czwartek, 20 kwietnia 2023

Choczeńska kronika policyjna - część X

Ogólnopolskie, górnośląskie i zagłębiowskie gazety, takie jak "Polonia", "Górnoślązak", "Polska Zachodnia", "Polska Zbrojna", "Pomorzanin", czy "Expres Zagłębia" w latach 1923-28 opisywały historię bandyty i złodzieja Lelka, w której pojawił się też wątek choczeński.

Już w 1923 roku ów Lelek, mający różne przewinienia na sumieniu, usiłował zbiec z aresztu śledczego w Bielsku, namawiając do wspólnej ucieczki innych więźniów. Jeden z nich zdradził jednak dozorowi aresztu te zamiary i ucieczce udało się zapobiec.

Dwa lata później (1925) Lelek był już na wolności i wznowił przestępczą działalność. Tak pisała o tym "Polonia:

Z początkiem roku 1925 wędrowało po G. Śląsku dwóch żebraków, jeden ślepy, noszący wielkie, ciemne okulary, a drugi kulawy bez nogi, który ślepca wodził. Żebracy zachodzili wszędzie prosząc o kawałek chleba. Swoim widokiem budzili litość u ludzi, gdyż wszyscy mieli wrażenie, że są to kalecy z wojny światowej. Żebracy wędrowali przeważnie w oddalonych powiatach G. Śląska, a zwłaszcza w lublinieckim, pszczyńskim i rybnickim. Jednocześnie w powiatach tych zanotowano liczne wypadki śmiałych włamań i kradzieży. Okazało się, że żebracy dniem wypatrywali miejsca odpowiednie do popełnienia nocnych kradzieży. (...) W jednym przypadku okradziono doszczętnie rzeźnika, w drugim zabrano ubrania, kury i gęsi, Szczególne zaś upodobanie mieli złodzieje do garderoby i ubrań. Wszystkie te przedmioty pochodzące z kradzieży sprzedawano w Sosnowcu.

Sprawcami okazali się mieszkaniec Mysłowic- Tomasz Lelek (udający ślepego) i Jan Dudek z Modrzejowa, który rzeczywiście nie miał nogi oraz pomagający im Feliks Żdżarski z Mysłowic. Lelkowi udowodniono 23 kradzieże i skazano go na 8 lat ciężkiego więzienia.

28 października 1927 roku więzień Lelek zbiegł ze szpitala Bonifratrów w Bogucicach, o czym doniósł "Górnoślązak". 

Dalszy ciąg historii Lelka zamieścił "Expres Zagłębia". Okazało się, że w połowie lutego 1928 roku policja dostała informację, że niejaką Irenę Krasek w Modrzejowie często odwiedza zbiegły bandyta Lelek. Wobec tego w pobliżu mieszkania Karasek roztoczono obserwację i któregoś dnia po północy rzeczywiście zauważono poszukiwanego Lelka, gdy wychodził z obserwowanego lokalu. Podjęto próbę jego zatrzymania, ale Lelek mimo zaskoczenia sięgnął po broń. Padły strzały i po chwili przeszyty kilkoma kulami martwy bandyta padł na ziemię. Znaleziono przy nim kilka wytrychów, dwa rewolwery, kilkadziesiąt nabojów i 40 zł gotówką. Dalej "Expres" podaje życiorys Lelka, który miał wtedy 31 lat i pochodził z powiatu krakowskiego. Wyjaśniło się też, że Lelek odsiadując wyrok dlatego trafił do szpitala Bonifratrów (z którego zbiegł), ponieważ symulował obłęd. Po ucieczce stanął na czele bandy, dokonującej śmiałych rabunków w powiecie krakowskim, w Zagłębiu i na Górnym Śląsku, mającej między innymi na koncie włamanie do kasy pancernej fabryki Schoena i Hulczyńskiego i zabójstwo stróża Kaisera na Kopalni "Jerzy". W nocy, podczas której został zastrzelony, Lelek wybierał się dokonać złodziejskiego napadu na ks. prałata Gołę w Niwce. Podobną relację zamieścił "Pomorzanin", z tym że tam kochanka Lelka nazywała się Anna Krefek, a nie Irena Krasek.

Po zastrzeleniu Lelka policja przystąpiła energicznie do likwidacji jego szajki. Ustalono, że główna melina bandytów znajdowała się we wsi Chocznia pod Wadowicami. Tam u stryja bandyty wywiadowcy policyjni znaleźli dużą ilość towarów pochodzących z kradzieży. Stryjenka Lelka z jedwabnych materiałów miała uszyte suknie i bluzki, a ze skradzionej delikatniejszej tkaniny sporządzała dla siebie i sąsiadek "piękne dessoux" (bieliznę), jak wspomniał "Expres Zagłębia" z 21 marca 1928 roku. Cały ten asortyment towarów został skonfiskowany, a stryjostwo Lelka trafiło do aresztu. Druga "dziupla" bandy Lelka znajdowała się w Łodzi. Pod sąd trafił także pozbawiony nogi Jan Dudek, który znów pomagał Lelkowi, tym razem jako paser.

----

"Katolik Polski"  z 8 lipca 1930 roku informował:

Mikołów. (Aresztowani pod zarzutem kradzieży). 

W pociągu, zdążającym z Suminy do Katowic wybrali się prawdopodobnie na złodziejskie występy dwaj poszukiwani osobnicy Michałek Jan Choczni i Moiczek P. z Brennej. 

Niepewne zachowanie się w pociągu zwróciło uwagę posterunkowego w Mikołowie, który też przystąpił do natychmiastowego aresztowania. 

Przy rewizji osobistej przytrzymanych znaleziono u Moiczka większą ilość gotówki, 2 zegarki, z których 1 bvł złoty, 4 wytrychy i portfel. 

Przy przesłuchiwaniu Moiczek przyznał się do popełnienia dwóch kradzieży. Michałek zaś wypiera się wszelkiej winy, jakkolwiek jest on wspólnikiem Moiczka. 

Przytrzymanych przekazano do dalszego badania urzędowi śledczemu.

----

Niemieckojęzyczna gazeta "Kattowitzer Zeitung" z 8 września 1937 roku zamieściła następującą notatkę:

Wadowitz (Wadowice). Robota policyjnego psa.

Od pewnego czasu we wsi Friedrichau (Frydrychowice) dochodziło do włamań bez możliwości zatrzymania choćby jednego ze sprawców. 

W końcu ktoś poczuł się zmuszony do użycia odnoszącego sukcesy w śledztwach psa policyjnego z Białej.

Dzięki temu udało się w ciągu kilku godzin wyśledzić prowodyra bandy włamywaczy - Franza Adamowicza z Hoczni koło Wadowitz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz