piątek, 17 kwietnia 2020

Bajka i nie-bajka ks. Jana Guzdka

Bajka i nie-bajka pod tytułem "Wilczyca i Jagnięta" została napisana przez pochodzącego z Choczni księdza Jana Guzdka i opublikowana 3 marca 1917 roku w "Dzienniku Chicagowskim".
Dlaczego bajka - nie bajka? Otóż autor nawiązuje w niej do aktualnej sytuacji politycznej, gdy pod koniec I wojny światowej Cesarstwo Niemieckie rządzone przez Wilhelma II zaczęło wykonywać pozornie przyjazne gesty w stosunku do Polaków, kierując się przy tym wyłącznie własnym interesem. Właśnie przed niemiecką obłudą ostrzega autor, pisząc na końcu: 
Kto zaś wierzy, to ślepy, głupi albo szelma
w obietnice i przyjaźń szczwanego Wilhelma.
Tytułowa Wilczyca to oczywiście nawiązanie to władcy Niemiec (przy zgodności pierwszej sylaby z imieniem cesarza), a społeczeństwo pasterzy z ich zwierzętami to nasi rodacy.

Cała treść bajki i nie-bajki przedstawia się następująco:

W dalekiej okolicy pasterskiego kraju
grasowała żarłocznych prawilków czereda
napadała obory wedle jej zwyczaju
nocą, nawet i za dnia, gdy ją głód i bieda,
przycisnęły zbyt mocno- nawet choć i syta
nie przestaje rabować pastuszego mienia
targa, dusi, zabija albo żywcem chwyta
i unosi w lesiste swych legowisk cienia
by dla siebie i wilcząt zgromadzić zapasy


Drżała trzoda, pasterze w śmiertelnej trwodze
gdy się wyciem straszliwym odezwały lasy
gdy iskrzących blask ślepi zaświecił na drodze
jedni marli ze strachu, inni opuszczali
nawiedzoną nieszczęściem takiem swojską ziemię,
aby sobie poszukać schronienia gdzieś dalej
broniąc od wytracenia trzody młode plemię.
Ci zaś co się zostali, to albo bez trzody
albo z liczbą nieznaczną zagrożoną głodem
pozbawioną pastwiska, obory i wody
stawali się pomału na wymarciu rodem.
Przestraszyło to również drapieżców gromadę,
że im wkrótce zabraknie żeru i zdobyczy
zwołali więc calutki ród wilczy na radę
ktokolwiek plemieniowi wilków dobrze życzy
--
Zebrał się wilków i wilczyc spęd wielki na łące
radzono, obmyślano sposoby, fortele
przyszłej biedzie głodowej zapobiegające
na temat swej przyszłości rozprawiano wiele
najgłośniej, najzajadlej zawyła prawica
były to same wraże, iście wilki - kundle
żyjący tuż przy samych pasterskich granicach
na zgubę trzód pasterzy związali się w bundle (od wyrazu bund- związek, stowarzyszenie)
"Precz z tą bandą pasterzy ! Zniszczyć całe plemię !
Wydusić ich barany, owce, resztę trzody !
ausrotten (wygubić) !, natychmiast zabrać po nich ziemię !
 na niej zaraz zakładać nasze wilcze grody
gdy tu już zbudujemy przepotężne nory
zapuścimy z tem większą łatwością zagony
na nowego sąsiada bogate obory
Drang nach Osten (parcie na wschód) pewny w tamte wschodnie strony..."
Zdawało się, że wyrok padł już na pasterzy
i trzodę- już się kongres tym planem zachwyca,
gdy wtem wstaje powaga największa macierzy
pokolenia wilczego - przechytra Wilczyca
łypie ślepiem wokoło, kły okropne szczerzy
na znak, że chce głos zabrać w tej tak ważnej sprawie
jej to, jako najstarszej, pierwszy głos należy
ucichł cały parlament kładąc się na trawie,
by wysłuchać wywodów doświadczonej głowy
"Jeśli kogo, to chyba mnie interesuje
najwięcej dobro wilcze" rzekła tymi słowy
"Niech moich w tej rzeczy nikt planów nie psuje
w udanie się takowych, wasza ufność cała
jest mi wielce potrzebną- wyście moje dziatki
jam was miała w swej pieczy, jam was wychowała
wypełniajcież rozkazy, jako od swej matki
tyle tylko na teraz polecić wam mogę
mianowicie od dzisiaj, jako to zwyczajnie
jakby mili sąsiedzi nie załaźcie w drogę
ni pasterzom ni trzodzie. Na obory, stajnie
nie napadać, ani też po łąkach nie gonić
owiec, jagniąt nie straszyć- zwłaszcza kiedy konie
napotkacie po drodze, grzecznie się ukłonić
napadniętym przez wilki od innej gromady
z udałą skwapliwością stanąć w ich obronie
trzymajcie się więc ściśle każdej mojej rady
minę pyska łagodną przybrać w danej porze
groźnych kłów mi nie szczerzyć, pochować pazury
o ile to możebne za dnia siedzieć w norze
niepotrzebnie mi nosa nie wytykać z dziury
resztę zaś mnie zostawcie" - na tem się parlament
odroczył, a posłowie do swych nor wrócili
ufni w chytrość swej matki
--
Zakończył się lament
odtąd w kraju pasterzy- od onej to chwili
jakieś dziwne stosunki w tej ziemi nastały
chociaż wilcy zgłodniali snuli się po kraju
to się jednak bydlęta już ich tak nie bały
jak to ongiś bywało za Adama w raju
choć niektóre zdumiałe takim dziwnym stanem
drżały przed dawnym wrogiem, to natomiast konie
płaszczyły się przed wilkiem, jakby przed swym panem
zwłaszcza kiedy jednego mroźnego poranka
zdechła matka jagnięcia- gdy mu śmierć groziła
przyszła karmna Wilczyca, wziąwszy wychowanka
pod stodołę, wymieniem swem go nakarmiła.
Padły konie przed taką matką na kolana
rżąc, świstając z radości wobec tej "opieki"
wzięły Wilka przed świtem za swojego pana
wynurzając przed kundlem swą wdzięczność na wieki...
Ale to samym wilkom było już za wiele
taka troska Wilczycy dla owczej sieroty
co przedniejsi z nich zaraz stanęli na czele
biorąc matkę Wilczycę w gorące obroty
"Co to wszystko ma znaczyć?"- wszak ich zapewniała,
że jej leży na sercu dobro wilków rodu
wszak poświęcić się musi dla nich trzoda cała
by dłużej nie cierpieli straszliwego głodu.
Miast tego Wilczyca darzy je "wolnością",
chronić każe jagnięta, własnem mlekiem żywi
"Chyba zdradą to nazwać i wilczą podłością !"
"Na te dziwne te plany każdy wilk się krzywi !"
Oburzyła się stara i kłapnęła kłami
kilka razy się kitą walnęła po boku
"A to skąd ta nieufność rośnie między wami?"
wrzasła- a błysk chytrości zaświecił jej w oku.
"Czyż wam nie mówiłam, resztę na mnie zdajcie
wciąż żeru byście chcieli dziwny wilczy rodzie
nie patrząc czy to kości, czy już ścierwo gnacie
jeśli się żywić chcecie na kościach i wodzie
to ja łapy umywam i wracam do nory
lecz by was uspokoić- chcę odkryć swe plany
czemu żyję w przyjaźni i zwiedzam obory,
czemu piersią odkarmiam wychudłe barany ?
Bo was kocha nad życie matka wilków rodu !
Widziałam wasz apetyt na pasterskie mienie
byście kiedyś w przyszłości nie cierpieli głodu
 z tej przyczyny, że bydło tak chude, jak cienie
tuczyłam więc wychudzone jak szkielet barany
udawałam dlań przyjaźń, żyli na "wolności"
byście kiedyś miast gnatów jedli marcepany
a więc plan mój to ku wam czyn arcymiłości
lecz że to tajemnica tylko nas tycząca
przeto sza ! Milczeć i grać komedyję dalej
tą rzekomą przyjaźnią do samego końca
a zdobyczy od zguby nikt już nie ocali !"


Podziw wilków ogarnął, z mord ich radość biła
zawstydzonych, że pomysł ich był ciasny, wąski
Wilczyca zaś tak chytrze wszystko obmyśliła
karmić chudych, by kiedyś mieć z nich tłuste kąski...
--
Utwierdzeni tą mową w zachwianej ufności
z czcią wielką Matce rodu oddawszy honory
pewni pięknych widoków, co do swej przyszłości
rozeszli się w weselu, każdy do swej nory
--
Z tej bajki czytelniku zważaj morał taki
gdyby wymię Wilczyca jagnięciu podała
to nie wybryk natury, ni litość sobaki
ale chytrość, którą mu też natura dała.
Do tego dodać jeszcze trzeba tych słów kilka:
że natura do lasu zawsze ciągnie wilka
kto zaś wierzy, to ślepy, głupi albo szelma
w obietnice i przyjaźń szczwanego Wilhelma !










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz