poniedziałek, 23 grudnia 2019

Dawne zwyczaje i wierzenia związane ze Świętami Bożego Narodzenia

Ten temat poruszany był już w notatkach:

ale w Choczni istniało więcej zwyczajów i wierzeń związanych ze Świętami Bożego Narodzenia, które dziś uległy zapomnieniu. Przeczytać o nich można na przykład w dawnych rocznikach "Ludu"- organu Towarzystwa Ludoznawczego ze Lwowa:
  • Jeżeli w Boże Narodzenie jasno, to będzie w stodole ciasno (czyli urodzaj- uwaga moja), jeżeli chmurno, to durno.
  • Jeżeli w Wigilię niebo jest pochmurne, to następnego roku biedne dziewczęta wydawać się będą, a jeżeli pogodne, to bogate.
  • Jaka pogoda w Wigilię, taka przez cały następny rok.
  • Jak w Boże Narodzenie jest wiatr, to w nadchodzącym roku będzie mór (czyli zaraza- uwaga moja).
  • Podłaźniczkę, to jest choinkę zawieszoną na Boże Narodzenie u powały przystraja się tuż przed wieczerzą wigilijną jabłkami. Wedle przesądu ludowego w Choczni, jabłka pozostałe na podłaźniczce święci się w dniu św. Błażeja  (3 lutego - uwaga moja) i zjada przeciwko bólowi ust.
  • Bólowi ust miało zapobiegać również zjedzenie w Wigilię owoców głogu, najlepiej zerwanego rano, podczas drogi do kościoła.
  • Natomiast remedium na ból zębów było wbicie w Wigilię gwoździa we framugę drzwi lub inny drewniany element domostwa.
  • W Choczni stół wigilijny zasłany był sianem, ustawiano na nim świece i wierzono, że „gdyby w czasie wieczerzy wigilijnej świeca sama zgasła, śmierć to któremuś z obecnych zapowiada."
  • Jakiś w Wilię (Wigilię), takiś w cały rok. Kto by się w Wilię pogniewał, ściągnąłby na siebie gniew przez cały rok.
  • Szczególnie uważać na swoje zachowanie w Wilię powinny dzieci, ponieważ ewentualna kara cielesna powtarzałaby się przez cały rok ("w Wilię chłopców biją, a w Święta dziewczęta").
  • W Wigilię należało wstać wcześnie, by nie być ospałym cały rok.
  • Należało spróbować każdej potrawy wigilijnej, choćby trochę, a co pozostało, zjadano następnego dnia.
  • Podczas spożywania wieczerzy wigilijnej należało zachowywać się cicho- jedynie gospodarz mógł odezwać się głośniej. Czyniono to dlatego, by nie było w domu kłótni przez cały rok.
  • Należało uważać, by podczas spożywania wieczerzy wigilijnej nie spadła komuś łyżka, ponieważ wróżyło mu to śmierć w przeciągu następnego roku. Taki sam efekt mogło spowodować wstanie i odejście od stołu przed spożyciem wieczerzy- wyjątkiem była tu gospodyni donosząca potrawy na stół.
  • Śmierć w przeciągu następnego roku wróżono także podczas Wigilii z soli. Usypywano na deseczce tyle kupek soli, ile osób zasiadało do wieczerzy i wsuwano ją pod stół. Po jutrzni (modlitwie odmawianej przed wschodem słońca- uwaga moja) wyjmowano deseczkę i czyja kupka soli była najbardziej wilgotna, ten mógł spodziewać się najgorszego.
  • W Wigilię można było również wywróżyć sobie charakter przyszłego partnera (najczęściej męża). Należało podejść do płotu i dotykać po kolei wszystkich sztachet. Jeżeli ostatnia dotknięta okazała się być chropawa, to taki miał być też przyszły partner. Lepiej oczywiście, by ostatnia sztacheta była w dotyku gładka.
  • Po wieczerzy można było zaczerpnąć wody z dna Choczenki, Konówki lub najbliższego strumyka. Jeżeli wyciągnięto z niej ziarnko zboża, to wróżyło to urodzaj.
  • Z każdej potrawy wigilijnej ubierano trochę dla bydła, za wyjątkiem potraw z grochem, by się bydło w lecie nie gziło (nie wpadało w szał od ukłuć owadów- uwaga moja). 
  • W św. Szczepana (drugi dzień Świąt) karmiono kury, podając im w obręczy pozostały z wieczerzy wigilijnej groch, by jaj nie roznosiły po cudzych domach lub stodołach.
  • W ten dzień wcześnie starały się wstać niezamężne dziewczęta i wysypać coś dla dzikiego ptactwa. Z której strony ptaki nadleciały,  z tej miał pochodzić przyszły mąż.
  • Poświęcony w dzień św. Szczepana owies zanoszono i wysiewano na pole, mówiąc przy tym: "Uciekaj diable z ostem, bo idzie św. Szczepan z owsem!"
Część z tych zwyczajów i wierzeń przypomniała też Joanna Pytlowska-Bajak w wydanej niedawno książce "Dusza moja czuje się tutaj jak w domu".

