Katowickie „Wolne Słowo“ w jednym z wydań z listopada 1930 roku przynosi ciekawy i pełen dygresji artykuł w języku niemieckim, podpisany przez niejakiego „Roberto”, w którym autor nawiązuje między innymi do pobytu w Choczni znanej oszustki, wyłudzającej pieniądze za obietnicę uwolnienia z więzienia Józefa Putka.
Pani
Janina Milcarz vel Pilarska, niekoronowana oszustka, namawia byłego posła na
Sejm Obrzuta z Bielska, by wyciągnął z kieszeni 500 złotych za obietnicę posady
„komisarza” lokalnej kasy chorych.
Pan
Pryga jest jej drugą ofiarą z 7 rachunkami.
Stowarzyszenia
wadowickie zostały oszukane przez kobietę na duże kwoty w zamian za obietnicę uwolnienia
byłego posła Putka z więzienia.
Nasze kobiety stały się dziś bardzo nowoczesne. Po prostu hipernowoczesne. Kochają samodzielność i niezależność, typowe dla życia w XX wieku. Bez wątpienia, jeżeli zdążą wcześniej wyjść za mąż, to krótka aktywność do nieuniknionego rozwodu upływa im zwykle wśród kilogramów różnych rodzajów pudru, setek tubek specyfików do makijażu oraz kilkudziesięciu pomadek i szminek.
Do
tego szybkie „obowiązki łóżkowe”, z których przynajmniej siedemdziesiąt procent
korzyści ma nie mąż, a „przyjaciel rodziny”.
Wychowywanie
dzieci, cerowanie skarpetek, obiad w wyznaczonym czasie i podobne okoliczności
są uważane przez młodą żonę za kompletnie przestarzałe cnoty.
Łaskawa
współczesna dama z rozczochranymi włosami i nieupudrowaną twarzą da ewentualnie
buziaka śpieszącemu się do pracy małżonkowi, ale o przygotowaniu dla niego
śniadania nie ma mowy.
Małżonek,
który używa swojego tytułu „Pan” tylko chyba jako żart, musi być posłuszny. On
ma pracować przez cały miesiąc w celu utrzymania swojego „szczęścia
małżeńskiego”. Dopóki przyzwoicie zarabia, wszystko jest w porządku i zachowuje
przy sobie żonę. Ale nie może zejść poniżej pewnego poziomu, bo wtedy „jego
bogini” odcina się od niego, staje się kobietą niezależną, zostawiając go dla
kolejnego „przyjaciela” na całe życie.
Pani Janina Milcarz vel Pilarska jest przeciętną blondynką z pociągłą twarzą, błękitnymi oczami, sprawiającą wrażenie profesjonalnej „kokoty”. Jej prawdziwym domem jest Warszawa. Kusi, by uwierzyć, że jest żoną prawdziwego belgijskiego szlachcica. To prawda, ale nie całkiem. Jej wysoki mąż jest prawdziwym chłopakiem z przedmieścia Warszawy, budzącym postrach jednym z szefów tamtejszego przestępczego podziemia. Przy tym kształci się, co nawiasem mówiąc, jest coraz mniej powszechnym przypadkiem u „chłopaków z miasta”. Ożenił się z Janiną z czystej podłości i już zrujnował jej miesiąc miodowy codziennym laniem. Potem rozkazał jej znaleźć wypłacalnego „przyjaciela”, który będzie utrzymywał ich oboje. A Janina się poddała, bo tylko siła sprawia, że nasze współczesne kobiety stają się uległe. Pan Milcarz jest przyzwyczajony do mniej prawdziwego życia, ale na wyższym poziomie. Janina jest podobna do niego pod tym względem. I dlatego sam zmienił swoje zwyczajnie brzmiące nazwisko Milcarz na Pilarski, co zwiększało szanse na większy sukces w poszukiwaniu sponsora dla żony.
Pani
Janina miała szczęście i szybko znalazła „plującego pieniędzmi” opiekuna. Była
na tyle wyrafinowana, że natychmiast po tym opuściła prawowitego małżonka. Z
biegiem czasu zmieniała swoich opiekunów tak szybko, jak pieluszki u noworodka.
W Warszawie grunt zaczął się jej jednak palić pod nogami.
Wobec tego skierowała się do pięknego Bielska. Tam na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Stromej nr 1 odnajdujemy Panią Janinę pod przybranym nazwiskiem. Wkrótce okazało się tutejsze miasto jest mniej wdzięcznym terenem niż Warszawa w wyszukiwaniu stałych sponsorów.
Ale aby żyć potrzebna jej była gotówka- by wejść w posiadanie mamony, musiała coś przedsięwziąć. I rzeczywiście, ta kobieta była na tyle mądra, aby wystarczająco szybko znaleźć nowe „sposoby na moc i piękno".
Zbieg okoliczności sprawił, że spotkała się z byłym posłem na Sejm Franciszkiem Obrzutem z Bielska. Pan Obrzut to w tym mieście bardzo uczony człowiek, dyrektor miejscowego gimnazjum. Bardzo się zdziwił, gdy pani Janina z błyszczącymi oczami tłumaczyła mu, że z racji posiadania dobrych kontaktów w warszawskim ministerstwie została tu przysłana, by zapoznać się z ogólną sytuacją w Bielsku, po czym od razu zauważyła konieczność powołania nowego komisarza w Lokalnej Kasie Chorych.
Kobieta
bez przerwy się uśmiechając zakończyła swoją imponującą kwestię słowami:
„I
widzisz, szanowny panie pośle, ja poinformowałam już najwyższe czynniki w
Bielsku, że jest Pan przewidziany na objęcie tego stanowiska”.
Teraz
to oczy Pana Obrzuta zaczęły się świecić i szybko wpłacił Pani Janinie wymagane
500 zł na poczet przyszłych wydatków w Warszawie, gdzie miała się udać, by
zainicjować powstanie nowego stanowiska. Na pożegnanie Pan Obrzut złożył szarmancki pocałunek
na jej dłoni… i od tego czasu kobieta go unikała.
Kilka
dni później wydarzyła się w kawiarni „Bauer” rzecz następująca: Pan Pryga, zięć
bardzo lubianego w Bielsku rzeźnika Miki, przy okrągłym kawiarnianym stoliku
powiedział podekscytowany do obecnych, że został przez pewną panią Janinę Milcarz
vel Pilarską oszukany na 700 zł, na tej samej podstawie, co już opisana w
przypadku Pana Obrzuta.
Naszej
redakcji nie jest wiadomym, ilu innym obywatelom Bielska Pani Janina
zaproponowała stanowisko „komisarza” za odpowiednie zaliczki.
Ale chcemy
krótko opisać nowy przypadek:
Pani
Janina była dość przedsiębiorcza, by wykonać dziś mały objazd okolic Wadowic i
Choczni. Tam skontaktowała się z okolicznymi stowarzyszeniami, które zapewniła
o posiadaniu na tyle dobrych kontaktów w stolicy, że jest w stanie doprowadzić
do zwolnienia z więzienia w Brześciu byłego posła Putka.
Tam
też wpłacono duże zaliczki a konto „koneksji” przedsiębiorczej Pani Janiny.
Wszystkie
te trzy przypadki są niezbitym dowodem na tezę, że frajerów wciąż u nas nie
brakuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz