładała się do pracy. Często miała robić sobie przerwy
na papierosa, nie chciała wstawać wcześnie do pracy, a nawet przesypiała cały
dzień na trocinach. Podkreślała też, że znane jej życie we Francji jest
znacznie lepsze, niż to, które zastała w Austrii.
1 lutego 1940 roku Thalerowie
odesłali Franciszkę Bulatni do urzędu pracy w mieście Steyr, który z kolei
nakazał ją aresztować. Bulatni wytłumaczyła w urzędzie, że być może nie wykonywała
należycie swojej pracy, ale tylko z powodów zdrowotnych, jako że choruje na
serce. Potwierdziła tylko swój nałóg nikotynowy, którego nie była w stanie
zwalczyć. Uskarżała się na bóle w plecach od zleconych jej prac w gospodarstwie
i prosiła o skierowanie do pracy w dowolnej fabryce w mieście.
Po odbyciu kary aresztu
Arbeitsamt skierował Franciszkę Bulatni do pracy u rolnika Josefa Obermanna w
miejscowości Gruendberg. 12 kwietnia 1940 roku Franciszka zgłosiła się do szpitala w Steyr
z powodu znacznego spadku ciśnienia krwi.
Tam po pewnym czasie została
aresztowana za samowolne opuszczenie miejsca przymusowej pracy. W areszcie w
Steyr przebywała do 30 kwietnia 1940 roku, a następnie przewieziono ją do
aresztu w Linzu.
W czasie śledztwa wyszedł na jaw jej
romans z miejscowym listonoszem, który zaczął się jeszcze w Molln. Jej wcześniejsza
pracodawczyni Maria Thaler wiedziała na ten temat tylko tyle, że Bulatni
otrzymywała papierosy od jakiegoś Ludwika, a inne pracujące u niej kobiety
zidentyfikowały go jako emerytowanego listonosza Ludwika Bolterauera, z którym widywały
Franciszkę na schadzkach w drewutni.
Dzieląca wówczas z pokój z
Franciszką Bulatni Maria Gaisbachgrabner, opiekunka dzieci Thalerów, opowiedziała
władzom, że Polka całowała się z Bolterauerem w drewutni lub za domem. Nie
zauważyła żadnych bardziej intymnych relacji między tą parą, ale miała ostrzegać
Franciszkę, że tego rodzaju kontakty są zakazane, co tamta rzekomo miała skomentować,
iż w Polsce Niemcy też sypiają z Polkami.
Natomiast pomoc domowa Theresia
Schedt zeznała, że Franciszka sama opowiadała o swoim zażyłym związku z
Ludwikiem.
Z kolei Franciszka Bulatni
wyznała w śledztwie, że mieszkający w sąsiednim domu obok jej miejsca pracy Ludwik
Bolterauer, od początku ich znajomości wielokrotnie się do niej zalecał i
często dawał jej w prezencie papierosy. Pewnego niedzielnego popołudnia w
grudniu 1939 roku Franciszka zobaczyła Ludwika, stojącego w oknie sąsiedniego
domu. Mężczyzna zaprosił ją do siebie i pokazał jej swoje mieszkanie.
Oświadczył jej przy tym, że za rok, gdy Franciszka ma skończyć przymusową
pracę, może zamieszkać razem z nim. Podczas tej wizyty Ludwik rozłożył
prześcieradło na podłodze w kuchni i tam miało dojść do ich pierwszego
zbliżenia. Drugi raz zdarzył się
następnego dnia w podobnych okolicznościach. Franciszka twierdziła, że nic nie
wiedziała o zakazie, bądź karalności kontaktów płciowych między Niemcami a Polkami.
Miała się o tym dowiedzieć dopiero w areszcie, od dwóch przetrzymywanych wraz z
nią Niemek, oskarżonych o romans z polskimi robotnikami przymusowymi.
Po tym zeznaniu sprawę przejęło
gestapo. Ludwik Bolterauer został zatrzymany 29 maja 1940 roku.
25 lipca 1940 roku Franciszkę
Bulatni wysłano do obozu koncentracyjnego Ravensbrueck, a 56-letniego Bolterauera
do obozu koncentracyjnego Dachau, gdyż „poprzez intymny stosunek z Polką rażąco
naruszył zdrowe odczucie narodu”.
Ich dalszy los nie jest znany.
O uwięzieniu Franciszki
zawiadomiono jej matkę Magdalenę Kręcioch w Choczni, ponieważ ojciec już wówczas
nie żył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz