Według danych statystycznych opublikowanych
w 1901 roku 220 choczeńskich gospodarstw posiadało dług hipoteczny, czyli zobowiązanie
do spłaty pożyczki zabezpieczone zapisem do księgi wieczystej nieruchomości.
Ponieważ w Choczni istniało wtedy 426 gospodarstw, to łatwo wyliczyć, że zadłużonych
w tej formie było prawie 52% z nich. Łączna wielkość zadłużenia hipotecznego (131.684
złote reńskie) stanowiła 48% całkowitej wartości obciążonych długiem
gospodarstw. Na jedno zadłużone gospodarstwo przypadało więc średnio niemal 600
zł reńskich długu hipotecznego, przede wszystkim w stosunku do ówczesnych
banków (68%).
Przyczyny takie stanu rzeczy były
złożone. Niewątpliwie wpływ na tak znaczne zadłużenie miały czynniki
ekonomiczne, społeczne, środowiskowe i instytucjonalne. Po uwłaszczeniu w 1848
r. i zniesieniu zakazu dzielenia ziemi w 1868 r., gospodarstwa w Choczni uległy
silnemu rozdrobnieniu, co uniemożliwiało efektywne prowadzenie gospodarki
rolnej. Powstały liczne "karłowate" zagrody (poniżej 2 ha), niezdolne
do wyżywienia rodziny, zwłaszcza przy wysokim przyroście naturalnym ludności.
Chłopi musieli zaciągać długi na zakup nasion, narzędzi, nawozów, czy dodatkowych
parceli, co pogłębiało spiralę zadłużenia. Rolnictwo w Choczni opierało się na
prymitywnych metodach, wąskich "paskach" ziemi w układzie
szachownicowym i braku nawozów czy maszyn. Niska kultura rolna, połączona z
brakiem kapitału na inwestycje, powodowała chroniczne straty, skłaniając do
zadłużania się na bieżące potrzeby. Zadłużeniu sprzyjały też epidemie, pożary,
susze, gradobicia i powodzie nawiedzające Chocznię, czyli czynniki
środowiskowe. Te zdarzenia niszczyły plony i inwentarz, zmuszając do pożyczek
na przetrwanie zimy lub przednówka (okres niedoborów żywności). Przy braku
państwowego wsparcia i możliwości uzyskania niskooprocentowanego kredytu (Kasa
Raiffeisena powstała w Choczni dopiero w 1909 roku) chłopi pożyczali
najczęściej u lichwiarzy, gdzie oprocentowanie sięgało ekstremalnych poziomów. Przyczyną
zubożenia był także alkoholizm i życie ponad stan – zaciągając długi na wódkę,
czy wystawne wesela łatwo było stracić ziemię na rzecz bardziej zaradnych
sąsiadów.
Ponieważ dane statystyczne z 1901
roku podają również zadłużenie w wybranych 31 sąsiednich miejscowościach
obecnego powiatu wadowickiego i suskiego, to można pokusić się o dokonanie
pewnych porównań i oceny sytuacji długów hipotecznych w Choczni na szerszym
tle. Ponieważ Chocznia była największą wsią z wymienionych w zestawieniu, to choczeńskie
gospodarstwa posiadały największe łączne zadłużenie – odpowiednio o 86% i 259%
wyższe, niż kolejne Lgota i Łękawica. W stosunku do najmniej zadłużonych
gospodarstw ze Skawiec łączny dług hipoteczny z Choczni był 67 razy większy. Łączna
liczba zadłużonych gospodarstw także była największa w Choczni (220), a w następnych
w kolejności wynosiła:
- 154 (Zembrzyce),
- 139 (Ponikiew i Koziniec),
- 128 (Tarnawa Dolna i Górna),
- 123 (Łękawica).
Natomiast procent zadłużenia w
stosunku do wartości gospodarstwa najwyższy był w Lgocie (138%), Jaszczurowej
(76 %) i w Tomicach (71%), a najniższy w Skawcach (7%), w Jaroszowicach (14%) i
w Brzeźnicy (15%). Przeciętnie było to 42%, więc Chocznia (52%) plasowała się
nieco powyżej średniej, w pobliżu Tarnawy Górnej (53%) i Marcówki (51%).
W przeliczeniu na jedno zadłużone
gospodarstwo średnia wartość długu hipotecznego z Choczni (599 złotych
reńskich) była druga z kolei po Lgocie (972 złr) i znacznie przekraczała
wartość przeciętną wyliczoną dla okolicznych miejscowości (o 54%).
Konkretne przykłady zadłużenia choczeńskich gospodarstw na początku XX wieku można znaleźć w zachowanych aktach spraw spadkowych chocznian. I tak z rozliczenia testamentu Jana Zająca, zmarłego w 1897 roku, wynika, że jego długi wobec Kasy Oszczędnościowej i osób prywatnych oraz zapis hipoteczny na gruncie wynosiły 899 złotych reńskich, a łączna wartość spuścizny po zmarłym 1.117 złr. Dla wdowy po Janie Zającu i jej czworga dzieci pozostało po odjęciu opłaty na czynności sądowo-notarialne 218 złr.
W 1898 roku Kasa Oszczędności usiłowała odzyskać dług i wystawiła nieruchomości po Janie Zającu na licytację, jednak nie doszła ona do skutku, ponieważ nie zgłosił się żaden chętny. By spłacić pożyczkę wdowa i opiekun sądowy nieletnich dzieci wystąpili do sądu o umożliwienie zaciągnięcia nowego długu w wysokości 800 złr. Miał on pokryć najpilniejsze zobowiązania, a reszta miała być przeznaczona na remont domu, który znajdował się w bardzo złym stanie i groził zawaleniem. Konieczna była wymiana dziurawego dachu, belek ścian i futryn okien. Wnioskodawcy podawali również, że należałoby zakupić też nawozy, ponieważ grunt po Janie Zającu jest wyjałowiony i daje marne plony. Ponieważ Jan Zając stale borykał się z brakiem gotówki, to nie inwestował w nawozy, wobec czego osiągane przez niego plony wystarczały właściwie tylko na wyżywienie rodziny, nie miał więc co sprzedać, by uzyskać gotówkę, nie miał gotówki, więc nie spłacał długów i tak koło się zamykało.
W 1899 roku sąd wyraził zgodę na sprzedaż części masy spadkowej, ponieważ spadkobiercy Jana Zająca nie byli w stanie spłacać wysokich procentów od pożyczek i groziła im przymusowa sprzedaż nieruchomości przez licytację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz