środa, 18 marca 2020

Chocznianie w Żywcu, żywczanie w Choczni

Choć dystans drogowy między Chocznią a Żywcem wynosi tylko 37 kilometrów, to związki chocznian z tą miejscowością nie były w przeszłości tak liczne, jak na przykład z położonymi  w podobnej odległości Białą/Bielskiem, czy Krakowem.
Także niezbyt wielu żywczan mieszkało w Choczni lub w niej pracowało.
Fakt, że związki choczeńsko-żywieckie nie były zbyt rozbudowane, nie znaczy jednak, że o istniejących powiązaniach w przeszłości nie warto napisać.
Pierwsze takie udokumentowane powiązania związane były z rodziną Komorowskich. 
Urodzony około 1410 roku Piotr Komorowski herbu Korczak był zarówno dzierżawcą starostwa barwałdzkiego (od 1474 roku), do którego należała również Chocznia, jak i właścicielem dóbr żywieckich (Państwa Żywieckiego), które otrzymał w 1467 roku od króla Kazimierza Jagiellończyka za pomoc w ukróceniu rozbójniczej działalności Skrzyńskich z Barwałdu i wsparcie króla w wyprawie na Węgry.
Mimo różnych zawirowań prawa do Żywca i do Choczni pozostały w rodzie Komorowskich do 1624 roku.
Dla Żywca zasłużył się szczególnie Jan Spytek Komorowski, prawnuk brata pierwszego właściciela Państwa Żywieckiego, który rozbudował zamek w Żywcu, założył folwark, zbudował wieżę kościelną i dom dla rektora szkoły. Kres długoletnich związków Komorowskich z Żywcem nastąpił w czasach Mikołaja Komorowskiego, dla którego Jan Spytek był stryjecznym dziadkiem. Ów Mikołaj, znany też jako wójt wadowski, sprzedał dobra żywieckie z powodu problemów finansowych związanych z jego hulaszczym trybem życia, ale jeszcze przez cztery lata pozostał starostą barwałdzkim, które przekazał ostatecznie swojemu synowi Krzysztofowi.
Następne poświadczone w źródłach historycznych związki choczeńsko- żywieckie miały miejsce dopiero w XIX wieku.
W 1841 roku urodzony w Choczni ksiądz Jakub Piątek został wikariuszem w parafii żywieckiej. Sprawował w niej posługę przez kolejne dwa lata.
Natomiast w 1875 roku leśniczym u żywieckich Habsburgów został Jan Halauska, z pochodzenia Morawianin, który cztery lata wcześniej chrzcił w Choczni swojego syna Emiliana. Wybór miejsca chrztu nie był przypadkowy, ponieważ w Choczni mieszkała wówczas żona Jana- Emilia z Letscherów.
Z kolei w 1893 roku dwuletnią posługę w Choczni rozpoczął neoprezbiter ksiądz Jan Minkiński rodem z Żywca.
W 1899 roku ślub w Żywcu brał Ludwik Ramza z Choczni (ur.w 1863 roku), zatrudniony tamże w charakterze służącego starosty żywieckiego Dunajewskiego. W tym samym czasie wikariuszem w parafii żywieckiej był ksiądz Ferdynand Widlarz z Choczni, który dał się tam poznać jako świetny kaznodzieja.
Już w XX wieku, ale jeszcze przed rozpoczęciem I wojny światowej znalazło zatrudnienie w Żywcu trzech chocznian, z których dwóch odgrywało istotną rolę w życiu tego miasta.
Te dwie zasłużone dla Żywca osoby były spokrewnione ze sobą, a także z przebywającym już wtedy na probostwie w Rybnej księdzem Ferdynandem Widlarzem.
Inspektor szkolny Jan Widlarz trafił do miasta nad Sołą i Koszarawą w 1909 roku. Na samym początku urzędowania stanął przed koniecznością uporządkowania sprawy defraudacji swojego poprzednika, z czego wywiązał się pozytywnie. W tym czasie przeżył też osobistą tragedię- w Żywcu zmarła jego dwudziestodwuletnia córka Stanisława, początkująca nauczycielka.
Widlarz podległych mu nauczycieli trzymał krótko, zwalczał ich przejawy zaangażowania w sprawy inne, niż nauczanie (zakładanie kas zapomogowo- pożyczkowych, kółek rolniczych, samorządu nauczycielskiego, czy udział w wiecach politycznych). Zarzucano mu uległość wobec władz austriackich i schlebianie miejscowym Habsburgom. Pretekstem do tego ostatniego zarzutu była sprawa chuligańskiego wybryku w 1910 roku- obrzucenia kamieniami przez uczniów szkolnych z Zabłocia automobilu, którym podróżował arcyksiążę Karol Stefan Habsburg. Na wieść o tym wydarzeniu Widlarz zarządził w stosunku do sprawców karę chłosty, mimo że była ona niezgodna i z jego wyrażanymi wcześniej poglądami i z obowiązującym regulaminem szkolnym.
Jan Widlarz był także radnym miejskim w Żywcu, należał do miejscowego Towarzystwa „Pomocy Naukowej” (1914), a w 1915 roku znalazł się w składzie Powiatowego Komitetu Narodowego w Żywcu. Przez wiele lat prezesował żywieckiej Miejskiej Kasie Oszczędności (rzeczywista nazwa Kasa Oszczędności miasta Żywca,  a po 1918 roku Komunalna Kasa Oszczędności).
10 kwietnia 1921 roku otrzymał reskrypt od władz oświatowych o udzieleniu mu bezterminowego urlopu i zdaniu obowiązków zastępcy- Władysławowi Nowotarskiemu, kierownikowi szkoły głównej w Żywcu (i rywalowi w staraniach o posadę w 1909 roku).
Swoją dwunastoletnią pracę w Żywcu Jan Widlarz podsumował we wpisie dokonanym w księdze uchwał Rady Szkolnej Okręgowej. Można przeczytać w nim, że w latach 1909-1921 zorganizował na Żywiecczyźnie 39 nowych szkół (między innymi w Węgierskiej Górce, Łodygowicach Górnych i Kolebach) i sfinalizował budowę 24 nowych budynków szkolnych (między innymi w: Radziechowach, Ciścu, Sopotni Wielkiej i Porąbce) oraz przygotował grunty i niezbędne „ustawowe prestacje” pod kolejne inwestycje szkolne. W chwili jego odejścia na Żywiecczyźnie znajdowało się 78 szkół o 278 klasach.
Cztery lata po Janie Widlarzu został przeniesiony do Żywca młody sędzia Michał Widlarz, syn przyrodniego brata Jana. Z tym miastem związał się już do końca swojego życia, z krótką przerwą na powojenną pracę w Wałbrzychu. W latach 1938-39 kierował sądem w Żywcu. Był ponadto  prezesem wydziału tamtejszej kasy oszczędności (1926), członkiem i prezesem miejscowego koła łowieckiego, pasjonatem wędkarstwa i turystyki górskiej. W czasie wojny został wysiedlony z własnego domu przy ul. Jana, ale pozostał w Żywcu na tak zwanym „Księżym Folwarku”, który prowadziła jego żona. Po śmierci w 1965 roku spoczął na żywieckim cmentarzu Przemienienia Pańskiego.
W Żywcu mieszkała także do końca II wojny światowej nauczycielka Michalina Widlarz (później po mężu Kądzielawa), najstarsza córka sędziego Michała Widlarza i jedyna z jego dzieci urodzona w Choczni (w 1910 roku). 

Trzecim chocznianinem, który jak napisałem wyżej, znalazł się w Żywcu przed I wojną światową, był urzędnik skarbowy Alojzy Bryndza, urodzony w 1869 roku w Choczni. Praca w żywieckim urzędzie skarbowym była dla niego zwieńczeniem  dwudziestoletniej służby w korpusie urzędniczym.
By zamknąć okres galicyjski w kontaktach osobowych żywiecko- choczeńskiech należy wspomnieć jeszcze o:
  • Karolu Sternalskim, urodzonym w 1881 roku w Żywcu, który w czerwcu 1905 roku poślubił w Choczni Helenę z domu Zając, wdowę po Andrzeju Wyskilu. Owocem tego związku była córka Helena, która zmarła jako kilkumiesięczne dziecko. Sternalski przeżył z żoną Heleną tylko półtora roku, jako że zmarł w styczniu 1907 roku. Dwa lata po jego śmierci 29. letnia wtedy Helena wyszła po raz trzeci za mąż, tym razem za Andrzeja Rewilaka.
  • transakcji zakupu 143 morgów choczeńskich lasów przez arcyksięcia żywieckiego Karola Stefana Habsburga, który nabył je wraz z prawem patronatu nad choczeńską parafią w lipcu 1911 roku od Marii Duninowej z Pruszyńskich. Lasy pod Łysą Górą i Bliźniakami zostały jednak szybko zbyte przez Habsburgów na rzecz hrabiego Stefana Bobrowskiego z Andrychowa.
W okresie międzywojennym pracę jako wikariusz w Choczni podjął urodzony w Żywcu ksiądz Edward Wręźlewicz, a do Żywca trafił były wikariusz w Choczni ks. Kazimierz Majgier.
Z kolei w żywieckim gimnazjum znalazł zatrudnienie jako nauczyciel Czesław Gondek, syn kierownika choczeńskiej szkoły Andrzeja Gondka. W szkole w Żywcu Sporyszu pracowała również przez pewien czas była mieszkanka Choczni Anna Zając z domu Kumala, która przeniosła się później do placówki w Łysinie nad Okrajnikiem. 
W 1929 roku przeniesiono służbowo do Żywca dozorcę więziennego z Wadowic Jana Widra, urodzonego w 1890 roku w Choczni. Przez krótki czas pracy Widra w żywieckim areszcie na świat zdążył przyjść jego drugi z kolei syn Eugeniusz, znany później pod zakonnym imieniem Dominik, żyjący do dziś emerytowany profesor teologii i były prowincjał Krakowskiej Prowincji Zakonu Karmelitów.
Okres II wojny światowej zapisał się tragicznie w stosunkach żywiecko- choczeńskich. W Wielki Czwartek 1942 roku doszło na żywieckim placu targowym do egzekucji przez powieszenie 11 osób, w której zginęli także dwaj synowie choczeńskiego sołtysa Jan i Józef Świętkowie. Pretekstem do kaźni był ich udział w grupie rozprowadzającej na terenie Rzeszy sfałszowane kartki odzieżowe, co było traktowane przez okupantów jako sabotaż gospodarczy.
W 1942 roku zmarła również w Żywcu Helena Wojtala, urodzona w 1883 roku w Choczni, jako córka Jana Wojtali i jego żony Marianny z domu Moskała.
Z wydarzeń powojennych warto natomiast odnotować:
  • podjęcie pracy w Żywcu przez choczeńskiego proboszcza księdza Adama Boguckiego w 1969 roku, który sprawował tam posługę przez kolejne siedem lat,
  • wikariusza w Choczni księdza Adama Zonia, urodzonego w 1935 roku w Żywcu, który w 1965 roku odłączył się od wycieczki Orbisu w Wiedniu i pozostał za granicą. Zmarł jako proboszcz parafii św. Mikołaja w Brunnthal koło Monachium,
  • pracę w Żywcu sędziego Tadeusza Grzywy, urodzonego w 1936 roku w Choczni,
  • pełnienie funkcji wicedziekana i notariusza dekanatu w Żywcu przez księdza Jana Mariana Bryndzę, urodzonego w Choczni proboszcza parafii w Cięcinie.
  • zamieszkiwanie w Choczni nauczycielki Franciszki Synorackiej, urodzonej w 1873 roku w Żywcu, która po śmierci w 1956 roku spoczęła na choczeńskim  cmentarzu parafialnym. Franciszka Synoracka z domu Jabłońska była siostrą Zofii Chwalibóg, żony inżyniera Tadeusza Chwaliboga, właściciela piętrowego budynku ("kamienicy") przy granicy Choczni i Wadowic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz