Kolejny choczeński młyn usytuowany był kiedyś w środkowej części wsi, nieco powyżej obecnej szkoły w Choczni Dolnej. Powstał później, niż co najmniej 4 inne młyny z Choczni, ponieważ dopiero w latach 60. XVIII wieku. Źródłem tej informacji jest zapis Mikołaja Dąbrowskiego (recte Balona) na jego syna Kacpra, potwierdzony 10 czerwca 1786 roku przez Jana Biberstein Starowieyskiego w choczeńskiej Księdze Sądowej. Początek tego potwierdzenia wyglądała następująco:
„Wiadomo czynię komu o tym wiedzieć należy, mianowicie Gromadzie Wsi Choczni, iż supplikował do Mnie Kasper Ballon, aby Jemu wydać Prawo na Młyn i gront przy nim będący, który Oyciec jego Mikołay Ballon za pozwoleniem niegdy J. W. Braniczki postawił.”
Owa jaśnie wielmożna Braniczka, to nikt inny, jak Waleria Branicka z domu Szembek, która odziedziczyła po rodzicach prawa do starostwa barwałdzkiego, w tym i do Choczni, a po śmierci męża Piotra Branickiego w 1760 roku zarządzała tymi dobrami samodzielnie, by około 1765 roku przekazać je synowi Franciszkowi Ksaweremu Branickiemu.
Ponieważ Mikołaj Dąbrowski (prawidłowo Balon) urodził się w 1730 roku, to w czasie stawiania młyna miał nieco ponad 30 lat. Pieniądze na budowę pochodziły zapewne ze środków jego ojca Marcina Balona, właściciela dobrze prosperującej karczmy „Pod Dębem”, od której nazwy pochodzi najpierw przezwisko, a później nazwisko tej gałęzi choczeńskich Balonów.
Synami Mikołaja byli między innymi wspomniany wyżej Kacper (ur. 1762), czyli jego spadkobierca oraz Mikołaj młodszy (ur. 1757), który pomagał bratu w prowadzeniu młyna. Metryki choczeńskie przy Kacprze Dąbrowskim aż do 1809 roku podają określenie molitoris, czyli młynarz. Oprócz prowadzenia młyna i uprawy roli zajmował się również handlem zbożem. Przy jego młynie rezydowała ponadto niejaka Carolina Lacombe, rodem ponoć z Konstantynopola (dzisiaj Stambuł w Turcji), uprzyjemniając życie przedstawicielom miejscowego ziemiaństwa i warstwy urzędniczej. Więcej na jej temat przeczytać można w notatce „Przekroczenia norm obyczajowych w galicyjskiej Choczni”.
W 1814 roku młyn i ¼ roli gruntu kupił od Dąbrowskiego młynarz Jan Wróbel z Dankowic, zwany Wróblowski. Jego obecność w Choczni być może wiąże się z ówczesnym proboszczem ks. Jackiem Majeranowskim, który przybył do Choczni właśnie z Dankowic. Wróblowski musiał mieszkać w Choczni jeszcze przed nabyciem młyna, skoro w miejscowym kościele parafialnym już w 1803 roku ochrzcił córkę Mariannę (później po mężu Ramza), a w 1806 roku syna Antoniego.
W 1835 roku, gdy Józef Wróblowski miał już ponad 70 lat, stawił się przed wójtem i przysiężnymi, po czym zeznał, że „będąc w starości swojej i ku temu kaleczny i nie mogąc sobie z tym młynem i gruntem dać rady” pragnie uczynić cesję własności na swojego najstarszego syna Antoniego. W rzeczywistości Antoni nie był najstarszym synem Józefa, ale jedynym, który żył jeszcze w 1835 roku. Trzynaście lat wcześniej zmarł w Wiedniu na gruźlicę jego starszy brat Ignacy, który studiował tam w Wyższym Instytucie Kształcenia Księży Diecezjalnych (Augustineum).
Antoni Wróblowski, kolejny posiadacz opisywanego młyna, był również człowiekiem wykształconym. Ojciec zadbał o jego edukację posyłając go do cieszyńskiego gimnazjum. W roku szkolnym 1824/25 wykazywany jest tam jako uczeń I klasy gramatycznej. Nabytymi w Cieszynie umiejętnościami służył młynarz Antoni Choczni jako pisarz przy urzędzie wójtowskim, a na jego byłej działce (tak zwanej zagródce), przekazanej w spadku na kościół w Choczni, zbudowano później pierwszą szkołę ludową. Również obecna szkoła w Choczni Dolnej usytuowana jest na tej samej parceli.
Natomiast kolejnym właścicielem młyna po Dąbrowskich i Wróblowskich został wadowicki piekarz Mateusz Jelonek, co potwierdzają różne dokumenty z lat 1844-59. W 1860 roku młyn od Jelonka odkupił Antoni Warmuz z Frydrychowic i w rękach jego rodziny młyn ten pozostawał aż do lat 30. XX wieku. Antoni Warmuz w czasie objęcia młyna miał ponad 40 lat i był żonaty z Anną z Michalskich. W Choczni ta para nie doczekała się dzieci, a po śmierci Anny Antoni, wówczas 56-letni, poślubił młodszą o 35 lat Agnieszkę Kręcioch, która urodziła mu aż jedenaścioro dzieci. Młynarz Antoni Warmuz był postacią dość kontrowersyjną – Rada Gminna kilkakrotnie skazywała go na grzywny za niemoralne życia, a drugiej strony dał się poznać jako hojny ofiarodawca na choczeński kościół, między innymi na odnowienie relikwiarza i puryfikatu. Formalnie uzyskał prawo przynależności do Choczni w 1870 roku.
Następcą Antoniego Warmuza został jego syn Ludwik, urodzony w 1886 roku, czyli dwa lata przed jego śmiercią. Do czasu pełnoletności pozostawał pod opieką matki Agnieszki i ojczyma Piotra Styły (drugiego męża matki, poślubionego w 1889 roku). Józef Turała w swojej „Kronice wsi Chocznia” podał, że młyn wodny Warmuzów w okresie międzywojennym miał moc przerobową 500 kg zboża na dobę, a nieodległy od szkoły staw młyński służył dzieciom i młodzieży w lecie jako kąpielisko, a w zimie do ślizgania na lodzie. Woda do stawu była doprowadzana krótkim kanałem z Choczenki. W prowadzeniu młyna pomagał Ludwikowi jego młodszy brat Stefan, który w 1926 roku zginął tragicznie pod kołami pociągu.
Ostatnim właścicielem tego młyna został jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Antoni Widlarz, użytkujący wcześniej młyn wiatrowy swojego stryja Franciszka na Dziale Choczeńskim. W czasie okupacji młyn wodny został kompletnie zniszczony przez Niemców i tak zakończyła się jego około 180-letnia ciekawa historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz