piątek, 9 października 2020

Znana oszustka w Choczni w 1930 roku

Katowickie „Wolne Słowo“ w jednym z wydań z listopada 1930 roku przynosi ciekawy i pełen dygresji artykuł w języku niemieckim, podpisany przez niejakiego „Roberto”, w którym autor nawiązuje między innymi do pobytu w Choczni znanej oszustki, wyłudzającej pieniądze za obietnicę uwolnienia z więzienia Józefa Putka.

 

Pani Janina Milcarz vel Pilarska, niekoronowana oszustka, namawia byłego posła na Sejm Obrzuta z Bielska, by wyciągnął z kieszeni 500 złotych za obietnicę posady „komisarza” lokalnej kasy chorych.

Pan Pryga jest jej drugą ofiarą z 7 rachunkami.

Stowarzyszenia wadowickie zostały oszukane przez kobietę na duże kwoty w zamian za obietnicę uwolnienia byłego posła Putka z więzienia.

Nasze kobiety stały się dziś bardzo nowoczesne. Po prostu hipernowoczesne. Kochają samodzielność i niezależność, typowe dla życia w XX wieku. Bez wątpienia, jeżeli zdążą wcześniej wyjść za mąż, to krótka aktywność do nieuniknionego rozwodu upływa im zwykle wśród kilogramów różnych rodzajów pudru, setek tubek specyfików do makijażu oraz kilkudziesięciu pomadek i szminek.

Do tego szybkie „obowiązki łóżkowe”, z których przynajmniej siedemdziesiąt procent korzyści ma nie mąż, a „przyjaciel rodziny”.

Wychowywanie dzieci, cerowanie skarpetek, obiad w wyznaczonym czasie i podobne okoliczności są uważane przez młodą żonę za kompletnie przestarzałe cnoty.

Łaskawa współczesna dama z rozczochranymi włosami i nieupudrowaną twarzą da ewentualnie buziaka śpieszącemu się do pracy małżonkowi, ale o przygotowaniu dla niego śniadania nie ma mowy.

Małżonek, który używa swojego tytułu „Pan” tylko chyba jako żart, musi być posłuszny. On ma pracować przez cały miesiąc w celu utrzymania swojego „szczęścia małżeńskiego”. Dopóki przyzwoicie zarabia, wszystko jest w porządku i zachowuje przy sobie żonę. Ale nie może zejść poniżej pewnego poziomu, bo wtedy „jego bogini” odcina się od niego, staje się kobietą niezależną, zostawiając go dla kolejnego „przyjaciela” na całe życie.

Pani Janina Milcarz vel Pilarska jest przeciętną blondynką z pociągłą twarzą, błękitnymi oczami, sprawiającą wrażenie profesjonalnej „kokoty”. Jej prawdziwym domem jest Warszawa. Kusi, by uwierzyć, że jest żoną prawdziwego belgijskiego szlachcica. To prawda, ale nie całkiem. Jej wysoki mąż jest prawdziwym chłopakiem z przedmieścia Warszawy, budzącym postrach jednym z szefów tamtejszego przestępczego podziemia. Przy tym kształci się, co nawiasem mówiąc, jest coraz mniej powszechnym przypadkiem u „chłopaków z miasta”. Ożenił się z Janiną z czystej podłości i już zrujnował jej miesiąc miodowy codziennym laniem. Potem rozkazał jej znaleźć wypłacalnego „przyjaciela”, który będzie utrzymywał ich oboje. A Janina się poddała, bo tylko siła sprawia, że nasze współczesne kobiety stają się uległe. Pan Milcarz jest przyzwyczajony do mniej prawdziwego życia, ale na wyższym poziomie. Janina jest podobna do niego pod tym względem. I dlatego sam zmienił swoje zwyczajnie brzmiące nazwisko Milcarz na Pilarski, co zwiększało szanse na większy sukces w poszukiwaniu sponsora dla żony.

Pani Janina miała szczęście i szybko znalazła „plującego pieniędzmi” opiekuna. Była na tyle wyrafinowana, że natychmiast po tym opuściła prawowitego małżonka. Z biegiem czasu zmieniała swoich opiekunów tak szybko, jak pieluszki u noworodka. W Warszawie grunt zaczął się jej jednak palić pod nogami.

Wobec tego skierowała się do pięknego Bielska. Tam na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Stromej nr 1 odnajdujemy Panią Janinę pod przybranym nazwiskiem. Wkrótce okazało się tutejsze miasto jest mniej wdzięcznym terenem niż Warszawa w wyszukiwaniu stałych sponsorów.

Ale aby żyć potrzebna jej była gotówka- by wejść w posiadanie mamony, musiała coś przedsięwziąć. I rzeczywiście, ta kobieta była na tyle mądra, aby wystarczająco szybko znaleźć nowe „sposoby na moc i piękno".

Zbieg okoliczności sprawił, że spotkała się z byłym posłem na Sejm Franciszkiem Obrzutem z Bielska. Pan Obrzut to w tym mieście bardzo uczony człowiek, dyrektor miejscowego gimnazjum. Bardzo się zdziwił, gdy pani Janina z błyszczącymi oczami tłumaczyła mu, że z racji posiadania dobrych kontaktów w warszawskim ministerstwie została tu przysłana, by zapoznać się z ogólną sytuacją w Bielsku, po czym od razu zauważyła konieczność powołania nowego komisarza w Lokalnej Kasie Chorych.

Kobieta bez przerwy się uśmiechając zakończyła swoją imponującą kwestię słowami:

„I widzisz, szanowny panie pośle, ja poinformowałam już najwyższe czynniki w Bielsku, że jest Pan przewidziany na objęcie tego stanowiska”.

Teraz to oczy Pana Obrzuta zaczęły się świecić i szybko wpłacił Pani Janinie wymagane 500 zł na poczet przyszłych wydatków w Warszawie, gdzie miała się udać, by zainicjować powstanie nowego stanowiska. Na pożegnanie Pan Obrzut złożył szarmancki pocałunek na jej dłoni… i od tego czasu kobieta go unikała.

Kilka dni później wydarzyła się w kawiarni „Bauer” rzecz następująca: Pan Pryga, zięć bardzo lubianego w Bielsku rzeźnika Miki, przy okrągłym kawiarnianym stoliku powiedział podekscytowany do obecnych, że został przez pewną panią Janinę Milcarz vel Pilarską oszukany na 700 zł, na tej samej podstawie, co już opisana w przypadku Pana Obrzuta.

Naszej redakcji nie jest wiadomym, ilu innym obywatelom Bielska Pani Janina zaproponowała stanowisko „komisarza” za odpowiednie zaliczki.

Ale chcemy krótko opisać nowy przypadek:

Pani Janina była dość przedsiębiorcza, by wykonać dziś mały objazd okolic Wadowic i Choczni. Tam skontaktowała się z okolicznymi stowarzyszeniami, które zapewniła o posiadaniu na tyle dobrych kontaktów w  stolicy, że jest w stanie doprowadzić do zwolnienia z więzienia w Brześciu byłego posła Putka.

Tam też wpłacono duże zaliczki a konto „koneksji” przedsiębiorczej Pani Janiny.

Wszystkie te trzy przypadki są niezbitym dowodem na tezę, że frajerów wciąż u nas nie brakuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz