9 lipca 1930 roku w krakowskim dzienniku „Naprzód”-
organie Polskiej Partii Socjalistycznej ukazała się artykuł zachwalający Chocznię jako miejscowość letniskową. Autor artykułu, a w zasadzie korespondencji
własnej „Naprzodu” z Choczni, nie jest znany, ponieważ ukrył się pod inicjałami
St. Sz. Można próbować domyślać się, że był nim Stanisław Szczepański (1873-1944),
farmaceuta i działacz ludowy, politycznie związany z Józefem Putkiem, który
zresztą pojawia się w treści tej korespondencji. Z pewnością Stanisław
Szczepański bywał wówczas często w Choczni, o czym świadczą jego inne artykuły
prasowe- na przykład wywiad z Anną Putek, matką Józefa, czy relacja z jej
pogrzebu. Nic nie wiadomo jednak, by był on wtedy mieszkańcem Choczni lub osobą
do niej przynależną (czyli według obecnych pojęć zameldowaną w Choczni), o czym
pisze wyraźnie autor.
Oto pełna treść omawianej korespondencji:
Jest to chyba jedna z najładniej położonych wsi w Małopolsce, owa osławiona Chocznia. Kto o niej nie słyszał, w ostatnich czasach szczególnie? Gdzie wójtuje osławiony na całą Polskę, oblężony interdyktem biskupim doktor praw, poseł sejmowy i redaktor „Samorządu ludowego" dr. Putek. Znane są historje dzwonów choczeńskich, znane jego „wojny" o poszanowanie prawa przez tych, którzy go szanować nie chcą, czyby to był starosta jaki, czy nawet minister zdrowia czy proboszcz. Opowieści te zostawiam jednak komu innemu. Mnie się rozchodzi o wieś, do której przynależę, która ma serdecznych chłopów, światłych i dzielnych obywateli, mieszkających schludnie i postępowo, garnących się do wiedzy i do świata, którzy też radziby gościć letników, nie ze ździerstwa ochoty.
Wieś ciągnie się 5 kilometrów, ma ze 6 tysięcy mieszkańców i do tysiąca letników w lecie pomieścić jest w stanie. Zagospodarowana nowocześnie, ma kościół i rzekę, ma dom ludowy z czytelnią, 2 szkoły i wokoło miejsc wycieczkowych sporo, a przez Rzyki i na Beskid się wydrapać można. Aprowizacja doskonała, w 20—30 minut miłym spacerem można się przelecieć do Wadowic, gdyby komuś coś w mieście załatwić przyszło. Na miejscu jest urząd pocztowo-telegraficzny i jak prawie rzeczą sprawdzoną, połączenie z Krakowem na poczekaniu. Wtajemniczeni twierdzą, że nikt na tej linji rozmów nie podsłuchuje. Przystanek kolejowy wśród wsi i stacji kolejowej tylko dlatego nie budują, że ministerstwo jeszczenie może uzgodnić planów i co do stylu nie może się zdecydować w ciągu dziesięciu lat. Miejsce pod budowę — na szczęście — obrane.
Z „wybuchem
wakacyj" i Chocznia „przybiera" na ludziach. Zjeżdżają tu chętnie i tacy, co z roku
na rok to czynią i to z dalszych stron kraju, ludzie stąd wyszli i do
rodzinnych stron stęsknieni czują się
tu dobrze, źródeł wód mineralnych tu niema,
ale gmina zniosła wyszynki spirytualji i wodą sodową krzepią się letnicy z sokiem lub bez tego nawet. Dopiero pół roku jak wypędzono karczmiska
ze wsi, a tak się mieszkańcy zdołali do tego przyzwyczaić, jakby tu nigdy karczem nie było. Chocznianie mogą każdego przekonać, że bez
gorzały można się obejść zupełnie. Nie ma tu awantur ni
bójek, a jak nawet mają we wsi porachunki osobiste, to je po jarmarkach załatwiają. Pociągi
i w stronę Białej i w stronę Kalwarji, a w Wadowicach
jeszcze połączenie do Trzebini na północne szlaki, na południe do
Skawiec-Sucbej. —Prócz tego kursują autobusy wygodne i sprawnie
kursujące. Słowem miłe zaciszne letnisko.
1Chocznia miała wtedy około 3650 mieszkańców,
wraz z Kaczyną 4084.
O koloniach letnich w Choczni w okresie powojennym- link i link.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz