Jak przedstawiała się sprawa ochrony przeciwpożarowej w Choczni w II połowie XIX wieku i na początku wieku XX, możemy dowiedzieć się z protokołów posiedzeń miejscowej Rady Gminnej (Księga z lat 1867-1905):
30 czerwca 1867
Asesorowie gminni (członkowie zarządu gminy) zostali zobowiązani do przedstawienia radzie gminnej sprawozdania, jaki sprzęt przeciwpożarowy znajduje się w poszczególnych częściach wsi, w jakim stanie i w jakiej ilości. Chodziło przede wszystkim o osęki, czyli bosaki - tyczki z hakiem do zrywania słomy z dachu palących się zabudowań, ale także o drabiny i ręczne sikawki.
13 września 1874
Rada Gminna pod przewodnictwem wójta Franciszka Guzdka obradowała w sprawie „środków względem zabezpieczenia od ognia”. Radny Józef Czapik stwierdził, że pierwszym środkiem w zabezpieczeniu się jest ostrożne obchodzenie się z ogniem. Uchwalono, by każdy gospodarz w Choczni był zaopatrzony w naczynia do gaszenia ognia, to znaczy „konewki lub pucierki (wiaderka) żelaznemi obręczami kute z wybiciem liter swego imienia i nazwiska, by w razie wybuchu (ognia) z takowym naczyniem szedł na ratunek, a nie z gołą ręką, jak dotąd po największej części się działo”. W razie wybuchu ognia każdy mieszkaniec Choczni był zobowiązany iść na ratunek. Zwracano także uwagę, by zachowywać odpowiednią odległość między budynkami, co miało utrudniać przeskakiwanie płomieni z jednego zabudowania na drugie oraz by w każdym gospodarstwie była kadź lub beczka napełniona wodą. Zwracano też uwagę na dozór przy zakładaniu suszarni, które są częstym źródłem pożarów. Radny Czapik zaproponował, by zakupić dwie sikawki (czyli wozy konne z ręczną pompą wody obsługiwaną przez 2 do 4 mężczyzn) po 200 złotych reńskich, ale głosami radnych – szczególnie z górnej części wsi – odrzucono ten wniosek i postanowiono zakupić tylko jedną sikawkę.
26 listopada 1876 roku
Rada Gminna postanowiła przeznaczyć kwotę 81 złotych reńskich i 41 krajcarów jako pierwszą zaliczkę na sprawienie sikawki w 1877 roku. Jeżeli zakup sikawki nie doszedłby do skutku, miano wpłacić tę kwotę do wadowickiej kasy oszczędności z myślą o przyszłej realizacji tego zakupu.
28 października 1877 roku
Rada Gminna uchwaliła sprawienie sikawki z funduszów gminnych i zleciła obstalowanie tejże sikawki naczelnikowi gminy Józefowi Czapikowi.
17 marca 1878
Radni gminni polecili rozprowadzić wśród gospodarzy nowo zakupione z funduszy gminnych osęki. Jedna osęka miała przypadać na kilka gospodarstw. Jednocześnie naczelnik gminy miał odszukać dotychczas używane osęki i sporządzić ich wykaz. Zaś zakupiona sikawka gminna za zgodą proboszcza ks. Komorka miała być przechowywana w zabudowaniach plebańskich. W razie pożaru koni do sikawki byli zobowiązani użyczyć najbliżsi ich posiadacze.
13 kwietnia 1883
Jednym z punktów obrad rady gminnej były sprawy przeciwpożarowe. Postanowiono, że „co do ostrożności niebezpieczeństwa ognia w każdej części (wsi) mają odbyć stosownie przynajmniej 4 razy do roku rewizye ogniowe z przybraniem (uczestnictwem) radnych”.
8 grudnia 1886 roku
Adolf Bichterle, ostatni posiadacz choczeńskiego majątku sołtysiego, sprawił wraz z żoną „dla ochrony od piorunów” konduktor (piorunochron) na wieży choczeńskiego kościoła.
9 lutego 1890 roku
Rada gminna uchwaliła i zatwierdziła projekt złożony przez wójta Czapika, co do instrukcji o postępowaniu przy pożarach, podziale Choczni na okręgi w celu zaprowadzenia porządku podczas niekontrolowanego wybuchu ognia oraz indywidualnego i gminnego wyposażenia w naczynia do gaszenia pożarów.
17 października 1891
Oświęcimska straż ogniowa przysłała odezwę do Rady Gminnej w Choczni z zaproszeniem do wzięcia udziału w lipcu 1892 roku delegatów z Choczni w ośmiodniowym kursie strażackim i przeciwpożarowym. Radni przyjęli tę odezwę do wiadomości i pozostawili decyzję do późniejszej uchwały, do której jednak nie doszło.
28 lutego 1892
Wójt Czapik podał do wiadomości radnych, że zgodnie z przepisami prawa jedna sikawka ma przypadać na 200 domów we wsi. Zachęcał jednocześnie do zaprowadzenia ochotniczej straży ogniowej.
31 grudnia 1894
Wójt Czapik poinformował radnych, że złożył 100 złotych reńskich z funduszy gminnych na książeczkę Kasy Oszczędności w Wadowicach z myślą o przyszłym zakupie drugiej sikawki.
20 czerwca 1896
Uchwalono zakup 14 nowych osęk w celach przeciwpożarowych.
30 grudnia 1896 roku
Gmina choczeńska zgromadziła już 300 złotych reńskich na zakup nowej sikawki. Te środki zgromadzone były na książeczce Kasy Oszczędności w Wadowicach.
8 grudnia 1897 roku
Rada gminna na czele z nowym wójtem Antonim Sikorą przeznaczyła w budżecie gminnym na 1898 rok 50 złotych reńskich na „sprawienie przyborów pożarowych”. Taka sama kwota na ten cel znalazła się w budżecie na 1899 rok, uchwalonym 4 grudnia 1898 roku.
4 marca 1900 roku
W związku z planowanym zakupem sikawki rada gminna wydelegowała: Antoniego Styłę, Józefa Czapika, Jana Turałę, Adolfa Bichterle i Jakuba Sikorę, aby udali się wraz z naczelnikiem gminy Antonim Sikorą i znawcą tego sprzętu Józefą Sikorą z Zawadki do Magistratu w Wadowicach w celu wyboru sprzętu najodpowiedniejszej jakości.
24 maja 1900 roku
Wobec polecenia Wydziału Powiatowego w Wadowicach z 1 marca 1900 roku w sprawie zorganizowania ochotniczej straży pożarnej w gminie choczeńskiej radni widząc potrzebę powołania tejże straży wybrali jej kierownikiem wójta Antoniego Sikorę, a jego zastępcą Adolfa Bichterle z Sołtystwa. Mieli oni dobrać sobie „odpowiednio zdolnych ludzi”, aby utworzyć w Choczni straż ogniową. Ustalono także termin komisyjnych oględzin sikawek w Wadowicach na dzień kolejny.
22 lipca 1900 roku
Naczelnik Sikora i radny Antoni Styła sprowadzili do Choczni sikawkę w celu jej wypróbowania. Radni nie byli „koniecznie zadowolnieni” z tego sprzętu, ale zdecydowali o jego zakupie od właściciela, to jest Towarzystwa Ogniowego we Lwowie. Zdecydowano, ze ta nowa sikawka „pozostanie przy mieszkaniu” wójta Sikory w środkowej Choczni, a stara sikawka zakupiona w 1878 roku miała być przechowywana w obejściu Jana Drapy w górnej części wsi. Obejscia Sikory i Drapy stały się tym samym tymczasowymi remizami strażackimi. Do każdej sikawki miano przeznaczyć 4 do 5 par koni, których właściciele w razie pożaru mieli je niezwłocznie doprowadzić do miejsca przechowywania sikawki. Koszt zakupu sikawki miał zostać pokryty z wkładu na książeczce oszczędnościowej, a jeżeli z tych środków coś by jeszcze pozostało, to ta reszta miała być przeznaczona na zakup beczek na wodę.
9 września 1900 roku
Wójt Sikora poinformował radnych gminnych o zakupie drugiej sikawki. Rada jednogłośnie zaakceptowała ten zakup.
12 listopada 1900 roku
W budżecie na 1901 rok radni przewidzieli wydatek 50 koron na sprzęt przeciwpożarowy.
9 listopada 1902 roku
Według budżetu na 1903 roku na „sprawienie przyborów pożarnych” przeznaczono 100 koron.
29 listopada 1903 roku
Rada gminna przeznaczyła w budżecie na 1904 rok ponownie 100 koron na „sprawienie przyborów pożarnych”. Kolejne 100 koron uchwalono na wniosek radnego Czapika w celu wystawienia „szop do schowania sikawek”, nadal przechowywanych w obejściach Antoniego Sikory i Jana Drapy.
7 sierpnia 1904 roku
Radny Czapik skierował szereg zapytań do wójta Sikory, w tym także o sprawy związane z ochroną przeciwpożarową – czy są wyznaczeni ludzie i konie do obsługi gminnych sikawek i w jakim one są stanie, czy beczki na wodę są właściwie wykorzystane i dlaczego nie przedsięwzięto rewizyi (kontroli) przeciwpożarowej, tak jak wymagają tego odpowiednie przepisy.
20 listopada 1904 roku
Na „sprawienie przyborów pożarnych” przeznaczono w budżecie na 1905 rok kwotę 50 koron.
26 lutego 1905 roku
Na posiedzeniu Rady Gminnej radny Piotr Widlarz zwrócił się do wójta Sikory, by ten odszukał rachunki za 29 sztuk osęk zakupionych za kadencji jego poprzednika Czapika i podał radnym ile kosztowały, w jaki są stanie i komu z gminy zostały przydzielone. Natomiast Antoni Styła spytał wójta Sikorę, w jaki stanie są gminne sikawki i czy zorganizował on już straż pożarną. Na te pytania wójt Sikora udzielił odpowiedzi na następnym posiedzeniu 19 marca 1905 roku. Podał spis gospodarzy, u których są zakupione dawniej osęki (29 sztuk), a co do wartości i stanu sikawek, to poprosił radnych o ich oszacowanie. Na wniosek radnego Józefa Wójcika oceniono wartość starej sikawki na 60 koron, a nowszej na 500 koron.
18 czerwca 1905 roku
Antoni Styła na posiedzeniu Rady Gminnej postawił wniosek o „zaprowadzenie w gminie straży ogniowej”. Wniosek ten został poparty przez radnego Franciszka Wcisło. Wójt Sikora zaproponował, by na razie wybrać kilku gospodarzy i zaznajomić ich, jak mają się zachowywać z sikawką podczas pożaru. Antoni Styła uznał, że powinni to być ochotnicy, a nie ludzie pochodzący z wyboru. Zaproponował jednocześnie, aby przez kilka niedziel przeprowadzić po nieszporach szkolenia dla chętnych gospodarzy. Józef Wójcik postawił wniosek, by wszyscy radni zajęli się szkoleniem z kierowania sikawką, a w razie pożaru by komendę nad sikawką obejmował także któryś z radnych. Propozycje Styły i Wójcika przyjęto.
29 października 1905 roku
W budżecie na 1906 rok radni przeznaczyli 50 koron na sprzęt przeciwpożarowy. Antoni Styła zaproponował, aby zawiadomić Radę Powiatową w Wadowicach, że ochotniczą straż pożarną w Choczni „już się powoli zaprowadza”.
Stuletnia sikawka z OSP Dobrodzień |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz