"Gazeta Lwowska" z 7 sierpnia 1850 roku informowała:
Dochodzą nas wiadomości z Wadowskiego o wielkich klęskach z gradobicia, jakie poniosły w zeszłym miesiącu gminy nadwiślańskie (?): Radocza, Przybradz, Graboszyce, Spytkowice od Zatora, Grodzisko, Bachowice, Zygodowice i Woźniki. Nadzieja całorocznej pracy w znacznej części zniszczała, a szerokość tej klęski sięga aż niemal pod Wadowice same, gdzie piorun we wsi Choczni zabił strażnika drogowego, dwoje dzieci obok niego kontuzyą nabawił a chałupę mu spalił. Podobne nieszczęście spotkało 31 zeszłego miesiąca o pół do ósmej wieczór okolicę górską koło Jordanowa. Wioski Naprawa, Malejowa, Bystra, Łętownia ucierpiały niesłychanie; w samym Jordanowie grad był tak silny, że wszystko zgoła wytłukł, a w takiej ilości, że jeszcze nazajutrz rano pola lodami pokryte były.
Wspomniana wyżej ofiara uderzenia pioruna w Choczni to Bartłomiej Chmielarczyk, lat 50, "opiekun dróg w Choczni", który mieszkał w domu pod nr 210, także spalonym w wyniku tego zdarzenia. Jedyną osobą z domowników, która nie poniosła żadnego uszczerbku na zdrowiu, była jego żona Katarzyna z domu Mytnik.
----
"Dziennik Polski" z 14 stycznia 1970 roku na pierwszej stronie opublikował artykuł pod tytułem "Rekord tragicznych wypadków w Krakowskiem. Gołoledź, zaniedbania drogowców i lekkomyślność przyczyną 51 kraks", w którym przeczytać można między innymi:
Najtragiczniejsze żniwo, spowodowane zaniedbaniami służb drogowych i lekceważeniem przez kierowców obowiązku jazdy z bezpieczną szybkością zebrano w powiecie oświęcimskim. Na prostym odcinku drogi między Oświęcimiem a Kętami w miejscowości Łęki zderzyły się o godzinie 7.30 dwa autobusy "san". Obeszłoby się w tej kolizji bez ofiar w ludziach, gdyby pasażerowie zachowali ostrożność i zeszli na pobocze drogi. Niestety, podróżni stali na jezdni, obserwując skutki zderzenia. W tym momencie z dwóch przeciwnych kierunków nadjechały dwa dalsze autobusy PKS, z których jeden prowadzony z nadmierną szybkością uderzył z całym impetem w stojących ludzi i pojazdy. Na miejscu ponieśli śmierć: Stanisław Gibas. lat 19 i Adam Socala, lat 20, zamieszkali w Sułkowicach 105 i 606, Stanisław Szewczyk, lat 32, zamieszkały w Choczni 426, Antoni Jaromin, lat 30, zamieszkały w Międzybrodziu Bialskim 129/1. Ciężkich obrażeń doznali: Adam Góralczyk - zamieszkały Zagórnik 127, Jan Zaremba - zamieszkały Andrychów, ul. Nowotki 1, Józef Gibas - zamieszkały Rzyki i Maria Babiuch - zamieszkała Kęty, ul. Nieznanego Żołnierza 1.
----
"Kronika Beskidzka" w rubryce "Życie od podwórka" zanotowała pod datą 27 marca 1984 roku:
W Kaczynie, do lasu, w którym dokonywano wyrębu drzew, wjechał mimo ostrzeżenia pojazdem konnym Florian S. z Choczni. Gdy niewidoczny dla drwali pojazd wyjeżdżał z wąwozu, padające drzewo przygniotło konia, zabijając go na miejscu. Woźnica doznał ogólnych obrażeń i został przewieziony do szpitala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz