wtorek, 23 grudnia 2025

Wiersz Antoniego Styły na Nowy Rok 1894

 W piśmie "Wieniec Polski" z 5 stycznia 1894 wydrukowano wiersz Antoniego Styły, wtedy jeszcze nie posła we Lwowie, a tylko radnego w Choczni, w którym łączył on katolicką pobożność, ludową agitację społeczną i polityczną z wezwaniem do jedności oraz obrony przed wyzyskiem.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 

Błogosław nam Dziecię, Chryste Jezu miły, 

Byś nam tego roku udzielił swej siły. 

Witam Was Bracia prenumeratorowie

Wieńca i „Pszczółki!" Boże daj Wam zdrowie, 

Żeście się złączyli w chłopskie zjednoczenie, 

To pewne lekarstwo; ludu polepszenie. 

O! witam Was Bracia na tym nowym Roku 

A winszuję wszystkim tak zacnego kroku, 

Jakiem postąpili dojrzali włościanie 

Pełniąc wszystko dobre jako chrześcianie. 

Witam Was wszystkich, do Was przystępuję, 

Wieńca i Pszczółkę" już prenumeruję, 

A zachęcam innych do naszego grona, 

Żeby się stężyła ludowa obrona,

Aby się bronili od wszystkiego złego, 

Które to powstało od ludu ciemnego, 

Co zawsze przepijał prawa i przejadał 

Żeby się już z takich grzechów wyspowiadał. 

Niech przestaną grzeszyć, dobrze rozważają, 

Jakie przez to krzywdy braciom wyrządzają 

Ci co wybierają tych, co nas nie bronią, 

Tylko za swym zyskiem i zaszczytem gonią. 

Nikt o lud nic niedbał, niech z nim robią co chcą, 

Aż Ksiądz Stojałowski przyszedł nam z pomocą. 

Za to co z nim robią? jak go poniżają, 

Co się o swe worki i dochody lękają! 

A wy drodzy Bracia, poznajcie się na tem, 

Którzy nam życzliwi, którzy stoją z batem. 

Ci co nam życzliwi, dużo za to cierpią, 

Bo ich i na mieniu i na sławie szarpią, 

A śmiało im mówią, że „buntownikami 

A jak dotąd z ludźmi szlachectwo igrało?! 

Ale temu koniec bo chłop już nie głupi, 

Pewnie go już szlachcic teraz nie przekupi. 

Rozumią protesta, dlaczego powstają 

Ci zwietrzałą solą co ich rozmnażają, 

Zamiast lud nauczać miłości bliźniego, 

Oto się puścili z klątwami do niego! -

Przeciw tym co ludu tuczą się zyskami.

My niezazdrościmy, więcej byśmy dali, 

Byśmy sprawiedliwość od nich uzyskali. 

Ale lud w ich oczach warta bardzo mało...

Hańba, że tak mądrzy nie wiedzą co czynić! 

Koniecznie złe trzeba obyczaje zmienić, 

Bo już dziś gubernie o ludziach nie myślą, 

Ale nam ustawy co innego kreślą, 

Ażeby ich tylko słusznie wypełniali, 

Toby się o małych coś więcej starali.

 Szanowni włościanie, dajmy o tem wiedzieć, 

Że dłużej nie chcemy w tej ciemności siedzieć, 

Jak to dotąd było drodzy bracia moi! 

Niech się już lud polski niezgodą nie poi, 

Bo się dość napoił, gdy Matkę szarpali, 

Gdy się nasi Bracia w niewolę dostali. 

Ale tych złych czasów nie zapominajmy, 

Tylko się włościanie dzielnie odznaczajmy.

Jak z nami nie pójdą wyższe nasze stany, 

Oburącz się chwyćmy tej naszej sukmany, 

Choćby i protesta klątwy się zjawiały 

To się nie lękajmy, to strach bardzo mały! 

Winszuję Wam Bracia, a szczęść Boże w pracy 

Kochajmy się szczerze, bośmy są rodacy. -

O! Matko Najświętsza, Ty Polski Królowa,

 Niech nas Syn Twój miły w pokoju zachowa!

 Autor uważa religię jako fundament moralny, ale nie narzędzie ucisku. Traktuje chrześcijaństwo jako źródło siły moralnej i sprawiedliwości społecznej, jednocześnie krytykując tę część duchowieństwa i elit, które zamiast uczyć miłości bliźniego, straszą lud ekskomuniką za działalność społeczną. Według Styły chłop przestaje być ciemny, zaczyna czytać, organizować się i rozumieć politykę. To zapowiedź końca manipulacji możnych tego świata, kupowania głosów i politycznej bierności wsi. Krytykuje elity za: pogoń za zyskiem, lekceważenie ludu, fałszywy patriotyzm i zakłamanie. Głosi, że wiara i świadomość społeczna nie są sprzeczne, lud ma prawo do godności i sprawiedliwości, a prawdziwe chrześcijaństwo stoi po stronie słabszych. W swoim wierszu Styła broni ks. Stojałowskiego, wydawcę "Wieńca" i "Pszczółki", promującego oświatę, trzeźwość, spółdzielczość, prawa polityczne włościan i krytykę wyzysku ze strony szlachty, arendarzy oraz części duchowieństwa. Patriotyzm u Styły nie jest romantyczny, szlachetny, czy powstańczy, lecz codzienny, oparty na pracy, solidarności i pamięci krzywd. Język utworu jest prosty, bliski mowie potocznej, pełen powtórzeń i apostrof. Przez to zbliżony jest do ludowej pieśni lub przemowy wiecowej. Z pewnością nie można uznać go za wyrafinowaną poezję literacką, ale to cenny dokument świadomości politycznej galicyjskich włościan w latach 90. XIX w. Pokazuje, jak idee ks. Stojałowskiego docierały do chłopów i jak oni sami je twórczo przetwarzali.


piątek, 19 grudnia 2025

Skąd pochodzili małżonkowie w Choczni ponad 100 lat temu?

Przeglądając stare księgi metrykalne parafii w Choczni, postanowiłem sprawdzić, jak daleko sięgały matrymonialne wędrówki chocznian. Przeanalizowałem 203 przypadki małżonków pochodzących spoza Choczni, którzy w latach 1891-1910 stanęli na ślubnym kobiercu w kościele pod wezwaniem Narodzenia św. Jana Chrzciciela.


📊 Podstawowe dane

Parametr Wartość
Liczba małżonków spoza Choczni 203 osoby z 93 miast i wsi
Suma wszystkich odległości 5 476 km
Średnia odległość 26,98 km
Mediana 11 km
Najczęstsza odległość 5 km i 7 km

📍 Skąd przybywali? Rozkład odległości

Poniższy wykres pokazuje, z jak daleka przybywali małżonkowie do Choczni:

Do 10 km
49,8% (101)
11-20 km
19,7% (40)
21-50 km
20,7% (42)
51-100 km
4,4% (9)
Ponad 100 km
5,4% (11)
2/3 z tych miejscowości było położonych na wschód (także północny i południowy) od Choczni, a 43 % na północ (35 % na południe).

🥧 Zasięg terytorialny małżeństw

70%
małżonków
z okolicy do 20 km
20%
z dystansu
21-50 km
10%
z daleka
(50+ km)

🚶 Kontekst historyczny: jak daleko można było dojść?

Na przełomie XIX i XX wieku głównym środkiem transportu dla zwykłych ludzi były własne nogi lub – dla zamożniejszych – koń z wozem. Dystans 10-15 km można było pokonać pieszo w ciągu 2-3 godzin, co pozwalało na powrót tego samego dnia.

To tłumaczy, dlaczego aż 70% małżonków pochodziło z miejsc oddalonych maksymalnie o 20 km – był to naturalny „zasięg matrymonialny" ówczesnych mieszkańców wsi.


🌍 Rekordziści 

Skąd przybyli najdalsi małżonkowie?

Wśród 203 przebadanych przypadków znaleźli się jednak prawdziwi podróżnicy:

Miejsce Odległość
🥇 Najdalej 544 km
🥈 Drugie miejsce 287 km
🥉 Trzecie miejsce 284 km

Kim byli ci ludzie? Wszyscy z nich to mężczyźni, także kolejne osoby "dalekich" małżeństwach. Rekordzista - Tomasz Bursztyński - urodził się w Grzymałowie na terenie dzisiejszej Ukrainy i był austriackim żandarmem, pełniącym służbę w Wadowicach. Po ślubie z Marianną Magdaleną Sikora, urodziwą i elokwentną córką choczeńskiego wójta, mieszkał w Choczni aż do swojej śmierci.

O połowę krótszą drogę do ołtarza w Choczni pokonał Andrzej Wyskil, mleczarz spod Przemyśla, który poślubił miejscową Helenę Zając. Tylko trzy kilometry bliżej miał "zdobywca trzeciego miejsca" - murarz Ferdydand Brandstaetter, który przybył z morawskiej miejscowości Hvozdec pod Brnem, by ożenić się z Franciszką Koman.

Mimo niekiedy znacznych odległości wszystkie miejscowości pochodzenia małżonków z Choczni znajdowały się wtedy w obrębie tego samego państwa - Monarchii Austro-Wegierskiej.

Najbardziej popularne miejsca pochodzenia małżonków:

  • Inwałd - 17
  • Kaczyna - 12
  • Frydrychowice - 10
  • Wieprz i Zagórnik - 7
  • Tomice, Radocza i Zawadka - 6

Na dalszych miejscach pojawiają się podkrakowskie miejscowości Czułów, Chrosna, Kaszów, Mników, czy Zagacie, co ma wyraźny związek z osiedleniem się w Choczni nowych mieszkańców w górnej części wsi, na terenach po rozparcelowanym majątku sołtysim. To pokazuje, że małżeństwa egzogamiczne (przynajmniej jeden małżonek spoza Choczni) nie były tylko „romantyczne”, czy przypadkowe – często towarzyszyły im konkretne procesy ekonomiczne (tu parcelacja, poszukiwanie ziemi). Nowi osadnicy przywozili ze sobą partnerów z macierzystych miejscowości lub zawierali małżeństwa już po osiedleniu, wzmacniając więzi między regionami.

Z większych ośrodków pojawiają się Wadowice (4), Kraków (3), Andrychów i Sucha (2) oraz pojedyncze osoby z 6 innych miast. 

📈

Co mówią nam te liczby?

Średnia a mediana:

  • Średnia odległość: 27 km
  • Mediana: 11 km

Średnia jest ponad dwukrotnie wyższa niż mediana! To oznacza, że kilka bardzo odległych małżeństw (jak te 544 km czy 287 km) znacząco zawyża średnią. Typowy małżonek spoza Choczni pochodził z miejscowości oddalonej o około 11 km – czyli z sąsiedniej parafii.


🔍 Podsumowanie

Analiza 203 małżonków spoza Choczni z lat 1891-1910 pokazuje, że:

  1. Społeczność była stosunkowo zamknięta – większość związków zawierano w obrębie kilkunastu kilometrów, z mieszkańcami innych wsi (92 %), a nie miast,
  2. Mobilność była ograniczona – 70% małżeństw mieściło się w „zasięgu pieszym",
  3. Zdarzały się wyjątki – około 10% małżonków przybyło z odległości ponad 50 km,
  4. Najdalsza podróż matrymonialna wynosiła aż 544 km – co było prawdziwą wyprawą, jak na tamte czasy!



poniedziałek, 15 grudnia 2025

Stefan Ćwikliński - kolejna osoba związana z Chocznią i lotnictwem

 Dopiero niedawno udało mi się ustalić, że Stefania Ćwiklińska, emigrantka w amerykańskim stanie Indiana, to pochodząca z Choczni Stefania z domu Bandoła, córka Jana i Marii z Bryndzów. Część amerykańskich źródeł przekręca jej nazwisko rodowe i przypisuje urodzenie w Czernej pod Krakowem.

Stefania Bandoła

Gdy Stefania po raz pierwszy przypłynęła do USA w 1912 roku miała już 32 lata. W dokumentach imigracyjnych podawała, że jest o dwa lata młodsza, pracowała jako służąca i udaje się do kuzynki Apolonii Guzdek, mieszkającej w Holyoke w stanie Massachusetts. Rok później dołączyła do niej w Holyoke starsza siostra Maria Bandoła.

Kolejna pewna data z pobytu Stefanii w USA to 27 listopada 1915, gdy zawarła związek małżeński z młodszym o 3 lata wdowcem Józefem Ćwiklińskim, pochodzącym z Żółkiewki na Lubelszczyźnie.

Józef, mąż Stefanii

Prawie dokładnie rok później (16 listopada 1916) niemłodym już, jak na ówczesne standardy Ćwiklińskim (36 i 33 lata), urodził się syn Teodor, a 12 kwietnia 1918 drugi syn Stefan. Obydwaj synowie przyszli na świat w miejscowości Gary w stanie Indiana, gdzie Józef Ćwikliński pracował jako robotnik w walcowni stali huty Illinois Steel Company.

Kluczowym dokumentem pozwalającym potwierdzić głębsze związki z Chocznią synów Stefanii Ćwiklińskiej jest manifest pasażerski ze statku SS Nieuw Amsterdam, który 1 lipca 1923 dopłynął z Rotterdamu do Nowego Jorku. Z powyższego manifestu, przedstawianego urzędnikom imigracyjnym Stanów Zjednoczonych wynika, że Stefania Ćwiklińska przez trzy lata (1920-23) przebywała u matki w Choczni, nie tylko ze swoimi synami, ale także z dziećmi jej męża z pierwszego małżeństwa (z Józefą z Rakleckich) - Rudolfem i Józefem.

Dla tematu tej notatki najbardziej istotną informacją jest fakt, że Stefan Ćwikliński, syn Józefa i Stefanii, był związany z Chocznią nie tylko przez miejsce urodzenia matki, ale także sam jako dziecko przez kilka był mieszkańcem tej wsi.

Stefan, występujący w amerykańskich dokumentach jako Stephen John lub Steve Cwiklinski, w 1938 roku uczęszczał do Emerson High School w rodzinnym Gary w stanie Indiana.

Steve Cwiklinski w środku środkowego rzędu

W 1940 roku był pracownikiem huty Carnegie Illinois Steel Co., posiadał ukończoną jedną klasą szkoły średniej. Dwa lata później (22 stycznia 1942) w czasie zaciągu do armii amerykańskiej podawano, że Cwiklinski był niewykwalifikowanym pracownikiem przemysłu włókienniczego.  W czasie II wojny światowej służył w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych (USAAF), jako podporucznik (Second Lieutenant) w 563. Szwadronie Bombowym (563th Bombardment Squadron),   w ramach 388. Grupy Bombowej (388th Bombardment Group), stacjonującej w angielskiej bazie RAF Knettishall w hrabstwie Suffolk. 

Stefan Ćwikliński (1942)

13 grudnia 1943 Stefan Ćwikliński znajdował się jako nawigator na pokładzie ciężkiego bombowca B-17 Flying Fortress, wykonującego kolejną (szesnastą) misję bojową - uderzenie na cele w północnych Niemczech. Podczas nalotu na stocznię niemieckiej marynarki wojennej w Kiel (Kilonii) Ćwikliński został śmiertelnie raniony, gdy pocisk odpalony z niemieckiego myśliwca uderzył w przód jego samolotu.

Został pochowany na Cambridge American Cemetery and Memorial w Coton (hrabstwo Cambridgeshire, Anglia) – amerykańskim cmentarzu wojennym dla poległych w Europie. Jego imię upamiętniono również na pomniku upamiętniającym 388. Grupę Bombową w Knettishall (Anglia).

Na ręce jego rodziny przekazano Purple Heart - przyznane mu pośmiertnie jedno z najbardziej prestiżowych amerykańskich odznaczeń wojskowych.