Stary zeszyt szkolny, który przeleżał w regale w choczeńskiej piwnicy przez wiele lat, został niedawno przypadkowo odnaleziony i wczoraj trafił w moje ręce.
Podpisany jest jako "Zeszyt domowy" Bąkówny Janiny z klasy IV. Po pieczątce na okładce "Spółdzielnia Uczniowska" w Choczni można się zorientować, że Janina uczęszczała do szkoły w tej właśnie miejscowości, a że działo się to jeszcze przed II wojną światową, wynika z daty 18 października 1938 roku, zamieszczonej na jego pierwszej stronie.
W tym czasie żyła w Choczni tylko jedna Janina Bąk, córka stolarza Leona i jego żony Marii z domu Balon, urodzona 6 maja 1928 roku. W 1938 roku miałaby więc 10 lat, co pasuje wiekowo na uczennicę czwartej klasy. Ponieważ zeszyt Janiny nie został znaleziony w domu, którego właściciele w jakiś sposób byliby powiązani z Leonem Bąkiem, to można się zastanawiać, w jaki sposób tam trafił. Być może wpadł przypadkowo między ścianki regału wykonywanego przez Leona Bąka i wraz z meblem trafił do rodziny jego późniejszych znalazców.
Lektura zeszytu dostarcza ciekawych refleksji na temat programu nauczania w przedwojennej choczeńskiej szkole, pełnego treści patriotyczno- historycznych i politycznych.
Trudno sobie dziś na przykład wyobrazić, że jakiś 10-letni uczeń zna miejsce urodzenia aktualnego prezydenta państwa lub któregoś z jego poprzedników, czy szczegóły ich życiorysów. A tak było w przypadku Janiny Bąkówny i jej znajomości faktów o prezydencie Ignacym Mościckim, które zawarła w wypracowaniu z 2 lutego "Co wiem o pracy Pana Prezydenta".
24 listopada dzieci pisały z kolei o uroczystości 20-lecia odzyskania niepodległości. Dowiadujemy się, że Janina z kolegami i koleżankami wykonała wcześniej biało-czerwone chorągiewki i wieńce z choiny. W dniu 11 listopada jej klasa udała się na nabożeństwo do kościoła, a później do Domu Katolickiego na specjalny poranek, którego program, jak pisze, był piękny i obszerny.
Jedno z następnych zadań miało tytuł "Co dowiedziałam się o powstaniu styczniowym?". Janina napisała, że Moskale bardzo źle obchodzili się z Polakami i dlatego doszło do wybuchu powstania, ale trwało ono krótko, bo Polacy nie mieli broni i wojska. Złapanych powstańców Rosjanie wywozili na Sybir w kibitkach i tam musieli oni ciężko pracować.
W omówieniu czytanki o małym Włochu Pepe, której akcja dzieje się w wybudowanym w okresie międzywojennym porcie w Gdyni, znalazły się informacje o pomalowanym na stalowy kolor okręcie wojennym "Wicher", który strzegł wraz z łodziami podwodnymi polskiego morza i statku pasażerskim "Piłsudski", który pływał stale między Gdynią i Ameryką Północną.
Nawet tekst ćwiczenia z ortografii w dniu 21 listopada nawiązuje do aktualnych w tym czasie wydarzeń i niedawnej historii. Pojawia się w nim na przykład Komendant Piłsudski w szarym płaszczu i maciejówce, którego przemówienie do Legionów Polskich, stanowiło treść ćwiczenia do napisania ze słuchu.
Widać ponadto, że dzieci były zachęcane do oszczędzania, o czym świadczy zadanie klasowe z 4 listopada, w którym Janina pisze, że:
O ile będę miała pieniądze, to zamiast kupić słodyczy, złożę je do szkolnej kasy na książeczkę oszczędnościową. Ubranie, buty i przybory szkolne nie niszczyć, żeby rodzice nie wydywali tyle pieniędzy. Zawsze będę pamiętała, że z drobnych groszy zbierze się złotówka.
Dla miłośników sportów zimowych interesująca jest relacja z zawodów narciarskich w Zakopanem, napisana przez Janinę 11 marca 1939 roku. Na te zawody pod patronatem FIS przyjechali Francuzi, Włosi, Niemcy, Rumuni, Anglicy, Węgrzy i mistrzowie z Norwegii, Szwecji i Finlandii. Współzawodnictwo otworzył Pan Prezydent, a pierwszą konkurencją był bieg zjazdowy. W biegu na 18 km wystartowało aż 120 zawodników, a najlepszy z Polaków Matuszny był dopiero na 29. miejscu. Większe szczęście mieli Polacy w skokach , gdzie Andrzej (?) Marusarz zajął 4 miejsce, a mistrzem został Niemiec Bradl. Organizatorzy mieli z powodu ciepłej pogody problemy ze śniegiem i aby go zwieźć, ponieśli wiele trudu.
19 kwietnia 1939 roku Janina pisała o obchodzeniu Wielkanocy w Choczni. Dzieci stroiły Boże groby, przyozdabiały je kwiatami, zielonymi jodełkami, bibułkami i świeczkami. Dorośli myli się w rzece. Drzewa w sadach okadzano, by dobrze rodziły i kropiono wodą święconą. W zagony pól wkładano krzyżyki, które przybijano też nad drzwiami domostw. Wspomina o święceniu potraw i pokarmów, uroczystej rezurekcji, odwiedzaniu krewnych i znajomych, dzieleniu się jajkiem, życzeniach i śmigusie oraz barwnych kobiecych strojach ludowych, zdobionych koralikami i wstążkami.
Większość prac Janiny Bąk oceniono na bardzo dobrze.
Co dalszych losów Janiny, to z akt metrykalnych wynika, że 6 kwietnia 1953 roku poślubiła w Choczni o trzy lata młodszego Stanisława Drapę. W kościele w Choczni ochrzczeni zostali dwaj jej synowie: Krzysztof Stanisław Drapa i Ryszard Janusz Drapa.
Jak wynika z informacji przekazanej przez Ryszarda Drapę, jego matka Janina zmarła 7 października 2010 roku i spoczywa na cmentarzu w Wadowicach. Ponieważ nie żyje także Krzysztof Drapa, drugi z synów Janiny, to opisywany zeszyt zostanie zwrócony Ryszardowi.
OdpowiedzUsuń