Pierwszym znanym z imienia i
nazwiska funkcjonariuszem policji z Choczni był Jan Trzaska, urodzony w 1814
roku w rodzinie Pawła i Agaty, który w 1851 roku pracował „Przy Policyi” w
Krakowie.
Przed I wojną światową w Galicji,
do której należała Chocznia, formacją policyjną przeznaczoną do spraw
zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego była Cesarsko-Królewska
Żandarmeria Polowa. Jej funkcjonariusze byli jednolicie umundurowani i
zorganizowani na wzór wojskowy.
W 1902 roku Tomasz Bursztyński, wachmistrz
żandarmerii z posterunku w Wadowicach poślubił Marię, córkę choczeńskiego wójta
Antoniego Sikory. Bursztyński był z pochodzenia Rusinem urodzonym w Grzymałowie
pod Buczaczem i służył wcześniej jako żandarm na posterunku w Rajczy. Gdy w
1912 roku w wieku 51 lat przeszedł na emeryturę, zamieszkał z żoną w Choczni w
ładnym domu wybudowanym za torami kolejowymi i poświęcił się rolnictwu,
pszczelarstwu oraz działalności politycznej. W słynnej historii choczeńskich
dzwonów opowiedział się po stronie probostwa i w 1928 roku został skazany przez władze gminne za
„wyprowadzenie dzwonu na wieżę kościelną bez zezwolenia władz policji
budowlanej i kierowanie tą czynnością wbrew zakazowi władz” na karę 200 zł
grzywny. Rok później, po rozwiązaniu
przez władze państwowe rady gminnej w Choczni i odsunięciu od władzy wójta
Józefa Putka, mianowano go komisarycznym zarządcą gminy. Funkcję tę pełnił do
1931 roku, będąc w tym czasie jednym z fundatorów stalowego krzyża na Gancarzu.
W czasie II wojny światowej zadeklarował narodowość ukraińską, co pozwoliło mu
uniknąć wysiedlenia przez Niemców.
Oprócz żandarmerii funkcje
policyjne wykonywały też wtedy policyjne organy samorządów lokalnych.
Choczeńskim policjantem gminnym przed I wojną światową był Ludwik Skowron,
urodzony w 1860 roku w Inwałdzie, ale zamieszkały z żoną Franciszką z Woźniaków
w pobliżu budowanego wówczas Domu Ludowego (Sokoła).
W niepodległej Polsce od 1919
roku obowiązywała ustawa o Policji Państwowej, w skład której weszła także
galicyjska Żandarmeria Krajowa. Funkcjonariusze Policji Państwowej składali
przysięgę o treści:
„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu na powierzonem mi stanowisku
pożytek Państwa Polskiego oraz dobro publiczne mieć zawsze przed oczyma; Władzy
zwierzchniej Państwa Polskiego wierności dochować; wszystkich obywateli kraju w
równem mając zachowaniu, przepisów prawa strzec pilnie, obowiązki swoje
spełniać gorliwie i sumiennie, rozkazy przełożonych wykonać dokładnie,
tajemnicy urzędowej dochować.
Tak mi Panie Boże dopomóż.”
Z pochodzących z Choczni lub z osób
nią związanych służbę policyjną w okresie międzywojennym podjęli: Rudolf
Klisiak, Stefan Widlarz, Piotr Twaróg, Jan Wcisło, Stanisław Duda i Piotr Garżel.
Dzięki materiałom zachowanym w
Archiwum Państwowym najdokładniej można prześledzić przebieg służby policyjnej
Rudolfa Klisiaka, który urodził się w 1894 roku w Zaborzu koło Oświęcimia. Klisiak
ukończył 4 klasy szkoły prywatnej (1902-1907), a później uczęszczał przez kolejne
4 lata do szkoły przemysłowej, terminując równocześnie u ślusarza. Następnie
pracował przez rok w fabryce gwoździ w Oświęcimiu, a później w Bobrku w
charakterze palacza kotłowego i maszynisty lokomobili stałych. W czasie I wojny
światowej służył w stopniu kaprala w 2 pułku artylerii fortecznej w Krakowie.
Chociaż nie brał udziału w walkach na froncie, to został odznaczony Żelaznym
Krzyżem Zasługi. Po zakończeniu służby wojskowej przedstawił zaświadczenie „że
prowadzi swój żywot pod każdym względem nienagannie” i wstąpił do Żandarmerii Polowej, po czym objął
posterunek w Grojcu koło Oświęcimia, a następnie posterunek w Zembrzycach. Do Policji Państwowej przeszedł automatycznie
z Żandarmerii Krajowej w 1919 roku i został skierowany na posterunek w Lanckoronie.
Jego policyjna kariera trwała pięć lat. W czerwcu 1920 roku z Lanckorony
przeniesiono go do Wadowic, w kwietniu 1921 oddelegowano go do pracy w Jaśle,
ale już w styczniu 1922 roku powrócił do Wadowic. 18 lutego 1922 roku poślubił
w Choczni Aleksandrę Anielę Woźniak, wdowę po Józefie Kręciochu, poległym w
czasie I wojny światowej, posiadaczkę połowy domu i 2 morgów pola. Przez
kolejne dwa lata Rudolf Klisiak pracował formalnie w Wadowicach, ale faktycznie
był oddelegowany do Choczni, co odpowiadało mu ze względów rodzinnych. Jego praca cieszyła
się z uznaniem przełożonych, czego dowodem jest pisemna pochwała za wyniki z 5
czerwca 1924 roku. Gdy w październiku 1924 roku przeniesiono go służbowo do
Brzeźnicy, składał liczne odwołania, powołując się na fakt, że prowadzi z żoną
gospodarstwo rolne w Choczni, sprawuje opiekę nie tylko nad własną córką
Jadwigą, ale także trojgiem dzieci z pierwszego małżeństwa żony oraz że jego
niskie pobory nie pozwalają na wynajęcie lokalu w Brzeźnicy i przeniesienie się
tam z całą rodziną. Ostatecznie 30 kwietnia 1925 roku odszedł z policji na
własną prośbę w stopniu starszego posterunkowego.
W czasie całej służby policyjnej
Klisiak podlegał okresowej ocenie przełożonych, uzyskując pozytywne wyniki.
Oceniano między innymi, że jest: dodatniego charakteru, zaufania godny, flegmatyczny,
ale i energiczny, stanowczy, porządny, otwarty, odważny, honorowy, koleżeński,
dokładny, taktowny, obowiązkowy, pilny, ambitny, życiowo dobrze wyrobiony (ale
w innej ocenie mało), poprawnie lub możliwie obyty towarzysko i zachowuje się
należycie poza służbą. Z drugiej strony podkreślano jego mierną inteligencję i
poczucie obowiązku, wystarczającą lub małą zdolność do nauki, słabą inicjatywę
i brak zmysłu orientacyjnego (to w ocenie wyższych niż bezpośredni przełożeni).
Miał odnosić się z szacunkiem oraz z
taktem do przełożonych i władz gminnych, być w stosunku do nich posłuszny oraz chętnie
wykonywać powierzone mu czynności.
Znacznie dłużej niż w przypadku
Rudolfa Klisiaka trwała służba policyjna chocznianina Jana Wcisły, urodzonego w
1892 roku w rodzinie Tomasza i Elżbiety z Guzdków. Ten były kapral
austriackiego 16 pułku piechoty, ranny w czasie walk na froncie, w 1928 roku
został komendantem policji w Woźnikach, a następnie w Andrychowie, gdzie służył
do wybuchu II wojny światowej. Okupanci niemieccy uwięzili go w Auschwitz, gdzie
zginął w 1942 roku.
Ofiarą II wojny światowej był
również Piotr Twaróg, urodzony w 1901 roku w rodzinie Andrzeja i Anny z
Gawędów. Twaróg przed wojną był stolarzem w wielkopolskim Szamocinie. W
sierpniu 1939 roku został zmobilizowany jako rezerwista do służby w Komendzie
Powiatowej Policji Państwowej w Chodzieży. Zginął zgilotynowany w więzieniu
policyjnym w Poznaniu w 1941 roku po wyroku Niemieckiego Sądu Specjalnego za rzekome
dopuszczenie się przestępstw wobec internowanych przez władze polskie
aktywistów niemieckich, konwojowanych do Berezy Kartuskiej.
Dobrze znany z powojennej
działalności społecznej i pracy w choczeńskiej bibliotece Stanisław Duda,
urodzony w 1897 roku w Uszwi, w latach 1923-1939 był policjantem na posterunku
w Suchej Beskidzkiej. Uczestnik kampanii wrześniowej 1939 roku, po
przekroczeniu granicy został internowany na Węgrzech, a od 1944 roku przebywał w
obozie jenieckim w Niemczech.
Natomiast chocznianin Stefan
Widlarz, urodzony w 1896 roku jako syn Józefa i Marianny z domu Malata, po
służbie w austriackim 20 pułku piechoty wstąpił na służbę Policji Państwowej i
pracował na posterunku w Bielsku. Był czynnym uczestnikiem kampanii wrześniowej
1939 roku. Później przez Węgry, Jugosławię, Bułgarię i Turcję dostał się do
Palestyny, gdzie w Hajfie wstąpił do 2-go Korpusu Brygady Strzelców Karpackich.
Walczył pod Tobrukiem w stopniu sierżanta, a potem z Egiptu został
przetransportowany z 2 Korpusem do Włoch. Brał udział między innymi w walkach o
Monte Cassino. Po II wojnie światowej pozostał na emigracji, najpierw w Anglii,
a od 1947 roku w Argentynie (razem z synem). W 1969 roku powrócił z emigracji
do Polski, zmarł w 1971 roku.
Stefan Widlarz w Bielsku |
Epizod w Policji Państwowej w
okresie międzywojennym zaliczył też chocznianin Eugeniusz Szczur, urodzony w
1922 roku w Barwałdzie Średnim, jako syn
Maksymiliana i Marii z Janickich.
W przeciwieństwie do wszystkich
wymienionych wyżej osób żadnych powiązań rodzinnych z Chocznią nie posiadał Jan
Łazarz, starszy posterunkowy policji państwowej w Choczni na przełomie lat
20-stych i 30-stych XX wieku, powołany na świadka oskarżenia Józefa Putka w
procesie brzeskim. Według zeznań Łazarza znalazł on na ścianie urzędu gminnego
w Choczni, czyli w miejscu dostępnym i widocznym dla wszystkich, odpis
skonfiskowanej przez cenzurę rezolucji kongresu Centrolewu, w którym partia ta
zdaniem oskarżenia miała nawoływać do urządzenia zbrojnego marszu na Warszawę i
obalenia władz siłą. Nie jest wykluczone, że to ten sam Jan Łazarz, przodownik
Policji Państwowej, który zginął w 1941 roku w masowej egzekucji dokonanej
przez Niemców w Nowym Sączu, w odwecie za uwolnienie rok wcześniej z sądeckiego
szpitala przez grupę Związku Walki Zbrojnej tajnego
kuriera Jana Karskiego.
Z Chocznią okresu międzywojennego
związany jest również w tragiczny sposób Kamil Gebhardt, od 1925 roku
wicedyrektor policji w Katowicach, a wcześniej pracownik dyrekcji policji w
Krakowie. Ów Gebhardt będąc w odwiedzinach u brata w Wadowicach w 1935 roku, wziął
udział w polowaniu w Choczni, w czasie którego zmarł na udar serca.
W okresie międzywojennym oprócz
funkcjonariuszy Policji Państwowej służbę w ochronie prawa i porządku pełnili
także policjanci samorządowi: miejscy i gminni.
Oczywiście byli wśród nich także mieszkańcy
Choczni:
- Wojciech Gawroński, urodzony w 1886 roku w Gorzeniu Górnym, jako syn Jana i Heleny z domu Drabczyk, który poślubił choczniankę Marię Wozichnoj,
Foto z archiwum Urszuli Szczygieł |
- Alojzy Kencki, urodzony w 1886 roku w Wieprzu, mąż Tekli z domu Kudłacik, wdowy po Antonim Widlarzu.
W czasie II wojny światowej okupacyjne władze niemieckie ustanowiły w Choczni posterunek żandarmerii (Gendarmerie). Najbardziej znanym funkcjonariuszem tego posterunku był Franciszek Bresler, znany pod niemiecką wersją swojego imienia jako Franz. Urodzony w 1905 roku Bresler był przedwojennym żołnierzem 12 pułku piechoty, a po przejściu na służbę u Niemców otrzymał stopień Oberwachtmeister. Po wojnie przypadkowo został rozpoznany w tramwaju przez jednego z chocznian
w Królewskiej Hucie (dziś Chorzów) i odstawiony na posterunek milicji. Nie spotkały go jednak większe konsekwencje z powodu kolaboracji z Niemcami, ponieważ został tajnym
współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL pod pseudonimem „Kość”.
2 marca 1943 roku niemieccy żandarmi z posterunku w Choczni zabili 33-letniego Józefa Lecha z Krakowa, uciekiniera z transportu do KL Auschwitz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz