Ciekawy opis procesji Bożego Ciała w Choczni w 1932 roku zawarła w swoich wspomnieniach Irena Słysz z domu Porębska, która miała wówczas 10 lat. Ten dzień szczególnie zapadł jej w pamięć nie tylko ze względu na świąteczne obchody, ale i gwałtowną, niespodziewaną burzę, która tego samego dnia po południu rozpętała się nad Chocznią.
Sama procesja przebiegała tradycyjnie. Dzwoniły niedawno sprawione i poświęcone dzwony, a na czele tłumu wiernych podążali mężczyźni niosący kościelne chorągwie z podobiznami świętych. Po nich kroczyły kobiety dźwigające na drewnianych drążkach wysokie na metr gipsowe figurki świętych, stojące na politurowanych postumentach. Kobiety te nazywano powszechnie dziewkami. Były to często stare panny, których uroda delikatnie mówiąc, nie rzucała się w oczy. Z pewnością jednak wyróżniały się uduchowieniem i pobożnością, a udział w tej uroczystości stanowił dla nich duże wyróżnienie. Dziewki były ubrane w białe bluzki i plisowane spódnice- każda czwórka miała inny kolor spódnicy, co ubarwiało procesję. Od głowy figurki, którą niosły, biegły cztery długie wstęgi, trzymane na dole przez dziewczynki komunijne, ubrane na biało, z mirtowymi wiankami na głowach. Kolejne dziewczynki komunijne nabierały płatki kwiatów z koszyczków, zawieszonych na białych wstążkach na ich szyjach i sypały je na komendę pod nogi księdza, niosącego złotą, połyskującą w słońcu monstrancję.
Mała Irena myślała, że w monstrancji świecą kolorowe szkiełka, ale babcia wytłumaczyła jej, że to drogie kamienie. Zastanawiała się również, czy księdza trzymającego ciągle monstrancję w górze nie zabolą od tego ręce. Prowadzili go pod rękę dwaj najbogatsi gospodarze. Również mężczyźni niosący zielony baldachim nad księdzem zaliczali się do bardziej majętnych rolników. Jeden z nich, pochodzący z Komaniego Pagórka, był znany małej Irenie z tego, że nadużywał siły fizycznej w stosunku do swojej żony.
Procesja poruszała się wolno wokół kościoła do bardzo zielono umajonych czterech ołtarzy. Wszyscy głośno śpiewali, niektórzy mniej lub bardziej fałszując. Na twarzach części uczestników mała Irena nie widziała śladów rozmodlenia, widać było, że swój udział traktują rutynowo, jak uczestnictwo jedynie w czymś, w czym się uczestniczyć powinno.
Dla Ireny procesja była bajecznie kolorowa i bogata we wrażenia. Była jednocześnie jej uczestnikiem i obserwatorem, aż do chwili, gdy zamilkły dzwony i uczestnicy wkroczyli do kościoła.
Po nabożeństwie szykowano w domu świąteczny obiad: rosół z ziemniakami, kapustę kiszoną zasmażaną słoniną i kawałek mięsa, znów z ziemniakami.
Boże Ciało uznawano za jedno z ważniejszych świąt w roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz