czwartek, 30 maja 2024

Chocznia na polskiej mapie z 1787 roku

 


W 1787 roku Karol de Perthees, pułkownik wojsk koronnych i geograf królewski sporządził mapę Województwa Krakowskiego i Księstwa Siewierskiego, na której znalazła się również Chocznia. Fakt ten jest o tyle ciekawy, że Chocznia nie należała już wówczas do Korony Polskiej, lecz od czasu I rozbioru znajdowała się pod panowaniem austriackiego cesarza Józefa II Habsburga. 

Pełna nazwa tej mapy była dość długa: "Mappa szczegulna Woiewodztwa Krakowskiego i Xsięstwa Siewierskiego zrządzona zinnych wielu mapp mieyscowych tak dawniey iak i świeżo odrysowanych tudzież gościńcowych i niewątpliwych wiadomości wszystko według reguł geograficznych i obserwacyi astronomicznych". Jej skala również była interesująca: "Pięć mil w proporcyi piętnastu na Gradus".

Autor zadedykował ją i ofiarował królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu.

Kilka lat wcześniej (1779-1784) znacznie dokładniejszą mapę Choczni i jej okolic wykonali austriaccy wojskowi pod kierunkiem Friedricha von Miega (link).

W przeciwieństwie do Pertheesa zespół Miega uwzględnił na swojej mapie przebieg Gościńca Cesarskiego z Wiednia do Lwowa, który wtedy był jeszcze w budowie. Na mapie Pertheesa główne szlaki komunikacyjne omijają Chocznię. Najbliższa większa droga to trakt z Zatora w stronę Kęt, przez Gierałtowice, Nidek i Witkowice. Natomiast z Wadowic w stronę Andrychowa i dalej Kęt można było dostać się złej jakości gościńcem, zwanym w Choczni Starym Gościńcem lub Drogą Sobieskiego, która prowadziła działem na północ od zabudowań wsi. Uwzględniono również podrzędną drogę z Wadowic w kierunku Zatora.

Jeżeli chodzi o Chocznię, to zaznaczono na niej jedynie kościół parafialny i przebieg Choczenki (bez Konówki). W pobliżu Choczni nie ma na niej żadnych kompleksów leśnych. Nazwa wsi nie jest przekręcona lub inna, niż obecnie obowiązująca, jak stało się np. z Inwałdem (na mapie Pertheesa Kynwald), Przybradzem (Przybrod), Graboszycami (Grabieczyce), czy Bulowicami (Bulewice).

Granica między ziemiami pozostałymi przy Koronie Polskiej, a austriacką Galicją, biegła wtedy wzdłuż Wisły (Perthees zaznaczył ją kolorem żółtym i różowym).

poniedziałek, 27 maja 2024

Uchodźcy wojenni w Choczni w czasie I wojny światowej

 

Dla osób interesujących się historią I wojny światowej hasło „uchodźcy wojenni w Choczni” jest dobrze znane. Nie chodzi w nim jednak o Chocznię w Małopolsce, lecz o czeskie miasto o zbliżonej nazwie Chocen, gdzie w drewnianych barakach znalazło schronienie kilkadziesiąt tysięcy polskich uchodźców wojennych z Galicji.

Tymczasem w naszej Choczni w czasie I wojny światowej również przebywali uchodźcy z położonych bardziej na wschód terenów Galicji, którzy uciekali przed ofensywą wojsk rosyjskich.

Takim uchodźcą był na przykład Antoni Jaksmanicki, kierownik szkoły w Choczni Dolnej w latach 1917-1918, który trafił do Choczni wraz z żoną nauczycielką Wandą z domu Gros z Buczacza pod Tarnopolem. Oboje nie byli już wtedy młodzi – Antoni miał 49 lat, a Wanda 52 i pracowali wcześniej wyłącznie w okolicach Lwowa i Tarnopola. Posada kierownika szkoły w Choczni była wówczas akurat wolna, gdyż poprzedni kierownik Adam Ryłko odszedł w 1916 roku na zasłużoną emeryturę. Zajęcia szkolne nie odbywały się zresztą regularnie, ponieważ w pomieszczeniach szkolnych często stacjonowało wojsko austriackie. Po skończeniu wojny Jaksmaniccy wrócili w dobrze znane sobie tereny. Antoni Jaksmanicki pracował w 1924 roku w Szkole Powszechnej im. Piramowicza we Lwowie, a Wanda Jaksmanicka do emerytury w 1928 roku w szkole w Winnikach.

Wspomniani tu Jaksmaniccy nie byli jedynymi nauczycielami, którzy przed frontem uciekli do Choczni. W 1916 roku zmarł bowiem w Choczni 67-letni Michał Koropecki, pochodzący z rejonu Tłumacza, były nauczyciel w szkole filialnej w Oleszy (powiat tłumacki) w 1886 roku i członek tłumackiego oddziału Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie (1903).

Do końca swojego życia pozostał w Choczni także inny uchodźca wojenny – Julian Zawistowski, były zarządca olbrzymich majątków ziemskich na terenie obecnej Ukrainy, który zmarł w Choczni już po wojnie w 1920 roku w wynajętej od choczeńskiego gospodarza izbie. Według zapisu w metryce zgonu miał wtedy już 80 lat.

Julian Zawistowski

Najlepiej poznany jest natomiast choczeński epizod w dziejach rodziny Tałasiewiczów, których pobyt w Choczni opisał w „Kronice wsi Chocznia” Józef Turała. Według niego Tałasiewiczowie dotarli do Choczni z Tarnowa, ewakuowani przed zbliżającym się frontem i zamieszkali w domu Ludwika Woźniaka w środkowej części wsi. Senior rodu – Władysław Tałasiewicz od 1914 roku służył jako oficer prowiantowy w 2. Pułku Piechoty II Brygady Legionów Polskich i w Choczni bywał jedynie w odwiedzinach. Miał na nie więcej czasu od kwietnia 1915 roku, gdy ze względu na jego wiek i stan zdrowia (ranną nogę) został zwolniony ze służby. W listopadzie tego samego roku po pobycie w szpitalu w Opawie powrócił jednak do armii z przydziałem do Stacji Zbornej w Pradze. Nigdy już nie powrócił do normalnej formy i gdy w 1918 roku zamieszkał w Choczni na stałe, poruszał się o lasce. Wcześniej opiekę nad trzema córkami i dwoma synami sprawowała jego żona Agnieszka z Domagalskich. Jej starania nie były łatwe, jeżeli wziąć pod uwagę, że znalazła się z dziećmi w zupełnie nowym środowisku i w dodatku na początku bez środków finansowych. Mogła jednak liczyć na życzliwą pomoc choczeńskich sąsiadów. Dwaj synowie Tałasiewiczów chodzili do szkoły w Choczni. Starszy Aleksander po jej ukończeniu rozpoczął naukę w wadowickim gimnazjum, a młodszy Jan działał także w zastępie harcerskim w Choczni. Do wadowickiego gimnazjum uczęszczała również ich siostra Elżbieta, a kolejna siostra Bronisława uczyła się prywatnie. Najstarsza Józefa była już dorosła i pracowała jako nauczycielka w Marcyporębie. W 1919 roku wyszła w Choczni za mąż za Jana Filara, a  w 1920 roku razem z mężem ochrzciła w choczeńskim kościele parafialnym syna Antoniego. Po wojnie Władysław Tałasiewicz dorobił się na handlu końmi i zakupił małe gospodarstwo w Choczni za torami kolejowymi, położone bliżej Wadowic. W 1922 roku podjął decyzję o przeprowadzce z rodziną do Kielc. W tamtejszej katedrze wspomniana wyżej jego córka Bronisława wyszła za mąż za chocznianina Wojciecha Widlarza, zawodowego żołnierza Wojska Polskiego.

Jeżeli chodzi o dalsze losy Tałasiewiczów, to:

- Aleksander Tałasiewicz był przed II wojną światową podoficerem w 8. Pułku Ułanów w Rakowicach (Kraków), w czasie okupacji działał w Armii Krajowej, w PRL dosłużył się w wojsku w służbie czynnej i administracji stopnia majora, a na emeryturze osiadł w Krzeszowicach,

- Józefa Filar z domu Tałasiewicz również mieszkała z mężem w Krzeszowicach, a jej  urodzony w Choczni syn Antoni był w czasie II wojny światowej ofiarą niemieckich eksperymentów medycznych,

- Elżbieta Tałasiewicz dwukrotnie wychodziła za mąż i mieszkała w Kielcach,

- mieszkanką Kielc był również jej siostra Bronisława Widlarz, która zmarła w 1957 roku,

- Jan Tałasiewicz, podoficer kawalerii, walczył w czasie II wojny światowej w AK, został zatrzymany przez Niemców i 19 września 1943 roku rozstrzelany koło kościoła św. Wojciecha w Kielcach; osierocił 2 córki i miesięcznego syna.

- Władysław Tałasiewicz zmarł w 1933 roku w Kielcach.

Kolejną rodziną uchodźców w Choczni byli Chmielowie spod Stanisławowa, którzy znaleźli schronienie w Choczni pod nr 470. W 1917 roku Bazylemu Chmielowi, konduktorowi kolejowemu i jego żonie Wandzie Elżbiecie z domu Weber urodził się w Choczni syn, który na chrzcie otrzymał imiona Juliusz Jan. Choć Chmielowie po wojnie wrócili do Stanisławowa, to Juliusza Jana ze względu na miejsce urodzenia można zaliczyć do grona oficerów wywodzących się z Choczni. Zmarł nagle na zawał 8 października 1948 roku w angielskim obozie Witley Camp, jako podporucznik Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

Prawdopodobnie do listy uchodźców w wojennych w Choczni można zaliczyć też kolejarza Bazylego Tarnopolskiego, wyznania grekokatolickiego, który w 1917 roku jako mieszkaniec domu nr 350 ochrzcił wraz z żoną Barbarą w choczeńskim kościele parafialnym córkę Aleksandrę.

Oprócz nich w Choczni w latach 1914-1918 przebywali inni uchodźcy z powiatów tarnowskiego, gorlickiego i sanockiego, których personalia nie są znane. Łącznie było to kilkadziesiąt osób. Wśród nich byli też ranni i wypisani po leczeniu ze szpitali. Ponieważ nie posiadali oni na ogół gotówki, ani zapasów żywności i nie otrzymywali żadnej odgórnej pomocy rządowej, to byli zdani na prywatną ofiarność. Do kwietnia 1915 roku choczeńska gmina otrzymała dla nich jedynie pomoc w wysokości 50 koron od komitetu charytatywnego arcybiskupa Sapiehy, a także datki zebrane w Wadowicach przez panie Arzt i Rzędzianowską. Choczeńska Kasa Zapomogowo-Pożyczkowa Raiffeisen uchwaliła natomiast w 1915 roku, że przekaże 25% swojego zysku dla poratowania tych nieszczęśników.

czwartek, 23 maja 2024

Franciszek Ramza - choczeński działacz w amerykańskim Illinois

 

Gdy w 1911 roku 18-letni Franciszek Ramza (ur. 25.01.1893), syn Jana i Tekli z domu Widlarz wyjeżdżał statkiem do Stanów Zjednoczonych Ameryki, nikt nie spodziewał się zapewne, że oprócz zapewnienie sobie dostatniego życia, zrobi tam karierę nie tylko w organizacjach polonijnych, ale nawet w tamtejszej Partii Demokratycznej.

Po niemal trzytygodniowej podróży z Antwerpii do USA na statku Kroonland młody Franciszek, występujący odtąd jako Frank, osiadł w mieście Streator w hrabstwie La Salle (stan Illinois). Tam 29 lipca 1916 poślubił o 4 lata młodszą od siebie pannę Annę Parzygnatównę, pochodzącą ze wsi Maniowy (obecnie zalanej przez wody Jeziora Czorsztyńskiego).


Rok później Frank Ramza stawał do amerykańskiego poboru, deklarując że jest robotnikiem zatrudnionym w firmie American Bottle Co. Stopniowo dorobił się własnego sklepu z branży spożywczej na Bronson Street, który prowadził przez 44 lata. W 1931 roku włączył się w działalność Polish National Alliance, a już dwa lata później był wiceprezesem tej organizacji w całym hrabstwie La Salle. W PNA aktywnie działał do 1966 roku, był wieloletnim sekretarzem finansowym i prezesem oddziału w Streator, pięciokrotnie wybierano go delegatem na kongres krajowy tego polonijnego zrzeszenia.

Co ciekawe, w 1934 roku Ramza dał się poznać także jako działacz sportowy – menedżer klubu bejsbolowego Eagles ze Streator, w którym występował również jako zawodnik.

Aktywność Franka Ramzy nie ograniczała się do środowiska amerykańskiej Polonii. W 1941 roku był  liderem miejskiego oddziału Partii Demokratycznej w Streator, a dwa lata później startował jako kandydat niezależny w wyborach na komisarza miasta Streator. W latach 1960-64 zasiadał w Komitecie Wykonawczym Partii Demokratycznej w hrabstwie La Salle. O tym jak ważną pozycję wyrobił sobie w lokalnej amerykańskiej polityce świadczy fakt, że w jego towarzystwie chętnie fotografował się gubernator stanowy Illinois.

Frank Ramza (drugi z lewej) w towarzystwie szefa Partii Demokratycznej w La Salle,
kandydatki w wyborach do Kongresu i kandydata w wyborach na szefa władz stanowych (1960)

Frank Ramza (pierwszy z prawej) w towarzystwie gubernatora Illinois (drugi z lewej)

W 1961 roku Frank i Anna Ramzowie obchodzili 50. rocznicę ślubu, a trzy lata później po raz pierwszy po pół wieku wybrali się na wycieczkę do Polski. Pobyt Ramzów w kraju rodzinnym trwał cały miesiąc. Swoje wrażenia z tej wyprawy Ramza relacjonował na łamach pisma „The Times”, wychodzącego w Streator. 

Po przejściu na emeryturę Frank Ramza został stanowym inspektorem żywności i funkcję tę sprawował przez 11 lat. W 1966 roku otrzymał Złoty Krzyż i został przyjęty do National Legion of Honor PNA. W działalności bieżącej w PNA z powodu postępującej choroby serca zastąpił go syn John Ramza.

1966
Zmarł we śnie 16 kwietnia 1967 roku w swoim własnym domu przy Bronson Street nr 601. Trzy dni później we środę 19 kwietnia po uroczystościach pogrzebowych w kościele pod wezwaniem św. Kazimierza spoczął na cmentarzu tej parafii. W ostatniej drodze towarzyszyła mu żona i trzech synów: John, Albon i Marion.

poniedziałek, 20 maja 2024

Odezwa z Choczni "Do Braci Polaków" w 1894 roku

 W grudniu 1893 roku metropolita lwowski arcybiskup Seweryn Morawski i jego dwaj biskupi pomocniczy wystosowali wspólny list pasterski do wiernych, w którym między innymi potępili pisma ludowe "Wieniec", "Pszczółkę" i "Dzwon", jako "wielce zgubne, szkodliwe i niebezpieczne, które lubo sztandar katolicki wywieszają, ducha jednak katolickiego nie mają".

Wymienione wyżej tytuły były licznie prenumerowane przez chocznian, czytane i szeroko komentowane. Nic więc dziwnego, że odkąd ich lektura stała się grzechem, z którego należało się spowiadać, grupa mieszkańców wsi skupiona wokół Antoniego Styły wystąpiła w ich obronie z wierszowaną odezwą "Do Braci Polaków". Została ona wydrukowana w Czadcy na Węgrzech (dziś Słowacja) przez wydawcę "Wieńca", "Pszczółki" i "Dzwonu", którym był znany działacz ludowy ksiądz Stanisław Stojałowski.

Jej treść była następująca:

Ej, bracia Polacy! Źle się u nas dzieje,  

Bo się apostolska władza bardzo chwieje. 

 Do pokuty wszyscy! Prośmy Boga za nich, 

 Aby Duch Najświętszy raczył wstąpić na nich.

 Żeby Bismarkowskie czyny porzucili, 

 A do swojej świętej nauki wrócili. 

 Bo zdeptali godność, która dla nas świętą, 

 A zrobili krzywdę straszną, niepojętą. 

Znieważyli kościół, a w nim kazalnice, 

Zakazali czytać „Pszczółkę", "Dzwon" i „Wieńce" 

 To już nie Duchowni — lecz faryzeusze! 

(Tak się z bólem serca już wyrazić muszę.) 

 Nieszczęśliwi ludzie/ coście porobili, 

 żeście tak okropnie w kościołach bluźnili? 

 Wy służycie „wielkim" a nie Kościołowi, 

 I tak polujecie, który więcej złowi... 

 Łowicie honory i marności świata — 

 Biedny Stojałowski broni swego brata.

Wie w jakiejśmy nędzy i w jakiej niedoli,

Więc go za nędznymi bardzo serce boli. 

 I tak cierpi z nami, żeby nam coś ulżył, 

 Tem się nam maluczkim ogromnie zasłużył. 

My byśmy już za nim do ognia skoczyli,

 A nie dopuścimy, by go nam dręczyli. 

Bo On nam Mojżeszem i wiedzie z niewoli, 

 A my, choć po kroku — stąpamy powoli, 

 A wy nas gonicie, byśmy pospieszyli, 

 Boście nam naszego Obrońcę zelżyli. 

 Lecz my się lękamy o wodza dobrego, 

 I dajemy baczność, bo to coś strasznego. 

 A wy strachy głupie w kościele prawicie, 

 Żeście w domu Bożym — o tem nie baczycie... 

 O wy trzej straszliwi ludu faraony, 

 Co się przyczyniacie wielkim do obrony! 

 Wy nas popychacie do takiej niewoli, 

 A nas uciśnionych bardzo serce boli... 

 Trzy filary wiary na pewno spruchnialy, 

 A przy nich się inne, mniejsze połamały. 

 Czy nie macie uszów Księża i Biskupi, 

 Gdy dawno wołamy, że chłop nie tak głupi? 

 Wie że Wy czytacie, a nie macie grzechu, 

A głupstwa pleciecie, nam chłopom do śmiechu. 

 Przeklęstwa sypiecie, zły duch przez Was beczy, 

 Bajecie w kościołach tak dziwaczne rzeczy. 

 Znamv przykazania, wszystkie prawdy Boże, 

 Za „Pszczółkę", „Dzwon" „Wieńca" grzechu być nie może ! 

Tak przeciw tym głosom już protestujemy, 

 Rachujcie, wiele nas — co podpisujemy!

Pod odezwą oprócz Antoniego Styły, który rok później został wybrany na posła do Sejmu Galicyjskiego, podpisali się:

- jego brat Karol Styła, kolejarz,

- Wojciech Bąk, przyszły radny gminny w Choczni,

- Józef Siwiec, rymarz, najstarszy z tego grona,

- Antoni Ścigalski, wtedy zastępca radnego, później radny i członek Rady Szkolnej Miejscowej,

- Wincenty Wójcik, radny, przyszły członek Rady Szkolnej Miejscowej.

piątek, 17 maja 2024

Stare fotografie z Choczni


 Fotografia została wykonana 19 listopada 1933 roku, prawdopodobnie przed Domem Katolickim (w budowie). Przedstawia członków patronatu nad katolickimi stowarzyszeniami młodzieży w Choczni oraz działaczki i działaczy tych organizacji. Została zamieszczona w piśmie "Dzwon Kościelny" z 12 lutego 1933 roku, jako ilustracja do korespondencji z Choczni autorstwa Jana Świętka.

Na pierwszym planie znajdują się członkowie ww. patronatu - od lewej: Jan Pamuła (kierownik szkoły w Choczni Górnej), Józefa Karczmarczyk (prowadząca dla druhen stowarzyszenia kursy szycia i gotowania), ksiądz wikariusz Leon Bzowski (kościelny opiekun stowarzyszeń, który przybył do Choczni kilka miesięcy wcześniej), Anna Zrazik (nauczycielka i dyrektorka KSMŻ) oraz Andrzej Gondek (kierownik szkoły w Choczni Dolnej). Jan Świętek, autor korespondencji, stoi w ostatnim rzędzie, jako druga osoba z prawej strony. Pierwszy z lewej w pierwszym rzędzie stojących to Jan Bryndza, prezes Akcji Katolickiej w Choczni. Pozostałych osób nie udało mi się zidentyfikować.

Kierownik Andrzej Gondek i jego szwagierka Józefa Karczmarczyk niedługo po wykonaniu tego zdjęcia opuścili Chocznię i zamieszkali w Krakowie.

Pretekstem do wykonania tej fotografii była rolnicza wystawa konkursowa, urządzona w Domu Katolickim. Eksponaty z wystawy cztery dni później prezentowano na wystawie rolniczej w Wadowicach, na której druhowie z KSMM otrzymali pierwszą nagrodę zespołową za uprawę kukurydzy, a druhny z KSMŻ zostały nagrodzone 3. miejscem za uprawę warzyw.


poniedziałek, 13 maja 2024

Choczeńska przynależność Sprawiedliwego wśród Narodów Świata

 19 września 1952 roku Edward Bańdo w imieniu Prezydium Gminnej Rady Narodowej w Choczni potwierdził pisemnie fakt przynależności do Choczni "studenta" Władysława Maksymiliana Porębskiego, urodzonego w Bujakowie 12 października 1932 roku.

O takie potwierdzenie zabiegał mieszkający wtedy w Bielsku Feliks Porębski, ojciec Władysława, który przyszedł na świat w Choczni w 1908 roku i był synem Heleny Porębskiej oraz wnukiem Izydora Porębskiego i Marianny Porębskiej z Widlarzów.


Okazuje się, że tenże Władysław był postacią nietuzinkową, a za zasługi swoje i swoje rodziny dla ratowania Żydów podczas II wojny światowej został w 1982 roku wyróżniony tytułem "Sprawiedliwego wśród Narodów Świata", który nadaj Instytut Yad Vashem. Ponadto w 1991 roku Władysław Porębski otrzymał honorowe obywatelstwo państwa Izrael.

W czasie okupacji rodzina Porębskich mieszkała w Bujakowie w parafii Kozy. W 1943 roku pojawiła się tam grupa żydowskich uciekinierów z sosnowieckiego getta i filii KL Auschwitz - obozu Blechhammer (dziś Sławięcice, dzielnica Kędzierzyna-Koźla). Z pomocą przyszła im rodzina 12-letniego wtedy Władysława Porębskiego: jego matka Rozalia Porębska z domu Hankus, jego ciotki Józefa Hankus i Krystyna Wawak, wujek Ignacy Wawak, on sam i jego brat Edward Porębski.  Brak tu ojca Władysława, ponieważ Feliks Porębski pracował wtedy przymusowo poza Bujakowem. Część Żydów była ukrywana z narażeniem życia w murowanej piwnicy pod stodołą, część na strychu, a kilkuletni Leon Gruenfeld przebywał po prostu w domu Porębskich, udając niemieckie dziecko, którego ojciec "bije na froncie Ruskich".

Oprócz Żydów schronienie u Porębskich znajdowali także partyzanci i uciekinierzy różnych opcji. Ogółem przez ich dom do 1945 roku przewinęło się około 30 osób.

Po wojnie większość uratowanych wyjechała z Polski. Pozostali w niej tylko Leon Gruefeld (później Zawadzki i jego siostra Adela.

Wręczenia tytułów i należnego Porębskim uznania dożył tylko Władysław, który po wojnie przez ponad 20 lat pracował w branży budowlanej. Dziś nie żyje już także i on - zmarł 27 kwietnia 2013 roku i został pochowany na Cmentarzu Katedralnym Parafii św. Mikołaja w Bielsku-Białej.

Władysław Porębski - źródło sprawiedliwi.org.pl



czwartek, 9 maja 2024

Kolejni choczeńscy stulatkowie

 Do zestawienia najdłużej żyjących osób o choczeńskim pochodzeniu (link) można dopisać kolejnych dwóch stulatków.

12 kwietnia tego roku 100 lat życia skończył Władysław Woźniak, urodzony w Choczni jako syn Józefa Woźniaka i Rozalii z domu Stopa. Pan Władysław od wielu lat mieszka w Bielsku-Białej, gdzie pracował między innymi jako tokarz w Bielskiej Fabryce Armatur BEFA. Prawie 77 lat temu ożenił się w Bulowicach z Bronisławą z domu Stopa, z którą ma dwoje dzieci. Ponadto jest dziadkiem czworga wnuków i pradziadkiem dla jednego prawnuka. Czas wolny lubi spędzać w swoim ogródku działkowym.

Foto Jacek Kachel - Wydział Prasowy Urzędu Miasta Bielska-Białej

Za nieco ponad cztery lata Władysław Woźniak ma szansę zostać najdłużej żyjącym mężczyzną, który kiedykolwiek urodził się w Choczni. A do absolutnego rekordu brakuje mu 5 i pół roku.

Tych osiągnięć nie poprawi już niestety Maria Majewska, której także do niedawna brakowało w zestawieniu choczeńskich stulatków. O tym, że udało się jej przeżyć 101 i pół roku można się dowiedzieć z ujawnionych ostatnio publicznych danych Stanów Zjednoczonych Ameryki. 

Pani Maria przyszła na świat w Choczni jeszcze w XIX wieku, a dokładnie 5 września 1891 roku. Była córką Antoniego Ścigalskiego i Marii Anieli Ramęda. W 1916 roku poślubiła w Chicago Waltera Majewskiego,  z którym miała córką Eleonorę (w 1920 roku) i syna Roberta (w 1927 roku), a ponadto co najmniej dwoje innych dzieci zmarłych zaraz po urodzeniu. Według amerykańskiego spisu powszechnego z 1920 roku Walter i Mary Majewscy mieszkali w Chicago w tym samym mieszkaniu, co inni emigranci z Choczni - rodzina Franciszka i Katarzyny Wcisłów. Maria podawała w tym spisie, że jest o trzy lata młodsza, niż w rzeczywistości. 10 lat później (w 1930 roku) Walter i Maria Majewscy dzielili mieszkanie z córką Wcisłów- Mary Nikliborc. Tym razem szacunkowy wiek Marii był zaniżony aż o 4 lata.

W metryce zgonu Marii Majewskiej figuruje także fałszywa data jej urodzin - przy zgodności dnia i miesiąca rok urodzenia różni się o dwa lata od rzeczywistego (1893 zamiast 1891). Tak więc dla statystyków amerykańskich nie ukończyła ona 100 lat życia, ponieważ zmarła 9 kwietnia 1993 roku.

Można również dodać, że 100 lat życia przekroczyły dwie zakonnice szarytki, które w przeszłości sprawowały posługę w Choczni.

poniedziałek, 6 maja 2024

Żołnierze z Choczni w armii austriackiej przed 1820 rokiem

 Gdy monarchia austriacka zajęła w 1772 roku część ziem polskich w ramach I rozbioru, nie od razu wprowadziła tam swoje zasady organizacji sił zbrojnych. Po krótkim okresie przejściowym postanowiono na wniosek Franza Moritza Lacy’ego, ówczesnego prezydenta Nadwornej Rady Wojennej, że przyszli poborowi z Galicji nie będą wcielani do jakiejś osobnej jednostki wojskowej, lecz należy pobierać ich do służby we wszystkich istniejących już 37 pułkach piechoty. To postanowienie, jak pisze Michał Baczkowski w opracowaniu „Galicja a wojsko austriackie 1772-1867”, było podyktowane w pewnej mierze chęcią germanizacji rekrutów z Galicji i stało w sprzeczności z zasadami panującymi w pozostałych krajach monarchii habsburskiej, gdzie żołnierzy kierowano na drodze poboru do pułków uzupełnianych w myśl zasad terytorialnych. W 1782 roku wprowadzono regulację, że każdy z cyrkułów galicyjskich ma stanowić pomocniczy okręg rekrutacyjny dla konkretnych dwóch pułków austriackich. W przypadku Choczni, należącej wtedy do cyrkułu myślenickiego, były to 56. i 10. Pułk Piechoty. Danych o żołnierzach z Choczni należy więc szukać w aktach osobowych tych pułków, ponieważ indywidualne karty ewidencyjne wprowadzono dopiero w 1820 roku. Z akt zachowanych w Archiwum Wojennym w Wiedniu (Kriegsarchiv) wynika, że źródłem do poznania szczegółów służby ówczesnych rekrutów z Choczni, jest szereg zestawień sporządzanych przez każdy pułk w formie tak zwanych: Muster- i Präsentierungslisten (spisów „z natury”, sporządzanych na placach manewrowych koszar), Assentlisten (spisach z poboru), Transferirungslisten (zestawieniach dotyczących przesunięć żołnierzy) oraz Superarbitirungslisten (żołnierzy kierowanych do rezerwy z powodów zdrowotnych).

We wszystkich tych zestawieniach udało mi się znaleźć informacje o 47 żołnierzach z Choczni, którzy rozpoczynali służbę w armii austriackiej przed 1820 rokiem, przy czym 10 z nich figurowało na więcej niż jednej liście. Do tego dochodzi dwóch kolejnych żołnierzy, o których służbie przed 1820 rokiem wiadomo z ich późniejszych osobowych kart ewidencyjnych (Grundbücher), przy 7 wymienionych tam ogółem takich przypadkach (pozostałych pięciu występowało też w dokumentach pułkowych).

Dane z akt osobowych pułków austriackich obejmowały w tym czasie:

  • Imiona i nazwiska choczeńskich żołnierzy armii austriackiej przed 1820 rokiem, przy czym imiona pisano w wersji niemieckiej (Lorenz=Wawrzyniec, Johan=Jan, Peter=Piotr, itp.), a nazwiska często przekręcano przy próbach zapisania ich fonetycznie według niemieckiej ortografii (np. Bryndza jako Brensa, Zając jako Sajonz, Ruła jako Rulla, Szczur jako Czurr, Guzdek jako Gusteck, Wątroba jako Wondroba, Malata jako Mallada, Leśniak jako Leschniak, czy Drapa jako Trappa). W spisach pojawiają się następujące nazwiska rekrutów z Choczni: Balon, Bandoła, Biel, Bryndza, Burzej, Bylica, Cap, Cibor, Drapa, Guzdek, Koman, Kręcioch, Kumorek, Leśniak, Malata, Majkut, Michalik, Odrobina, Pindel, Rokowski, Ruła, Sikora, Stankiewicz/Stankowicz, Szczur, Szymonek, Warmuz, Wątroba, Wcisło, Widlarz, Woźniak, Wójcik, Zając, a ponadto osoby nazywające się Wachlarz lub Baklarz i Trzop, które w tym czasie nie występują w choczeńskich metrykach chrztów, małżeństw i zgonów.
  • Nazwę jednostki wojskowej, do której byli wcielani rekruci stający do poboru w Myślenicach. W przypadku 13 chocznian był to 10. Pułk Piechoty, w przypadku zaledwie 8 – 56. Pułk Piechoty, a najwięcej, bo aż 28 rozpoczynało służbę w 15. Pułku Piechoty, przy czym część z nich kończyła ją po przesunięciach już w 56. P. P. Początkowo większość poborowych wcielano do 10. P. P. (ostatnia dekada XVIII wieku), a następnie do 15. P. P. (pierwsze piętnastolecie XIX wieku).
  • Rok poboru (najczęściej dokładną datę). Leon Bylica stawał do poboru najdawniej, bo już w 1783 roku, a Wojciech Bylica, Maciej Cap, Gabriel Drapa i Wojciech Zając 10 lat później. Z kolei Wojciech Bryndza, Maciej Leśniak i Franciszek Szczur dopiero w 1816 roku, czyli tuż przed wprowadzeniem okręgów rekrutacyjnych, podporządkowanych odpowiednim pułkom piechoty (od tego momentu chocznianie służyli głównie w 56. P. P.).
  • Wiek poborowych i żołnierzy, traktowany jednak z dużym przybliżeniem. Różnice pomiędzy datami urodzin z aktów wojskowych i metryk kościelnych dochodzą do 6 lat i tylko w 11 przypadkach są zgodne. 10 żołnierzy pobranych do armii austriackiej z Choczni wcale się w niej nie urodziło – jeden z rekrutów urodził się w Tomicach, a pozostałych dziewięciu nie wiadomo gdzie. Najmłodsi rekruci mieli 19 lat, a najstarsi 33 i 34 lata.
  • Stan cywilny – tylko czterech żołnierzy/rekrutów z Choczni było w tym czasie żonatych (8% wszystkich), wszyscy czterej żonaci mieli też dziecko lub dzieci (dwóch synów Leona Ruły jest wymienionych z imienia).
  • Wyznanie – 100% było rzymskimi katolikami.
  • Wzrost (we wszystkich przypadkach oprócz Präsentierungslisten i najstarszych Musterlisten). Średni wzrost żołnierzy z Choczni wynosił 166 cm i był taki sam, jak ich młodszych następców z lat 1820-1846. Najwyższy był Marcin Stankowicz (176 cm), a najniżsi żołnierze mierzyli 159 cm (Jakub Koman, Jan Rokowski, Piotr Szczur, Franciszek Szczur i Wawrzyniec Warmuz).

Z wyszukanych 47 żołnierzy najwięcej wiadomo o wojskowych dokonaniach Marcina Wątroby (ur. 1790), uczestnika bitwy pod Dreznem oraz Bitwy Narodów pod Lipskiem (w ramach koalicji antyfrancuskiej walczącej z armią Napoleona), który zmarł i został pochowany w Waldkirch w Badenii-Wirtembergii, gdzie stacjonowała część armii austriackiej po przekroczeniu Dunaju.

Po zakończeniu służby wojskowej najbardziej znani byli: Franciszek Szczur, wójt Choczni w połowie XIX wieku, Marcin Guzdek i Kazimierz Woźniak – przysiężni oraz Maciej Leśniak, skazany w 1854 roku na rok aresztu za obrazę majestatu cesarskiego. 

Patrz również:

Żołnierze z Choczni w dokumentach kadrowych 56. Pułku Piechoty w latach 1820-1868

Cechy fizyczne chocznian z I połowy XIX wieku

czwartek, 2 maja 2024

Odezwa w sprawie budowy Domu Katolickiego w Choczni

 




W 1928 roku choczeński wikariusz ks. Józef Kmiecik przygotował odezwę w sprawie budowy Domu Katolickiego w Choczni, którą wydrukowano w Krakowie w nakładzie 3.000 egzemplarzy.

Po ogólnym wstępie dotyczącym wychowania młodzieży i działalności organizacji katolickich autor przeszedł do spraw choczeńskich, pisząc:

Jednem z najbardziej czynnych stowarzyszeń młodzieży są Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej w Choczni. Ich zapał i usilna praca zdziałała, że Chocznia, niedawno jeszcze niezdobyta twierdza ciemnych postaci „dobroczyńców chłopa polskiego", centrala nowinek partyjnych i zakusów antykościelnych, dziś znowu promieniuje miłością Ojczyzny, wiernością przy katolicyzmie. Jednak wspomniane  Stowarzyszenia walczyć muszą z wielkiemi trudnościami, wobec niechęci kilku osobników, którzy głos i myśl swoją, uważać chcą za głos i myśl ogółu, którym praca Kat. Stowarzyszeń Młodzieży w Choczni nie jest na rękę, gdyż podrywa im coraz więcej grunt z pod nóg. Przede wszystkiem brak choczeńskim Stowarzyszeniom, odpowiadającego ich żywotności, liczbie stowarzyszonej młodzieży i chęciom do pracy nad sobą pomieszczenia, tak dalece, że dumniejsze zebrania odbywać się muszą pod gołem niebem. Istnieje wprawdzie w Choczni Dom Ludowy, zbudowany kosztem całej gminy, ale tutejsze władze gminne wolą w kilku jego ubikacjach tolerować szynk i pijaństwo, w jego sali przedstawieniowej pokazy różnych wydrwigroszów, niż dopuścić tutaj młodzież, która kocha Ojczyznę naprawdę po chrześcijańsku. Aby pracę Katolickim Stowarzyszeniom Młodzieży w Choczni ułatwić, zapewnić im trwały, niezależny byt i niejako przykuć do miejsca, powstała myśl wybudowania dla Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej w Choczni własnego budynku. Zawiązany w tym. celu Komitet, ciesząc się cennem i zaszczytnem poparciem Najprzewielebniejszego Księcia Arcybiskupa Adama Stefana Sapiehy, Metropolity Krakowskiego, postanowił myśl tę jak najszybciej w czyn wprowadzić. Zapoczątkowane jednak w tym celu fundusze, w żadnym stosunku nie pozostają do wydatków, jakie to wielkie przedsięwzięcie musi pochłonąć. Wyczerpawszy wszelkie możliwości ich powiększenia, Komitet zwraca się do wszystkich obywateli, naprawę miłujących katolicką młodzież, by choć najskromniejszym datkiem przyczynili się do tego zbożnego dzieła, za co już naprzód z serca płynące, staropolskie "Bóg zapłać!' składa ofiarodawcom Komitet budowy własnego budynku dla Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży Polskiej w Choczni.

Pod odezwą podpisali się członkowie wyżej wymienionego Komitetu Budowy:

- ks. kanonik Józef Dunajecki, choczeński proboszcz,

- ks. Józef Kmiecik, choczeński wikariusz i opiekun stowarzyszeń katolickich młodzieży,

- dyr. Andrzejowie Gondkowie, czyli ówczesny kierownik szkoły w Choczni Andrzej Gondek i jego żona Maria,

- Roman Niezabitowski, nauczyciel (wówczas w Wieliczce), działacz katolicki, niezwiązany z Chocznią,

- inż. Paweł Talaga, górnik, niezwiązany z Chocznią,

- A. Zrazikówna, czyli Anna Zrazik, nauczycielka języka polskiego w Choczni i działaczka katolicka,

- J. Kaczmarczykówna, czyli mieszkająca w Choczni Józefa Karczmarczyk, szwagierka kierownika Gondka, działaczka katolicka,

- W. Talagowie, czyli choczeński nauczyciel Wincenty Talaga i jego żona Bronisława z Bieleninów,

- J. Pamułowie, czyli Jan Pamuła, kierownik szkoły w Choczni Górnej i jego żona Waleria, ucząca wtedy w Ponikwi,

- T. Bursztyńscy, czyli Tomasz Bursztyński, mieszkający w Choczni emerytowany żandarm austriacki i jego żona Maria z Sikorów,

- A. Wcisłowie, czyli Andrzej Wcisło, prezes Straży Ogniowej i choczeński piernikarz oraz jego żona Waleria z domu Batko, 

- E. Woźniakowa, czyli Elżbieta Woźniak, wdowa po poecie ludowym Janie Woźniaku, matka przyszłego księdza i przyszłej zakonnicy, 

- W. Woźnowie, czyli choczeński organista Władysław Woźny i jego żona Maria z Dąbrowskich,

- M. Bąkowa, J. Turała i W. Wcisło, postaci trudne do jednoznacznej identyfikacji. Być może chodzi tu np. o Józefa Turałę, wówczas studenta w Krakowie lub jego ojca Jana, mistrza murarskiego, Władysława Wcisłę oraz Marię Bąk (później Bałys), młodzieżowych działaczy katolickich.

-  Józef Janik i Jan Świątek (prawidłowo powinno być Świętek), czyli prezes i sekretarz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Choczni,

- Salomea Świątkówna (prawidłowo powinno być Świętkówna) i Maria Janikówna, czyli prezeska i sekretarka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej w Choczni.