czwartek, 24 listopada 2022

O dawnej Choczni i chocznianach w literaturze tworzonej przez nie-chocznian

 

Oprócz dawnych kronik, opracowań naukowych, głównie  historyczno- geograficzno- statystycznych, wzmianki o Choczni pojawiają się również w dziełach literackich. Najczęściej są to wspomnienia samych chocznian udostępnione szerszemu gronu czytelników lub funkcjonujące tylko w obiegu rodzinnym: Eugeniusza Bielenina, Józefa Turały, Józefa Kręciocha, Ryszarda Woźniaka, Julii Drapa z domu Woźniak, Marii Widlarz z domu Kumala, Ireny Słysz z Porębskich, Józefa Sępka, Wojciecha Kolbra, Władysława Świętka, Kazimierza Ścigalskiego oraz związanego z Chocznią rodzinnie Jędrzeja Wowry. Ponieważ fragmenty tych wspomnień były już omawiane we wcześniejszych artykułach, to tym razem proponuję skupić się na literaturze tworzonej przez ludzi spoza Choczni, w której występuje co najmniej nazwa tej miejscowości. Podobnie jak w przypadku chocznian są to głównie wspomnienia osób, które w pewnym momencie swojego życia znalazły się w Choczni. 

Jako najdawniejszy przykład należy wymienić poetę Kazimierza Brodzińskiego, goszczącego w Choczni 8 i 9 maja 1812 roku, podczas przemarszu wojsk Józefa Poniatowskiego, idącego na odsiecz Napoleonowi. To, co Brodziński zapamiętał sobie z tych dwóch dni, można przeczytać w 10 tomie jego zebranych dzieł z 1844 roku lub w artykule A. Łuckiego "K. Brodzińskiego nieznane pisma prozą" z 1910 roku, a zainteresowanych szczegółami odsyłam do wcześniejszego artykułu na „Chocznia kiedyś” (link)

Prawie 80 lat później przez Chocznię przejeżdżał Jan Jakóbiec ze Słotwiny koło Żywca (1876-1955), który zamierzał podjąć naukę w wadowickim gimnazjum. Jego wspomnienia z tej podróży są zawarte w książce „Na drodze stromej i śliskiej”:

Ojciec w ostatni dzień sierpnia zamówił furmana w osobie „Szwedka", który miał dobrego konia i znał już drogę, bo odwoził  tam rekrutów. Wyjechaliśmy tedy wczesnym rankiem przy rzewnych łzach matki, ale też wśród jej błogosławieństw i modlitw przez Żywiec na Kocierz. Kocierz, to góra, przez którą prowadzi wspaniała serpentyna wśród  lasów szpilkowych. Na szczycie góry olbrzymi zajazd-zjedliśmy obiad z przywiezionych zapasów domowych i popaliśmy konia. Następnie wyruszyliśmy już stroną spadzistą w kierunku Andrychowa. Przejeżdżaliśmy koło cmentarza, a Szwedek zwrócił nam uwagę na wspaniałe mauzoleum rodziny hr. Bobrowskich, (…). Następnie przejeżdżaliśmy przez Inwałd,  gdzie znowu zwrócił naszą uwagę wspaniały pałac z pięknym ogrodem, własność hr. Romerów.(…) Nareszcie zajechaliśmy do Choczni, ostatniej placówki przed Wadowicami. Także tutaj przyjęła nas gościnnie miejscowa karczma, jeszcze większa niż na Kocierzu. Tutaj mieliśmy zanocować, naturalnie w stajni, skuleni na wozie. Następnego dnia, a było to 1 września, poszliśmy do zapisu przed oblicze samego dyrektora.

Mniej więcej tego samego okresu dotyczą wspomnienia Stanisława Szczepańskiego zawarte w książce „Z dziejów ruchu ludowego w Polsce: wspomnienia, przeżycia i fakty”. Szczepański kreśli w niej sylwetki dwóch znanych mu osobiście chocznian:

- Józefa Czapika:

Kto był w Choczni, ten z pewnością pamięta okazały dom murowany przy kościele w pobliżu, jak krzyżuje się droga gminna z gościńcem rządowym. Był to dom ówczesnego wójta, zarazem organisty choczeńskiego, Józefa Czapika. Znany to był na okolicę wójt, albowiem funkcje urzędowe sprawował jeszcze za czasów pańszczyzny, obeznany był zgrubsza z ustawami, nieźle się wysławiał, a posiadając znajomość tajemnic życia nie tylko swego kanonika, ale i okolicznych proboszczów, teroryzował wszystkich.

- i Antoniego Styły:

Człowiekiem bardzo oryginalnym pod każdym względem (…) był dwukrotny poseł sejmowy Antoni Styła z Choczni, który politycznie służył najpierw pod Stojałowskim, a potem od r. 1896 do obozu Stapińskiego się przerzucił. Styła należał do ludzi, który każdemu bez ogródek wypalił prawdę w oczy, przyczem niejednokrotnie dosadnych wyrazów używał wcale nie wybieranych, nierzadko nawet trywialnych. Pomimo wszystko jest to człowiek, który zasługuje na mir, a w stosunkach gościnności niełatwo mu ktoś sprosta. Wiele, bardzo wiele przyjemnych chwil spędzało się u Styły, jakby na łonie piastowskiej rodziny. Pracowity i zapobiegliwy a jednak do największych obowiązków zaliczał pracę polityczną, która mu dość przykrości i cierpień przysparzała, co go jednak do „kochanej polityki" nie zrażało. Jak tylko zatrąbili na wyborczą wojenkę, wlókł się z nami po zgromadzeniach i chłopom „do głowy oleju przylewał".

Następne chronologicznie wspomnienia związane z Chocznią należały do legionistów Piłsudskiego, stacjonujących w Choczni jesienią 1914 roku. Do najobszerniejszych należą reminiscencje Tadeusza Chełmeckiego ze Szczawnicy, opublikowane w 1931 roku w „Panteonie Polskim” pod tytułem „Z Krakowa na Sybir”. Zostały one przytoczone na „Chocznia kiedyś” w ubiegłym roku w trzech osobnych odcinkach (link 1, link 2, link 3).

Pewną ciekawostkę stanowi zawarta w nich próbka choczeńskiej gwary.

Poza Chełmeckim o pobycie w Choczni wspominali między innymi:

- Julian Kulski w książce „Z minionych lat życia 1892-1945”,

- Stefan Pomarański  w książce „W awangardzie: ze wspomnień piłsudczyka”,

- Roman Starzyński (brat prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego) w książce „Cztery lata wojny w służbie komendanta: przeżycia wojenne 1914-1918",

- Antoni Maj w „Panteonie Polskim” z 1928 roku.

-  Józef Herzog w książce „Krzyż Niepodległości: wspomnienia ze służby w Legionach”.

Wzmianki o Choczni z okresu międzywojennego pochodzą natomiast ze wspomnień:

-  wymienionego wyżej Stanisława Szczepańskiego, który tak pisał o pobycie Wincentego Witosa w Choczni i jego stosunku do Józefa Putka:

W  r. 1921 Witos przyjechał do Wadowic w sprawie urzędowej. Przy tej sposobności pojechał do gminy Choczni do posła Putka w odwiedziny, gdzie razem podobno za zdrowie swoje przypijali. Na drugi dzień poseł Putek pojechał koleją do Tarnowa na poufne zebranie zwolenników Lewicy P. S. L., zaś poseł Witos pojechał też równocześnie automobilem do Wierzchosławic pod Tarnowem. Gdy poseł Putek wszedł w Tarnowie na salę, zobaczył obok siebie swata Witosa — Stawarza, zięcia Witosa i innych jego familjantów z pałami, którzy byliby go wtedy uśmiercili, gdyby nie pomoc robotników socjalistycznych. Poseł Witos przezornie siedział w Wierzchosławicach i czekał... na raporty o zdrowiu posła Putka, za które w Choczni kielichy przechylał.

- samego Witosa w książce „Moje wspomnienia”, nawiązujące do Putka i odwołania władz gminnych w 1929 roku,

- Jerzego Cesarskiego w książce „PPS wspomnienia z lat 1918-39” podającego kulisy zwolnienia Andrzeja Gondka ze stanowiska kierownika szkoły w Choczni w 1933 roku (za jego negatywny stosunek do Piłsudskiego, czemu dał wyraz w kronice szkolnej),

- Adolfa Nowaczyńskiego, który wspominając lata szkolne w Wadowicach, zachwyca się ich okolicami:

Okolice miasta bezwzględnie piękniejsze od okolic Neapolu czy Stockholmu, tylko mniej reklamowane i przez to mniej znane w Europie. Taki Gorzeń, taka strada do Choczni i Andrychowa, takie partje pejzażowe za „Zbożnym Rynkiem, aleja do Tomic (baronów Gostkowskich), taki park Monceau za kościołem wdole (dziś mocno zaniedbany), to wszystko fragmenty świata, które się zawsze przypomina ("Słowa, słowa, słowa" z 1938 roku)

- liście Stefana Żechowskiego, autora ilustracji do „Motorów” Zegadłowicza do Mariana Ruzamskiego z 5 grudnia 1937 roku (publikacja Mirosława Wójcika w „Akcencie” nr 1-2 z 2000 roku), w którym autor wspomina wizytę u dr Putka w Choczni, związaną z pomocą prawną wobec konfiskaty przez policję „Motorów”.

Z kolei z pierwszych lat II wojny światowej pochodzą informacje o choczeńskim epizodzie w życiu Tadeusza Sadowskiego, opisanym w książce Jerzego Woydyłły „Tomo: Polak wśród jugosłowiańskich partyzantów”. Woydyłło pisze w niej, że Sadowski zgłosił się dobrowolnie do pracy u bauera Knolla w Choczni, by uniknąć wywózki na przymusowe roboty i mimo ciężkich warunków wytrwał w niej półtora roku,  Przytacza też kilka szczegółów dotyczących stosunku bauerów do ich pracowników.

Oczywiście nawiązania do Choczni pojawiają się nie tylko w literaturze wspomnieniowej, cennej zwłaszcza dla badaczy przeszłości tej wsi, ale także wśród innych gatunków literackich.

Już w 1875 roku ukazała się powieść księdza Michała Króla, rektora seminarium duchownego w Tarnowie, zatytułowana „Sieroty Zebrzydowskiego, czyli akademicy krakowscy”, której bohaterowie podróżują choczeńskim Starym Gościńcem. Występuje on w tej powieści jako trakt między Chocznią a Frydrychowicami – droga dość złej jakości.

Kilka napomknień o Choczni znaleźć można w twórczości Zegadłowicza- w cyklu „Żywot Mikołaja Srebrempisanego” występuje na przykład pomocnik murarski Józef Bryndza z Choczni („Z pod młyńskich kamieni”) i ludność Choczni, która tłumnie pojawia się na pogrzebie pana Michała („Uśmiech”). Co ciekawe, Krystyna Kolińska w nawiązującej tytułem książce o Zegadłowiczu („Zegadłowicz. Podwójny żywot Srebrempisanego”) przywołuje postać Henryka M. z Choczni, oficera marynarki, który pisze wiersze. Zapewne doszło tu do przekłamania inicjału nazwiska tegoż poety i autorka miała na myśli żyjącego do dziś w Szczecinie Henryka Ramędę.

Chocznia pojawia się również w wierszu Henryka Szczerbowskiego, upamiętniającym przysięgę legionistów Piłsudskiego w Choczni w 1914 roku (link).

Ostatni wyszukany przeze mnie cytat z Chocznią pochodzi z książki Katarzyny Banachowskiej-Jaśkiewicz pt. „Niepamięć”- opowieści o dorastaniu żydowskiej dziewczynki Marii w międzywojennych Wadowicach. Maria z „Niepamięci” do Choczni chodziła często z ojcem polami na spacer, przechodziło się Dział Choczeński , a potem była wieś , ukryta w sadach , przycupnięta obok skarpy.

1 komentarz:

  1. Marian Talaga jest jednym z bohaterów dwóch książek Janusza Meissnera. ZAś jego wuj, Eugeniusz Bielenin, jest wzmiankowany w 2 tomie wspomnień Wincentego Witosa.

    OdpowiedzUsuń