piątek, 20 grudnia 2019

Potomkowie uczących w Choczni nauczycieli

Zestawienie ciekawszych postaci z grona nieżyjących już potomków uczących w Choczni nauczycieli, obejmujące osoby urodzone w Choczni lub mieszkające w niej w dzieciństwie, ale rzadko z nią związane zamieszkaniem, czy pracą w dorosłym życiu:
  • Adam Gondek (1906-1984) przedwojenny oficer Wojska Polskiego, więzień oflagów w czasie II wojny światowej, po wojnie pracownik biurowy w Krakowie, m.in. kierownik zaopatrzenia materiałowego hotelu "Cracovia". Syn Andrzeja Gondka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Czesław Gondek (1905-1953) nauczyciel, m.in. w gimnazjum w  Żywcu, szkołach podstawowych w Skarżysku - Kamiennej i w Krakowie, działacz ZNP. Syn Andrzeja Gondka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Józef Gondek (1903-1988) doktor inżynier rolnictwa, pracownik naukowo- dydaktyczny Akademii Rolniczej w Krakowie, dziekan Wydziału Rolnego, profesor nadzwyczajny tej uczelni. Przed II WŚ nauczyciel w Wadowicach. Syn Andrzeja Gondka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Jerzy Leszek Kornelak (1925-2014) inżynier leśnik, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej im. Kościuszki w Krakowie. Syn Michała Kornelaka, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Bronisława Marcinkowska (1893-1969) nauczycielka m.in w: Lipowej, Babicy, Ponikwi, Inwałdzie, okolicach Leszna, Drobinie, Miejskiej Górce i Krzeszowicach. Łączniczka AK w czasie II WŚ. Córka Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły. (link)
  • Józefa Mikołajtys (1888-?) nauczycielka w powiecie wadowickim, później mieszkanka Krakowa. Córka nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Franciszek Nowak (1901-1942) nauczyciel w okolicach Jarocina i w Nowym Mieście nad Wartą, ofiara II wojny światowej. Syn nauczyciela Józefa Nowaka. (link)
  • Jerzy Valde Nowak (1911-1979) rotmistrz II pułku ułanów grochowskich, uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku, żołnierz AK. Syn nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Karol Nowak (1889-1959) pułkownik artylerii Wojska Polskiego, żołnierz Legionów Polskich w czasie WŚ, uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku, w trakcie której dostał się do niewoli i został osadzony w oflagu. Po wojnie na emigracji w Anglii. Syn nauczyciela Józefa Nowaka. (link)
  • Leonard Nowak (1895-1915) żołnierz Legionów Polskich w czasie I WŚ, wzięty do niewoli przez Rosjan i internowany w guberni kostromskiej- zmarł w okolicach Moskwy. Syn nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Tadeusz Nowak (1899-1964) kierownik szkoły w Choczni w latach 1934-35 i 1945-1964, działacz Gminnej i Gromadzkiej Rady Narodowej w Choczni. Syn nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Władysław Nowak (1908-1982), oficer lotnictwa z czasów II wojny światowej, uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 roku i w obronie Wielkiej Brytanii w ramach Dywizjonów 306, 308 i 317, adiutant Prezydenta RP, po wojnie pozostał na emigracji w Anglii- prowadził sklep delikatesowy w Worksop. Syn nauczyciela Józefa Nowaka. (link)
  • Henryk Osuchowski (1878-?) nauczyciel łaciny i języka polskiego w szkołach średnich, m.in w: Nowym Sączu, Bochni, Jaśle, Tarnopolu, Kołomyi, Brzozowie, Tłumaczu i w Grybowie. Syn nauczyciela Franciszka Osuchowskiego. (link)
  • Irena Zofia Palewicz (1906-1978) nauczycielka w Złoczowie i w Choczni. Córka nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Antonina Remer (1891-1973) nauczycielka w Mieszkowie koło Jarocina. Córka nauczyciela Józefa Nowaka.
  • Józef Ryłko (1901-1981) prawnik, urzędnik we Lwowie i w Gliwicach. Syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Kazimierz Ryłko (1899-1969) oficer Wojska Polskiego, uczestnik wojny polsko- bolszewickiej i kampanii wrześniowej 1939 roku,  w której został ranny. Więzień oflagu, po wojnie major Polskich Oddziałów Wartowniczych przy armii USA, stacjonujący w Niemczech i we Francji. Syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły. (link)
  • Stanisław Ryłko (?-?) nauczyciel w okolicach Kutna, syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Władysław Ryłko (1895-1969) oficer artylerii Wojska Polskiego, uczestnik I WŚ, wojny polsko- bolszewickiej i kampanii wrześniowej 1939 roku. Więzień oflagu, po wojnie wyższy oficer w Polskich Oddziałach Wartowniczych przy armii USA w Niemczech. Od 1950 roku na emigracji w USA. Syn Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.(link)
  • Józef Jan Smolarski (1814-1868) oficjalista dworski, m.in. w: Porębie Żegoty, Balinie i Sance. Syn nauczyciela i organisty Walentego Smolarskiego.(link)
  • Paulina Starzyk (1886-1974) nauczycielka w Ponikwi i w Babicy. Córka Adama Ryłki, kierownika choczeńskiej szkoły.
  • Zbigniew Szczerczak (1906-1940) nauczyciel w Bytkowie i Michałkowicach (Siemianowice), podporucznik rezerwy WP, jeniec obozu w Kozielsku, zamordowany w Katyniu. Syn nauczyciela Stanisława Szczerczaka.
  • Eugeniusz Talaga (1911-1999) urzędnik kolejowy, pracownik węzła kolejowego Łuków, działacz konspiracyjny w czasie II WŚ. Syn nauczyciela Wincentego Talagi.
  • Marian Talaga (1916-1999) żołnierz Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich w czasie II WŚ, następnie rusznikarz- plutonowy w 307 Dywizjonie Myśliwskim Nocnym w Anglii. Po wojnie na emigracji w USA. Syn nauczyciela Wincentego Talagi.
  • Wincentyna Talaga (1914-1997) nauczycielka w Choczni, represjonowana przez NKWD w czasie  II WŚ. Córka nauczyciela Wincentego Talagi.
  • Stanisław Wiśniowski (1894-1914) żołnierz Legionów Polskich w czasie I wojny światowej, zginął w bitwie pod Łowczówkiem. Syn Franciszka Wiśniowskiego, kierownika choczeńskiej szkoły.


wtorek, 17 grudnia 2019

Zakazany romans

15 września 1935 roku niemiecki parlament (Reichstag) wprowadził tak zwane „norymberskie ustawy rasowe”, na mocy których zabroniono małżeństw pomiędzy Niemcami a Żydami i Niemcami a Cyganami, natomiast intymne stosunki między Niemcami a przedstawicielami tych dwóch wymienionych wyżej nacji podlegały surowej karze.
W czasie niemieckiej okupacji terenów Polski „Ustawy  o ochronie niemieckiej krwi i czci” rozciągnięto także na stosunki Niemców z Polakami, z wyjątkiem kontaktów z prostytutkami.
Ofiarą przepisów o „zhańbieniu rasy” (Rassenschande) padło w czasie II wojny światowej co najmniej dwoje osób pochodzących z Choczni.
Jedną z nich była Franciszka, najmłodsze dziecko Antoniego Kręciocha i jego żony Magdaleny z Bąków, która urodziła się w Choczni 3 października 1900 roku.
Po ukończeniu w Choczni 4 klas szkoły ludowej Franciszka Kręcioch pracowała sezonowo przez cztery lata jak robotnica rolna. Gdy skończyła 18 lat, znalazła zatrudnienie jako robotnica- sortowniczka w odlewni żelaza we Francji, w bliżej nieznanej miejscowości, która ona sama określała nazwą „Frichtat”. Tam dwa lata później poślubiła Filipa Bulatniego, pracującego jako konserwator maszyn w Luksemburgu.
Franciszka nie była szczęśliwa w tym związku. Mąż nadużywał alkoholu i stosował wobec niej przemoc. W końcu w 1933 roku po powtarzających się pobiciach opuściła go ostatecznie i wróciła do Polski, ale zachowała nazwisko Bulatni. Do wybuchu II wojny światowej imała się różnych zajęć.
23 listopada 1939 roku Franciszka Bulatni została wysłana przez niemiecki urząd pracy (Arbeitsamt) w Wadowicach na przymusowe roboty. Skierowano ją do pomocy w pracach rolnych w gospodarstwie Thalerów w Molln w Górnej Austrii.
Według opinii jej pracodawczyni Marii Thaler Franciszka nie przykładała się do pracy. Często miała robić sobie przerwy na papierosa, nie chciała wstawać wcześnie do pracy, a nawet przesypiała cały dzień na trocinach. Podkreślała też, że znane jej życie we Francji jest znacznie lepsze, niż to, które zastała w Austrii.
1 lutego 1940 roku Thalerowie odesłali Franciszkę Bulatni do urzędu pracy w mieście Steyr, który z kolei nakazał ją aresztować. Bulatni wytłumaczyła w urzędzie, że być może nie wykonywała należycie swojej pracy, ale tylko z powodów zdrowotnych, jako że choruje na serce. Potwierdziła tylko swój nałóg nikotynowy, którego nie była w stanie zwalczyć. Uskarżała się na bóle w plecach od zleconych jej prac w gospodarstwie i prosiła o skierowanie do pracy w dowolnej fabryce w mieście.
Po odbyciu kary aresztu Arbeitsamt skierował Franciszkę Bulatni do pracy u rolnika Josefa Obermanna w miejscowości Gruendberg. 12 kwietnia 1940 roku Franciszka zgłosiła się do szpitala w Steyr z powodu znacznego spadku ciśnienia krwi.
Tam po pewnym czasie została aresztowana za samowolne opuszczenie miejsca przymusowej pracy. W areszcie w Steyr przebywała do 30 kwietnia 1940 roku, a następnie przewieziono ją do aresztu w Linzu.
W czasie śledztwa wyszedł na jaw jej romans z miejscowym listonoszem, który zaczął się jeszcze w Molln. Jej wcześniejsza pracodawczyni Maria Thaler wiedziała na ten temat tylko tyle, że Bulatni otrzymywała papierosy od jakiegoś Ludwika, a inne pracujące u niej kobiety zidentyfikowały go jako emerytowanego listonosza Ludwika Bolterauera, z którym widywały Franciszkę na schadzkach w drewutni.
Dzieląca wówczas z pokój z Franciszką Bulatni Maria Gaisbachgrabner, opiekunka dzieci Thalerów, opowiedziała władzom, że Polka całowała się z Bolterauerem w drewutni lub za domem. Nie zauważyła żadnych bardziej intymnych relacji między tą parą, ale miała ostrzegać Franciszkę, że tego rodzaju kontakty są zakazane, co tamta rzekomo miała skomentować, iż w Polsce Niemcy też sypiają z Polkami.
Natomiast pomoc domowa Theresia Schedt zeznała, że Franciszka sama opowiadała o swoim zażyłym związku z Ludwikiem.
Z kolei Franciszka Bulatni wyznała w śledztwie, że mieszkający w sąsiednim domu obok jej miejsca pracy Ludwik Bolterauer, od początku ich znajomości wielokrotnie się do niej zalecał i często dawał jej w prezencie papierosy. Pewnego niedzielnego popołudnia w grudniu 1939 roku Franciszka zobaczyła Ludwika, stojącego w oknie sąsiedniego domu. Mężczyzna zaprosił ją do siebie i pokazał jej swoje mieszkanie. Oświadczył jej przy tym, że za rok, gdy Franciszka ma skończyć przymusową pracę, może zamieszkać razem z nim. Podczas tej wizyty Ludwik rozłożył prześcieradło na podłodze w kuchni i tam miało dojść do ich pierwszego zbliżenia.  Drugi raz zdarzył się następnego dnia w podobnych okolicznościach. Franciszka twierdziła, że nic nie wiedziała o zakazie, bądź karalności kontaktów płciowych między Niemcami a Polkami. Miała się o tym dowiedzieć dopiero w areszcie, od dwóch przetrzymywanych wraz z nią Niemek, oskarżonych o romans z polskimi robotnikami przymusowymi.
Po tym zeznaniu sprawę przejęło gestapo. Ludwik Bolterauer został zatrzymany 29 maja 1940 roku.
25 lipca 1940 roku Franciszkę Bulatni wysłano do obozu koncentracyjnego Ravensbrueck, a 56-letniego Bolterauera do obozu koncentracyjnego Dachau, gdyż „poprzez intymny stosunek z Polką rażąco naruszył zdrowe odczucie narodu”.
Ich dalszy los nie jest znany.

O uwięzieniu Franciszki zawiadomiono jej matkę Magdalenę Kręcioch w Choczni, ponieważ ojciec już wówczas nie żył.